Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Principal office

KapitanOwsianka - 2008-01-05, 23:28
: Temat postu: Principal office
Max znowu trafił na dywanik... Oj jaki on jest słodki, a w tych okularach wygląda jak aktor!

Ej, stary... Tam nie zaglądaj. Wiem, że dyra to niezła sztuka, ale raczej nie będzie szukała romansu z takim ciołem jak ty. No jeśli tam trafiasz to tylko dlatego, że jesteś ciołem. Chociaż? Kolega, znajomego mówił, że jego kumplowi pomogła wybrać przedmioty, zrozumieć to co chce robić w życiu. W sumie fajna babka. Ale raczej nie mów jej tego. Nie, to nie jest wyzwanie...
Darkey - 2008-02-01, 22:52
:
Jeśli niezadowolenie gościło na twarzy Shabby'ego zazwyczaj to zdecydowanie trudno było nazwać to co Shabby okazywał teraz. Zmierzał do gabinetu dyrektorki ze straceńczymi przeczuciami. Przecież jeszcze nie zdążył zrobić nic złego!

Tak czy inaczej, przybrał postawę, która dla kogoś kto Shabby'ego znał zionęła wręcz hipokryzją. Ale cóż zrobić? Musiał sobie jakoś radzić, a okazywanie pokory wobec osób, od których prawdopodobnie zależała jego przyszłość wydawało się najrozsądniejszym posunięciem, a w każdym razie zdecydowanie rozsądniejszym niż jego zwyczajowa arogancja. Innego stosunku Shabby chyba nie znał.

Stanął przed drzwiami gabinetu i zapukał energicznie czekając na odpowiedź. Zdjął kapelusik.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 22:58
:
Proszę... padło ze środka.
W tym czasie jakiś chłopak przechodząc obok wzdrygnął się na te słowa i bez słów przekazał Murzynowi, by ten się trzymał.
Kiedy Shabby wszedł do środka powitał go szeroki uśmiech dyrektorki. Mimo, że była nauczycielką to trzeba przyznać, że ta Azjatka była na prawdę atrakcyjna. Wskazała mu fotel, a potem usiadła za biurkiem. Sean... Jak się czujesz w Harbor High School? zapytała z wyraźną troską...
Darkey - 2008-02-01, 23:10
:
Shabby usiadł we wskazanym miejscu. Uśmiechnął się prawie łagodnie.
Pierwszy dzień, pani dyrektor. - stwierdził jak gdyby miał to za całą swoją odpowiedź, ciągnął jednak - Trudno mi ocenić tak szybko. Pani dyrektor z pewnością rozumie, że to... zupełnie odmienne środowisko od tego, w którym zwykłem przebywać. Zresztą zdaje się, że wszyscy to zauważają. - przerwał zastanawiając się chwilę - Mam jednak szczerą nadzieje, że uda mi się wpasować w tutejszą atmosferę. Szybko.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:20
:
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Widziałam, że znalazłeś kolegów. zauważyła i wyciągnęła jakieś papiery z szuflady Sean... Chcę Ci pomóc w aklimatyzacji. Dlatego mam kilka uwag i pytań. Nie chcę, żebyś poczuł się do czegoś zmuszany... Rozumiemy się? zapytała, ale nie czekała na odpowiedź. Być może Twój sposób bycia... tu wymownie spojrzała na ubiór pasujący raczej do gangstera z getta niż prestiżowego liceum ... może on utrudniać nawiązywanie przyjaznych stosunków. Dobrze wiem jacy potrafią być moi uczniowie.
Darkey - 2008-02-01, 23:29
:
Shabby skinął głową ze zrozumieniem, a na słowa o sposobie bycia spojrzał po sobie z pewnym zdziwieniem.
