Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Parker's house

KapitanOwsianka - 2008-01-05, 23:18
: Temat postu: Parker's house
Wiesz, skarbie... Znam takiego gościa co ma daczę nad basenem. Zainteresowana?


Nie wiesz kto to jest Max Parker? To ten nowy, który zorganizował imprezę na rozpoczęcie roku, w swoim domu! No właśnie, basen, domek, bar, i plaża. On ma prywatne zejścia na plażę. Ej, na tej imprezie był chyba każdy. No przynajmniej każdy kto się liczy... Sorks, ale Ty jeszcze się nie liczysz. Tak czy siak, zakumplowałem się z facetem, który przyjaźni się z dziewczyną, która rozmawiała z jego byłą. Możemy do niego wpaść!





KapitanOwsianka - 2008-01-27, 21:50
:
Rodzinnym zwyczajem Parkerów było wspólne śniadanie. Cokolwiek by sie nie działo zawsze jadali razem. W Newport Beach zaczęło nawet krążyć powiedzonko "śniadanie w stylu Parkerów".
Tak samo było i dzisiaj. Z sypialni wyszli James i Kirsten, rodzice Maxa. Oboje jeszcze w piżamach, jak stare dobre małżeństwo. Weszli do kuchni i zajęli się parzeniem kawy i przygotowywaniem posiłku.
Max wrócił późno w nocy... Kirsten powiedział z troską nalewając kawy do kubków.
Nie wal mu melanżu! odpowiedział James smarując bułki.
A to co ma znaczyć?
Nie mam pojęcia...
przyznał wzruszając ramionami Tak mówi teraz młodzież. Prawda jest taka, że musi się wyszumieć. My też szumieliśmy w jego wieku.
W tym momencie z góry zszedł zaspany Max. Lekko potargany w białym podkoszulku bez rękawów i szerokich, granatowych spodniach od piżamy.
Hi sweety... powiedział Kirsten podając mu kubek. Wyglądasz na niewyspanego...
Odpowiedział tylko jednym spojrzeniem, które wyrażało "podziw dla bystrości rodzicielki".
Holly - 2008-01-27, 21:58
:
Śniadania te zdecydowanie cieszyły się popularnością. W odwiedziny wpadła Lily. Tylko w odróżnieniu od Parkerów, wyglądała nieskazitelnie, tak jak powinna wyglądać w pierwszym dniu nowej szkoły aby zrobić wrażenie. Weszła do kuchni.
- Witam - przywitała się z tym swoim rozbrajającym uśmiechem i oparła się o blat. - wszystkich gdzieś wywiało i nie chciałam siedzieć sama w domu. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Znów ten cudowny liliowaty uśmiech. Była pewna, że nie przeszkadza ale z grzeczności wolała zapytać.
KapitanOwsianka - 2008-01-27, 22:05
:
James uśmiechnął się szeroko i momentalnie wyprężył się tak, by wyglądać na bardziej atrakcyjnego. Oczywiście, że nie. Im nas więcej tym weselej. Zjesz coś? Może kawy? zaproponował, a kiedy się odwróciła na migi pokazał synowi, że Lily to świetna sztuka.
Ten zmierzył go morderczym spojrzeniem, a potem spróbował się obudzić potrząsając głową.
Kirsten pogładziła ją po głowie.
Lily dla Parkerów była prawie jak członek rodziny. Od samego swojego przyjazdu tutaj zaprzyjaźnili się z Golightly'ami, a ich dzieci razem się wychowywały.
Jak zwykle wyglądasz pięknie... Ważny dzień, prawda?
Holly - 2008-01-27, 22:14
:
To może kawy poprosze. Uśmiechnęła się do James'a i zwróciła się do Kirsten. Ważny, ważny. I takiego stresu chyba jeszcze nie czułam. Jest srasznie.
Lil lubiła tą rodzinną atmosfere śniadań Parkerów. Jej rodziców nigdy nie było w domu, nawet rano. A jaj już byli to odsypiali dzień poprzedni i wstawali dopiero koło południa. Czas razem spędzali tylko na jakiś oficjalnych kolacjach gdzie zbierała się tak zwana "śmietanka towarzyska Newport". Wtedy udawali szczęśliwą rodzinkę.
Lily spojrzała na niewyspanego Max'a. Gdzie wczoraj balowaliście? Dużo przegapiłam? Nie lubiła być do tyłu z imprezami ale wróciła z wakacji troche za późno by gdziekolwiek się załapać.
KapitanOwsianka - 2008-01-27, 22:34
:
Niewiele... Zgarnąłem tylko po pysku. powiedział Max.
Oh my God! Kirsten momentalnie podbiegła do syna i zaczęła przyglądać się jego twarzy.
Mamo, spokojnie... Nic mi nie jest. Mała sprzeczka.
James uśmiechnął się pod nosem Zgarnął chociaż tak mocno jak Ty?
-Trochę słabiej...
odpowiedział Max i wreszcie wyrwał się z matczynych oględzin.
Powinniście się już zbierać do szkoły... Na górę! Ubierz się. Lily, Max może zawieść Cię do szkoły. Kirsten zrezygnowała wreszcie z niesienia "pomocy" synowi i odwróciła się do Lil biorąc łyk kawy.
James w tym czasie podał kawę dziewczynie i wyszedł z kuchni usprawiedliwiając się tym, ze ma termin w sądzie.
Holly - 2008-01-28, 10:44
:
Nie wygląda to tak źle na myśli miała oczywiście twarz Max'a. Napiła się kawy. Jak zwykle pyszna dzięki - uśmiechnęła się do odchodzącego pana Parkera.
Tylko czy Max przeżyje pokazanie się pierwszego dnia szkoły z pierwszoklasistką? - cóż można było wyczuć odrobinę ironi w jej wypowiedzi. Ale tylko odrobinkę. Za to wyszczerzyła się do Max'a znad kubka parującego napoju.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 11:29
:
Hey, you're hot! odpowiedział uśmiechając się szelmowsko, a potem oberwał gazetą po głowie od matki.
Up! Now! powiedziała tylko tyle, a chłopak odbił się od "wyspy" z blatem i ruszył w kierunku schodów.
Give me a sec... rzucił jeszcze przez ramię i po chwili Lily została sam na sam z Kirsten.
So... Wybrałaś już przedmioty? zapytała pani Parker opierając się w miejscu, w którym do tej pory opierał się Max.

Kuchnia nie była wielka, ale przestronna. Na środku stała wyspa z blatem i zlewem, przy której jadano mniej oficjalne śniadania i przygotowywano posiłki. Wszystko, utrzymane w kolorach beżu i błękitu, było przyjemne dla oka i raczej przyciągało na myśl klasę średnią-wyższą.
Holly - 2008-01-28, 12:30
:
Zaśmiała się, a gdy chlopak wyszedł zwróciła się do jego matki.
Musiałam. ale nie miałam z tym większych problemów. Rodzice "zaproponowali" mi zajęcia, które moga mi sie później przydać. Więc jak nie miałam za duzo do gadania. Oni czasami pokładają we mnie za duże nadzieje. Westchnęła i przejechała dłonią po idealnie czystym i błyszczącym blacie. Była chyba troche za skromna, Lil należy do osób które imprezują prawie do białego rana, a w szkole jadą na najlepszych ocenach i jeszcze angażują się w życie społeczeństwa szkolnego.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 13:25
:
Kochają Cię... Chcą dla Ciebie dobrze. powiedziała z uśmiechem, a potem spojrzała na zegarek. O rany! Spóźnię się na spotkanie. Przepraszam Cię kochanie, ale muszę biec. Pozdrów rodziców i przekaż, że powinniśmy się spotkać koniecznie. powiedziała uśmiechając się ciepło, a potem niemalże wybiegła z kuchni.
Lil została sama.
Holly - 2008-01-28, 13:32
:
Dowidzenia - rzuciła za nią i napiła się kawy. Rozejrzała po wnętrzu i w końcu wzięła gazete do ręki. Zaczęła ją przeglądać pijąc kawe. Co chwile spoglądając na zegarek na nadgarstku.
Wyszła z domu, żeby nie siedzieć w samotności i teraz tu została sama. Westchnęła cicho i pogrążyła się w lekturze gazety, czekajac na Max'a.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 13:35
:
Drzwi po chwili się otworzyły i ze środka wyszedł Max. Jak zwykle usmiechniety i jak zwykle dobrze wyglądający. Roztaczał na około siebie urok, któremu ciężko było się oprzeć. Puścił oczko do Lil i otworzył drzwi pasażera swojej Impali. No ładuj się, bo się spóźnimy. powiedział i nie czekając aż wsiądzie obszedł długaśną maskę samochodu i usiadł na siedzeniu kierowcy. Jak się udały wakacje?
Holly - 2008-01-28, 13:47
:
Nie czekał długo, włądowała się szybko. Przecież nie może się spóźnić pierwszego dnia i to jeszcze po opuszczeniu inauguracji roku szkolnego.
Jak dla mnie był troche za krótkie, ale i tak było świetnie. Już się nie moge doczekać przerwy świątecznej by znów pojechać do Hamptons. Uśmiechnęła się i jeszcze raz spojrząła na zegarek. Może juz lepiej jedź i powiedz gdzie Ty spędziłeś wakacje.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 16:53
:
Przekręcił kluczyk w stacyjce. Samochód przez moment się dusił, wreszcie jednak ryknął charakterystycznym basem silników hemmi. Wrzucił bieg i tyłem wytoczył się z podjazdu (samochód był za długi by manewrować nim na podjeździe). Kiedy wreszcie był na ulicy z rykiem ruszył w stronę bramy.
Ja? Tutaj... Niczego więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Słońce, plaża, dziewczyny w bikini. wzruszył ramionami Wybrałem się też do Tijuany
Holly - 2008-01-29, 13:56
:
Laski i imprezy. Norma. Znowu spojrzała na zegarek. Nerwowo spojrzała na zegarek. I jeszcze nerwowo keciła noga , jakby conajmniej chciała obcasem zrobić dziurę w ukochanym samochodzie chłopaka. No ni, to chyba nie grozi. Max był świadkiem stresu Lily G. Ta pewna siebie dziewczyna, która zazwyczaj dostawała to co chciała teraz się stresowała. Nie odzywała się i patrzyła za okno.
KapitanOwsianka - 2008-01-29, 14:59
:
Nie denerwuj się... To tylko szkoła. powiedział podjeżdżając do bramy. Pomachał na pożegnanie strażnikowi, a potem włożył olbrzymie, lustrzane okulary przeciwsłoneczne. Kiedy brama się otworzyła depnął gaz i samochód ruszył z piskiem opon wciskając pasażerkę w fotel.


Przeniesienie akcji... :arrow: Harbor High
KapitanOwsianka - 2008-02-09, 20:40
:
James Parker zrobił sobie przerwę od spraw, z resztą i tak ostatnio młodociani przestępcy zrobili sobie przerwę czy co tam, bo nie spadały mu na biurko nowe terminy.
Tak się złożyło, że akurat Kirsten też zrobiła sobie przerwę. Podkradła się do męża stojącego nad basenem i podziwiającego widok. Objęła go w pasie i przytuliła się. Drgnął, ale po chwili zorientował się w czym rzecz:
Kochanie... powiedziała i wieloletni prawnik momentalnie odgadł, że w czymś rzecz. Nie wziąłbyś urlopu w biurze? Chyba potrzebuję Twojej pomocy.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się Wiesz dobrze, że moi klienci nie mogą czekać. To dzieciaki...
Zrobiła oczy zranionej sarny i James momentalnie zmiękł. Tata potrzebuje porady, a wiesz, że jeśli on przyznaje się, że potrzebuje pomocy to sprawa jest pewnie poważna.
Ależ kochanie...
odpowiedział uśmiechając się w ten swój rozbrajający sposób. Twój ojciec ma swoich prawników... I ponoć są to rekiny.
Podeszła do niego uśmiechając się w ten sposób. Ale twoja pomoc sprawiłaby mi dużą przyjemność, no i przecież ty... pocałowała go w policzek ... jesteś... drugi ... najlepszy. i pocałowała go w usta.
James roześmiał się trochę jak młodzik i oczy mu się zaświeciły. Mówisz?
Yhmmm... odpowiedziała mu mruczeniem i pociągnęła go w kierunku wejścia do sypialni.
KapitanOwsianka - 2008-02-15, 21:57
:
James wrócił do domu lekko przybity. Zaparkował koło Impali syna i wszedł do środka, gdzie żona już na niego czekała. I co kochanie? Jak tam sprawa?
Wychodzi na to, że jest poważniejsza niż myślałem.
powiedział przygnębiony zdejmując marynarkę i luzując krawat Dowody jednoznacznie wskazują na winę twojego ojca. Jeżeli nie znajdę czegoś, albo Caleb nie zacznie mówić to nic nie poradzę.
Wyraźnie zmartwiło to Kirsten.
Hej... Jestem najlepszy, nie? pocałował żonę i ruszył w kierunku sypialni.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-02-17, 14:14
:
Zajechała spokojnie i bez pisków na podjazd po czym z dobrym humorem i torba dyndającą i wydającą szklany klekot na ramieniu wysiadła z samochodu. Rozejrzała się z zaciekawieniem.
- Fajna chata... - mruknęła porównując dom ze swoim. Porównanie wypadło zdecydowanie na korzyść budynku przed którym stała. Po chwili poprawiła torbę na ramieniu, zamknęła samochód i podeszła do drzwi. Wyciągnęła palec i przemieściła go w stronę dzwonka do drzwi... potem go cofnęła... i znowu poruszyła do przodu.
- Szlag... uspokój sie laska. To nie jest jakiś bankiet u prezydenta tylko dziwne harce Parkera przy grillu - upomniała samą siebie półgłosem i ponieważ prawa ręka najwyraźniej nie chciała współpracować z dzwonkiem, lewą zapukała do drzwi.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 14:24
:
Parker musiał być w domu, bo na podjeździe stała Impala, tuż koło czarnego Range Rovera. Chyba domownicy lubili ten kolor samochodów. Na pukanie jednak nikt nie odpowiedział. W zasadzie jasnym było, że Max pewnie siedzi przy grillu na tarasie i nie słyszy pukania. Ale dom można było obejść, albo po prostu nacisnąć na klamkę.
Caylith - 2008-02-17, 16:15
:
- Typical... kolejny który karze kobiecie stać pod drzwiami - parsknęła - oni wszyscy są tacy sami..ehh.. - mruknęła zastanawiając się, co teraz. Łażenie samej po wnętrzu cudzego domu wydawało sie średnio dobrym pomysłem. Zatem Ricky schowała dumę do kieszeni a animusz wyeksponowała na zewnątrz i ciekawie się rozglądając ruszyła na około.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 16:18
:
Nie było specjalnie daleko. Po lewej stronie był chodniczek osłonięty od "przepaści" barierką, z której widać było podjazd domu obok. Ściana była trochę długa, ale wreszcie ustąpiła ukazując piękny widok na ocean. Za załomem Erica zobaczyła basen i Maxa, który stał nad grillem.
Caylith - 2008-02-17, 16:20
:
Pociągnęła nosem spodziewając się poczuć jakąś spaleniznę.
- Pizza delivery.. a raczej beer delivery - odezwała się swobodnie zmierzając w jego kierunku.
- What's cookin' doc?
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 16:53
:
Nie pachniało spalenizną. Max odwrócił sie i uśmiechnął Hi, pretty... powiedział wesoło i zaprosił ją ruchem głowy Już kończę. Tak jak powiedziałem, grillowany ser to moja specjalność, ale w przyszłości mogę się szarpnąć na coś bardziej skomplikowanego. Kurczak curry? Spaghetti Boloniese? powiedział przekładając tosty na tależe Diner is served...
Caylith - 2008-02-17, 16:59
:
Zrzuciła torbę z ramienia i wyjęła z niej dwa Millery.
- Gwizdnęłam staremu z lodówki. Ale sobie potem przypomniałam, że nie za chętnie pijesz w nieodpowiednim towarzystwie, więc ewentualnie możesz wrzucić je do lodówki i zapomnieć, że tam są - błysnęła szerokim uśmiechem - Obiecuję też o nich zapomnieć jakby co.
Siadła sobie obok i popatrzyła na niego z ciekawością.
- Spaghetti bolognese? Kurczak curry? Facet jesteś zaskakujący! Ja tylko lazanię potrafię zrobić...ale tak, że zapomina sie na jakim świecie się żyje jedząc ją - wyszczerzyła się. - Resztę rzeczy przypalam - dodała swobodnie i sięgnęła po tosta, którego ostrożnie ugryzła.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 17:06
:
Max uśmiechnął się biorąc papierowe serwetki i talerz. Ruszył w kierunku leżaków i basenu. U mnie w domu raczej się nie gotuje... Zamawiamy różne rzeczy, bo mama nie potrafi nawet wymieszać płatków z mlekiem. powiedział A co do piwa to byłby to świetny pomysł, pomijając to, że nie bardzo wiedziałbym jak wytłumaczyć potem, skąd się owe butelki Millera wzięły. Tutaj pija się Merlota i Grappę...
Caylith - 2008-02-17, 17:11
:
Ruszyła za nim chrupiąc tosta.
- Proste... powiesz, że napadło cię nieodpowiednie gotowate towarzystwo, spoiło piwem, zjadło tosty a potem uciekło z kompletem najlepszych sreber zostawiając bałagan. - puściła oko najwyraźniej będąc w świetnym humorze.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 17:13
:
Siadł na leżaku Ale wtedy nie mogłabyś mnie więcej odwiedzić. A jest tutaj parę zakamarków, które chętnie bym Ci pokazał. powiedział zanim zdążył ugryźć się w język. Zaraz jednak chwycił tosta i zabrał się za niego. Po chwili przypomniał sobie o piwie i odkręcił butelkę. Podał ją Erice i zaraz otworzył drugą.
Caylith - 2008-02-17, 17:33
:
- Dobre - skomentowała tosta stając nad Parkerem i patrząc z góry jak mściwy uśmiechnięty duch - spodziewałam się, że mimo wszystko coś przypalisz, ale widzę, że trzeba cię pochwalić - znienacka nachyliła sie i poczochrała mu włosy śmiejąc się cichym gardłowym śmiechem - choćby dla tych tostów mogę cię odwiedzać by poodkrywać te zakamarki.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 17:39
:
Rozbawiła go uwaga Erici. Wybacz, że nie jest to nic wyszukanego. powiedział uśmiechając się i wstając, przez moment patrzyli sobie w oczy. W sumie, skoro zaprosiłem Cię na randkę, to powinienem się bardziej postarać. zażartował, wymijając ją i upijając łyk piwa.
Caylith - 2008-02-17, 17:44
:
- Ooooo... Maxie Parker gdybym wiedziała, że to będzie randka to bym sie wystroiła jak stąd do tamtąd, obdzwoniła wszystkie koleżanki by sie pochwalić i z miejsca wypróbowywała swój wątpliwy urok na tobie - zakpiła lekko z samej siebie i pociągnęła łyka piwa.
- Nie przejmuj się... takie tosty są naprawdę ok - dodała na koniec z łagodnym uśmiechem. - That's all the girl needs...
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 17:53
:
Naprawdę? Wystarczą Ci tosty? zapytał podchodząc do brzegu basenu Gdybym wiedział, że dziewczynom wystarczają tylko tosty to nie ćwiczył bym w gimnazjum pocałunków i pieszczot ze starszymi kuzynkami. zażartował patrząc na ciemny ocean.
Caylith - 2008-02-17, 17:58
:
Podrapała sie po głowie z zakłopotaniem.
- Oj no... każda potrzebuje trochę czułości na randkach... tosty nie załatwiają sprawy - powiedziała spokojnie
- Chociaż przypuszczam, że ja nie wymagam strasznego zachodu... mnie wystarczy jak towarzystwo jest właściwe. - zamyśliła się siadając na jednym z leżaków, zrzucając buty i podkulając nogi pod siebie - wtedy nawet piwo nad brzegiem morza smakuje lepiej niż szampan w piekielnie drogiej i modnej restauracji. I myślę, że tak naprawdę z każdą tak jest... whatever else she says - uśmiechnęła sie do niego.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 18:10
:
Gdyby tak było, nie musiałbym się wysilać. powiedział odwracając się z wesołym uśmiechem. Podrapał się po brwi wolną ręką To jak Ci idzie z tym gościem, któremu nagle się zachciało czegoś więcej? zapytał podchodząc do Erici i siadając na leżaku koło niej. Nadal Cię tak to gnębi?
Caylith - 2008-02-17, 18:15
:
Obracała butelkę w rękach zastanawiając się nad pytaniem.
- Nie wiem, szczerze mówiąc. Staram sie odsuwać problem od siebie i póki co zachowywać się normalnie. Ale chyba muszę darować sobie obejmowanie go w pasie tudzież cmoki w policzek... - westchnęła cicho - bo może to zrozumieć jako zachętę a potem sparzyć się tym.
Podniosła spojrzenie na Parkera.
- Nie chce tracić przyjaciół.. mam ich tak mało. I na pewno nie chcę ich tracić przez to, że facetowi coś odbiło i uznał mnie za świetny materiał na dziewczynę. Którym zresztą nie jestem. - stwierdziła spokojnym tonem człowieka wiedzącego co mówi.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 18:20
:
Max prychnął tak jakby słyszał najgorszą bzdurę w swoim życiu. Ej Bambie, nie łam się... I przestań wreszcie odgrywać sierotkę, która nie zdaje sobie sprawy ze swojej wartości. powiedział szturchając ją lekko łokciem. To kolejny kokieteryjny numer z serii: patrz jaka jestem biedna, może się mną zaopiekujesz? Wybacz maleńka, ale na mnie to NIE DZIAŁA. i uśmiechnął się ciepło. A może zamiast zamartwiać się i zastanawiać jak powinnaś się zachowywać w jego towarzystwie po prostu z nim porozmawiasz?
Caylith - 2008-02-17, 18:26
:
Popatrzyła na niego przeszywającym spojrzeniem.
- Niczego nie odgrywam a na pewno niczego kokieteryjnego. I z pewnością nie w stosunku do ciebie.
- I do cholery nie potrzebuję, żeby się ktoś mną opiekował. Przez 16 lat świetnie sobie radziłam opiekując się sobą samą, Parker.
Pociągnęła solidnego łyka piwa.
- Nie będę rozmawiać. Bo nie ma o czym. - skupiła spojrzenie na naklejce od piwa jakby to była najbardziej fascynująca rzecz do czytania.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 18:33
:
Max spoważniał i po chwili wahania położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Ricky... Wiem, że przez 16 lat świetnie sobie radziłaś i nie potrzebowałaś niczyjej opieki. Ale może najwyższy czas by komuś na tę opiekę pozwolić? puścił do niej oko. Nie możesz gryźć każdego, komu na Tobie zależy. powiedział wreszcie, po chwili milczenia i nie bacząc na protesty przyciągnął ją do siebie i przytulił.
Caylith - 2008-02-17, 18:38
:
Spięte mięśnie trochę puściły. Po chwili wahania otoczyła go ramionami w pasie.
- Ja wiem... przepraszam, że się wściekłam. I nie gryzę każdego... ciebie już nie gryzę... najwyżej kłuję... no nie... nawet nie kłuję - powiedziała cicho opierając czoło na jego ramieniu.
- Dziwne... - mruknęła po chwili.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 18:44
:
Pogładził ją po plecach nie wypuszczając z objęć. Co dziwnego? zapytał i pocałował ją w głowę. No maleńka... Potrzebujesz odrobinę rozrywki. Chcesz, to skrzyknę paczkę i gdzieś się wybierzemy grupą? powiedział wreszcie wypuszczając ją z objęć i rozglądając się za swoim telefonem. Pewnie zostawiłem go w domku... mruknął ruszając w kierunku domku nad basenem.
Caylith - 2008-02-17, 18:49
:
Popatrzyła za nim.
- To, że się dziwnie czuję w twoim towarzystwie. Jak przy kominku w środku śnieżycy. It never happened before... - mruknęła cichutko otaczając kolana ramionami i opierając na nich brodę. Po czym zapatrzyła sie w wodę basenu.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 18:52
:
Zdaje się, że Max wrócił już na intelektualny poziom przeciętnego faceta, bo chyba nie załapał w czym rzecz, otworzył drzwi do domku nad basenem i rzucił tylko za sobą. I know... I'm hot. wyszczerzył się i zniknął w środku szukając komórki.
Caylith - 2008-02-17, 18:59
:
Zrobiła wielkie oczy a potem oparła głowę na ręce zrezygnowanym gestem i zaczęła się cicho śmiać.
- Wake up Ricky, wake up... - wstała i zaczęła spacerować przy basenie tam i z powrotem aż końcu zatrzymała się patrząc w morze i przymknęła oczy stając sie odzyskać równowagę psychiczną sprzed jakiś 10 minut.
- WAKE UP! - upomniała sie ostro i uszczypnęła w ramię. Nieco za mocno bo syknęła i zaczęła rozcierać uszczypnięcie. Ale jednak pomogło. Przestała myśleć na nierealnymi głupotami.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 19:04
:
Mówiłaś coś? zapytał wychodząc z domku z I-phonem w ręku. O proszę... Chillman chce wyciągnąć gdzieś paczkę. Masz ochotę na małą wyprawę? zapytał rzucając telefon na leżak Czy może chcesz, by Cię jeszcze po przytulać? dodał podchodząc bliżej do niej z jakimś błyskiem w oku.
Caylith - 2008-02-17, 19:08
:
-Nie... szczypałam sie tylko po rękach zdradzając swoje ukryte zauroczenie masochizmem - powiedziała tajemniczym konfidencjonalnym tonem człowieka zdradzającego wielki sekret. Uniosła jedną brew widząc ten błysk i starając sie dociec o co chodzi.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 19:14
:
Masochizm? Iuuuu... zrobił kwaśną minę i objął ją ramieniem. To co? Idziemy gdzieś poszaleć? zapytał odprowadzając ją od basenu do leżaka gdzie leżała jego komórka. Sięgnął po nią i zaczął coś pisać.
Caylith - 2008-02-17, 19:18
:
- Gdzie? I czy mogę wydzwonić po Elly? Oczywiście jeśli to nie jest jakaś prywatna zamknięta impreza? I kto wogóle poza Chillmanem będzie? - zapytała grzebiąc po torebce w poszukiwaniu phona.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 19:23
:
Ci, których skrzykniemy. powiedział chowając telefon do kieszeni. Pozwolisz, że się przebiorę? zapytał otwierając drzwi do domu. I nie mam nic przeciwko Elizabeth... Idziesz? zapytał znikając w kuchni.
Caylith - 2008-02-17, 19:27
:
- A co... mam ci pomóc się przebierać? - zaśmiała się stukając smsa na komórce - jeśli tak to błagam tylko od pasa w górę... nie chcę oślepnąć...
Weszła w głąb domu rozglądając się. Gdy w kuchni natknęła się na jakieś krzesło siadła i zaczęła z zajęciem stukać śmiejąc się pod nosem.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 22:28
:
W kuchni krzeseł nie było, ale spokojnie znalazła kanapę w salonie. Siedziała tyłem do schodów, więc nie widziała jak Max schodził ubrany w czarne dżinsy, czarne trampki, podkoszulek typu alkoholiczka, szarą, rozpiętą bluzę i czarną kurtkę, które do spółki z rzemykiem na szyi robiły z niego gościa z Chino... To co? Jedziemy Twoim, czy moim samochodem? zapytał, a po chwili dodał I czy nie będzie Ci za zimno?
Caylith - 2008-02-17, 22:40
:
Odwróciła się i zlustrowała go wzrokiem.
- Yeah... Chino jak sie patrzy. Tylko nie prowokuj bójek - strzeliła szelmowskim uśmiechem. - Dziewczyny lubią niegrzecznych chłopców ale bez ich krwi na ubraniach, która sie tam z pewnością znajdzie gdy trzeba będzie głowę niegrzecznego chłopca trzymać na kolanach jak mu się coś stanie.
- Co do samochodu to...hmm... jeżeli jedziemy czyimś to 2 auto tu zostanie i co wtedy? Ja na przykład jakoś muszę wrócić do domu... i z samochodem w dodatku. Any ideas?
- A poza tym nie będzie mi zimno... przypuszczam, że wylądujemy w jakiejś knajpie - powiedziała spokojnie a potem nieoczekiwanie sie uśmiechnęła - no i masz kurtkę.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 22:42
:
Możesz przenocować u mnie... zażartował To pojedziemy Twoim, a ja wrócę taksówką, albo na piechotę. Może nie spotka mnie jakaś zła przygoda. pokiwał energicznie głową tak jakby tylko czekał na niebezpieczną przygodę. I obiecuję, że nie sprowokuję bójki... Najwyżej wyprzedzę cios. Ktoś z Twoich znajomych idzie?
Caylith - 2008-02-17, 22:46
:
- Dałam znać Elly ale póki co nie wiem gdzie sie udamy. Wtedy dam jej znać dokładniej. MAM nadzieję, że będzie mimo, że się ciągle kłócicie... Ok.. so it's my car...
Rozejrzała się dookoła.
- Buty - rzuciła i zeskoczyła z kanapy po czym na palcach przemaszerowała nad basen i wróciła trzymając buty za rzemyki a torbę w 2 ręce. Po czym siadła, wyciągnęła długą nogę przed siebie i zaczęła ubierać buta.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 22:49
:
Uśmiechnął się obserwując jej zgrabną nogę, a potem potrząsnął głową tak jakby w ten sposób chciał odgonić złe myśli. Bowling... Tam jest całkiem fajnie, jeśli nie chce się grać to można posiedzieć przy dobrym koktajlu owocowym, a ja postrącam kilka kręgli. powiedział odwracając się od kuszącego widoku. Stary, to Twoja przyjaciółka, która nie chce się przecież w nic angażować teraz, weź się w garść... Silna wola!
Caylith - 2008-02-17, 22:55
:
- Good... - mruknęła - nie uśmiecha mi się wizja biegania w tych paskudnych butach, które sie do bowlingu ubiera.
Zamaszyście zawiązała rzemień na jednej łydce a potem zajęła się drugim butem. W końcu wstała i rzuciła okiem krytycznie na oba rzemyki.
- Max masz tu w domu jakieś lustro w którym można się obejrzeć w całości? - zapytała wykręcając się dziwacznie żeby obejrzeć tył łydek i umiejscowienie pasków.
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 23:03
:
Wskazał na lustro wiszące na ścianie koło niego, w przedsionku. Nie wiem po co Ci lustro... Wyglądasz szałowo. powiedział odwracając się. Dopiero teraz zobaczył dziwaczną pozycję i aż przygryzł wargi by nie wybuchnąć śmiechem. Zgarną klucze do kieszeni bluzy i otworzył drzwi. Poczekam na zewnątrz.
Caylith - 2008-02-17, 23:09
:
- Taaa.. śmiej się, śmiej... ty bez serca ty... - ponarzekała chwilę i obejrzała sie dla porządku w lustrze po czym wyciągnęła komórkę i wystukując smsa do Ell prześliznęła sie przez drzwi i zatrzymała obok niego. Wcisnęła send i schowała telefon.
- Ready. Shall we go? - machnęła ręką w stronę BMKi.
- Pan będzie łaskawy zająć miejsce i zapiąć pas.. bo to co pan doświadczy nie równa się z niczym innym - strzeliła szatańskim uśmiechem i bacząc na to że ma spódnicę a nie spodnie i wskakiwać wariacko nie może, otworzyła drzwi kierowcy i siadła przed kółkiem
KapitanOwsianka - 2008-02-17, 23:15
:
O masz... Chyba najwyższy czas Ci powiedzieć... mówił zamykając drzwi na klucz. Że nie przepadam za ostrą jazdą. Może moglibyśmy pojechać spokojnie, co? zapytał ruszając dość nieufnie w kierunku samochodu Erici. Wreszcie wsiadł na siedzenie pasażera i zamknął drzwi.

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 00:07
:
Elizabeth i Max siedzieli nad zadaniami już z godzinę usilnie starając się znaleźć jakieś błędy w pracy "przeciwnika". Niestety wyglądało na to, że żadne z nich nic nie przeoczyło. Wyniki się zgadzały, rozwiązania, choć różne były prawidłowe. Ell musiała wreszcie przyznać, że Parker nie był kretynem.

