Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Knajpka na molo

KapitanOwsianka - 2008-01-05, 23:24
: Temat postu: Knajpka na molo
Podobno za barem pracują tylko pedziowate prawiczki

Człowieku tu pracujesz? Wiem, że potrzebujesz kasy, ale bez przesady. Przecież tutaj właśnie przychodzi cała szkolna elitka. Nie obchodzi Cię to? Przecież oni Cię zniszczą! Słuchaj, teraz mieszkasz z nami, najwyższy czas się odsamodzielnić. No dobra, dobra... A możesz mi przynajmniej sprzedać homara ze zniżką?
Derriuz - 2008-01-15, 21:14
:
Z ust Chillmana wyrwało się potężne ziewnięcie, gdy wjeżdżał akurat na parking. Zatrzymał swój wóz, po łbie się podrapał i wyszedł z fury, gasząc przy okazji papierosa. Zamknął swoje Camaro i rozejrzał się za Max'em, po czym ruszył leniwym krokiem w stronę knajpki. Gdy już tam dotarł zajrzał do środka, wypatrując znajomej twarzy.
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 21:21
:
Na parkingu zobaczył tylko Impalę Parkera. Ale po nim ani śladu. Znalazł go dopiero w knajpce na szczycie mola. Siedział przy jednym ze stolików flirtując z jakąś dziewczyną, którą pewnie przygruchał sobie na imprezę u Holly. Kiedy zobaczył Dave'a pomachał mu by ten go spostrzegł, chociaż już dawno był spostrzeżony. Kiedy Chillman siadł przy stoliku, Max powiedział: Już zamówiłem homara. Nie wiedziałem co chcesz do picia.
Noise - 2008-01-15, 21:39
:
Evan wszedł do knajpki i rozejrzał się za wolnym miejscem. Gdy zauważył Parker skinął mu głową na powitanie, po czym podszedł do baru i zamówił mrożoną herbatę z lodem, po czym zajął jedno z wolnych miejsc i zabrał się za przeglądanie menu.
Derriuz - 2008-01-15, 21:56
:
- W razie czego domówię - uśmiechnął się lekko, kiwając delikatnie głową. Spojrzał na dziewczynę-zdobycz Maxa. Przyjrzał się jej uważnie, choć starał się zbyt wiele czasu na tę czynność nie zmarnować i wrócił wzrokiem do Maxa, wciąż milcząc.
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 22:24
:
Chilman:
Och wybacz... Kochanie, to jest Chillman. powiedział wskazując na swojego kumpla Mój ziom... Chillman to jest... Em... Jak Ty masz na imię? zapytał łapiąc się na tym, że ma niezły zgryz.
Mandy. odpowiedział sadowiąc się wygodniej.
Był to typ dziewczyny nieskończenie ładnej i nieskończenie głupiej. Wzrok tęskniący za rozumem, wielkie, niebieskie oczy, czarne kręcone włosy i ładna figura. Pogadam z dziewczynami. powiedziała i pocałowała Maxa w policzek, po czym poszła do swoich znajomych.
Max usiadł wygodniej na kanapie i uśmiechnął się niewinnie. Jak tam rozpoczęcie? Tak samo nudne jak moje?

Evan:
Wybacz, ale zalampiłem się jak pisałem tego posta
Max chyba nie zauważył skinięcia Evana, albo celowo nie odpowiedział. Nie było jednak sensu tego roztrząsać.
Co dla Ciebie? zapytał chłopak, blondyn w jego wieku, w firmowej koszulce i fartuchu.
W menu największego wyboru nie było, ale nie o to tutaj chodziło. Głównie owoce morza. I różne soki.
Noise - 2008-01-15, 22:30
:
Sok pomarańczowy z lodem poproszę. - rzekł taksując chłopaka wzrokiem. Gdy dostał swój sok położył na blacie pięciodolarowy banknot i usiadł na jakimś wolnym miejscu przy oknie. Powoli sączył sok ze szklanki wyglądając przez okno na zewnątrz.
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 22:33
:
Na zewnątrz niewiele się działo. Wręcz było nudno. Ludzie woleli siedzieć na plaży niż chodzić po molo, a ile można patrzeć na morze? Przez chwilę mu się zdawało, że ktoś się mu przygląda. Kiedy jednak się rozejrzał nikt już nie zawracał sobie nim głowy. Jakieś dziewczyny strasznie głośno rajcowały przy jednym ze stolików. Przy innym siedziała para dziadków delektująca się małżami. A przy jeszcze innym, przy oknie siedział Parker z jakimś swoim kumplem.
Derriuz - 2008-01-15, 22:45
:
Uśmiech wkradł się na jego usta i Chillman pochylił lekko łeb, jakby chciał ukryć tą radosną reakcję na jego mały problem z imieniem swojej ukochanej. Gdy tamta odeszła podniósł wreszcie wzrok i z tym samym uśmiechem na twarzy powiedział:
- Nie próżnujemy, jak widzę - zaśmiał się cicho, jakby obawiał się, że ktoś usłyszy, że się śmieje.
- Cholernie nudne - dodał po chwili, gdy nieco się uspokoił. - Powinni przed całą tą "imprezą" ostrzegać uczestników, że może dojść do urazów. Na przykład zwichnięcie szczęki - od ziewania - albo, w gorszym przypadku, ostrzegaliby przed zanudzeniem na śmierć.
KapitanOwsianka - 2008-01-15, 22:55
:
Ooo... Było się ze mną poopalać. A propos dzisiaj Holly wyprawia imprezę. Idziesz ze mną. powiedział tak jakby to było pewne.
Po chwili przyniesiono wreszcie homara i Parker wsadził sobie za kołnierz serwetkę. Po chwili zabrał się za rozwalanie skorupy szczypiec i wyjadanie soczystego mięsa. Strasznie dużo zachodu z tym homarem, ale muszę przyznać, że jest tego wart. Szykuje się duża impreza. Ponoć większość ludzi wybierała Holly, więc biba na sto dwa.
Noise - 2008-01-16, 11:35
:
Jego myśli krążyły wokół imprezy u Holly. Musi dziś zrobić dobre wrażenie, w końcu bez lansu nie ma baunsu. Otrząsnął się z myśli i dopił resztkę soku, po czym wstał z miejsca i wyszedł z knajpki. Ruszył na parking do swojego auta po drodze zerkając jeszcze na zegarek. Wsiadł do bryki i tym razem już spokojnym tempem pojechał do domu.
Derriuz - 2008-01-16, 21:26
:
Skinął głową, przyglądając się uważnie homarowi. Żartujesz?, pomyślał. Miałbym sobie odpuścić jakąkolwiek imprezę? Patrzył się na niego dłuższą chwilę, nim sam zdecydował się wziąć do rytuału spożywania go.
KapitanOwsianka - 2008-01-16, 21:29
:
Jedli przez chwilę w milczeniu. Wreszcie jednak Parker nie wytrzymał. Chillman, mógłbyś czasem coś powiedzieć. Dla mnie to chore, żeby przy posiłku siedzieć jak na kazaniu! powiedział zaczepnie i zatrzymał kelnera Sok żurawinowy poproszę. a potem wrócił do kumpla. Na imprezie też taki milczący będziesz? Nie zbajerujesz żadnej laski.
Derriuz - 2008-01-16, 22:46
:
Chillman roześmiał się i spojrzał na Maxa.
- Może nie zbajeruję... Ale pomyśl. Facet ubrany w wyzywający sposób. Zadaje się tylko ze swoimi znajomymi. Czy to nie powinno ruszyć? - uniósł w tym momencie wysoko brwi.
KapitanOwsianka - 2008-01-16, 22:51
:
W wyzywający sposób ubrani chodzą pederaści... wytłumaczył krzywiąc się tak trochę śmiesznie. Potem jednak zajął się homarem. Wiesz... przerwał na chwilę może i jest sens w tym co mówisz... W sumie taka laska by mnie pociągnęła. Ale kobiety chyba nie myślą tymi samymi kategoriami co my. powiedział i skinieniem głowy podziękował za sok.
Gabi. - 2008-01-16, 23:24
:
Gabi weszła do środka, rozejrzała się. Zauważyła grupkę chłopaków i pomachała do nich uśmiechając się, siadła przy wolnym stoliku i zamówiła wodę.
Derriuz - 2008-01-16, 23:27
:
Machnął ręką, ale wciąż się lekko uśmiechał. Gdy dotarł do końca wypowiedzi odpowiedział mu:
- To nawet pewne, ale nie szkodzi próbować... - po czym zerknął na wchodzącą dziewczynę.
KapitanOwsianka - 2008-01-16, 23:30
:
O masz... Widziałeś? powiedział wskazując ruchem głowy Pierwszy raz mnie to spotyka, żeby to dziewczyna zrobiła pierwszy krok. Gabie zobaczyła, jak ten wyższy chłopak macha do niej na przywitanie, a potem gestem zaprasza. Nigdy nie zaszkodzi poznać kogoś nowego... rzucił do Chillmana.
Gabi. - 2008-01-16, 23:32
:
Bez zastanowienia, wstała i podeszła do nich-Hej chłopaki, Gabrielle jestem-uśmiechnęła się słodko i siadła obok nich.
Derriuz - 2008-01-16, 23:36
:
- Dave... - odparł unosząc wzrok ku niej i lekko kiwając głową, jakby tym gestem zastępował powitanie.
- Miło poznać - dodał po chwili.
KapitanOwsianka - 2008-01-17, 11:35
:
Max tylko uśmiechnął się na powitanie i wskazał jej miejsce by usiadła. Ja jestem Max... Pijesz coś? zapytał czy ma na coś ochotę, choć widział, że ma już wodę. Częstuj się homarem. powiedział powracając do mięska. Uczysz się w Harbor High?
Gabi. - 2008-01-17, 15:46
:
-Mi też miło was poznać-uśmiechnęła się opierając na stole rękami, wzięła kawałek homara i zaczęła go jeść-Tak uczę sie w Harbor High, a wy pewnie też?
Derriuz - 2008-01-17, 21:12
:
Skinął głową i odłożył sztućce na stolik, spoglądając to na Gabrielle, to na Maxa, pozwalając im mówić. Sam wolał nasłuchiwać. Zdecydowanie wolał słuchać, niż wylewać swoje myśli.
KapitanOwsianka - 2008-01-17, 21:28
:
Max się uśmiechnął Pierwsza klasa... bardziej zauważył, niż stwierdził i oparł się wygoniej na kanapie. Wyjął zza kołnierza koszuli serwetkę i wytarł w nią dłonie. Miał dość homara, najadł się za wsze czasy. Muszę przyznać, że jest przy nim sporo roboty, ale jest tego wart. Swoją drogą wybierasz się na imprezę do Holly? zwrócił się do Gabie.
Gabi. - 2008-01-17, 22:56
:
-Impreza? Jeśli jakaś jest to sie na nią wybieram-uśmiechnęła się i zjadła ostatni kęs homara-Jest pyszny tylko jak dla mnie tyle co zjadła to wystarczy-roześmiała się, cały czas przyglądała sie chłopakom.
Derriuz - 2008-01-18, 02:13
:
- To miło - stwierdził z lekkim uśmiechem, gdy usłyszał, że dziewczyna zamierza zjawić się na rzeczonej imprezie. Gdy mowa była o homarze... Cóż, najzwyczajniej w świecie kiwnął głową. Rzeczywiście mu smakowało, choć jakoś apetyt mu dziś nie dopisywał.
KapitanOwsianka - 2008-01-18, 11:12
:
Skończył wycierać dłonie i uśmiechnął się do Dave'a. Widzisz Chillman? Już masz towarzystwo na imprezę. powiedział i spojrzał na Gabie. Śniada cera bardzo mu się podobała, a do tego blondyneczka. Pojedziesz z nami. Chillman po Ciebie wpadnie. A w ogóle to nie wiem czy nie powinniśmy się wybrać jednym samochodem? zaproponował.
Gabi. - 2008-01-18, 13:38
:
Założyła nogę na nogę i przeczesała swoje włosy-Jeśli chcecie to możemy jechać jednym samochodem, miło będzie jechać z takimi przystojniakami-zaśmiała się.
Derriuz - 2008-01-18, 16:16
:
Dave uśmiechnął się szerzej i skinął głową.
- Dobra... Ale mój wóz ma dwa miejsce - zauważył, więc jeśli mieli jechać jednym samochodem, to od razu wykluczało to z gry jego Camaro, chyba, że... - Chyba, że nie macie nic przeciw małemu tłokowi - dodał tak, jakby jemu rzeczywiście nie robiło to różnicy.
KapitanOwsianka - 2008-01-18, 17:40
:
Spoko... Pojedziemy moją Impalą. odpowiedział spokojnie podnosząc się. Wpadnę po was, tylko potrzebuję Twojego adresu. powiedział do dziewczyny.
To, że wstał stało się znakiem dla Mandy, ciemnowłosej dziewczyny, że wychodzą. Pożegnała się więc ze swoimi koleżankami i podeszła obejmując Parkera w pasie. Max zostawił pieniądze na stoliku wraz z dużym napiwkiem. Dzisiaj ja stawiam.
Gabi. - 2008-01-18, 22:15
:
-Dobrze, to tu masz adres-podała mu karteczke-To bede na was czekała.
Derriuz - 2008-01-18, 22:20
:
Kiwnął głową z uśmiechem
- Świetnie - rzucił i sam również wstał. Spojrzał na Mandy, następnie na Maxa i w końcu na Gabi.
- Przyjechałaś tu swoim samochodem? - zapytał, choć równie dobrze można było uznać to pytanie za głupie. Albo odpowiedź za oczywistą. Albo i jedno i drugie. Choć ludzie powiadają, że cuda się zdarzają jeszcze na tym świecie, więc czemu by miało nie być inaczej niż zazwczaj?
KapitanOwsianka - 2008-01-18, 22:23
:
Max w odpowiedzi puścił oczko Gabie, a potem wyszedł wraz z Mandy z knajpki...


A teraz przenosimy się od razu do Holly ;)
Zrobimy przeniesienie akcji.

KapitanOwsianka - 2008-02-08, 23:34
:
Przez szybę widać było jak Erica i Max siedzą na przeciw siebie na pistacjowych kanapach przy stoliku w prawie pustej knajpce. On rozparty wygodnie z łokciami na oparciu, ona z łokciami n stole. Nie mięli jeszcze zamówienia, więc pewnie czekali na nie. Ale nie przejmowali się tym. Rozmawiali, po raz pierwszy w pełni szczerze i podobało im się to. Żartowali, śmiali się razem i było na prawdę miło... Za to kamera powolutku się oddalała, zostawiając ich samych.

... Tak naprawdę na nasze relacje, równie bardzo jak decyzje, wpływa zbieg okoliczności. Najbardziej prozaiczne ze zdarzeń... Bo to właśnie zbieg okoliczności decyduje o tym, że dwie podobne do siebie osoby przestają sobie dogryzać, a odnajdują coś wspólnego. Że pewne posunięcia rzucają nas akurat w takie, a nie inne miejsce.

Nie można przewidzieć tego jak potoczą się relacje z daną osobą. Szczególnie nie można przewidzieć relacji damsko-męskich. Kobiety są po prostu niezrozumiałe dla nas. Ale my dla nich też... I chyba to jest w życiu piękne. Ciągle spotykamy nową osobę.

The End


Executive producer:
Captain Oats

Starring:
Nevi
Gabi.
Derriuz
Noise
Darkey
Lothrien
and Caylith as Erica
with special appirience Captain Oats


