grubshy napisał/a: |
Nie wiem jak można tak po prostu olać terminologie, która przez tyle lat funkcjonowała wśród fanów Herberta i wymyślać 'destylozony', 'Wolan' i inne 'piaskale'. |
Tigana napisał/a: |
Pan Michał Jakuszewski to również tłumacz Eriksona. |
Cytat: |
Kilka przykładów zaczerpniętych z obu tłumaczeń:
Marszał: Jako mentat dostrzegał, że komunikacja między nimi jest przesunięta w fazie. Łoziński: Jako mentat jasno widział, że rozmowa jest niespójna. Marszał: (...)deszcz niebieskich mundurów opadających z niskodryfową powolnością Łoziński: (...)spłynął deszcz niebieskich mundurów, spowolniony działaniem odciążaczy Marszał: z samooskarżycielską goryczą Łoziński: z gorzkim wyrzutem pod własnym adresem Marszał: łowcy przyprawy (za przyprawą nie trzeba było się uganiać) Łoziński: poszukiwacze przyprawy Marszał: Drzwi za plecami Paula rozwarły się z trzaskiem. Obrócił się jak oparzony na kłębowisko walki w przejściu — krzyki, szczęk stali, wykrzywione twarze jak woskowe maski. Łoziński: Paul obrócił się, gdyż drzwi za nim rozwarły się z trzaskiem: buchnęły z nich krzyki i szczęk broni, zobaczył twarze zakrzepnięte w grymasie zawziętości. Marszał: za statkiem majaczyła gładka, szara ściana z rysunkiem drzwi Łoziński: za nim (ornitopterem) majaczyła zielonkawa ściana z niewyraźnym zarysem drzwi Marszał: jak skrzydła skracają się do startu na ciśnieniu ładowania silnika Łoziński: skrzydła skróciły się, co było nieodzowne przy starcie na ciągu silnikowym Marszał: w niedalekiej odległości Paul widział Łoziński: niedaleko przed sobą Paul widział Marszał: mięśnie osiągnęły stan mechanicznego bólu Łoziński: mięśnie wypełnił uporczywy ból Marszał: skalna ściana obiecująca schronienie wyrosła przed nimi między gwiazdami Łoziński: zbawcza skała przed nimi przesłoniła gwiazdy Marszał: (skała) wyczuła ją stopami, gdy zniknął opór podłoża (?) Łoziński: gdy uległą nawierzchnię (piasek) zastąpiło podłoże twardo przeciwstawiające się krokom (skała) Marszał: wzniósł się wyżej, aż przybrał postać gigantycznej tropiącej gęby (nie można wznieść się niżej) Łoziński: wolno wzniósł się, przybierając kształt wielkiej żarłocznej paszczy |
grubshy napisał/a: |
Reasumujac - nie moze mi sie nie podobac, ze olano terminologie, ktora funkcjonowala od lat 80, bo wyjde na 'cwiercinteligenta' i 'nakrecam koniunkture na bezsensowne jechanie'. |
Łaku napisał/a: |
Mam nadzieje że w tym temacie tez nie będzie to miało miejsca. |
Łaku napisał/a: |
Język, już pomiajjąc niektóre nazwy własne które są obowiązkowym pretekstem do żartów przy piwie, jest poprostu żywszy, bardziej naturalny niż u innych tłumaczy. |
grubshy napisał/a: |
Reasumujac - nie moze mi sie nie podobac, ze olano terminologie, ktora funkcjonowala od lat 80, bo wyjde na 'cwiercinteligenta' i 'nakrecam koniunkture na bezsensowne jechanie'.
