Neander napisał/a: |
Dla mnie najlepszą ekranizacją - ba nawet lepszą od samej książki - jest "Władca pierścieni". |
red91 napisał/a: |
Przesadziłeś kolego. |
red91 napisał/a: |
-"Skazani na Shawskank" Franka Darabonta -"Zielona Mila" Franka Darabonta |
red91 napisał/a: |
-"Dziewiąte wrota" Polańskiego |
Romulus napisał/a: |
Zamiast tego robię pompki |
Romulus napisał/a: |
- Tajemnice Los Angeles: jak na razie jedyna adaptacja powieści J. Ellroya, która nie zawodzi; |
beldin napisał/a: |
Jak dla mnie najlepszą "ekranizacją" jest Blade Runner. Właściwie nie chodz mi tutaj o treść ale o odtworzenie atmosfery poprzez zdjęcia i fantastyczną muzykę.
|
Tigana napisał/a: |
Ja teraz czekam na filmową wersję "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona " - inna sprawa, ze nie czytałem opowiadania i pewnie po nie nie sięgnę - interesuje mnie sam film. Czytał to ktoś może? |
Stary Ork napisał/a: |
"Pamięć absolutna" to była ekranizacja opowiadania Philipa Dicka "Przypomnimy to panu hurtowo", o ile mnie pamięc nie myli . |
Stary Ork napisał/a: |
Imię róży - za takie role kocham Connery'ego. Film kongenialny w stosunku do powieści. |
Romulus napisał/a: | ||
Rzadko się zdarza, żeby ekranizacja była lepsza od literackiego pierwowzoru. To jeden z nielicznych przykładów. |
Mag_Droon napisał/a: |
Rzadko się zdarza, żeby ekranizacja była lepsza od literackiego pierwowzoru. To jeden z nielicznych przykładów. |
Tigana napisał/a: |
Inna sprawa - jaka jest idealna ekranizacja? Film odtwarzający scenę po scenie z książki czy też będacy nieco luźniejszą wersja pisanego oryginału. No i mamy jeszcze skrajny wypadek - trylogia o Jasonie Bournie - która poza pomysłem wyjściowym i kilkoma scena z pierwszej części z literackim pierwowzorem nie ma nic wspólnego - za to świetnie sprawdza się jako film. |
Stary Ork napisał/a: |
Przyszła mi do głowy kolejna genialna ekranizacja: "Trzej muszkieterowie" z Michaelem Yorkiem i resztą ekipy. Rewelacyjna obsada, wspaniała szermierka |
Stary Ork napisał/a: |
przynieście mi głowę Errola Flynna |
Cytat: |
Nie wiem jak tam u niego z machaniem szpadą/rapierem, ale koleś był mistrzem machania wackiem. Nie uważasz, że koleś który 'zaliczył' ponad 1,5k kobiet w swoim życiu i miał prywatnego alfonsa na Kubie nie zasługuje na samczy podziw i szacunek? |
Stary Ork napisał/a: |
Ron Jeremy pewnie zaliczył więcej, i to w pracy . |
Stary Ork napisał/a: |
A żeby nie było OT, to również uważam "Hrabiego Monte Christo" z Richardem Chamberlainem za udaną ekranizację. Waaaaaaaaaaagh. |
Tigana napisał/a: |
A najlepsza wersja "Trzech muszkieterów" to rosyjska z piosenkami D'Artagniana |
Stary Ork napisał/a: |
i nadal jest w USA bogiem seksu |
Romulus napisał/a: |
Ale nie dodaliście do adaptacji Trzech Muszkieterów (amerykańskiej z M. Yorkiem), że w odróżnieniu od książki, jest w niej wiele humoru |
Stary Ork napisał/a: |
Hej, radzieckie ekranizacje miażdżą i tratują, kto nie widział "Ivanhoe", ten trąba. |
Stary Ork napisał/a: |
A w temacie kinematografii socjalistycznej: któraś TVP przypomina teraz jugosłowiańsko-niemieckie ekranizacje Karola Maya i to już jest kompletny szał. Filmy o Dzikim Zachodzie na podstawie powieści faceta, który nie wiedział nic o Dzikim Zachodzie, robione przez ludzi, którzy też nic nie wiedzieli o Dzikim Zachodzie. |