Directed by:
Umiar Kukazoo

Script by:
The O.C.: Popularity

Cameras:
Lost Library

Dajcie mi teraz trochę czasu na plotki i spisanie fabuły... I jutro wystartujemy z nowym odcinkiem... Sprawę Noise'a i Neviego możemy rozwiązać przez dogadanie się lub retrospekcję :P
Lothrien - 2008-02-11, 17:51
:
Nieopodal knajpki z piskiem opon zatrzymał się motocykl. Dziewczyna zwinnie z niego zeskoczyła, zdjęła kask i uśmiechnęła się triumfalnie. Wsparła się na swojej maszynie, zapaliła papierosa i wyciągnęła telefon. Stukała w klawiaturkę co jakiś czas rozglądając się na boki, jakby w oczekiwaniu na kogoś.
Po kilku chwilach dostała odpowiedź, uśmiechnęła się wesoło i schowała telefon do kieszeni.
Noise - 2008-02-11, 22:13
:
Nie długi czas po niej na parkingu przed knajpką pojawili się Evan i Ricky w swoich samochodach. Jak na gentlemana przystało, Evan jechał za dziewczyną. BM-ka i Lamborghini roztaczały niesamowity majestat przyciągając uwagę wszystkich dookoła. Wreszcie oboje wysiedli ze swych samochodów i dołączyli do Ell palącej papierosa. - A czy mogę się dowiedzieć cóż to za propozycje dostałyście przed chwilą?
Caylith - 2008-02-11, 22:15
:
- Nie.. dałeś mi fory! - zawarczała z udanym gniewem i sprzedała mu kuksańca w bok po czym podeszła do Ell
- Ty tez dostałaś odpowiedź? - zapytała sie z chichotem, łapiąc koleżankę pod ramię i ciągnąc do środka.
Noise - 2008-02-11, 22:20
:
- Życie moja droga, życie. - uśmiechnął się zawadiacko, ale gdy usłyszał słowa o odpowiedzi to mina mu nieco zrzedła. burknął coś o "Pieprzonych tajemnicach" i odwrócił głowę w drugą stroną wkładając ręce do kieszeni spodni.
Caylith - 2008-02-11, 22:23
:
- Oj no daj spokój gadzie - believe me u don't wanna know - złapała go wolną ręką za ramię i wciągnęła do środka. W knajpie rozejrzała sie za wolnymi miejscami, pociągając jednocześnie nosem.
- Something smells nice...
Lothrien - 2008-02-11, 22:24
:
-Rozchmurz się chłopcze.-rzuciła odwracając się przez ramię, i wyrywając się z objęć Ricky. To miało być antystresowe popołudnie po ciężkim dniu. Weszli do knajpki.
-Zostawię was na chwilę.- powiedziała i ruszyła w stronę toalety.
Noise - 2008-02-11, 22:27
:
- The only thing that I don't wanna know is another O'Neal's party - powiedział tylko nieco smutnym tonem i westchnął głęboko. Gdy weszli do środka od razu rozejrzał się za wolnym stolikiem. Na jego szczęście jeden stolik przy oknie był wolny i od razu powiódł dziewczyny w jego kierunku. - Pani preferuje usiąść przy oknie? - zapytał Ricky już bardziej rozluźniony.
Caylith - 2008-02-11, 22:30
:
- Pani preferuje żebyś nie wygadywał głupot.. sit down, man - uśmiechnęła się sadowiąc się wygodnie przy oknie i rozglądając za obsługą.
-Ludzie jaka jestem głodna...
KapitanOwsianka - 2008-02-11, 22:31
:
Gość w granatowej koszulce z krabem na piersi podszedł do nich z szerokim uśmiechem. Hey guys... Co dla was? zapytał wciskając szmatę za fartuch. Niech zgadnę? Lody? zapytał uśmiechając się do Erici, widać przypominał ją sobie.
Caylith - 2008-02-11, 22:35
:
- Może potem... na razie..hmm... homara bym chciała zamówić ale nie za dużą sztukę. - poprosiła.
- Make it two... Ell nie będzie miała wyboru skoro gdzieś polazła - wyszczerzyła się złośliwie. - I może sok pomarańczowy.
Noise - 2008-02-11, 22:36
:
Evan usiadł obok Ricky i zamyślił się nieco. - Wygląda na to, że nie mam zbyt wielkiego wyboru. Dla mnie w takim razie też niech będzie homar, a do picia sok pomarańczowy - uśmiechnął się lekko. Gdy usłyszał tekst kelnera o lodach mina mu zrzedła i zacisnął tylko szczęki. Podparł głowę na dłoni i wbił spojrzenie w oparcie kanapy naprzeciwko niego, jak gdyby chciał wzrokiem rozszarpać ją na kawałki.
Caylith - 2008-02-11, 22:42
:
Spojrzała na jego miny ze zdumieniem.
- Wszystko w porządku Ev? Wyglądasz na co najmniej wściekłego - mruknęła mierząc go czujnym spojrzeniem.
KapitanOwsianka - 2008-02-11, 22:46
:
Sok pomarańczowy dla Ciebie i dla Ciebie... Chcecie zamówić trzy homary, czy trzy porcje homara? zapytał tak dla pewności.
Wyglądał na takiego, który szuka kłopotów, nonszalancki, kpiąco uśmiechnięty. Typ, którzy przyjechał z poza Newport i nienawidzi tutejszych facetów, ale laski są fajne.
Noise - 2008-02-11, 22:46
:
- Nie ważne. - burknął tylko. - Musisz się przyzwyczaić, że łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. - powiedział już nieco spokojniejszym tonem i odetchnął głębiej kilkukrotnie, żeby się uspokoić. - Przepraszam. Po prostu nie znoszę tajemnic.
Caylith - 2008-02-11, 22:50
:
- Trzy porcje. Dzięki - odpowiedziała kelnerowi po czym rzuciła poważne spojrzenie na kolegę.
- Ja nic nie muszę... za to ty powinieneś nauczyć sie trzymać nerwy na wodzy Evan... na pewno by ci to wyszło na lepsze niż ciągłe ataki na ludzi którzy ci dopiekli...
Wiedziała, że on wie o czym mówi. Spojrzenie zielonych oczu było przeszywające.
KapitanOwsianka - 2008-02-11, 22:54
:
Kelner w odpowiedzi puścił oko Erice, a potem odszedł na bok. Po paru minutach przyniósł dwa soki pomarańczowe i wrócił do swoich obowiązków.
Noise - 2008-02-11, 22:55
:
- Nie będę dawał robić z siebie dziwki. Jeśli ktoś zajdzie mi za skórę, to dopierdolę mu podwójnie, albo nawet i potrójnie jeśli sobie na to zasłuży. - w jego głosie znowu można było wyczuć gniew, ale szybko się opanował. Po chwili powiedział - Postaram się. Dla Ciebie. - i delikatnie dotknął palcami swej dłoni jej palców uśmiechając się ciepło, lecz w jego oczach nadal było widać smutek.
Caylith - 2008-02-11, 23:01
:
Zmarszczyła lekko brwi jakby to niekoniecznie była odpowiedź jakiej sie spodziewała.
- Nie dla mnie facet... dla siebie...ehhh... jesteś moim najlepszym kumplem więc nie będę ci prawić kazań. Tylko... czasem lepiej olać to co ci ktoś zrobił, wiesz? - dodała nieco zmartwionym tonem widząc smutek a jej palce jakoś tak odruchowo zacisnęły sie na jego dłoni.
- Co cię nie zniszczy wzmocni cię - uśmiechnęła się ciepło.
Lothrien - 2008-02-11, 23:06
:
Ell wyszła z toalety i ruszyła w stronę stolika. Zatrzymała się jednak w połowie drogi, widząc co się dzieje. Wyraz jej twarzy sugerował tylko jedno "a nie mówiłam". -A tak się wzbraniała dzisiaj...- uśmiechnęła się sama do siebie. Podeszła do stolika, klapła spontanicznie na siedzeniu na przeciw pary i udając, ze nic się nie wydarzyło spytała:
-Coś przegapiłam?
Caylith - 2008-02-11, 23:10
:
Momentalnie ale spokojnie odsunęła rękę z zasięgu Evana i sięgnęła po sok.
- Kelnera puszczającego oczko i zamówienie trzech porcji homara. No i zapomnieliśmy ci wziąć coś do picia więc będziesz musiała zrobić to sama - uśmiechnęła się, spojrzeniem dziękując za pojawienie się w odpowiednim momencie.
Lothrien - 2008-02-11, 23:14
:
-O! Może do mnie też mrygnie!- powiedziała żartobliwie i pomachała ręką na kelnera.
KapitanOwsianka - 2008-02-11, 23:29
:
Po parunastu minutach wreszcie kelner przyniósł trzy talerze z homarem podzielonym na obfite porcje. Zauważył nową klientkę i uśmiechnął się znacząco. Trzecie koło, co? puścił do niej oko Co do picia dla Ciebie? zapytał się na koniec rzucając obojętne spojrzenie Evanowi.
Caylith - 2008-02-11, 23:33
:
Wkopała się w swoją porcje jak człowiek wygłodzony, którym rzeczywiście była, zastanawiając się o co chodzi z tym "trzecim kołem". Czy to jakiś tutejszy slang?
Lothrien - 2008-02-11, 23:34
:
-Raczej to zapasowe.- odpowiedziała mrugnięciem. -Porzeczki, sok z czarnych porzeczek jeśli macie...- oczy rozszerzyły jej się ze zdumienia. Cudem ugryzła się w język żeby nie wypalić z "what the hell is it?".
Caylith - 2008-02-11, 23:39
:
Zakrztusiła się kawałkiem a potem ze śmiechem w oczach powiedziała cicho:
-Ach.. trzeba dokonać prezentacji... meet Mr. Lobster. Mr. Lobster this is Elly - zachichotała - musisz skruszyć skorupę by dobrać sie do mięsa. Dużo zachodu ale warto... próbuj....
Z zapałem wróciła do wykopywania mięsa ze skorupy.
Lothrien - 2008-02-11, 23:50
:
-Hi!- powiedziała nieśmiało potrząsając szczypcem homara.-Skoro już go poznałam, jak mogę go teraz zjeść? To mój przyjaciel... Wolałabym chyba Tiramisu...-pokazała język koleżance i przyglądając się jej zwinnym ruchom próbowała je powtórzyć.
Caylith - 2008-02-11, 23:53
:
- Tiramisu na deser... musisz w końcu pożreć swój strach przed nieznanym w postaci tej przekąski. - wyszczerzyła się i popiła porcję mięska sokiem po czym wróciła do kruszenia skorupy i dalszego dłubania mięsa.
- A poza tym popatrz... może w trakcie tego wykreślania linii równoległych i wyliczania cosinusów nagle się okaże, że coś zaiskrzyło na linii ty i Parker... who knows - uśmiechnęła sie wesoło.
Lothrien - 2008-02-12, 00:02
:
-Ohhh... bądź spokojna. Między nami iskrzy od samego początku- dziś było pierwsze zwarcie- skrzywiła się na wspomnienie siniaka na głowie. -Obawiam się, że on może nawet nie wiedzieć jak wygląda prosta... Jakby mu prosto stawał, to nie musiałby nadrabiać gatką. Coś mi sie widzi, że sama będę wyliczać te cosinusy...- z logicznego punktu widzenia tak był najrozsądniej.
Caylith - 2008-02-12, 00:07
:
Mając usta pełne mięsa popatrzyła ze zdumieniem na Elly, przełknęła to co miała w ustach a potem zachichotała.
- A skąd ty wiesz, że nie prosto mu staje? Czy ja o czymś nie wiem? A może ten siniak to nie od torby tylko do walnięcia głową w ścianę w trakcie dzikiej zabawy w schowku na szczotki? Gadaj zaraz - zaśmiała się łapiąc za szczypce swojego homara i kłapiąc nimi w stronę Ell- albo zastosuję tortury wymyślne - podkreśliła ostatnie słowo kłapnięciem szczypiec i mordercza miną.
Lothrien - 2008-02-12, 00:10
:
Kelner przyniósł zamówioną szklankę soku. Podziękowała skinieniem głowy.
-Mhmm- powiedziała przełykając to co miała w buzi. -A potem się obudziłaś... Skarbie widzisz te nóżki? One rozkładają się tylko przed jednym potworem... A on stoi o...- wskazał przez okno na swój śliczny motocykl. -Dokładnie tam...
Caylith - 2008-02-12, 00:17
:
- Aaaaa.. no for the questions, your honour - uśmiechnęła sie kończąc swoją porcję powoli i dopijając sok.
- Ale kiedyś Ell... nawet się nie spodziewasz jak cię coś strzeli w łebek... i motor przestanie sie aż tak liczyć... jeszcze tego doczekam - dodała z humorem.
Noise - 2008-02-12, 09:37
:
Evan przysłuchiwał się całej rozmowie uśmiechając się szeroko do siebie. Sprawnie kruszył skorupę homara za pomocą szczypiec i wybierał mięso ukryte pod ową skorupką. Gdy przełknął kolejny kęs mięsa przepił go sokiem i odezwał się - Czyli wychodzi na to, że rozdziewiczył Cię motor. - powiedział do Ell i roześmiał się - Życzę wam wspaniałej wspólnej przyszłości. - wyszczerzył się i zaczął wcinać kolejną porcję homara.
Caylith - 2008-02-12, 11:10
:
Zarżała nad swoją porcją, absolutnie zachwycona kierunkiem w jakim rozwinęła sie rozmowa
- Harsh one... - zaśmiała się - zaczyna się... no Ell dowal mu... - zaczęła podjudzać, dziabiąc powietrze w jej kierunku groźnym homarzym szczypcem.
Lothrien - 2008-02-12, 14:43
:
-No nie wiadomo czy on mnie, ale ja jego na pewno.- zaśmiała się walcząc ze swoją porcją skorupiaka. -I nie słyszałam, żeby narzekał- wręcz przeciwnie, zawsze towarzyszy nam pomruk zadowolenia.- powiedziała mimowolnie rozczulając się nad dźwiękiem silnika. -Girl zobaczymy, która z nas poczeka sobie dłużej...
Caylith - 2008-02-12, 14:55
:
Rzuciła zaskoczone spojrzenie na Ell odsuwając talerz pełen skorup i popijając resztke soku.
- Na co sobie kto poczeka dłużej? - zapytała z osłupieniem, które po chwili zmieniło sie w domyślne spojrzenie.
- Eee.. po namysle.. nie tłumacz... - spojrzała lekko zawstydzona na Evana. - Facet jest w okolicy, lady... oni maja dłuższe jęzory niż my - zaśmiała się i ukradkiem pogroziła Elly palcem.
- A tak poza tym to jestem zawiedziona.. miałaś mu dogryźć jak dziś przed zajęciami. No i gdzie ten regularny pojedynek na ostrza ironii? co?
Lothrien - 2008-02-12, 15:29
:
-Skarbie nie przy jedzeniu. Z resztą nie mogę się gryź ze wszystkimi.- stwierdziła z prostotą.- Tak od razu...- dodała po chwili, jakby sama do siebie. -A Ty piękna uważaj, żebyś rykoszetem nie oberwała- przekomarzała się z Ricky.
Caylith - 2008-02-12, 15:47
:
Zajrzała Ell do talerza.
- No to kończ... zaczyna mnie nosić... a poza tym nie oberwę rykoszetem... za bardzo mnie lubisz - zatrzepotała rzęsami.
Zapuściła kolejnego żurawia do talerza Evana tym razem, odsuwając jego ręce ze sztućcami, a po inspekcji przesunęła je z powrotem.
- Ty też prawie skończyłeś...
Zaczęła się rozglądać dookoła czekając aż sie najedzą.
Noise - 2008-02-12, 16:26
:
Evan szybko dokończył posiłek i upił sporą część soku pozostałego w szklance - Kobiety mają dłuższe jęzory od facetów. A już z pewnością każdy ma dłuższy język ode mnie - odgryzł się i zaczął patrzeć przez okno. - To co robimy teraz? Jakieś propozycje?
Caylith - 2008-02-12, 16:39
:
- My mamy zaproszenie na małe party...doprawdy małe bo ledwo początek tygodnia. Niestety nie możemy cię zabrać ze sobą - dodała przepraszająco. Aż jej sie głupio zrobiło gdy mówiła te słowa, ale stwierdziła, że lepiej powiedzieć wprost niż ryzykować Evana w towarzystwie O'Neala i kolejny cyrk.
- Natępnym razem wybierzemy sie gdzies razem... słowo - uśmiechnęła sie ciepło.
Noise - 2008-02-12, 16:45
:
- Rozumiem. Lećcie więc. Miłej zabawy. - powiedział i wstał pozwalając Ricky wyjść zza stołu. Starał się zachowywać pozory dobrego humoru, ale Ricky od razu poznała po jego wzroku, że wie o co chodzi i że nie chce jej psuć humoru. Postarał się nawet lekko uśmiechnąć, ale ze smutnym wyrazem na jego twarzy wyglądało to co najmniej nie na miejscu.
Caylith - 2008-02-12, 16:49
:
- Cheer out, babe - wydostawszy się zza stolika stanęła na przeciw niego i dotknęła lekko jego policzka dłonią a potem pod wpływem impulsu musnęła ten policzek ustami - jutro się świat nie kończy. Zdążymy gdzies pójść...jeszcze będziesz miał mnie dość...you'll see.
Spojrzała na Elly czekając az się zbierze a potem znów usmiechnęła sie do Evana.
Noise - 2008-02-12, 16:54
:
- Chciałbym mieć Cię przy sobie na tyle, żeby móc mieć Cię dość choćby przez chwilę - powiedział to tak cicho, że ledwie była w stanie dosłyszeć jego słowa i uśmiechnął się smutno. - Może kiedyś doczekam tego pięknego dnia. - uśmiechnął się już nieco weselej i puścił jej oczko.
Caylith - 2008-02-12, 17:02
:
Rzuciła mu kompletnie osłupiałe spojrzenie, najwyraźniej nie spodziewając sie takiego prawie-wyznania po czym spuściła głowę jakby nad czymś myśląc. Włosy opadły na twarz więc dojrzenie jej wyrazu było niemożliwe. Po chwili jednak podniosła twarz na której malował sie ten sam wyraz co zwykle.
- Wszystko sie nudzi po jakimś czasie Evan... nawet kobieta i nawet tak dziwaczna jak ja - błysnęła zębami - now if you'll excuse me I gotta go to powder my nose. Elly zobaczymy się przed knajpą... hurry...
Uśmiechnęła się jeszcze raz do Evana i poszła w stronę toalet.
Noise - 2008-02-12, 17:05
:
- Obyś się nie pomyliła Ricky. Od tej strony jeszcze mnie nie znasz. - wyszczerzył się i pokazał jej czubek języka, po czym usiadł i odprowadził ją wzrokiem. - No Ell, zbieraj się, chyba, ze chcesz zostać w tyle. - roześmiał się krótko, po czym dopił sok, który pozostał w szklance. - A tak między nami. Czy Ricky kogoś ma? - zapytał patrząc się na to, co za oknem, jak gdyby wcale go nie obchodziła odpowiedź na zadane przed chwilą pytanie. Logiczne jednak było, że gdyby go to nie obchodziło, to by o to nie pytał.
Lothrien - 2008-02-12, 20:49
:
Ell o mały włos nie zakrztusiła się ostatnimi kęsami homara. Zdążyła się jednak szybko opanować, wytarła twarz serwetką. Spojrzała na niego poważnie. -Spójrz na mnie.- powiedziała doskonale odczytując jego emocje nieudolnie skrywane pod maską obojętności. -Między nami to Ricky to wyjątkowa dziewczyna, ja to wiem, ty to wiesz. Nawet, jeśli nikogo nie ma, to na wszystko potrzeba czasu. Uzbrój się w cierpliwość, pokaż, że jesteś jej wart.- wstała od stolika nie czekając na odpowiedź. -Dzięki, za wspaniały obiad.- rzuciła na odchodnym. I wyszła przed knajpkę, gdzie czekała na nią Erica. -To co jedziemy? Tym razem, pojadę za Tobą.
Caylith - 2008-02-12, 20:57
:
- Ej co ty masz taka zadzierżystą minę Elly? - zapytała, przyzwyczajona wprawdzie do takich min, ale ta ją wyjątkowo zaskoczyła. Machnęła Evanowi przez szybę i podeszła do samochodu.
- Oki do O'Neila nie jest daleko... i nie wiem co tam sie będzie działo, ale na pewno sporo. - wskoczyła do auta - Tak czy siak ja nie zamierzam niestety balować do rana - dziś poniedziałek. - skrzywiła się.
- Więc w razie czego zostaniesz sama zdana na jego łaskę. D'ya think you can handle that? - zapytała unosząc jedną brew i odpalając samochód.
Noise - 2008-02-12, 21:03
:
- I'll do my best - powiedział do Ell, po czym również wstał. Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni spodni i zostawił na stoliku należność za jedzenie wraz ze sporym napiwkiem, po czym wyszedł przed knajpę i poczekał, aż Ricky wyjdzie z toalety.
- No to miłej zabawy dziewczyny. W razie czego to piszcie gdybyście popiły i trzeba było was odwieźć do domu - zażartował, po czym wsiadł do auta i zrobił mały pokaz mistrzowskiego panowania nad potworem, którego prowadził.

