Zaginiona Biblioteka

Film - David Lynch

Plejbek - 2016-09-02, 10:18
: Temat postu: David Lynch
Pomyślałem sobie, że ten gość zasługuje na swój temat.


Jeden z najbardziej oryginalnych amerykańskich twórców filmowych. Reżyser i scenarzysta, którego surrealne wizje materializowane w kolejnych filmach od ponad dwudziestu lat wzbudzają nie słabnące zainteresowanie krytyki i wiernej publiczności. Uważany za jednego z przedstawicieli filmowego postmodernizmu, szerokiej publiczności znany jako twórca serialu telewizyjnego „Miasteczko Twin Peaks”.

O wiele bardziej doceniany w Europie, niż w rodzinnych Stanach, w 1990 roku został laureatem Złotej Palmy w Cannes za „Dzikość serca”, a w 2006 - Honorowego Złotego Lwa w Wenecji.

Urodził się 20 stycznia 1946 roku w miejscowości Missoula w stanie Montana w USA.

Studiował sztuki piękne w bostońskiej School of the Museum of Fine Arts.

Pełny metraż
Głowa do wycierania (Eraserhead, 1977)
Człowiek słoń (The Elephant Man, 1980)
Diuna (Dune, 1984)
Blue Velvet (1986)
Dzikość serca (Wild at Heart, 1990)
Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną (Twin Peaks: Fire Walk with Me, 1992)
Zagubiona autostrada (Lost Highway, 1997)
Prosta historia (The Straight Story, 1999)
Mulholland Drive (2001)
Inland Empire (2006)

Krótki metraż
Sześciu mężczyzn, którym robi się niedobrze (Six Figures Getting Sick, 1966)
Alfabet (The Alphabet, 1968)
Babcia (The Grandmother, 1970)
Kaleka (The Amputee, 1974)
Symfonia przemysłowa nr 1 (Industrial Symphony No. 1, 1990)
Premonitions Following an Evil Deed (fragment Lumiere i spółka, 1995)
Przyciemniony pokój (Darkened Room, 2002)
Dream #7, segment filmu 42 One Dream Rush (2009)

Seriale
Miasteczko Twin Peaks (Twin Peaks, 1990–1991)
American Chronicles (1990)
Na antenie (On the Air, 1992)
Hotel Room (1993)
Dumbland (2002)
Króliki (Rabbits, 2002)

Osobiście jestem wielkim fanem, choć (nie licząc Zagubionej Autostrady, której ciężko mi się oprzeć gdy tylko mam okazję oglądać) trochę już lat minęło od czasu kiedy cokolwiek Lyncha widziałem. Czas zatem na odświeżanie (w kwietniu 2017 wraca na ekrany Twin Peaks - i choć nie pokładam zbyt wielkich nadziei na jakieś fajerwerki to czekam jednak z niecierpliwością).
Trojan - 2016-09-02, 10:25
:
w sumie z filmów nie widziałem tylko Inland - dobre toto ?
Plejbek - 2016-09-02, 10:46
:
Inland Empire widziałem raz w 2007, krótko po polskiej premierze. I miałem dość mieszane uczucia. Film zdał mi się wtedy zbyt długi i jednak nużący w porównaniu do Zagubionej Autostrady i Mullholland Drive. Wydawało mi się, że w tym filmie Lynch przekroczył pewną granicę za którą gada już sam z sobą a nie z widzem. Ale w szczegóły teraz nie wejdę, bo poza rewelacyjnym Krzysztofem Majchrzakiem i Karoliną Gruszką, mało pamiętam. To w sumie chyba jedyny do wczoraj (powtórzyłem Głowę do Wycierania po długim, długim czasie) film Lyncha, który widziałem tylko raz. Mam plan to w tym roku jeszcze naprawić.
Trojan - 2016-09-02, 16:34
:
Hmmm
Najlepsze filmy XXI w.
http://www.bbc.com/cultur...-greatest-films


Mimo wszystko dziwi mnie i 1 miejsce i 100
Fidel-F2 - 2016-09-02, 16:59
:
gówno nie ranking
Plejbek - 2016-09-02, 23:34
:
Mullholland Drive prawdopodobnie nie jest najlepszym filmem na świecie po 2000 roku. A może jest? Wszystkie rankingi już dawno traktuję z przymrużeniem oka.