Tym czasem przy drzwiach wejściowych zadzwonił dzwonek. Kirsten, spodziewając się gościa podeszła i od razu otworzyła drzwi. Hi dad... rzuciła i pocałowała Caleba w nieogolony policzek. Oboje poszli w kierunku kuchni, gdzie właśnie otwierał wino James.
James... Nadal nic nie robisz w mojej sprawie? zapytał starzec uśmiechając się złośliwe, ale zmitygował się pod spojrzeniem Kirsten. James odpowiedział uśmiechem.
Mam związane ręce... Nie chcesz się bronić, więc nawet najlepszy prawnik Cię nie wyciągnie.
Caleb machnął ręką Dajmy temu spokój... Zjedzmy miłą kolację.
Lothrien - 2008-02-23, 00:13
:
Ell po raz kolejny przebiegła wzrokiem po pracy Parkera. -Cholera.- wyrwało jej się, jednak już nieco bardziej przyjaznym tonem. -Skłonnam uznać, że ktoś to policzył za Ciebie...- rzuciła patrząc na niego prowokująco. -Chyba, że na codzień ukrywasz swoje inteligentne "ja" przed światem...- można to było potraktować jako pytanie.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 00:17
:
James skapitulował i skinieniem głowy dał znak, że się zgadza. Napełnił kieliszki i jeden podał Calebowi. Wreszcie obaj ruszyli w kierunku jadalni.
To ja pójdę po Maxa... powiedziała Kirsten i ruszyła na taras.

Max spojrzał na nią tymi swoimi sarnimi oczami, opierając brodę na splecionych ramionach. Ej... To, że ubieram się lepiej od Ciebie nie znaczy, że jestem idiotą. Potrafię liczyć, a oceny mam słabe dlatego, że tego nie robię. wyjaśnił tak, jakby to było najnaturalniejsze w świecie i wręcz dziwne, że Elizabeth tego nie pojęła.
Wtedy drzwi do domku przy basenie się otworzyły i do środka weszła Kirsten, matka Maxa.
Dziadek już przyszedł... Och... Elizabeth, zjesz z nami kolację? zaproponowała uśmiechając się ciepło.
Lothrien - 2008-02-23, 00:22
:
Ell zamrugała żywo na słowa Parkera. -Mógłbyś chociaż czasem ugryźć się w język, nasze relacje byłyby łątwiejsze...- skwitowała, kiedy w drzwiach stanęła Kirsten. Ell uśmiechnęła się do niej ciepło. -Nie chciałabym sprawiać kłopotu...- odpowiedziała grzecznie.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 00:26
:
Ależ to żaden kłopot... powiedziała Kirsten i w tym momencie wciął się Max.
Mama i tak nie umie gotować, więc zamawiamy jedzenie. Zawsze zostaje, więc jeśli jesteś głodna i masz czas to możesz zjeść z nami... powiedział, a Kirsten spojrzała na niego z udawanym wyrzutem.
Ja Ciebie też kocham Max... To jak, Elizabeth? Zjesz z nami?
Lothrien - 2008-02-23, 00:28
:
Roześmiała się, chociaż troszkę trudno było jej ukryć zaskoczenie. Ona nigdy nie podsumowałaby tak matki. -W takim razie z przyjemnością zweryfikuję teorię Maxa.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 00:32
:
Kirsten odpowiedziała ciepłym uśmiechem i skinieniem głowy. Chwilę potem cała trójka weszła do głównego domu i przez kuchnię znalazła się w jadalni.
Caleb i James właśnie o czymś zażarcie dyskutowali, jak to mężczyźni, więc pewnie o sporcie, albo giełdzie, kiedy w pomieszczeniu pojawiła się Elizabeth. James zrobił wielkie oczy, a Caleb wyraźnie się skrzywił.
Poznajcie to jest Elizabeth, przyjaciółka Maxa... Zje... Ale nie dane było Kirsten dokończyć.
Co ona tutaj robi? przerwał jej Caleb To jakiś twój pomysł James? Jakaś twoja sztuczka, żeby mnie zmusić?
James odpowiedział hardym spojrzeniem Nie wiedziałem, że będzie tutaj, ale może jest to właśnie okazja byś wreszcie wyznał prawdę, co?
Kirsten była równie skołowana co dzieciaki Ale jaką prawdę?
Lothrien - 2008-02-23, 00:38
:
Ell z zaciekawieniem rozglądała się dookoła. Weszli do jadalni. Z zaskoczeniem spojrzała na mężczyznę, którego niedawno spotkała u siebie w domu. Nie miała pojęcia, że jest ojcem Parkera. Już miała grzecznie powiedzieć -Dobry wieczór.- kiedy rozmowa bez jej udziału potoczyła się w nieznanym kierunku. Reakcja strszego mężczyzny, zapewne dziadka Maxa zupełnie wybiła ją z rytmu. -Przepraszam?- zdołała wykrztusić z siebie nieco speszonym tonem. -Jeżeli przeszkadzam...- wyglądała na zagubioną.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 00:42
:
Ale w zasadzie nikt, prócz Maxa nie zwracał na nią uwagi.
James odwrócił się do swojej żony, już nakręcony adrenaliną nie panował do końca nad sobą. Caleb powinien Ci powiedzieć o tym że masz siostrę i ta siostra chodzi do szkoły z naszym synem.
Ojciec Kirsten zamarł na moment z pół otwartymi ustami.
Kirsten spojrzała na niego ze zgrozą Chcesz mi powiedzieć, że kiedy ja siedziałam przy umierającej mamie Ty pieprzyłeś się z jakąś panienką?
Caleb żachnął się wyraźnie Och, Kiki, nie dramatyzuj...
Chlast... I spadł na jego twarz siarczysty policzek. A Kirsten we łzach pobiegła do sypialni zostawiając mężczyzn i Elizabeth samych.
Lothrien - 2008-02-23, 00:57
:
Na twarzy Elizabeth malowały się kolejno: dezorientacja, zdumienie, szok i panika. Kiedy rzeczywistość przygniotła ją swoim ciężarem zakręciło jej się w głowie. Po omacku wsparła się na szafce, która stała nieopodal. Serce zabiło jej mocniej i znalazło się gdzieś w okolicach gardła. Nie do końca zrozumiała to, co właśnie usłyszała, ale wystarczyło. Poczuła jak oczy zachodzą jej łzami. Odwróciła się gwałtownie i wspierając się dłonią o ścianę wybiegła z domu.
Kilka sekund potem ryk silnika i pisk opon rozdarł ciszę, która niespodziewanie zapadła dookoła.
Elizabeth bez kasku na głowie, niemal na oślep, jechała przed siebie. Powietrze bezwzględnie smagało ją po zalanej łzami twarzy. Uparcie dodawała gazu, jakby starając się uciec przed tym czego się dowiedziała.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 01:04
:
James pobiegł od razu za żoną. Caleb też chciał ruszyć, ale zatrzymał go Max. W oczach miał taką determinację, że nawet ten mężczyzna, który nigdy nikogo nie słuchał musiał się zatrzymać. Myślę dziadku, że powinieneś już iść. Max powiedział ponuro i chyba po raz pierwszy w życiu Caleb musiał ustąpić. Skrzywił się tylko ironicznie i wyszedł, zaś Max poszedł do sypialni rodziców.

Kirsten zamknęła się w swojej garderobie. James próbował ją namówić przed drzwi by wyszła, ale ta tylko mówiła, by odszedł. Wreszcie zrezygnowany siadł na łóżku w chwili gdy do pokoju wszedł Max. James tylko przeczącym ruchem głowy odpowiedział na nieme pytanie chłopaka.
Mamo...
Odejdź... Nie chcę z nikim rozmawiać... ze środka doszło chlipanie.
Wiem, że musi Ci być ciężko... jednak Max nie dawał za wygraną chociaż nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale... Musisz pamiętać, że jest tam jeszcze jedna osoba, której na pewno jest ciężej niż Tobie... No i jest to Twoja siostra.
Nastała chwila ciszy... Wreszcie zamek w garderobie szczękną i drzwi się otworzyły.
Wiesz gdzie ona mieszka?

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-03-01, 23:36
:
Siedziała na podłodze oparta plecami o bok łóżka na którym Vann zwinęła się w kłębek. Dziewczyna zasnęła jak kamień co dało Ricky podstawy by myśleć, że chyba wszystko będzie ok. Palce migały po komórce gdy pisała smsa do Elly. Wcisnęła "send" a potem rzuciła koma na podłogę obok siebie. Potem zamknęła oczy i rozmasowała czoło.
- Chryste, co za wieczór... nie sądziłam że aż tyle wydarzeń mnie dopadnie - zagadała sama do siebie po czym rzuciła przez ramie okiem na Vann i uśmiechnęła się - ty pewnie też nie co, laska? Śpij na zdrowie... ja bym i tak nie zasnęła...
Znów oparła sie plecami o wyrko, podciągnęła kolana pod brodę, oparła na nich podbródek i zamyśliła się. Na usta raptownie zawitał tajemniczy uśmiech.
KapitanOwsianka - 2008-03-01, 23:43
:
Uchylone drzwi domku nad basenem otworzyły się szerzej. Zrobiłem kawy... Max powiedział wnosząc dwa duże kubki. Biały i zielononiebieski. Wszedł do środka postawił oba na ławie stojącej w nogach łóżka. Jak się czujesz?
Caylith - 2008-03-01, 23:47
:
Podniosła na niego pogodne spojrzenie.
- Ja? Całkiem dobrze. W sumie to nie mnie wsypali jakieś paskudztwo do drinka więc jedyne straty jakie poniosłam to na urażonej dumie. Chociaż, kurde, gdyby nie ja to nic z tego by się nie stało. Nadal byłybyśmy na imprezie Evana.
Podziękowała za kawę i upiła łyczka z zielonego kubka.
KapitanOwsianka - 2008-03-01, 23:56
:
Max się uśmiechnął i oparł o framugę drzwi wejściowych. Patrzył ciepło na Ericę, przekrzywiwszy lekko głowę. Nie gryź się tym... To nie Twoja wina, że trafiłyście na skurwysynów... Chociaż myślałem, że gustujesz w ciekawszych typach, jak na przykład ja. uśmiechnął się i puścił jej oczko Słuchaj, Ricky, miałaś ciężki dzień, jak chcesz to się połóż i zdrzemnij, a ja posiedzę przy was.
Caylith - 2008-03-02, 00:03
:
Popatrzyła na niego długim spojrzeniem i nic nie odpowiedziała na to hasło. Jedynie uśmiechnęła się jakby miała jakiś sekret. Po czym pokręciła głową.
- Bywałam już na nogach dzień i noc bez przerwy i nie padłam, więc nie martw się - zresztą i tak nie mogłabym zasnąć. A co do ciężkiego dnia... - kiwnęła głową zapraszająco nie mając ochoty wykręcać się dziwacznie by gadać - chodź tu i powiedz mi co sie stało na meczu. Czyżby to nie pomogło? - podrzuciła jadeit w dłoni - a może moje kibicowanie było za słabe? What happened, Max.
Spojrzenie Ricky stanowczo nabrało zatroskanego wyrazu.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 00:15
:
Max posmutniał momentalnie To nic Ricky... pewnie, po prostu, nie nadaję się na prawdziwy parkiet. wzruszył ramionami i po chwili wahania podszedł do niej i usiadł koło niej. Hey, nie ma co gadać o mnie. powiedział trącając ją łokciem Ważne, że drużynie dobrze poszło. No i Twój przyjaciel Evan został wicegwiazdą. objął ją lewym ramieniem i przyciągnął do siebie. It is not big deal...
Caylith - 2008-03-02, 00:23
:
- Dammit it is! - podniosła nieco głos ze zdenerwowania po czym zaraz go ściszyła rzucając okiem na Vann. Popatrzyła ponownie na niego ostro.
- Parker, widziałam jak grasz. I wiesz co? Bijesz ich wszystkich na głowę: Nathana, Evana i całą nadętą resztę. Jeśli ktoś się więc nadaje na parkiet to właśnie ty. I nawet nie chcę słyszeć, że zamierzasz nie grać... jeśli się przestaniesz pojawiać na meczach to komu wtedy będę kibicować, co? - zapytała, spokojnie patrząc na niego i moszcząc sie wygodniej pod jego ramieniem.
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 00:31
:
Ricky... powiedział z wyrzutem Jestem świetny, ale w streetball. Koszykówka, to coś innego. Na parkiecie nie ma miejsca na popisy. Albo grasz z zespołem, albo nie grasz wcale. Ale to nie ważne... Nie mówmy już o tym dobrze? zapytał, ale tak po prawdzie to nie czekał na odpowiedź Ale to miłe, że się przejmujesz... Może nawet bardziej niż ja.
Tylko, że tak nie było... Ten mecz nadal go męczył. Ale przynajmniej miał dobre towarzystwo.



Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 21:32
:
James odnalazł Kirsten w kuchni, jak kończyła przygotowywać zamówioną wcześniej chińszczyznę. Podszedł po cichu do żony i objął ją w pasie całując w kark a potem w policzek. Jak się masz kochanie? zapytał ciepło się uśmiechając i z całej siły przytulając szczuplutką kobietę.
Caylith - 2008-03-13, 22:00
:
Kirsten uśmiechnęła się przekładając chińszczyznę na talerze i przytuliła policzkiem do policzka męża.
- Quite nice, actually. Pomijając fakt, że błogie lenistwo weekendu już się kończy - sięgnęła po pałeczki do chińszczyzny i kieliszki z winem - Przeniesiesz te talerze, honey? - kiwnęła głową w stronę stołu.
KapitanOwsianka - 2008-03-14, 10:16
:
Yhmmm... Ale najpierw, skoro nie ma dziecka w domu. powiedział obracając żonę tak, by stanęli twarzą w twarz. Chwilę potem pocałował ją, chwycił za pośladki i posadził na blacie wyspy, na środku kuchni, tuż koło talerzy. Mamy przecież cały dom dla siebie...
Caylith - 2008-03-14, 11:03
:
Szczupła twarz uśmiechnęła sie szelmowsko.
- Ależ James... zachowujesz się jak nastolatek korzystający z tego, że nie ma starych w domu...z tym, że tutaj mamy odwrotną sytuację... Max siedzi u dziewczyny więc do dzieła... póki tam siedzi - Kirsten sama zachichotała jak nastolatka, złapała go i przyciagnęła jego usta do swoich otaczając jego szyję ramionami.
KapitanOwsianka - 2008-03-14, 12:06
:
James uśmiechnął się na wzmiance o nastolatku i zapowiadał się naprawdę udany wieczór, gdyby nie to, że nagle rozdzwoniła się komórka Jamesa. I'm sorry, hon... powiedział wyciągając telefon z kieszeni i próbując odczytać kto dzwoni. To Jennifer... zrobił wielce zdziwioną minę, a potem odebrał i odszedł kwałek. Tak?
Caylith - 2008-03-14, 12:25
:
- Oh... never mind... - powiedziała i nadal siedząc na blacie sięgnęła po jeden z porzuconych kieliszków i wypiła łyczek wina. Popatrzyła na Jamesa z ciekawością czekając na informacje czego sobie życzy Jen Chillman.
KapitanOwsianka - 2008-03-14, 12:43
:
Wrócił po paru minutach z nietęgą miną. Dave ma kłopoty... Zamknięto go, za usiłowanie zakupu nielegalnej broni... pokręcił głową Chyba musimy pogadać z Maxem o jego znajomych. Zaraz się okaże, że Erica ma tatuaże i sprzedaje narkotyki! zażartował. Muszę jechać... I pewnie wrócę późno.
Caylith - 2008-03-14, 13:46
:
Kirsten zeskoczyła ze stołu z dosyć poważna miną.
- Tak nisko go oceniasz? Nie sądzę, żeby twój syn brał sie za coś nielegalnego sam z siebie... albo za kogoś kto się bierze za coś nielegalnego - powiedziała uspokajającym tonem skubiąc chińszczyznę, która zdążyła nieco ostygnąć. Jednak minę miała ostrożną.
- You are the man with mission. You should talk to him. A co do Eriki to trzeba jej sie uważniej przyjrzeć. Może spróbuję wybadać Ivy... - zastanawiała sie głośno. Po czym spojrzała na Jamesa spokojnie.
- Jedź. Chińszczna będzie na ciebie czekać. Nie wiem czy jest sens dzwonić do Maxa w sprawie Dave'a... w końcu to jego kolega i może chciałby wiedzieć ale z kolei nic mu ta wiedza nie da poza nerwami...
KapitanOwsianka - 2008-03-14, 22:42
:
I am the man with mission... powtórzył podchodząc do żony i kradnąc jej kolejnego buziaka. Nie czekaj na mnie... No chyba, że włożysz seksowną bieliznę. powiedział z uśmiechem i chwyciwszy marynarkę pobiegł do drzwi. Chwilę potem odjechał samochodem.
Caylith - 2008-03-15, 00:59
:
Kirsten pokiwała głową zamykając drzwi po czym rozejrzała się po domu ponownie opróżnionym z Parkerów płci męskiej.
- Oh well... - westchnęła w końcu, wzięła swoją porcję chińszczyzny, chowając część dla Jamesa do lodówki po czym przeniosła się z jedzeniem do salonu, gdzie szybko wykończyła porcję przy jakiejś babskiej gazecie.
Pół godziny później wtulała się w poduszkę ponownie czytając przy lampce. Nie chciało jej się spać. Wolała poczekać na wieści.
KapitanOwsianka - 2008-03-16, 11:01
:
Max po raz pierwszy w życiu przeklinał głośność silnika swojej Impali, kiedy parkował przed domem. Nie kłopotał się wejściem do niego. Obszedł go do około i szybko odnalazł domek nad basenem, w którym trzymał trochę rzeczy akurat od takiej sytuacji. Otworzył drzwi i szybko zrzucił ciuchy, oraz zmiędlił pościel, a potem zniknął w łazience by wziąć prysznic.
KapitanOwsianka - 2008-03-16, 14:18
:
Max wyszedł z pod prysznica już wysuszony i zaczął pospiesznie się ubierać, wreszcie po drodze zgarną dżinsową kurtkę i wyszedł z domku, licząc na to, że jego poranny powrót przeszedł niezauważony. Wszedł do kuchni by zjeść cokolwiek na śniadanie i napić się kawy. Oh... Cześć mamo... powiedział widząc jak zwykle elegancko ubraną już Kirsten.
Caylith - 2008-03-16, 16:41
:
Kirsten stała właśnie nad ekspresem do kawy nalewając sobie napoju. Na słowa powitania syna odwróciła sie w jego stronę i zmierzyła go ciężkim spojrzeniem mówiącym wyraźnie, że słyszała Impalę wjeżdżającą na podjazd i świetnie wie o której ją słyszała. Darowała sobie kazania. Zamiast tego podsunęła chłopakowi bułki i serek i popiła bez słowa kawy. W końcu odstawiła kubek. I dopiero wychodząc z kuchni odezwała się.
- Your father's gonna talk to you today. Miłego dnia.
Po czym wyszła zabierając plany architektoniczne i torebkę ze sobą.
KapitanOwsianka - 2008-03-16, 16:51
:
Max minę miał nietęgą. Ale i tak wykręcił się sianem. Ojciec był w porządku, tylko matula była lekko przewrażliwiona na jego punkcie. Odprowadził mamę wzrokiem, a potem ugryzł kęs kanapki popił go obficie kawą i pobiegł na podjazd, by tam wsiąść do Impali i odjechać. Silnik ryknął, ale tym razem mógł ryknąć, po chwili odjechał.
Caylith - 2008-03-23, 22:41
:
Plany architektoniczne spadły na stół a zaraz za nimi torebka. Buty Kirsten również poleciały na podłogę a sama właścicielka rzuciła się na kanapę i wyciągnęła nogi przed siebie opierając końce palców o stół. Po czym przeciągnęła się i wsłuchała w ciszę domostwa. Max w szkole, James działa na korzyść kolegi Maxa... może nadeszła teraz pora na kilka chwil dla siebie?
Kirsten wstała i podeszła do lodówki skąd wyjęła wodę mineralną. Napiła się i rzuciła okiem na kalendarz. Turkey day czerwienił się w odległości 3 dni od poniedziałku. To oznaczało jedno - trzeba zacząć myśleć o jedzeniu i indyczej kolacji. Oparła się o blat na wysepce i zastanowiła czy mężczyźni znowu wygonią ją z kuchni. Chwilę łudziła się nadzieją, że nie, ale zaraz przypomniała sobie swoje nieudane występy z indykiem kilka lat temu. Może to i lepiej... niech oni się zajmą jedzeniem, i tak przecież stanowili większość w tym domu. Ale o ile dobrze sobie przypomniała tym razem ilość mężczyzn i kobiet będzie wyrównana przez obecność dziewczyny Maxa. Uśmiechnęła się i nagle stwierdziła, że pognębi ich jeszcze bardziej i zaprosi trzecią dziewczynę do kompletu.
- It's gonna be funny...
Siadła na kanapie, wyjęła telefon i wybrała numer Elizabeth.
Caylith - 2008-03-23, 23:10
:
- Oh, hi Lizzy... nie przeszkadzam prawda? - odezwała się matka Maxa ciepłym głosem - Słuchaj zastanawiałam się nad jedną sprawą. Święto Dziękczynienia jest za parę dni - tak konkretnie w czwartek. No i wiesz, skoro się odnalazłyśmy to... może chciałabyś je spędzić z nami? Erica też będzie więc na pewno będzie wam raźniej we dwie na przeciw trzyosobowego stada Parkerów - rozbawienie zabrzmiało w jej głosie, ale dało sie wyczuć, że naprawdę miała ochotę spotkać się wtedy z siostrą.
- Więc jak ci się to podoba?
Caylith - 2008-03-23, 23:30
:
Twarz Kirsten zmieniła się w twardą maskę. Zacisnęła usta, przez co ostre rysy stały sie jeszcze ostrzejsze.
- Nie będzie go, sweety. Nie mam ochoty go widzieć ani z nim rozmawiać. Ani tym bardziej spędzać z nim świąt. Ale chciałabym, żeby twoja mama też przyszła. - twarz jej ponownie złagodniała - chciałabym, żebyśmy się lepiej poznały...
Zawiesła głos czekając na odpowiedz i poprawiła sie wygodniej na kanapie.
Caylith - 2008-03-24, 00:06
:
- Świetnie. Więc czekam na jakąś informację od ciebie. Miłego dnia.
Zakończyła rozmowę i odłożyła telefon z uśmiechem. Po chwili zaraz go jednak porwała i zamówiła coś do jedzenia. Ostatecznie odłożyła go po chwili i wyciągnęła się na kanapie zamykając oczy i przecierając czoło ze zmęczeniem. Chciałaby, że James już wrócił o ile był w stanie. To był ciężki dzień... ciężki tydzień... i jeszcze te kłopoty z Maxem i jego kolegami.
KapitanOwsianka - 2008-03-24, 22:57
:
James wrócił do domu pod wieczór. Rzucił teczkę na stolik przy drzwiach mało nie przewracając wazonu z kwiatami. Z wielce kwaśną minął chwycił wazon w ostatniej chwili. Odstawił go po cichu, żeby Kirsten się nie zorientowała, a potem po cichu podszedł do kanapy, na której leżała jego żona. Cześć skarbie... No jak tam?
Caylith - 2008-03-24, 23:02
:
Uśmiechnęła sie do niego.
- Dobrze, kochany. Właśnie rozpoczęłam przygotowania do Święta Dziękczynienia... nie... nie zamierzam gotować więc nie musisz się bać. Zaprosiłam Elizabeth i jej mamę do nas. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, prawda?
Podniosła się i oparła głowę o oparcie patrząc na niego.
- A jak tam sprawa Dave'a?
KapitanOwsianka - 2008-03-24, 23:26
:
Siadł ciężko na kanapie koło niej ze swoim szczerym, rozbrajającym uśmiechem, na twarzy. Oczywiście, że mi nie przeszkadza, to przecież rodzina... No i dawno już umówiliśmy się, że będziemy prowadzić otwarty dom. powiedział obejmując ją ramieniem. A co do Dave'a to nie ma co się martwić. To znaczy, zrobiłem co w mojej mocy i o ile pomoże policji, to wycofają wszystkie zarzuty. Tak czy siak wyrok dostałby najwyżej w zawieszeniu, o ile... Ale uważam, że powinien dostać nauczkę i trochę się pomartwić. powiedział z uśmiechem, szerszym niż zwykle. Co powiesz, byśmy otworzyli butelkę Merlota? Zamówili chińszczyznę i troszkę... Hmmm... zajęli się sobą?
Caylith - 2008-03-24, 23:33
:
Przytuliła się do niego.
- Jasne... otwieraj tego Merlota. Chińszczyznę już zamówiłam... w tym twoje ulubione pierożki, hon. A co do zajęcia się sobą - uśmiechnęła się szerzej i westchnęła z udawanym żalem - czasem mam wrażenie, że jestem słomianą wdową, z mężem daleko stąd, tak rzadko się mną zajmujesz - przewróciła oczami z tajemniczą miną.
KapitanOwsianka - 2008-03-24, 23:39
:
James wyjął z kieszeni srebrną motorolę z klapką i ostentacyjnie wyłączył telefon, po czym rzucił go na fotel, by w żaden sposób nie miał już dla nich znaczenia. Pochylił się nad Kirsten i pocałował ją, a ona mu uległa i po chwili wśród chichotu oboje upadli na kanapę. Tak myślę, że chińszczyzna i merlot mogą poczekać... powiedział znowu ją całując Chociaż te pierożki...
Caylith - 2008-03-24, 23:47
:
- Zapomnij o pierożkach i raczej przypomnij sobie o tym co żona lubi, bo gotowa jestem jeszcze pomyśleć, że wyszedłeś z wprawy i stałeś się starym piernikiem - zaśmiała się Kirsten mocując się z krawatem.
KapitanOwsianka - 2008-03-25, 00:00
:
James cofnął się kawałek robiąc zaskoczoną minę. Wielgachne brwi powędrowały do góry w niemym zdziwieniu, zaraz potem jednak owe zdziwienie zastąpił zwyczajny, szeroki uśmiech. Ja zapomniałem? Raczej Ty... Dawniej już mnie obejmowałaś nogami... powiedział gładząc, opięte dżinsami kolano i udo żony. Nachylił się by ją pocałować i dokładnie w momencie, kiedy ich usta się spotkały rozdzwonił się telefon Kirsten. Powiedz, że mi się to śni...
Caylith - 2008-03-25, 00:06
:
Spojrzała na niego z ciężkim westchnieniem.
- Jeśli zły sen to czemu śni się nam obojgu... to się zdarza o wiele za często ostatnio, honey...
- Musze odebrać. Obiecuję, że spławię tego, ktokolwiek to jest... - sięgnęła na oślep po telefon i odebrała.
- Yes...? - ton jej głosu był lekko powiedziawszy poirytowany.
KapitanOwsianka - 2008-03-25, 00:18
:
Zrzucony przez Kirsten z siebie wylądował na podłodze i położył się na niej przecierając twarz. Ja swój wyłączyłem! powiedział jakby z wyrzutem na moment zagłuszając to co mówił jej rozmówca.
Okazało się, że są jakieś problemy i nieścisłości z przetargiem na kilkadziesiąt milionów dolarów. Sprawa nie cierpiąca zwłoki... Absolutnie...
Caylith - 2008-03-25, 00:23
:
- Yes.. right on... - powiedziała kończąc rozmowę. Wyłączyła telefon z niewyraźną miną i pochyliła się nad mężem.
- Musze wracać do pracy, skarbie, póki jeszcze nic się nie zawaliło... tak strasznie mi przykro, że tylko pierożki zostaną ci na pocieszenie...
Pocałowała go a potem uśmiechnęła się lekko.
- Ale jeśli zaczekasz na mnie aż wrócę... dowiemy się kto zapomniał i czego. I przypomnimy sobie stare czasy. Co ty na to?
KapitanOwsianka - 2008-03-25, 11:09
:
Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony pomysłem jaki podrzuciła Kirsten. O której wrócisz? zapytał chciwie wyczekując w miarę wczesnej godziny. Dziewiąta? Ósma?
Caylith - 2008-03-25, 11:29
:
Zastanowienie pojawiło sie na jej twarzy gdy pospiesznie wciągała buty i szukała torebki pod stosem projektów, które tak nieopatrznie porzuciła na stole. Po chwili odwróciła twarz w strone męża.
- O ósmej. Jeśli sprawa będzie grubsza to najpóźniej przed dziewiątą. Ale jeśli przybędę z nadzieją na "wspominki" i zastane cię śpiącego... - zawiesiła groźnie głos uśmiechając sie szeroko - zacznę bez ciebie a ty obejdziesz się smakiem.
Po czym cmoknęła go w policzek i wybiegła do drzwi gdzie minęła się z dostawcą chińszczyzny. Chwilę później odgłos odjeżdżającego samochodu poświadczył o tym że James został sam. Ale z pierożkami.
KapitanOwsianka - 2008-03-25, 12:18
:
Odprowadził ją warkotem dość nieudolnie udającym kota, a potem odebrał dostawę. Zamknął drzwi i nagle opadły go myśli, że dom jest strasznie pusty... Otworzył jeden z pojemników, a potem siadł na kanapie i włączył telewizję Let's see... Oh! Soap oprera... I like it... i zabrał sie za pałaszowanie oglądając "film".
KapitanOwsianka - 2008-03-25, 16:09
:
Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Do domu wrócił Max. Zbliżył się do jednej z kanap w drugim salonie, gdzie James siedział przed telewizorem i ze skupieniem wpatrywał się w ekran starając się zrozumieć zawiłą fabułę serialu. W rękach miał pudełko z chińszczyzną i pałeczki, ale od dłuższego czasu nie włożył żadnego pierożka do ust. Na początku nawet nie zauważył syna, dopiero po chwili spojrzał na niego. Max! Siadaj, na stole w kuchni masz kolację... Oglądam jakiś serial. Ta dziewczyna... wskazał ekran pałeczkami To siostra tamtego a spała z tym... Tyle zdążyłem się zorientować.
- Super dad... A ta starsza?
- Nie mam zielonego pojęcia.

Max zwalił się ciężko na kanapę koło swego ojca. James chwilę gryzł się z sobą, wreszcie westchnął Nie wróciłeś wczoraj na noc do domu. Impreza?
Dziewczyna...
padła odpowiedź.
Oh... Słuchaj synu, muszę z Tobą porozmawiać. Wiesz... Myślę, że poznałeś tę dziewczynę, z którą będzie Cię łączyło coś więcej, niż sympatia...
Tato... Jeśli chcesz mi opowiadać o pierwszym razie, to spóźniłeś się kawał czasu. O zabezpieczeniach też wiem dużo.

James odetchnął z ulgą. No to się cieszę... Idziesz dzisiaj do niej?
- Tak, ale nie musisz się martwić. Nic między nami nie zaszło... Po prostu zasnąłem przy niej.
James kiwnął głową z powagą No to jedz szybciej, bo pewnie na ciebie tam czeka. Powiem mamie, że już śpisz. Tylko weź taksówkę, albo coś...