:arrow: Chata Evana
Lothrien - 2008-02-12, 21:03
:
-Sure.- odpowiedziała zbywając pierwsze pytanie milczeniem. Założyła kask na głowę i wsiadła na motocykl. Czekała, aż Ricky odjedzie i ruszyła zaraz za nią.
Caylith - 2008-02-12, 21:04
:
Wycofała ładnie i ruszyła sprzed knajpy po czym wcisnęła gaz do dechy i pognała w stronę rezydencji O'Neila.
Derriuz - 2008-03-18, 00:22
:
Tym razem Dave pojechał szybciej i bardziej nerwowo. Zdawałoby się, że niepewnie trzymał kierownicę, przez co odrobinkę, ledwo zauważalnie, ale zawsze, kołysał jeździł od jednej strony pasa do drugiej. W końcu jednak udało mu się dojechać na parking, gdzie zahamował nieco zbytnio dociskając pedał do podłogi. Omal nie zabił się po raz kolejny tego dnia (i po prawdzie żałował, że mu się to nie udało), po czym wysiadł z samochodu i drżącymi dłońmi wyciągnął paczkę papierosów. Jeden z nich natychmiast powędrował do jego ust, a ręka, która trzymała przed sekundą paczkę papierosów już po chwili ściskała zapalniczkę, którą z trudem, ale odpaliła swym kciukiem. Dave natychmiast głęboko zaciągnął się dymem, garbiąc się niemiłosiernie, ale gdy już wypuszczał go to natychmiast się wyprostował i rozluźnił z ulgą.
KapitanOwsianka - 2008-03-18, 11:41
:
Impala Maxa przyjechała dopiero po jakimś czasie. Max nie lubił spieszyć się jadąc samochodem. Wyznawał zasadę: co nagle to po diable... Zatrzymał się obok Camaro, na pustym prawie parkingu i wysiadł z samochodu. Nie kłopotał się zamykaniem drzwi na klucz. W stanach nikt nie kradł, a poza tym jego samochód był na tyle oryginalny, że łatwo byłoby go namierzyć. Podszedł do Dave'a i z wyraźnie kwaśną minął wyjął mu papierosa z ust i zadeptał go. Jess!... Jak teraz zaczniesz palić, żeby się uspokoić, to wpadniesz w nałóg. pokręcił głową Chodź zjemy coś... i z poważną minął ruszył w kierunku mola chowając ręce w kieszeniach.
Derriuz - 2008-03-18, 16:55
:
- 'Kay... I guess you're right... - przyznał, krzywiąc się lekko, Dave. Westchnął ciężko i pokręcił głową. Upewnił się, że zamknął samochód jak należy (zawsze chciał mieć pewność), po czym ruszył za Max'em bez słowa sprzeciwu, chyląc nieco głowę i ręce trzymając w kieszeniach. Podejrzewał jednak, że Max (częściowo) nie miał racji, bo Dave już tkwił w nałogu, przynajmniej tak przypuszczał. Od czasu do czasu, po drodze do knajpki, podnosił nieprzytomne spojrzenie by rozejrzeć się wokół.
KapitanOwsianka - 2008-03-19, 19:49
:
O tej porze na molo nie było wielu ludzi. Właściwie to było całkowicie puste. Szli obaj w milczeniu, Max właściwie nie wiedział co powiedzieć. Z jednej strony chciałby jakoś wesprzeć kumpla, ale z drugiej kupowanie nielegalnej broni było TAK MAKABRYCZNIE GŁUUUUUUUUPIE, że aż boli. Zerkał od czasu do czasu na Chillmana i zaraz wracał spojrzeniem przed siebie gryząc policzek w zamyśleniu. Wreszcie stanęli przed knajpką i Max pchnął drzwi.
Derriuz - 2008-03-19, 20:45
:
Dave podrapał się po karku w zamyśleniu i nie spoglądał na Max'a przeciwnie do niego. Garbił się nieco i w ogóle wyglądał na bardziej zmarnowanego niż zawsze. Przeczesał w pewnym momencie włosy i rozejrzał się wokół, po czym znów schylił łeb patrząc pod nogi.
- Sorry man, maybe I shouldn't be telling you this... - mruknął głosem w którym wyraźnie wyczuć się dało, że nie tylko głupio mu było z powodu tej sytuacji, ale i kiepsko się czuł z jakiegoś innego powodu. A tym powodem było to, że wyszedł na idiotę w oczach kumpla, przynajmniej takie miał wrażenie.
KapitanOwsianka - 2008-03-19, 20:56
:
Nie przesadzaj... żachnął się wyraźnie i wszedł do środka. Zajął jeden ze stolików, z długą kanapą i poczekał, aż Dave siądzie na przeciwko. Komu miałeś o tym powiedzieć, jak nie mi. Ale nie bardzo wiem co Ci odpowiedzieć. Jeśli mój ojciec jest Twoim prawnikiem, to nie musisz się martwić... powiedział i zamówił homara, kiedy przyszedł kelner. Potem wbił spojrzenie w Chillmana. Powiedz... Co Cię napadło?
Derriuz - 2008-03-19, 21:46
:
Dave zasiadł naprzeciw Max'a i oparł głowę na ręku, łokieć natomiast na stoliku, po czym spojrzenie wbił w gładką powierzchnię jego blatu.
- I... - zaczął w zamyśleniu - I don't really know, człowieku, chciałem po prostu mieć pod kontrolą dupków, którzy przychodzą i biją kogo popadnie... You know, a w biciu jakiś wyśmienity nie jestem, więc pomyślałem, że powinienem radzić sobie jakoś inaczej - mruknął, kiwając na zakończenie głową na bok i marszcząc czoło w zamyśleniu. Podniósł wzrok na Max'a i podrapał się znów po karku.
KapitanOwsianka - 2008-03-19, 22:25
:
Max pokręcił głową. Bo takich typów tak często spotykamy, że musiałeś kupić sobie gnata... Człowieku... westchnął naprawdę ciężko Przecież wiesz, że od bicia w tym duecie to jestem ja. Ty masz być ten zmęczony i wyluzowany. znów westchnął, tym razem spokojnie Nie łam się... Będzie dobrze. Na pewno ojciec wygada dobrą ugodę i nawet nie będziesz miał śladu w papierach.
Derriuz - 2008-03-19, 22:43
:
- 'Know what? Masz rację... To był raczej głupi pomysł - wzruszył lekko ramionami - Wierzę, że Twój ojciec jest dobry... Ale jeśli coś pójdzie nie tak, to coś wymyślę jeszcze... Jakoś sobie poradzimy, nie? - uniósł lekko brwi do góry i kącik jego ust powędrował mimowolnie w górę, gdy tylko szaleńcza myśl pojawiła się w jego umyśle.
- Najbardziej martwi mnie jak ojciec zareaguje... - westchnął cicho i znów popadł w zamyślenie.
KapitanOwsianka - 2008-03-19, 23:52
:
Max już chciał rzucić żart w stylu, że w więzieniu Dave miałby powodzenie, ale ugryzł się w język dokładnie w momencie, kiedy Chillman wspomniał o ojcu. No tak... To zgryz. Uziemią Cię do 21 roku życia jak nic. Ale może nie będzie tak źle... westchnął Nie oszukujmy się. Masz fajnych starych, ale będą musieli zachować się jak rodzice... Innymi słowy masz przesrane... Ale będę Cię podrzucał do spółki z Gabie jedzenie do pokoju, żebyś nie zmarniał na chlebie i wodzie...
I na otarcie łez właśnie podano homara.
Derriuz - 2008-03-20, 17:23
:
Dave pokiwał lekko głową i po chwili zastanawiania się machnął w końcu ręką. Lekki uśmiech, nieco posępny, ale zawsze, pojawił się na jego twarzy.
- Y'know what? - zapytał, podnosząc wzrok na kumpla - Hell with it. Pożyjemy, zobaczymy... Może lepiej się nie martwić na zapas. A w razie, gdybym trafił do więzienia, to może nawet i lepiej dla niektórych - w tym momencie na jego twarzy pojawił się uśmiech szeroki, żartobliwie złośliwy, czy jakkolwiek można by to ująć, ale całkowicie odbicie frasunku z nie zeszło. Mimo to chłopak załapał za narzędzia i wziął się za wydobywanie smakowitych kąsków homara.
KapitanOwsianka - 2008-03-20, 21:47
:
Podobnie Max. Jedli w milczeniu skupiając się na tym, by za bardzo się nie uświnić homarem. Przy tym sama sztuka obierania wielkiego robala wymagała wielkiego skupienia. Z resztą i tak Max nie bardzo wiedział co powiedzieć...
KapitanOwsianka - 2008-03-21, 23:54
:
Wreszcie Max uporał się ze swoim homarem. Widać też z myślami, bo uśmiechnął się, chociaż było w tym uśmiechu coś ponurego. Mogło być gorzej... Mogłeś kupić tę broń, wtedy poszedłbyś siedzieć jak nic... umilkł na chwilę. Nie powiemy o tym Gabie, tak?
Derriuz - 2008-03-22, 00:02
:
- Może lepiej nie, ale z drugiej strony... Głupio przecież trzymać będzie to w tajemnicy przed nią... - westchnął cicho w namyśle i pożarł ostatni kęs smakowitego homara. Uśmiechnął się lekko, gdy poczuł raz jeszcze jego smak i spojrzał na kumpla - I don't know, man, zobaczymy... Ale póki co lepiej nic nie mówmy, dobra? - zapytał, unosząc lekko brwi. Mimo wszystko wyglądało na to, że mu się już polepszyło.
KapitanOwsianka - 2008-03-22, 00:12
:
Max kiwnął głową na znak, że się zgadza. Nie było sensu potwierdzać tego słowami. Uśmiechnął się tylko ciepło. Nie łam się stary... Nie będzie tak źle. W razie skazania zwiejemy. Moja Impala ma niezłe osiągi, a do Meksyku stąd niedaleko...
Derriuz - 2008-03-22, 00:17
:
- Myślałem o dokładnie tym samym, stary... Tylko nie wiedziałem jak byś zareagował - uśmiechnął się lekko i rozsiadł nieco wygodniej w krześle przy stoliku. Czuł się już nieco rozluźniony, mimo iż miał ochotę na papierosa. Zaraz jednak tą chęć przepędził, albo raczej przydusił niczym peta i odetchnął z ulgą.
- Soo... - zerknął na zegarek w namyśle - Chyba jeszcze trochę do końca lekcji zostało. Jakieś pomysły?
KapitanOwsianka - 2008-03-22, 00:20
:
Max wzruszył ramionami Zaproponowałbym wyskok na laski, ale obaj jesteśmy zajęci. A ja chyba nawet bardziej niż Ty... powiedział z uśmiechem. Męskie pogaduchy raczej nie wchodzą w grę. Kosz? Czy po prostu posiedzimy i gdzieś się w milczeniu poszlajamy? To Ty potrzebujesz dzisiaj wsparcia, więc zrobimy to na co masz ochotę... powiedział dając znak kelnerowi, że chce zapłacić...
Derriuz - 2008-03-22, 00:26
:
Dave podrapał się po brodzie zastanawiając się chwilę. Następnie podrapał się po karku i pstryknął palcami na znak, że ma pomysł.
- Już wiem! How about... Jest jeszcze wcześnie, ale co z tego... Pójdziemy sobie kulturalnie do baru... Wypijemy po piwie dla smaku, bo schlać się to byłby problem... Może zapalimy, jeśli będziesz miał ochotę i przejdziemy się po okolicy. Odwiedzimy na przykład jakieś stare miejsca, w których dawno nie byliśmy... Ja wiem, okolice podstawówki? - Dave wyszczerzył się po tych słowach do kolegi, wyczekując jego reakcji.
KapitanOwsianka - 2008-03-22, 10:53
:
Max uśmiechnął się sceptycznie Podróż sentymentalna? To już lepiej chodźmy do baru. Na plaży jest niezły. powiedział wskazując ruchem głowy kierunek, a potem wyciągając kartę płatniczą z kieszeni i wręczając ją kelnerowi. O ile masz przy sobie fałszywy dowodzik...
Derriuz - 2008-03-22, 17:12
:
- I think I got it... - rzekł w zamyśleniu i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej skórzany portfel (czarny, oczywiście) i otworzył go, po czym sprawdził czy jest na miejscu. Uśmiechnął się lekko, gdy go odnalazł i wsadził portfel z powrotem do kieszeni.
- Yeah, it's here... - rzucił, poklepując się po kieszeni w której zniknął portfel - Więc do baru... I kiedyś odpłacę Ci się za tego homara, albo najlepiej w barze - uśmiechnął się lekko, jeden kącik ust unosząc znacznie wyżej niż drugi.
KapitanOwsianka - 2008-03-22, 18:12
:
Max machnął ręką na znak, że nie ma w ogóle o czym mówić, a kiedy odebrał kartę i podpisał się na paragonie, podniósł się. Dobra... Zbierajmy się. Teraz homara trzeba wytrząść. powiedział spokojnie, po czym ruszył powolnym krokiem do wyjścia.

Przeniesiesz nas do La playa bar?
Eithel - 2008-04-05, 11:40
:
Lindsay sięgnęła po kolejną krewetkę, na jej ręce błysnęła piękna bransoleta od Celestiny Bente. Masa perłowa i szmaragdy skrzyły się w świetle lamp, wywołując ciche westchnienia zazdrości u Alice i Holly. Dumna właścicielka uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem, po czym gładko powróciła do rozmowy.
- So... he's getting on my nerves Holl. - w niebieskich oczach na chwilę zabłysnęła iskierka nienawiści - A wiesz, że jak ktoś mnie denerwuje to niestety, ale wypad. - uśmiechnęła się kwaśno.
KapitanOwsianka - 2008-04-05, 11:51
:
Alice zrobiła minę jakby w zasadzie jej to nie obchodziło, za to Holly uśmiechnęła się wrednie w pełnym zrozumienia geście. Nie tylko Ciebie... Mówiłam Ci, że go rozprawiczyłam? zapytała bez żenady strzelając spojrzeniem na jednego z kelnerów. Co zatem chcesz z nim zrobić?

Eithel - 2008-04-05, 13:43
:
Lindsay oparła się wygodnie o krzesło, upijając łyk wody z kieliszka. Spojrzała prosto w oczy Holly, uśmiechając się lekko.
- Holl, nie musiałaś mi tego mówić. Cała szkoła aż o tym huczy. - podążyła za spojrzeniem koleżanki. Faktycznie, kelner był całkiem, całkiem. Miał naprawdę niezły tyłek.. - Zaserwujemy mu wyjątkowo zjadliwą plotkę, która przylepi mu etykietkę aż do końca szkoły. Nie jakąś dziecinadę, tylko piękną, subtelną, intrygę. - uśmiechnęła się z zadowoleniem.
KapitanOwsianka - 2008-04-05, 13:47
:
Z ust Alice wyrwał się jęk niezadowolenia Oh, c'mon... To takie... It's so you... powiedziała wstając od stołu i ruszając ku drzwiom. Holly odprowadziła ją patrząc całkowicie zdziwiona, a potem pokręciła głową i westchnęła Chce zrobić coś pamiętnego dla szkoły. Nieważne... To co byś chciała zrobić?
Eithel - 2008-04-05, 14:18
:
Rzuciła mordercze spojrzenie w kierunku Alice, kiedy ta odeszła od stolika. Zachowanie dziewczyny wprawiło ją w niemiłe osłupienie i wywołało pewien żal - zazwyczaj koleżanka bardzo entuzjastycznie podchodziła do wspólnego intrygowania i eliminowania niepotrzebnych ludzi z życia towarzyskiego.
- Co się z nią stało? Is she pregnant or something? - skrzywiła wargi w kwaśnym uśmiechu - Coś pamiętnego dla szkoły.. What's THAT suppose to mean?! - może nieco zbyt dramatycznie uniosła głos.
Potrząsnęła kilka razy głową, złociste włosy zgrabnie falowały wokół jej ładnej twarzyczki. Powoli uspokajała ją myśl o nadchodzącej intrydze, postanowiła skupić się na knuciu. Uśmiechnęła się wrednie.
- Przede wszystkim, pomyślmy co o nim wiemy. Trzeba dokładnie poznać wroga, zanim się w niego uderzy. - powtórzyła zasłyszaną gdzieś, wydawało jej się, że mądrą, myśl. - Niezwykle przyda mi się w tym twoja pomoc. Nie ukrywajmy, znasz go... dogłębnie. - rzuciła Holly nieco rozbawione spojrzenie.
KapitanOwsianka - 2008-04-05, 15:05
:
Raczej to on mnie poznał dogłębnie... Chociaż w zasadzie to nie aż tak bardzo. roześmiała się dziko Umiejętności największych to nie miał, ale nadrabiał wszystko pasją. Na początku tylko rzucił mi opowiastkę o tym, jak to chce przeżyć swój pierwszy raz z jakąś jedyną jego dziewczyną, którą kocha i inne takie. Ale kiedy zdjęłam bluzkę to już taki skory do romantyzmu nie był powiedziała i upiła łyk wody, bo dietetyczna.
Eithel - 2008-04-05, 17:18
:
Skrzywiła się z niesmakiem, podsumowując kiczowatą romantyczność opowiastki Holly. Poprawiła się wygodnie na krześle, sięgając po kolejną krewetkę. Trzeba przyznać, że z ostrym sosem były wyjątkowo smaczne. Upiła łyk niegazowanej wody.
- Romantyk. Słabo mi. - zrobiła bardzo wredną minę - Podsumowujmy więc: mamy dziewczynę, którą kocha i z którą chciał stracić dziewictwo, - wykonała teatralny gest, przypominający omdlewającą dziewoję - ... ale nie wyszło. Mamy Ciebie twierdzącą, że z niego wcale nie taki "twardziel" na jakiego pozuje. Jest romantyczna scena na korytarzu z udziałem, tej całej pożal się boże, "mrocznej". No i ostatnie co mi przychodzi na myśl - dragi z twojej imprezy. Coś pominęłam? - zapytała słodko, jednocześnie zastanawiając się jak to wszystko połączyć.
KapitanOwsianka - 2008-04-05, 17:57
:
Holly w odpowiedzi tylko pokręciła przecząco głową. Sama nie wpadła na nic więcej, ale wymyślanie plotki mającej pogrążyć kogoś było bardzo emocjonujące. No to co wymyśliłaś?
Eithel - 2008-04-05, 21:43
:
Na moment spojrzenie Lindsay powędrowało w kierunku okna, nadal posiadając tą samą, wredną iskierkę. Wtedy właśnie zauważyła Ricky i jej wzrok, pełen kpiny. Ich oczy spotkały się na moment, zieleń z błękitem, ziemia z wodą, spokój i uczciwość z burzą i fałszem. Kąciki ust Lindsay momentalnie powędrowały w górę, a grymas na jej twarzy był nie tylko wredny ale i... okrutny. Jej spojrzenie powróciło do Holly, gestem pokazała przyjaciółce by się zbliżyła.
- Myślę, że mam pewien pomysł. I mam wrażenie, że załatwi to nie tylko jedną sprawę...

Reszta intrygi ze względów oczywistych na PW :D
KapitanOwsianka - 2008-04-06, 14:39
:
Holly uśmiechała się co jakiś czas próbując coś dopowiedzieć, chociaż Linds jej przerywała. Uśmiech powoli się poszerzał, a w oczach pojawiały się iskierki, świadczące o tym że plan jest dooobry... Wreszcie roześmiała się głośno opierając z powrotem na kanapie.