Mój sposób bycia, pani dyrektor? - zawahał się - Ale... ale to nie powinno mieć miejsca, prawda? Nie wyobrażam sobie siebie ubierającego się na przykład w dżinsy i t-shirty, tylko dlatego żeby inni mnie polubili. To byłoby poddanie się powszechnemu trendowi, pani dyrektor. Może nawet pewnej... nietolerancji. - skrzywił się, jak gdyby z trudem przyszło mu nazywać nietolerancje nietolerancją, nie zaś w jakiś, zdecydowanie bardziej dosadny sposób.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:33
:
Dr. Kim pokręciła głową. Źle mnie zrozumiałeś... Chociaż, może i dobrze. W szkole wymagany jest pewien sposób ubierania się. I złote łańcuchy do tego sposobu nie pasują. wyjaśniła szybko I tak możesz się cieszyć, że nie mamy mundurków. Rozumiem Twoje niezadowolenie, ale obowiązuje nas pewna estetyka, do której będziesz musiał się dostosować. i szybko zmieniła temat dając tym samym do zrozumienia, że to było ostatnie co powiedziała w tej kwestii Wybrałeś już przedmioty?
Darkey - 2008-02-01, 23:44
:
Shabby gdyby mógł prawdopodobnie zapłonąłby ze złości. Mimo wszystko - co zaskoczyło także jego samego - powstrzymał się od wybuchu.
Pani dyrektor. Estetyka? Czy to znaczy, że mój ubiór jest estetycznie nie do przyjęcia? Czy to znaczy, że nie mogę nosić ozdób na wzór i cześć własnych afrykańskich przodków natomiast dziewczyny bez oporów i kar noszą na sobie ledwie skrawki materiału? - murzyn wypowiadał swoje słowa wyjątkowo spokojnie, ale nawet głupiec zdałby sobie sprawę, że poczuł się najzwyczajniej obrażony. Hm, dyskryminowany?
Co do przedmiotów: nie, pani dyrektor - nie zdążyłem wybrać wszystkich. Szczerze mówiąc, miałem nadzieje, że ktoś mi w tym pomoże.
KapitanOwsianka - 2008-02-01, 23:53
:
Sean, nie będziemy o tym dyskutować. Szkoła nie jest demokratyczna. I nie zabraniam Ci nosić ozdób wzorowanych na ozdobach Twoich przodków. Zabraniam Ci nosić ozdób jednoznacznie kojarzących się z gangsterką. I nie wmówisz mi, że dwie wielkie litery S na złotym łańcuchu to afrykańskie, tradycyjne ozdoby. przez chwilę widać było, że jest zła i Shabby poczuł, że przesadził i to bardzo. A wracając do zajęć, to zaprosiłam Cię tutaj głównie dla tego. Co chciałbyś robić w przyszłości?
Darkey - 2008-02-02, 00:01
:
SS to Sean Simmons, pani dyrektor, nie ma to żadnego związku z gangsterką. To wzornictwo. - nie poddawał się. Taka segregacja! Na podstawie cholernej ozdoby! Miał jednak pewien pomysł w odwodzie.

Mam nadzieję związać swoją przyszłość z informatyką, pani dyrektor.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 00:05
:
Dr. Kim wyraźnie się skrzywiła i nawet Shabby wiedział, że nie należy przeciągać tej struny. Nie mam zamiaru tłumaczyć się z moich decyzji. Powiedz coś jeszcze na ten temat, a będziesz zostawał po lekcjach przez miesiąc. Wróćmy do tego co jest na prawdę istotne.
Uśmiechnęła się Informatyka? Zatem potrzebujesz matematyki, zajęć komputerowych i powinniśmy postawić na inne przedmioty ścisłe. Masz może wymarzoną uczelnię?
Darkey - 2008-02-02, 00:13
:
Shabby niemal powiedział. Niemal powiedział co myśli o tej segregacji i o samej dr. Kim. W jakiś sposób jednak zamaskował swoją wrogość. Poddał się... albo i nie.