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 22:47
:
James objął żonę ubraną w elegancką, czarną sukienkę i fajne jasne kabaretki, od tyłu. Pocałował ją w kark i przytulił mocno. Wybacz kochanie, że jak wróciłaś to spałem. Ale koło jedenastej strasznie mnie zmogło... uśmiechnął się ciepło Dawniej poranki były nasze...
Caylith - 2008-03-27, 22:56
:
Sięgnęła na oślep ręką do tyłu i poczochrała go po gęstych włosach z westchnieniem.
- Kiedyś były... what happened...
Nie wyglądała na złą. W sumie James wyglądał tak słodko wyciągnięty na kanapie jak wróciła, że mogła go tylko przykryć kocem i ani w głowie nie pojawił się ślad pomysłu by miała mu to wypominać. Zresztą sama wróciła o wiele później niż zapowiadała.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 23:01
:
Słuchaj... Tak sobie pomyślałem. Może spóźnimy się dzisiaj nieco do pracy? zapytał odwracając Kirsten przodem do siebie. Chwilę potem pocałował ją i tak się okręcił, że po chwili oboje wylądowali na łóżku. James na dole.
Caylith - 2008-03-27, 23:09
:
- Aaaah... works fine for me, sweety - zamruczała mu w szyję przyciągając go do siebie i stwierdzając, że firma wcale tak strasznie jej nie potrzebuje od samego rana - na drodze były potworne korki... - powiedziała łapiąc go za ramiona, i podciągając do pozycji siedzącej po czym zaczęła ściągać mu marynarkę z ramion - prawda...?
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 23:20
:
Oczywiście... Straaaszne korki. powiedział i jego dłoń odnalazła pośladek żony. Szkoda by było, żeby taka sukienka się pogniotła. Podobnie mój gar... i wtedy zadzwonił telefon. God! What is wrong with people??? sięgnął do kieszeni, ale drogę blokowało mu kolano Kirsten. Em... Kochanie, nie mogę wyjąć telefonu.
Caylith - 2008-03-27, 23:23
:
Zaczęła sie wiercić i kręcić aż w końcu James poddał sie i padł na plecy a ona za nim na niego. Ale przynajmniej kolano przesunęło się na tyle, żeby mógł wyjąć dzwoniący wściekle telefon.
- Unbelivable... - westchnęła - musisz odbierać?
KapitanOwsianka - 2008-03-28, 10:41
:
James wyciągnął dzwoniący telefon z kieszeni i spojrzał na ekranik Rachel? zapytał zdziwiony oddalając telefon trochę dalej by lepiej widzieć. Skąd wiedziała? Wybacz, muszę odebrać. Jej firma chce mnie zatrudnić... Byłbym prawdziwym prawnikiem.
Caylith - 2008-03-28, 11:12
:
- Jesteś prawnikiem.. prawdziwym... - oświadczyła po czym z charakterystycznym usmiechem zaczęła mu rozpinać koszulę - męskim... prawnikiem... mężczyzną... moim...
Kirsten najwyraźnmiej nie zamierzała dać za wygraną i oddać męża rozmowie z tą Rachel, kimkolwiek ona była.
KapitanOwsianka - 2008-03-28, 11:48
:
Uśmiechnął się... Może rzeczywiście nie muszę odbierać. Mogę jeszcze popracować jako obrońca z urzędu. powiedział z szerokim uśmiechem i już miał odrzucić telefon gdzieś w dal, kiedy nagle rozdzwoniła się komórka Kirsten.
Caylith - 2008-03-28, 11:55
:
- To jakiś spisek mający nas utrzymywać w celibacie! - wykrzyknęła Kirsten szukając wroga w postaci komórki wzrokiem. Potem popatrzyła podejrzliwie na Jamesa - Czy twoja matka ma powiązania i kontakty w telefonii cyfrowej?
A poniewaz komórka nie chciała przestać hałasować, sięgnęła przez Jamesa przygniatając go jeszcze bardziej - komórka była na szafce nocnej z drugiej strony łóżka.
KapitanOwsianka - 2008-03-28, 12:20
:
Dzwonek telefonu Jamesa robił się coraz bardziej natarczywy, więc odebrał. Halo? zabrzmiało bardziej jak powietrze wyduszone z płuc Parkera, przez słodki ciężar jego żony. Taak? Po raz kolejny chcecie mnie zwerbować? Jeśli będzie darmowy poczęstunek, to przyjdę. uśmiechnął się szeroko, cały czas szukając wolną ręką pupy żony.
Caylith - 2008-03-28, 13:28
:
- Halo? Tak to ja... what? again? You people are killin' me...Rozmowa z pewnościa nie brzmiała jak słowicze trele zapowiadające miłosne chwile. Kirsten stoczyła się z Jamesa i przysłoniła reką oczy.
- Yes...mhm... for about 20 minutes.
KapitanOwsianka - 2008-03-28, 17:24
:
James się rozłączył i spojrzał tęsknie na żonę. Czyli nici z poranka tylko dla nas? Wiesz co? Odbijemy sobie w święto dziękczynienia. Ale przed posiłkiem, bo potem pewnie nie będę się w stanie ruszać. Max zajmie się przygotowywaniem kolacji, a my w tym czasie... uśmiechnął się szeroko i wstał z łóżka Dobra... Zbieram się.
Caylith - 2008-03-28, 20:04
:
Kirsten wyłączyła telefon i również wstała poprawiając nieco rozwichrzone włosy i obciągając sukienkę na biodrach. Spojrzała na Jamesa z uśmiechem.
- Może nic nie planujmy, bo w ogóle nam to nie wychodzi. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy jak dwa mijające się statki... - dodała wchodząc do garderoby i wychodząc z niej w żakiecie narzuconym na ramiona.
- Ale może na Święto Dziękczynienia akurat nam się uda - uśmiechnęła się przez co niewielkie kurze łapki koło oczu nadały jej twarzy niezwykle ciepły wyraz - trochę osób będzie się tu kręcić więc może akurat nie zauważą braku nas.
Wzięła torebkę i pospieszyła w ślady męża zdążając razem z nim na dół i do drzwi.
KapitanOwsianka - 2008-03-29, 00:57
:
Przeniesienie akcji
Caylith - 2008-04-05, 17:59
:
Telefon zabrzęczał nerwowo na stoliku koło łóżka raz i drugi. Na nieszczęście Kirsten nie było w okolicy ale telefon miał tak irytujący sygnał, że go usłyszała. W tym właśnie momencie gdy miał zabrzęczeć raz jeszcze wypadła spod prysznica w ręczniku i z mokrymi włosami ociekając wodą i z bardzo zirytowaną miną. Złapała go i sprawdziwszy połączenie uśmiechnęła się lekko. Odebrała.
- Hi sweety. Co tam u ciebie ciekawego, maleńka? - zapytała siadając na łóżku i oparła się o wezgłowie wyciągając nogi przed siebie i zakładając jedną na drugą.
Caylith - 2008-04-06, 14:11
:
- Oh... I understand... jestes pewna, ze nie zmieni zdania? - powiedziała Kirsten z żalem w głosie - ale... może choć na chwilę byś wpadła później? Ja gotować nie będę. Obiecałam obu Parkerom, więc jedzenie będzie zjadliwe - uśmiechnęła się lekko - no i będzie go za dużo, żebyśmy we czworo dali radę. Więc jakbyś miała ochotę pogadać z siostrą i zobaczyć się z resztą rodzinki, drzwi będą otwarte, honey.
Caylith - 2008-04-06, 16:06
:
- Sure, dear You too. - Kirsten dokończyła rozmowę i rozłączyła się. Potem odłożyła telefon i wróciła do łazienki dokończyć kąpiel.
KapitanOwsianka - 2008-04-07, 09:33
:
Cała czwórka, czyli rodzina Parkerów i ich gość honorowy - Erica, siedzieli przy dużym stole, zastawionym świątecznymi potrawami i ślicznie przyzdobionym. Przy całym swym antytalenciu do gotowania Kirsten wykazywała duże umiejętności nakrywania do stołu. Siedzieli po czterech stronach stołu, u szczytu James, po lewej Kirsten, po prawej Erica, a na przeciwko Max. Jedząc toczyli przyjemną rozmowę, przynajmniej dla trójki z obiadowiczów. Rodzice Maxa opowiadali Erice o przygodach z dzieciństwa młodego Parkera. Było wesoło, a kłopoty w jakie zawsze Max się pakował rozśmieszały Ericę prawie do łez. Max udawał naburmuszenie, ale w sumie odpowiadało mu to, że jest w centrum zainteresowania. Pod stołem dyskretnie szukał dłoni dziewczyny. Najpierw trafił na gładkie i odsłonięte kolano, które chwilę pieścił, aż podała mu dłoń, którą ścisną...

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-04-07, 20:09
:
Erica odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się ciepło do Maxa, a kamera spokojnie przejechała w bok na wyjście do ogrodu by płynnie przenieść akcję...

... lub by dać komuś szansę na rozpoczęcie nowego, piękniejszego rozdziału, czy zmianę teraźniejszości...

Ciąg dalszy w Posiadłości Sanchezów

KapitanOwsianka - 2008-04-12, 14:31
:
Kirsten postanowiła dzisiaj popracować w domu, w ten sposób nie musiała widywać się z ojcem, oraz istniała szansa, że wreszcie nie minie się ze swoim mężem. Dlatego zabrała papiery z biura i szybko wróciła do domu, gdzie mogła w spokoju, przy lampce wina popracować. Z zamyślenia nad zestawieniami ofert wyrwał ją jednak drażniący dzwonek u drzwi.
Caylith - 2008-04-12, 18:22
:
Podniosła wzrok znad papierów a następnie ruszyła do drzwi zaciekawiona kto czego chce od niej. Otworzyła...
KapitanOwsianka - 2008-04-12, 19:32
:
O jakież było jej zdziwienie, kiedy zobaczyła Caleba stojącego za progiem i rozmawiającego z kimś przez komórkę. Gestem pokazał, żeby chwilę poczekała.
Caylith - 2008-04-12, 19:58
:
- Oh... - bąknęła patrząc ze zdziwieniem na swego średnio obecnie kochanego ojca - sure whenever you're ready... - dodała widząc jego machnięcie ręką i otworzyła szerzej drzwi bez słowa pokazując żeby wszedł do środka.
KapitanOwsianka - 2008-04-13, 13:40
:
Caleb wszedł do środka domu dając buziaka w czoło córce. Proszę Cię, przyjedź... Kirsten czeka na Ciebie z obiadem, a ja naprawdę chcę powiedzieć coś ważnego... I raczej przez telefon nie jest to najlepszy pomysł. Kilka chwil? mówił, ale już lekko spuścił ze swojego normalnego tonu. Odsunął na moment słuchawkę od ucha i zakrywając głośnik zapytał Masz Merlota?
Caylith - 2008-04-13, 13:55
:
W skrytości ducha stwierdziła, że ojcu władza chyba całkiem na mózg uderzyła.. zapraszał kogoś na obiad, który ONA miała zrobić... i jeszcze pytał czy ma Merlota...Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Na pewno mam... - powiedziała zamykając drzwi - Może wyjaśnisz co tu się dzieje? - zapytała szeptem prowadząc go do salonu.
KapitanOwsianka - 2008-04-13, 14:48
:
Caleb rozłączył się i uśmiechnął Dobrze Kiki... Elizabeth powinna niedługo tutaj przyjechać... Chcę poważnie porozmawiać z wami... skrzywił się nagle, a jego ciałem wstrząsnął ból. Po chwili znowu się skrzywił i chwycił za koszulę w okolicy serca. Chciał coś powiedzieć, nie mógł. Oparł się na stoliku pod ścianą i... Upadł na ziemię.
Caylith - 2008-04-13, 15:09
:
- Dad... DAD! - krzyknęła widząc co sie dzieje i przypadła do ojca - c'mon don't do this to me...
Biegiem chwyciła komórkę i wykręciła 911 nadal klęcząc na ojcem.
- Pick it up people... halo? Proszę niech ktoś przyjedzie. Chodzi o mego ojca. Właśnie upadł, trzymając się za serce... chyba zawał... proszę pospieszcie się... - mówiła do telefonu i rwącym się ze strachu głosem podała adres.
KapitanOwsianka - 2008-04-13, 19:27
:
Przeniesienie akcji.

Już z daleka Lizy widziała błyskające niebieskie światła karetki. Zatrzymała swój motor tuż przed podjazdem w zasadzie tylko po to by zobaczyć Caleba wkładanego do ambulansu i Kirsten rozmawiającą przez telefon, najpewniej z mężem.
Lothrien - 2008-04-13, 20:03
:
Zatrzymała się dość gwałtownie. Niemal biegiem skierowała się w stronę Kirsten. -Co się stało?- spytała z mieszanką zaskoczenia, przerażenia i dezorientacji w głosie.
Caylith - 2008-04-13, 20:07
:
- Hej Lizzy... Ojciec miał zawał - powiedziała dosyć martwym głosem gdy skończyła rozmowę -właśnie biorą go do szpitala. Jadę. Jeśli byś chciała jechać... come - zawiesiła pytanie w powietrzu kierując się do samochodu.

Przeniesienie akcji
Caylith - 2008-04-16, 20:38
:
Jedną z rzeczy których Ricky naprawdę zazdrościła Maxowi był ten kapitalny domek nad basenem. Część domu ale niekoniecznie. Jakoś tak... swobodnie się tu czuła. Teraz właśnie rzuciła torbę i kurtkę na fotel, zaraz za nimi pofrunęły buty i dziewczyna przeciągnęła się z zadowoleniem po czym klapnęła na łóżko podwijając jedną nogę pod siebie a drugą kiwając swobodnie. Po wcześniejszym smutku nie pozostał nawet ślad - była upostaciowieniem wyluzowania i zadowolenia. Rzuciła okiem na Maxa.
- Sooo... wnosząc z twego zachowania miałeś całkiem fajny dzień, love.
KapitanOwsianka - 2008-04-16, 20:45
:
Ja mam zawsze dobry dzień. Przecież wiesz... powiedział zbliżając się do niej i okrakiem wchodząc na łóżko. Pocałował ją namiętnie i oboje przewrócili się na łóżko Hmmm... Nie jestem zbyt natrętny? zapytał udając nieśmiałego, jednocześnie podsuwając do góry brzeg jej bluzki.
Caylith - 2008-04-16, 20:49
:
Zaśmiała się oddając całusa i czochrając jasną czuprynę chłopaka.
- Parker... jak będziesz natrętny to ci to powiem. You have my word - zamruczała cicho przytulając sie do niego z błyskiem w oku.
KapitanOwsianka - 2008-04-16, 21:15
:
Oblizał wargi i przygryzł je starając się ukryć rozbawienie. No dobrze... powiedział całując ją lekko Chcesz swój prezent... kolejny całus teraz... kolejny czy... kolejny Potem? zapytał na koniec robiąc coś w rodzaju nosków-eskimosków. Erica nawet nie zauważyła, kiedy jej bluzko podjechała na tyle wysoko, że wystarczyło tylko chcieć, by Max ją zdjął.
Caylith - 2008-04-16, 21:21
:
- Mmmm... almost forgot... - puściła perskie oko, które świadczyło, że wcale tak naprawdę nie zapomniała tylko miała co innego na głowie - może być teraz. Ciekawe czym zabłysnąłeś.
KapitanOwsianka - 2008-04-16, 21:55
:
Ale ja bym chyba wolał potem... powiedział i jak na złość nagle telefon poinformował go, że dostał smsa. Fuck! What is wrong with people? zadał pytanie retoryczne, po czym wyjął telefon z kieszeni i nie patrząc odrzucił go na fotel. To na czym skończyliśmy? Ach... Prezent. powiedział z trudem odrywając się od Erici i znikając na chwilę za barkiem. Wyciągnął z niego podłużne pudełko. To dla Ciebie... było ładnie zapakowane. Podał je dziewczynie.
Caylith - 2008-04-16, 22:17
:
- Telefony komórkowe to zło. Ja bym go wyłączyła na twoim miejscu - uśmiechnęła się łypiąc okiem na niego i usiadła otwierając pudełko z zaciekawieniem. Odwinęła warstwę szeleszczącej bibułki i wyjęła na wierzch starannie złożony komplet z z czarnej satyny i przezroczystego czarnego tiulu. Od satynowego stanika spływał tiul mający subtelnie otulać ciało aż do bioder. W sumie wyglądało to jak koszulka...tylko bardzo seksowna. I do tego stringi... Rozwinęła komplet z okrzykiem zachwytu patrząc na delikatny materiał i urokliwy krój kompletu bielizny... bielizny... w życiu nie dostała czegoś takiego od chłopaka.
Z błyszczącymi oczami spojrzała na Maxa a potem przyciągnęła go do siebie i pocałowała mocno.
- Dziękuję, kochanie... to jest takie śliczne i tak podpadające pod mój gust, że aż nie do uwierzenia. Where did you find it? Jak jeszcze się okaże, że to mój rozmiar to... - pokręciła głową z niedowierzaniem odruchowo patrząc na metkę. Bingo. - aż mam ochotę to przymierzyć...
KapitanOwsianka - 2008-04-17, 08:35
:
W międzyczasie Max siadł na piętach, na łóżku tuż za Ericą i pozwolił sobie przytulić w ten sposób dziewczynę. Przyznam się szczerze, że liczyłem na to, iż przymierzysz... A potem... Hmmm... A potem Cię z niej uwolnię. powiedział podciągając bluzkę dziewczyny do góry jednocześnie od czasu do czasu składając delikatne pocałunki na jej karku i szyi.
Caylith - 2008-04-17, 08:59
:
- Mmm... – zamruczała – you promise...? – rzuciła pytaniem retorycznym, wywinęła się z jego ramion i uciekła mierzyć.
Przebranie się nie zajęło dziewczynie dużo czasu. Spojrzała na siebie w lustrze i aż się uśmiechnęła – wyglądała zabójczo. Komplet świetnie pasował do sylwetki czyniąc ją jeszcze lepszą z wyglądu niż zwykle. Uśmiech nabrał stanowczo cech szatańskich gdy stwierdziła, że ocena z pewnością nie skończy się na prostym stwierdzeniu, jak wygląda... w sumie liczyła na znacznie więcej. Dosyć czekania. Nadszedł czas na akcję. Wzięła głęboki oddech i z sercem walącym w sposób niekontrolowany, wróciła do niego i postąpiwszy z gracją kilka kroków zatrzymała się nieco przed chłopakiem, mierząc go rozbawionym spojrzeniem.
- So honey, how do I look? – zapytała mruczącym głosem z błyskiem w oku patrząc jak zareaguje.
KapitanOwsianka - 2008-04-17, 10:01
:
Max czekał już na łóżku niecierpliwie bawiąc się pościelą. Jednak widok, jaki go spotkał przeszedł najśmielsze jego oczekiwania. Nie było chyba drugiej osoby która tak dobrze wiedziałaby jak bardzo Erica jest zgrabna i ładna. Ale w tym co jej wyszukał była jeszcze tak niesamowicie seksowna, że nie można było jej się oprzeć. Więc zamurowało go... Leżał na łóżku z głupawą miną i dopiero po chwili odzyskał rezon, zerwał się z łóżka i nie dając jej szansy na żaden komentarz pocałował namiętnie przyciskając ją do ściany.
Caylith - 2008-04-17, 10:26
:
Cichy pomruk który równie dobrze mógł być zarówno śmiechem jak i pomrukiem zadowolenia zrodził się w jej gardle ale z powodu zajętych ust nie wyszedł na zewnątrz. Nie pozostała mu dłużna oddając pocałunki z wprawą jaką już wcześniej miała, plus ze świetnie wyczuwalną rosnącą namiętnością. Dłonie dziewczyny przesunęły się po jego plecach w bardzo sugestywny sposób a oddech gwałtownie przyspieszył. To było to... żeby tylko jeszcze przestała się bać... Lekkie drżenie przebiegło przez jej ciało gdy przylgnęła do niego.
KapitanOwsianka - 2008-04-17, 18:47
:
Forever young

Jego dłonie błądziły po plecach dziewczyny, aż odnalazły zapięcie biustonosza. Już miał sie za nie wziąć, kiedy oderwał się na moment od ust i szyi Erici i spojrzał jej w oczy Jesteś pewna? zapytał, zupełnie tak jakby on bardziej wahał się niż ona. Albo zupełnie jakby domyślił się jej tajemnicy. Dotknął dłonią jej twarzy i odgarnął kosmyki włosów. A potem ujął jej twarz w obie swoje dłonie Nie bój się... Nie skrzywdzę Cię...
Caylith - 2008-04-17, 19:00
:
Zadrżała po raz kolejny nie wiedząc z jakiego powodu tym razem i przymknęła oczy. Delikatny rumieniec wypłynął na twarz dziewczyny gdy w końcu je otworzyła i spojrzała na niego ciepło ale i z lekką nieśmiałością.
- I want it. Just take it slowly... I am not sure... - nie dokończyła zdania.
KapitanOwsianka - 2008-04-17, 19:23
:
Nie rozumiem... You're not sure... i nagle zrozumiał. Oczy rozszerzyły mu się z zaskoczenia i przez moment nie wiedział jak się zachować. Chcesz mi powiedzieć, że jesteś... Że to Twój... westchnął ciężko opuszczając dłonie, zupełnie tak jakby zwalił mu się jakiś ciężar na plecy Erica, to będzie Twój pierwszy raz? zapytał chociaż znał już odpowiedź.
Caylith - 2008-04-17, 19:37
:
Kiwnęła głową ewidentnie zaskoczona reakcją. Takiej się nie spodziewała i poczuła sie trochę głupio. Potem popatrzyła na niego z lekkim westchnieniem - Max się najwyraźniej przestraszył i to bardziej niż ona. Ale ktoś tu musiał zachować zimną krew.
- Baby... – szepnęła cicho i palcami dotknęła jego twarzy – baby, listen to me... it ain’t brain surgery – uśmiechnęła się lekko – więc nie sądzę, żeby technicznie był jakiś problem – puściła oczko ale spoważniała po chwili. Wiedziała, że nie o to chodzi.
- Wiem czego chcę. Miałam mnóstwo czasu by sie zastanowić nad tym czy facet, miejsce i czas są odpowiednie. I czy aż tak cię... czy aż tak mi zależy na tobie - zgrabnie ominęła słowo o sporym ciężarze gatunkowym i pociągnęła dalej. - I wiesz do czego doszłam? - dodała z wyzwaniem w oczach - nie ma chyba odpowiedniejszego faceta, miejsca i czasu. Więc jedyne pytanie jakie się pojawia, honey, to takie czy ty chcesz mnie... teraz...
KapitanOwsianka - 2008-04-17, 19:54
:
Znowu ujął jej twarz w swoje ciepłe i miłe dłonie. Erica... Kocham Cię. powiedział szczerze Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Ale Twój pierwszy raz powinien być wyjątkowy... I powinnaś być przekonana, że mnie kochasz. Bo inaczej będzie to zwykły numerek na tylnym siedzeniu samochodu. przyciągnął ją do siebie i przytulił Więc jestem za tym byśmy poczekali. Aż rzeczywiście będziesz gotowa. na chwilę zapadła cisza ale Parker przerwał ją szybko niwelując poważną atmosferę żartem. Poza tym musimy omówić kwestie techniczne jak zabezpiecznie...
Caylith - 2008-04-17, 20:09
:
- Jesus Christ, Parker! Nie sądziłam, że mam jaśniej przekazywać, że cię kocham! - wykrzyknęła ze zdumieniem, a potem dodała z lekkim przekąsem - oczywiście zapomniałam, że jako facetowi trzeba ci wszystko jaśniej tłumaczyć. I nie potrzebuje gadki o zabezpieczeniach bo wiem co i jak, a ty z pewnością masz tu co nieco schowane. - puściła perskie oko.
Po chwili jednak westchnęła i objęła go za szyję wpijając spojrzenie jasnych oczu w jego oczy i starając się mówić spokojnie, chociaż cała sytuacja stawała się coraz bardziej dziwaczna.
- Więc posłuchaj. Kocham cię. Lepszej sytuacji nie będzie, bo mam pecha do dobrych sytuacji. I mam dość pastwienia się nad sobą i tobą za pomocą wyczekiwania nie wiadomo na co, kiedy jasno wiadomo czego chcemy. This is the time, this is the place... - spojrzenie Ricky ponownie nabrało powłóczystego wyrazu obiecującego pół nieba - chyba że... faktycznie chcesz czekać nie wiadomo ile ...tydzień... - pocałowała go - miesiąc... - pocałowała go raz jeszcze - rok... - ostatni całus miał odebrać oddech ładunkiem emocji i stylem.
KapitanOwsianka - 2008-04-17, 20:15
:
Nie chcę już czekać... mruknął oddając każdy z pocałunków. Wreszcie jej ciężar przeważył i oboje wylądowali na łóżku. Coś schowane... uśmiechnął się pod nosem, a potem jego dłonie odnalazły zapięcie stanika...

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-04-18, 10:03
:
Drzemali, leżąc razem pod kołdrą wtuleni w siebie na tak zwaną łyżeczkę. Max od czasu do czasu muskał ustami kark Erici, oddech miał głęboki i spokojny. Wreszcie otworzył jedno oko, a potem i drugie sprawdzając, czy Ricky śpi. Spojrzał na zegarek i zdał sobie sprawę, że w zasadzie już jest spóźniony. Więc powoli zaczął uwalniać się od słodkiego ciężaru.
Caylith - 2008-04-18, 15:05
:
Zamruczała jak kociak i odwróciła głowę w jego stronę budząc się z półsnu. Powoli na usta wypłynął jej leniwy uśmiech gdy przypomniała sobie gdzie jest, z kim i na wskutek jakich wydarzeń. Złapała go w pasie i przyciągnęła do siebie a zielone oczy uśmiechały się do niego tajemniczo i z czułością.
- Gdzie idziesz, hon... - zapytała cicho - źle ci tu?
Musnęła ustami jego usta a potem wycisnęła na nich namiętny całus, najwyraźniej protestując przeciwko wypuszczeniu go z łóżka.
KapitanOwsianka - 2008-04-18, 17:16
:
Nie protestował, poddał się jej całkowicie. Dopiero po chwili, kiedy stało się dla niego jasnym, że jeszcze chwila i rzeczywiście z łóżka nie wyjdzie uśmiechnął się ciepło i powiedział. Umówiłem się na kosza... powiedział, ale mimo tego jego dłoń spłynęła w dół jej ciała. Czekają na mnie. A ja mam ochotę pograć trochę w kosza. pocałował ją Masz ochotę pójść ze mną?
Caylith - 2008-04-18, 17:43
:
- Pewnie... czemu nie. - uśmiechnęła się lekko.
Wstała i przeciągnęła się smacznie a potem zaczęła szukać swoich ciuchów rozrzuconych w nieładzie po podłodze. Ubranie sie nie zajęło jej wiele czasu więc resztę spędziła siedząc na fotelu i bezwstydnie gapiąc sie na ciało ubierającego się Maxa.
KapitanOwsianka - 2008-04-18, 18:26
:
Max też wolno się nie ubierał. Znalazł spodnie od dresu, buty sportowe jakiś podkoszulek i szarą bluzę i po chwili już był całkowicie gotowy do wyjścia. Piłkę mam w bagażniku samochodu. Wyglądasz pięknie... powiedział nachylając się nad fotelem i kradnąc jej całusa Aż żal stąd wychodzić...
Caylith - 2008-04-18, 18:36
:
Uśmiechnęła się z rozmarzeniem,
- Wychodzić aby wracać... całkiem przyjemna perspektywa nie uważasz? Bo wrócimy... - podniosła się na nogi i złapała go zanim zdążył uciec ze skradzionym całusem - kradnąc dla odmiany jego.
- Dziękuję... to już drugi raz jak to słyszę. Aczkolwiek jestem chyba zbyt wystrojona jak na kosza. A zresztą... - machnęła ręką i założyła torbę na ramię odrzucając za siebie długie włosy.
- Whenever you're ready man... - powiedziała ze śmiechem w oczach.
KapitanOwsianka - 2008-04-18, 18:54
:
Uśmiechnął się Może odrobinkę. Jak chcesz to wpadniemy do Ciebie, a na przyszłość możesz zostawić u mnie trochę rzeczy. powiedział i objął ją. Chodź... dodał jeszcze i oboje wyszli.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-04-23, 22:27
:
Kamera zjechała na okno i zrobiła płynne przejście na okno u Parkerów. Po czym zsunęła się na Kirsten i Jamesa Parkerów, którzy stali w kuchni i przyglądali się Erice i Maxowi, oglądającym film. Dzieciaki dobrze się ze sobą bawiły, żartowały prawie bez przerwy i obrzucały się popcornem.
Udały nam się dzieciaki... powiedział James Znaczy syn i synowa...
Yhmmm...
odpowiedziała Kirsten Może postaramy się o następne?
Już się bałem, że nie zaproponujesz...
Kamera dyskretnie zostawiła parę i przejechała na drugą bawiącą się w najlepsze przy filmie.

... Jednak nic w przyrodzie nie ginie i kiedy jedna przyjaźń powoli dogasa, druga zawsze już czeka by zapłonąć żywym, niczym nie zmąconym ogniem, który zazwyczaj jest równie trwały co ogień poprzedniej przyjaźni, a czasem nawet trwalszy... Jest tylko jeden warunek, by taka przyjaźń mogła kwitnąć...

Ciąg dalszy w Calebs cribb

KapitanOwsianka - 2008-04-24, 19:15
:
Ericę i Maxa obudził dźwięk tłuczonego szkła. Ktoś wyraźnie buszował w kuchni Parkerów, najprawdopodobniej włamywacz. Do tego wszystkiego w domu nie było nikogo poza dzieciakami. Kirsten i James zrobili sobie mały, romantyczny wypad. Ricky i Parker byli całkiem sami. Max wyszedł z łóżka i podszedł do okna domku przy basenie. Nie widział nic w domu, więc założył szybko dżinsy i wziął do ręki kij baseballowy.
Caylith - 2008-04-24, 19:26
:
- Na wszystkie bóstwa Hadesu, co się dzieje - wymruczała otwierając szeroko oczy by się jakoś dobudzić z miłych majaków. Siadła na łóżku i przyciągnęła okrycie do siebie zawijając się od linii biustu w dół i ciągnąc część za sobą po ziemi ruszyła w stronę Maxa i jego kija. Senność przegoniła narastająca ciekawość.
- What's happening... - zapytała cicho chłopaka.
KapitanOwsianka - 2008-04-24, 19:33
:
Max spojrzał z niedowierzaniem na Ericę. Bóstwa Hadesu? Iuuuuu... zrobił minę wyrażającą jak bardzo jest to "iuuuu", po czym odwrócił się z powrotem do okna. Chyba mamy włamywacza. Kładź się do łóżka, zobaczę co się dzieje. powiedział i nacisnął delikatnie na klamkę, otworzył drzwi i rozglądając się wyszedł na zewnątrz.
Caylith - 2008-04-24, 19:39
:
Prychnęła cicho. Takie hasła zwykle nie docierały do Ricky, jak Max miał okazję sie już nie raz przekonać, więc oczywiście nie wróciła do łóżka, tylko przytrzymała drzwi za Parkerem i wyjrzała rozglądając się czujnie i nasłuchując. Resztki instynktu samozachowawczego jeszcze zostały bo nie ruszyła się za obręb uchylonych drzwi... no może jedną nogą.
KapitanOwsianka - 2008-04-24, 19:48
:
Max podszedł do drzwi wiodących do jadalni, otworzył je po cichu. Odwrócił się do Erici i posłał jej uspokajającego buziaka od ręki. Wszedł do środka i zniknął w ciemnościach.
Przeszedł kilka kroków i wszedł do kuchni unosząc kij wyżej, jakby do zamachu na włamywacza, który o dziwo grabił właśnie lodówkę. Nagle włamywacz odwrócił się i zapalił światło.
Wujek Cooper? Max zapytał wyraźnie zaskoczony...
Caylith - 2008-04-24, 19:55
:
Chwilę czekała co się będzie dziać, podświadomie spodziewając się huków kija baseballowego, jęków i wrzasków, ale panowała cisza. Już miała z determinacją ruszyć na odsiecz (odziana w prześcieradło ale nieważne) oraz by zaspokoić ciekawość, która ją gryzła, gdy zobaczyła, że zapalono światło w kuchni. Bojowych odgłosów nadal nie było.
- It's not like the burglars behave... I think... - zagadała do siebie wyciągając szyję i stając na czubkach palców a potem wykonując serię ciekawych wychyłów by podpatrzyć z tego miejsca kto co i jak. Ujawniać się nie zamierzała na wypadek gdyby to wrócili starzy Parkera.
KapitanOwsianka - 2008-04-24, 20:07
:
Nic się nie dało, przez okno kuchni widziała tylko dwa cienie na rolecie, które zupełnie jakby uprawiały zapasy, czy siłowały się. Ale nie było słychać ani stęknięć ani huków ani nic takiego. Wreszcie jednak kij huknął o podłogę, a dwa cienie zamarły w bezruchu.
Caylith - 2008-04-24, 20:13
:
Tego było już za wiele. Erica z determinacją zebrała wokół siebie okrycie część drapując jak togę i chwyciła pierwszy przedmiot jaki nawinął jej się pod rękę - jakąś ciężka książkę. Po czym na palcach, przytrzymując okrycie przedreptała w stronę domu. To nie byli starzy Parkera (których spotkać się tu teraz zrozumiale bała) , więc w sumie pewnie jakiś nowomodny złodziej. Zatrzymała sie przy drzwiach i zapuściła żurawia starając się wybrać odpowiedni kąt do rzutu tomiszczem.
KapitanOwsianka - 2008-04-24, 20:33
:
I zobaczyła, ku swojemu całkowitemu znaczeniu dwóch Maxów. Znaczy Maxa i mężczyznę podobnego do niego niesamowicie, może z nieco bardziej kwadratową twarzą i trochę szerszą szczęką, ale niesamowicie podobnego. Nawet ubierał się w stylu Maxa. Obejmowali się jak starzy przyjaciele. Nagle obejrzeli się obaj na Ericę, a ich miny wyrażały bezbrzeżne zaskoczenie. Well, well, well... Widzę, że nie próżnowałeś. Cooper powiedział czochrając Maxa po głowie. Masz gust, siostrzeńcze! Masz gust.
Caylith - 2008-04-24, 20:40
:
Zamarła w drzwiach z tomiszczem uniesionym w ręce i odziana w prześcieradło wyglądające jak toga - istna karykatura Talii-muzy komedii, sądząc po wyjątkowo głupiej minie i pozie. Erica zebrała resztki godności i opuściła rękę z książką podciągając bardziej okrycie. Najwyraźniej nic Maxowi nie groziło i najwyraźniej ona zrobiła z siebie idiotkę i w dodatku przed jego wujem.
- Oh, crap... - pisnęła i zaczęła wycofywać się chyłkiem.
KapitanOwsianka - 2008-04-25, 09:40
:
Erica whait... This is my uncle Cooper... powiedział obejmując mężczyznę ramieniem Cooper musisz poznać najwspanialszą dziewczynę na świecie - Ericę... powiedział wskazując na prześcieradłowe bóstwo Moją prywatną muzę. Mogłeś zadzwonić!
- Nie chciałem was budzić... Zatrzymam się w gościnnym, bo domek przy basenie jest zajęty tak?


Przeniesienie akcji.