Przeniesienie akcji.
Noise - 2008-05-07, 19:25
:
Dwa czarne sportowe wozy wjechały jeden za drugim na parking przy molo, zajmując dwa wolne miejsca obok siebie. Z czarnego Nissana wysiał Evan, natomiast z Porsche wysiadła Vanessa.
- No więc, co my tu robimy? Jak do tej pory to nie za wiele się dowiedziałem. - powiedział wciskając przycisk na pilocie, by zablokować drzwi wozu. - Prowadź do miejsca przeznaczenia, a po drodze opowiesz mi co nieco na temat tej sprawy pomocy zwierzakowi. - w trakcie gdy mówił, podszedł do Vanessy i wziął ją za rękę, całując przy tym długo, ale bardzo namiętnie.
Ofelia - 2008-05-07, 19:40
:
-Musimy się z kimś spotkać.- uśmiechnęła się tajemniczo i zamknęła samochód. -Jak sobie pan życzy.- teraz się wyszczerzyła. Oddała pocałunek, a potem tradycyjnie cmoknęła go w czubek noska. Ruszyli w stronę knajpki.
-A więc zbliża się dzień świstaka- zaczęła opowiadać. Nie trwało to długo, ponieważ sama nie wiedziała za wiele. -Bo wiesz... Ja kiedyś działałam z Greenpeace. I to chyba dlatego Che przyszedł do mnie.
Noise - 2008-05-07, 20:48
:
Evan wydawał się zaskoczony i przez dość długo nie powiedział ani słowa. Wreszcie odezwał się nadal dość mocno zdziwiony - Tego się nie spodziewałem. Greenpeace. - wypowiedział ostatnie słowo, jak gdyby smakował jego brzmienie - Zawsze myślałem, że to grupa szaleńców. - wyszczerzył się szeroko i od razu stał się bardziej rezolutny. - However, jeśli zapowiada się jakaś dzika akcja i ty w tym jesteś to wiedz, że możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął się i klepnął ją lekko w pośladek, na którym jego dłoń już pozostała.
- A propos dzikich akcji. Może masz ochotę na jedną? Może być u mnie albo u Ciebie. Ewentualnie w Mercu mojego ojca. - powiedział zniżając głos do przyjemnego, lekko wibrującego tonu uśmiechając się przy tym kusząco. W jego czach widać było głód.
Ofelia - 2008-05-07, 20:58
:
-Poniekąd tak. Ale przynajmniej robią coś dobrego.- wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. -Czy dzika, to nie wiem... Ale można powiedzieć, że mam nadzieję.- jej brwi teatralnie kilka razy podjechały do góry. -Dzięki.- na początku miała zamiar strącić jego dłoń ze swojego tyłka, ale jednak z tego zrezygnowała.
-Znowu zaczynasz?- pokręciła głową i przejechała palcem po jego klacie. -Się zobaczy.
KapitanOwsianka - 2008-05-08, 10:36
:
Che już czekał w knajpce rozglądając się konfidencjonalnie na boki. Przypominał przez moment niedorobionego agenta, który w tajnej misji ma zamiar zwerbować członków swojego zespołu. Zupełnie tak jakby nigdy wcześniej czegoś takiego nie robił, albo był nolifem którego urzekła zabawa w policjantów i złodziei na tyle, że musi ją odgrywać całym sobą.
Zobaczył ich prawie od razu i pomachał do nich ręką przyzywając do siebie.
Noise - 2008-05-08, 13:53
:
- Ja zaczynam? - zapytał tonem niewiniątka - Przecież nadal jesteś w ubraniach. - wyszczerzył się szeroko, a jego dłoń powędrowała z powrotem na biodro Vann. Widząc machającego w ich kierunku chłopaka Evan mruknął coś niezrozumiale, po czym już nieco głośniej dodał - To jest ta osoba z którą mamy się spotkać?
Ofelia - 2008-05-08, 13:59
:
-Taaa, przecież chyba nie ja.- pokazała mu język. -Ja jestem raczej grzeczną dziewczynką.- puściła do niego oczko. A po chwili zauważyła Che. Odmachała mu i razem z Evanem poszli w jego stronę. -Tak, to ta osoba. A dokładniej, Che.
Noise - 2008-05-08, 14:11
:
- A ja jestem grzecznym chłopcem i dlatego chcę się kochać z Tobą, a nie z jakąś inną. Dlatego czekam cierpliwie, choć już wkrótce mogę się nie opanować i się na Ciebie rzucę. - mruknął cicho i uśmiechnął się lubieżnie. Jednakże zaraz na jego twarz wypłynął zwyczajowy, lekki uśmiech - Let's meet Che baby. - powiedział i razem z Vann podeszli do stolika, przy którym siedział ów chłopak. - Sie masz. Jestem Evan, druga, gorsza i mroczniejsza połówka Vanessy. - uśmiechnął się przyjacielsko i wyciagnął dłoń do Che.
Ofelia - 2008-05-08, 14:41
:
-Tylko byś srpóbował z jakąś inną.- spojrzała na niego groźnie -Rzucisz się? Wiesz... właściwie to chyba nawet bym nie protestowała.- uśmiechnęła się tajemniczo. No i podeszli do tego stolika. -Ave Che- wyszczerzyła się i usiadla przy stoliku.
KapitanOwsianka - 2008-05-08, 17:32
:
Che wykonał jakiś dziwny, niezrozumiały dla normalnego człowieka gest mający świadczyć o pokoju jaki im ofiaruje i przywitaniu, po czym wskazał siedzenia przed sobą. Był raczej okrągły, przynajmniej na buzi, bo spod luźnego ubrania ciężko było jakoś ocenić jego budowę. Wyglądał trochę jak freak. Blond kręcone włosy, miał w nieładzie i lekko tłuste, niebieskie oczy lekko rozbiegane a zarost na twarzy dość rzadki.
Okej... Sprawa wygląda tak. Po jutrze jest dzień świstaka, dlatego jutro w nocy... Włamiemy się do centrum handlowego by uwolnić Chucka. Naszego ciemiężonego brata!
Ofelia - 2008-05-08, 18:57
:
-Ty mówisz poważnie? Chcesz się włamać do centrum handlowego?!- spojrzała na niego jak na osobę psychiczną. Che nigdy nie był normalny, fakt. Ale wydawało jej się, że wymyśli coś bardziej... wykonalnego.-A niby jak to zrobimy?
Noise - 2008-05-08, 19:03
:
Brwi Evana podjechały ze zdziwienia wysoko w górę. Nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał przetarł twarz dłonią i wpatrywał się osłupiały w Che. Po chwili potrząsnął głową, jak gdyby chciał się obudzić i powiedział - Masz jakiś plan działania? Albo chociaż plan budynku? Cokolwiek, poza słowami? Bo w tej chwili to co powiedziałeś jest absurdalne i pozbawione jakichkolwiek szans na powodzenie. - rzekł nieco przytomniej, przysunął się bliżej Vann i rozparł się wygodnie.
KapitanOwsianka - 2008-05-08, 19:20
:
Che się obruszył Oczywiście, że mam. Nie jestem idiotą. Jutro cały dzień Chuck będzie na wybiegu, żeby dzieciarnia mogła podziwiać naszego uciśnionego brata. Wejdziemy w nocy przez dach. Specjalnie zakleję taśmą zamek, przez co drzwi się nie zatrzasną. wytłumaczył ściszonym głosem. A na dach dostaniemy się dzięki linom, które przywiozłem. Evan, chyba nie pękasz? Vann? Robiliśmy już lepsze numery.
Ofelia - 2008-05-08, 20:37
:
-Sama nie wiem... Robiliśmy. Właśnie. A jak wyszłam z wprawy?- wyszczerzyła się szeroko, bo to wszystko wydawało się jej... śmieszne. -Ja w to wchodzę- przybiła z Che żółwika i spojrzała na Evana. -Wiesz, że nie musisz... Nie chcę Ci narobić kłopotów.- mruknęła ciszej, na wszelki wypadek. Mógł pękać, nie chciała, żeby robił to na siłę.
Noise - 2008-05-09, 06:39
:
- Mówiłem już wcześniej, że jeśli ty w to wchodzisz to ja też. - uśmiechnął się i również wyciągnął pięść w stronę Che, by przybić z nim żółwika - Ogólnie plan brzmi nieźle i przyznam, że mi się podoba. A co z kamerami? Na pewno mają jakiś monitoring czy coś w tym stylu. No i chyba rzecz najważniejsza - o której przystępujemy do działania? - zapytał wyraźnie zainteresowany. Widać było, że chce wziąć udział w tej całej akcji uwalniania świstaka i już raczej nic go nie odwiedzie od tego pomysłu.
- Kochanie, większych kłopotów to ja już mieć nie będę, a gdybym nie chciał tego robić, to by mnie zwyczajnie tutaj nie było. - uśmiechnął się pojednawczo i puścił jej oczko.
KapitanOwsianka - 2008-05-09, 08:48
:
Jutro w dzień zdobędziemy klucz do dyżurki, a kasetę z nagraniami po prostu się zabierze. powiedział przybijając żółwie i prężąc się dumnie ze swojego wspaniałego planu. Zaczynamy w pół do pierwszej. Centrum handlowe zamknął przed 23, o północy nie powinno być tam już nikogo.
Ofelia - 2008-05-09, 15:15
:
-Jak zdobędziemy ten klucz?- zapytała, z czystej ciekawości. Plan jej się podobał. Podobnie jak to, że mieli uratować świastaka i że włamią się do centrum handlowego. Uśmiechnęła się do siebie i w ogóle była jakaś taka... szczęśliwa.
KapitanOwsianka - 2008-05-09, 21:25
:
Che się obruszył Pójdziemy na żywioł. Nie ma nic lepszego niż spontaniczna akcja! uśmiechnął się szeroko. Spróbuję zorganizować nam jeszcze wsparcie. No i mam tutaj jedną duszę, która musi odnaleźć swoją drogę.

Przeniesienie akcji.
Derriuz - 2008-05-17, 23:11
:
- So... You know what'd take? - zapytał Dave, unosząc lekko brwi, siedząc naprzeciw Anny. Ręce trzymał przed sobą, na stoliku ze złączonymi opuszkami palców. Po chwili jednak splótł palce i uśmiechnął się do niej lekko. W pewnym momencie jego prawa dłoń uniosła się do kieszeni kurtki na jego piersi, ale zaraz zorientował się, że tutaj nie zapali. Wrócił więczaraz dłonią do lewej, pierwej drapiąc się po policzku, i na powrót splótł palce.
Sygin - 2008-05-17, 23:32
:
- I have no idea - powiedziała z absolutnym spokojem. Siedziała po swojej stronie stolika, wygodnie i z takim luzem na jaki może sobie pozwolić dziewczyna w knajpie po szkole. Czyli zupełnym. Zmrużyła brązowe oczy, które przez ukośnie wpadające przez okno promienie słońca miały odcień bursztynu - Może gdybyś mi dał podpowiedź czy ta rzecz na którą masz ochotę jest czymś słonym, słodkim, rybą albo deserem, mogłabym próbować zgadnąć czego chcesz. A tak... - rozłożyła bezradnie ręce z porozumiewawczym uśmiechem - jasnowidztwo nie jest jednym z moich rozlicznych talentów niestety. Chociaż... staram się go nauczyć. Bo wiesz - pochyliła sie lekko nad stołem, rozejrzała dookoła jakby sprawdzała czy nikt nie podsłuchuje a potem powiedziała konspiracyjnym szeptem - nie ma nic bardziej interesującego dla panny niż zaglądnięcie do głowy faceta w chwili kiedy on myśli.
Derriuz - 2008-05-27, 20:29
:
Dave wlazł do knajpki zaraz za Anną. Wzruszył lekko ramionami w odpowiedzi na pytanie, które pewnie i tak nie było kierowane do niego, ale co mu szkodzi?
- Pick what you want, I know I'll take... - rzekł w namyśle, po czym, gdy dotarł wreszcie do kontuaru - Mountain Dew - rzucił, po czym zerknął na Annę, czekając aż zamówienie się zrealizuje.
- And you? Made up your mind? - uniósł brwi, przyglądając się jej z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
Sygin - 2008-05-27, 21:08
:
- Mountain Dew twice then. Dobry pomysł. I jeszcze proszę "Balboa bar" - wskazała na lody na patyku w czekoladzie oblepione orzechami. - Love it... - zamruczała wyciągając portfel i płacąc za siebie. Gdy Dave dostał swoje picie wyciągnęła go na zewnątrz.
- So, man? Where do you want to crash now? - zapytała zamieniając bidon z wodą na butelkę z piciem na rowerze i wyciągnęła loda z papierka.
Derriuz - 2008-05-27, 21:14
:
Nie zapomniał, oczywiście, rzucić pieniędzmi za swój napój, jednak nie zdążył schować portfela, gdy już z butelką w ręku był na zewnątrz. Wsadził więc portfel do kieszeni i zerknął na Annę.
- Crash? - zapytał unosząc brwi - I don't want to crash, ale chciałaś sprawdzić jak się jeździ po piasku. Pewnie nieciekawie - sam również wsadził butelkę na puste miejsce na bidon.
Sygin - 2008-05-27, 21:18
:
Ugryzła loda i przewróciła oczami.
- Heavenly... - wybełkotała chrupiąc orzechy - some say it's better than sex... - oczy dziewczyny błysnęły wesoło i prowokująco. Wsiadła na rower.
- Więc chodź... sprawdzimy jak szybko jestem w stanie sprawić, że ta biała koszula będzie piaszczysto brudna. - zaśmiała się prowadząc wolno rower za pomocą jednej ręki.
Derriuz - 2008-05-27, 21:27
:
Sam również wskoczył na rower, doganiając ją zaraz.
- Better than sex? It's impossible! - rzekł z udawanym, świętym oburzeniem - I don't know what can eb better than that - przyznał zaraz - To nie przypadek, że mówi się sex, drugs and rock and roll w tej, nie innej kolejności, moja droga. - rzucił.
- If you want to make it dirty... - przyspieszył nagle, by zaraz rzucić jej przez ramię - Try me! - by zaraz oddalać się od niej coraz bardziej.
Sygin - 2008-05-27, 21:32
:
- Oh that's not fair... I'm eating! - wrzasnęła za nim. Spojrzała na loda i na oddalającego się Dave'a.
- Damn it... you're mine...
Złapała się obiema rekami nie zapominając mocno trzymać patyczka od loda między dwoma palcami prawej i nacisnęła pedały dopędzając go. Po chwili kierownice się zrównały.
- You're gonna lose Chillman - powiedziała pochylając sie nad kierownicą i rzuciła mu rozbawione spojrzenie spod daszka czapki. Nagle ostro zakręciła niemal w miejscu zjeżdżając z mola na plażę.
Derriuz - 2008-05-27, 21:38
:
- I know that! - zawołał, kiedy go dogoniła, po czym, gdy sama skręciła, szybko zrobił to samo i jakimś cudem utrzymał równowagę, wpadając na piasek. Przyspieszył jak tylko mógł, ale piach nie ułatwiał sprawy. Spróbował wziąć ją więc na spryt, zjechał blisko wody, gdzie piach był mokry i twardy. I równy, po czym nabrał znacznej prędkości, modląc się, by ktoś, lub coś, nie stanęło na jego drodze. Przerzutki przeskoczyły prędko za jego sprawą i już wskazywały największe dostępne cyferki.
Sygin - 2008-05-27, 21:45
:
Również zjechała na twardszy piach stwierdzając, że sypki to kiepski pomysł, przez co nieco straciła do wygranej. Dognała go jednak i znowu jechali łeb w łeb. Do Dave'a doleciał śmiech dziewczyny. Najwyraźniej świetnie się bawiła.
- Now watch this...
Teraz ona z kolei wycisnęła więcej z roweru i nagle zajechała mu droge wpadając w płytką wodę. Piękna fontanna chlapnęła na Chillmana.
- That's one...
Derriuz - 2008-05-27, 22:25
:
- Damn it! - mruknął pod nosem, osłaniając twarz przed wodą zmieszaną z piachem, po czym szarpnął nieco zbyt mocno kierownicą, ale złapał w ostatniej chwili równowagę. Docisnął pedału, wykorzystując to, że musiała wytrącić nieco prędkości, gdy zajechała mu drogę i dogonił niestety tylko jej tylne koło.
- It's not over yet! Not 'till I say so! - zawołał pewnym siebie głosem.
Sygin - 2008-05-27, 22:32
:
Doleciał go perlisty śmiech.
- Mężczyźni...prawdziwego poznaje się nie po tym jak zaczyna a po tym jak kończy, wiesz? - rzuciła przez ramię śmiejąc się szeroko - no i widzę Dave... that you suck pretty much, honey... - dla podkreślenia słów ugryzła loda. I straciła przez to na moment równowagę. W rezultacie złapała się kierownicy gwałtownie, wytracając prędkość a niedojedzony "Balboa Bar" wyleciał jej z ręki na piasek. Przewaga zaczęła się gwałtownie zmniejszać i zanim znowu mogła jechać pewnie prawie ją złapał.
Derriuz - 2008-05-27, 22:36
:
- Patience, my dear, patience - rzucił z szerokim uśmiechem pewnego triumfu - Patience and awareness! - zaśmiał się, pędząc z pełną prędkością, nieco mniejszą niż ona po chwili. Zanim jednak zdołała go wyprzedzić wyciągnął mały przedmiot, w który chuchnął, a następnie rzucił Annie z okrzykiem:
- Catch! - zawołał, po czym, starając się wykorzystać jej dezorientacją, na którą liczył, starał się ją wyprzedzić. Ten przedmiot był, znalezioną dawno, lucky quarter.
Sygin - 2008-05-27, 22:44
:
Zyskał tylko tyle, że rzuciła okiem i odruchowo machnęła ręką gdy błyszcząca ćwiartka pofrunęła w jej kierunku.
- Dave... nie pamiętam żeby podstępne sztuczki były w planie - zaprotestowała ze śmiechem - ale jak się tak bawimy...
Ku jego zdumieniu nie przyspieszyła a odrobinę zwolniła. Ale tylko na tyle by dosłownie dyszeć mu w kark. Przednie koło roweru Anny nagle podstępnie stuknęło o oponę jego tylnego koła.
- Have you seen "The Duel" from 1971? - dobiegło pytanie z tyłu.
Derriuz - 2008-05-28, 17:48
:
Zdezorientowany stuknięciem z tyłu nieco skręcił lekko, lecz gwałtownie, tracąc nieco na prędkości, ale zaraz przyspieszył ponownie.
- It's "Duel", just "Duel", not "The Duel", my dear! And remember who won at the end, truck driver! - rzucił przez ramię do Anny i zjechał nieco głębiej w wodę, nie tak, by go spowalniała zbytnio, ale tak, by utrzymać dostateczny dystans.
Sygin - 2008-05-28, 18:42
:
Natychmiast skręciła kierownicą i zajechała go z boku.
- Mam wybiórczą pamięć, kolego - mrugnęła - Dlatego zamierzam stworzyć własne zakończenie tego pojedynku.
Znienacka nacisnęła pedały i pomknęła do przodu ponownie ochlapując go wodą z piaskiem.
Derriuz - 2008-05-28, 23:03
:
Jakimś cudem odrobina piasku z wodą trafiła prosto w jego oczy, skutecznie go oślepiając. Stracił nagle panowanie nad kierownicą, po czym, pędząc ze zbyt wielką, jak na niego, prędkością, jedną ręką próbował usunąć piasek z twarzy, kreśląc spore slalomy na mokrym piasku. Nagle, gdy odzyskał już wzrok, dostrzegł przed sobą spory kamień (który, jak na złość, leżał na idealnie piaszczystej plaży). Nie zdążył już go ominąć, a wjechał prosto w niego. Przednie koło zatrzymało się nagle, a tył roweru podskoczył do góry wyrzucając Dave'a spory kawałek dalej, w piachu, w który zarył twarzą. Tuż obok jego nogi wylądował rower, który również przeskoczył na kamieniem, jednak nie z taką prędkością, jak sam Chillman. Spora ilość piasku wzbiła się w powietrze w momencie upadku. W pierwszej chwili nie ruszał się, zbyt zdezorientowany, na podjęcie jakichkolwiek akcji.
Sygin - 2008-05-28, 23:17
:
Anna słysząc łomot za sobą w pierwszej chwili zaczęła się triumfalnie śmiać. Zahamowała, obracając rower w miejscu na jednym kole i zamiatając tylnym przez co ustawił się bokiem a sama właścicielka zsunęła czapkę do tyłu.
- I w ten sposób tworzy się historyczne momenty, Chillman - oświadczyła dumnie patrząc na fontannę piasku jaką wzbił. Po chwili jednak przestała się uśmiechać. Nie podniósł się.
- Dave... holy shit... Dave!
Zeskoczyła z roweru i pozwoliła mu upaść na piasek a sama pognała w stronę chłopaka zagrzebanego w piasku. Najpierw Max ma ten straszny wypadek teraz jej facet... a jak coś mu się stało? Anna stwierdziła że wpada w panikę ze strachu i wyrzutów sumienia i nakazała sobie spokój. Co nic nie pomogło.
- Dave na litość boską powiedz, że nic ci nie jest! - przypadła do niego - I że nie skręciłeś karku ani nie jesteś w śpiączce... nie zniosłabym tego 2 raz. - jęknęła i postarała się go obrócić - Baby, please... niech ci nic nie będzie... - delikatnie odgarnęła mu czarne włosy z twarzy patrząc na niego ze strachem.
Derriuz - 2008-05-28, 23:36
:
Było ciemno, przez dłuższą chwilę, póki gwiazdy nie zaświeciły mu przed zamkniętymi oczyma, tworząc srebrzyste wzory na wnętrzu jego powiek. Co się stało? Myślał przez dłuższą chwilę. Dopiero po jakichś pięciu, czy dziesięciu sekundach się zorientował, gdy gwiazdy zaczęły powoli znikać. W końcu została już ich tylko garstkach, a Dave otworzył oczy, próbując się podnieść, ale poczuł nagle, że coś go podrażniło w drogach oddechowych, więc obrócił się gwałtownie w bok i zakaszlał potężnie, wypluwając przy tym sporą ilość piachu. I walnął się z powrotem do piachu, dopiero wtedy zauważając Annę i jej przerażoną minę. Ściągnął brwi w pierwszej chwili, ale zaraz odparł.
- I'm okay, tylko moja duma ucierpiała - uśmiechnął się do niej lekko, patrząc na nią z całkowitym spokojem, jakby bycie luzakiem nie polegało tylko na luzackim kroku w szkole, ale też totalnym spokoju, po niespodziewanym, dwumetrowym, lub większym, locie.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie, jeszcze trochę się poznęcam nad Tobą i całą resztą - mruknął przyciszonym głosem, a uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Sygin - 2008-05-29, 10:12
:
Widząc przytomność wracającą do jego oczu odetchnęła z ulgą. A gdy już zaczął gadać tak jak to on ma w zwyczaju, stwierdziła, że najwyraźniej nic mu nie jest. Oczy zajaśniały ciepłym uśmiechem co w połączeniu z rozbawionymi iskierkami dało bardzo ciekawy efekt. Oraz idealne odzwierciedlenie charakteru Anny.
- Never scare me like that again - mruknęła, niechętnie cofając dłoń, która musnęła jeszcze jego twarz a potem cofnęła się opierając na piasku. - Szczerze mówiąc Dave w tej chwili nie jestem sobie w stanie wyobrazić sytuacji, kiedy miałbyś się nie znęcać nade mną i resztą swoim zachowaniem. It's so like you... and I like you... - dodała cicho a potem uśmiechowi w oczach zawtórował uśmiech na ustach. Zagryzła lekko wargę przechylając głowę nieco na bok i nie przestając się uśmiechać w ten bardzo annowy sposób, uśmiechem, który Chillman rozpoznał jako przeznaczony ostatnio tylko dla niego.