Tak. California - Berkeley University albo Technology Institute of California. Harvard czy Stanford pozostaje raczej w sferze bardzo odległych marzeń.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 00:18
:
Dlaczego? Za osiągnięcia w nauce możesz otrzymać duże stypendium. Podobnie sportowe. Och... Właśnie druga sprawa. uśmiechała się tajemniczo Na podaniu pisałeś, że grasz w koszykówkę i że jesteś całkiem dobry. Co byś powiedział na drużynę sportową naszej szkoły? zaproponowała i zmarszczyła brwi widząc minę Shabby'ego. Jestem pedagogiem i widzę Twoje niezadowolenie... Nie jestem głupia... Tu nie chodzi o rasizm. Każdy inny uczeń też nie może nosić się w stylu ulicznym. Harbor High School to elitarna szkoła. Więc zachowania typu naburmuszenie i zbyt rażące utożsamianie się z subkulturą, która jest postrzegana jako przestępcza nie będzie tutaj tolerowane. Pogódź się z tym, albo zrezygnuj.
A Harvard, ani Stanford nie są poza Twoim zasięgiem. Przecież sprawdzałam Twój test. Jesteś bardzo zdolnym człowiekiem.

Darkey - 2008-02-02, 00:33
:
Proszę wybaczyć, ale nadal uważam, że to uleganie stereotypom i presji społecznej. Złoty łańcuch na szyi wcale nie oznacza, że jego właściciel jest przestępcą. Podobnie z należnością do subkultury, subkultura bez ideologii nie może być przestępcza. Rozumiem jednak, że nie mam wyjścia. Przestanę nosić ten łańcuch, pani dyrektor. - ostatnie słowa wykrztusił z wielkim trudem. Zapewnienia Dr. Kim jeszcze bardziej go zdenerwowały.
Musiałbym dostać naprawdę duże stypendium, pani dyrektor, a do tego potrzeba podwójnego nakładu pracy. Będę się starał. - patrzył w oczy dyrektorki bez strachu. Może nawet z jakimś wyzwaniem? Chciał udowodnić, że czarnuch z getta też coś potrafi? - Co do koszykówki to rzeczywiście podobno jestem dobry. Mógłbym spróbować. Odbędą się jakieś sprawdziany umiejętności?
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 00:43
:
Postanowiła puścić płazem kolejny powrót do tematu, który zakończyli Sprawdziany? Raczej nie... Jutro pójdziesz do profesora McCoya... Znajdziesz go w gabinecie trenera, albo w sali chemicznej. Porozmawiasz z nim o drużynie. I Sean... Będziesz musiał się nauczyć szacunku do nauczycieli i innych. westchnęła A teraz jesteś wolny... Nie chcę Ci zajmować zbyt dużej ilości czasu. I pamiętaj: jutro... Schludny ubiór, spotkanie z trenerem i oddaj w sekretariacie listę swoich przedmiotów. Jakieś pytania?
Darkey - 2008-02-02, 00:59
:
Dwa pytania kołatały mu się w głowie: "Co to jest kurwa schludny ubiór?" oraz "Jak śmiesz, fuckin' bitch, mówić mi jak mam się ubierać?!". Nie zadał ich jednak, zapewne ze szczęściem dla siebie. Pokręcił głową tylko w odpowiedzi, wstał, pożegnał się uprzejmie i wydostał z tej cholernej nory. Po wyjściu zaczął kląć siarczyście pod nosem i powstrzymywać się od spluwania. Chciał wypatroszyć tą pierdoloną dziwkę. Idąc korytarzem był tak wkurzony, że nawet nie zauważył gdy potrącił (zupełnie nieumyślnie!) i przewrócił jakiegoś drobnego bałaska - już z dala od gabinetu dr. Kim.
KapitanOwsianka - 2008-02-11, 17:20
:
Panie Parker... Co ja mam z panem zrobić? Dr. Kim zapytała siadając za swoim biurkiem dokładnie na przeciwko Maxa, który już zdążył przyjąć nonszalancką postawę obronną. Wyłączył telefon by mu nie przeszkadzał i schował go do torby.