Metzli napisał/a: |
Dobra czy zła sytuacja? A może niekorzystna tylko dla jednej strony? |
ASX napisał/a: |
Jeśli podasz tytuły, wówczas będę mógł się do nich odnieść i udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi, o ile oglądałem te filmy. |
Mag napisał/a: |
Mozna powiedziec, ze nic nowego pod sloncem sie juz nie wydarza. Wiec i pomysl na kompletnie oryginalny scenariusz sa coraz mniejsze. |
Mag napisał/a: |
Mozna rozpatrywac tez proces powstawania ksiazek na podstawie filmow, ale nie wydaje mi sie on czyms wartym uwagi |
Metzli napisał/a: |
Dziwnym trafem, większość ekranizacji to te brane z lektur. A same filmy nie potrafią się obronić |
Romulus napisał/a: |
Także Zagłoba został przedstawiony (dawno nie czytałem, więc może i słusznie) jako pijak, ochlapus i gardłujący szlachetka. |
Romulus napisał/a: |
Także Zagłoba został przedstawiony (dawno nie czytałem, więc może i słusznie) jako pijak, ochlapus i gardłujący szlachetka |
Romulus napisał/a: |
Może słabość tego filmu (podobnie, jak przy Wiedźminie) polegała także na tym, że był to bardzo dłuuuugi zwiastun serialu. I gdyby od początku robili serial, może wyszłoby lepiej. |
Metzli napisał/a: |
Ale z drugiej strony takie samo stwierdzenie można by odnieść do literatury, rzecz leży w samym pomyśle, użyta technika do jego ukazania to w pewnej mierze rzecz wtórna, późniejsza obróbka i szlifowanie. A przecież nowe książki cały czas powstają. |
ASX76 napisał/a: |
Wypowiedź dwóch osób (nie mających styczności z komiksem) to jakby mało... |
Elektra napisał/a: |
Coś mi się wydaje, że jednak wierne odwzorowanie książki, czy komiksu nie jest najlepszym pomysłem. To co się podoba w książce, do obrazu może zupełnie nie pasować. |
Romulus napisał/a: |
Weźmy Ojca Chrzestnego - pierwsza część nie zawiera w ogóle dzieciństwa i młodości Vita Corleone. Zmienione jest także zakończenie w stosunku do ksiażki (tam Kay uciekła od Michaela i sprowadził ją dopiero Tom Hagen). W filmie, dzięki tej zmianie, powstał jeden z najlepszych filmowych finałów w dziejach kina.
Inny przypadek to Tajemnice Los Angeles. Tu również twórcy wzięli z książki zaledwie połowę wątków i zmienili zakończenie (w książce kapitan Smith przeżył i miał się dobrze). I powstał przez to jeden z najlepszych kryminałów lat 90-tych XX wieku. W innej książce Jamesa Ellroya, Czarnej Dalii, Brian De Palma trzymał się raczej fabuły i wyszedł mu z filmu klops. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Nazywajmy rzeczy po imieniu. Druga część Hobbita to gówno. |
Jander napisał/a: |
Na trzecią i tak pójdę do kina... |
Kalevala napisał/a: |
Nie żeby film był zły - Jackson się postarał, ale postarał się za bardzo. Po obejrzeniu pierwszej części planowałam odpuszczenie sobie kolejnej, ale jakoś tak się złożyło, że chcąc-nie chcąc trafiłam na dwójkę. I pewnie tak samo będzie z trzecią częścią, wybiorę się do kina, chociażby dlatego, że to film ładny wizualnie, więc lepiej obejrzeć na dużym ekranie niż potem na laptopie, co pewnie, prędzej czy później, by nastąpiło. |