Przeniesienie akcji
Caylith - 2008-06-04, 19:42
:
Tak jak zakładała, znalazła się w knajpce wcześniej niż Vann. Miejsc było dość wolnych więc zajęła jedną z kanap i rozsiadła się wygodnie opierając jedno ramię na oparciu, a drugą ręką wystukując palcami na blacie jakiś rytm. Jednocześnie leniwym spojrzeniem rozglądała sie wokół patrząc za znajomymi twarzami.
Ofelia - 2008-06-04, 20:43
:
Zaparkowała samochód gdzieś niedaleko, szybko z niego wysiadła i ruszyła szybkim krokiem do knajpki. Bardzo szybkim.
Gdy weszła do środka, była trochę zmęczona. Kondycja już nie ta. Zaczęła się rozglądać. Szybko odnalazła wzrokiem Ericę. Uśmiechnęła się szeroko i pomachała jej.
Po chwili była już przy niej. Zwaliła się ciężko na kanapę.
-Cześć Rick. Tak, wiem. Spóźniłam się. Ale to tylko 25 minut, nie gniewasz się, prawda?
Caylith - 2008-06-04, 20:48
:
Spojrzała na nią znad listy lodowych słodkości i uśmiechnęła sie lekko.
- W żadnym wypadku. Ważne, że jesteś i nie muszę wieczoru spędzać sama albo z kotem, który wprawdzie jest cudownym mruczącym towarzystwem ale lodów nie jada. Co tam?
Ofelia - 2008-06-04, 20:59
:
Przysunęła się do niej i wlepiła wzrok w menu. Pod uwagę brała tylko te lodowe desery, w których skład wchodził smak czekoladowy.
-Ja miałam kiedyś psa. Jadł lody. Poważnie. A nawet truskawki.- uśmiechnęła się szeroko. -Co tam? Poza tym, że nie mam pojęcia co się dzieje z Evanem, jest dobrze. A jak z tobą? I Maksem?
Caylith - 2008-06-04, 21:05
:
Westchnęła ciężko zamawiając deser lodowy z czekoladą. Dopiero wtedy spojrzała na Vann.
- Cold autumn or warm winter... tak na warunki pogodowe mogłabym określić to co się dzieje teraz. - przetarła czoło z zafrasowaną miną - Girl, nie mam pojęcia co się dzieje. Dlaczego mnie odpycha. Co ja takiego zrobiłam poza tą jedną burzą na dziedzińcu, że teraz jest tak źle. 5 miesięcy bez kłótni... - spojrzenie Ricky nabrało cech proszących - Ty interesujesz sie tymi wszystkimi psychologicznymi rzeczami. Masz jakiś pomysł?
Ofelia - 2008-06-04, 21:22
:
Vann zamówiła deser o nazwie "Czekoladowa fantazja", kawę i szarlotkę. Lody to zdecydowanie za mało. Przechyliła głowę na bok i spojrzała na Ricky.
-Ale nie zostawił cię, prawda?- zapytała cicho. -Byłaś przy nim ten cały czas, kiedy leżał nieprzytomny. Może to jakiś uraz? Albo... Ja wiem, że Max nie mógłby cię zdradzić. Ale masz pewnośc, że nie ma żadnej innej? Ta ruda, to tylko przyjaciółka?- podrapała się po głowie i dalej patrzyła na Ricka.
Caylith - 2008-06-04, 21:36
:
Wbiła łyżeczkę w lody, nabrała porcję i z determinacją zjadła.
- Nie, nie zostawił. A fakt, że przy nim byłam cały czas nie ma tu wielkiego znaczenia. Przecież nie był tego świadomy. Nawet pewnie nie słyszał jak nawijałam do niego.
Spuściła głowę bawiąc się deserem.
- A częścią kłótni był fakt, ze podobno mu nie ufam. Problem w tym, że ufam jemu. Ale im, tym wszystkim laskom skaczącym dookoła, nie. Więc nie uważam, że zdradził, ale Vann... facet to przecież człowiek. Wystarczająco często nagabywany, kuszony i tak dalej... może się złamać. - zjadła trochę loda z zamyśleniem.
- A Rachel to tylko jego przyjaciółka, chociaż dosyć bliska skoro Max otwiera oczy w jedynym momencie kiedy przy nim jest. And I'm done being jealous about his flirting. To jest mój plan B. Skoro fakt, że mi sie to nie podoba jest zły to zobaczymy jak będzie teraz. Otwieramy klatkę - dodała z kpiną i głębokim bólem w oczach - i pozwalamy kanarkowi fruwać swobodnie. - dodała po czym jęknęła i oparła twarz na dłoniach. - Oszaleję przez to Vanessa...
Ofelia - 2008-06-04, 21:51
:
-Nie ma znaczenia? Ma i to duże. Nie był, ale zapewne lekarze, czy starsi mu powiedzieli. Poza tym... Ponoć ludzie w takim stanie słyszą, co się do nich mówi. Czasami.- nabrała porcję lodów na łyżeczkę i wzięła do buzi.
-Ja nie byłabym w stanie zaufać komuś, kto całuje wszystkie swoje koleżanki na powitanie... Poza tym, kobieta to też tylko człowiek. I masz prawo być zazdrosna, a on powinen to rozumieć. Zaufanie nie ma z tym nic wspólnego. Zazdrość to jak najbardziej ludzka cecha nad którą trudno zapanować. No bo ile można coś takiego znosić? Zwłaszcza, jeśli nie ma się zaufania do koleżanek swojego faceta.- pokręciła głową i spojrzała na Ricky.
-Według mnie, to zwykły zbieg okoliczności. Jeśli naprawdę mu na tobie zależy, mimo tego, że pozwolisz mu fruwać swobodnie, wciąż będzie z tobą i tylko z tobą. Chociaż biorąc pod uwagę sytuację, którą nazywasz zimną jesienią nie wiem czy to najlepszy pomysł. Ale rób jak chcesz. Nie powinnam Ci pomagać. Sama powinnaś sobie poradzić, bo znając życie, gdybym była na twoim miejscu, spieprzyłabym sprawę.
Caylith - 2008-06-04, 22:08
:
Wymieszała lody w swoim pucharku starannie przegryzając się przez jej słowa i w związku z tym milcząc.
- Vann... kocha się nie za coś ale pomimo wszystko. - powiedziała w końcu - Ja wiedziałam jaki jest jak zaczynaliśmy być ze sobą i nie przeszkadzało mi to bo wszystkie przyjaciółki w końcu odchodziły w cień. Linds, Anna, Gabi... po prostu przestawały być zagrożeniem w pewnym momencie. I naprawdę nie wiem dlaczego i co spowodowało, że przestałam się na nie jeżyć. Chciałabym odkryć to coś i zastosować wobec Rachel, bo ona jest całkiem... fajna. I coś pod tą dziwkowatością jest dobrego. Póki tego nie odkryję będę się musiała nauczyć zamykać oczy na to wszystko. I zaufać mu. Mimo tego, że z jakiegoś powodu przestało mu zależeć na mnie tak jak wcześniej. - zamyśliła się - A może to przez tą rękę i fakt, że na razie nie może grać, tak mu palma odbija? Myślisz, że to może być to?
Znowu skubnęła lodów i uśmiechnęła się do Vann.
- A poza tym nie zauważyłam, żebyś chrzaniła związek z Evanem. Wydaje się być przy tobie absolutnie szczęśliwy.
Ofelia - 2008-06-04, 22:28
:
-Ta, pomimo wszystko. Ale przecież miłości towarzyszą też inne uczucia. Mnie naprawdę by to denerwowało.- wzruszyła ramionami i wpakowała ogromną porcję lodów do buzi. Aż jej się zimno zrobiło. -Anna i Gabi nie są osobami, które mogłyby próbować zabierać Ci Maksa. Przynajmniej według mnie. Linds... Teraz ma Nathana. Ale Rachel, nawet jeśli jest całkiem fajna, narazie nie zasługuje na zaufanie. Popatrz. Nawet Linds nie spowodowała takiego kryzysu w waszym związku. Poczekaj. Jeśli stwierdziłabyś teraz, że Rachel nie stanowi zagrożenia, mogłabyś popełnić wielki błąd. Z drugiej strony, jeśli to-tylko-facet-Maks Cię naprawdę kocha i jego miłość do ciebie jest tak samo silna jak wcześniej, nie da się jej skusić. Uważaj na nią...- uśmiechnęła się słabo i zjadła kolejną, wielką porcję lodów z łyżeczki. -To też może być powodem jego hm... dziwnego zachowania. Jednak ja obstawiam, że powodem jest Rachel. Ale to tylko takie moje skromne zdanie.
Zjadła już większą część deseru i teraz nabieranie zabierało jej więcej czasu.
-[i]Tak. Ale Evan to nie Maks. To zupełnie inna osoba. A ostatnio jest absolutnie załamany i to mnie martwi.

Caylith - 2008-06-04, 22:40
:
Pokiwała głową na słowa Vann. Dziewczyna mówiła całkiem logicznie.
- A więc będę obserwować dyskretnie. I wiesz, wypuszczenie kanarka z klatki to dobra sposobność na obserwację. Zobaczymy czy Rach przeminie równie szybko jak reszta. Tak bym chciała, żeby to było tylko przez jego ramię... otherwise that means that again I crashed and burn. - mruknęła smętnie. Ale po sposobie w jaki uniosła głowę i pojawiającym się na nowo światełku w oczach można było poznać, że nabrała ponownie nadziei. Znienacka dziabnęła szarlotkę Vann i z wesołą miną zanurzyła w swoich nie skończonych lodach. Po czym z błogą miną skonsumowała porcyjkę z łyżeczki.
- Boskie - wywróciła oczami, po czym wróciła do tematu.
- Ale przecież powinien dojść już do siebie. Parker chodzi i rozmawia i poza ręką na temblaku nic mu nie jest. Gadałaś z Evanem na ten temat? Mówił co mu jest?
Ofelia - 2008-06-05, 12:51
:
-Nie wygląda na taką, która łatwo odpuści. Może i być nawet fajna, ale to nie zmienia faktu, że Maks może jej się za bardzo podobać.- powiedziała wygrzebując resztki lodów z pucharka. Spożyła ostatnią łyżeczkę lodów i spojrzała smutno na puste naczynie. Powinno być zdecydowanie większe i zawierać zdecydowanie więcej deseru.
-Ty kradzieju, złodzieju!- mruknęła, udając obrażoną, gdy Ricky dziabnęła jej szarlotkę. Jednak po chwili uśmiechnęła się delikatnie i przyciągnęła talerzyk z ciastem i filiżankę do siebie.
-Tak, ale kosz to część jego życia. Na jego miejscu również byłabym załamana, gdybym nie mogła grać. Jednocześnie cieszyłabym się, że nie połamałam się bardziej. Przecież mógł skończyć na wózku. Wtedy już nigdy nie zagrałby w kosza. Ale cóż... Przejdzie mu, tylko kwestia czasu. Nie znam go zbyt dobrze, ale tak sądze. A jeśli chodzi o Evana, to nie. Mam zamiar z nim pogadać hmm... w najbliższym czasie. Muszę z nim pogadać.
Caylith - 2008-06-05, 13:03
:
Wygrzebywała lody z pucharka myśląc nad czymś intensywnie.
- Tak czy siak mam związane ręce. Nie mogę udowodnić w żaden inny sposób, że mu ufam i że mi na nim zależy, jak tylko pozwolić mu na flirty swobodne jak tylko chce. I w ten sposób zaryzykuję też, że nagle stwierdzi, że ja to nie to, że znudziłam mu się albo inne takie. Tak źle i tak niedobrze. Ale to niestety jedyne wyjście jakie widzę. Gdyby tylko chciał mi powiedzieć co mu jest... od dwóch tygodni słyszę, że wszystko jest ok kiedy widzę i słyszę, że nie jest! I tu też nic nie zrobię. Mogę tylko czekać. A najgłupsze z tego wszystkiego jest to, że uważa, że ja mu nie ufam. A sam robi dokładnie to samo milcząc i nie wierząc że go zrozumiem.
Odsunęła pucharek od siebie i oparła się o kanapę.
- Faceci to jeden wielki kłopot. Tyle, że jak się już takiego pokocha to jest gorzej bez niego niż z nim.
Spojrzała na Vann z lekkim uśmiechem.
- Zadzwoń do Evana. Jutro Walentynki - najlepszy dzień na godzenie się... przynajmniej dla niektórych - zmarszczyła lekko brwi na myśl, że pewnie spędzi te Walentynki w towarzystwie Sparky, ale zaraz wróciła do tematu.- Zaciągnij go do jakiejś fajnej knajpki albo coś mu upichć. Albo kup mu płytę z jakąś ulubioną muzyką... przypadkiem wiem co on lub bo mamy podobne gusta więc służę pomocą... I pogadajcie.
Ofelia - 2008-06-05, 18:14
:
-Najwidoczniej odbiera twoją zazdrość jako brak zaufania. Może coś, co go dręczy jest czymś, czego nie może Ci powiedzieć. Chociażby inna dziewczyna, lub coś, czego się wstydzi.- uśmiechnęła się serdecznie i ukroiła łyżeczką kawałek szarlotki. Następnie brutalnie go zjadła.
-Mhm...- przytaknęła i pokiwała głową. Miała zamiar rozpocząć kolejny monolog, na temat tak zwanych 'kłopotów', ale szybko z tego zrezygnowała. Nie chciała się za bardzo mieszać w sprawy Ricky i Maksa.
-Walentynki? Jutro? Hm... pichcić mu nie będe, nie chcę go struć. O ile na to pozwoli, to gdzieś go zaciągne. A na prezent pomysł już mam. I pogadamy... A ty, masz zamiar kupić coś Maksowi?
Caylith - 2008-06-05, 18:34
:
- Już mam prezent. Od jakichś 3 tygodni. Nic takiego, żeby czuł się jakoś dziwnie. He actually should like it... - uśmiechnęła się szeroko ale dość szybko uśmiech zniknął. - To znaczy.. o ile w ogóle będzie sens dawać komukolwiek prezent. Nie wydaje mi się, żebym miała obchodzić w tym roku Valentines Day. - powiedziała i zamówiła sobie sok pomarańczowy do picia.
- Więc co kupujesz Evanowi? - zapytała z zaciekawieniem.
Ofelia - 2008-06-05, 18:45
:
-Skoro on twierdzi, że wszystko jest okej, to wydaje mi się, że sens jest. Jeśli tak po prostu olejesz jutrzejszy dzień, on prawdopodobnie stwierdzi, że tobie już nie zależy. Jeśli on nie będzie miał nic dla ciebie, zrobi mu się głupio. Przynajmniej powinno.- powiedziała po przełknięciu dużego kawałka szarlotki i napiła się kawy.
-Nic nie kupuje.- pokazała jej język. -Sama coś dla niego zrobię. Zaoszczędze.- mruknęła, a następnie wyszczerzyła ząbki i znów napiła się kawy. -Nie żeby było mi szkoda na niego wydawać. Kupiłabym mu coś pospolitego. Będe oryginalna i mój prezent też.
Caylith - 2008-06-05, 20:05
:
- Kochana - nachyliła się do Vann - a kto powiedział, że oleję? Nie po to przecież kupowałam prezent, żeby olać. Po prostu... Max może nie chcieć obchodzić Walentynek ze względu na to, że... no nie wiem... nie jest w nastroju... nie obchodzi Walentynek dla zasady i już... nie kocha mnie... z tysiąca innych powodów. - pociągnęła łyk soku. - Ja po prostu wolę przygotować się na najgorsze widząc co się dzieje przez ostatnie 2 tygodnie.
Milczała chwilę.
- Prawie ze sobą nie rozmawiamy a jak już to jest to jakieś... sztuczne. A o tym, że jutro jest 14 luty i coś ma na myśli nie słyszałam ani słowa. Jeśli więc nie chce, ja się nie będę napraszać. I nawet słowem nie wspomnę o tym, żeby nie zrobiło się jeszcze dziwniej niż jest. Enough about it cause it's sad - westchnęła - Powiedz więc co robisz dla Evana oryginalnego.
Widać było, że rozpaczliwie pragnie zająć myśli czym innym.
Ofelia - 2008-06-05, 22:19
:
-Nie kocha Cie?- spojrzała na nią z lekkim politowaniem. -I zamiast przygotowywać się na najgorsze, walcz o niego. Pasujecie do siebie na moje oko. Nie spieprz tego. Nie możesz się tak po prostu poddać, przez nieudane 2 tygodnie...
-Nie wiem, co Ci powiedzieć...- uśmiechnęła się do niej ciepło -Ale zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży.- poklepała ją po plecach, tak po męsku.
-Mam zamiar coś stworzyć, jednak jeszcze nie jestem do końca pewna... W każdym razie będzie to coś na styl komiksu.
Caylith - 2008-06-05, 22:32
:
- Nie wiem co myśleć. I spokojnie. Nie poddam się bez walki... tylko jeśli wojna już przegrana to po co walczyć o wygraną w jednej bitwie? I mean if he doesn't want me anymore... - wpatrzyła się w dno szklanki wyglądając jak kupka nieszczęścia. Jakby była królikiem to pewnie miałaby oklapnięte uszy. - I'll try, Vann - podniosła głowę i uśmiechnęła się nieśmiało do koleżanki.- Jak skończysz to może poleziemy przejść się plażą, co?
Ofelia - 2008-06-05, 22:51
:
-Myśl, że będzie dobrze. Jeśli przestaniesz w to wierzyć, pozbawisz swój związek kilkunastu procent szans na przetrwanie. Może to tylko zwykły kryzys...- znów wbiła łyżeczkę w szarlotkę -To dobrze. I oczywiście. Możemy poleźć na plaże.- uśmiechnęła się lekko i skonsumowała przedostatni fragment ciasta.
Caylith - 2008-06-05, 23:08
:
Podczas gdy Vann jadła, Erica podbudowywała siebie samą powtarzając sobie do znudzenia, że wszystko się ułoży. Troche pomagało ale tak naprawdę jednak wiedziała, że póki na własnej skórze nie przekona się o tym, to autosugestia nic jej nie da.
- Let's go - uśmiechnęła się w końcu gdy Vanessa odsunęła talerzyk. Po czym wyciągnęła portfel i zapłaciła za słodkości kelnerowi. - It's on me - oświadczyła koleżance płacąc za całość - W ramach podzięki za wsparcie. A ty za to opowiesz mi, kochana, o tym komiksie... bo to intrygujące...
I wyciągnęła ją z knajpki prosto na plażę na spacer.
KapitanOwsianka - 2008-06-06, 09:03
:
Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-06-20, 23:00
:
Max był w knajpce pierwszy. Nieco go to zdziwiło, ale nie aż tak by wybić z rytmu. W sumie mógł się tego spodziewać. Zabarłożył z dziewczyną po prostu trochę krócej niż inni. I sam w tym momencie nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. Siadł przy jednym ze stolików i zamówił kawę i naleśniki. Oparł się wygodnie i czekał na innych.
Noise - 2008-06-21, 12:11
:
Gdy Max właśnie otrzymał swoje zamówienie do knajpki wszedł Evan. Stał chwilę przy drzwiach rozglądając się po wnętrzu i szukając znajomych. Gdy rozpoznał Maxa natychmiast ruszył w jego stronę i usiadł po przeciwnej stronie.
- Smacznego. Widzę, że cała reszta jakoś nie spieszy się z przyjściem. - powiedział uśmiechając się lekko, po czym podniósł rękę do góry prosząc kogoś z obsługi.
Derriuz - 2008-06-21, 12:20
:
Nim zdążyła paść odpowiedź ze strony Maxa do knajpki wszedł Chillman, po czym pomaszerował w stronę stolika, przy którym siedzieli jego kumple i zasiadł przy nim.
- You guys already here? Pomyślałem, że nie będziecie zbyt wcześnie, więc poszedłem się przejść z kiepem w ręku, a to wy musieliście czekać... Hm, sorry...? - uniósł lekko brwi, zerkając to na Maxa, to na Evana, zaraz jednak począł wodzić spojrzeniem po miejscu, jakby szukając detali, które mogły się zmienić od ich ostatniej wizyty.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 13:41
:
Max zrobił zaskoczoną minę z kawałkiem naleśnika na widelcu. Eee... No problem. powiedział i wsadził sobie widelec z naleśnikiem do ust, tak go zostawił bo musiał wyłączyć przeglądarkę internetową w telefonie. W tym momencie przy chłopakach pojawiła się ładna kelnereczka, która była latynoską, uśmiechnęła się urokliwie Podać coś jeszcze? zapytała w chwili gdy Max uniósł na nią spojrzenie świadczące o wyrwaniu go z jakiejś myśli, z ust wystawał mu jeszcze widelec.
Noise - 2008-06-21, 14:20
:
- A widzisz. - powiedział Evan uśmiechając się przyjaźnie, po czym przesunął robiąc miejsce dla Dave'a. - Siadaj stary. Zaraz coś zamówimy, bo kto wie ile nam jeszcze przyjdzie czekać na kobiety.
Gdy podeszła kelnerka Evan uśmiechnął się szeroko i powiedział - A to zależy, czy jest mi pani w stanie polecić coś dobrego do jedzenia, bo do picia poproszę sok pomarańczowy.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 14:27
:
Max zaprezentował jeden z tych swoich zabójczych uśmiechów, w który w połączeniu z zagapionymi oczami i widelcem w ustach wyglądał przeuroczo i zabawnie. No thanks. powiedział kiedy słowotok Evana go "obudził".
Kelnerka uśmiechnęła się zadowolona z efektu, jaki jej dekolt i biodra w obcisłej sukience wywarły na Parkerze Homar? To nasza specjalność. Krewetki, małże, może jakaś ryba, albo naleśniki? powiedziała i zerknęła na Maxa tak, jak to tylko potrafią dziewczyny wiedzące, że faceci na nie lecą.
Noise - 2008-06-22, 12:39
:
- Naleśniki poproszę. Owoce morza jakoś nie specjalnie do mnie przemawiają. - powiedział Evan opierając się wygodniej o oparcie kanapy. Starał się nie dawać po sobie poznać, że nieco go wkurzyło to, w jaki sposób Parker i kelnerka patrzą na siebie.
- So Dave, kiedy wpadnie Anna? - zapytał go chcąc zająć swą uwagę czymś innym.
Derriuz - 2008-06-22, 13:57
:
Dave spojrzał to na Maxa, to na kelnereczkę i skrzywił się nieco, kręcąc głową.
- Skleroza nie boli, co nie, Max? - spojrzał na niego ze śmiertelną powagą, unosząc jedną brew ku górze - Ach, te nałogi - rzucił, nawiązując już do dość przeterminowanej akcji w barze. Następnie wzrok przeniósł na latynoskę.
- Ja - pierwsze słowo wyraźnie podkreślił, chcąc, by dziewczyna spojrzała na niego - również poproszę o naleśniki i Mountain Dew - patrzył się na nią uważnie, nie wyzbywając się powagi ani na moment. W końcu przeniósł wzrok na Evana.
- Nie mam pojęcia, pewnie niedługo - po czym zerknął jeszcze na Maxa i latynoskę. W końcu jednak westchnął i siadł wygodniej.
KapitanOwsianka - 2008-06-22, 20:40
:
Dziewczyna kiwnęła głową na znak, że zapamiętała, a potem odwróciła się do Maxa So, cute boy, kończę o 20, zabierzesz mnie potem na drinka? Max uśmiechnął się ciepło
So, cute girl, jestem zajęty. puścił jej oczko i uśmiechnął się rozbrajająco, po czym wrócił do swoich naleśników. A dziewczyna bez żalu do pracy. Panowie wybaczą... Musze ułożyć sobie fryzurę. powiedział wstając i ruszając w kierunku toalety.