Nie wiem pani dyrektor? Zostanę po lekcjach? Zawieszenie? Wydalenie?
Dr. Kim zacisnęła wargi. Nie błaznuj Max... Co się z Tobą dzieje? Miałeś świetne wyniki w pierwszym semestrze, a potem? Pierwszą klasę z trudem zaliczyłeś? Koledzy?
Odpowiedziało jej tylko przewrócenie gałami.
Jestem tutaj po to by ci pomóc. Martwi mnie, kiedy dobry uczeń opuszcza się w nauce. Pomińmy głupie żarty, bo te trzymały się ciebie od samego początku, tak?
Kiwnął głową, chociaż nie oczekiwała odpowiedzi.
Wagarujesz kontynuowała I co gorsze odciągasz innych od nauki. Musisz się wziąć w garść, nie masz już marzeń ani planów na przyszłość? Nie chcesz czegoś osiągnąć?
Milczenie, długie, stanowczo za długie.
Widzisz... Nie jesteś złym chłopcem, ale powinieneś to przemyśleć. Wpadnij do mnie pod koniec tygodnia i powiedz jaką decyzję podjąłeś...
Kiwnął głową, ale tym razem na znak zgody i już bez złości. Do widzenia...

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-02-16, 09:46
:
Parker zapukał do drzwi, a kiedy usłyszał zaproszenie wsunął się po cichu do środka. Dzień dobry pani doktor... Myślałem nad Tym co mi pani powiedziała.
Azjatka uśmiechnęła się ciepło I jaka odpowiedź?
Chcę się wziąć w garść, nie będzie już ze mną kłopotów.
powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Bardzo mnie to cieszy, ale musisz odpracować stare wagary...
Brwi chłopaka uniosły się wysoko do góry.
Co powiesz na reprezentację sportową naszej szkoły? W pierwszym półroczu świetnie Ci szło.
Max pokręcił głową tak jakby wzbraniał sie przed czymś strasznym O nie, pani dyrektor, jesli myśli pani, ze będę grał w waterpolo to się pani myli.
Dr. Kim odpowiedziała uśmiechem, który rozbroił Parkera. Myślałam raczej o koszykówce... Ponoć jesteś w to dobry.

Przeniesienie akcji.
ArFF - 2009-02-23, 22:34
:
Stanęła przed drzwiami gabinetu i nerwowo zaczęła gładzić swoją bluzkę. Nie wiedziała czego może chcieć dyrektorka... nie wiedziała nawet czego się spodziewać.
W końcu westchnęła głośno i zapukała. Czekała chwilkę, po czym otworzyła drzwi i weszła do środka.
-Przyszłam, jak Pani doktor prosiła. Powiedziała na przywitanie, stając na baczność na wprost dyrektorki. Palce jednej z dłoni, delikatnie wodziły po zapince torby, którą zarzuconą miała na ramię.
KapitanOwsianka - 2009-02-24, 12:56
:
Doktor Kim właśnie rozmawiała przez telefon Poczekaj chwilkę na zewnątrz, zaraz Cię poproszę. powiedziała spokojnie. I wróciła do rozmowy, a kiedy Ray wycofała się nadal będąc zdenerwowaną, aż podskoczyła, kiedy usłyszała obok siebie głos Maxa. Parker stał koło drzwi oparty plecami o ścianę.
Dywanik? Już drugiego dnia? Zawsze myślałem, że to ja sprawiam największe kłopoty.
ArFF - 2009-02-24, 14:44
:
Kiedy już pierwszy szok minął, stanęła naprzeciw niego i uśmiechnęła się lekko.
-Hi.Rzuciła i spojrzała na drzwi. Jakoś nie specjalnie pocieszyła ją wypowiedź chłopaka.
-Nie wiem nawet o co chodzi. Zaczęła się tłumaczyć, żywo gestykulując. Po chwili jednak, dała sobie z tym spokój. Nie widziała już sensu, by wyjaśniać coś, czego nie rozumiała do końca sama.