Trojan, jeśli chodzi o to ostatnie z rankingu to fakt - Requiem dla Snu powinno być zdecydowanie wyżej (Aronofsky to też jeden z moich ulubionych reżyserów).

Kilka słów o Eraserhead. Nie znam się w ogóle na kinie surrealistycznym, nie widziałem nic Bunuela czy Jodorowskiego, ale domyślam się, że Eraserhead to typowy przedstawiciel. Lynch w tym filmie w końcu mógł zrealizować swoje trzymane cały czas na wodzy, kipiące w nim artystyczne potrzeby. Przeczytałem kilka rzeczy o samym Lynchu z okresu przed Eraserhead - kluczem do zrozumienia filmu jest sam reżyser i jego biografia. To film chyba najbardziej osobisty, o największej zawartości reżyserskiego serca spośród wszystkich filmów jakie widziałem.

Klimat, estetyka - rypią mózg, to są scenografie Ligottiego i Kafki przeniesione na ekran (mniej więcej tak wyobrażałem sobie świat po którym błąka się Józef K w Procesie).
Polecam obejrzeć ten film w ciemności, bez odrywania się na kibelek, w całkowitym skupieniu. Wrażenie jest pio-ru-nu-ją-ce. Oceniłem go jednak tylko gdzieś tak 7/10, z powodów innych niż estetyczne. Cały czas się zastanawiam jednak czy nie za nisko bo siedzi w głowie i odzywa się co jakiś czas.
Plejbek - 2016-09-04, 17:19
:
The Elephant Man

Nie doceniałem kiedyś tego filmu. A to przecież jednocześnie skokochron i trampolina Lyncha do sukcesu. Jeden z najmniej "lynchowych" produktów, bardzo pozytywny, wzruszający i emocjonalny. Czarno-biały nie tylko technicznie ale i fabularnie, postaci niejednoznacznych tu nie ma.

A John Hurt z powodu charakteryzacji gra tylko głosem i oczyma. I gra wspaniale.
bio - 2016-09-05, 21:21
:
Dla przekory. Po fascynacji dziwami Lyncha najbardziej polubiłem Prostą historię. To tak, jak Picasso mógł pokazać, że jest mistrzem pędzla między obrazami o twarzach z oczami po jednej stronie głowy. Poza płastugami. Wzruszający i lekko psychodeliczny w psychodelii dnia codziennego. Kto oznaczy granice? Jest tam kilka scen które mnie wzruszyły. W tych odjechanych mało co wzrusza, ino fascynuje. Można dwa w jednym? Pewnie można. Jakieś sugestie?
Trojan - 2016-09-05, 22:43
:
Kup sobie traktorek
bio - 2016-09-05, 23:13
:
Nie mam już brata, do którego miałbym jechać. Spóźniona porada niestety. Acz coś w tym sensie trafiona.
Plejbek - 2016-09-06, 08:40
:
Lynch wzrusza w Człowieku-Słoniu ale te wzruszenia napędzane są w głównej mierze uczuciem litości dla głównego bohatera. Poza tym ogólnie nie wzrusza, z wyjątkiem pewnie właśnie Prostej Historii ale to musiałbym sobie przypomnieć.
Na ten przykład Diuna i Blue Velvet nie wzruszają. Wcale. Diuna jest porażką niestety, może nie na całej linii ale jednak nie o takim rozwoju swojej kariery Lynch marzył.
Blue Velvet z kolei to film znakomity. Lynch w prawie najwyższej formie, z wszystkimi elementami swojej późniejszej estetyki.
Bo tak, oprócz fabuły, symboliki zwracam teraz też uwagę na estetykę, charakterystyczne lynchowskie rysy tych filmów. Tak dziecinnie się trochę nakręcam ale to silniejsze ode mnie :)

I co do estetyki - to taki proszę o to przykład znaku firmowego Lyncha:
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=d0PbwLTLKA4
[/youtube]
A Dennis Hopper i jego rola Franka to kolejne aktorskie dzieło godne owacji.
Trojan - 2016-09-06, 10:26
:
mi tam Lynchowska Diuna się podobała :)
MrSpellu - 2016-09-06, 10:46
:
Plejbek napisał/a:
Diuna jest porażką niestety, może nie na całej linii ale jednak nie o takim rozwoju swojej kariery Lynch marzył.