Blyskotliwe. |
Łaku napisał/a: |
Nie zaskoczyłem się - zanim kliknąłem żeby wejść w temat wiedziałem że będzie w nim stękanie na Łożińskiego bo to już weszło w manierę - "stękasz na Łozina - jesteś cool" |
Asuryan napisał/a: |
Tylko że akurat te nazwy własne rozkładają według mnie całe tłumaczenie. |
Asuryan napisał/a: |
Tłumaczenia Łozińskiego wg mnie mogą się podobać tylko tym osobom, które nie miały wcześniej do czynienia z wersją Skibniewskiej lub Marszała. |
Asuryan napisał/a: |
Typowa argumentacja Łaka, który serwuje ją wobec ludzi śmiących mieć odmienne od Niego zdanie. Ja bym się na Twoim miejscu w ogóle nią nie przejął. |
Asuryan napisał/a: |
Typowa argumentacja Łaka, który serwuje ją wobec ludzi śmiących mieć odmienne od Niego zdanie. Ja bym się na Twoim miejscu w ogóle nią nie przejął. |
Łaku napisał/a: |
A teraz wróć i jeszcze raz powoli przeczytaj mojego postwa wyżej ew. początek tego posta, zanim zaczniesz pisać tego typu stęki, bo inaczej to faktycznie dyskusja nie ma sensu, :-| |
Łaku napisał/a: | ||
Tylko że niektórych nazw nie da się nawet rozpracować lingwistycznie. Przykładowo autor tworzy neologizm na własne potrzeby "stillsuit" i tłumacz stoi przed wyzwaniem stworzenia polskiego odpowiednika. I wybacz ani ja ciebie ani ty mnie nie przekonasz czy lepszy jest filtrfrak czy destylozon. To samo z krasnoludem i krzatem. |
ghosia napisał/a: |
No i teraz przesadziłeś... Krzat? Co to ma niby być? Ze skrzatem się kojarzy - taki małym, psotnym duszkiem czy innym chochlikiem. Za nic nie wychodzi mi, że krasnoludy Tolkien sobie jako małe duszki wyobrażał, więc nijak mnie nie przekonasz, ze Łoziński chciał być bliżej oryginału i "swojskość" przekazać poprzez "krzaty". |
Łaku napisał/a: | ||
Taaa... ale akurat słowo "krasnolud" jest wtórne do "krasnoludka" z którego zostało wyprowadzone. Za wikipedią: Krasnoludek, krasnal, skrzat to przyjazna ludziom istota pojawiająca się często w literaturze polskiej i zagranicznej, szczególnie w baśniach. Akurat słowo krasnolud ma takie same o ile nie większe konotacje z małymi skurczysynami które sikają do mleka lub turlają żołędzie jak krzat. A to że krasnolud wydaje się bardziej naturalny to dlatego iż... był pierwszy. Gdyby Łozin był pierwszym tłumaczem to teraz większośc piszących że kszat brzmi głupie pisałaby by to samo o krasnoludzie i mówiliby że kojarzy im się to z królem Błystkiem i wogóle dziełem konopnickiej [a ja broniłbym wolności wizji Skibiniewskiej ] . Naprawdę zastanowiłbym się zanim postawiłbym hasło "kto pierwszy ten lepszy" jako wyznacznik dobrego tłumaczenia. |
ghosia napisał/a: |
Wikipedię bez sensu wrzuciłeś, bo oni tam o krasnoludkach mówią, a nie o krasnoludach. Obecnie każdy szanujący się fan fantasy Ci powie, że krasnoludy to właśnie takie stwory z Tolkiena albo im podobne. Nie żadne skrzaty. Nieważne, z jakiego słowa krasnolud wyewoluował - ważne, jaki wydźwięk ma to słowo teraz. |
ghosia napisał/a: |
No i niestety w tym wypadku rzeczywiście kto pierwszy ten lepszy. Zwłaszcza lepszy od tego, kto wydaje się zupełnie nic nie wiedzieć o tym, dla kogo książkę tłumaczy. Skoro dzisiaj każdy szanujący się fan fantasy wie, jak wygląda krasnolud, po co wymyślać dla niego nową nazwę, która go bardziej do psotliwego duszka upodabnia? Czy się rzeczonym krzatem pan Łoziński do oryginału zbliżył? Nie. Więc po co to zrobił?
To mnie najbardziej interesuje - po co on to wszystko zmieniał? |
Łaku napisał/a: | ||
Tak samo jak każdy fan fantasy [trochę ponad poziom Harry Potter] powie że krzaty to to samo tyle że w tłumaczeniu Łozinia, a nie skrzaty czyli maleńkie turlające kasztany ludziki. I nie bierz tego za przedrzeźnienie ale nieważne skąd krzat wyewoluował ważne jaki wydźwięk ma teraz. Nie jest do udowodnienia że krasnolud ma mniejsze konotacje z krasnoludkiem-krasnalem niż krzat z skrzatami. Moim zdaniem ma identyczny a różnią się tylko tym że krasnolud się przyjoł szerzej bo był przez długi czas jedyną opcją. |
Łaku napisał/a: | ||
Chociażby po to żebyś miała jakikolwiek punkt odniesienia i mogła sądzić że tłumaczenie Skiniewskiej jest lepsze? Łoziński dał się wybór proponując swoje rozwiązania - owszem możesz krytykować jakość tego rozwiązania ale nie sam fakt tego że je dał. Bo to jego prawo jako tłumacza, przedstawić materiał tak żeby lepiej oddać ducha orginału. Nie wiem co cię tak irytuje - to że teraz masz realny wybór bo i istnieje realna alternatywa? |
Łaku napisał/a: |
Niestety fandom fantastyczny jak każda grupa ma takie prymitywne tendencje że jak ktoś próbuje wyjść przed szereg i szukać nowych rozwiązań to dostaje obuchem w tył głowy. Uba-buga, jednym słowem. |
AM napisał/a: |
Po trzecie, bo pewnie tak chciał wydawca, który został "wycyckany" przez Muzę i nie mógł skorzystać z przekładu Skibniewskiej. |
Ghosie napisał/a: |
Aha, czyli Łoziński sie poświęcił i przetłumaczył takie głupoty tylko dlatego, żebyśmy mogli utwierdzić się w przekonaniu, że tłumaczenie Skibniewskiej jest lepsze? No to trzeba przyznać, że mu się udało, tylko w takim wypadku ludzie tacy, jak Ty, którzy jego tłumaczenie wychwalają, zupełnie go nie zrozumieli... |
Łaku napisał/a: |
Prymitywne? Dziękuję bardzo, widać dyskusja z Tobą robi się coraz mniej kulturalna po każdym poście. |
ghosia napisał/a: |
No a jaki ma wydźwięk teraz słowo krzat? większości i tak kojarzy się z ogrodowym krasnalem, a nie z masywnym krasnoludem. [...]