-Ciebie też wezwała bez powodu? Zapytała, chcąc odwrócić trochę uwagę od swojej osoby.
KapitanOwsianka - 2009-02-24, 20:37
:
O nie... Ja staram się unikać tego rejonu szkoły. Przez przypadek Cię zauważyłem i pomyślałem, że... uśmiechnął się po swojemu, powodując dreszcz na plecach dziewczyny i zbliżył się trochę do niej Nadrobimy jedną zaległość z wczorajszego dnia...
ArFF - 2009-02-24, 23:27
:
Zaległość? Dziewczyna wyraźnie się zdziwiła, nie rozumiejąc w pierwszym momencie, o czym może myśleć ten przystojniak i czego może chcieć od niej. Po chwili jednak jakby ją olśniło. Przypomniała sobie ten niedoszły pocałunek przed domem.
Jak chcesz, ale... jakoś mi się nie wydaje, by teraz był odpowiedni moment na nadrabianie jakichkolwiek zaległości. Powiedziała uśmiechając się do niego słodko, a zarazem dość wymownie.
KapitanOwsianka - 2009-02-25, 09:26
:
Max uśmiechnął się pod nosem Myślę, że na nadrabianie zaległości zawsze jest dobra chwila. zbliżył się jeszcze do niej, co spowodowało, że Ray odruchowo się cofnęła i zatrzymała, ku swemu nieszczęściu na ścianie. Max oparł dłoń na ścianie koło niej i nachylił się powoli, zbliżając do jej ust. I już rzeczywiście mieli się pocałować, kiedy drzwi obok nich otworzyły się energicznie i wyjrzała z nich doktor Kim. Rayen, proszę wejdź... powiedziała lekko zaskoczona zastaną sytuacją. A pan, panie Parker? Ma do mnie jakiś interes? Czy może znowu coś przeskrobał i chce uniknąć poszukiwań i sprawę załatwić szybko, tak jak na początku zeszłego roku?
- Nie, pani profesor... Po prostu wspierałem Ray.
ArFF - 2009-02-26, 00:53
:
No tak... to był jeden z tych momentów, w których czujesz się winnym, mimo że tak naprawdę, niczego nie zrobiłeś. A może jednak moment, w którym zaczynasz żałować tego, do czego nie doszło?
W tej chwili Ray czuła oba te uczucia, nie wiedząc do końca dlaczego. Niby co ona takiego zrobiła? Do niczego nie doszło, a czuła się strasznie głupio...
-Już idę Pani dyrektor. Powiedziała spoglądając na kobietę, po czym swój wzrok przeniosła na chwilę na Maxa. Czar prysł... a może to i lepiej...
-Przepraszam. Rzuciła na odchodne, wymuszając jeszcze uśmiech. Prześlizgnęła się pod jego ramieniem i po chwili zniknęła za drzwiami gabinetu doktor Kim.
KapitanOwsianka - 2009-02-26, 09:45
:
Drzwi zamknęły się za Ray i Max został sam. Głowa mu opadła przy głębokim westchnieniu i oparł ją o ścianę. Wreszcie zdecydował się ruszyć z tego miejsca i wybrał się w kierunku dziedzińca, gdzie przecież ciągle była jego ulubiona ławka, na której tyle czasu się lansował.

Przeniesienie akcji.

Tym czasem Dr. Kim zajęła swoje miejsce za biurkiem i wskazała jeden z dużych foteli przed biurkiem. Siadaj, proszę, Rayen. powiedziała z uśmiechem. Wiem, że chcesz kandydować na przewodniczącą szkoły. Niestety jesteś w szkole nowa i niewiele osób o Tobie wie cokolwiek. Dlatego też wpadłam na pomysł... Może chciałabyś zająć się organizacją balu debiutantek? Rozmawiałam już z panią Parker i MacNammara, zazwyczaj one zajmowały się stroną techniczną, Twoim zadaniem byłoby dobranie par do walca, nauka walca i inne takie.