Było koło czwartej, Max padł ciężko na łóżko koło Erici i westchnął Raaany... Ale się przestraszyłem. Myślałem, że będę się nawalał z jakimś świrem. powiedział z uśmiechem i przewrócił się na bok by popatrzeć na Rickę...
Caylith - 2008-04-25, 09:54
:
Odwróciła głowę w jego stronę ze zdziwionym spojrzeniem.
- Ty? Przestraszony? Facet wyglądałeś bardzo... bojowo jak z tym kijem się wybierałeś na wojnę - odwróciła sie również na bok opierając się na łokciu i uśmiechnęła się lekko - A poza tym byłam ja w okolicy jako straż tylna. Co prawda w prześcieradle, ale jednak - dostrzegła komizm sytuacji i zaczęła się śmiać. - I would save your ass... as always... - dodała z filuternym uśmiechem i pewnym sekretnym błyskiem w oku świadczącym, że bojowa postawa Maxa szalenie jej się spodobała. Przysunęła się bliżej do niego i przesunęła palcem wskazującym po jego klacie. - Nie znałam cię z tej strony Parker i muszę przyznać, że... ta strona wygląda nad wyraz interesująco... - mruknęła cicho nadal z tajemniczym uśmiechem.
KapitanOwsianka - 2008-04-25, 10:42
:
Taak? To szkoda, że nie widziałaś mnie jak przywaliłem Chilyackowi zaraz pierwszego dnia szkoły... powiedział z uśmiechem Rzucał się coś do Evana, a że było ich trzech pospieszyłem z pomocą. powiedział, ale bez cienia dumy czy czegoś takiego No niestety źle na tym wyszedłem. Zgarnąłem takie wciry, jakich jeszcze nigdy, a potem Evan zechciał rozwalić imprezę mojego kumpla... dodał nakrywając ich kołdrą Hmmm... Skoro już nie śpimy... powiedział z uśmiechem...

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-04-25, 16:59
:
- Where the hell are my shoes!? - zapytała Erica niezadowolonym tonem kotów kurzu spod łóżka zaglądając pod nie. Koty nie odpowiedziały, więc dziewczyna powtórzyła to samo pytanie zaglądając za fotel do tam rezydujących kotów z gatunku kurzowego. Każde z pytań rzecz jasna pozostało bez odpowiedzi a Ricky stanęła na środku domku nad basenem i rozejrzała się z westchnieniem. Buty powinny być koło łózka bo tam poleciały wczoraj wieczorem. Co prawda resztę ciuchów znajdowała dzisiaj w dziwnych miejscach, tam gdzie lądowały lotem koszącym zeszłego wieczora, ale co do umiejscowienia butów była pewna. Tyle, że ich właśnie nie było.
Spojrzała na zegarek, który wskazywał, że nadal ma jeszcze trochę czasu do zajęć. Może Max będzie wiedział gdzie jest jej obuwie. Tymczasem wyciągnęła z torby sukienkę, strzepnęła ją porządnie (na szczęście była ona z gatunku nie mnącego się) i zaczęła ją wciągać na idealnych kształtów sylwetkę odzianą w purpurowy komplet Victoria's Secret.
KapitanOwsianka - 2008-04-25, 17:34
:
Z łazienki wyszedł Max z jednym ręcznikiem na biodrach i z drugim w ręku wycierając głowę prawą dłonią. A myślałem, że dziewczyna może wyglądać seksownie tylko kiedy się rozbiera, albo jest ubrana... powiedział z uśmiechem Szkoda, że nie wzięłaś prysznicu ze mną. Tam Cię jeszcze nie brałem. zażartował dość niewybrednie, ale można to było mu wybaczyć. Od czasu do czasu na takie żarty mu sie zbierało.
Caylith - 2008-04-25, 17:43
:
Opuściła ramiona na które akurat miała sukienkę naciągiętą i popatrzyła na niego. Jedna brew podjechała do góry w kpinie ale złośliwy komentarz zamarł na coś co Ricky określała jednym z bardziej seksownych widoków - facet w ręczniku i po prysznicu. Westchnęła z wyraźnym zawodem na twarzy - zaczęła żałować, że tak szybko ruszyła do ubierania się.
- Dzięki - mruknęła wodząc po nim wzrokiem - a co do prysznica... nic straconego, honey. Twoich starych nie ma, moja macocha wyjechała w interesach a ojciec też na innej półkuli... zawsze możemy spróbować kiedy indziej się "wziąć" pod prysznicem - zagryzła wargę śmiejąc się i nie odrywając spojrzenia od fascynujących widoków.
KapitanOwsianka - 2008-04-25, 18:20
:
Max spojrzał na siebie Nie ma tutaj nic, czego byś nie widziała wcześniej. powiedział schodząc po schodkach i rozglądając się za ciuchami. Po chwili już się ubierał Zjemy śniadanie i pojedziemy razem do szkoły, pasuje? zapytał zerkając na nią z uśmiechem.
Caylith - 2008-04-25, 18:25
:
- You have no idea how much you are wrong... - westchnęła odrywając spojrzenie od niego w końcu i wciągnęła sukienkę na siebie. Wygładziła na biodrach, poprawiła ułożenie biustu i na koniec odgarnęła włosy z oczu.
- Jasne. O ile powiesz mi gdzie do jasnej i niespodziewanej cholery poleciały wczoraj moje buty... nie mogę ich znaleźć.
Stanęła na jednej nodze opierając drugą stopę na niej i uśmiechnęła sie promiennie i prosząco do Maxa.
KapitanOwsianka - 2008-04-25, 18:41
:
Uśmiechnął się i rozejrzał Em... Przekrzyw jeszcze głowę a zrobię dla Ciebie wszystko. powiedział kombinując co mogło stać się z butami Sprawdź pod tamtą poduszką koło drzwi. Tą która nam przeszkadzała. uśmiechnął się naciągając dżinsy i zapinając guziki. Potem czarny T-shirt i takaż sama koszula z krótkim rękawem z jakimś jasnym wzorem na lewym ramieniu i prawej nerce.
Caylith - 2008-04-25, 19:01
:
Zajrzała pod poduszkę, która znajdowała się daleko od miejsca przeznaczenia czyli łóżka i faktycznie znalazła buty. Trzymając je za rzemyki podreptała do schodków i stawiając kolejno to jedną to drugą nogę na schodek wyżej (dając w ten sposób możliwość podziwiania 3/4 długości zgrabnej nogi obserwatorowi) szybkimi ruchami włożyła je i zawiązała. Wyprostowała się i wróciła do Maxa
- You ment... like this? - przybrała poprzednią pozę i dodatkowo przekrzywiła głowę - O co mogłabym cię pomolestować teraz? - zastanowiła się z rozbawieniem w oczach. - French toast for breafast? French eggs? Anything French?
KapitanOwsianka - 2008-04-26, 09:45
:
If you'll start... powiedział mierząc ja wzrokiem, który mówił, że jeszcze chwila i bycie na czas w szkole przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Wreszcie wstał i wziął w ręce obie jej dłonie. Chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił. Ważne, że Erica wiedziała co chciał powiedzieć... Max miewał trudności z wyrażaniem uczuć. Nie miał jednak z ich okazywaniem. Przygarnął więc dziewczynę przytulił mocno, a potem pocałował, delikatnie z lubością. Chodź... Przygotujemy jakieś śniadanie. to rzekłszy ruszył do drzwi ciągnąc ją za sobą.
Jednak kiedy weszli do kuchni śniadanie już się przygotowywało. Cooper stał nad kuchenką i smażył jajecznicę.
Caylith - 2008-04-26, 10:34
:
- That doesn't smell like French toast - oświadczyła z wesołym uśmiechem ale nadal nieco nieśmiałym. Wdreptała do kuchni za Maxem nadal czując się nieco głupio przez tę nocną sytuację i w związku z tym trzymając się nieco z tyłu za nim.
- Dzień dobry - dodała jeszcze ponieważ ja dobrze wychowano. No i ten wujek Maxa wydawał się być równy. Może nie doniesie Parkerom, że ona tu spędziła noc...
KapitanOwsianka - 2008-04-26, 10:57
:
Cooper odwrócił się z dwoma talerzami Och, dziewczyno! Przecież nie nakabluję na was... A nawet jeśli to James i Kirsten doskonale wiedzą jak sie zachowywali w waszym wieku. Szczególnie James. powiedział z uśmiechem i postawił talerze na wyspie Smacznego... Max, to jak tam się sprawuje moja Impala? zapytał z uśmiechem.
Parker rozpromienił się i zaczął napruwać terminami, których Erica nie znała, ale w sumie podobała jej się pasja z jaką Max mówił.
Caylith - 2008-04-26, 11:17
:
Siadła z porozumiewawczym uśmiechem skierowanym do wuja Maxa i zaczęła ze zdrowym apetytem wcinać jajecznicę słuchając technicznej gadki, która do niej docierała średnio na jeża. Wyglądało na to, że maxowa Impala wcale od początku nie była Maxowa. Ricky jednak wiedziała kiedy lepiej nie nawijać o tym o czym się nie ma pojęcia więc siedziała cicho.
KapitanOwsianka - 2008-04-26, 12:32
:
Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-05-12, 11:58
:
Czarne BMW wjechało na parking pod domem zaraz za kilkoma innymi brykami. Ricky rozejrzała się wokoło i czym prędzej zajęła jakieś dobre miejsce, bo zbliżający się hałas wielu silników świadczył o tym, że zaraz może nie być w ogóle żadnych miejsc. Zgasiła silnik, szybko maźnęła błyszczykiem po ustach, po czym mocno złapała się drzwiczek i swoim sposobem wysiadła z samochodu - sprężyście wyskakując z niego jak zwykle.
- Hej Max! Banda ludzi się właśnie zjeżdża. Miejmy nadzieję, że z tego domu coś zostanie po tej nocce - zawołała otwierając drzwi puknąwszy w nie kilka razy wcześniej przez grzeczność. - Are you ready?
KapitanOwsianka - 2008-05-12, 13:26
:
Tokyo Drift

Był, a właściwie, to Erica nie była pierwszym gościem Maxa. Jak coś robić to na wielką skalę. Drzwi powoli się uchyliły, zaś ze środka wylała się głośna muzyka. W tle za schodkami, koło kanapy widać było trzy dziewczyny tańczące z jakimś chłopakiem, który pewnie był z drużyny, albo był kibicem, albo... Wziął się nie wiadomo skąd. Dwóch innych minęła Ericę przepychając się do środka, a za nimi polali się następni.
Caylith - 2008-05-12, 13:35
:
- Wow... let's get the party started... - zaśmiała się do siebie schodząc z drogi wlewającemu się potokowi ludzi. Rozejrzała się za gospodarzem, który widać gdzieś wsiąkł, ale filozoficznie stwierdzając, że na pewno się znajdzie w swoim czasie, zaopatrzyła się w coś do picia - tak konkretnie to seven & seven, które poniekąd było odmianą ulubionego ginu z tonikiem. Pociągnęła łyk i odetchnęła głęboko rozglądając się.
Noise - 2008-05-12, 17:58
:
Evan wraz z Vanessą również przyjechali dość szybko. Czarny Nissan z bulgotem potężnego silnika spokojnie wjechał na podjazd i został zaparkowany koło innych wozów. Po chwili wysiadł z niego Evan i obszedł samochód dookoła, by otworzyć drzwi Vann, po czym wyciągnął dłoń w jej stronę i pomógł jej wysiąść.
- No Misiek, to lecimy się upić i pobawić. Poza tym wygląda na to, że będę musiał Cię wykorzystać na imprezie, bo wątpliwe żebym wytrzymał do powrotu do domu. - powiedział uśmiechając się drapieżnie. Chłopak zamknął samochód i oboje ruszyli do środka, by wziąć udział w rozkręcającej się imprezie.
KapitanOwsianka - 2008-05-12, 20:29
:
Max siedział w kuchni, gdzie zebrało mu się na szybkie pitraszenie, więc zamaszyście przygotowywał wszystkie ingrediencje potrzebne do zrobienia najlepszego chili na wschód o Pecos. Prócz tego w jego ręku co chwilę widać było wysoką szklankę margeritty. Uśmiechy rozsyłał kilu dziewczynom obserwującym go w akcji. A znał sie na tym. Szatkowanie szło szybko i sprawnie, doprawiał tylko na oko i inne takie.
Caylith - 2008-05-12, 20:40
:
Kręcąc się po domu zajrzała i tam szczególnie, że zapachy były obiecujące. Widząc stadko fanek lekko zmarszczyła brwi a oczęta zamigotały jej niebezpiecznie ale w żaden inny sposób nie dała znać, że średnio jej sie to podoba. Oparła sie po prostu o framugę drzwi i z ciekawością obserwowała sztuczki jakie wyprawia w kuchni. Sama umiała szaleć tylko z lazanią. Zresztą i tak nikt znajomy się jeszcze nie pojawił, zaczynała się lekko nudzić, pociągnęła więc kolejnego łyka drinka i zapytała z rozbawieniem:
- Need helping hand Cook Parker?
Ofelia - 2008-05-12, 21:26
:
Szturchnęła go lekko łokciem i spojrzała na niego groźnie. Przynajmniej chciała spojrzeć groźnie, ale nie do końca jej to wyszło.
-Zachowujesz się jak jakiś napalony neandertalczyk. Mówiłam, muszisz nad sobą popracować. Musisz osiągnąć równowagę między duchem i ciałem. Zacznij medytować, wycisz się. Będziesz się też mniej denerwował.- wyszczerzyła się szeroko, ale mówiła całkiem szczerze.
-I skąd ta pewność, że w ogóle dzisiaj pozwole Ci się wykorzystać, co?- dźgnęła go lekko palcem w klatę. -Możesz jedynie mieć nadzieje. Ja nie mam zamiaru dać się przelecieć pijanemu Ballmerowi.
Noise - 2008-05-12, 21:54
:
- A kto powiedział, że będę pijany? Wypiję góra jedno piwo, w końcu prowadzę. - odciął się szczerząc się przy tym szeroko. - Poza tym nie będę medytował, bo mnie to zwyczajnie nie kręci. Nie dla mnie tego typu rzeczy. I'm a beast and my hunger is growing with each passing second babe. A ty będziesz tej nocy moją ofiarą. Niejednokrotnie. - po tych słowach roześmiał się cicho i przytulił Vann. Przez chwilkę nad czymś dumał i po chwili powiedział do niej - Ewentualnie ja mogę być ofiarą, nie mam zupełnie nic przeciwko. - spojrzał dziewczynie w oczy i pocałował ją w usta.
Sygin - 2008-05-12, 21:56
:
- Well well well... would you look at that...impreza ruszyła bez nas - zaśmiała się na widok mnóstwa bryk i głośnej muzyki wydobywającej się z domu. Gdy samochód się zatrzymał wysiadła z niego i zaczekała aż Chillman się wyłoni ze swojej strony. Przy okazji zmierzyła go spokojnym lekko zamyślonym spojrzeniem. Był wolny. Ale nie była pewna czy to dobrze czy źle i dla kogo. Na pewno uczciwiej w stosunku do samej siebie. No i nikt nikogo nie zdradzał. Good...
Anna kiwnęła głową dochodząc do porozumienia ze swoim rozumem a potem uśmiechnęła się pewniej.
- C'mon, man... zobaczymy co tam się dzieje i w jakim stanie są poniektórzy... - ruszyła z Dave'm w stronę domu raźno, kiwając przy okazji ręką na powitanie Evanowi i jego dziewczynie, którzy szli w tym samym kierunku.
Derriuz - 2008-05-12, 22:32
:
Wylazł z samochodu prędzej jednak, niż Anna się spodziewała, bo niemal równocześnie z nią. Normalnie pewnie by teraz zapalił i przesiedział chwilę pod domem, zanim by wszedł, ale jakoś nawet o tym nie pomyślał. W zasadzie, to ostatnio dopiero przestawał myśleć o paleniu. Przynajmniej tak często. No i jego towarzyszka nawet nie dała mu minutki.
- Yeah, I bet some are already high, or drunk. That's Newport, baby - ostatnie zdanie rzucił tonem wyrwanym jakby z jakiegoś serialu, w którym bohaterowie znajdują się w zupełnie nowym miejscu. A przynajmniej bohaterka, bo to było już dość bliskie prawdy. Dave skinął głową w stronę Evana i Vann, choć powitanie było skierowane raczej do Vann, o czym wiedział tylko on. Spojrzenie nieco zobojętniało na widok Evana, ale hell, nawet go nie znał i mu niczym nie podpał. Chociaż Maxowi owszem, ale do diabła z tym.
Chillman nie przejął się dość by zapukać, a po prostu otworzył drzwi, zaczekał aż Anna wejdzie i wlazł zaraz za nią, zamykając drzwi.
- Chodźmy do barku, może może tam ktoś jest - rzekł, rozglądając się po twarzach obecnych już na imprezie - A jak nie, to chociaż napijemy się czegoś porządnego - znów uśmiech, lekki, zawitał na jego obliczu.
Sygin - 2008-05-12, 22:41
:
Weszła do domu rozglądając się z ciekawością.
- Dawno tu nie byłam. 10 lat. Wygląda nieco inaczej... - uśmiechnęła się lekko - to znaczy jak się ma 6 lat to wszystko wygląda bardziej kosmicznie niż jak się ma niecałe 17. But it is still nice... Prowadź pan do tego barku - puściła Dave'a przodem bo akurat umiejscowienia barku nie znała. Drepcząc za nim rozglądała się ciekawie, na wszystkie strony kręcąc zaciekawionym łebkiem. Jej wzrok przyciągnęły osoby poruszające się do muzyki. Anna wsłuchała się w nią na moment a potem z politowaniem popatrzyła na ich smętne podrygi. Ona by dała czadu... gdyby miała okazję. I gdyby nie wzięto ją za wariatkę z jej tańcem.
- Ahaaaa.. he's got a RUM! Królestwo za Cuba Libre - powiedziała gdy dotarli do barku i miała okazję rozejrzeć się w jego zaopatrzeniu. - Umiesz to zrobić, Chillman?
Derriuz - 2008-05-12, 22:50
:
Dave zatarł ręce z uśmiechem na twarzy.
- Just watch... - strzyknął palcami u dłoni i zaraz wziął się do roboty. Jedną ręką sięgnął po czystą szklankę, drugą natomiast po nóż. Po chwili ta ręka, która ściągnęła szklankę, sięgnęła po świeżą limonkę, która zaraz spotkała się z nożem. Jedno szybkie, zręczne cięcie i były już jej dwie połówki. Nóż odłożył na bok, odkręcił rum i nalał na oko właściwą zawartość. Właściwie tylko bardzo wprawiony w tym mógłby dojrzeć o jak niewiele się pomylił. Następnie wycisnął limonkę do szklanki i uzupełnił ją colą. Po chwili użył mieszadełka i gotowe.
- Gabie zawsze robiłem drinki, więc nabrałem trochę wprawy i poszerzyłem nieco wiedzę o tym - rzekł, unosząc szklankę i podając ją Annie z uśmiechem na twarzy.
Sygin - 2008-05-12, 22:58
:
- Wow! I'm impressed - oświadczyła wesoło biorąc drinka - i wiesz co? Mam dla ciebie dyscyplinę w której byś był dobry. Barmanienie. To wprawdzie nie sport ale poniekąd należy do "triatlonu", więc jakby nie spojrzeć... - mrugnęła do niego z rozbawieniem i pociągnęła ze szklanki. Której po chwili się przyjrzała, a potem Dave'owi z zaskoczeniem.
- Excellent, man. Co barman to inny smak chociaż składniki te same. I ten sam drink.
Chwilę milczała opierając się łokciami o bar i kołysząc szklanką trzymaną w palcach. Jej wzrok leniwie ślizgał się po masie obcych ludzi.
- Do you miss her? Musiała być naprawdę fajna skoro nie słyszę niechęci ani nienawiści jak o niej mówisz... - zapytała spokojnym neutralnym tonem nie patrząc na niego.
Derriuz - 2008-05-13, 00:06
:
Sam Dave złapał piwo do ręki i otworzył je, by pociągnąć sporego łyka z butelki. Oparł się zaraz obok barku i milczał również, gdy i ona nic nie mówiła. Sam wpatrywał się w szyjkę butelki. Gdy odezwała się słuchał, ale nie robił nic, by jakoś to ukazać, bo i po co? Po prostu odezwał się po chwili, co było wystarczającym dowodem.
- Do I miss? I don't really know. I would miss if it would happen month ago or so. But now? No... I don't feel that way. She's okay, but, you know, nasze drogi się rozeszły i jakoś tak wyszło - wzruszył lekko ramionami, lecz wciąż był zamyślony. Znów wpatrywał się chwilę w butelkę, po czym pociągnął nagle spory łyk, jak gdyby chciał wyrwać się z zamyślenia.
- It feels just strange.
Eithel - 2008-05-13, 00:12
:
Przed domem Parkerów pojawił się kolejny samochód - różowe Ferrari Lindsay, jak zwykle budzące sensację. Dziewczyna przeglądając się w lusterku poprawiła lekko rozmazany błyszczyk. Wygładziła sukienkę będącą w lekkim nieładzie po "nagradzaniu Nathana". Zgrabnym ruchem wyszła z samochodu i uśmiechając się niczym gwiazda filmowa ruszyła w stronę drzwi wejściowych trzymając za rękę swojego chłopaka.
- Musimy koniecznie uczcić wasze zwycięstwo! - zaśmiała się po wejściu do domu i skierowała się w stronę barku.
Sygin - 2008-05-13, 09:27
:
Pokiwała głową.
- A więc jesteś porządnym facetem. Which is good... skoro nie wyrażasz się źle o byłych mogę zatem liczyć, że nie usłyszę jakiś złośliwych opowiastek na mój temat od kogoś, kto je usłyszał od ciebie. A jestem tylko koleżanką. Za miłych facetów...których naprawdę niewielu pląta się po świecie.
Stuknęła górą szklanki o szyjkę butelki z piwem Chillmana i pociągnęła łyk.
KapitanOwsianka - 2008-05-13, 10:36
:
Erica:
Max odwrócił się i posłał jeden z tych swoich rozbrajających uśmiechów Erice. Yes... I need a hand, but not now. powiedział, a jego uśmiech przybrał tę szaloną formę, kiedy Max się rozbrykał. Obrał czosnek, rozgniótł go nożem i wrzucił do garnka. Zamieszał i wciągnął zapach. Dopiero teraz spróbował i uznał, że brakuje odrobinę soli. Doprawił zamieszał raz jeszcze i zmniejszył ogień. No to prawie gotowe.

Towarzystwo przy barku:
Nathan i Linds zbliżyli się do barku. Nathan ze zdziwieniem zmierzył Chillmana. Dave? Barmanisz? No dobrze, skoro to lubisz to daj mi... Whiskey z lodem.
Caylith - 2008-05-13, 10:43
:
Spojrzała na niego z zaciekawieniem a jedna brew domyślnie podjechała do góry. Ricky sie uśmiechnęła lekko zastanawiając się czy dobrze go zrozumiała.
- Well.. okay. Pozwolisz chociaż spróbować tego.. cokolwiek to jest? Nie jedzie spalenizną... ciekawe... może faktycznie jest jadalne - zakpiła lekko ale z wesołym uśmiechem na mordce.
Ofelia - 2008-05-13, 14:23
:
-Cytuję- no misiek, lecimy się upić i pobawić.- słowo "upić" wypowiedziała znacznie głośniej i wyraźniej niż resztę. -Medytacja nie ma kręcić, medytatcja ma pomagać. Dzięki niej możesz osiągnąć nie tylko kontrolę nad ciałem i umysłem. Także pomogłoby Ci to w tej twojej szermierce czy czymś takim. Nawet samurajowie medytowali. Chociaż ty wolisz wikingów, ale wszystko jedno.- pokazała mu język i przez chwilę się nad czymś zastanawiała. Doszła do wniosku, że gada od rzeczy, więc na ten temat nie powiedziała już nic więcej. -Ty ofiarą na pewno nie będziesz. A czy ja nią będe... to się zobaczy- uśmiechnęła się zadziornie. Uśmiechnęła się przyjaźnie do Dave'a i dziewczyny, która szła obok niego. No i w końcu weszli do domu Maksa.
Derriuz - 2008-05-13, 17:44
:
- Za Maxa - wyszczerzył się w psotnym uśmiechu, zupełnie odciągając "cel" toastu od swojej osoby i upijając łyk piwa. Zaraz po tym odstawił butelkę.
- Sometimes - odparł Nathanowi z już nieco mniejszym uśmiechem, ale wciąż uprzejmym, po czym nalał whiskey do czystej szklanki, uzupełniając zawartość szklanki o kostki lodu i podał mu szklankę - A Ty czegoś sobie życzysz, Lindsay? - zapytał z sztucznym, ale uprzejmym uśmiechem Barbie. Przynajmniej Nathan to nie Ken, pomyślał.
Sygin - 2008-05-13, 17:52
:
- Yeah... for Max... - mruknęła popijając jeszcze łyczka z czymś w rodzaju zastanowienia na twarzy. Przeniosła następnie spojrzenie na Nathana.
- Hey, cute face... gratulacje z okazji wygranej. Całkiem nieźle dawałeś czadu. - uśmiechnęła się wesoło i z kolei z nim się stuknęła szklaneczką. - twoja dziewczyna musi być strasznie z ciebie dumna. - mrugnęła do Linds.
Eithel - 2008-05-13, 21:14
:
Lindsay spojrzała ze zdziwieniem na Annę i Dave'a - czyżby ta dwójka była razem a jej nie było o tym nic wiadomo? Niemożliwe.. szybko odrzuciła tę myśl.
- Hi guys! - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy, bardziej skierowanym do samej siebie niż do towarzystwa przy barku - Mojito if you could be so kind.. - powiedziała do Dave'a jednocześnie zajmując jedno z krzesełek przy barze - Nawet nie wiesz jak bardzo! Był taki wspaniały, prawda? - zaszczebiotała swoim zwykłym, przesłodzonym tonem do Anny.
Sygin - 2008-05-13, 21:33
:
- Jasne, jasne... szczególnie w drugiej połowie jak przechwycił piłkę od drugiej strony, potem było to kapitalne rozegranie z Parkerem przez pół boiska - zaczęła się emocjonować - a potem wsadził czysto do kosza z klasycznym wsadem rodem z NBA i jeszcze... - przypomniała sobie, że mówi do kogoś, kto nie bardzo w tym siedzi i urwała w połowie z westchnieniem - i tyle bo bohater stoi przy barze i się nadyma - zaśmiała się. - Zejdź na ziemię, Scott - w następnym meczu na pewno dasz ciała. - podniosła Nathana na duchu tą radosną kwestią wypowiedzianą z przekorą w oczach, która świadczyła o oczywistym żarcie.
KapitanOwsianka - 2008-05-13, 21:42
:
Erica:
Max uśmiechnął się pod nosem. Częstuj się... powiedział wycierając ręce w ściereczkę. Rzucił ją na blat opodal palnika, ale na tyle bezpiecznie by nic się nie zajęło. Potem podszedł do Erici, objął ją w pasie i... No jakżeby inaczej. Pocałował. Ale krótko... Ciepło spojrzał jej w oczy, a potem wyjrzał z kuchni do salonu. O! Jest nasz bohater. Nath! Chodźcie do kuchni! krzyknął i przyzwał kompanię gestem.