Za to w lokalu pojawił się Nathan. Równie zadowolony z siebie jak Max, o ile nie bardziej. Wszedł do środka i rozejrzał się za kompanami. Kiedy ich odnalazł zbliżył się i dostawił sobie krzesło Hey guys... What's up?
Noise - 2008-06-22, 21:08
:
- Nothin'. Watchin' the game, havin' a bud... - powiedział lekko przymulonym głosem, ale szczerząc się szeroko od ucha do ucha, po czym wyskoczył jak na reklamie - Wassup! - po czym zaniósł się śmiechem i nie powiedział ani słowa więcej.

Żeby kazdy miał wgląd w tą akcję xD
KapitanOwsianka - 2008-06-22, 22:00
:
Dude... That was funny few years ago... Nathan powiedział z jakimś wyrzutem, a potem rozsiadł się wygodniej na krześle Gdzie nasz król urody? I piękniś, który po każdym meczu więcej czasu spędza przed lustrem, jak na świętowaniu?
Caylith - 2008-06-23, 09:09
:
Drzwi czarnej BMKi zamknęły się za Ericą, która typowo babskim ruchem poprawiła sukienkę na biodrach rozglądając się nieco, a potem weszła do knajpki. Tam zatrzymała sie na moment przy wejściu i szybko rozejrzała zdmuchując z nosa nieposłuszny kosmyk włosów. W końcu widząc znajome głowy chłopaków ruszyła w kierunku stolika lekkim, zgrabnym krokiem, omijając zawalidrogi i kelnerki z zamówieniami.
- Gentelmen... czy można dołączyć?- rozległ sie nad nimi rozbawiony głos a jego właścicielka nie mogąc za żadne skarby pohamować lekkiego uśmiechu na twarzy zatrzymała się nad nimi opierając rękę na oparciu jednej z kanap.
Sygin - 2008-06-23, 11:46
:
Najwyraźniej Erica otworzyła worek z dziewczynami, bo parę minut po tym jak weszła do knajpki wiśniowy Ford panny Stern zaparkował niedaleko jej czarnego potwora i Anna we własnej osobie wysiadła z niego. Na chwilę jeszcze schowała górną część ciała w aucie skąd wyhyneła moment później wyciągając torbę. Auto zostało zamknięte i blondynka energicznym krokiem skierowała się do knajpki gdzie żywo zaczęła się rozglądać za resztą towarzystwa spod kaszkietki włożonej na bakier.
Derriuz - 2008-06-23, 14:45
:
- But of course, Max will be in a minute. Excuse me for a minute - uśmiechnął się to towarzystwa i wstał, po czym skierował się w stronę Anny z miną pozbawioną jakichkolwiek emocji. Przechylił lekko głowę i uniósł brwi, nie uśmiechając się jednak niczym podstarzały lokaj.
- Przepraszam panienką, panienka kogoś tutaj szuka? Może byłbym w stanie pomóc? - zapytał, układając ręce tak, jakby na jednej wisiał jakiś ręcznik, bądź szmatka, a na drugiej miał tacę.
Eithel - 2008-06-23, 15:09
:
Lady Marmalade

Wejścia w stylu hollywoodzkich gwiazd miała opanowane do perfekcji - w zasadzie Lindsay urodziła się po to, by spacerować po czerwonym dywanie w tę i z powrotem. Kuszące ruchy bioder, zupełnie naturalne i niewymuszone, z gracją stawiane nogi, wyprostowane plecy i uśmiech Mona Lisy. Szara sukienka eksponowała wszystkie atuty jej figury, szpilki podkreślały smukłość nóg, blond włosy delikatnie falowały w rytm jej kroków.
Kiedy doszła do stolika z gracją usiadła na wolnym miejscu, uśmiechając się w iście gwiazdorski sposób.
- Hi guys! - zaczęła słodkim tonem, rzucając spojrzenie spod rzęs na Nathana - Sorry for being late!
Caylith - 2008-06-23, 15:23
:
- Dzięki, Chillman za info i tak bym siadła - mrugnęła do niego ale widząc, że pognał gdzieś do tyłu, no tak, do Anny, machnęła na niego ręką. Kiwnęła jeszcze głową Nathanowi który wgapiał sie w Linds, więc nie zadała sobie trudu konwersowania bo i tak by pewnie nie słyszał jej.
- Hey, Evan - uśmiechnęła się szeroko i poczochrała kumplowi fryzurę - czemu masz tak marsową minę w obliczu dobrej zabawy niedługo? - zapytała wsuwając się na wolne miejsce na kanapie naprzeciw niego, ustawiła wygodnie zabójczo długie nogi i rozejrzała się za swoją silniejszą połówką - i gdzie wyniosło Maxa?
Sygin - 2008-06-23, 15:32
:
Oczy błysnęły łagodnym blaskiem na widok chłopaka. Ale zaraz wczuła się w rolę i zatrzepotała rzęsami robiąc wielkopańskie miny.
- But of course you do, my good man... - odezwała się, udatnie naśladując angielski akcent - like this... - dała sobie spokój z akcentem przy ostatnich słowach, wzięła jedną i drugą rękę Chillmana, wytrzepała z wyimaginowanych szmatek i tacek, położyła je sobie na talii a sama go objęła za szyję i pocałowała z czułością... dla efektu w charakterystyczny sposób zginając w kolanie nogę i zadzierając nieco do góry.
- A potem możesz mnie zabrać do stolika - oświadczyła na chwilę sie odklejając i mrugnęła mu wesoło.
Derriuz - 2008-06-23, 17:35
:
Odruchowo odwzajemnił pocałunek z całą pasją z jaką był w stanie, po czym, gdy w końcu zakończyli wymianę enzymów (;)), stanął bokiem do niej, pochylił się i ręką wskazał kierunek, w którym stał stolik.
- W takim razie proszę tędy, madame - rzekł z poprzednią już miną i akcentem podstarzałego, flegmatycznego lokaja. Gdy poszła, skierował swe kroki za nią już kończąc wszelkie wygłupy i oparł się o kant otaczającej stolik z trzech stron kanapy.
Sygin - 2008-06-23, 17:46
:
- Ok, enough, cut the crap, babe - poklepała go po policzku z zabawną miną i mijając go sprzedała mu delikatnego kopa w zadek. Po czym czem prędzej pospieszyła do stolika zanim pomyślał o usadzeniu odpowiedzi w jej kształtne cztery litery.
- Ladies, men - przywitała się ze wszystkimi i wyciągnęła do Erici rękę przybijając żółwika z ulepszeniami, którego opracowała niedawno na potrzeby ich drużyny. Klapnęła następnie z uśmiechem na kanapę i przyjrzała się towarzystwu spod daszka - co tam słychać i gdzie kelnerka bo strasznie chce mi się pić.
Noise - 2008-06-23, 19:05
:
- Nie masz za co przepraszać Lindsay, nie spóźniłaś się ani trochę. - powiedział Evan uśmiechając się przyjacielsko, po czym zwrócił swe spojrzenie na Ricky.
- Nah, nothing. Tak się tylko zamyśliłem w oczekiwaniu na sok i naleśniki. - niemal natychmiast jak tylko Erika go poczochrała Evan odruchowo przeczesał włosy palcami i potrząsnął głową na boki przywracając dawną fryzurę. - A co do Maxa, to zaraz wróci. Poszedł do toalety się odpicować. - chłopak uśmiechnął się nieco i oparł brodę na dłoni.
Caylith - 2008-06-23, 19:21
:
- Aaaa... mogłam się domyślić. Nie tylko dziewczyny lubią robić wrażenie - zaśmiała się pobłażliwie pod nosem i oparła swobodnie o oparcie kanapy zakładając nogę na nogę. - Naleśniki powiadasz? Całkiem smaczny pomysł. Możliwe, że też wezmę o ile panienka się tu pojawi.
W tym momencie komórka Erici zaczęła wydawać odgłosy głodnej pantery. Dziewczyna wyciągnęła telefon z torebki i przeczytała smsa. Kiwnęła głową lekko marszcząc brew i wrzuciła ją z powrotem nie odpisując.
- It's from Vann. - wyjaśniła - She'll be waiting in Bait Shop. Nie zdąży tu przyjść. Czyli generalnie jesteśmy tu już wszyscy.
KapitanOwsianka - 2008-06-23, 21:53
:
Ludzie, nie było mnie cały dzien, ale to jasne, że kelnerka pojawiła się już jakiś czas temu :P

Wszystkie zamówienia stanęły na stole dokładnie w momencie, kiedy Max wyszedł z toalety chowając żel z woskiem do kieszeni. Podszedł do stolika ze starannie ufryzowanym nieładem na głowie i uśmiechnął się do dziewczyn. Nie było mnie raptem parę minut. powiedział z uśmiechem, po czym wepchnął się na kanapę koło Erici przyciskając ją do Evana. To co? Idziemy do klubu?
Caylith - 2008-06-23, 22:04
:
- Ja mogę choćby zaraz - oświadczyła kokosząc się lekko na miejscu i starając się nie przywierać do nikogo - bo nie zdążyłam nic zamówić. Ale odbiję to sobie w klubie. Czyli teraz wszystko zależy od pożeraczy naleśników - uśmiechnęła sie kącikiem ust.
Sygin - 2008-06-24, 11:10
:
Pociągnęła konkretnego łyka soku pomarańczowego opróżniając szklankę do połowy.
- Już niedługo Maxiu. A tak konkretnie czy ktoś wie co dziś jest w Bait Shopie? Koncert jakiś? Czy DJ i stado podskakujących ludzi?
Derriuz - 2008-06-24, 11:22
:
- I jest nasz piękniś - rzekł, usadawiając się obok Anny i naleśników, po czym sięgnął po sztućce i, jak każdy należycie wychowany dzieciak z OC, począł kroić pierwszy kęs, by w końcu nabić go na widelec i... Wycelować nim w kierunku Anny z pytającym wyrazem twarzy.
- Want some?
Sygin - 2008-06-24, 11:25
:
Popatrzyła na widelec robiąc niechcący zeza podczas oglądania kawałka naleśnika dyndającego na widelcowych kolcach.
- Nie Dave, sam się nakarm. I'm not hungry. Just thirsty - i na potwierdzenie pociągnęła kolejnego łyka z uśmiechem.
KapitanOwsianka - 2008-06-24, 15:00
:
Nathan zgarnął Linds na swoje kolana i pomógł jej się wygodnie usadzić, po czym wyciągnął głowę pod jej ramieniem i z uśmiechem odpowiedział na pytanie Anny Z tego co wiem, to dzisiaj jest DJ, koncert był wczoraj, ale grały jakieś... Jem czy coś takiego...

Max przewrócił oczami Zdaje się, że zupełnie nie znasz się na muzyce... zauważył z uśmiechem i zerknął na Ericę. Przez moment chyba chciał jej coś powiedzieć, ale zrezygnował i oparł nonszalancko głowę na dłoni, łokieć zaś na stole. Lewa dłoń zaś pod stołem dyskretnie znalazła kolano dziewczyny.
Sygin - 2008-06-24, 15:13
:
Spojrzała znad szklanki z zaciekawieniem na Natha.
- Serio, cutie? Czyli można liczyć na coś co będzie muzyką klubową... smokin'...
Na usta Anny powoli zaczął wypływać charakterystyczny uśmiech i zabłysły jej oczy. Ci co znali ją i jej manię tańca (czyli Chillman i być może Parker) mogli się spokojnie spodziewać, że nie ustoi za długo w jednym miejscu jak usłyszy coś fajnego z konsolety DJ'a.
Eithel - 2008-06-24, 15:27
:
Na ładnej buźce Lindsay pojawiło się coś na kształt zniesmaczenia, kiedy usłyszała o Bait Shopie - że też nie mogli iść do jakiegoś modnego klubu, w którym mogłaby usiąść na stołku barowym i wyeksponować swoje cudownie długie nogi. No ale trudno, tym razem była w zbyt dobrym nastroju by marudzić. Popijała swoją niegazowaną wodę mineralną, przysłuchując się rozmowie.
Noise - 2008-06-24, 19:46
:
Evan jedynie uśmiechnął się znad talerza i z zapałem zaczął pałaszować jednego naleśnika za drugim. Gdy je zjadł, a w zasadzie wciągnął nim ktokolwiek zdołał się zorientować, chłopak uśmiechnął się szeroko, wypił połowę soku ze szklanki i z zadowoleniem oparł się wygodnie o oparcie kanapy - Ready to go. Niezłe te naleśniki, ale nawet nie poczułem, że je zjadłem. - uśmiech nie schodził mu z twarzy ani na chwilę.
KapitanOwsianka - 2008-06-24, 20:45
:
Dobra... Idę uregulować rachunek. Max wreszcie wygraćkał się z kanapy i ruszył w kierunku kasy, wyciągając kartę płatniczą z kieszeni. Stanął przy ladzie i zaczął rozmowę z latynoską, którą chłopaki już znali, ale dziewczęta jeszcze nie.