ArFF - 2009-02-26, 13:30
:
Usiadła na wskazanym jej miejscu i uważnie słuchała tego, co doktor Kim miała jej do powiedzenia.
To co usłyszała, przeszło jej wszelkie oczekiwania. Totalnie ją zatkało. Dłuższą chwilę milczała, widać było, że nad czymś rozmyśla. Wreszcie postanowiła się odezwać.
-Ja... bardzo chętnie tylko... nie wiem czy sobie poradzę.Powiedziała niepewnie, zważywszy na to, że nigdy przedtem nie musiała organizować balu debiutantek. Ale oczywiście bardzo będę się starała. Dodała pospiesznie, już z nieco większą pewnością.
A co tam! Zawsze musi być ten pierwszy raz.
KapitanOwsianka - 2009-02-26, 20:18
:
Hmmm... Dobrze, damy Ci kogoś, kto się trochę na tym zna. powiedziała z uśmiechem Lindsay MacNammara, organizowała różne przedsięwzięcia w naszej szkole. Max Parker też jest obrotny. uśmiechnęła się ciepło W zeszłym roku nie było balu debiutantek, dlatego w tym będzie i dla pierwszej i dla drugiej klasy. dodała jeszcze i poczekała na jakieś pytania Ray.
ArFF - 2009-02-26, 20:59
:
-Nie poznałam jeszcze Lindsay. Wyjaśniła od razu. Wspomnienie Maxa w tym momencie nieco ją zdziwiło. Facet, który bawi się w organizację balu debiutantek? I to jeszcze Parker? Nie wyglądał na takiego.
-Dobrze pani doktor... to kiedy miałabym zacząć i do kogo się zgłosić po wszelkie wskazówki? Zapytała, gotowa do działania. Trzeba w końcu pokazać się w tej szkole z jak najlepszej strony, a organizacja balu to nie jest zły pomysł.
KapitanOwsianka - 2009-02-27, 09:27
:
Od zaraz... Poszukaj Linday, organizowała bal w pierwszej klasie. Dam Ci też numer do pani Parker. powiedziała spokojnie i zapisała kilka cyferek na kartce I nie przejmuj się, to nic nadzwyczajnego, na pewno sobie poradzisz.
ArFF - 2009-02-27, 11:40
:
-Postaram się wypaść jak najlepiej. Powiedziała z uśmiechem, odbierając kartkę z numerem do Pani Parker. Spojrzała na tych kilka cyferek, po czym schowała świstek do torby.
-Jeśli to wszystko to... ja już może pójdę. Chciałabym jeszcze znaleźć Lindsay. Wyjaśniła i wyraźnie szykowała się do powstania z fotela.
KapitanOwsianka - 2009-02-27, 18:29
:
Oczywiście... powiedziała z uśmiechem. A potem odprowadziła Ray wzrokiem i kiedy zamknęła drzwi za sobą wróciła do swojej pracy.

Przeniesienie akcji.
Derriuz - 2009-04-28, 20:53
:
Dave trafił w końcu przed gabinet dyrektorki i już miał zadać sobie pytanie "co ty tu u diabła robisz!?", ale zbyt dobrze znał na nie odpowiedź. Rozejrzał się czy ktoś inny nie czeka na "audiencję", wziął powietrze do płuc, powoli wypuścił, rozmasował sobie kark i strzelił palcami, a wszystko to jakoś w przeciągu sześciu do ośmiu sekund. Podrapał się po głowie i o ile nie widział nikogo w pobliżu, to po prostu spokojnie zapukał w drzwi do legowiska tyranki. No, dobra, bez przesady, podobno jest w porządku...
Eithel - 2009-04-29, 09:41
:
Lindsay spokojnie szła korytarzem niedaleko gabinetu dyrektorki, powoli zmierzając do Green Roomu na lunch. Na jej ustach błąkał się leciutki uśmiech, który nijak nie chciał zniknąć już od poranka. Kiedy jednak zobaczyła Chillmana czekającego przed gabinetem dyrektorki, jej oczy zwęziły się ze złości a na twarzy wykwitł złośliwy uśmieszek. No i szlag trafił romantyczny nastrój.