Towarzystwo przy barze, którego notabene u Parkerów nie ma :P Ale uznajmy, że przy jakimś stole:
Nathan uśmiechnął się do Anny Widzę, że rzeczywiście lubisz ten sport. Powinnaś częściej pojawiać się na boisku w parku. Gdyby nie Parker to nigdy nie poznałbym tego miejsca... powiedział i zerknął na Linds Nie mogę dać ciała w następnym meczu. Z takim wsparciem jak Max i jego long shots. Hey Dave... Może Ty byś popróbował się wreszcie z jakimś sportem?
W tym momencie doleciało do nich nawoływanie Maxa.
Derriuz - 2008-05-13, 21:54
:
- Wiesz, myślałem nad tym, nawet Anna coś proponowała, ale sam nie wiem w czym mógłbym być dobry - odpowiedział Nathanowi, po czym spojrzał na Linds
- Sure, that's gonna take a while - odwrócił się do barku, by wziąć się do roboty, kiedy usłyszał wołanie Maxa. W sumie całkiem mu się podobała, więc i nie marudził. Złapał drugą połówkę limonki, którą wykorzystał do zrobienia koktajlu Annie, oczywiście tą niewyciśniętą, krojąc ją na cztery równe części. Następnie wziął limonkę i szklankę, po czym powędrował do kuchni. Tam też począł szukać mięty i cukru trzcinowego.
- Hey, guys. Oh, and I forgot... Nice game - uśmiechnął się do Maxa i odwrócił do Nathana, spodziewając się, że polazł za nimi i usłyszał co mówił. Zaraz jednak wyciągnął łyżeczkę i zaczął ugniatać w szklance przygotowane składniki, czyli limonkę, miętę i cukier, uważając, coby jej nie stłuc. Następnie obmył ręce, które przy ugniataniu nieco mu się ubrudziły i sięgnął po lód, by zaraz wrzucić go do miksera i skruszyć. Następnie wsypał go, po skruszeniu, do szklanki i dolał doń rumu. Złapał za mieszadełko i wrzucił do szklanki, zamieszał i odwrócił się do towarzystwa z gotowym drinkiem, licząc na to, że zaraz Linds go odbierze.
Sygin - 2008-05-13, 22:07
:
Pociągnęła ponownie ze szklaneczki.
- Ja bardzo chętnie będę przyłazić. Musicie mi tylko dawać znać, że tam idziecie, bo to żadna przyjemność siedzieć tam samej.
Uśmiechnęła się wpadając do kuchni i węsząc dookoła.
- What's cookin' doc? - zapytała głosem Królika Bugsa zaglądając do garnczka z którego szła para. Kolejne węszenie gdy pochyliła się nad potrawą i zamieszała ją łyżką.
- Ej Ricky... pilnowałaś co on tu wrzuca? I mean... nie ma sprawy jeśli wszystko co dodał jest jadalne, ale pewne dodatki - dodała tajemniczym głosem który niby był przeznaczony tylko dla Erici ale ogólnie słyszalny w kuchni - własnej, naprawdę własnej produkcji chyba nie są przyprawą idealną... - łypnęła okiem na Maxa śmiejąc się szeroko.
Eithel - 2008-05-13, 22:08
:
Z nieco sztucznym uśmiechem słuchała paplaniny Anny na temat koszykówki. Co to ukrywać- nie miała na ten temat najmniejszego pojęcia. - Pewnie, że nie dasz ciała kochanie. Wierzę w Ciebie. - posłała mu buziaka, po czym mrugnęła wesoło do Anny. Zdecydowanie intrygowała ją jej osobowość, co jak na dziewczynę typu Lindsay naprawdę było niecodzienne.
Podążyła za Nathanem i Davem do kuchni, po czym z miłym uśmiechem odebrała drinka od tego ostatniego. - Thanks! - po czym upiła łyka z wyraźną lubością.
Caylith - 2008-05-13, 22:13
:
Erica nakładająca sobie właśnie porcję do miseczki wybuchnęła głośnym śmiechem w reakcji na słowa Anny.
- N... nie sądzę, żeby chrzcił potrawę - odpowiedziała ze łzami śmiechu w oczach - patrzyłam mu na ręce... i nie tylko. To wszystko to 100% pure natural food without Parker ingredient.
Nadal się śmiejąc oparła się o wyspę i spróbowała ostrożnie potrawy.
- As far as I know... - zamruczała z pełnym ustami.
KapitanOwsianka - 2008-05-13, 22:18
:
Parker posłał Annie spojrzenie mówiące, jak bardzo jest zniesmaczony żartem w tym stylu. Jeśli nie ufasz mojej kuchni, to nie spróbujesz zamroczonego chili. powiedział z pewną dozą dumy. Wymienił secret handshake z Nathanem i siadł na wyspie, z której oderwały się już panienki próbujące uwodzić go. Sięgnął po przygotowaną wcześniej miskę i łyżkę, no i zabrał się do jedzenia.
Sygin - 2008-05-13, 22:31
:
Spojrzała na niego zezem w odpowiedzi burcząc coś na temat nie znających się na żartach dziadów.
- I tak nie byłam głodna, sweety - zagruchała słodko na koniec, trzepocząc rzęsami i udając jedną z tych dziewczyn skaczących dookoła niego - twój widok wystarcza mi za wszelkie potrawy dzisiejszego wieczoru. I ach, ta sława koszykarska wokół ciebie jak sos chili na frytkach... - westchnęła jakby z głębi serca wskakując na blat naprzeciw wyspy i zasiadającego na niej Parkera. Po czym oczy zaśmiały jej się kpiarsko i przysunęła sobie swojego drinka. Z którego pociągnęła łyczka zakładając nogę na nogę.
Derriuz - 2008-05-13, 22:48
:
Podczas całej tej niesmacznej rozmowy polazł po piwu i wrócił zaraz, pociągając solidnego łyka. Oparł się o zlew, spoglądając pod nogi w zamyśleniu i kręcąc przy tym głową.
- Well, one way or another, I bet that Ricky wouldn't mind if some Parker's ingredient REALLY were there - uśmiechnął się pod nosem.
- Well, cheer up buddy, don't mine 'em. Nor me - zerknął na Maxa i zaśmiał się cicho pod nosem. Pociągnął kolejny, solidny łyk piwa.
Sygin - 2008-05-13, 22:55
:
Przewróciła oczami.
- For Christ sake, enough of this subject - jęknęła - to był żart, może i niesmaczny ale trudno, palnęłam nim. Nie ma sensu tego tematu ciągnąć dalej bo naprawdę się niesmacznie robi. I skoro ja zaczęłam, ja skończę, ok? Lepiej powiedzcie kiedy następny mecz i czemu w ogóle ten był taki ważny.
Widać było, że jest jej cholernie głupio mimo, że starała się to kryć pod normalnym gadaniem.
KapitanOwsianka - 2008-05-14, 09:17
:
Max zwinnie zsunął się z blatu i podszedł do Anny. Po drodze spojrzał na Dave'a i zapytał Dude? What's wrong with you? po czym zwinnie schwycił ramieniem Annę i ściągnął ją z blatu by niczym starszy i silniejszy brat poczochrać ją po głowie przytrzymując ją za łeb silnym ramieniem. Kiedy skończył wrócił spokojnie na wyspę.
Nathan wyraźnie ożywił się na pytanie o mecz. I zaczął wyjaśniać, na tyle podekscytowany, że zapomniał nawet na moment o Linds: Widzisz mecz był ważny, bo dzięki wygranej awansowaliśmy do finałów stanowych, tak zwanych playoffów. Teraz na naszych meczach będą skauci z różnych uczelni, a do tego wszystkiego ciężko dostać się do finałów drużynie, która nie ma prawie żadnego doświadczenia. Naszą utworzono dopiero w tym roku.
Caylith - 2008-05-14, 10:12
:
Na słowa Dave'a od strony Ricky dobiegło coś na kształt stłumionego "geez... iuuuu" po czym dziewczyna nic sobie nie robiąc ze skojarzeń dokończyła chili - było dobre. Włożyła miseczkę do zlewu i z 7&7 w ręce oparła się o zlew obok Chillmana i spojrzała z zainteresowaniem na Nathana.
- Tu się nie zgodzę. Jakieś doświadczenie już macie skoro zmietliście tyle drużyn. Ale ci skauci... no ciekawe... Jak zauważą ciebie Nath albo ciebie Max to... hmm.. bilet na wybraną uczelnię macie w kieszeni. Szczególnie, że za rok będziecie seniorami i to będzie mieć znaczenie.
Sygin - 2008-05-14, 10:21
:
Wyrwawszy się z uścisku Parkera sięgnęła ręką do włosów. Przedtem były fajnie ułożone, tu odpowiednio stały tam odpowiednio leżały - teraz było to istne gniazdo. W które trafił piorun.
Podeszła do Maxa z ciężką miną i dźgnęła placem w klatę.
- You... if you still wanna be my friend, never, ever, EVER do that again - powiedziała z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy - teraz muszę to wszystko poprawiać! - jęknęła płaczliwie. - Going to ladies room and you think about the sin you did - powiedziała na koniec, strzeliła błyskawicami z oczu, które jednak zaczęły z powrotem nabierać łobuzerskiego wyrazu i energicznym krokiem wyszła z kuchni starając się jakoś poprawić fryzurę od razu.
KapitanOwsianka - 2008-05-14, 17:00
:
Max machnął ręką tak jakby to nie miało najmniejszego znaczenia Tak właściwie to Nath już jest seniorem, dlatego ten mecz był taki ważny. powiedział spokojnie i uśmiechnął się do kumpla, który w odpowiedzi przytaknął na jego słowa.
- To prawda... Z moimi ocenami mogłoby być trochę ciężko z dostaniem się na odpowiednie studia, ale teraz mam szansę. zauważył Warto pomyśleć o studiach zawczasu.
Caylith - 2008-05-14, 20:01
:
- Yup - kiwnęła głową - wy na pewno. A ja mam jeszcze trochę czasu jako pierwszaczek - uśmiechnęła się szeroko. - Chociaż marzy mi się Princeton... i psychologia... a może dziennikarstwo. Co by bardziej do mnie pasowało, guys? - uśmiechnęła się wesoło wskakując na miejsce zwolnione przez Annę i machając nogami.
Eithel - 2008-05-14, 20:15
:
Lindsay oparła się o wysepkę, niezbyt uważnie przysłuchując się rozmowie. Wszystkie te tematy nie bardzo ją interesowały, a już zwłaszcza studia, o których nie miała zamiaru myśleć. Powoli zaczynała żałować, że pojawiła się tu bez Holly - tak to przynajmniej miałaby się z kim ponabijać z tych wszystkich niuń próbujących nieudolnie kopiować ich niepowtarzalny styl. Jeść też nie miała zamiaru - specjał przygotowany przez Maxa zawierał wiele niepotrzebnych kalorii bardzo szkodliwych dla jej idealnej sylwetki. Wyraźnie znudzona popijała swoje ulubione Mojito i taksowała spojrzeniem wszystkich imprezowiczów mając nadzieję, że w końcu zrobi się nieco ciekawiej.
Derriuz - 2008-05-14, 22:05
:
- To be honest - I have no bloody idea - odpowiedział Erice, po czym odepchnął się od zlewu i dopił piwo - I'm gonna take a look around - rzucił zaraz po tym i ruszył w kierunku "większej imprezy", po drodze wywalając butelkę po piwie w należne mu miejsce i zgarniając kolejne. Rzadko korzystał z beczek. Począł z jedną ręką w kieszeni, a w drugiej trzymając piwo, które powoli popijał, przechadzać się na maksymalnym luzie wśród imprezowiczów wypatrując ciekawych osóbek i grupek, znajomych i tak dalej.
Ofelia - 2008-05-14, 22:28
:
W końcu jakoś przebili się przez tłum. Vann poszła sobie wziąć coś do picia. Evan pewnie też, ale tego pewna nie jestem. Zdecydowała się na cole, ponieważ nie miała zamiaru się upić. No bo i po co? Zaczęła sie rozglądać za kimś znajomym. Ostatnio czas spędzała jedynie z Ballmerem. Nie, nie miała go dość. No może czasami. Ale nawet od niego trzeba się czasem oderwać.
KapitanOwsianka - 2008-05-15, 09:03
:
Zabawa wyglądała fajnie. Vann odnalazła Ericę i jej kompanię w kuchni, dobrze się razem bawili i tylko widok Linds mógł popsuć jej humor, ale różowa barbie wyglądała tak jakby była masakrycznie znudzona toczącą się rozmową.

Max uśmiechnął się pod nosem Sam nie wiem Erica... Hmmm... Może szkoła oficerska? zaproponował rozkładając szeroko ręce i robiąc minę która wszystkich rozśmieszyła.

A ponieważ należałoby ten odcinek wreszcie zakończyć, robię przeniesienie akcji :P
KapitanOwsianka - 2008-06-05, 10:43
:
Max wrócił do domu na piechotę. Ostatnio tylko chodził, po pierwsze lewa ręka nie była jeszcze w pełni sprawna, a po drugie nie chciał. Może się bał, trudno określić. Grunt, że od wypadku minęły dwa tygodnie i przez te dwa tygodnie Max był wyraźnie przybity. W domu powitał go ojciec. Hej synu, jutro wielki dzień, Walentynki. Wymyśliłeś już coś dla Erici? zapytał żartobliwym tonem, ale Max posłał mu jedno z tych swoich ucinających dyskusję spojrzeń i minął swojego staruszka klepiąc go po ramieniu. Wyszedł nad basen i zamknął się w domku gościnnym.
Obok Jamesa stanęła Kirsten i objęła męża.
Caylith - 2008-06-05, 10:59
:
Popatrzyła za pierworodnym z zamyśleniem w oczach a potem przeniosła wzrok na męża.
- I guess he's not in the mood for it, hon. Zresztą dziwię się niezwykle, że go o to pytasz - przecież ty nie lubisz tego święta!? - spojrzenie stało się lekko zdziwione. Z ich dwojga to ją zawsze ogarniał romantyczny nastrój 14 lutego. James tylko sarkał i prychał ale w końcu poddawał się i dawał się ponieść atmosferze serduszek, amorków i innych takich. - Możliwe, że on też nie. Nie pamiętam by je obchodził z jakąkolwiek dziewczyną.
Przytuliła Jamesa i poklepała go po twarzy.
- Chyba czas by pozwolić kobiecie przejąć stery w tak delikatnej sprawie. Let me talk to him. And don't worry... jestem pewna, że to tylko przejściowe naburmuszenie. Stracił na raz samochód, który bardzo lubił, możliwość gry w kosza, który kocha - przynajmniej chwilowo, i dobry nastrój. Może po prostu potrzebuje się wygadać... I'll see what I can do. - uśmiechnęła się lekko, pocałowała Jamesa i ruszyła w stronę domku zgarniając po drodze butelkę z ulubionym napojem syna.
Światło się paliło ale żadnej agresywnej muzyki nie było słychać. Delikatnie zapukała w drzwi.
- Max, can I come in?
KapitanOwsianka - 2008-06-05, 11:52
:
James odprowadził wzrokiem Kirsten, trochę smutnym, ale zaraz w jego oczach pojawił się błysk szalonego pomysłu. Powoli układał plan na walentynki.

Tym czasem Kirsten otworzyła drzwi do domku nad basenem. Tak... Pewnie, mamo. usłyszała odpowiedź i po chwili już cała znalazła się w ulubionym pokoju Maxa. Parker leżał na łóżku i wgapiał się w sufit. Nawet nie pofatygował się zrzucić kurtki.
Caylith - 2008-06-05, 12:21
:
Przysiadła obok niego na łóżku.
- Przyniosłam ci gałązkę oliwną - podsunęła mu przed oczy picie - w takiej postaci. Myślę, że wolisz to niż jakąś gałąź, prawda? Szczególnie, że sporo czasu spacerowałeś.
Chwilę patrzyła na niego z zastanowieniem a potem nagle w oczach pojawił się pewien pomysł.
- Ja wiem, że jestem sporo starsza od twoich znajomych i to straszliwy, jak wy to mówicie, obciach, gadać z matką. That's why I want you to imagine something... - włożyła ręce do kieszeni spodni, wyciągnęła nogi przed siebie i przybrała minę jaką zaobserwowała u jednego z kolegów Maxa - totalnego wyluzowania... a przynajmniej zdawało jej się, że taką minę przybiera.
- Widzę, że coś cię męczy, bro. Od jakichś 2 tygodni. I nie czaję bazy co się dzieje. - powiedziała w taki sposób jak odzywają się nastolatkowie - C'mon, tell me what's up, maaaan. - przeciągnęła ostatnie słowo i popatrzyła na Maxa w sposób jak jej sie zdawało luzacki. Tak jakby mógł to zrobić kumpel. Nie mogła jednak ukryć rozbawienia w oczach z tej pantomimy - A potem skoczymy na panienki... - dodała, poniewaczasie orientując się, że to mogło zabrzmieć strasznie głupio.
KapitanOwsianka - 2008-06-05, 19:03
:
Ale Maxowi to nie przeszkadzało, nawet go rozbawiło. Zawinął nogami nad głową matki i usiadł koło niej. Mom, iuuuu... Nie czaisz bazy? Kto tak teraz mówi? uśmiechnął się i szturchnął ja lekko ramieniem. Jutro walentynki... powiedział poważnie, a wręcz ponuro. A Erica pewnie chce czegoś specjalnego. Mamo, ja nigdy nie planowałem nic na walentynki. Żaden mój związek nie dotrwał do nich, a nie miałem randek w ten dzień, bo to by oznaczało coś poważnego. A do tego wszystkiego jeszcze to ramię. Ja wiem, że nie byłem wzorem cnót, ale żeby aż tak mnie karać?
Caylith - 2008-06-05, 19:54
:
Kirsten westchnęła i porzuciła od razu luzacki ton.
- Przede wszystkim ja bym się na twoim miejscu zastanowiła czy to jest osoba, która żąda jakiś specjalnych ceremonii. Przecież ona jest taka inna od całej reszty, z którą cię widywałam... może wystarczy się po prostu dowiedzieć czego by chciała jeżeli jeszcze tego nie wiesz po tym czasie jaki ze sobą jesteście. A poza tym ja nie wiem czemu mężczyźni uważają, że najszczęśliwsze jesteśmy gdy nas obsypie się prezentami, zaleje drogim szampanem i skacze dookoła. Honey... czasem wystarczy, że jesteś przy drugiej osobie. - poczochrała Maxa po jasnych włosach uśmiechając sie lekko - I możliwe, że ona właśnie czegoś takiego tylko potrzebuje. Tak niewiele przecież brakowało żeby... - zbladła przypominając sobie, że mogli go stracić. Porzuciła jednak zaraz ten temat. Zamiast tego poklepała go po ręce - Talk to her Max. To znaczy oczywiście jeśli to nie jest cięższa sprawa i jest ktoś inny z kim wolałbyś być. Wtedy zapamiętaj - zrywanie w Walentynki to najgorsze co można zrobić dziewczynie. - dodała ostatnie dwa zdania z wahaniem. W końcu skąd mogła wiedzieć, czy te dziwne humory nie biorą się właśnie z tego, że on chce innej.
Po chwili podjęła ostatnia kwestię.
- I nie wydaje mi się żeby wypadek był jakąś karą. Bo i za co? Przykry zbieg okoliczności. Ramię sie wygoi, przejdziesz rehabilitację i znowu zaczniesz grać.
KapitanOwsianka - 2008-06-05, 21:12
:
Max wypuścił głośno powietrze z płuc, a potem padł ciężko na łóżko rozłożywszy ramiona. Mamo... Myślisz, że ludzie w związku powinni mówić sobie wszystko? Nawet to co, mogłoby zranić drugą osobę? zapytał, ale tak bardziej w próżnię, jakby nie oczekiwał odpowiedzi. Ona mi nie ufa, a ja nie wiem czy... Nieważne.
Caylith - 2008-06-05, 21:19
:
Było gorzej niż przypuszczała. Faktycznie były problemy.
- Z punktu widzenia kobiety powiem ci, że lepiej usłyszeć coś złego ale szczerego od swojego chłopaka niż to samo do innej osoby. I najlepiej mówić prawdę. Kłamstwo i tak wyjdzie. Ta zasada jest szczególnie ważna jak się z kimś jest i jak wam na sobie zależy. Dlaczego uważasz, że ci nie ufa? Dałeś jej powody? - zapytała delikatnie nie chcąc nagabywać.
KapitanOwsianka - 2008-06-05, 21:33
:
Max nie odpowiedział. Spojrzał tylko gdzieś w bok Według mnie? Nie. odpowiedział pewnie Ale ona na okrągło szuka powodu do zwady. Najpierw była Lindsay, fakt - to moja była, ale ma chłopaka i tylko się przyjaźnimy. Potem Anna, niemalże zarzuciła mi wtedy zdradę, a przecież Anna jest dla mnie jak siostra. Znamy się od dzieciństwa... No i teraz Rachel. Koleżanka, cheerleaderka. Lubię ją, bo fajnie nam się gada, jesteśmy bardzo podobni. A Erica niemalże rzuciła jej się do oczu z pazurami. Ja się czuję tak jakbym był... Nie wiem. Dajmy już spokój. powiedział sięgając po piłkę do kosza i obejmując ją jak przytulankę. I tak powiedziałem za dużo! Tak nie "talk'owałem" już od dawna. Jednak geny taty się odezwały.
Caylith - 2008-06-05, 21:41
:
Kirsten pokiwała głową.
- Rozumiem. Ale tutaj, kochanie, już ci nie pomogę. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że miłość sprawia, że kobieta nie myśli racjonalnie. A niestety to uczucie jest nierozerwalnie powiązane z zazdrością. I o ile zazdrość nie jest chorobliwa to to nie jest takie złe. Porozmawiaj. Nie zakładaj nic z góry. I wtedy zobaczysz co zrobić. Bo może da się coś jeszcze naprawić. Jeśli nie... - zawiesiła zdanie nie dokończone. Max na pewno wiedział jak je zakończyć. - You'll do the right thing. You always do. A geny twojego ojca są wspaniałe, więc nie narzekaj. Czasem trzeba się wygadać. - mrugnęła do niego z pocieszającą miną.
KapitanOwsianka - 2008-06-05, 21:48
:
Uśmiechnął się, ale nie odpowiedział nic. Kirsten wiedziała, że dla Maxa to koniec rozmowy. Chłopak nie był specjalnie wylewny i gadatliwy. Kiedy Kirsten wyszła zsunął delikatnie temblak i krzywiąc się z bólu zaczął podrzucać piłkę w powietrzu nad swoją głową.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-06-20, 16:59
:
Max wyszedł z łazienki wycierając starannie głowę. Pod prysznicem została jeszcze na moment Erica, która potrzebowała więcej czasu na ochłonięcie i przygotowanie się do dzisiejszej imprezy. Max powoli zaczął się ubierać, wojując z dżinsami. Erica, my love, słuchaj... Pójdę na piechotę spotkać się z chłopakami, a jak będziesz gotowa to dojedziesz swoją BMką, okej? powiedział do łazienki, słysząc, że woda przestała się lać.
Caylith - 2008-06-20, 17:08
:
- Yeah, go ahead, babe - dobiegła stłumiona przez ręcznik odpowiedź. Ricky wyplątała się z fałd puchatego ręcznika i w lustrze uśmiechnęła się do siebie na siłę próbując przestać "lśnić", co jednak niewiele dało. W końcu owinęła się ręcznikiem i wyszła z łazienki do pokoju gdzie miała sposobność zaobserwować dziwne tańce Parkera ze spodniami. Przechyliła głowę chwilę się temu przyglądając.
- Ćwiczysz taneczne kroki przed imprezą, hon? I like it... - skomentowała błyskając szerokim uśmiechem i zaczęła się ubierać w coś w czym człowiek może się pokazać na imprezie. Na moment jednak przerwała zatrzymując się na etapie gorącego kompletu Victoria's Secret, położyła ciucha wierzchniego na łóżku i sięgnęła po komórkę kręcąc numer Vann. Dziewczyna była bardzo nie w sosie dziś i Ricky postanowiła zbadać sprawę. Padła więc na bok na leżankę i słuchając sygnału obserwowała jak Max tańczy w parze ze spodniami.
Caylith - 2008-06-20, 21:59
:
- Can't do it, honey - uśmiechnęła się szeroko - Nie czytaj kiedy ja dzwonię. I w ogóle czemu czytasz... powinnaś szykować się na imprez. Idziesz, prawda? Będzie fajnie... poszalejemy stadnie. Więc? - przeczesała dłonią wilgotne nieco włosy czekając na odpowiedź.
Caylith - 2008-06-20, 22:11
:
- Imprezę o której była dziś mowa po południu koło plaży - wyjaśniła cierpliwie - złazimy się wstępnie w knajpce na molo a potem całą paczką idziemy do Bait Shopu. Potańczyć, odstresować się, posłuchać muzyki, napić czegoś... no i chłopaki będą z nami więc spoko... drinki będą strzeżone - dodała ciepło. - A jak chcesz to nawet mogę się pobawić w twego prywatnego bodyguarda. Tylko przyyyyjdź... - przeciągnęła ostatnie słowo prosząco - bo z lasek będzie tylko Anna i Linds.
Caylith - 2008-06-20, 22:28
:
- Bosko, Violet! - pisnęła radośnie nawiązując nową ksywką jaką jej nadała do koloru włosów Vann - ale tak o suchym pyszczku chyba nie będziesz siedzieć... wiem... butelkowane picia zamknięte od nowości. I nic się wtedy nie stanie - zadowolenie zadźwięczało w jej głosie. - No to się szykuj. Kolesie mają być w knajpce na molo wcześniej bo rozsądnie założyli, że my potrzebujemy więcej czasu, więc jak teraz się zaczniesz szykować będzie całkiem ok. Weź dobry humor a reszta sama się ułoży. Widzimy sie więc na miejscu w knajpce. Paa.. - dodała z zadowoleniem w głosie, rozłączyła się i sięgnęła po ciuchy. Czas było zrobić się na bóstwo... a Ricky akurat wiedziała jak to osiągnąć z tym co miała zamiar ubrać. Uśmiechając się pod nosem zajęła się sobą.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 13:37
:
Zanim jednak zdążyła coś na siebie włożyć do środka wparowała Kirsten Max, słuchaj, mam do Ciebie... stanęła jak wryta widząc prawie nagą dziewczynę I'm SO sorry... powiedziała, ale była na tyle zaskoczona całym zajściem, że nawet się nie odwróciła Nigdy dotąd nie nakryłam Maxa...
Caylith - 2008-06-21, 13:57
:
Upuściła telefon na łóżko z cichym okrzykiem zaskoczenia i zakryła się sukienką patrząc z przestrachem na matkę Maxa. W całej jej karierze bycia z chłopakami nie zdarzyło się nigdy coś takiego. I nie dość, że to była fatalna sytuacja to jeszcze Ricky miała wrażenie, że Kirsten szczególnie za nią nie przepada od czasu wypadku. Stado przekleństw przegalopowało przez głowę Erici gdy gorączkowo myślała co zrobić. W końcu zagryzła usta i uśmiechnęła się nieśmiało i zarazem przepraszająco.
- Zawsze jest ten pierwszy raz - powiedziała bez zastanowienia a potem aż westchnęła czując namacalnie jak resztki życzliwości Kirsten trafia szlag. - I mean... I never wanted for this situation happened... - to zdanie brzmiało jeszcze gorzej. W końcu zebrała się w sobie i powiedziała coś co powinna była zrobić od razu - I'm sorry. Nie powinno mnie tu być. Taki wstyd... - spuściła łebek rumieniąc się i ze strachem czekając na gromy. Pokora była chyba jedynym rozsądnym wyjściem teraz.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 14:24
:
O, nie, nie! powiedziała i wyciągnęła ręce zupełnie tak jakby chciała objąć Ericę i przytulić. To znaczy... Amm... You wanna dress? zapytała odsuwając się znowu na krok.[/i]
Caylith - 2008-06-21, 14:30
:
Pokiwała głową przyciskając sukienkę do siebie zdziwiona zachowaniem Kirsten i tym, że jeszcze nie zmiótł jej wybuch gniewu. - Jesteśmy umówieni w grupie i trochę zmarudziłam za długo. Na swoje nieszczęście.
Rzuciła po sobie spojrzeniem a potem nieśmiało się uśmiechnęła do matki Parkera.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 15:19
:
Yhmmm... uśmiechnęła się też Erica... Chętnie bym Cię teraz objęła, przytuliła i przeprosiła za moje zachowanie tam, w szpitalu, ale czuję się lekko nieswojo oglądając Cię w bieliźnie. powiedziała To znaczy, jesteś bardzo piękna... Znaczy... I mean. Oh this is awkward.
Caylith - 2008-06-21, 15:56
:
Wyszczerzyła się.
- Awkward - potwierdziła - ale jeśli da mi pani 2 minuty to zacznę wyglądać jak człowiek cywilizowany w ubraniu. I w sumie nie ma za co przepraszać - to były ciężkie chwile dla waszej rodziny i dla wszystkich. Nawet wolałabym tego nie pamiętać.
Westchnęła i szybko wciągnęła sukienkę przez głowę, bo dość miała już stania półnago. Zaczęła na oślep szukać zamka błyskawicznego z tyłu i w końcu rzuciła proszące spojrzenie Kirsten. - Could you... I can't find it... - mruknęła z zażenowaniem.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 16:48
:
Of corse, hon... powiedziała i zbliżyła się do Erici. Odnalazła zamek i zapięła go pomagając w ten sposób dziewczynie. Kiedy skończyła cofnęła się lekko zażenowana całą tą sytuacją. Przez moment miała minę wyrażającą, że nie ma pojęcia jak się teraz zachować, po czym charakterystycznym dla siebie ruchem złożyła dłonie i uśmiechnęła się maskując niepewność. So, we're okey? zapytała...
Caylith - 2008-06-21, 18:19
:
- Strasznie bym chciała - odpowiedziała impulsywnie Erica patrząc na nią z zawstydzeniem w zielonych oczach. - mam nadzieję, że następnym razem jak pani mnie zobaczy będzie mniej dziwnie. I jeszcze raz przepraszam, że tak na siebie... wpadłyśmy - mruknęła poprawiając sukienkę na biodrach - Max mnie udusi za to - dodała cicho marszcząc brwi w zmartwieniu i sięgając po torbę - I should probably go.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 19:13
:
Erica miała już wyjść, kiedy Kirsten wreszcie się przełamała Właściwie to jest coś jeszcze... powiedziała, a uśmiech zniknął z jej twarzy, co oznaczało, że na pewno chce porozmawiać o czymś ważnym, a przynajmniej poważnym Mogę Ci zająć chwilkę? zapytała siadając na łóżku Maxa.
Caylith - 2008-06-21, 19:24
:
- Of course Mrs. Parker - Erica poczuła jak odrobina pewności siebie, której nabrała znowu znika i siadła na brzeżku łózka nieco przestraszona tym czego matka Maxa może od niej chcieć. Mogło to być wszystko począwszy od przekazania Maxowi czegoś tam do żądania by zniknęła z jego życia. I to ją przestraszyło znacznie bardziej. Zamiast więc gdybać, czekała na to co usłyszy.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 19:32
:
You can call me Kirsten... powiedziała i westchnęła, widać dla niej też był to ciężki moment. It is clearly that you and Max... You are... wykonała jakąś ciężką do określenia gestykulację, chociaż z drugiej strony było jasne, że chodziło o seks Że się kochacie... wybrnęła wreszcie. Wiem też, że właściwie nie masz kontaktu z matką, a Ive, chociaż jest moją koleżanką, nie jest najlepszym wzorem, albo... Doradcą. znowu urodziła słowo Erica, usiłuję Ci powiedzieć, że... Max jest bardzo doświadczony... Nie żeby mi się chwalił, albo coś. szybko wyjaśniła Nie wiem czy Ty też... To znaczy... wreszcie się poddała Jeżeli będziesz kiedyś potrzebowała porady, wsparcia, albo chociaż porozmawiać, to pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. powiedziała ciepło na nią spoglądając i uśmiechając się.
Caylith - 2008-06-21, 19:48
:
No tego to się nie spodziewała. Siedziała i patrzyła na mamę Maxa z otwartymi szeroko oczami. W końcu westchnęła głęboko.
- Ja... dziękuję. W sumie nigdy nie potrzebowałam matki bo mam super ojca - powiedziała nieświadomie wyrażając jak, mimo całego burczenia i narzekania na niego, bardzo go kocha - i zawsze sobie sama radziłam. Ale przypuszczam, że może się zdarzyć sytuacja, że nie będę wiedzieć co zrobić, a Ivy mi nawet do głowy nie przyjdzie jeśli chodzi o pewne sprawy. Wtedy... jeśli pani... jeśli pozwolisz to... no wiem gdzie udać się po odpowiedzi. - uśmiechnęła się nieśmiało. Po chwili poskrobała się po głowie z zakłopotaniem i zaczęła myśleć jak powiedzieć kolejną rzecz, którą matka Parkera powinna wiedzieć, żeby nie bzikować ze strachu na ich punkcie. - Err... I don't know how to say it but I know you must be filppin' out right now because of us and this... situation... - popatrzyła na nią poważnie - Kocham go i obiecuję, że nie zrobię nic, żeby to zaprzepaścić. Zarówno jeśli chodzi o to co czuję jak i o przyszłość każdego z nas jakkolwiek się potoczy. I mean... we're protecting and... - popatrzyła błagalnie na Kirsten czerwieniejąc z zażenowania i prosząc wzrokiem żeby zakończyła te męki.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 20:42
:
Kirsten wyraźnie się rozczuliła, chwyciła Ericę i przyciągnęła ją do siebie I know... powiedział przytulając ją po matczynemu Max jest bardzo odpowiedzialny, Ty też taka jesteś. Co prawda nie miałam okazji Cię poznać, ale... Wiem. powiedziała I w tej sytuacji bardziej boję się o Ciebie jak o Maxa. Znaczy, to dobry chłopak, ale do tej pory nie traktował dziewczyn poważnie. uśmiechnęła się ciepło Dobra, uciekaj. Na pewno czekają na Ciebie przyjaciele.
Caylith - 2008-06-21, 21:24
:
- Thank you - pisnęła czując się conajmniej dziwnie tulona przez kobietę - chciałabym mieć taką mamę jak ty, gdybym jej kiedyś miała potrzebować, i dzięki za zrozumienie i jeszcze raz przepraszam... - Ricky stłumiła słowotok wysuwając się delikatnie z objęć Kirsten i czując się coraz głupiej - i chyba faktycznie pójdę. Do zobaczenia.
Rozejrzała sie szybko, chwyciła torbę i kopnęła dyskretnie pod łóżko skłębione bikini, które leżało na podłodze. Aż cud, że Kirsten go jeszcze nie zauważyła. Na koniec dziewczyna uśmiechnęła się lekko i ulotniła czym prędzej do swego bezpiecznego samochodu. Tam w mgnieniu oka poprawiła makijaż, który na szczęście zrobiła wcześniej i szybko rozczesała włosy. I wreszcie odpaliła samochód i ruszyła w kierunku mola śmiejąc się bezgłośnie z wielkiej ulgi, że uniknęła awantury.
KapitanOwsianka - 2008-06-21, 22:21
:
Kirsten poprawiła jeszcze pościel na łóżku i wyszła z domku przy basenie. Na zewnątrz, przy stoliku siedział James wpatrując się w nią bezczelnie. No proszę... Nie wiedziałem, że potrafisz być taką dobrą i odpowiedzialną matką.
Caylith - 2008-06-21, 22:45
:
Spojrzała na niego z zamyśleniem podchodząc i siadając na krzesełku obok. Chwilę wpatrywała się w falującą wodę basenu.
- Nie kpij, honey. On ma prawie 18 lat. Powinniśmy byli być przygotowani do tego, że któregoś dnia go przyłapiemy szczególnie, że zawsze kręciły sie wokół niego dziewczęta. Z tym, że spodziewałam się przyłapać Maxa i dziewczynę a nie dziewczynę bez Maxa. Może to dlatego. Albo dlatego, że nie mamy córki o którą mogłabym się trząść tylko syna z miłą dziewczyną...
Zamyśliła się na dłuższą chwilę.
- Wiesz, chyba ją trochę za szybko oceniłam wcześniej. She looks responsible. No i z tego co widzę i słyszę to jej na nim zależy. Może trochę się Max przy niej uspokoi. Ale James - spojrzała na męża z surowością w spojrzeniu - there are certain rules. Musisz z nim pogadać o... - chrząknęła z zażenowaniem - o seksie w domu.
KapitanOwsianka - 2008-06-22, 19:33
:
James uśmiechnął się pod nosem i zrobił minę w stylu "wszystko jasne" Taak, seks w domu... nie uznajemy tego. powiedział, a kiedy ujrzał jej spojrzenie uśmiechnął się rozbrajająco i wytłumaczył To dlatego, że nie widujemy się ostatnio zupełnie. Mijamy się niczym dwa statki.
Caylith - 2008-06-22, 19:44
:
Pokiwała głową.
- Owszem... ale kiedyś statek przybija do portu. Co byś powiedział, żebyśmy przybili do portu dzisiaj około 20? W jakiejś miłej knajpce? - ostre rysy Kirsten wypogodziły się gdy planowała "randkę" - coś czego nie było w ich życiu od jakichś 20 lat. Ale spojrzała na niego po chwili raz jeszcze z poważną miną. - Ale musisz z nim porozmawiać. Dzisiejsze przyłapanie należało do łagodnych. Wolałabym nie przyłapać jednak ich razem w trakcie... - machnęła rękami ponownie - you know... will you talk to Max?
KapitanOwsianka - 2008-06-22, 20:43
:
James złożył usta w taki dzióbek, jakby chciał powiedzieć: 'Uuuuu'. Dobry pomysł, ale może spędzimy wieczór razem w domu? Max wyszedł do klubu i nie wróci szybko. Mięlibyśmy cały dom dla siebie... pokiwał głową energicznie jakby w ten sposób chciał ją przekonać.
Caylith - 2008-06-22, 20:48
:
- Tak czy inaczej to będzie randka. Z chińszczyzną na wynos i w kapciach - uśmiechnęła się do męża - i może znajdziemy gdzieś butelkę Grappy. I nie musisz po mnie przyjeżdżać samochodem.. ani busem - dodała z szerszym uśmiechem przypominając sobie o pojeździe jaki mieli w Berkeley.
KapitanOwsianka - 2008-06-22, 21:45
:
To był wóz pocztowy... uśmiechnął się Tylko o ósmej się nie wyrobię... posmutniał nieco.
- Dobrze, zatem o dziewiątej... powiedziała, ale widząc jego minę jej mina zrzedła.
- Umówimy się o wpół do dziesiątej... i znowu poparł siebie kiwnięciem głową.
- Dobrze... powiedziała zarzucając mu ręce na szyję Ale jeśli nie zdążysz - zacznę sama.
James mruknął z zadowoleniem obejmując żonę i kradnąc jej całusa.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-09-08, 19:56
:
Impala stała na płaskiej części podjazdu. Nadal była w marnym stanie. Między innymi nie miała drzwi z lewej strony i lakieru. A także masy różnych "zbędnych" rzeczy.
Max leżał pod samochodem i coś w nim majstrował. Powoli zbliżyła się do niego Rachel. Stanęła nad nim i kopnęła go w nogę.
Parker wyskoczył z pod samochodu, jakby chciał się bić, ale zaraz spokorniał, jak zobaczył rudą dziewczynę. Cóż... Znałam Twoją reputację, ale spodziewałam się raczej, że wyjdziesz z mojego domu zostawiając mnie przy śniadaniu, po upojnym zbliżeniu, na zakończenie romansu.
Max wstał i wytarł dłonie w jakąś szmatkę Rach... Przepraszam Cię. Za to, że uciekłem i za to, że do niczego nie doszło, chociaż moment był odpowiedni.
- Nie, skarbie... Nie był. Potrzebowałeś przytulania i pocieszania, a nie gimnastyki.
uśmiechnęła się ciepło - Kiedy ruszy?
Max uśmiechnął się pod nosem - Week, i guess... Może trochę dłużej. Nie mam teraz co ze sobą zrobić to siedzę cały czas pod maską. Miałem go remontować z Evanem ale... Po tej sprawie z Ericą.
Puściła mu oczko. Słuchaj... To skoro nie masz partnera do remontu, może Ci pomogę. Coś tam o samochodach wiem... uśmiechnęła się, po czym zajrzała pod otwartą maskę.
Max oparł się o ramę koło niej. A skąd znasz się na samochodach?
- Am... My dad... Alweys wanted have a son...
wzruszyła ramionami uśmiechając się jak szlema. Max trącił ja barkiem, a potem wymienili uśmiechy i zagłębili się w remoncie silnika przy żartach i kuksańcach...