Literatura pełna jest krasnoludów, a nie krzatów. Więc zupełnie niepotrzebnie się męczył. [...] Sporo książek fantasy przeczytałam w życiu i w żadnej nie spotkałam się z krzatami. A krasnoludów pełno... Więc Łoziński sobie nową rasę wymyślił, która z oryginałem nie ma nic wspólnego. [...] |
ghosia napisał/a: |
Krasnoludy Tolkiena to krasnoludy. |
ghosia napisał/a: |
chociaż firefox ma, cały czas mi podkreśla jako błąd... a krasnoludów nie podkreśla... może sobie to przemyślisz? |
ghosia napisał/a: |
Tylko krzat nie jest dla mnie synonimem krasnoluda. Więc kolejny nietrafiony przykład. |
ghosia napisał/a: |
No i oczywiście, że wzięłam tę "prymitywność" do siebie - w końcu uważam, że tłumaczenie Łozińskiego jest do niczego, tak jak reszta fandomu. Czyli dla Ciebie jestem jestem równie prymitywna... |
ghosia napisał/a: |
, bo pewnie znowu "nie zadałam sobie trudu przeczytania Twoich wypowiedzi". |
AM napisał/a: |
ale jak rozumiem krytyka Łozińskiego polega głównie na tym (bierze się stąd), że ośmielił się tknąć czegoś, do czego przyzwyczaiła się masa fanów. |
AM napisał/a: |
jak rozumiem krytyka Łozińskiego polega głównie na tym (bierze się stąd), że ośmielił się tknąć czegoś, do czego przyzwyczaiła się masa fanów. |
AM napisał/a: |
Po trzecie, bo pewnie tak chciał wydawca, który został "wycyckany" przez Muzę i nie mógł skorzystać z przekładu Skibniewskiej. |
Łaku napisał/a: |
Łoziński dał się wybór proponując swoje rozwiązania - owszem możesz krytykować jakość tego rozwiązania ale nie sam fakt tego że je dał. Bo to jego prawo jako tłumacza, przedstawić materiał tak żeby lepiej oddać ducha orginału. |
Łaku napisał/a: |
Po pierwsze jak wszyscy wiemy pierwsze rzadko kiedy jest najlepsze bo wymaga poprawek. |
Łaku napisał/a: |
Ale akurat do co Łozińskiego to się nie tyczy ponieważ on nie poprawiał Skibiniewskiej tylko zrobił swoją wersje. |
Tolkien napisał/a: |
Light sprang in the sky. Night departed.
"Forth Eorlingas!" With a cry and a great noise they charged. Down from the gates they roared, over the causeways they swept, and they drove through the hosts of Isengard as a wind among grass. [...] On they rode, the king and his companions. Captains and champions fell or fled before them. Neither orc nor man withstood them. Their backs were to the swords and spears of the Riders, and their faces to the valley. They cried and wailed, for fear and great wonder had come upon them with the rising of the day. |
Skibiniewska napisał/a: |
Niebo się rozjaśniło. Noc pierzchła.
- Naprzód, plemię Eorla! Natarli z krzykiem i wielkim zgiełkiem. Jak grzmot rwali od bramy, przez groblę, jak wicher rozgarniający trawę zmiatali ze swojej drogi zastępy Isengardu. [...] Król ze swoją świtą gnał naprzód. Dowódcy i szeregowi padali albo uciekali przerażeni. Ani ork, ani człowiek żaden nie stawił im czoła. Plecy nadstawili na miecze i włócznie jeźdzców, twarze zwrócili ku dolinie. Uciekali z wrzaskiem i jękiem, bo wraz z wstającym nowym dniem strach padł na nich i niepojęte dziwy. |
Łoziński napisał/a: |
Po niebie rozlewało się światło; noc umkneła.