- Chill, man... - wysyczała zjadliwie, mając na myśli wyraźne oznaki jego zdenerwowania.
KapitanOwsianka - 2009-04-29, 12:59
:
Nie zdążył zapukać, bo drzwi do gabinetu Dr. Kim otworzyły się i ze środka wyszła dyrektor i ten nowy nauczyciel od francuskiego, który ponoć już kończył swoje zastępstwo. Spojrzała zaskoczona na Dave'a, a potem uśmiechnęła się Pan Chillman? Mam nadzieję, że tym razem nikt pana do mnie nie wysłał z zajęć? zapytała lekko drwiąc.
Chwilę potem podniosła spojrzenie na Linds, która rozpoznała w nauczycielu Stevena. O, witaj Lindsay... Poznaj proszę naszego nowego dyrektora od spraw dyscyplinarnych. powiedziała wskazując na Stevena.
Eithel - 2009-04-29, 19:26
:
Lindsay zrobiło się słabo - momentalnie zakręciło jej się w głowie, poczuła nagły przypływ mdłości. Oparła się o ścianę i nagle ziemia po prostu uciekła jej spod nóg. Po tym był już tylko ostry ból potłuczonej ręki i ciemności, przez którą tylko czasami przesuwały się obrazy - Steven i ona w motelu, Steven na lekcjach, Steven i ona po godzinach w jego gabinecie..
KapitanOwsianka - 2009-04-29, 21:16
:
Dziekan i Dr. Kim momentalnie podskoczyli do zemdlonej Lindsay. Steven wziął ją na ręcę i ruszyli w kierunku gabinetu lekarskiego. Zostawiając Dave'a w niemałej konsternacji.

Przeniesienie akcji.
Derriuz - 2009-05-15, 00:14
:
Chillman chciał spróbować szczęścia raz jeszcze. Tym razem zapewne Lindsay mu nie przeszkodzi, nie widział jej od feralnego wypadku na korytarzach, więc miał nadzieję, że teraz nic już mu nie przeszkodzi. Tak więc zaszedł, albo raczej zawlókł się luzackim krokiem pod drzwi gabinetu dyrektorki starając się ukryć pod tą chilloutową postawą polekcyjną dżumę i odmóżdżenie. Uniósł zwiniętą w pięść dłoń i zapukał dwukrotnie. W ostatniej chwili opamiętał się i gdy już miał rękę wsadzić do kieszeni zrezygnował z tego pomysłu i wyciągnął z jednej z nich też drugą dłoń. Westchnął bezgłośnie.
KapitanOwsianka - 2009-05-15, 08:55
:
Proszę wejść! doleciało zza drzwi. Mimo, że nie było to nieprzyjemne wezwanie, to po plecach Dave'a przeleciały dreszcze. Czuł się zupełnie tak, jakby szedł do gabinetu dyrektorki za karę, na zesłanie, albo odebranie jakichś dodatkowych zajęć czy coś...
Sygin - 2009-05-15, 17:06
:
- Did I miss anything?
Blond główka wyjrzała zza ramienia Chillmana, a zdyszana właścicielka właśnie się uczepiła Chillmanowego ramienia. Widać biegła na złamanie karku, żeby zdążyć. na widok doktor Kim spróbowała przestać dyszeć jak kundel i wyprostowała się co nieco.
- Właź Chillman. I'm right behind you - popchnęła lekko chłopaka.
Derriuz - 2009-05-16, 22:43
:
Dave spuścił na kilka sekund łeb i westchnał cieżko. Strzelił palcami, rozruszał barki i spokojnym krokiem wszedł do gabinetu, może nieco nieśmiało.