Koniec retrospekcji: Chata O'Neila
KapitanOwsianka - 2008-12-07, 17:20
:
Kirsten stoi w kuchni od dłuższego czasu i wpatruje się w okno nad trzymaną w ręku szklanką wody. Jest przybita, widać, że brakuje jej syna.
(akurat kończy się muzyka) Gdy do kuchni wchodzi James i obejmuje żonę.
Dzień dobry kochanie, jak się czujesz?
- A jak mogę się czuć? James jak długo jeszcze? Twoja metoda wychowawcza się nie sprawdziła! Proszę Cię, pojedź po niego.
- Skarbie, Max niedługo zrozumie, że chce wrócić. Przecież tutaj jest jego dom.
- Ale to nie powinno tak być... Nasz syn powinien być w domu. Masz po niego pojechać!

Powiedziała grobowym tonem i wywinęła się z jego ramion, po czym udała się do sypialni, zamykając za sobą drzwi.
KapitanOwsianka - 2008-12-07, 23:25
:
James ruszył więc do stojącego na stole laptopa by zamówić sobie bilet lotniczy, ale ważniejsze jednak było to co działo się w sypialni, gdzie Kirsten przypomniała sobie wreszcie, że przecież nie jest sama. Może to instynkt macierzyński, a może wyczuła, że coś nie tak z Lizy, bo sięgnęła po komórkę i wybrała do niej numer.
KapitanOwsianka - 2009-01-14, 12:26
:
Kirsten siedziała przy stole z kieliszkiem wina i wpatrywała się trochę tępo w widok za basenem. Widać było po niej przybicie, nie wiedziała zupełnie jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją.
James wrócił do domu i rzucił marynarkę i teczkę na kanapę. Wyszedł na taras z tym swoim uśmiechem i objął żonę całując ją w głowę.
Kochanie, coś się stało? zapytał robiąc tę swoją nieco głupawą minę.
- Lizy jest w ciąży...
- oh...
zdołał tylko odpowiedzieć...
KapitanOwsianka - 2009-01-20, 22:08
:
Max, poruszając się w rytm muzyki, jeszcze w szlafroku idzie ku kuchni, kiedy chowa się przed kamerą za filarem muzyka na trochę cichnie, a do kuchni wchodzi już Max ciężko przeziębiony. Przy wyspie stoją Kirsten i James.
Hi dad... mom... powiedział pociągając nosem i udając ciężko chorego.
- Nic Ci nie jest synku? zapytała Kirsten podchodząc do niego i dotykając jego czoła Gorączki nie masz.
-Chyba trochę się przeziębiłem... Może zostałbym dzisiaj w domu?
zaproponował
- Świetny pomysł, zadzwonię po lekarza dla Ciebie. powiedział James uśmiechając się w ten swój sposób, w jaki uśmiechał się gdy wykrył podstęp.
- Albo lepiej po prostu się położę i odeśpię?
- Tak zrób, a ja przygotuję Ci naleśniki.
dodała Kirsten.
- Jesteś pewien, że ta choroba nie ma nic wspólnego z tym, że musisz się w szkole spotkać z Ericą i Evanem? zapytał James.
Max rzucił mordercze spojrzenie swemu ojcu, a potem jakby oklapł. Zróbcie mi kawy... Idę się ubrać. westchnął i ruszył do domku nad basenem.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-01-29, 16:55
:
Max wyszedł spod prysznica, zdążył już wysuszyć głowę i wyżelować ją w twórczy nieład szybko naciągnął przylegające bokserki i dżinsy, kiedy do domku wparowała Kirsten. Jees, mom! Trochę prywatności! krzyknął zwijając się by się zasłonić, w efekcie tracąc równowagę i padając na łóżko.
Och wybacz... odpowiedziała odwracając się, ale zaraz sobie zdała sprawę, że w zasadzie już po krzyku. Max podniósł się z łóżka i uśmiechnął Podpisałam odbiór wielkiej paki dla Ciebie... To chyba ten nowy silnik. powiedział Ach... I zaprosiłam Lizy, by u nas zamieszkała. Tata jest ciągle w rozjazdach, a w jej stanie Elisabeth powinna być pod stałą opieką, ulokujemy ją w Twoim domku nad basenem.
Max zrobił żałosną minę zbitego szczeniaka Mooom!
Kirsten już cofała się do domu Nie ma gadania. Skrzynia jest w garażu, stoi na miejscu Twojej Impali... uśmiechnęła się do niego i zamknęła za sobą drzwi.
Pfff... To tyle jeśli chodzi o samodzielne mieszkanie. naciągnął podkoszulek alkoholiczkę i jakieś klapki japonki i ruszył by obejrzeć nowy silnik swojej Impali.
KapitanOwsianka - 2009-01-30, 19:02
:
Max oparty nad odsłoniętym silnikiem Impali obracał w ręku klucz, ósemkę, powoli zabierał się do ponownego rozkręcania samochodu, w końcu było co przy nim teraz robić. W pół ruchu jednak zatrzymał się i oparł się o samochód plecami odrzucając klucz do skrzynki i wyciągając telefon. Uśmiechnął się wybierając numer, a potem przykładając telefon do ucha.
KapitanOwsianka - 2009-01-30, 20:47
:
Max cały czas oparty o samochód, z założoną jedną ręką na piersi (drugą trzymał telefon), stał spoglądając na podjazd. Okey, przyjadę po Ciebie wieczorem, koło ósmej. Pasuje? zapytał podświadomie uśmiechając się w ten swój sposób.
KapitanOwsianka - 2009-01-30, 20:54
:
Amm... Trafię o ile podasz mi adres... powiedział i odbił się od samochodu i zaczął szukać czegoś do pisania, kiedy znalazł dodał Okej... Możesz mówić...

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-01-31, 19:16
:
James wrócił do domu i zamknął za sobą drzwi. Nadal był ciężko zaskoczony zaistniałą sytuacją. Kirsten wyszła z sypialni smarując dłonie jakimś kremem. Coś się stało, James? zapytała.
- Zdaje się, że nakryłem Annę jak jej chłopak uciekał przez okno z jej pokoju. powiedział i spojrzał na żonę, która uśmiechnęła się pod nosem z wrodzoną sobie pobłażliwością.
- A wiesz, że nie ma w domu Maxa, a Lizy przyjedzie dopiero koło dziesiątej? zapytała, a Jamesowi zaświeciły się oczy.
- Ouuu... Idę po Skrable. powiedział z uśmiechem i niemalże biegiem ruszył do sypialni.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-02-14, 21:14
:
Max siedział koło basenu na leżaku. Na kolanach miał laptopa i pisał coś zawzięcie.

... Ponoć pierwsza książka zawsze jest rodzajem autoterapii, uporaniem się z tym co nas gryzie. Dobrze, jeśli nie będę musiał iść do terapeuty, a przy okazji uda mi się na tym trochę zarobić... Bo kiedy znajdzie się już swoją ścieżkę, to trzeba nią podążać, nawet jeśli może wydawać się głupia.

Kamera najechała na ekran komputera, na którym widniała strona tytułowa książki pisanej przez Maxa. Parker kończył właśnie pisać sam tytuł: Migrujący Łoś...

The end

Executive producer:
Captain Oats

Starring:
Caylith
Eithel
Derriuz
Noise
and ArFF as Ray
with special appirience Captain Oats


Directed by:
Umiar Kukazoo

Script by:
The O.C.: Popularity

Cameras:
Lost Library

I jak zwykle dajcie mi trochę czasu na uporządkowanie fabuły i zrobienie plotek :P Jutro powinniśmy ruszyć z nowym odcinkiem.
KapitanOwsianka - 2009-02-16, 11:01
:
... i nagle Max spadł z łóżka, budząc się tym samym. Nad jego głową dzwonił budzik. Parker był sam. Z jego ust wydobył się cichy i przeraźliwie smutny jęk, po czym narzucił sobie kołdrę na łeb i gdzieś z jej wnętrza doleciało. Raaany, muszę wziąć zimny prysznic... Zaczynam wariować.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-02-16, 23:00
:
Max zbiegł po schodach z góry, już ubrany. Niestety, wysiedlony ze swojego azylu nie był w stanie w jakikolwiek sposób zobaczyć, czy ktoś niepowołany nie siedzi w salonie. A siedzieli. Kirsten, wraz z panią MacNamara. Oh, Max! ucieszyła się Kirsten. Właśnie z Jaqueline rozmawialiśmy o balu debiutantek. Pomożesz nam w organizacji? zapytała, a Max zaczął gorączkowo szukać jakiej wymówki, I can't, because I have this... Thing, and it...
- Max...
zrobiła minę mówiącą, że jej nie przekonał.
- No dobrze... Ale nie zmusicie mnie bym władował się w smoking. powiedział kwaśno.
- To tradycja! Pamiętam dobrze, jak ja miałam bal debiutantek...
Max przewrócił oczami i z tym swoim uśmiechem wszedł do kuchni by zjeść coś na śniadanie.
Sygin - 2009-02-17, 00:07
:
Dom otwarty u Parkerów oznaczał dom otwarty. Dlatego nie zawracając sobie głowy pukaniem do drzwi frontowych dobiegła do kuchennych i wpadła przez nie - mały blond huragan z rozbawionym acz nieco niepewnym wyrazem twarzy. W filuternym kapelutku.
- Cześć Maxiu - oświadczyła do chłopaka, kręcącego się po kuchni, cmoknęła go w policzek i wskoczyła na wyspę, gdzie się usadowiła wygodnie - udzielisz mi tu azylu na chwil parę? Wujostwo jest w nastroju "we've got to talk about something serious..." - dodała niskim głosem, który miał parodiować wuja, po czym uśmiechnęła się z rozbawieniem.
KapitanOwsianka - 2009-02-17, 11:17
:
If you stop calling me "Maxy-boy" powiedział nieco ospale i groźnie, przy czym sprzedał jej spojrzenie wyraźnie świadczące o tym, że mu to nie odpowiada i lepiej go posłuchać. It's pretty gay. pokiwał głową robią parodię kwaśnej miny i odstawiając kubek kawy. O czymś poważnym? To może podrzucić Cię do szkoły?
Sygin - 2009-02-17, 11:28
:
- Aha. Wyglądali... dziwnie. Oboje. Jasne, że chcę. - kiwnęła głową zgodnie na żądanie nie nazywania go Maxiem. Ale co mogła zrobić - przyzwyczajenia z dzieciństwa kiedy taplali się jako czterolatkowie w baseniku. - A ty też nie wyglądasz na szczęśliwego. - przyjrzała mu się uważnie i na oślep sięgnęła po jabłko w misce niedaleko stojącej. Białe zęby wgryzły się w owoc. - Something's wrong?
KapitanOwsianka - 2009-02-17, 11:34
:
Nah... powiedział nieprzekonująco, ale zatuszował to swoim uśmiechem, któremu nawet Anna nie bardzo mogła się oprzeć Bo działa seksapil :P . Zmarszczył brwi There is this... i aż prosiło się tutaj o słówko "girl", ale Max zmienił zdanie There will be cothylion. powiedział poważnie I mam pomóc w jego organizacji. Pewnie Dr. Kim wyznaczy kogoś w liceum.
Sygin - 2009-02-17, 11:40
:
- Come on, man... - mruknęła uśmiechając się do niego czarująco i przyjaźnie (Przyjaciel :P ) - wiem, że bale to coś czego faceci nie cierpią,ale to nie powód by mieć taką minę. Seriously, what happened... - przechyliła na bok patrząc na niego ciepło i przyjaźnie. I starając się zignorować ten zabójczo śliczny uśmiech... ehh... gdyby tylko nie traktowała go jak brata... zmusiła się do przegonienia bardzo dziwnych pomysłów z głowy na temat jej i Parkera jako pary. Trochę chore. I nierealne z jej punktu widzenia. Był przyjacielem. Tyle. Brązowe oczy patrzyły na niego pytająco i w sposób budzący zaufanie - tak w sam raz by się zwierzyć.
KapitanOwsianka - 2009-02-17, 13:22
:
Westchnął Ech... Hormony buzują i zaczynam głupieć. uśmiechnął się do dziewczyny Czuję się lekko zagubiony w tej całej sytuacji. Widzisz, there is that girl... powiedział wreszcie Ray, to prześliczna dziewczyna i lubię ją, ale jak zabrałem ją na randkę to wpadłem na Ricki i Ballmera. powiedział wreszcie tak jakby to z siebie wyrzucił. No i kiedy już Ray odwiozłem i przyszedł ten moment na goodbye kiss, to... przygryzł dolna wargę Spanikowałem... Zadzwonił telefon a ja zwiałem. przewrócił gałami i podciągnął trochę suwak swojej bluzy. Idziemy, mała, nie ma na co czekać...
Sygin - 2009-02-17, 13:37
:
Zeskoczyła z wyspy z szerokim uśmiechem - Parker panikuje przy dziewczynie. THAT I didn't expect. Ale każdemu się może trafić. Ray? Zaraz... to nie ta co ci spadła w ramiona? Znam ją! Miła ale trochę dziwna. - oświadczyła z uśmiechem wgryzając się w jabłko - Double date. I jak było? I mean... ty... Evan Ballmer... Erica? Wszystko w porządku? - poprawiła torbę i niemal tanecznym krokiem ruszyła do wyjścia.
KapitanOwsianka - 2009-02-17, 17:41
:
Zostałem oblany kubłem zimnej wody, potem zamarzły oceany, a potem Erica zrobiła się trochę chłodna. powiedział spokojnie Za to Evan jest moim skrzydłowym. dodał rozbawiony sytuacją i minął salon, w którym Kirsten planowała wraz z Jaqline kotylion.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-04-09, 19:39
:
W domku nad basenem siedziała sama Lizy. Była wyraźnie przygnębiona, a drobne usta jej drżały. Mimo wsparcia Parkerów była tym wszystkim przytłoczona. A do tego wszystkiego nie miała odwagi spojrzeć w oczy Ricky. Była po prostu przerażona. I już wiedziała, że nie poradzi sobie z tym sama. Sięgnęła po telefon i wybrała odpowiedni kontakt. Numer Evana...

I końcówka na
Kotylionie
KapitanOwsianka - 2009-08-21, 10:37
:
Parker stanął przy oknie domku przy basenie i wyjrzał na zewnątrz. Lało jak z cebra i było to makabrycznie przytłaczające. Odwrócił się i spojrzał na Lizzy, która siedziała na łóżku. Prawą nogawkę dżinsów miała rozerwaną, a z pod niej wystawał długi, biały gips.
- Jesteś pewna, że chcesz stąd wyjechać? Dopiero wczoraj wypuścili Cię ze szpitala... Może powinnaś razem z mamą jeszcze trochę poczekać? - zapytal, a Lizzy odpowiedziała mu uśmiechem i zapięła swoją torbę.
- Max... - chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Westchnęła ciężko.
- Jak się trzymasz? - zapytał i usiadł koło niej na łóżku.
- Pusto... - powiedziała ponuro. - Niby nie chciałam tego dziecka, ale teraz...
Objął ją ramieniem i przytulił mocno do siebie.
KapitanOwsianka - 2009-08-21, 20:01
:
Chwilę siedzieli tak w milczeniu. Hej, może podrzucić Cię do Erici? zapytał wreszcie, a kiedy Lizzy chciała zaprotestować jego uwagę przykuł dzwoniący, zupełnie bez polotu telefon. Maxowi już dawno znudziły się kawałki jako dzwonki i inne takie rzeczy, więc miał ustawiony normalny dzwonek telefoniczny. Sięgnął po BlackBerry'ego i spojrzał na wyświetlacz. Wciągnął ze świstem powietrze i odebrał. - Przepraszam Cię Lizzy... Nie wstawaj z łóżka, za chwilę Ci pomogę. - powiedział i przyłożył słuchawkę do ucha.

Przeniesienie akcji do: Willi Morganów
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 19:01
:
Lizzy opierając się na ramieniu Maxa, który dźwigał jej torbę weszła do salonu, gdzie stanęła jak wryta. Powitało ją kilka uśmiechniętych twarzy. W tym Parkerowie, Anna i Dave.
- Myślałaś, że puścimy Cię bez pożegnania? - Max rzucił retoryczne pytanie i podprowadził ją do kanapy. Zaraz koło Lizzy usiadła Kirsten i objęła ją ciepło.
Sygin - 2009-08-24, 19:16
:
Sytuacja była co najmniej dziwna. Tak ją Anna odbierała, ale nie miało sensu robić z igieł wideł. Nie wnikała w to wszystko co się działo głębiej - zapewne by nie zgłupieć z wrażenia. Ale Liz lubiła, nawet mimo to, że nie znała jej tak dobrze. Za to brakowało kogoś kogo zwykła była w myślach nazywać "wrzaskliwsza z duetu bab". gdzie była Ricky. Blond główka pokręciła się z zafrasowaniem zastanawiając się czy czarnulka w ogóle się pojawi. W końcu najlepsze przyjaciółki itepe... chociaż sądząc po niektórych plotkach już niekoniecznie...
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 19:30
:
Max zostawił Lizzy na plotach z Kirsten i podszedł do Anny. - Wyglądasz jakbyś czuła się nieswojo... Wiesz, nie chciałem Cię zmuszać, byś tu dzisiaj przychodziła, ale Lizzy nie ma tutaj zbyt wielu przyjaciół, a chciałem ją jakoś pożegnać. - wytłumaczył się, a potem zerknął na Dave'a. - So... You and Dave... - zaczął przeciągać słowa, jakby był plotkującą czternastolatką. - No? - spojrzał na nią wyczekująco.
Sygin - 2009-08-24, 19:39
:
- Rozumiem, Maxiu - uśmiechnęła się lekko - jeżeli się kogoś żegna to każda uśmiechnięta mordka się przyda. Chociaż - przybrała lekko zakłopotaną minę - jedna osoba powinna tu być na pewno a nie ma. Nie chce plotkować... ale czy one w ogóle się dogadały?
Zamilkła na moment. - Me and Dave? Ależ to proste. Jesteśmy tam gdzie byliśmy na samym początku, czyli dogadujemy się na nowo. It's okay.
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 19:47
:
Uuuu... Dogadujemy się na nowo. - zacytował lekko ją przedrzeźniając. Chwilę potem westchnął. - Nie wiem... Dałem jej znać, ale wiesz... Dziewczyny są dziwne. - puścił jej oczko. - Zaraz się wybiorę do Erici. Zadzwonię tylko do Rayen. - uśmiechnął się wyciągając telefon z kieszeni. Odszedł kawałek i wybrał numer Ray.
Sygin - 2009-08-24, 19:51
:
Rzuciła w niego fistaszkiem krzywiąc się przeraźliwie ale i z rozbawieniem za to przedrzeźnianie, po czym z spokojem pociągnęła coli marząc o Mojito i przysunęła się nieco bliżej do Dave'a. Jeśli bowiem ktoś tu był kogo mogła nazwać odpowiednio bliskimi osobami to właśnie tych dwóch dziadów.
Derriuz - 2009-08-24, 20:05
:
Nie gadał zbyt wiele, pozwolił sobie zostawić gadkę Maxowi, tym bardziej, że Lizzy znał niezbyt dobrze i nie chciał na powitanie trzepnąć czegoś głupiego. Szczerzył się, zamiast tego, jak głupi, trzymając wykałaczkę w zębach i objął ramieniem przysuwającą się Annę i spojrzał na nią, uważając, by nie wbić jej wykałaczki w oko.
Zerknął odruchowo na wykałaczkę, robiąc przy tym przezabawnego zeza i wyciągnął ją z ust, wsadzając sobie po chwili do kieszeni.
- Ech, to nie to samo - mruknął nieco ponuro, lecz wciąż się uśmiechając.
- Swoją drogą, to jeśli Ricky się zjawi, to będzie okazja, bo wdrożyć nasz plan, nie, Anno? - puścił jej oczko.
Sygin - 2009-08-24, 20:10
:
- Odnośnie przekabacenia jej by pogadała z ojcem? - zastanowiła się - W sumie to może zażegnać gromy i burze jakie tu mogą się pojawić jeśli Max sprowadzi ją wbrew jej woli - zachichotała wyobrażając sobie te sytuację. - No i odwrócić jej uwagę. It's gonna be awkwardly interesting situation.
Derriuz - 2009-08-24, 20:35
:
- Hej, hej, powoli, dziewczyno, nie czytam w myślach... Ostatnio trochę nie w temacie jestem, coś mi świta, ale w zasadzie, to nie wszystko wiem. Chyba - rzucił po cichu.
- So, whose attetion should I have and what for? - uniósł prawą brew ku górze, a lewą ściągnął - I mam nadzieję, że wytrzymam bez smoke'a - to już wyszeptał, ale tak, by Max mógł usłyszeć.
Po chwili jednak walnął się otwartą dłonią w czoło.
- Oh, I know what you mean. Sorry, mój mózg pracuje dziś na niskich obrotach. To chyba przez to ograniczanie... - skrzywił się lekko.
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 22:05
:
Parker, gdy tylko usłyszał, że Ray odebrała chciał coś powiedzieć, ale zadławił się słowem, kiedy usłyszał: "Nabrzmiała sytuacja już minęła?".
Zaskoczony i zupełnie rozbity spojrzał w dół na swój rozporek, a potem gwałtownie pokręcił głowa jakby chciał się obudzić. - Yeah, I guess... - powiedział dość niepewnie. - Ale od kiedy interesują Cię takie sprawy? - zapytał raczej retorycznie, a potem z wrodzonym sobie wdziękiem zmienił temat. - Słuchaj, u mnie w domu jest mała impreza, żegnamy się z moją siostrą... Znaczy ciocią... Siostrą mojej mamy, która jest rok młodsza ode mnie. Może wpadniesz?
KapitanOwsianka - 2009-08-24, 23:15
:
Rozłączył się i podszedł do Anny z tym swoim szelmowskim uśmiechem, który dodawał mu tego jego nieodpartego uroku Bo działa seksapil :P . Dobra... Lecę do Erici... niedługo będzie tutaj Ray, więc jakbyś mogła nią się lekko zająć, w razie czego? - wyszczerzył się udając niepewnego "petenta". -Lecę... - przesłał jej całusa w powietrzu i klepnął Dave'a w ramię. Po chwili zniknął za drzwiami.
Sygin - 2009-08-25, 09:05
:
- Leć leć. Tylko uważaj jak jedziesz. Ulice są strasznie śliskie - wrzasnęła za nim zawieszając na parę minut wzrok na tyłku Parkera. Zupełnie mimowolnie. Po chwili się otrząsnęła. Gapienie się na tyłek Parkera nie przyniesie niczego dobrego - Szlag... think I need a man... - zamruczała do siebie by po chwili odezwać się głośniej. - Czy ja wyglądam na instytucje charytatywną? - zapytała Dave'a nieszczęśliwym tonem - I barely now Ray, and he asked to take her under my wings. A ty się starzejesz chłopie - pokiwała głową - Albo za dużo fajek i za mało szarych komórek. Radiowęzeł - przypomniała - Skoro stary Erici trzęsie Virgin Records to może byłby skłonny jakoś nas wspomóc.
ArFF - 2009-08-25, 11:56
:
Gdzieś w oddali błysnęły dwa światełka, a po chwili na podjazd wtoczyła się ciemna mazda z Ray w środku. Zaparkowała samochód i zgasiła silnik.
Przez dłuższą chwilę siedziała w środku, mając nadzieję że na moment chociaż przestanie padać i będzie mogła nieprzemoczona trafić na przyjęcie. Widząc jednak, że pogoda nie jest jej sprzymierzeńcem, szybko wysiadła, zamknęła samochód i pobiegła do drzwi wejściowych.
Zadzwoniła do drzwi i czekała aż ktoś jej otworzy, w duchu modląc się, by stało się to w następnej sekundzie.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 13:05
:
Drzwi, po chwili otworzył zaskoczony pan Parker. - Nie wiedziałem, że mamy dzwonek... - mruknął do siebie. - Zazwyczaj nikt nie dzwoni, ani nie puka, po prostu wchodzi jak do siebie. Oh! Hello Rayen... Max na chwilę wyszedł. - powiedział uśmiechając się szeroko. - Wejdź, nie wiedziałem, że przyjaźnisz się z Elisabeth.
ArFF - 2009-08-25, 17:44
:
- Dzień dobry Panie Parker. Uśmiechnęła się promiennie, nieco zaskoczona jego uwagą na temat dzwonka. Max prosił bym wpadła, a więc jestem. Wyjaśniła wchodząc do środka.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 18:45
:
Wchodź, wchodź... Wszyscy już są w środku. Może chcesz coś do picia? - zapytał zamykając za nią drzwi i prowadząc ją do salonu, w którym już było kilka osób, między innymi Anna i Dave. Dwie znajome twarze.
ArFF - 2009-08-26, 00:44
:
- Nie, nie... dziękuję. Uśmiechnęła się do pana Parkera uprzejmie.
Powoli skierowała się w stronę Anny i Dave'a. W końcu nie zamierzała w samotności czekać na przybycie Maxa. Przy okazji liczyła na to, że dowie się od nich czegoś więcej, o całym tym zamieszaniu.
- Hi. Przywitała się krótko, szczerząc lekko swoje ząbki.
Derriuz - 2009-08-26, 04:36
:
- You need a man, you say? - rzucił podejrzliwie, lekko się nachylając i patrząc na nią z ukosa, przekrzywiając głowę. Zaraz jednak odpuścił sobie, wzruszył ramionami i spojrzał na Rayen, która akurat podeszła i się przywitała z szerokim uśmiechem.
- Umm, hey there - rzucił, kładąc sobie rękę na karku. Stwierdził, że powinien jakoś zagadać, ale i to sobie odpuścił. Nie wiedział nawet na jaki temat by mógł. Więc swoim zwyczajem zlał sprawę, już drugą pod rząd. Chillman, nic dodać, nic ująć. Znów zwrócił się do Anny.
- Well, myślę że to wszystkie te rzeczy o których wspomniałaś - puścił jej oczko i rozejrzał się za jakimś miejscem do klapnięcia, po czym skierował się tam i siadł, ręką zapraszając dziewczęta. I wtedy oświeciło go - rozejrzał się za ojcem Parkera.
Sygin - 2009-08-26, 10:48
:
- Yeah, I think I need indeed. You should think about it... - zmrużyła oczy dając radę jeszcze te słowa szepnąć do Dave'a, zanim Ray się pojawiła. Uśmiechnęła się do dziewczyny - Cześć. Fajnie, że przyszłaś. Tak tu niewiele osób znajomych, że wszyscy możemy porobić trochę sztucznego tłumu. Chodź siądziemy.
Zgarnęła colę i Ray i podążyła za Chillmanem - Znasz Ell tak nawiasem? - zainteresowała się.
KapitanOwsianka - 2009-08-26, 12:24
:
Pan Parker był zajęty przygotowywaniem drinków dla Kirsten i mamy Elly. Właśnie kończył i podał kieliszek Merlota Kirsten, a kiedy mama Lizzy zaczęła protestować wytłumaczył spokojnie: Jak tylko Max wróci od Erici, to podwiezie Was na lotnisko... Nie musicie się niczym przejmować...
ArFF - 2009-08-26, 23:23
:
Szczerze mówiąc to... Spojrzała na Annę i zacisnęła lekko usta, kręcąc głową przecząco.
Podążyła za nią w stronę kanapy.
Wiem o niej tylko tyle, ile przekazał mi Parker, zapraszając mnie tutaj. Wzruszyła lekko ramionami.
KapitanOwsianka - 2009-08-27, 09:32
:
I w tym momencie drzwi do domu Parkerów się otworzyły. Do środka weszła Erica, trochę zmoczona, z kurtką Parkera nad głową i całkowicie mokry Max. Mimo to obaj byli roześmiani, jakby właśnie spotkała ich jakaś zabawna przygoda. Max odebrał kurtkę od Erici i dopiero teraz zauważył Rayen. Uśmiechnął się do niej na przywitanie. Okej... To ja się przebiorę na górze i zaraz wracam.
Caylith - 2009-08-27, 09:58
:
- Yeah, go - oświadczyła za uciekającym - ale to i tak nic ci nie da. Ktoś będzie mnie musiał do domu odwieźć więc znowu zmokniesz.
Zdjęła kurtkę znad głowy i rzuciła szybkim długim spojrzeniem za chłopakiem - Catch - mokra kurtka wylądowała na nim - And by the way, in the topic of wet clothes... you too. - mrugnęła szybko z wyraźnym rozbawieniem i udała się w stronę znajomych westchnąwszy głęboko. Na widok Anny, Dave i Ray uśmiechnęła się, jak również przy okazji posłała promienny uśmiech ulubionemu ojcu poza swoim - staremu parkera i Kirsten. Na widok Ell uśmiech spełzł do lekko niepewnego ale nie zrobiła żadnej głupoty. Uniosła rękę w pozdrowieniu i klapnęła obok znajomych - Hi. What's up?
ArFF - 2009-08-27, 10:17
:
Również się uśmiechnęła, ale nie tyle do niego, co na widok jego mokrej postaci. W końcu będzie mogła iść sobie z nim wyjaśnić kilka spraw.
Jej wzrok zatrzymał się dłużej na włosach chłopaka. Chociaż raz były idealnie "ulizane" przez padający deszcz.
Przepraszam was na chwilę... Rzuciła do Anny i Dave'a i bez zastanowienia ruszyła w stronę Parkera. Wystarczająco długo czekała i nie zamierzała już ani chwili dłużej żyć w niepewności co do tego, co wydarzyło się gdy dzwoniła.
KapitanOwsianka - 2009-08-27, 10:28
:
Anna, Erica, Dave:
Lizzy uwolniła się na chwilę od Kirsten i swojej mamy i podeszła do grupki, jeszcze-nie-tak-dawno-temu-przyjaciół. Uśmiechnęła się bardzo niepewnie i spojrzała niczym zbity pies na Ericę. Zaraz jednak uciekła wzrokiem. I'm sorry guys... - powiedziała i przełknęła ślinę. - Za to, że musieliście się tutaj pokazać. Max ma to do siebie, że ciężko mu odmówić, nawet jak się nie chce... - dodała szybko, w kulawej zmianie tematu.