- Naprzód Eorlingowie! To zawołanie było hasłem do ataku. Jeźdzcy przemkneli przez resztki bramy, pokonali koryto strumienia, a następnie ruszyli przez zastępy Isengardczyków, kładąc je pokotem jak wichura łany zboża. [...] I mkął tak król Theoden w otoczeniu swojego orszaku, a nieprzyjaciele, i mężni, i tchórzliwi albo padali zmiażdzęni mocą szarży, albo pierzchali. Nikt z orków ani ludzi nie potrafił sprostać Jeźdźcom; z oczyma wpatrzonymi w ujście doliny biegli; plecy odsłaniając na razy włóczni i strzał. Krzyczeli z rozpaczą i i trwogą, które spłyneły na nich wraz ze świtem. |
Nabu Nezzar napisał/a: |
le jestem również gorącym zwolennikiem takich słów jak Bagosz, Łazik itp. Generalnie jestem za spolszczaniem nazw własnych u Tolkiena |
Łaku napisał/a: |
Ps. Asu - jakbyś mógł przytoczyć ten sam fragment co ja w przekłądzie Frąców to byłby fajnie porównać. |
Państwo Frąc napisał/a: |
Niebo rozbłysło światłem. Noc ustąpiła. - Naprzód, Eorlingowie! Z tym okrzykiem i wielkim zgiełkiem natarli na wroga. Wypadli z bramy, przemknęli przez groblę i gromili czeredy Isengardu niby wicher gnący źdźbła trawy.[...] Król i jego towarzysze pędzili przed siebie. Dowódcy i najtężsi orkowie padali trupem, lub uciekali w popłochu. Ani żaden ork, ani człowiek nie oparł się tej szarży. Nadstawili plecy na miecze i włócznie, zwracając się ku dolinie. Krzyczeli i zawodzili, bo wraz z blaskiem wstającego dnia opadł ich blady strach i wielkie zdumienie. |
Łaku napisał/a: |
W temacie o Tolkienia niekótre osoby pisały że Tolkien ich nie porwał - może własnie z wersją Łozińskiego trzeba spróbować na pierwszy raz? |
Tigana napisał/a: |
A propos tego "Imć Bagosza z Bagoszowa" czy nie ma wydania z Zysku, w którym pozostawiono tłumaczenie Łozińskiego, ale wrócono do angielskich nazw własnych ? Tak mi sie coś o uszy obiło. |
Dabliu napisał/a: |
Poprawiona wersja Diuny w tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego została podpisana: Ładysław Jerzyński. |
Asuryan napisał/a: | ||
Tak samo któreś z wydań WP. Nie dajcie się nabrać - Jerzyński to nikt inny jak Łoziński :D Gdyby był dobrym tłumaczem... to chyba nie musiałby się ukrywać pod pseudonimem (który czytacze i tak dość szybko rozpracowali). |
Akati napisał/a: |
Moim zdaniem Skibniewska jest pewnym kanonem, zwłaszcza, że tylko ona swoje tłumaczenie miała możliwość konsultować z Tolkienem, co niewątpliwie pomogło oddać klimat i ducha oryginału. |
http://tolkiengateway.net/wiki/Bilbo_Baggins napisał/a: |
The name "Baggins" has often been changed for translated versions of the books:
In the German translation he is called Bilbo Beutlin (created from Beutel=bag). In the French translation he is called Bilbo (or Bilbon) Sacquet. In the Norwegian translation he is called Bilbo Lommelun. In the Finnish translation he is called Bilbo Reppuli. In the Dutch version he is called Bilbo Balings. In the Brazilian Portuguese translation he is called Bilbo Bolseiro (but Bilbo Bolsin in the first edition of The Hobbit). In the Spanish translation he is called Bilbo Bolsón. In the Hungarian translation he is called Zsákos Bilbó. In one of three Polish translations of The Lord of the Rings he is called Bilbo Bagosz. In the other two translation and in The Hobbit he keeps his original name. In the first Bulgarian translation he keeps his original name, but in the second translation he is called Bilbo Torbins. In the Belarusian translation he is called Bilbo Torbins, too. |
Asuryan napisał/a: |
Co do Obieżyświata - mając na względzie to, że ksywa nadana Aragornowi przez mieszkańców Bree miała mieć pejoratywny, wręcz pogardliwy wydźwięk - to najbardziej odpowiednią byłby... Łazior (a nie jakiś Łazik). |
Toudi napisał/a: |
Po pierwsze Tolkien sobie tego nie życzył i spisał o tym. Po drugie nie tłumaczy się nazw własnych z zasady bo ich dosłowne tłumaczenie może zmienić sens. |
Toudi napisał/a: |
Dlaczego napisał że hobbit wskrzesza iskry obcasem ? To błąd rzeczowy bo hobbity nie nosiły butów. |
Toudi napisał/a: |
Wersję Łozińskiego czytało mi się po protu gorzej. Nie równo i bez podobnego co u Skibniewskiej klimatu. Nie chodzi tylko o nazwy własne ale o zwykły pisarski styl. |
Łaku napisał/a: |
Jeśli chodzi o pisarski styl i tylko pisarski styl (a nie poprawność przekładu) Łozin zostawia w tyle Skibiniewską. Myślałem że przykład z "wichrem rozgarniającym trawę" a ""wichurą kładcą pokontem łany zboża"" dośc dobrze to obrazuje. |
Łaku napisał/a: |
Wielkim nietaktem będzie jesli porposze cię o zejście z poziomu ogólników na poziom konkretów? Wybacz ale przeczytaj te fragmenty jakie przeczyłem albo -przytocz swoje |
Łaku napisał/a: | ||