- Emm... - zaciął się na dłuższą chwilę utrzymując bezpieczny dystans od dyrektorki - Dzieńdobry. Znaczy... Nie, nie przysłali mnie. Sam chciałem przyjść - krótka pauza na zebranie myśli i mina, która mówiła "raz kozie śmierć" przebiegła przez jego twarz - No więc... Chciałem zrobić coś dla szkoły. Bo... Oglądałem taki serial. I tam w szkole mieli radio wewnętrzne i... E... Wydało mi się to ciekawe i no w ogóle... Eee... A Anna - spojrzał przelotnie na blondynkę - Zaoferowała się też do pomocy. - Znowu, dłuższa tym razem, pauza.
- Znaczy, nie wiem co pani o tym myśli...
KapitanOwsianka - 2009-05-17, 09:27
:
Panie Chillman, ale o czym, bo póki co pan się tylko jąka... zauważyła uśmiechając się pod nosem. Proszę, siadajcie i powiedzcie co wam leży na sercu. zaproponowała wskazując dwa krzesła stojące przed biurkiem.
Sygin - 2009-05-17, 11:57
:
Wsunęła się do środka cicho za Chillmanem a potem równie cicho siadła. Na słowa dr. Kim o jąkaniu się uśmiechnęła się wesoło.
- Myślę, że on próbuje powiedzieć, że chciałby założyć radiowęzeł w HHS. Ale taki porządny, gdzie na przykład podczas lunch break moglibyśmy puszczać ciekawa muzykę i raczyć ludzi informacjami ze świata, które nas, młodzież, interesują. Nie jakaś polityka ale na przykład - pogładziła się w zamyśleniu po brodzie - planowane koncerty w klubach w HHS albo, no ie wiem. Dave? - ponagliła chłopaka spojrzeniem. W końcu to był jego pomysł więc niech coś powie.
Derriuz - 2009-05-17, 13:27
:
Zajął miejsce, kiedy Anna mówiła i tylko energicznie przytakiwał jej słowom. Kiedy poprosiła go o zabranie głosu poprawił się w krześle i rzekł:
- That's exactly what I meant. Some good music... No wie pani, żeby mogli się wszyscy lepiej zrelaksować podczas przerw między lekcjami. Można by też informować o zastępstwach, albo nieobecnościach nauczycieli i wtedy nawet w ostatniej chwili można by było uniknąć niedoinformowania uczniów, którzy nie wiedzą co ze sobą zrobić no i nie kusiłoby ich, żeby iść na wagary w takim wypadku... Można by też puszczać muzykę na zamówienie, albo pomagać tajemniczym adoratorom, którzy chcą po cichu przemówić do swoich sympatii ale w oryginalny sposób. Teoretycznie możliwościom nie ma końca tylko... No, potrzeba zgody i organizacji na to. I jakiegoś niewielkiego pomieszczenia - i w tym momencie po tak sporym słowotoku zwiesił głos.
KapitanOwsianka - 2009-05-18, 12:58
:
Pomysł ciekawy... Muszę to Wam przyznać... powiedziała, ale nie uśmiechnęła się, więc za chwilę musiało paść sakramentalne: "but". Ale, zastępstwa są codziennie wywieszane na tablicach informacyjnych, jeśli chodzi o wiadomości, to mamy już przecież gazetę, a co do muzyki, to znając pańskie upodobania, na "dobrą" muzykę ludzie będą raczej narzekali. dopiero teraz się uśmiechnęła. Nie mówiąc już o tym, że zorganizowanie radiowęzła kosztowałoby, a są ważniejsze wydatki. Jak chociażby stypendia dla zdolnych, których nie stać na czesne w szkole. zauważyła Nie mniej temat na pewno poruszę na najbliższym zebraniu, a gdybyście znaleźli sponsora, byłoby jeszcze łatwiej. Póki co, jeśli rzeczywiście chcecie się udzielać w życiu szkoły, a nie pobawić w radio, proponuję zająć się gazetą, w której na pewno przydadzą się dwie zdolne osoby. pokiwała głową na potwierdzenie swoich słów.