Ray:
Parker zniknął na górze, więc Rayen musiała pójść za nim, jeśli chciała pogadać. Nie trudno było znaleźć jego pokój, bo był to jedyny z otwartymi drzwiami. Na dużym łóżku leżała kurtka, koszula i podkoszulek Maxa. Z łazienki dochodził szum prysznica.
Caylith - 2009-08-27, 10:39
:
Przez głowę Erici galopowało stado myśli i zachowań sytuacyjnych, które mogłaby tu zastosować. I oczywiście żadne nie pasowało. Wzięła głęboki oddech postanawiając jak zwykle pójść na żywioł.
- Cut the crap - sarknęła - you're leaving somewhere and when someone's leaving there's no point to quarrel anymore, 'cause you won't quarrel just with yourself. Dlatego - poprawiła się na kanapie - lepiej spróbować pożegnać się jak ludzie w nadziei, że następnym razem nie będzie powodu by ciągnąć starą kłótnię. We're here to say goodbye not because someone told us to - to akurat, że Parker ją tu za łeb przyciągnął nie miało znaczenia i nie zamierzała się z tym uzewnętrzniać.
Derriuz - 2009-08-27, 14:27
:
Na twarzy Chillmana, zaraz po usłyszeniu słów Ell, wykwitł jeden z tych 'niestandardowych' uśmiechów. Trochę złośliwy, być może? Albo sarkastyczny? Choć miał w sobie rozbawienie, bez wątpienia.
- Sweet Jesus, kto powiedział, że nie chciałem tu być? Po prawdzie zastanawiałem się, czy mi w ogóle wypada się zjawić, y'know, ale... Damn... Ricky is right for God's sake. Let's just be happy to see each other this, let's hope that not, but last time. Nawet jeśli nadzieja nie jest matką głupich i jeszcze się jakoś wszyscy razem widzieć będziemy, to minie sporo czasu, więc trzeba zapomnieć o złym - tu na chwilę ściszył głos i mówił jakby do siebie - cholera, nawet nie jestem w temacie i nie wiem o jakie zło mi chodzi, ale do diabła z tym - i znów głośniej kontynuował - i cieszyć się sobą jak gdyby nigdy nic, ot co! But first, I gotta do something, so... - tutaj ściszył tak, by tylko dziewczyny go słyszały - have god damn fun, or I'll find you and kick both of yours butts - i kiwnął głową, jakby na potwierdzenie własnych słów, zmierzył Elle i Ricky ni to groźną, ni poważną miną z ciężkim do powstrzymania uśmiechem na ustach i skinął na Anną, żeby za nim poszła. Uff, skończył w końcu tą tyradę. Od kiedy to on był taki mądry - pytał w myślach sam siebie.
Skierował swe kroki w kierunku ojca Parkera, odchrząknął dla poprawienia pewności siebie i rzucił do Anny po cichu.
- Let's give them five minutes. If they won't smile honestly, I'm gonna go mad - i po tych słowach dotarli już do starego Parkera.
- Umm, Mister Parker, I'd like to thank you once again for that thing, you have done for me once, for starter. Właściwie, to mam pytanie do pana jako prawnika... You see... Wpadłem na taki pomysł, żeby założyć radiowęzeł w Harbor High School i Anna zgodziła się mi pomóc, tylko... No właśnie prawa autorskie... Trzeba będzie zebrać pieniądze nie tylko na nie, ale też na sprzęt i tu moje pytanie. Czy są jakieś kawałki, które moglibyśmy puszczać za darmo, jakieś stare, zapomniane hity może? Bo widzi pan, z grami komputerowymi na przykład jest tak, że po iluś tam latach software nazywa się "abandonware", czyli porzucony program i można go rozpowszechniać bez obaw o narażenie się na odpowiedzialność karną... Zastanawiałem się, czy z muzyką też tak bywa. I czy taki radiowęzeł... Trzeba go jakoś prawnie uregulować? No, pewnie też o wielu rzeczach od prawnej strony nie pomyślałem nawet, dlatego chciałbym zdać się na pana radę - i w tym momencie uśmiechnął się lekko niepewnie, ale szeroko i szczerze. Zupełnie tak, jakby prosił o coś, co byłoby dla niego kłopotliwe. I zapewne tak w istocie było.
ArFF - 2009-08-27, 16:48
:
Przez chwilę wahała się, czy powinna tam wejść. To było dla niej jak wchodzenie na teren zakazany.
Powolutku przekroczyła próg i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Usiadła na łóżku Maxa, czekając na to, aż wyjdzie spod prysznica.
KapitanOwsianka - 2009-08-27, 19:47
:
Erica:
Lizzy odprowadziła wzrokiem Dave'a, a jej spojrzenie wybitnie świadczyło o tym, że to raczej nie jego sprawa i nie powinien się w nią mieszać. Potem klapnęła ciężko koło Erici na kanapie. - Tak czy siak... dziękuję, że przyszłaś mnie pożegnać. - powiedziała dość chłodno. Może reakcja Erici ją nieco zraziła, albo spodziewała się zupełnie innego zachowania.

Dave i Anna:
Ojciec Maxa spojrzał zaskoczony na Dave'a. Zamrugał kilka razy oczami i zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią. - Cóż... nie specjalizuję się w prawie cywilnym... Jestem obrońcą z urzędu, nie mniej, z tego co wiem by publicznie puszczać jakieś nagranie musisz mieć taśmę, czy tam płytę z odpowiednią licencją. A prawa autorskie wygasają bodajże po sześćdziesięciu latach od stworzenia, czy coś w tym stylu... Podrapał się po brodzie. - I chyba trzeba uregulować jakoś prawnie instytucję radiowęzła, ale nie mam zielonego pojęcia jak.

Ray:

Po chwili z łazienki wyszedł Max. Ubrany tylko w świeże dżinsy od Armani Jeans. Ręcznikiem wycierał sobie głowę. Kiedy zauważył Ray na swoim łóżku zatrzymał się i rozejrzał się po pokoju, jakby chciał się upewnić, że to jego pokój. - Amm... Nie chcę nic mówić, ale urodziny mam dopiero w czerwcu. - zauważył spoglądając znacząco na łóżko.
ArFF - 2009-08-28, 03:21
:
Spojrzała na Maxa dość wymownie.
Przyszłam pogadać. Wyjaśniła krótko. Jej ton nie wskazywał jednak na nic konkretnego, więc chłopak nie mógł wiedzieć, czego się spodziewać. Jej ciemne, bystre oczka świdrowały go, śledząc każdy jego najmniejszy ruch.
Z kim byłeś, gdy do Ciebie dzwoniłam? Zapytała w końcu, nie spuszczając z niego wzroku. Sposób w jaki zadała to pytanie, jasno dawał do zrozumienia, że nie czeka na bajki wyssane z palca. Była przygotowana na wszystko, nawet na najgorsze.
Caylith - 2009-08-28, 09:31
:
Otworzyła paszczę z zaskoczenia. No kto by pomyślał, przecież to ona w ty momencie powinna odstawiać obrażona księżniczkę. Przed odszczeknięciem się powstrzymały ją tylko słowa maxowe, które dziś powiedział "Pokaż jej, że jesteś lepszą przyjaciółką niż ona". Ricky przegarnęła grzywę włosów zmęczonym gestem i sprawdziwszy, że żadnych plotkar nie ma w pobliżu spojrzała na Ell spokojnie.
- Jak wyjeżdża ktoś ci bliski to się z nim żegnasz. Bez względu a to, czy zdążyłaś się z ta osób a ściąć na koniec. Lizzy ja nie będę udawać, że się nic nie stało - dodała po chwili - bo się stało. I nie będę też udawać fałszywej serdeczności. Some time must pass so I could forget. Ale samo przyjście tu uznaję za krok do przodu w stronę dogadania się gdzieś w przyszłości a nie dreptanie w miejscu. Jeśli liczyłaś na coś więcej - rozłożyła bezradnie ręce - sorry that I dissapointed you.
Sygin - 2009-08-28, 13:58
:
Widząc, że zanosi się na poważną rozmowę z obu stron: czyli Ray poszła pytać o coś Parkera, a Erica i Ell cos tam mamroczą, odsunęła się dyskretnie by dać im możliwość spokojnej dyskusji i zamiast tego skierowała uszy w stronę Dave'a i pana Parkera, ciekawa jak konwersacja dalej się potoczy.
KapitanOwsianka - 2009-08-28, 16:12
:
Ray:
Max spojrzał z jakąś mieszanką rozbawienia i ironii na Rayen. - Z Lizzy... Mieszkała przez jakiś czas w naszym domku nad basenem. - odpowiedział spokojnie i otworzył jedną z szuflad z której wyjął pulower w barwie lekko wyblakłej czerni, z trzema guzikami u szyi i dyskretnym znaczkiem D&G na lewym boku, nisko. Naciągnął go na głowę i podciągnął rękawy. Dwa guziki miał rozpięte. Przeczesał lekko wilgotne włosy dłonią i ruszył w kierunku łazienki. - Z kim byłaś Ty, kiedy do mnie dzwoniłaś? - zapytał znikając w niej.

Erica:
Lizzy westchnęła. - Nie mam pojęcia czego się spodziewałam. - powiedziała i zrobiła nieokreślony gest. - Strasznie się między nami pogmatwało. Przepraszam Cię za to... Ale... Ale nie mogłam Ci powiedzieć, bo bałam się, że właśnie tak się pogmatwa. - przełknęła ślinę. - To znaczy chciałam... I tamtej nocy nawet jechałam do Ciebie. Ech... nieważne. - powiedziała i wstała, żeby udać się do mini baru.

Anna i Dave:
James uśmiechnął się przyjacielsko. - Mam nadzieję, że Ci pomogłem. - zauważył Annę - Oh, Anna... Spróbuj kiszu. Jest świetny.
ArFF - 2009-08-29, 02:10
:
Już chciała mu jakoś przyciąć, jednak w porę cię opanowała. W końcu przyszła rozmawiać, a nie się kłócić.
Siedziałam sama w mojej norce. Rzuciła od niechcenia, a jej mina wskazywała na to, że pytanie było nie na miejscu.
Obserwowała go dokładnie, czekając kiedy w końcu zmięknie i przyzna się do swojej winy. W końcu była niemal pewna, że coś tam musiało się wydarzyć...
Caylith - 2009-08-29, 10:11
:
- Pogmatwało się już w momencie kiedy polecieliście do wyrka - dobiegła cicha odpowiedź Ricky. - Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. I told you that some things need time to solve. Nie jestem wściekła ani nikogo zabijać nie zamierzam. Not anymore - oświadczyła gapiąc się w sufit. - Jestem... mam nadzieje, że jestem w wystarczający sposób cywilizowana by pożegnać cię jak człowiek z nadzieją, że przy następnej okazji będzie lepiej.
Sygin - 2009-08-29, 10:16
:
- Ki... what, Mr Parker? - zainteresowała się podnosząc z miejsca, poprawiając jeansy na tyłku i z zainteresowaniem przyglądając temu czym ojciec Maxa ma ochotę ją przytruć. Ciekawie przyjrzała się temu czemuś a potem zwróciła niepewne brązowookie spojrzenie na niego jakby pytając co należy z tym zrobić.
KapitanOwsianka - 2009-08-29, 10:43
:
Anna i Dave:
- Oh nie bój się... Jak zwykle wszystko u nas jest zamówione. - powiedział z uśmiechem i potarł ramię Anny, po czym spojrzał na zegarek. I dyskretnie dał znak Lizzy i jej mamie, że właściwie już czas.

Erica:
Elisabeth odwróciła się do Erici i uśmiechnęła weselej. Zobaczyła znak Jamesa i kiwnęła głową. Podeszła do Erici - A więc... Żegnaj Erico Staunton. - powiedziała i wyciągnęła rękę w jej kierunku. - Przepraszam Cię za wszystko czym Cię skrzywdziłam.

Rayen:
Po chwili z łazienki dobiegł dźwięk suszarki do włosów. Najwyraźniej Max do niczego nie zamierzał się przyznawać. Dźwięk szybko się skończył i Max wyszedł z łazienki układając sobie włosy. Stanął przed lustrem w pokoju i rzucił okiem na Rayen. - Czy mnie się wydaje, czy masz do mnie o coś żal?
Derriuz - 2009-08-29, 14:45
:
Zaśmiał się, widząc całą sytuację, lecz szczególnie zabawne dla niego były - niepewność Anny co do potrawy granicząca, jego zdaniem, z przerażeniem lub dziecięcą ciekawością (dziwna mieszanka, owszem) oraz dowcip James'a Parkera.
- You've helped me very much, mister Parker, once again. Oh, well - wyszczerzył się - Teraz mam jakieś poszlaki, których nie miałem wcześniej, prawda? Tak, czy owak, mam nadzieję, że będę mógł się kiedyś jakoś panu odpłacić.
Noise - 2009-08-30, 10:26
:
Gdyby ktoś na chwilę zatrzymał się, by na moment zastanowić się nad stylem jazdy kierowcy Lamborghini uznałby, że albo jest bardzo zdesperowany, albo życie mu niemiłe. Faktem było, że Evan jechał na granicy, a raz jego autem zarzuciło jak bardzo, że mimo swych niebywałych umiejętności ledwo udało mu się utrzymać auto na jezdni. Gdy zatrzymał się gwałtownie przed domem Parkerów zgasił silnik i wyskoczył z auta jak oparzony. Wtedy jednak cały pośpiech, wszystkie emocje odpłynęły pozostawiając go samotnym i bezbronnym w obliczu tego, z czym musiał się zmienić. Stał więc wpatrując się w drzwi wejściowe do domu i moknął z każdą chwilą coraz bardziej...
Caylith - 2009-08-30, 13:06
:
Chwilę przyglądała się wyciągniętej ręce, by w końcu wyciągnąć i swoją i chwycić palce Ell w znajomy chwyt. - See ya somwhere in the future. - pokiwała głową nie czyniąc żadnych prób zmierzających do ściskania i obłapiania. Stanowczo za wcześnie na to było. Ale poczuła się tak jakby zrobiła spory krok do przodu.
KapitanOwsianka - 2009-08-30, 13:53
:
Dave i Anna:
James uśmiechnął się ciepło - Po prostu nie ładuj się w kłopoty. Cieszę się, że mogłem Ci jakoś pomóc. - a potem spojrzał wyczekująco w kierunku schodów na górę. Zrobił dwa kroki w tamtym kierunku i krzyknął - Max! Trzeba odwieźć dziewczyny!

Evan:
Deszcz powoli słabł i już po chwili przestał padać. Ale czego innego można było się spodziewać w Kalifornii, niż tego że w końcu przestanie padać. Światła w domu Parkerów paliły się żywo, z resztą jak zwykle, w końcu prowadzili "otwarty dom".

Erica:

Lizzy uśmiechnęła się nieśmiało i chociaż prosiło się w tej scenie o jedno wielkie pojednanie i rzucenie się sobie w ramiona, to do niego nie doszło. Elly uścisnęła lekko dłoń Erici i wypuściła ją. Po czym zaczęła kuśtykać z nogą w gipsie w kierunku swojej walizki i mamy.

Rayen:
Milczenie przedłużało się. I nagle zostało przerwane, ale nie przez żadne z nich. Z dołu doleciał głos Jamesa Parkera przypominający, że Max powinien już jechać.
- Ray? - zapytał, chcąc ją przynaglić.
ArFF - 2009-09-01, 18:16
:
Ocknęła się nagle ze swoich rozmyślań i spojrzała na niego.
-Wydaje mi się, że ... coś się wydarzyło między Tobą, a Lizzy. Stwierdziła i wzruszyła ramionami.
- Skoro nadal masz zamiar udawać, że to nic takiego... Urwała, wstając z łóżka i kierując się do wyjścia.
Zatrzymała się na chwilę pod drzwiami i odwracając główkę, zerknęła na niego przez plecy.
-Better hurry up. Your "Aunt" is waiting... Rzuciła jeszcze i wyszła na korytarz.
KapitanOwsianka - 2009-09-01, 19:33
:
Max roześmiał się szczerze. Słowa Rayen rozbawiły i rozbroiły go zupełnie. Wreszcie po chwili wyszedł za Rayen i ocierając łzę spod oka zamknął za sobą drzwi. Iuuuu... That was... SO iuuu... powiedział mijając Rayen na schodach. Lizzy jest siostrą mojej mamy, dziadek był ogierem, jak się okazało i z kochanką spłodził Elisabeth. powiedział wesoło, ale po chwili jego dobry humor diabli wzięli. Nie mniej trochę mi przykro... Skoro uważasz, że mógłbym Cię zdradzić, to może nie powinniśmy się spotykać? - powiedział wreszcie z przekąsem, na dole schodów. - I mean... You're the one who wanted take things slow.
W powietrzu zawisło nieme pytanie. Ale Max nie czekał na odpowiedź. Zebrał kluczyki ze stołu przy drzwiach i rzucił nieco wymuszony uśmiech w kierunku gości. Potem spojrzał na Rayen.
Teraz odwiozę Lizzy i jej mamę na lotnisko. Wolałbym poruszyć ten temat jutro... powiedział otwierając drzwi.

Deszcz ustał zupełnie i w tym momencie drzwi się otworzyły. Evan dojrzał w progu Maxa rozmawiającego z Rayen. A jego spojrzenie wyraźnie mówiło, że nie jest to przyjemna pogawędka. Za nim po chwili pojawiła się człapiąca o kulach Elisabeth, jej mama i państwo Parker.
Noise - 2009-09-01, 20:53
:
- Oh shit... - mruknął pod nosem Evan patrząc na zbliżającą się grupkę osób. W tej chwili największą ochotę miał na zniknięcie we wnętrzu swego auta i odjechanie jak najdalej stąd w tym samym tempie w jakim tu przyjechał. Szybko jednak wziął się w garść i ruszył w kierunku Elisabeth chcąc chociaż te kilka chwil spędzić na rozmowie. Wcześniej okazał się strasznym tchórzem, lecz teraz postanowił to naprawić choć w jak najmniejszym stopniu.
Caylith - 2009-09-01, 21:11
:
- Czyżby mi się zdawało, że nie pada? - zagadała sama do siebie podnosząc tyłek z kanapy i z zaciekawieniem wyciągając łeb w stronę powietrza wolnego od ulewy. Owszem deszcz nie padał, więc mogła dreptać do domu na nogach. Pożegnała się z Parkerami, Annie i Daveowi kiwnęła głową i... zacisnęła usta w wąską linię na widok tego, kto stał na drodze do wolności.
- Oh shit... - mruknęła pod nosem i spróbowała się przemknąć bokiem tak by nie musieć ani na niego patrzeć ani z nim gadać.
KapitanOwsianka - 2009-09-01, 21:16
:
Parker też zauważył Evana. Z resztą tak jak Lizzy i reszta ludzi ich odprowadzająca. - Przepraszam. rzucił do Rayen i dotknął jej ramienia na pożegnanie. Po czym wybiegł przed zbliżających się ludzi i podbiegł do Evana. - Balmer, masz tupet. - powiedział wyciągając rękę, żeby go zatrzymać. - To nie jest odpowiedni moment.
Noise - 2009-09-01, 21:22
:
- A kiedy będzie? Jak matka mojego dziecka wyjedzie sam nie wiem dokąd? Max, I fucked up but it's time to stop hiding. - powiedział z powagą i odgarnął mokre kosmyki włosów do tyłu, by nie zasłaniały mu widoku, a przy tym nie plątały się w okolicach oczu czy nosa. Chwilę stał tak przed Parkerem spoglądając mu prosto w oczy, by wreszcie odetchnąć głęboko i powiedzieć. - Pomóż mi chociaż porozmawiać z nią chwilę sam na sam. - rzekł niemal błagalnym tonem. Widać było, że pioruńsko mu na tym zależy, zaś on był jego ostatnią i jedyną nadzieją.
KapitanOwsianka - 2009-09-01, 21:30
:
Nie Ballmer. Nie tym razem. Z resztą i tak nie będziesz ojcem. - powiedział spokojnie i postąpił krok na przód, żeby dać znać, żeby Evan się cofnął.
Tym czasem cały korowód zatrzymał się. Widać było jak Lizzy bije się z własnymi myślami. Wreszcie jednak rezygnuje i rusza spokojnym kuśtykaniem w kierunku czarnej Impali już czekającej na nią. Państwo Parker zaś cofnęli się do domu.
Noise - 2009-09-01, 21:37
:
Jego słowa wyraźnie zdenerwowały Ballmera, lecz ten tylko zacisnął szczęki i spojrzał hardo w oczy Maxa. - Wiem. - Odparł jeszcze, po czym odwrócił się i bez słowa ruszył do swego samochodu. Po chwili drzwi grafitowego Laborghini trzasnęły, potężny silnik zaryczał rozdzierając ciszę niczym uderzenie pioruna i przy akompaniamencie pisku buksujących od nadmiaru momentu obrotowego kół auto wyrwało do przodu szybko jak błyskawica. Nerwy i frustracja nigdy nie są dobrymi doradcami, lecz na tę chwilę Evan jedyne ukojenie znajdował w jeździe na krawędzi bezpieczeństwa.
KapitanOwsianka - 2009-09-01, 21:41
:
Parker pokręcił głową. Ale odetchnął z ulgą. Nie miał najmniejszej ochoty na jakąś scenę, czy coś w tym stylu. Tym bardziej, że wiedział na co stać czasem Evana. I miał dziwne przeczucie, że tym razem konfrontacja mogłaby się dla niego źle skończyć. Odwrócił się i podbiegł do swojego samochodu. - Hej, Ricky! - krzyknął do oddalającej się dziewczyny. - Jak chcesz to poczekaj. Potem Cię odwiozę! - zaproponował.
Caylith - 2009-09-01, 21:53
:
Poczekała aż "czarna Wołga" zniknie z horyzontu i dopiero wtedy zatrzymała się z jedną nogą wzniesioną w pół kroku, słysząc pytanie Maxa. Przyjrzała się mu z zastanowieniem łapiąc oddech - dopiero teraz zdała sobie sprawę, że go wstrzymywała i w ramach odpowiedzi zamiast ku bramie skierowała się w stronę tyłów domu pytająco unosząc brwi. W uniwersalnej mowie gestów mogło to znaczyć: "Poczekam nad basenem jeśli mogę."
KapitanOwsianka - 2009-09-01, 21:56
:
Kiwnął głową, na znak, że to nie problem. Uśmiechnął się ciepło odprowadzając Ericę wzrokiem, a potem przeniósł spojrzenie na Rayen. Uciekł nim szybko i wsiadł do samochodu.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-09-14, 11:43
:
Było już ciemno, kiedy czarne BMW Jamesa zatrzymało się na podjeździe domu Parkerów. James przez chwilę siedział w bezruchu nad czymś mocno się zastanawiając. A kiedy Michael zabrał się za wysiadanie zatrzymał go gestem. - Słuchaj... Daj mi chwilę. Muszę najpierw porozmawiać z żoną. Moja rodzina nic nie wie o tym, że Cię przywiozłem. Okej? - zapytał, a potem odruchowo chwycił za kluczyki i wyjął je. Zatrzymał się patrząc, jakby mu było glupio na Michaela.
Carter - 2009-09-14, 14:06
:
...i na dodatek boi się, że gwizdnę mu furę
Michael udał, że nie widzi spojrzenia Jamesa. Ciekawe, co powie żonie: Hej skarbie, przywiozłem na noc dzieciaka aresztowanego przez policję podczas próby kradzieży samochodu. Przygotuj dodatkowe nakrycie na stole.
Michael wyobraził sobie, jak James Parker wraz z żoną chowają w pośpiechu srebra i drogie bibeloty podczas gdy on czeka w samochodzie.
KapitanOwsianka - 2009-09-14, 15:14
:
James chyba odczytał myśli Michaela, bo włożył kluczyki z powrotem do stacyjki, po czym otworzył drzwi. Widząc, jak Michael wyciąga paczkę papierosów cofnął się jeszcze na moment. - A i w domu i w samochodzie nie palimy... - powiedział spokojnie i wysiadł. Po chwili zniknął za drzwiami pięknego, dużego domu.
Carter - 2009-09-14, 16:03
:
Michael schował paczkę fajek do kieszeni.
Czekał...
KapitanOwsianka - 2009-09-14, 19:43
:
Michael został sam w samochodzie. I czas oczekiwania wydłużał się. I pewnie wydłużałby się w nieskończoność, gdyby nie pewno zdarzenie. Znudzony Michael spojrzał w lusterko wsteczne i zobaczył w nim jakąś blond główkę zaglądającą z końca podjazdu na dom Parkerów. Albo na niego...
Carter - 2009-09-14, 19:48
:
Michael wyszedł z samochodu i zaczął iść w stronę postaci na końcu podjazdu.
Sygin - 2009-09-14, 20:19
:
Ahaa... przyglądanie się nachalne przyniosło efekt. Przestała wyciągać szyję widząc, że z wnętrza samochodu wyszedł... nietypowy jak na te okolice chłopak. Bardzo nietypowy. Brązowe oczy obejrzały go sobie z góry do dołu bez zapędów podrywczo-taksacyjnych (których i tak nigdy nie stosowała) za to z autentyczną ciekawością. Przechylając przy tym nieco na bok głowę jak zaciekawiony wróbel. "Kto i co tu robi" było w tym momencie głównymi pytaniami w jej oczach.
Carter - 2009-09-15, 11:09
:
Ciekawe czy ta mała wyszłaby sama w nocy na ulicę w Chino- uśmiechnął się do siebie.
Pomachał ręką w stronę dziewczyny i gestem zaprosił ją, żeby podeszła bliżej.
Sygin - 2009-09-15, 11:47
:
Rozejrzała się zastanawiając czy Chillman może nie nadjeżdża, ale skoro nie hałasował jeszcze samochodem to może miała chwilę. A poza tym co to za przywoływanie. W połowie drogi, proszę pana. Tak też zrobiła kilka kroków i zatrzymała się na granicy posiadłości otwarcie przyglądając się obcemu.
- Nie widziałam cię wcześniej w okolicy, ale drogą dedukcji wywnioskowałam, że skoro Parker przywiózł cię samochodem to złodziejem raczej nie jesteś. Więc kim?
Carter - 2009-09-15, 13:12
:
Michael uważnie zlustrował wzrokiem tą małą, ładną blondynkę.
Wiedział, że nie wygląda jak typowy gość z tej okolicy.
I wiedział, że ona to widzi.
Michael Smith- wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.-a jak tutaj trafiłem.... to dość długa historia- uśmiechnął się lekko.
Sygin - 2009-09-15, 13:31
:
Uścisnęła podaną rękę z należytą powagą.
- Anna Stern - przedstawiła się porządnie uśmiechając lekko - Szczęśliwie dla ciebie lubię słuchać długich historii a mój rydwan jeszcze się nie pojawił, więc może szepniesz skrótowo słówko lub dwa?
Carter - 2009-09-15, 14:35
:
-Innym razem... Po prostu chwilowo jestem gościem pana Parkera
Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie mu miała za złe że pewne rzeczy woli zachować dla siebie. Poza tym z nowopoznanymi kobietami raczej nie wskazane jest rozmawiać o kradzieżach samochodów, nielegalnym posiadaniu broni i procesach sądowych.
Tym bardziej, że laska miała w sobie coś intrygującego.
- Mieszkasz tutaj?- Michael postanowił zmienić temat.
Sygin - 2009-09-15, 21:07
:
Kiwnęła głową akceptując chwilowo taką odpowiedź.
- Aha. U wujostwa. - Kiwnęła głową aż grzywka podskoczyła machając ręką w tył w ogólnym kierunku domu Golighty'ów za plecami. - A skoro ty jesteś gościem Parkerów to można powiedzieć, że będziemy sąsiadami.
KapitanOwsianka - 2009-09-15, 21:43
:
Kirsten chyba jeszcze nigdy w historii dziwnych pomysłów Jamesa nie miała aż tak wielkich oczu. Po prostu nie była w stanie ogarnąć tego co mówił. Nie wierzyła własnym uszom. - Chcesz mi powiedzieć, że chcesz sprowadzić do naszego domu kryminalistę? - zapytała z niedowierzaniem.
- To nie jest kryminalista. Chłopak miał trudne dzieciństwo, trochę się pogubił. Jak go poznasz, to na pewno go polubisz. Czeka na zewnątrz. - to był błąd.
- Chcesz mi powiedzieć, że już sprowadziłeś tego chłopaka do naszego domu?! - zapytała gniewnie a jej głos śmiesznie zadrgał. - Nie pomyślałeś jakie to zagrożenie dla nas? Jakie to zagrożenie dla Maxa???
James przewrócił oczami. - Och nie wygłupiaj się... Nie możesz być aż tak naiwna. Myślisz, że Max nie miał kontaktu z takimi jak on?
- Widzisz?
- Kirsten triumfowała - Sam mu nie ufasz!
James przeklął w duchu swoje słowa.
- Honey, Michael to dobry chłopak. Chcesz to schowaj wszystkie srebra, zabezpiecz telewizory i pochowaj biżuterię, ale musimy mu pomóc... Wyrzucili go dzisiaj z domu.
Dobrze rozegrane... Instynkt macierzyński zaczął brać górę. - To tylko jeden dzień... Jutro wieczorem odwiozę go do domu i pogadam z jego matką. - uśmiechnął się w ten swój sposób, który tak działał na Kirsten.
- Niepoprawny idealista... - powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Takiego mnie pokochałaś...
- Zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam.
- westchnęła i ruszyła w głąb domu.
- Dokąd idziesz?
Kirsten odwróciła się i rzuciła przez ramię: - Pochować biżuterię, a jak myślisz? - pokręciła głową jakby James zrobił coś bardzo głupiutkiego. - Będzie potrzebował pościeli...
Carter - 2009-09-16, 11:00
:
Sąsiadami...
Michael uśmiechnął się w duchu. Szkoda, ze nie zostanie tu na tyle, żeby wpaść kiedyś po szklankę cukru.
- No to do zobaczenia.. sąsiadko- mrugnął do dziewczyny i ruszył w stronę samochodu.
Zastanawiał się, jak Parker przeprowadził proces "uświadomienia" żony, że na dzisiejszą noc wezmą do domu zbója z Chino.
Cóż... oby umiejętności przemawiania na sali rozpraw okazały się wystarczające...
KapitanOwsianka - 2009-09-16, 21:18
:
W tym momencie z domu wyszedł James, zbliżył się i z zaskoczeniem spojrzał na Michaela i na Annę. - Dobry wieczór Anno... Widzę, że poznałaś już Michaela. - uśmiechnął się i spojrzał pytająco na Smitha.
Derriuz - 2009-09-16, 22:11
:
Silnik czarnego klasyka zapewne aż zbyt dobrze znanego uchu Anny oznajmił przybycie rydwanu, nim jeszcze ten był widoczny. Camaro wtoczyło się po chwili na ostatnie wzniesienie dzielące go od celu (czy raczej wątku pobocznego, bo to tylko przystań w drodze do celu) i po paru krótkich chwilach, bo zdecydowanie prowadził szybciej niż zwykle, choć nie pędził jak szalony. Warto pamiętać, że jazda z maksymalną dozwoloną prędkością to coś niesłychanego u Chillmana, chyba, że coś ważnego się dzieje. Wóz zatrzymał się dość gwałtownie, okno otworzyło się i wychyliła się z niego głowa Chillmana, która zdawał się być bardziej wyluzowany niż zwykle. Najpierw zerknął na Annę.
- Konie się niecierpliwią, madame - rzucił metaforą, po czym wytłumaczył ją lekko dociskając gaz, by wymusić ciche warknięcia silnika. Następnie wzrok przeniósł na starego Parkera.
- Dzień dobry panie Parker! - uśmiechnął się beztrosko - Mam nadzieję, że nie martwią się państwo o Maxa, z nami nie zginie - zaśmiał się ot tak, bo i tak wiedział że o Maxa to nie ma co się martwić. Prędzej o to, że to Chillman coś głupiego zrobi - tak, można by było. Spostrzegł, że jest ktoś jeszcze wśród tych ludzi. Zmierzył go od stóp po czubek głowy niepewnym spojrzeniem z powagą na twarzy przez kilka dłuższych chwil. W końcu uniósł rękę w geście pozdrowienia i posłał leciutki uśmiech.
Carter - 2009-09-16, 22:55
:
Michael skinął głową facetowi w Camaro.
Nieufny.
Widział to kiedy ten przez kilka sekund skanował go wzrokiem.
Mamy kilka wspólnych cech przyjacielu
Obrócił się w stronę Parkera.
- Tak.. Poznałem Annę kilka minut temu...- powiedział i zamilkł.
Nie spytał Parkera o przebieg rozmowy z żoną. Miał nadzieje, ze ten sam mu to powie.
I kim u licha jest Max?
Sygin - 2009-09-17, 11:11
:
- Wreszcie - oświadczyła na widok Dave'a i ruszyła w stronę bryki - Pobiliśmy właśnie rekord spóźnienia się na imprezę, Chillman. Hi Mr Parker, tak poznaliśmy się. Do zobaczenia sąsiedzie - błysnęła uśmiechem do jednego i drugiego wsiadając do samochodu - soon I guess. Drive, babe - zaordynowała na koniec Chillmanowi cmokając go lekko w policzek na powitanie.
KapitanOwsianka - 2009-09-17, 11:24
:
Samochód z Davem i Anną odjechał. Parker odprowadził go wzrokiem i gestem zaprosił Michaela do środka. Położył dłoń na jego plecach i po chwili obaj zniknęli w posiadłości Parkerów.