Wydaje mi się że te błędy wynikają z specyfiki tłumaczenia Łozińskiego. Łozin nie tyle tłumaczy Tolkiena co tłumaczy swoje wyobrażenie świata Tolkiena. Np. w cytowanym wyżej fragmencie - Łoziński dodaje że jeźdzcy przejechali przez "ruiny" bramy o czym sam Tolkien nie pisze, ale co wynika z kontekstu. Innymi słowy Łoziński najpierw wyopbraża sobie co i jak i nastepnie oddaje to słowami, w przeciwieństwie do Skibiniewskiej [i jak widze Frąców] którzy poprostu tłumaczą. Ja oceniam to ambiwaletne - powoduje to bugi które wynikają z tego że wyobraźnia każdego z nas pracuje inaczej [i tym tłumaczałbym pojawianie się u gandalfa kaptura albo u hobbitów butów = one faktycznie istniały ale w wyobrażeniu Łozińskiego]. Z drugiej strony - dzięki temu opisy Łozina mają o wiele więcej soczystości i naturalności. Odsyłam do porównania fragmentów |
Łaku napisał/a: |
Niby tak ale przecież jej korespondencja z Tolkienem nie jest tajna i każdy nastepny tłumacz się z nią zapoznawał |
Łaku napisał/a: |
wybacz ale Tolkien nie był w stanie pomóc Skibiniewskiej w "oddaniu klimatu i ducha" w większym stopniu z jednego powodu - nie znał polskiego, więc trudno tu mówić o czymś więcej niż ogólnych wskzówkach. |
ghosia napisał/a: |
Może Łoziński powinien się zająć pisaniem własnej książki, a nie tłumaczeniem innych? Bo czytając Tolkiena nie chce czytać tego, co Łoziński sobie wyobrażał (czyli o hobbitach noszących buty i wyimaginowanych bramach), tylko przekład tego, co napisał autor książki... Jeśli tłumacz dodaje coś, czego w książce nie ma i to w treści książki, a nie w przypisach tłumacza, to dla mnie to kolejna rzecz, która czyni z niego złego tłumacza. |
Łaku napisał/a: |
PS - kiedyś natrafiłem na informacje, że Łoziński korespondował z mieszkańcem z dziada-pradziada zachodniej Anglii, żeby w ten sposób lepiej zrozumieć i oddać polskiemu czytelnikowi 'swojskość" tamtego regionu. |
Łaku napisał/a: |
Tig, więc zapytam - skoro Tolkien tak sobie życzył to dlaczego w większości przekładów w różnorodnych językach nazwisko Baggins jest właśnie tłumaczony? |
Łaku napisał/a: |
Dodałbym tylko że nie ma tłumaczenia doskonałego stąd polski fan Tolkiena powinnem mieć na półce 2 zestawy, w tym napewo jeden Łozińskiego. |
Regissa napisał/a: |
Nie zgadzam się, jeśli już dwa zestawy, to ten, który mu się bardziej podoba i oryginał |
Regissa napisał/a: |
(nie mówiąc już o tym, że do tradycji już należy nie tłumaczenie nazwisk obcych w języku polskim). |
Regissa napisał/a: |
A cała kłótnia coraz bardziej przypomina dysputę o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy... |
Łaku napisał/a: | ||
Czego sztandarowym przykładem jest chociażby Michał Anioł. |
Regissa napisał/a: |
(nie mówiąc już o tym, że do tradycji już należy nie tłumaczenie nazwisk obcych w języku polskim) |
Elektra napisał/a: |
A co z nazwiskami, które mają jakieś znaczenie, które są ważne dla fabuły? |
Elektra napisał/a: |
I tu może być kolejny powód do narzekania. Różni tłumacze w poszczególnych częściach serii. |
Toudisław napisał/a: |
W twórczości Robin Hobb jednak nie obejdzie się bez tłumaczenia. |
Elektra napisał/a: |
A co z nazwiskami, które mają jakieś znaczenie, które są ważne dla fabuły? |
Toudisław napisał/a: |
To jest problem. Bo tłumaczono nazwisko Knot w HP. Czy to dobrze? Przecież nie ma to znaczenia. Nadal czytam Harry Potter a nie Henio Garncarz. |
Tigana napisał/a: |
Wymaga tego specyfika książki. A propos Hobb - "Misja błazna" ma chyba 2 tłumaczenia różniące się właśnie nazwami własnym |
Toudisław napisał/a: |
http://www.tlumok.republika.pl/ |
Ziemniak napisał/a: |
Ł, czytałeś może "władcę pierścieni" w tłumaczeniu p. Łozińskiego? To przeczytaj a potem się będziesz dziwił |
Ł napisał/a: |
Nie czytałem - mógłbyś zdradzić coś więcej? |
Ziemniak napisał/a: |
W Feniksie w "tygrysie szablastodziobym" był artykuł poświęcony temu tłumaczeniu okraszony oryginalnymi fragmentami z Władcy, gdzie widać było czarno na białym błędy popełnione przez Łozińskiego. |
Tigana napisał/a: | ||
A to się samo napisało? Chyba, że mi się coś popierniczyło |
Ziemniak napisał/a: |
Dramat zaczyna się od tłumaczenia nazw własnych, począwszy od Billbo Bagosza i Łazika zamiast Obieżyświata (więcej przykładów masz we wspomnianym porównaniu) poza tym ogólna drętwota języka i błędy w tłumaczeniu |
Ł napisał/a: |
Wiedziałem że zawsze mogę liczyć na twoje wyczucie i subtelne krycie moich prowokacji, Tig. |
Ł napisał/a: |
akurat te nazwy które podałeś jako przykłady są w 100% do obronienia |
Ł napisał/a: |
Drętwota tłumaczenia |
Tigana napisał/a: |
Cała przyjemność po mojej stronie Widzę, ze kochasz wałkować wciąż ten sam temat po raz enty. |
Maeg napisał/a: |
Łaku nie udało się na Katedrze, póbujesz tutaj? |
Maeg napisał/a: |
Ja mam tylko jedno pytanie do Ciebie.
Według Ciebie jakie zadanie stoi przed tłumaczem? a) Wierny przekład oryginału? b) Dowolna interpretacja oryginału? Nie musisz przytaczać że Łoziński byłdrugi, że coś na nim nie ciążyło. Nie chodzi o Łozińskiego ale ogólnie o tłumaczy. :] |
Ziemniak napisał/a: |
To broń. |
Ziemniak napisał/a: |
Owszem, od słowotworów p. Łozińskiego włos siwieje. Nie chce mi się szukać więc pierwszy przykład z brzegu:
"W Mordorze, moc którego zwycięży, nie chciana. Ten Jedyny, by rządzić wszystkimi, ten Jedyny, by wszystkie odnaleźć, Ten Jedyny, by zebrać je wszystkie i w ciemności zespolić więzami W Mordorze, moc którego zwycięży, nie chciana." |
Zireael napisał/a: |
Czy wyjście ... |
Ł napisał/a: |
Ale przypominam - nadal rozmawiamy o drętwocie języka czyli kwestii stylu literackiego a nie błędach materialnych. |
Ł napisał/a: |
Większość ludzi za lepszy uznało przekład Łozina a następnie stwierdziło że to... Skibiniewska. Jeśli chcesz to możemy kiedyś w Paradoxie zrobić podobną próbę - bez wachania postawię parę piw na Łozińskiego. :] Moim zdaniem dowód że bez pewnego aprori bazowania na tym kto to przekład, u fandomawca jednak włącza się możliwość rzeczywsitego bez uprzedzeń oceniania wartości przekładu. |
Ł napisał/a: |
Zireael napisał/a:
Czy wyjście ... Tak Zir, wyjście. Raz raz. |
Zireael napisał/a: |
A czy nie rozmawiamy o felerach przekładu w ogóle? [...] Które są i nie się zaprzeczyć(choćby ten nieszczęsny tytoń). |
Zireael napisał/a: |
Poszłabym na coś takiego. Jeśli masz dostęp do elektronicznych wersji obu przekładów, to podeślij mi mailem dwa fragmenty i zobaczymy, co z tego wyniknie. |
Zireael napisał/a: |
Robisz gorsze literówki, Łaczku. ; ] |
Ł napisał/a: |
Widziałem tylko twoje komentarze na szautboxie ZB, ale były one w takim tonie ["(on twierdzi że) Łozinożerca to każdy kto nie rozumie geniuszu Łozińskiego!" or something] że nie za bardzo brałem je na poważnie. |
Maeg napisał/a: |
I rozbawił mnie ten dość ztabloidyzowany tutył artykułu. |
Maeg napisał/a: |
Co w takim razie mam ja i taki anonimowy czytelnik zrobić z tłumaczeniem które bardzo dowolnie traktuje oryginał? |
Meag napisał/a: |
Bo w tej chwili coraz częściej dostrzegam, że fandom to be, i tamto be. Znaleźli sobie ludzie złego i na niego kierują wszystkie zło w gronie fantastów. |
Maeg napisał/a: |
Nie lepiej napisać, powiedzieć że część fantastów zachowała się w schemacie "a tata Marcina powiedział" |
Maeg napisał/a: |
Łaczku tu nie chodzi o użycie słowa środowisko, społeczność zamiast fandom. A o konkretne wskazanie że część środowiska/fandomu. |
Meag napisał/a: |
Z resztą to ty pisałeś o ogólnym zjawisku w społeczności fantastów, nie ja. |
Maeg napisał/a: |
Druga sprawa wciąż się odnosisz do swojego artykuły do którego ja wcale nie nawiązuje. |
Maeg napisał/a: |
Sprawa trzecia, ponawiam pytanie co ma począć czytelnik który chce (jak już tak usilnie wracasz do Łozińskiego) pierścienia takim jakim stworzył (wymyślił) go Tolkien a nie takim jakim znalazł w swojej wizji Łoziński? |
Maeg napisał/a: |
Sprawa czwarta, chciałem jeszcze się zapytać o sposób odróżnienia rzetelnego od żerczego ale to już zbyt daleko idące odejście od tematu. |
Maeg napisał/a: |
A nawiązania do wypowiedzi w shoutboxie są ciekawym pomysłem, wręcz wizjonerskim - bo ja 90% rzeczy tam wypisywanych przyjmuje z przymrużeniem oka i w takim duchu sam często piszę. |
Cytat: |
No i podtrzymyje to co pisałem - bo akurat w tym akapicie omawiałem cechę która moim zdaniem jest fandomową tendencją (tym co odróżnia fandomowców od reszty czytelników i co jest gruntem dla powstania żerstwa). Nie rozumiem za bardzo do czego pijesz. |
Cytat: |
No to wskazałem - łozinożerców. Mam ci podac pesele?