Jako ekranizacja film jest znakomity. IMO film ten świetnie oddał klimat świata przedstawionego książki. I właśnie jako udaną ekranizację będę dzieło to bronił. Choć przyznam, że jest tu mało Lyncha w Lynchu. Moje ulubione? Blue Velvet i Mullholland Drive.
Plejbek - 2016-09-06, 11:17
:
Jak ekranizacja jest całkiem ok, nie przeczę. Ale jako film (oglądałem wersję przerobioną do 3 godzin bez udziały Lyncha - tą w której nazwisko Lyncha w napisach początkowych zastąpiono na jego życzenie takim filmowym Johnem Doe, czyli Alan Smithee - może źle, że widziałem tą właśnie) jest co najwyżej średni.

Można mówić jeszcze o dwóch wersjach 2h15min (oficjalna wersja z którą rozpoczęto pokazy w kinach) i 4h czyli autorska wizja Lyncha, której nigdzie nie można zobaczyć poza lynchową głową. Nie pamiętam, którą wersję widziałem przed laty (widziałem ją zanim przeczytałem Diunę) - ta którą widziałem ostatnio nie przypadła mi do gustu.

To co mi się podobało bardzo to scenografia, stylistyka i klimat ciążący trochę w kierunku "Heavy Metalu" z 1981 roku. Surrealizm utrzymany na wodzy.
bio - 2016-09-06, 15:31
:
Diuna Lyncha to jeden z najlepszych filmów SF w historii. Bo tak oryginalna i jedyna. Kto lubi dosłowne przekłady ten woli mini serial HBO. Też dobra, ale jedynie dobra ekranizacja. Zresztą sama powieść odjechana w swej bełkotliwości ilość przerabia w jakość. Ewenement wśród historii science fiction. Temat na osobne dywagacje.
Rashmika - 2016-09-06, 17:14
:
bio napisał/a:
Diuna Lyncha to jeden z najlepszych filmów SF w historii.


Diuna byłaby świetna, gdyby Lynchowi nie wpierdaczyli się producenci do roboty i nie kazali mu pozmieniać paru rzeczy, myśleli że zrobią coś równie szałowego jak Star Warsy. I efekty niestety widać, do połowy ten film jest genialny, potem jest żenada.
bio - 2016-09-06, 22:48
:
Nie. Jest spójny nawet w momentach nieintencjonalnie zabawnych. Przyjmuje się, albo nie. Ale w całości. Jak i powieści przyjąłem w całości przy świadomości niedoskonałości. Bo zachwycają. Jak z Dickiem. Czytałem kilka jego powieści. Może Hellstrom's Hive była najambitniejsza. Ale w żadnej nie było takiego rozmachu i wizji. Kilka wydano i po polsku. Autor jednej koncepcji. I dwóch ekranizacji. Jak mówię - do wyboru.
Trojan - 2016-09-07, 11:47
:
dwóch ekranizacji ?
adaptacja HBO ?


kiedyś widziałem adaptacje Hallmarku - nie była zła

Lynch nakręcił dobry film - gdyby dano mu wolną rękę, gdyby kręcił go po sukcesach BV , Dzikości i Twin to pewnie Diuna stałaby obok/przed StarW.
Plejbek - 2016-09-07, 12:28
:
Rashmika, Trojan
To zależy co weźmiemy za miarę sukcesu.