Dom był rzeczywiście ładny i sprawiał wrażenie dużego. Tuż koło drzwi wiodły schody na górę. A kawałeczek dalej kilka schodków na niższy o jakieś pół metra poziom salonu. Po prawej był drugi salon, z telewizorem i Play Station 3 przy nim. Bardziej w głębi kuchnia. Na lewo korytarz prowadzący do dalszych pomieszczeń. A na przeciwko drzwi wyjście na taras, który z kolei był jakiś metr wyżej niż poziom podłogi salonu.

W salonie stała Kirsten. Ładna, choć trochę za chuda blondynka. Uśmiechała się trochę nieswojo. Obok niej stała pulchna gosposia, z urody absolutnie wyglądająca na Meksykankę.

- Witaj Michael... - Kirsten uśmiechnęła się cieplej. I spojrzała niepewnie na swojego męża. - Pościeliliśmy Ci w domku nad basenem. Będziesz miał trochę prywatności, przez te kilka dni... - znów spojrzała na męża, który uśmiechał się nieco głupawo. - Jakbyś czegoś potrzebował Rosa - tutaj wskazała na gosposię - Ci pomoże...
Carter - 2009-09-17, 20:50
:
Podobną chatę Michael już kiedyś widział.
Kiedyś w telewizji.
Domek nad basenem. Gosposia. Podobno niebo jest gdzieś na górze.
Niektórzy mają je tutaj.
- Miło mi panią poznać - starał się uśmiechnąć uprzejmie i pod żadnym pozorem nie wyglądać na kryminalistę. - Jeśli to nie problem chciałbym się już położyć
Wolał uniknąć wymuszonego zaproszenia na kolację.
KapitanOwsianka - 2009-09-17, 21:25
:
James uśmiechnął się - Oczywiście... Chcesz coś zjeść? - zapytał jeszcze w zupełnie niewymuszony sposób i uśmiechnął się. Kirsten spojrzała raz jeszcze na męża, a potem wróciła wzrokiem do Michaela - Mamy dużo jedzenia... - powiedziała - A naszego syna najpewniej nie będzie do późna, więc mamy wolną porcję.
Carter - 2009-09-17, 21:59
:
- Hmmm... Chyba się skuszę..
Kolacja dawała możliwość rozmowy z Parkerami. Mógł wyjaśnić pare spraw i przekonać Kirsten Parker że nie jest "złym gościem"- a miała go za takiego- widział to w jej oczach.
KapitanOwsianka - 2009-09-18, 08:40
:
Kirsten złożyła dłonie i potarła je. Uśmiechnęła się do Michaela i trochę nerwowym gestem zaprosiła go do jadalni, schowanej za kuchnią. Po chwili wszyscy troje siedzieli przy stole z pałeczkami, bądź widelcami w ręku, bo jak się okazało na kolację były toni chińszczyzny. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. - So... Czym się zajmujesz? - Kirsten odruchowo przerwała ciszę i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że popełniła faut pas. James spojrzał na nią rozbawiony.
Carter - 2009-09-18, 11:06
:
Michael uśmiechnął się w duchu.
- Obecnie... obecnie jestem bezrobotny...I mam chwilowe kłopoty z noclegiem. -
Parker widocznie miał niezły ubaw.
Postanowił zmienić temat.
- Chłopak Anny wspominał coś o Maxie. To państwa syn?
KapitanOwsianka - 2009-09-18, 15:29
:
- Przynajmniej dzisiaj o lokum nie musisz się martwić. - powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się do niego. - Powiedz mi co z liceum? Uczysz się w Chino Highs? - zapytała jeszcze. A James odpowiedział twierdzącym ruchem głowy na pytanie odnośnie Maxa.
Carter - 2009-09-18, 15:54
:
Nie byłem w szkole od jakiegoś czasu... I chyba muszę rozejrzeć się za jakaś nową
Michael postanowił, że porozmawia z Parkerem następnego dnia. Miał do niego kilka spraw o których wolał nie rozmawiać przy osobach postronnych.
KapitanOwsianka - 2009-09-18, 16:25
:
- Och... - odpowiedziała trochę speszona. Dlatego inicjatywę przejął James.
- To mądry chłopak... Miał niezłe wyniki, trzeba mu tylko nieco pomóc. - powiedział z uśmiechem.
Kirsten uśmiechnęła się do Jamesa ciepło - Mój człowiek z misją. - powiedziała.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-09-27, 21:18
:
Michaela obudził dźwięk towarzyszący dobieraniu się do drzwi. Po chwili usłyszał jak ktoś nacisnął na klamkę domku nad basenem i drzwi zaczęły się po cichu otwierać. Zaraz potem pierwsze kroki w domku. Ktoś potknął się, najpewniej o buty Michaela i zaklął szpetnie wpadając na stolik niedaleko łóżka.
Carter - 2009-09-29, 13:55
:
Michael usiadł na łóżku. Wątpił, że to włamywacz. Osiedle było zbyt dobrze chronione.
W takim razie kto?
- Kto tam? - tak, wiedział, że pytanie zabrzmiało idiotycznie.
KapitanOwsianka - 2009-09-29, 14:23
:
- Co jest? - usłyszał czyjś zaskoczony głos, zaraz potem zapaliło się światło. Przed zaskoczonym Michaelem stał nie mniej, a może nawet bardziej zaskoczony Parker. Spoglądał na niego, tak jakby zobaczył jakieś największe dziwadło w świecie. - Wiedziałem, że kiedyś to się stanie... Trafiłem do rzeczywistości równoległej. - bąknął pod nosem, ale wbrew tym słowom chwycił na szybko kij do golfa stojący opodal. - Kim jesteś i co robisz w moim domu?
Carter - 2009-09-30, 09:51
:
W moim domu
Czyli obić ryja nie wypada.
- Odłóż to i pogadaj ze swoim ojcem. Sam mnie tutaj zaprosił. I nie machaj tak tym kijem- nic ci nie zrobię.
KapitanOwsianka - 2009-09-30, 10:50
:
- Oh... - padła krótka, acz treściwa odpowiedź wyrażająca w tej chwili wszystko co Max mógł mieć do powiedzenia. Zmierzył Michaela wzrokiem i kiwnął głową. - Fart, że nie wlazłem do łóżka. - mruknął sam do siebie i cofnął się do basenu.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-10-03, 09:50
:
Śniadanie u Parkerów trwało w najlepsze. Cała czwórka, bo przecież teraz był z nimi też Michael siedziała w kuchni, państwo Parker i Michael przy wyspie, Max zaś na blacie kuchennym zajadając swoje płatki.
- I nie wpadliście na to, żeby mi powiedzieć, że ktoś będzie spał w moim domku nad basenem?
- Max!
- zaczęła Kirsten - Przecież masz swój pokój, domek nie jest Ci potrzebny.
- No tak i to jest wystarczający powód, żeby sprowadzać kogoś do domu.
James spojrzał na niego z lekkim wyrzutem.
- No tak... Prowadzimy otwarty dom. Sorry dad, po prostu byłem lekko zaskoczony, kiedy w swoim łóżku zamiast ładnej dziewczyny znalazłem... Jego. - wskazał na Michaela.
Caylith - 2009-10-03, 09:59
:
Otwarty dom to otwarty dom. Przygarniają nawet słomiane sierotki. Jedna taka sierotka pamiętając o tym właśnie nacisnęła klamkę wejścia od kuchni i wsadziła czarny łebek do środka.
- Hi - powiedziała z szerokim nieco nieśmiałym uśmiechem. Przez ostatnie 20 minut usiłowała wymyśleć powód dlaczego ją tu przyniosło, ale niestety nic nie przychodziło do głowy. Zwyczajne " bo jest mi smutno samej w wielkiej chacie" było zaś na tyle żałosne, że lepiej było się tym nie chwalić. - Słyszałam, że zdobyliście ostatnią partię świeżych bajgli - zażartowała z kącikiem ust podjeżdżającym do góry i węsząc ostentacyjnie. - Oooo... - zielone oczy spoczęły na kimś nowym.
- Przeszkadzam w czymś? - reszta sylwetki Erici w wytartych fabrycznie jeansach, trampkach i szmaragdowej koszulce na szelkach pojawiła się w pełnej okazałości.
KapitanOwsianka - 2009-10-03, 10:10
:
James podniósł się i uśmiechnął na widok Erici tak jak tylko on potrafił. - Ricky! Dawno Cię u nas nie było. - spojrzał na Maxa i posłał mu spojrzenie, znaczące jakim uznaniem cieszy się jego syn teraz, w jego oczach. - Wchodź proszę... To jest Michael, mój...
- Kuzyn z Bostonu!
- wpadła mu w słowo Kirsten.
Max siedział ze skwaszoną miną.
Caylith - 2009-10-03, 10:19
:
Uśmiech rozpromienił się mocniej z ust przechodząc na oczy i rozświetlając je do roziskrzonej jasnej barwy. Na szczęście nic się nie zmienili więc przestała się bać dziwnej sytuacji.
- To wszystko było ukartowane - powiedziała konspiracyjnym tonem - W ten sposób dałam wam powód do stęsknienia się - mrugnęła do Jamesa i Kirsten włażąc do kuchni.
- Cześć, jestem Ricky - przedstawiła się "kuzynowi z Bostonu" zwyczajnie i bez głupawych min. Za to wyciągnęła rękę na powitanie. Drugim łokciem za to trąciła Maxa łypiąc na niego ciekawie okiem. Była sobota a ten wyglądał jak słotny dzień w środku tygodnia przed kartkówką z matmy.
Carter - 2009-10-03, 17:34
:
Wow...
To jednak są na świecie miejsca, gdzie po ulicach chodzą laski z okładek.
"Kuzyn z Bostonu" wyciągnął rękę.
- Michael.. Miło poznać..
Kątem oka spojrzał na Maxa. Miał wrażenie, że syn Parkerów nie jest zachwycony tą sytuacją...
...delikatnie rzecz ujmując
- Następna sąsiadka? - zapytał starając się nie patrzeć na młodego Parkera.
Caylith - 2009-10-03, 17:55
:
- Nie bardzo - uśmiechnęła się. Mocny standardowy uścisk dłoni, którą potem wraz z drugą oparła na krawędzi najbliższego mebla opierając się o niego tyłkiem - Smocza jama mego ojca znajduje się w innej części Newport. A kogo poznałeś? - zastrzygła ciekawie uchem - bo o ile się orientuję w okolicy mieszka tylko jedna dziewczyna warta poznania.
Nadal łypała ciekawie okiem na skrzywionego Maxa. Ciekawe co go ugryzło. Może płatki były za słone...
Eithel - 2009-10-03, 17:56
:
Wydawało się, że Lindsay pojawiła się dosłownie znikąd - po prostu nagle zmaterializowała się w kuchni Parkerów, z uroczo zaróżowionymi policzkami, roziskrzonymi oczami i torbą bajgli w ręce. Jej wzrok padł najpierw na obydwoje rodziców Maxa, których obdarzyła szczerym uśmiechem, po czym zwróciła się w stronę wyspy - na widok dwóch chłopców, jej brwi podjechały w górę w geście zdumienia. Na koniec zauważyła Ericę - wtedy wyraz jej twarzy kompletnie się zamroził.
- I thought that it would be nice to appear for the breakfast. - uśmiechnęła się nieco sztucznie, zwracając się do Kirsten - But as far as I see, I am disturbing... - powiedziała, robiąc krok w tył.
KapitanOwsianka - 2009-10-03, 21:09
:
Max uśmiechnął się po szturchnięciu przez Ericę i położył dłoń na jej ramieniu. Zaraz potem do kuchni wparowała Lindsay, posłał jej na przywitanie szeroki uśmiech i zsunął się z lady, stając koło Erici.

James był chyba w siódmym niebie, bardzo go cieszyła otwartość domu, z resztą Kirsten też. Oboje uśmiechnęli się do Lindsay.
- Hop on! - rzucił James i wskazał jedno z siedzących miejsc. - Bajgli u nas nigdy za dużo... Masz może takie z sezamem? Ostatniego zjadł Max.

- Śniadanie u Parkerów... Zwykła rzecz. - Max bąknął pod nosem i oparł się lekko o ramię Erici swoim ramieniem, po czym wrócił do wyprostowanej postawy.
Caylith - 2009-10-06, 19:47
:
- Totally - wymamrotała - Jeśli zwykłe jest to iż różni ludzie tak lgną do waszej kuchni. Ciekawe co jest tego sekretem. Maybe.. the smell of the family in the morning - dodała już zupełnie cicho, praktycznie do siebie i na moment zamyśliła. Ją pewnie przyciągało to. Ale dałaby sobie głowę uciąć, że podrasowana blondi o eterycznej (równie podrasowanej ) urodzie, która właśnie wyrosła na środku kuchni miała inne cele. Widząc jej wyraz twarzy na swój widok musiała sobie przypomnieć iż jest w obcym domu i pyskówka w takim razie nie jest wskazana - bez względu, że tuzin dobrych ale bardzo wrednych odpowiedzi tułało jej się po głowie. Zamiast tego postanowiła wybrać rozwiązanie subtelniejsze. Niemal nie zmieniając miejsca postarała się tak stanąć by opierać się ramieniem o Parkera przy czym przybrała pozę wykazującą, że jest na jak najbardziej właściwym miejscu i zupełnie nie czuje się tu kimś kto może przeszkadzać, w przeciwieństwie do niektórych. Jednakże oczy zmrużyły się lekko i przybrały czujny wyraz polującego drapieżnika węszącego zbliżającą się konfrontację.
Eithel - 2009-10-06, 21:03
:
Co prawda, gdy zauważyła co się dzieje, oczy Lindsay zwężyły się niebezpiecznie a na końcu języka miała jakieś cięte podsumowanie rozgrywającej się przed jej oczami scenki, ale prędko jej twarz rozjaśnił radosny uśmiech. Z wdzięcznością zajęła miejsce, które jej wskazano i otworzyła papierową torbę.
- Yeah, I've got them! - zaśmiała się, wyjmując ciepłe jeszcze bajgle z sezamem na talerz. - I coś jeszcze... - filuternie pomachała dopiero co wyciągniętym serkiem do smarowania kanapek. Ani jedno jej spojrzenie nie powędrowało w stronę Erici - była ponad to.
KapitanOwsianka - 2009-10-06, 21:30
:
Jamesowi zaświeciły się oczy - Jesteś fantastyczna! - powiedział szczerze do Lindsay i obdarował ją swoim wielgachnym uśmiechem. - Możemy Cię adoptować? - zapytał w żartach, co na moment zmroziło Maxa i Kirsten.
- Jutro jesteśmy zaproszeni na brunch do Palace... Zaprosił nas sam Petrelli, ten senator. - James spojrzał zaskoczony na Kirsten. - To pewnie, przez Twoją miłość do bajgli. - uśmiechnęła się wdzięcznie.
Eithel - 2009-10-06, 23:34
:
Lindsay roześmiała się uroczo, wyraźnie ukontentowana komplementem - Myślę, że moi rodzice mogli by się nieco opierać... - puściła oczko Maxowi, dalej ignorując nachalność tego czarnego, paskudnego stworzenia. - Ale zawsze mogę wpadać na śniadania. - powiedziała, smarując bajgla serkiem. - Petrelli? - zapytała, marszcząc czoło.
KapitanOwsianka - 2009-10-07, 08:51
:
- Już zapomniałem jak wspaniale pachniesz... - mruknął na tyle cicho, że tylko Erica mogła to usłyszeć, a i to było niepewne, oderwał się od niej jednak, lekko speszony i podszedł do wyspy, by przygotować sobie coś do jedzenia. Odpowiedział uśmiechem Lindsay i zabrał się za przygotowywanie posiłku.
- Tak... - odpowiedziała Kirsten - Jego syn przenosi się do Harbor High School i zdecydował się zorganizować taką imprezę, żeby inni mogli go poznać. Przebojem chce wbić się w życie towarzyskie Newport.
Tym czasem spojrzenie Maxa zatrzymało się na dekolcie Lindsach, a potem spłynęło na jej biodra i udo odsłonięte nieco bardziej niż zwykle. Przełknął ślinę i wyskoczył jak filip z konopii: - Dzisiaj są świetne fale... Idę popływać, mogę wziąć Range Rovera? - ale nie poczekał na odpowiedź tylko na szybko ruszył w kierunku garażu.
- Czekaj! - krzyknął James, wyraźnie podniecony perspektywą surfingu - Idę z tobą!
- Nie, nie idziesz!
- powiedziała Kirsten i pokręciła głową z pobłażliwym uśmiechem na twarzy. - Zabierzesz Mikaela do sklepu i wybierzecie mu odpowiedni strój na jutrzejszy brunch.
Caylith - 2009-10-07, 11:50
:
Jedyna reakcja na jego słowa objawiła się w postaci lekkiego drgnienia brwi oraz konkretnie zdumionego spojrzenia jakie mu rzuciła. Zaraz potem uśmiechnęła się kącikiem ust i nie pytając o zgodę sięgnęła po jeden z bajgli i nasmarowała serkiem ruchem zamaszysto-okrężnym w najlepszym stylu wiedzącego jak to robić. Trzy do pięciu konkretnych kęsów i bułki nie było.
- A ja muszę udać się do mechanika bo samochód mi szaleje i nie jest to ani wina benzyny ani braku oleju bo oba sprawdziłam. Krztusi się gadzina z jakiejś tajemniczej dla mnie przyczyny. - wzruszyła ramionami zupełnie się nie znając na samochodach od strony wewnętrznej i otrzepała się z okruszków.
- Thanks for the breakfast and company - uśmiechnęła się serdecznie do Parkerów szukając swojej torby.
Eithel - 2009-10-07, 22:09
:
Lindsay nie przejmując się zupełnie ani zniknięciem Maxa, ani pożegnaniem ze strony czarnego straszydła. Spokojnie zatopiła ząbki w zgrabnie posmarowanej bułce. Zupełnie ignorując długą i bezsensowną wypowiedź paskudy, zwróciła swój ciekawski wzrok w stronę, jak go nazwali, Micheala. Ciekawe co w Newport robił taki ktoś, jak on... nie wyglądał bynajmniej jak ktoś, kto pochodzi z ich klasy społecznej. Przy czym, musiała przyznać, ten cały look był dość seksowny.
Carter - 2009-10-09, 11:14
:
Zabierzesz Michaela do sklepu..
Nie ma, jak kompromitacja na dzień dobry..
Spojrzał na blondynę.
Typ laski, która każde spojrzenie ćwiczy godzinami przed lustrem.. - pomyślał.
Chyba wypadałoby się przedstawić.
- Michael Smith - powiedział wyciągając ręke w jej stronę.
KapitanOwsianka - 2009-10-09, 12:22
:
James obdarował Ericę jeszcze większym uśmiechem, a potem zabrał się w kierunku sypialni, żeby ubrać się i przygotować na zakupy. Kirsten również uśmiechnęła się do Erici - Zawsze jesteś tutaj mile widziana... - powiedziała ciepło i również zabrała się z kuchni by przygotować się do pracy.
Caylith - 2009-10-09, 12:55
:
Zarzuciła torbę na ramię i nadal z uśmiechem na ustach pozostałym po pożegnaniu z Parkerami machnęła ręką w stronę chłopaka.
- See ya, Mike - uśmiechnęła się łobuzersko i wywróciła oczami w wyrazie współczucia dla biedaka który zostaje sam na sam z harpią. Harpię zignorowała zupełnie i energicznym krokiem ruszyła do drzwi którymi niedawno weszła. Ciszy trzask i już jej nie było. Po chwili dał się tylko słyszeć przytłumiony hałas odpalanego silnika jej BMW, który faktycznie coś nierówno pracował. Hałas cichł jednak stopniowo gdy wyjeżdżała i w końcu zapadła cisza.
KapitanOwsianka - 2009-10-10, 11:18
:
Przeniesienie akcji.
Eithel - 2009-10-11, 22:47
:
Lindsay wyszła z domu Parkerów z dość mieszanymi uczuciami. Nie dało się ukryć, że paskuda i Max znów ocieplili swoje kontakty... pytanie tylko do jakiego stopnia i czy ciągle mogła skierować uwagę chłopaka na swoją osobę. Oderwała się od swoich myśli i spojrzała w kierunku swojego nowego samochodu. Najwyraźniej zablokowała wyjazd - o maskę Range Rovera opierał się Max - jak zwykle z tą swoją nonszalancką miną, którą tak uwielbiała.
- So... going to get wet, huh? - zapytała, delikatnie dotykając jego ramienia. Roziskrzone oczy i ten tajemniczy uśmiech na twarzy dziewczyny, świadczyły o tym, że jej słowa można interpretować dwuznacznie.

Seksapil
KapitanOwsianka - 2009-10-11, 22:56
:
Apparently not... - powiedział wskazując ruchem głowy na samochód. Ale na dwuznaczność w jej wypowiedzi nie zareagował tak jak robił to zazwyczaj. Może po prostu lekko przesadziła z rozsiewaniem swojego czaru. Zajebioza - Trochę mnie przyblokowałaś... - dodał, a Lindsay jakoś dziwnym trafem odniosła te słowa do ocieplania się stosunków Maxa i Erici. Mimo wszystko spojrzał ciepło na Lindsay. - No co tam?[i] - zapytał zaglądając jej w oczy.
Eithel - 2009-10-11, 23:11
:
Zabolało ją nieco to, że nie zareagował jak zazwyczaj. Czyżby rzeczywiście miał zamiar wrócić do Erici? Momentalnie jej oczy posmutniały i przybrały taki sam wyraz, jak u zranionego zwierzątka. Jednocześnie dziewczyna z nerwów przygryzła dolną wargę. - I'm fine... I guess. - spuściła wzrok, zupełnie zbita z tropu - Już Cię odblokowuję. - nie mogła się powstrzymać, żeby nie zaakcentować ostatneigo słowa.
KapitanOwsianka - 2009-10-11, 23:16
:
I wymiękł. Spojrzenie zranionego szczeniaka do spółki z przygryzioną dolną wargą po prostu go zmiażdżyło. Lindsay mogła w tym momencie zrobić z nim wszystko co jej się podobało. - Nie musisz, wiesz? - powiedział zanim zdążył pomyśleć. - Chciałem się tylko wyrwać z tamtego miejsca. - jego spojrzenie spłynęło po figurze Lindsay.
Eithel - 2009-10-11, 23:29
:
Spojrzała na niego, delikatnie przechylając głowę - zawsze tak robiła, gdy intesywnie o czymś myślała. Po chwili spuściła wzrok, patrząc na niego spod kaskady rzęs. Nie wiadomo, czy zachowywała się tak, bo rzeczywiście nieco się zawstydziła... - Może chcesz się wyrwać gdzieś razem? - zapytała, uśmiechając się delikatnie.
KapitanOwsianka - 2009-10-12, 08:26
:
You mean hangin' out, or a date?- zapytał przechylając głowę w lewo. A potem jego dłoń odruchowo dotknęła przedramienia Lindsay i pogładziła je. Zsunęła się do jej dłoni, którą przez chwilę pieścił swoimi palcami. - Linny... Już kiedyś chodziliśmy ze sobą i zerwałaś ze mną.
Eithel - 2009-10-14, 21:35
:
Spojrzała mu prosto w oczy, znów przypominając zranione zwierzątko - I broke up with you, because I had a reason... Now I know that you have changed, Max.. - momentalnie odwróciła wzrok. Czyli wracanie do Erici było w porządku, a umówienie się z nią już nie. - It's your choice. - powiedziała, robiąc delikatny, acz wymowny krok do tyłu.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 22:50
:
- Miałaś powód? No tak, rozprawiczyłaś chłopaka i przestał być interesujący. - uśmiechnął się szelmowsko. - Ludzie nie zmieniają się za bardzo... Fakt, że gdyby nie Ty nie byłbym tym kim jestem. - puścił jej oczko. - Stworzyłaś Maxa Parkera... - tym razem on przygryzł dolną wargę, a potem zajrzał jej w oczy i uśmiechnął się półgębkiem szelmowsko tak, jak tylko on potrafił. Jego lewa brew uniosła się lekko.

Seksapil, tak cobyś poczuła jak to jest :P
Eithel - 2009-10-14, 23:20
:
Momentalnie zmiękły jej kolana i pewnie gdyby nie samokontrola, którą miała opanowaną do perfekcji, to osunęłaby się na ziemię. Zamiast tego tylko zadrżała i westchnęła cicho - niesamowicie na nią działał. - That's not true. I broke up with you because at that time you were much more interested in Holly's ass than in me. And you have changed, Max... you wouldn't do that now... - powiedziała poważnie, patrząc mu prosto w oczy. Kiedy skończyła, odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się wesoło -Tylko bardzo uzdolniona artystka mogła stworzyć tak udane dzieło, Max. - mrugnęła do niego zalotnie.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 23:33
:
- Dużo ryzykujesz... Zawsze będę się oglądał za ładnymi dziewczynami. - przełkną ślinę, kiedy jego spojrzenie spłynęło na jej dekolt. Przymknął oczy i odetchnął głębiej. Otworzył oczy i spojrzał gdzieś w bok. Przez chwilę nad czymś się głowił przygryzając wewnętrzną stronę swojego policzka. - Okej... We can try. - uśmiechnął się.
- Okej... - odpowiedziała lekko wyrachowanym uśmiechem, zupełnie tak jakby wygrała tę bitwę, po czym odwróciła się i zaczęła odchodzić kręcąc biodrami.
Max sięgnął po jej rękę, odwrócił ją i przyciągnął do siebie.
- I mean... Right now. - powiedział i objął ja w pasie. Jego usta zbliżyły się do jej ust, chwilę dzieląc się oddechem, by wreszcie... Lindsay pocałowała Maxa namiętnie.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-10-18, 12:42
:
Michael stał w domku nad basenem przed lustrem ubrany w garnitur, który wybrali razem z Jamesem wczoraj. Usiłował zawiązać krawat, ale zupełnie mu nie szło. Na domiar złego wyglądał jak jakiś klaun, i miał iść na oficjalne przyjęcie society Orange County. Czuł się nieswojo i było to bardzo lekkie określenie w tej sytuacji.
Noise - 2009-10-26, 18:05
:
- God dammit...
Warknął do siebie Evan naciągającej mocniej kaptur na głowę, by przysłonił on nieco twarzy. Już od dobrych kilku minut bił się z samym sobą, bowiem to co miał właśnie zrobić, było chyba najgorszym w jego życiu. Lecz zaraz poczucie winy i wyrzuty sumienia zostały zastąpione przez myśl - stać w miejscu czy pójść pełną parą na przód? Sekundy mijały nieubłaganie tak samo, jak kolejne krople deszczu moczyły jego ubranie. W końcu jednak zacisnął szczęki i zaczął się skradać w kierunku posesji Parkerów, by przez ogrodzenie niespostrzeżenie dostać się do Impali i "odprowadzić" ją na umówione z Hanem spotkanie.
KapitanOwsianka - 2009-10-27, 12:07
:
Osiedle było strzeżone, na szczęście strażnik spał jak zabity. Z resztą nawet jeśli nie to Evan był tutaj znany. Swego czasu spędzał tutaj trochę czasu. Wystarczyło otworzyć przyciskiem bramę. Znaleźć dom Parkerów, znaleźć klucz schowany pod doniczką. Wejść do garażu. Znaleźć Impalę, wsiąść do niej i przekręcić kluczyk w stacyjce. Chwila stresu i Evan mknął czarnym samochodem ulicami Newport, w kierunku L.A.

Chloe dancer-Crown of thorns - Mother Love Bone
Ciąg dalszy w: Palace Hotel
KapitanOwsianka - 2009-11-12, 23:07
:
James Parker miał dzisiaj wolne. I nie bardzo wiedział co zrobić z wolnym czasem. Przez moment myślał, że może wypożyczy kilka filmów, nie ubierze się dzisiaj i będzie oglądał telewizję zjadając okruszki ze swojej ulubionej bluzy Berkeley. Zaraz jednak odgonił tę myśl, kiedy do sypialni weszła Kirsten ubrana w elegancki kostium. - Kiedy Max wraca z Paryża? - zapytała majstrując kolczykiem przy uchu.
- Zdaje się, że dzisiaj. Swoją drogą widziałaś może jego Impalę? W garażu jej nie ma.
- Pewnie pojechał nią do Lindsay i tam zostawił.
- uśmiechnęła się i poradziwszy sobie z kolczykiem pocałowała Jamesa w policzek. - Muszę lecieć do pracy... Poradzisz sobie?
James kiwnął głową.
- Nadal myślisz o Michaelu?
James kiwnął głową.
- Dobrze zrobiliśmy... Jego miejsce jest z matką. - uśmiechnęła się i pogładziła go po ramieniu. Chwilę potem wybiegała z domu do nowego Lexusa.
KapitanOwsianka - 2009-11-16, 00:32
:
Max zamknął za sobą drzwi i rzucił wojskową torbę podróżną koło stolika na marmurową podłogę. Mom, dad! I'm home. - krzyknął, a po chwili z drugiego salonu wyjrzał James. Uściskał syna.
- So... - powiedział Max - Chcesz mi powiedzieć co stało się z moją Impalą?
- Wa... What?
- zapytał James.
- Zdaje się, że ktoś mi ukradł samochód... - Max uśmiechnął się pod nosem z niedowierzaniem. - Damn... - wyrwało mu się.
KapitanOwsianka - 2009-12-25, 22:14
:
Pierwsi goście już przyszli, głównie societa Newport. Kirsten do spółki z Jamesem. Z góry zszedł Max w czarnym garniturze od Armaniego i białej, jedwabnej koszuli. Zatrzymał się koło Kirsten. - Mom... Widziałaś Ericę?
Kirsten uśmiechnęła się i wygładziła klapy jego marynarki. - Nie...
Max kiwnął głową i ruszył w kierunku basenu. Trzeba było pogadać ze znajomymi rodziców.
Sygin - 2009-12-25, 23:26
:
- Be - e - autiful - oświadczyła Anna robiąc ostatnią poprawkę makijażu przed lustrem, w parkerowym domu - gdybyśmy zaczęły się przebierać wcześniej, nie musiałabym się teraz poprawiać - pozwoliła sobie ponarzekać do drugiej dziewczyny, która działała obok nad sobą. - Ale nie... "skończmy tę ścianę, na pewno zdążymy". - Przedrzeźniła jej głos. - Nie znoszę się spóźniać z powodu takiej głupoty jak wygląd. Ścian, czy mojej osoby. Co za ulga, że niewiele czasu potrzebuję. Gotowa?
Caylith - 2009-12-25, 23:39
:
- Oh, come on, to tylko rodzice. Przyjęcie rodziców i nas to tak średnio zauważą. - Erica obciągnęła starannie sukienkę na biodrach i przechyliła głowę na bok przyglądając się sobie krytycznie. - Więc to czy pojawimy się spóźnione 5 czy 20 minut wobec takiego tłumu osób pozostanie niezauważone. Twoje wujostwo i mój ojciec już pewnie wpadli w pazury harpii ze środowiska, więc z ich strony też nam nic nie grozi.
Uśmiechnęła się do Anny zupełnie nie zrażona jej ględzeniem.
- Ale skoro tak bardzo ci zależy na punktualności - to chodźmy. Panie przodem.
Otworzyła drzwi łazienki i wypuściła sarkającą blondynkę "na salony", podążając za nią zwinnym krokiem i mimo wszystko pilnując by wmieszać się w tłum i uniknąć ojcowskich gromów za niewybaczalne spóźnienie.
KapitanOwsianka - 2009-12-26, 13:24
:
Większość ludzi była nad basenem, bo to tam miało się odbywać przyjęcie. Max właśnie rozmawiał ze współpracownikiem swojego ojca. Gorliwie mu przytakiwał, zgodnie z zasadą "nie dyskutuj z ludźmi mądrzejszymi od Ciebie". Po chwili wypatrzył Ericę w środku. Przeprosił i ruszył w jej kierunku zwinnie zbiegając po kilku schodkach.
Ale w progu zatrzymała go jakaś kobieta.
- Max... Jestem Sue Calinni. - wyciągnęła do niego rękę, którą Max odruchowo uścisnął, zaskoczony zajściem. - Twoja mama dała mi maszynopis Twojej książki.
Zaskoczenie Maxa jeszcze się zwiększyło. - Podobał mi się, chciałabym go wydać. Nie zrozum mnie źle, czeka nas wiele roboty nad nim, ale masz talent i możnaby Cię wypromować. - zauważyła wesoło. Maxa zatkało i dał się poprowadzić gdzieś na bok. - Chciałabym teraz z Tobą porozmawiać. Musimy się lepiej poznać.
KapitanOwsianka - 2009-12-31, 12:57
:
Kiedy dziewczęta wyszły na "salony" momentalnie wpadły na Jamesa. Który spojrzał na nie zaskoczony. - Well hello girls... Zdaje się, że Max Was szukał. - powiedział z uśmiechem i rozejrzał się po zebranych. - Hej! Charlse! - krzyknął do kogoś po drugiej stronie salonu. - Wybaczcie. - dodał z uśmiechem i pomknął w tamtym kierunku.
Wyglądało na to, że gospodarze mają pełne ręce roboty...