Nathan jakby wyczuł, że coś jest nie tak, podskoczył kolanami zwracając tym uwagę na siebie i zapytał po cichu Coś jest nie tak kochanie?
Eithel - 2008-06-25, 08:57
:
Odwróciła się do niego, a jej włosy delikatnie połaskotały go w twarz.
- Nie... I just don't like Bait Shop. That's all. - wyszeptała cicho.
Caylith - 2008-06-25, 09:59
:
- Ok, nie ma na co siedzieć tu dalej... zbierajmy się. Impreza czeka.
Uśmiechnęła się lekko i zaczęła wydobywać z przepastnego końca kanapy. W końcu podniosła sie na nogi, poprawiła kieckę i niespiesznie ruszyła w stronę Parkera przy kasie.
- Babe, poczekam na ciebie przy samochodzie. Mam ci coś ciekawego do opowiedzenia... - mruknęła mu cicho do ucha głosem, w którym drżały nutki rozbawienia, otaczając go w pasie ramieniem.
KapitanOwsianka - 2008-06-25, 10:09
:
Przeniesienie akcji
Caylith - 2008-07-09, 22:54
:
Siedziała sobie od paru minut przy stoliku przed knajpką i z absolutnym luzem kiwała nogą założoną na nogę, usilnie udając że nie sprawdza niecierpliwie zegarka średnio co parę minut. Ricky zachowywała się generalnie więc tak jakby czekała na faceta. A tym czasem czekała na dziewczynę, której nie widziała jakieś 4 miesiące. Tak więc stwierdzając, że takie sprawdzanie co chwila jest głupie i, że skoro wyczekała 4 miesiące to wytrzyma 15 minut, oparła dłoń na oparciu krzesełka i zaczęła obserwować ludzi pojawiających się w nieco większej ilości na molo.
Lothrien - 2008-07-10, 15:12
:
Po chwili usłyszała znajomy ryk silnika. Zdała sobie sprawę, że nie słyszała go od wieków. Ell zeskoczyła z motocykla, zdjęła kask i przeczesała dłonią włosy. Przez chwilkę rozglądała się w poszukiwaniu Ricky. Szczery uśmiech, który odmalował się na jej twarzy obwieścił światu, że właśnie ja wypatrzyła.
-OMG! I've missed you so much!- Ell bez zbędnych ceregieli rzuciła się koleżance na szyje. Kiedy jednak spostrzegła iż wzbudzają zbyt duże zainteresowanie postanowiła się ogarnąć. -To dla Ciebie.- wręczyła Ricky tajemnicze pudełko średnich rozmiarów zapakowane w srebrno-biały papier i owinięte szafirową wstążką.
Caylith - 2008-07-10, 15:37
:
Wzięła pudełko ale chwilowo odłożyła je na stolik i bezceremonialnie mocno objęła Elly.
- Finally! - zaśmiała się - Nie waż się tak mnie zostawiać następnym razem - warknęła z zadowoleniem - bo sobie zrobię jesień średniowiecza z życia nie mając podpory w postaci twego racjonalnego ochrzaniania mnie za głupie wybryki. Których było strasznie dużo ostatnio. - dodała z uśmiechem i puściła w końcu Ell, nareszcie siadając i zainteresowując się pudelkiem.
- Ok, what's this? - zapytała rozwijając papier i otwierając pudełko.
Lothrien - 2008-07-13, 21:59
:
-Otwórz...- Ell uśmiechnęła się tajemniczo. -Kiedy zobaczyłam ten kamień nie mogłam się powstrzymać...- tłumaczyła się poniekąd podczas gdy Ricky wyciągała prezent z pudełka. Miała nadzieję, że przyjaciółka ucieszy się z podarunku. Przez tyle lat wspólnej znajomości Erica wspierała ją w trudnych chwilach a Ell nigdy nie mogła się należycie odwdzięczyć. Przynajmniej nie tak jakby chciała. -Przymierz...- uśmiechnęła się nieśmiało kiedy Ricky wyjęła obróżkę ze szmaragdem z pudełka.
Caylith - 2008-07-13, 22:11
:
Tylko raz do tej pory Erica zrobiła taką minę jak teraz: najpierw wielkie oczy a potem olśnienie na twarzy i jęk zachwytu i to było wtedy gdy Max dał jej w święta ten śliczny komplet bielizny a potem... hmm... ale o tym Elly nie mogła wiedzieć. Za to Erica trzymała teraz na dłoni tzw. choker... srebrna, gruba na półtora palca z trzech części złożona obręcz ze srebra, z przepięknymi zawiłymi wzorami na powierzchni i okrągłym szmaragdem na środku. Naszyjnik obejmujący szyję i absolutnie przepiękny. Nie mogąc wydusić słowa spojrzała na Elly, wyrażając w jednym spojrzeniu jak strasznie jej się to podoba. W końcu wstała podeszła do niej i znowu ją mocno objęła przytulając policzek do jej policzka.
- I just... don't know what to say. To jest takie śliczne! Idealnie trafiłaś w mój gust, babe. Dziękuję - cmoknęła ją w policzek z błyszczącymi zachwytem oczami a potem podała jej obróżkę i usiadła na krześle tyłem do niej odrzucając włosy na przód. Wiedziała, że obróżka będzie pasować do tego co ma na sobie.
- Zapnij mi ją skarbie i zacznij opowiadać. Gdzie byłaś? Jak ci się podobało i w ogóle jak tam ojciec?
Lothrien - 2008-07-13, 22:24
:
Ell roześmiała się z ulgą. Zależało jej na tym by prezent był wyjątkowy i chyba właśnie się jej to udało. -Nie wiem od czego zacząć. Przepraszam, że to wszystko wynikło tak nagle... Nawet nie miała czasu się spakować, co dopiero myśleć o pożegnaniach. Caleb miał coś do załatwienia w zachodniej Europie i uparł się, żeby zrobić to osobiście. Odradzałam w jego stanie, ale wiesz jaki jest...- skrzywiła się nie co z mieszaniną troski i dezaprobaty na twarzy. -Na szczęście zabrał mnie ze sobą... To było niesamowite.- dziewczyna trochę posmutniała. -Wiesz nigdy bym nie przypuszczała, że zobaczę tyle wspaniałych miejsc. To wszystko było... nieosiągalne.- a ponoć pieniądze nie dają szczęścia. Zamyśliła się na chwilę. -Paryż, Londyn, Madryt, Wiedeń...- uśmiech wrócił na jej drobną twarz. -Francuzi, Hiszpanie...- puściła oczko do kumpeli. -Ale brakowało mi mojej ślicznotki. Podróże limuzyną Caleba to nie to samo.- jeszcze dobre sześćdziesiąt minut Ell jak nakręcona opowiadała ogólnie o tym co robiła, co widziała i kogo poznała. W końcu ucięła z głośnym westchnięciem. -A co się działo tutaj? Jak Max, co u Evana?? Widzę, że dawaliście sobie radę beze mnie?- uśmiechnęła się porozumiewawczo.
Caylith - 2008-07-13, 22:42
:
Słuchała z zainteresowaniem na twarzy pojadając w międzyczasie zamówione naleśniki i co jakiś czas odruchowo dotykając obróżki, jakby sie upewniała, że nadal ją ma.
- Zazdroszczę ci... zwiedziłaś całą Europę, babe. Life-time trip. Gdybym mogła też bym sie wybrała tak pozwiedzać i popodziwiać te wszystkie zabytki i miejsca i - mrugnęła wesoło do Ell - sprawdzić czy legendy na temat latynosów i ich umiejętności łóżkowych faktycznie są prawdziwe. A może ty już wiesz i mnie oświecisz, co? - zaśmiała się szturchając Ell ramieniem. - A co do tego co się tu działo... well, Max miał wypadek, skasował Impalę i był w śpiączce przez kilka dni, a co ciekawsze wypadek był poniekąd sprowokowany przez Evana. Ale wyobraź sobie, że się pogodzili i nawet się kumplują - wyraz bólu, który się na moment pojawił na twarzy Erici na wspomnienie wypadku dość szybko wyparował zastąpiony przez rozbawienie, ale w oczach nadal gdzieś się czaił niemal nie do zauważenia, jak zawsze. - Dave zerwał z z Gabi i jest z Anną...and they look so in love - uśmiechnęła się szeroko. - Z kolei Evan zerwał z Vanessą i są teraz tylko przyjaciółmi. And he is still in love with me... - dodała ciszej marszcząc nieco brwi; widać trochę ją to prześladowało - ale nie robi nic głupiego i jesteśmy przyjaciółmi. Nawet napisaliśmy piosenkę do spółki: on muzykę do moich słów. Ślicznie wyszła. A co do Maxa - uśmiech Ricky poszerzył się - mieliśmy raz wielka kłótnię o jego podryw i wszystko drżało w posadach. Ale teraz... - westchnęła z lubością - teraz jest absolutnie bosko... - oparła się o oparcie krzesła z rozanieloną miną. Ostatecznie mrugnęła do Ell.
- Jak widzisz niewiele się działo. - błysnęła uśmiechem.
Lothrien - 2008-07-13, 23:19
:
Ell to otwierała to zamykała buzię ze zdziwienia. -W istocie... niewiele.- ściągnęła usteczka kiwając przecząco głową jakby ciągle nie wierząc w to co usłyszała. -Słyszałam.- powiedziała na wspomnienie wypadku Maxa, a jej twarz spochmurniała nieco. -Mieliśmy wrócić jak tylko Kirsten zadzwoniła, z tym że coś się opóźniło i kiedy Caleb był wreszcie gotowy do powrotu okazało się, że sprawy nie wyglądają tak poważnie jak się w pierwszej chwili wydawało. Biedactwo... Wolę nie myśleć co musiałaś przeżywać!- Ell wsadziła sobie do buzi duży kawałek naleśnika i popiła sokiem porzeczkowym. -Jaki podryw?- ten aspekt wyraźnie najbardziej zainteresował dziewczynę.
Caylith - 2008-07-14, 10:51
:
Ricky oparła podbródek na dłoni i spojrzała na nią z powagą.
- A jak mogłam się czuć? Jakby świat się skończył. I dodatkowo czułam sie w jakimś stopniu winna - dziabnęła swojego naleśnika na talerzu i zaczęła się bawić jedzeniem skupiając na tej czynności wzrok - Tego samego dnia jak on miał wypadek, była też ta kłótnia i do tej pory nie dam głowy za to, czy to tylko przypadek i słabsza moc samochodu były przyczyną, czy może Parker był też zły ciągle na mnie - a co za tym idzie rozkojarzony i mniej uważny niż zwykle.
Westchnęła ciężko i zamilkła na dłuższą chwilę. Widać męczyło ją to tak czy inaczej, mimo, że od wypadku minęła kupa czasu i wszystko było ok. W końcu podniosła głowę.
- A co do kłótni... well I saw him flirting with that redhead girl, Rachel, and she was flirting with him too on my own eyes. Ja wiem i wiedziałam jaki on jest, wiesz, flirtuje bo lubi ale mnie i tak kocha i tak dalej, Anna wytłumaczyła to jako hobby, i naprawdę nie wiem czemu mnie aż tak szlag trafił jak to zobaczyłam - przegarnęła ręką włosy - anyway, dopadłam tej dwójki, zawarczałam na nią w swoim najlepszym wściekłym stylu i pogoniłam a między mną i Parkerem zaszła ostra wymiana zdań na tym dziedzińcu. Ale bez wrzasków i niby się dogadaliśmy od razu. Potem był wypadek więc jednak nie było jak się do końca pogodzić... i przez 2 tygodnie zachowywaliśmy się jakbyśmy już nie byli ze sobą. Prawie nie rozmawialiśmy, 'twas just... awkward... ale w końcu - uśmiechnęła się ciepło - w końcu znowu złapaliśmy wiatr w żagle.
Wariactwo nie?
- dodała zjadając kawałek naleśnika - szczególnie, że od tego czasu ja już staram się nie być zazdrosna o takie rzeczy i ufać mu. I nawet to mi wychodzi - uśmiechnęła się znowu nie dodając z jakim trudem musiała się tego uczyć, ale w sumie nie musiała. Elly znała ją na wylot w kwestii zachowania co do facetów na których Erice zależy.
Lothrien - 2008-07-14, 20:08
:
-Wiesz jak to jest. Ufaj, ale sprawdź.- Ell mrugnęła do niej wesoło. -Czuję jakby mi umknęły całe lata a nie tylko to kilka miesięcy. Rachel...-powtórzyła kilka razy to imię jakby wsłuchując się w jego brzmienie. -Imię jak dla taniej dziwki... A swoją drogą jak tam twój rozejm z Linds? Nasza Barbie dalej potulna jak baranek?
Caylith - 2008-07-14, 20:22
:
Pokiwała głową na hasło o zaufaniu, przyjmując je do wiadomości ze spokojem. Wiedziała o tym. Po czym z małpią zręcznością przeskoczyła na kolejny temat.
- And she's a bitch! - zaśmiała się Ricky rozluźniając się i popiła soku pomarańczowego - ale myślę, że bardziej się na taką robi, niż naprawdę jest. A Linds? Rozejm obowiązuje - od tego listu nie tknęła mnie ani raz wrednym ozorem, w szpitalu wręcz mnie wspierała. Ale teraz za to jest cyrk na kółkach.
Pochyliła sie do Elly z miną bardzo strapioną.
- Jej stary ma romans. Z IVY! Moją macochą. A mój stary nic o tym nie wie. Wczoraj ją przyłapałam z Linds do spółki w Bait Shopie. I co z tym zrobić, huh? Mówić mu? Olać?
Lothrien - 2008-07-15, 15:42
:
Ell aż buzię otworzyła ze zdumienia. Dopiero kiedy zdała sobie sprawę z tej niemądrej miny powiedziała: -Żartujesz?! Nie powiedziałaś mu jeszcze? Chociaż...- Ell zastanawiała się przez chwilę. -Nie wiem. Ja bym wolała wiedzieć, gdyby mój facet się puszczał. Tym bardziej mąż... Chociaż może to nic poważnego? Bo wiesz, niby to idealna okazja, żeby się pozbyć tej kobiety z twojego życia, ale nie masz pewności jak zniesie to twój staruszek...- skrzywiła się grymaśnie. -Nigdy nie zrozumiem dorosłych. Mają wszystko a ciągle im mało.
Caylith - 2008-07-15, 16:05
:
Ricky pokiwała głową z zamyśleniem.
- Wiem. I tak źle i tak niedobrze. Mogę mu powiedzieć, ale z kolei ona może powiedzieć, że ja kłamię bo jej nie lubię. Więc ojciec może mi nie uwierzyć. Ale jak teraz mu nie powiem a potem on się dowie i wyjdzie, że ja wiedziałam i byłam cicho ...yhhh... - oparła bródkę na dłoni z frasunkiem na twarzy - Poza tym nie mam dowodów. Chociaż...
Coś błysnęło w jej oczach.
- Myślę, że spróbuję pogadać z Lindsay. Bo ona wyglądała tak jakby wiedziała ciut więcej na ten temat. I jak ona potwierdzi sytuację to pomyślę czy warto pakować staremu nóż w serce. To chyba jedyny słuszny na razie plan.
Chwilę myślała układając plan w głowie a potem kiwnęła do siebie samej i z nieco lepszą miną popatrzyła na Ell. Obie w sumie skończyły już pochłaniać swoje jedzenie.
- I have an idea... chodźmy na zakupy, co? A ty mi opowiesz jak wyglądają kontakty na linii ty - Caleb Nicol. - uśmiechnęła się radośnie i pokiwała na przebywająca niedaleko kelnerkę by uregulować rachunek.