"Diuna", którą robi David Lynch od początku do końca spuszczony z łańcucha mogłaby ponieść jeszcze bardziej spektakularną porażkę pod względem finansowym i oglądalności w BoxOffice'ach, niż ta która była udziałem "Diuny" którą wszyscy znamy. Umysły pożeraczy popcornu nie idą tymi samymi ścieżkami co umysł Lyncha.

Ale jeśli za miarę przyjmiemy uznanie krytyków, fanów czy wyznawców powieści to tak, mogę się z tym zgodzić. Taki film mógłby stać się (uwaga, zdewaluowane już określenie) kultowy.
Fidel-F2 - 2016-09-07, 14:54
:
Kiedyś wydawało mi się, że Lynch to 'mój' reżyser, ale z wiekiem coraz mniej w nim znajduje, coraz mniej treści pod wydziwioną powłoką. W zasadzie w tej chwili 'mój Lynch' to chyba tylko Dzikość serca i może jeszcze serialowy Twin Peaks (bo już film zdecydowanie nie).
Rashmika - 2016-09-07, 15:15
:
Plejbek napisał/a:
To zależy co weźmiemy za miarę sukcesu.


Nie chciałabym jakoś głęboko wchodzić w dywagacje o sukcesie, bo jakkolwiek go rozumieć (kasa czy uznanie) do Lyncha to nie pasuje. Jego filmy nigdy nie były typowymi blockbusterami a na uznanie pracował w czasach, gdy kino autorskie miało jeszcze szanse na niezależność niemal cała dekada lat 80 i początek 90). Dzisiaj sukcesem rządzą zupełnie inne reguły, co śmiało można zobaczyć na przykładzie Ridleya Scotta: uznany reżyser niekoniecznie robi dobry film. Diuna też była efektem jakiegoś kompromisu, między jeszcze mało uznanym Lynchem (który wizję estetyczną tego filmu miał znakomitą) a producentami, którzy myśleli, że Lynch zrobi film kasowy - to była niefortunna sytuacja, bo właśnie w tych czasach powstawały filmy fantastyczne (jako gatunek), które napędzały ludzi do kina. A Lynch to nie George Lucas, cokolwiek by mówić o Lynchu, jego filmy nigdy nie były proste i naiwne jak Star Warsy. Zapewne ani on się nie spodziewał, że oczekuje się od niego bycia Georgem Lucasem Drugim, a producenci też nie mieli okazji poznać stylówki Lyncha, bo on tę swoją specyficzną, oniryczną stylistykę rozwinął dużo później.
Z perspektywy czasu też inaczej patrzę na jego filmy, jednak Diuna dalej mnie zachwyca, przynajmniej na poziomie scenografii i klimatu. Jego ostatni film, Inland Empire, plasuje się już u mnie w kategorii bełkotu.
Plejbek - 2016-09-09, 21:57
:
Podsumowałem to co na razie sobie odświeżyłem:
http://szortal.com/node/10628

Już przebieram nogami na myśl o powtórce Twin Peaks po kilkunastu latach od ostatniego razu :)
ASX76 - 2016-09-09, 22:35
:
Plejbek napisał/a:


Już przebieram nogami na myśl o powtórce Twin Peaks po kilkunastu latach od ostatniego razu :)



Obstawiam, że wrażenia będą jeszcze lepsze :-)
Stary Ork - 2016-09-10, 22:24
:
Trojan napisał/a:
kiedyś widziałem adaptacje Hallmarku - nie była zła


To ta w której Paul wyglądał jak quarterback Nebraska Cornhuskers, Chani jak córka górnika z Doniecka a padyszach Szaddam kręcił się w stroju w którym mógłby przewodzić Paradzie Równości a nie sardaukarom i generalnie wyglądał jak własna żona? Tak tylko się upewniam, bo może ogladałeś jakąś inną.
Trojan - 2016-09-11, 01:44
:
nie pamiętam - to było dawno temu
Stary Ork - 2016-09-11, 10:54
:
Moje mechanizmy obronne nie zadziałały tak sprawnie jak Twoje i nadal pamiętam tą tytaniczną stertę parującej chujni. Hallmark zrobił parę fajnych ekranizacji (Don Kichot z Johnem Lithgowem miażdżył pytonga), ale powiedzieć że na Diunie się potknął to nic nie powiedzieć.
MrSpellu - 2016-09-11, 13:08
:
Hallmark? Sardaukarzy wyglądający jak smerfy? Dziękuję, postoję //spell
Stary Ork - 2016-09-11, 13:42
:
ASX76 napisał/a:
Plejbek napisał/a:


Już przebieram nogami na myśl o powtórce Twin Peaks po kilkunastu latach od ostatniego razu :)



Obstawiam, że wrażenia będą jeszcze lepsze :-)


Sowy nie są tym czym się wydają. Chyba też zorganizuję sobie powtórkę //slina
ASX76 - 2016-09-11, 15:46
:
To ja się pochwalę, że za mną dwie powtórki, aczkolwiek przedzielone okresem kilku lat. Za to ostatnia, ubiegłoroczna, wreszcie w bardzo dobrej jakości obrazu i lektorem - dzięki temu wrażenia były jeszcze fajniejsze :-)
Plejbek - 2016-09-13, 11:54
:
Dzikość Serca to może nie najlepszy film Lyncha ale prawdopodobnie najmocniejszy aktorsko. Zagrać celowy kicz i przesadę w tak ekspresywny, śmiertelnie poważny i jednocześnie hipnotyzujący sposób to nie w kij dmuchał. Cage, Dern, Dafoe a przede wszystkim Diane Ladd - pierwsza klasa.


A to taka scena-wizytówka:
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=FkQ7OqLfERE[/youtube]
Fidel-F2 - 2016-09-13, 13:23
:
Dla mnie to absolutnie najlepszy film Lyncha
You Know My Name - 2016-09-13, 21:36
:
Może i tak, ale nic dla mnie nie przebija Zaginionej autostrady, z wielu powodów, również pozafilmowych.
Trojan - 2016-09-13, 21:49
:
+genialny soundtrack
Plejbek - 2016-09-13, 22:26
:
You Know My Name napisał/a:
Może i tak, ale nic dla mnie nie przebija Zaginionej autostrady, z wielu powodów, również pozafilmowych.


Ten film widziałem wiele razy i obok serialu to jedyne dzieło Lyncha któremu dałem 10/10. Może się to zmieni teraz, nie wiem. Mulholland Drive balansował mi zawsze między 9 i 10, a to taka podrasowana i trochę bardziej przejrzysta konstrukcyjnie wersja Lost Highway. Przynajmniej tak to pamiętam - na szczegóły przyjdzie pora zapewne.
Plejbek - 2016-09-26, 23:20
:
Trochę się znowu rozpisałem o Lynchu:
http://szortal.com/node/10732

I jeszcze coś na przypomnienie klimatu:

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=PNmCyZQ4AHk[/youtube]

Serial po latach nadal znajduję jako produkt całkowicie bez wad. Film-prequel już nie, choć dla samej Sheryl Lee i jej interpretacji Laury Palmer warto obejrzeć. Prawdziwy popis aktorstwa i jedna z najbardziej emanujących swoim strachem i psychicznym cierpieniem postaci w historii kina.
ASX76 - 2016-09-27, 00:54
:
Azaliż nie twierdziłem, że wrażenia będą jeszcze lepsze? :-)
Plejbek - 2016-11-04, 22:20
:
No dobra - jakby kogo jeszcze moje zdanie o Lynchu interesowało:
Lost Highway, Straight Story, Mulholland Drive
Inland Empire

A w skrócie - Lost Highway i Mulholland Drive to arcydzieła - z lekkim wskazaniem na en pierwszy. Przynajmniej dla mnie. A Inland Empire to jedna z najbardziej niepokojących i dręczących umysł rzezcy jakie widziałem na ekranie. Na plus oczywiście.