Ja to rozumiem tak - są czytelnicy, są fandomowcy, są łozinożercy. Każdy łozinożerca jest fandomowcem i czytelnikiem, ale nie każdy czytelnik jest fandomwcem czy tymbardziej łoznożercą - tak samo jak nie każdy fandomowiec jest łozinożercą. W artykule trzymałem się tego podziału. |
Cytat: |
Jest kilka rozwiązań m.i. użycie korektora i kredek ale jeśli dla niego, ten kamień w pierścieniu, jest taką zadrą, to niech się nie męczy i weźmie inny przekład. Ma do tego prawo. A ja mam prawo takie zachowanie nazwać małostkowością, bo w istocie - jest to małostkowość. : ) |
Cytat: |
A czy przymróżenia oka=robienie sobie jaj? Dotąd myślałem że o rzeczach powaznych można pisać właśnie z przymróżeniem oka - moja uwaga "pozdrów fandoma, równy chłop", wyrazała moje jak najbardziej poważne zdanie właśnie w luźny sposób. ; ) |
Maeg napisał/a: | ||
Gdybyś nie skupił się na jednym zdaniu a akapicie to może być rozumiał. Nie wiem skąd ta maniera odnoszenia się do jednego zdania wyrwanego z akapitu. Rozumiem, że można wtedy celnie zaripostować ale niczego innego nie wnosi to do dyskusji. |
Maeg napisał/a: |
Jak już wcześniej pisałem grupę dzieci neo fandomu ignoruje się i jeśli na takiej podstawie wyciąga się tezę o ogólnej tendencji wśród środowiska fantastów to według mnie jest to błąd. Dla tego pisałem o generalizowaniu i zrzucaniu całego zła na fandom w takim przypadku. To jest właśnie według mnie brak wskazania konkretnej część społeczności. |
Maeg napisał/a: |
Choć chyba jednak można uznać, że dla Ciebie osoba która oczekuje wiernego przykładu (czyli nie chce pierścienia z dodatkiem, chce by tłumacz trzymał się wskazówek autora - i po raz kolejny zaznaczam, że taki czytelnik wcale nie jest przeciwny temu by tłumacz posługiwał się świetnie językiem) wykazuje małostkowe podejście do sprawy, gdyż powinna bardziej cenić sobie przekład Łozińskiego? Czy przypadkiem nie jest to łozinożerstwa w drugą stronę? Wolisz Skibniewską jesteś małostkowy? |
Maeg napisał/a: |
Cóż bywa Łaku, zdarza się że niektórzy "robienie sobie jaj" biorą na poważnie, nie jesteś pierwszy, nie ostatni. |
Maeg napisał/a: |
Bo co ma zrobić czytelnik który oczekuje wiernego przekładu (wierny przekład wbrew temu, co chyba próbujesz mi wmówić nie nakłada na tłumacza żadnej kary za lepszy styl). Oczywiście moim zdaniem w roli tłumacza nie ma miejsca na wizje i swobodne interpretacje. Co w takim razie mam ja i taki anonimowy czytelnik zrobić z tłumaczeniem które bardzo dowolnie traktuje oryginał? |
Kennedy napisał/a: |
w księgarni WP był akurat tylko w tłumaczeniu Łozińskiego. Nie odrzuciło mnie, wręcz przeciwnie, ale wskutek tego to ten własnie przekład jest dla mnie "bazowy", a cała reszta jest "dziwna". Np. czytając Silmarilion długo nie mogłem się przyzwyczaić do słowa "krasnolud". Kompletnie się też gubię w nazwach i nazwiskach hobbickich, tych na szczęście poza WP pojawia się niewiele, więc styczność z nimi mam głównie pośrednią, gdy na przykład ktoś coś o nich pisze na jakimś forum. |
BG napisał/a: |
Jak czytałem "Hobbita" w przekładzie Pauliny Braiter, to na początku też raziły mnie "gobliny" zamiast "orków", bo wcześniej zdążyłem się przyzwyczaić do słowa "ork", ale że znałem już wcześniej skądinąd słowo "goblin", to szybko do tego przywykłem. Za to do nazewnictwa Łozina jakoś nie mogłem przywyknąć. |
BG napisał/a: |
W ogóle główna wada Łozina, która go dyskwalifikuje jako tłumacza, to wymyślanie dziwacznych, rażących nazw własnych. |
MrSpellu napisał/a: |
A to ci nowina... niby dlaczego go dyskwalifikuje? Bo miał własny "koncept" tłumaczenia? |
Tixon napisał/a: |
Może dlatego, że tłumacz ma tłumaczyć, a nie prezentować własne koncepty? |
Tixon napisał/a: |
Jeśli wioska hobbitów ma angielskie klimaty, to zamiana tego na polskie jest dosyć dyskusyjna, nie? |
Metzli napisał/a: |
Z Nowego Crobuzon na Nowe Krobuzon |
wred napisał/a: |
A mnie zaciekawia kto wymyśla tytuły filmów w polskich wydaniach. Jakby nie można było po prostu przetłumaczyć, trzeba robić z tego cyrk... |
WilliamCompton napisał/a: |
Reality Bites - Orbitowanie bez cukru
(hehe, dobrze że nie "Rzeczywistość ssie") |
wred napisał/a: |
A mnie zaciekawia kto wymyśla tytuły filmów w polskich wydaniach. Jakby nie można było po prostu przetłumaczyć, trzeba robić z tego cyrk...
Jakby co, to wątek o tłumaczeniach tytułów filmów jest tutaj - El |
Kvothe napisał/a: |
Pretekstem do napisania wiadomości jest nowa powieść Marcusa Sakeya, którego możecie znać jako autora "Dwukrotnej śmierci Daniela Hayesa". Z tego co wiem, to dotąd pan Sakey pisywał thrillery, teraz zebrało mu się na serię z elementami paranormalnymi. Jego nowe dzieło, "Brilliance" (wydane zostanie przez Rebis - planowo w kwietniu), zawiera nowy gatunek ludzi - skrzyżowanie geniuszy z X-menami. Posiadają oni przeróżne moce, od przewidywania schematów ruchu ludzi (co pomaga w tropieniu) po jakieś lewitacyjne, kamuflażowe cholera-wie-co.
Nazwiska tłumacza nie zdradzę. W każdym razie obmyślił sobie, że tych geniuszy (w oryginale nazwanych "brilliants") nazwie blaskowcami, zaś tytułowe "brilliance" przerobi na "blask". Moim skromnym zdaniem tłumaczenie to jest drętwe i skłaniałbym się bardziej nawet ku "geniuszom", choć zdaniem decydentów "blaskowcy są bardziej sajfaj". Co sądzicie? |
Stary Ork napisał/a: |
To Szyndler? |
mad5killz napisał/a: |
Zakłada, że każda pozycja polecana przez innych jest stekiem bzdur, niegodnym jego cennego czasu. |
Fidel-F2 napisał/a: | ||
|
Fidel-F2 napisał/a: |
no i widzisz, nawet w tak prostej sprawie nie ogarniasz logiki, jak cię traktować poważnie? |
Beata napisał/a: |
Kłopot w tym, że nawet w tak kiepskim tłumaczeniu, to całkiem dobra książka. |
bio napisał/a: |
A tłumaczenia - kto pamięta pierwsze Pana Światła, albo Mythago Wood Holdstock |
bio napisał/a: |
Ja bez sposobu Cintryjko, wsadziłem chabecie ostre w boki koło połowy - prrrr..... To niedobra książka. Przejrzyjta na oczy. Po połowie kartkowałem. Tak bym streścił ocenę. Ale - de gustibus!
A tłumaczenia - kto pamięta pierwsze Pana Światła, albo Mythago Wood Holdstocka, czy Simmonsa Pieśń Kali? O pomniejszych nie wiem i wiedzieć nie chcę. |
Tixon napisał/a: |
Pollak o tym dlaczego tłumaczenie Marsjanina jest spierdzielone, przez co wywaliłem książkę z koszyka |
Cytat: |
Problemem jest prędkość przechwycenia. MAV został tak zaprojektowany, żeby dostać się na niską orbitę Marsa, co wymaga prędkości czterech i jednej dziesiątej kilometra na godzinę. A Hermes przeleci obok Marsa z prędkością pięciu i ośmiu dziesiątych kilometra na godzinę. |
m_m napisał/a: |
Whoresbane, doskonale to rozumiem i akurat w tym wypadku nie chcę się przypierdalać dla samego przypierdalania się, ale w USA nie ma żandarmerii tylko military police.
Bajdełej, na przykład w świecie Pierwszego Prawa Abercrombiego nie ma Turcji ani Turków, a tłumacz, nawiasem pisząc bardxo dobry Szypuła, każe bohaterom siedzieć po turecku. Rozumiesz o co mi chodzi? |
m_m napisał/a: |
ale w USA nie ma żandarmerii tylko military police |