Przeniesienie akcji
ArFF - 2009-03-12, 19:52
:
Kiedy tylko silnik zgasł, otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu. Spojrzała na Ericę.
-I like Linds. Zna się na modzie i można z nią się dogadać. No i ma bardzo dobry gust. Uśmiechnęła się. Faktycznie jakoś wydawało się jej, że znalazła z Lindsay wspólny język, choć praktycznie zbyt dobrze jej nie znała.
-Za to chyba Ty i Ona nie przepadacie za sobą? Rzuciła nagle, sama będąc zaskoczona swoim pytaniem i szczerością. Faktycznie zauważyła, że dziewczyny jakoś dziwnie na siebie patrzą, ale chyba nie chciała tego głośno powiedzieć.
Caylith - 2009-03-12, 20:39
:
Zarzuciła torbę na ramię wysiadając z samochodu.
- Well... na modzie się zna na pewno - potwierdziła ostrożnie. - Chociaż wg. mnie zbyt niewolniczo się tego trzyma. Pod tymi wszystkimi kreacjami od Chanel i innych takich nie widać w ogóle Linds, if you know what I mean. - uśmiechnęła się lekko czekając na Ray, po czym spokojnie ruszyła w stronę knajpki.
- Me and her... - mrugnęła - gdyby to było dobre określenie można by powiedzieć, że kochamy się jak pies z kotem. Pewnych rzeczy nie mogę znieść u niektórych osób a Lindsay wydaje się być wg. mnie kwintesencją tych rzeczy. Whatever you do, Ray - dodała poważnie - don't trust her your secrets, bo następnego dnia pół szkoły będzie o nich wiedzieć.
Popchnęła drzwi do knajpki.
- Now come on. - uśmiechnęła się lekko - jeśli masz więcej pytań to je zadasz jak postawią przed nami hamburgery. I'm in the mood for girly chit-chat...
ArFF - 2009-03-13, 19:14
:
Weszła do knajpki zaraz za Ricky i powędrowała za nią do jakiegoś stolika.
-Wiesz... jakoś nigdy nie interesowały mnie plotki, więc dla mnie ludzie mogą gadać co chcą. Skwitowała to co usłyszała na temat Linds. Jakoś osobiście nic do niej nie miała i nie chciała zbytnio skreślać dziewczyny, przez opinie innych.
KapitanOwsianka - 2009-03-13, 20:35
:
Zaraz pojawił sie kelner w tej swojej granatowej koszulce z krabem na piersi i fartuchu. Co podać? zapytał i uśmiechnął się do dziewczyn.
ArFF - 2009-03-13, 22:02
:
Spojrzała na kelnera. Chyba w pośpiechu się ubierał, bo jego nierówno (dla Rayen Niestarannie) zawiązane sznureczki fartucha, od razu rzuciły jej się w oczy. Szybko zmieniła punkt, w który się wpatrzyła - padło na oczy.
-Jak dla mnie burger. Jeśli mogę prosić, to postarajcie się o równo przekrojoną bułkę i niezbyt gruby kawałek mięsa. Uśmiechnęła się słodko i odwróciła wzrok, by spojrzeć na Ricky. Jakoś jej widok wydawał jej się bardziej odpowiedni. Przynajmniej nie miała jakiś specjalnych oznak asymetrii i nieładu.
Caylith - 2009-03-15, 20:14
:
- Podwójny cheesburger i frytki z chili. Tylko solidną porcję, kolego. I szybko. Tak fajnie zbudowany facet na pewno poradzi sobie z przyniesieniem obu zamówień migiem, prawda? Ah i colę.- uśmiechnęła się uroczo do kelnera najwyraźniej drażniąc się z nim prowokującymi minami. Następnie rzuciła okiem na Ray.
- Bardzo słusznie. Jesteś jedną z wymierającego gatunku porządnych dziewczyn w HH. Ale...- podparła bródkę na dłoni - dobrze jest tez wiedzieć co o kim mówią. Dla samej wiedzy. Wtedy przynajmniej masz kontrolę częściową nad tym. Jeśli zaś idzie o Lindsay... ja ją znam rok. A nie zwykłam rzucać słów na wiatr w kwestii ludzi, jeśli ich nie znam. Uważaj co jej zawierzasz, Ray. Po prostu uważaj. Ja osobiście zauważyłam u niej ludzkie odruchy tylko w jednej sytuacji podczas całego roku. Ale może jakimś cudem nagle się zmieniła...
ArFF - 2009-03-15, 20:34
:
-Dzięki za ostrzeżenie. Będę miała to na uwadze. Powiedziała z lekkim uśmiechem, jednak ton jej głosu, jasno dawał do zrozumienia, że mówi tak tylko po to, by zakończyć ten temat. Wszak Ray była osobą, która robiła tylko to, co podpowiadało jej sumienie. Często było to powodem jej kłopotów, ale zawsze miała przynajmniej czyste sumienie.
No i zapadła niezręczna cisza, którą postanowiła w końcu przerwać.
-Ten chłopak, z którym tańczyłaś... zamierzacie przetańczyć razem Kotyliona? Zapytała, nie znajdując lepszego tematu.
KapitanOwsianka - 2009-03-15, 21:40
:
Kelner puścił Ricky oczko i ruszył w kierunku baru. Minęło kilka chwil, no może kilka więcej, i przed dziewczynami znalazło się zamówienie. Podwójny z frytkami plus chili, i najidealniej przekrojona bułka z nie-za-grubym burgerem. powiedział stawiając kolejno zamówienia Coś do picia?
ArFF - 2009-03-15, 22:37
:
-Dzięki Rzuciła, przyglądając się badawczo hamburgerowi. Nie znalazła niedoskonałości. No... może poza takim lekkim przesunięciem górnej części bułki, lekko w prawą stronę, ale szybko to wyrównała. Perfect. Uśmiechnęła się do kelnera, ukazując swoje równe białe ząbki. Emm... jeśli mogę, to proszę o niskokaloryczną colę. Powiedziała po krótkiej chwili wahania.
Caylith - 2009-03-16, 12:54
:
Dla niech jej porcja była idealna dzięki temu, że była burgerem i frytkami.
- Dzięki, o zbawco, Hermesie knajpiany - wymamrotała rozbawionym tonem i przysunęła sobie talerz, napawając się zapachem. Po chwili łypnęła okiem na Ray - Dave Chillman. Tak ma na imię ten chłopak. I jest moim kumplem a poza tym niczym więcej. Poza tym... nie, nie pójdę z nim na Kotylion bo on jest Anny, a ja idę z Evanem, oczywiście - zamaczała frytkę w chili i z zadowoloną mina zjadła. - A Dave... jakoś trzeba wykombinować, żeby on i Anna wreszcie się dogadali... any ideas?
ArFF - 2009-03-16, 16:49
:
-Ten cały Dave musiał nie źle zajść Annie za skórę, skoro nie mogą się dogadać. Stwierdziła, zabierając się za swojego burgera. Może się mylę, ale Anna wydaje się być osobą, która jest miła dla wszystkich. Uśmiechnęła się lekko, po czym nadgryzła lekko bułkę.
Caylith - 2009-03-16, 20:50
:
- Jest - potwierdziła kiwając łebkiem i wgryzła się soczyście w kanapkę - and she's a great girl too. Przyjaciel wtedy kiedy jest potrzebny. Nie wiem o co się poprztykali ale Dave'a długo nie było tuż przed wakacjami... może o to... - zastanowiła się. - Chociaż tak myślę, że ty masz najlepsze dojście do wiadomości o niej. She's Parker's best friend. - dodała niedbale - a wy dwoje chyba się dobrze dogadujecie.
ArFF - 2009-03-16, 21:59
:
Ray poczuła się tak, jakby w jej gardle powstała jakaś tama, która nie pozwalała na swobodne przełknięcie bułki. Przypominała sobie o tym, że musi jeszcze porozmawiać z Parkerem na temat balu. Jednak chyba nie tylko to sprawiło, że burger zaczął jakoś inaczej smakować. Uświadomiła sobie jeszcze jedną dziwną rzecz.
-Jesteś pewna, że nie jesteście z Lindsay w jakiejś zmowie? Zapytała, starając się by ton wskazywał bardziej na drobny żarcik z jej strony. Może jeszcze mi zasugerujesz, że niejaki Max Parker, chciałby się ze mną przespać? W tym momencie nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Cała sytuacja nagle wydała jej się dziwnie zabawna.
Caylith - 2009-03-17, 15:34
:
- Jeżeli jestem w czymkolwiek z Lindsay MacNamarra to najprędzej w stanie wojny - powiedziała spokojnie. Jej burger smakował normalnie i zaczęła pochłaniać go z apetytem patrząc jedynie ze zdumieniem na wybuch śmiechu Ray. - What's so funny? A co do Parkera - dodała poważnie - rok temu powiedziałabym, że wyłącznie to chodzi mu po głowie. Obecnie... myślę, że niekoniecznie tylko to. He's clearly into you.
ArFF - 2009-03-17, 16:39
:
Przestała się śmiać i pokręciła głową.
-Max i ja to dwa różne światy. Stwierdziła z powagą. Podczas gdy ja chciałabym, by świat był doskonały, on całkowicie niszczy symetrię. Ten jego wieczny nieład na głowie... Przewróciła oczami. "Co ja sobie u diabła myślałam, mówiąc Linds, że zaproponuję mu bal" Skarciła się w myślach. Po chwili jednak, musiała przyjąć do wiadomości fakt, że jeśli nie Parker, to nie będzie miała partnera. Westchnęła tylko i zagapiła się w swojego burgera, którego nie wiedząc czemu, skubała już dłuższą chwilę.
KapitanOwsianka - 2009-03-17, 16:58
:
Tym czasem telefon Rayen rozdzwonił się, przypominając o sobie i czekającej ją rozmowie z Parkerem. I jak na złość na wyświetlaczu wyskoczyło Parker's calling
ArFF - 2009-03-17, 23:32
:
-O My God... Zdołała tylko wydusić z siebie, oklepaną już formułkę. Mimowolnie na myśl przyszło jej powiedzenie o górze i Mahomecie, ale odrzuciła ją szybko i zerknęła na Ricky.
-Wybacz na chwilę. Przeprosiła, wymuszając uśmiech, oraz wskazując na telefon, po czym odebrała go.
-Yes? Rzuciła w stronę słuchawki, czekając na męski głos Parkera, po drugiej stronie.
KapitanOwsianka - 2009-03-18, 09:20
:
Mogłabyś mnie przywitać trochę cieplej... powiedział żartobliwym tonem, głos w słuchawce. Co powiesz na kino dziś wieczorem? Może mogliby pójść z nami Evan i Ricky?
ArFF - 2009-03-18, 11:02
:
Uniosła lekko brew zdziwiona.
-A grają coś ciekawego? Zapytała, chcąc zyskać jakby na czasie. Zerknęła na Ricky, która jakby nigdy nic, jadła swego burgera.
W sumie mogłaby iść do tego kina... tylko czy znalazłaby w tedy odpowiedni moment, by poprosić Parkera o ten bal?
-Jeśli to nie będzie, jakiś dziwaczny film o rekinach, to nie mam nic przeciwko. Powiedziała, lekko się podśmiewając.
Caylith - 2009-03-18, 11:43
:
Czarne brwi Erici podjechały do góry. Kino? No i po hamburgerach i girly chit-chat. Postanowiła jednak się nie wtrącać i z zadowoleniem wróciła do konsumpcji swojej kanapki zagryzając ją sowicie maczanymi w chili frytkami. szare komórki natomiast pracowały na pełnych obrotach zastanawiając się któż ciągnie Ray do kina. Lindsay albo... zdecydowanie wolała jednak przestać "gdybać". Dowie się prędzej czy później jeśli będzie się miała dowiedzieć.
KapitanOwsianka - 2009-03-18, 21:09
:
Nie wiem... Film o rekinach? Jedyny jaki widziałem to "Szczęki". powiedział spokojnie, a potem jakby wyczuł, że Ray się waha. Słuchaj Ray, jeśli jesteś zajęta, albo już umówiona, to nie ma sprawy. Wystarczy powiedzieć. Ja jestem bezproblemowy. powiedział wesoło No dobrze... to widzimy się w poniedziałek w szkole?
ArFF - 2009-03-18, 22:38
:
-Nie. Wypaliła nagle. To znaczy... tak. Poprawiła się zaraz. Już do końca sama nie wiedziała o czym mówi.
-Słuchaj... Zaczęła, spoglądając kątem oka na Ricky, po czym odwróciła wzrok, zerkając na drzwi, jakby właśnie coś ją tam zaciekawiło. ...spotkajmy się dziś, ale może nie koniecznie w kinie. Zaproponowała. Właściwie to mam do Ciebie pewną sprawę i wolałabym już mieć ją za sobą.
KapitanOwsianka - 2009-03-19, 10:15
:
O masz... brzmi poważnie... powiedział dość ponurym głosem. Okej... Będę pod Twoim domem około ósmej. Ale raczej nie wejdę do środka. Twój Cerber mnie trochę przeraża. wysilił się na dowcip. Trzymaj się... i rozłączył się.
ArFF - 2009-03-20, 19:51
:
Zablokowała klawiaturę telefonu i wsunęła go do kieszeni. Spojrzała na Ricky i uśmiechnęła się lekko.
- Przepraszam. Szepnęła. Przez chwilę nie wiedziała co zrobić, więc zabrała się za dalsze skubanie burgera, co jakiś czas, zjadając kawałek bułki.
KapitanOwsianka - 2009-03-21, 10:21
:
Przeniesienie akcji.
Eithel - 2009-08-01, 20:42
:
Linds, odstawiona jak zwykle, weszła do przytulnej restauracji na molo - miejsca spotkań szkolnej elity. Zaczęła się zastanawiać czemu nagle Rachel zapałała do niej taką sympatią.. najpierw wspólna impreza, później propozycja śniadania. Rozglądnęła się po knajpce - Rachel najwyraźniej jeszcze nie było. Zajęła stolik przy oknie, za którym rozciągał się śliczny widok na całą zatokę i zaczęła przeglądać menu.
KapitanOwsianka - 2009-08-02, 19:09
:
Po chwili pojawił się przy niej kelner. Całkiem przystojny blondyn. I gdyby tylko nie tatuaże na przedramionach jak nic znamionujące przynależność do jakiegoś gangu. Chłopak pochodził z Chino, albo jeszcze innego mrocznego zakamarka pełnego szumowin.
Eithel - 2009-08-02, 19:23
:
Wzrok Lindsay prześlizgnął się po chłopaku - uśmiech, który pojawił się na jej wargach, gdy lustrowała jego twarz zniknął, gdy tylko zauważyła tatuaże. Dziewczyna po prostu nienawidziła tego typu facetów - teoretycznie pociągający i niebezpieczni, a tak naprawdę niechlujni, niedomyci i paskudni. Zamiast czułego sam na sam pośród płatków róż i picia drogiego szampana, można było liczyć na szybki seks na masce starego samochodu albo na brudnym blacie kuchennym z piwem w ręku. Fuj.
- Na razie tylko wodę mineralną, niegazowaną. - powiedziała, kładąc kartę na bok stołu. Czekam na kogoś. - dodała szybko, żeby nie wyjść na dziewczynę, która przyszła poderwać bogatego frajera do drogiego miejsca i na nic ją nie stać.
KapitanOwsianka - 2009-08-02, 21:12
:
Okej... Jak chcesz... Jestem tutaj by wykonać każde Twoje polecenie. uśmiechnął się trochę ironicznie i lekko ukłonił. Odwrócił się i poszedł w kierunku lady. Niesmaczne poczucie szybko zmyło wejście Rachel. Tym razem postawiła na niegrzeczność. Krótka kurtka z brązowej skóry i ciemne biodrówki odsłaniały prawie cały brzuch. Na stopach szpilki od Blahnika, rozbrajająco wyzywający uśmiech na twarzy i rozwichrzona czupryna rudawych włosów lekko spiętych dużymi okularami od Ray Bana z serii Aviator.
Eithel - 2009-08-03, 16:46
:
Lindsay musiała przyznać, że Rachel miała swój styl - dość zdzirowaty, jakby nie patrzeć, ale jednak niepowtarzalny i właściwy tylko jej. Poza tym - świetnie do niej pasował. Uśmiechnęła się do niej i pomachała ręką, a chłopaka zupełnie zignorowała.
KapitanOwsianka - 2009-08-03, 17:06
:
Rachel podeszła do stolika i nachyliła się by pocałować powietrze koło ucha Lindsay i tym samym zaprezentować jak świetnie jej tyłek wygląda w tych spodniach. W tym, że na moment wszystkie męskie oczy zwróciły się w jej kierunku nie było nic zaskakującego. Rzeczywiście prezentował się świetnie. A Rachel spaliła punkt lansu.
Siadła na przeciwko Linds i zmrużyła lekko oczy. Zamówiłaś już coś?
Eithel - 2009-08-03, 18:27
:
- Tylko wodę mineralną, wolałam poczekać na Ciebie. - powiedziała sięgając do karty. Rachel mogła sobie przyciągać spojrzenia wszystkich facetów w okolicy, ale i tak momentami wyglądała i zachowywała się jak tania dziwka. Taki charakter widocznie. - A tak przy okazji, kelner jest okropny. - wyszeptała tak, że słyszała ją tylko ruda dziewczyna.
KapitanOwsianka - 2009-08-03, 18:35
:
Uśmiechnęła się ironicznie. A kiedy pojawił się kelner obdarowała go słodkim spojrzeniem i zamówiła naleśniki z syropem klonowym. Będę musiała spędzić dwie godziny na siłowni. uśmiechnęła się do Linds Albo w sypialni. i posłała szelmowski uśmiech kelnerowi.
Eithel - 2009-08-03, 20:47
:
Lindsay przewróciła oczami - Rachel generalnie była słodka, ale czasami zachowywała się naprawdę okropnie zdzirowato. Chwila, chwila! Raczej odwrotnie - zazwyczaj jak tania call girl, czasami uroczo. Jak ona mogła tak wdzięczyć się do tego niechlujnego chłystka!
- Dla mnie sałatkę owocową. - z wdziękiem zamknęła menu - Bez syropu klonowego.
KapitanOwsianka - 2009-08-03, 21:51
:
Deal... uśmiechnął się kelner I dwa shake'i owocowe na koszt firmy. powiedział i cofnął się do lady by przygotować zamówienie.
So... Rachel nie bardzo wiedziała jak zacząć. to trochę dziwne... do tej pory nie przepadałyśmy za sobą...
Eithel - 2009-08-03, 23:32
:
- And now you are proposing to me 'cause you suddenly felt in love with me or what? - zapytała ironicznie, zabawnie przekrzywiając głowę. - Myślę sobie, że musiałaś zdać sobie sprawę, że osoby popularne powinny trzymać się razem. - stwierdziła, owijając pasmo blond włosów wokół palca - I stwierdziłaś, że lepiej żebyśmy się kumplowały bo zyski przewyższają koszty czy coś tam.
KapitanOwsianka - 2009-08-04, 08:12
:
Tak... uśmiechnęła się No i w szkole robi się coraz dziwniej. Popularne osoby przestają być popularne, a osoby w typie Anny Stern nagle popularne się stają. Trzeba wreszcie szkołą zatrząść. westchnęła i przewróciła oczami. No i zrobić coś z Parkerem. Zrobił się z niego straszny świętoszek.
Eithel - 2009-08-07, 21:49
:
- Fashion changes, my dear... - uśmiechnęła się kpiąco i spojrzała Rachel prosto w oczy - Kiedyś ludzie daliby się pokroić za coś z naturalnego futra, a teraz wolą chodzić nago niż włożyć coś takiego na siebie. - stwierdziła i przez moment wydawało się, że nie wyjaśni tej jakby oderwanej od kontekstu metafory - Wczoraj my, dziś Anna Stern. Wczoraj Parker buntownik z dziewczynami jak my przy boku, dziś Parker świętoszek za rączkę z Rayen...
KapitanOwsianka - 2009-08-08, 09:19
:
- Brzmisz tak jakbyś się poddała... - powiedziała z lekkim żalem w głosie i zabrała się za przyniesione śniadanie.

A ponieważ przeskoczyłem z czasem to robimy Przeniesienie Akcji.
KapitanOwsianka - 2009-10-13, 21:13
:
Peter otarł usta w sposób świadczący jednoznacznie o jego dobrych wychowaniu. Rozsiadł się wygodniej na krześle i odłożył serwetkę na stół obok siebie. - Oj było warto... A już się bałem, że będę musiał jeść sam. - powiedział i upił łyk koli. - A Tobie smakowało?
ArFF - 2009-10-13, 22:25
:
Uśmiechnęła się delikatnie, na jego słowa.
-Wyśmienite. Rzuciła krótko i odłożyła serwetkę obok talerza, na którym spoczywały ułożone równo sztućce. Jednak ludzie mają rację co do tego miejsca. Pokiwała głową z uznaniem i omiotła swym bystrym spojrzeniem całe pomieszczenie. Nie miała się właściwie do czego przyczepić. Porządek był zachowany, a to najważniejsze.
KapitanOwsianka - 2009-10-13, 23:04
:
- W takim razie się cieszę... Masz na coś jeszcze ochotę? - zapytał gestem przyzywając kelnera. - Chciałbym Ci się jakoś odwdzięczyć za czas spędzony ze mną... Jutro mój ojciec organizuje brunch w Palace... Może przyszłabyś? - zaproponował.
ArFF - 2009-10-14, 11:50
:
-Nie, nie... dziękuję. Pokręciła lekko główką przecząco, kątem oka dostrzegając idącego ku nim kelnera. I tak jestem w szoku, że zjadłam aż tyle. Zaśmiała się pod nosem.
Przez chwilę zastanawiała się nad jego drugą propozycją.
-Właściwie to... nie musisz mi się za nic odwdzięczać. Czas spędzony z Tobą to nie czas zmarnowany. Posłała mu długie świdrujące spojrzenie, po którym wydawać by się mogło, że chce dokładnie zbadać jego intencje. Co zaś się tyczy zaproszenia... wiesz, nie bardzo chyba pasuję do takich "imprez". Uśmiechnęła się blado i wzruszyła ramionami beznamiętnie.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 12:22
:
Przekrzywił lekko głowę i spojrzał na nią spod lekko uniesionych, choć ciągle zmarszczonych brwi. - Cóż, zrobisz jak będziesz chciała, ale byłoby mi bardzo miło, gdybyś przyszła. I jest się za co odwdzięczyć. Nie ma nic bardziej przykrego niż jadanie samemu. - powiedział i poprosił o rachunek kelnera, który podszedł. - Nie mam zbyt wielu znajomych, więc chociaż jedna znajoma twarz na tym przyjęciu sprawiłaby, że czułbym się mniej nieswojo... To jak?
ArFF - 2009-10-14, 13:00
:
Westchnęła głośno, przewracając oczyma.
-No dobrze. Na dłuższą chwilę zatrzymała na nim swój wzrok. Może będę tego żałowała do końca życia, ale... zrobię Ci tą przyjemność i przyjdę. Uśmiechnęła się słodko. Przynajmniej będę mogła Ci się jakoś odwdzięczyć za lunch.
A co jej tam! Zawsze warto spróbować. Najwyżej wyjdzie po 5 minutach i usłyszy, że jest "mało rozrywkowa i sztywna."
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 13:47
:
So be it... - powiedział z uśmiechem i wyjął z kieszeni klips z banknotami, żeby zapłacić za lunch. - Przysłać po Ciebie samochód, czy sama trafisz? - zapytał jeszcze wstając i pomagając jej wstać. Zachowywał się jak prawdziwy gentelman. Zupełnie nie pasował do tych rozbrykanych dzieciaków z Newport.
ArFF - 2009-10-14, 15:44
:
Miło ją zaskoczyła jego uprzejmość i to, że potrafił się zachować. Wstała od stołu i wygładziła swoją bluzkę, jak to w zwyczaju miała robić.
-Postaram się trafić. Uśmiechnęła się uprzejmie.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 16:35
:
- Okej... Zatem do zobaczenia jutro. - powiedział zaglądając w oczy Rayen i uśmiechając się lekko po szelmowsku. Zmrużył lekko oczy. - Cieszę się, że Cię tam zobaczę. Na pewno będziesz prawdziwą ozdobą. Obowiązują krawaty. - dodał jeszcze na koniec. - Ach... - przypomniał sobie nagle o czymś. - Podaj mi swoje nazwisko, żebym mógł Cię wpisać na listę.
ArFF - 2009-10-14, 17:06
:
"obowiązują krawaty"? Ray, w coś Ty się wpakowała!
Zabrzmiał głosik w jej głowie, ale nie dała po sobie niczego poznać.
-Morgan. Rayen Morgan. Powiedziała bez chwili zawahania. Nie wycofa się już i koniec. Pójdzie na to przyjęcie, choćby tylko po to, by udowodnić samej sobie, że może się przystosować do życia w Newport. Poza tym... musiała w końcu zacząć obracać się w towarzystwie, a nie liczyć tylko na wsparcie Maxa.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 17:33
:
- Dobrze Rayen Morgan... - powiedział i uścisnął delikatnie jej dłoń. Zaraz potem położył drugą dłoń na tym uścisku. - Do zobaczenia jutro... - powiedział na pożegnanie.
ArFF - 2009-10-14, 17:58
:
-Do zobaczenia i dzięki za lunch pożegnała go z uśmiechem na ustach, po czym wyszła z knajpki. Poszukała wzrokiem swojego rozbrykanego psiaka, który stał nieopodal, przywiązany na smyczy do jakiejś barierki.
-No Shadow... wracamy do domu. Pogłaskała swojego pupila, odwiązała go i ruszyła plażą ku domu.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 18:05
:
Za to Peter wrócił do poważnej, wyrachowanej miny i sięgnął po swój telefon komórkowy. Wybrał numer i przyłożył go do ucha. - To ja... - powiedział do słuchawki po chwili - Sprawdź mi Rayen Morgan. - na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.

Przeniesienie akcji.