I na zakończenie coś dla fanów
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=miwyV7Go6ZE[/youtube]
Plejbek - 2017-09-07, 15:55
:
A mi się nowy "Twin Peaks" bardzo podobał, mimo iż w sumie w niczym nie przypominał tego sprzed 25 lat. Lynch pojechał po bandzie jeszcze bardziej niż w "Inland Empire", które w porównaniu z nowym sezonem Twin Peaks jest dość prostą historią. I fakt, cały ten serial przypomina raczej jeden, bardzo długi film, który można by spokojnie skrócić o połowę.

Pytanie dla kogo jest ten serial? Przede wszystkim dla samego Lyncha. Spuścił ciśnienie, które mu przez 10 lat rosło pod kopułą i zrobił coś co chciałby sam obejrzeć. Dla kogo jeszcze? Dla maniaków Lyncha, którzy robią notatki z każdej widzianej sceny i za wszelką cenę układają zdarzenia w jeden ciąg przyczynowo-skutkowy. Dla nich frajda nieskończona - bo nigdy nie złożą jednej powszechnie obowiązującej interpretacji.

Dla kogo jeszcze? Na pewno dla mnie :) Wiele mi do wymienionych wyżej maniaków nie brakuje, jednak szczerze uważam, że od nowego sezonu jedzie jednak trochę przesadą i jest tam sporo niepotrzebnych scen. Ale jednocześnie jestem pod wielkim wrażeniem - estetyki, odwagi, bezkompromisowości i tego jak bardzo mnie te 18 odcinków przykuło do telewizora. Tylko, że ja mam trochę popsuty, skrzywiony na pokręcone rzeczy odbiór popkultury.

Dla kogo jeszcze? Dla tych odbiorców, którzy podchodzą do sztuki i popkultury mocno impresjonistycznie. Niestraszny im Bunuel, Jodorowsky i Lynch bo nie chcą składać do kupy zdarzeń tylko cieszą się mindfuckiem. Albo go nie mają bo chłoną tylko obrazy.

A dla kogo nie jest? Dla całej reszty. I to jest największy problem tego serialu. Ja rozumiem wszystkie te głosy zawodu, że niezrozumiałe, przesadzone itd. Tylko, czy obserwując twórczość Lyncha od "Blue Velvet" do "Inland Empire" nie widać gdzie facet podąża? I czy naprawdę można było się spodziewać czegoś innego po nowym rozdaniu?

A ja teraz będę to składał do kupy :)


Na koniec zapowiedź kolejnego sezonu:

MORT - 2017-09-07, 16:23
:
Plejbek napisał/a:
Dla maniaków Lyncha, którzy robią notatki z każdej widzianej sceny i za wszelką cenę układają zdarzenia w jeden ciąg przyczynowo-skutkowy.


I teraz się wyjaśniło.
Maniacy Lyncha mogą przy tym serialu robić długie notatki na żywo. //spell
Ł - 2020-07-28, 10:12
:
Rok temu pojawił się na YT ciekawy kilkugodzinny materiał z próbą całościowego zaproponowania metodologii i wyjasnienia/interpretacji Twin Peaks (2 sezony + fire walk with me + return): https://www.youtube.com/watch?v=7AYnF5hOhuM

Ogólnie choć nie z wszystkimi punktami się zgadzam, w paru momentach autor trochę grubo szyje nićmi, niemniej jednak całościowo i przekonywująco moim zdaniem udało mu się wyjaśnić sens (i metasens) Twin Peaks, przynajmiej z perspektywy najważniejszego współtwórcy czyli Lyncha. Serio.

Wczoraj obejrzałem sobie ponownie Lost Highway które w zasadzie porusza te same tematy co Twin Peaks powstałe przed nim i po nim, w wersji skondensowanej i tutaj również metodologia przedstawiona wyżej trzyma się kupy.
utrivv - 2020-07-28, 13:15
:
Pierwsza uwaga , na szybko - fajnie że czyta z książki a nie z czytnika. Po za tym za długie by oglądać, dłuższe niż serial :)
Ł - 2020-07-28, 13:47
:
E tam łącznie to tylko ponad 6h omówienia, Twin Peaks ma chyba całościowo z 40-50 h. Ja słuchałem tego jak podcast przy pracy. Warto. :devil: