Zaginiona Biblioteka

Literatura - Gunter Grass

jewgienij - 2015-04-14, 13:51
: Temat postu: Gunter Grass
Chyba nie ma jego wątku, więc najlepsza okazja po temu.

Może nie tak dyskutowany ostatnio jak inny pisarz niemiecki Gunter, ale w wątku literackim chciałbym się skupić przede wszystkim na robocie literackiej, SS i inne efekciarskie elementy sobie daruję.

Blaszany bębenek był dla mnie w latach chłopięcych rewelacją, jak Ferdydurke. Odkryły te książki przede mną, że najfajniejsze w literaturze nie jest samo opowiadanie, ale sposób w jaki się opowiada. Są ludzie, którzy potrafią opowiadać nawet słabe kawały i rozśmieszyć, i tacy, którzy z miejsca zabiją samograj. Tak samo w literaturze. Grass był niezrównanym gawędziarzem, jego język jest jednocześnie jajcarski, poetycki, rubaszny i po reportersku realistyczny. Mimo że w zasadzie pisał baśnie, to nie znam bardziej fachowego i precyzyjnego opisywania realnego świata ( może Ian Mc Ewan). Od wbijania gwoździ w kokosowy chodnik w przedpokoju, do układów choreograficznych w balecie. Widać, że wie, o czym pisze, widzi to, czuje, słyszy i znajduje odpowiednie słowa, by nazwać, a jednocześnie nie stwarza suchego raportu, tylko niepostrzeżenie, poprzez zachwianie jakiegoś elementu, awansuje opis do poziomu poetyckiego obrazu.

Bębenka już nie przebił, ale Kot i Mysz albo Turbot to też klasa. Psie lata dla mnie za cięzkie, trochę pokombinowane, mimo znakomitych fragmentów.

Dla mnie w pierwszej trójce najważniejszych pisarzy, obok Gombrowicza i Lema, a Bębenek jest Biblią.
Amen.
Romulus - 2015-04-14, 18:37
: Temat postu: Re: Gunter Grass
jewgienij napisał/a:
Odkryły te książki przede mną, że najfajniejsze w literaturze nie jest samo opowiadanie, ale sposób w jaki się opowiada.

To u mnie odwrotnie.

Nie czytałem, więc się wypowiem :) A raczej - przeczytałem około 80 stron "Blaszanego bębenka". I jak w przypadku większości noblistów - pisarzy, znudziło mnie do tego stopnia, że nie widziałem sensu w dalszym czytaniu. W tym sensie Grassa mogę postawić na równi z większością pisarzy z Noblem - nudnych nie do przeczytania.
Młodzik - 2015-04-14, 19:54
: Temat postu: Re: Gunter Grass
jewgienij napisał/a:
Odkryły te książki przede mną, że najfajniejsze w literaturze nie jest samo opowiadanie, ale sposób w jaki się opowiada.

Pod tym zdaniem podpisuję się wszystkimi kończynami.
jewgienij - 2015-04-14, 22:15
: Temat postu: Re: Gunter Grass
Romulus napisał/a:
W tym sensie Grassa mogę postawić na równi z większością pisarzy z Noblem - nudnych nie do przeczytania.


Grass został klasykiem, zanim dostał Nobla. To go odróżnia od wielu laureatów. Bo są pisarze/pisarki, których nagroda nobilituje ( jak pozbawioną wszelkiego polotu Munro), a i tacy, którzy nobilitują nagrodę, i bez niej wchodzą do kanonu - Grass, Mann.

Jeśli jeszcze Nobla dostanie pewien topowy japoński odpowiednik Paulo Coelho, bo ponoć jest żelaznym kandydatem, to już w ogóle będzie zabawnie mówić "nobliści" i zestawiać jego nazwisko z Grassem.

Więc dajmy sobie spokój z Noblem. Jeśli Cię nie kręci, to nie dlatego, że noblista, tylko zwyczajnie Cię nudzi.

Dla mnie pewnym - subiektywnym - wyznacznikiem jest osobiste doświadczenie, mianowicie, zawsze mnie zastanawiało, dlaczego nie wypadłem z trampek czytając Sto lat samotności Marqueza, ani za pierwszym, ani za entym razem. Nie mogłem dojść do tego, póki sobie nie uświadomiłem, że wcześniej czytałem Blaszany Bębenek Grassa.
Fidel-F2 - 2015-04-14, 23:40
:
dżizz, Romulus, czytujesz i zachwycasz się tymi wszystkimi nudziarstwami a Grass dla Ciebie jest nudny? :shock: :shock: :shock: nie kumam za grosz
Romulus - 2015-04-15, 08:44
:
Może to i jest wielki pisarz, ale nie wiem, na czym jego wielkość polega. Nie mam do niego żadnych merytorycznych zastrzeżeń. Po prostu mnie znudził. I nie potrafię znaleźć żadnego powodu, dla którego miałbym teraz do jego twórczości wrócić, aby przekonać się, czy może trzeba było do niej dorosnąć. Może to zrobię na emeryturze, kiedy już nic innego do czytania mi zostanie. Na dzień dzisiejszy byłoby to samoudręczanie się. Zwłaszcza że, powiedzmy sobie szczerze, nie jest to pisarz, którego twórczość miałaby zadatki na jakiś renesans po jego śmierci. Myślę, że jak wielu przed nim, odejdzie w zapomnienie bardzo szybko i stanie się może jakimś punktem do dyskusji między specjalistami od literatury. Ale jego twórczości jako punktu dyskusji między zwykłymi czytelnikami - nie wyobrażam sobie. Tak to jest, jak mi się wydaje, z każdymi pisarzem, który ceni formę wyżej niż treść. Z tym że, co ja tam wiem - odpadłem po 80 stronach :)
Fidel-F2 - 2015-04-15, 09:57
:
Nie chodzi mi o to, że GG wielkim pisarzem jest i basta, nie będę tu o to rejtanił. Po prostu postrzegam Cię jako fascynata obyczaju (niejednokrotnie nudnego) a GG to świetny obyczaj. Z drugiej strony, Blaszany bębenek jest faktycznie nudnawy, znacznie bardziej podobał mi się np. Kot i mysz. Zresztą mam tak z wieloma słynnymi dziełami i pisarzami. Sto lat samotności takie se, znacznie lepsze Miłość w czasach zarazy czy Jesień Patriarchy. Klub Dumas Perez-Reverte to wg mnie bardzo słaba, najsłabsza jego książka, znacznie lepsze jest cokolwiek innego Fechmistrz czy Oblężenie a od Rzeźni numer pięć wolę Galapagos czy Syreny z Tytana. Muszę powtórzyć Vonneguta bo to już lata minęły.
MrSpellu - 2015-04-15, 10:19
:
Fidel-F2 napisał/a:
Muszę powtórzyć Vonneguta bo to już lata minęły.


Zaraziłeś mnie tą ideą, niecnoto >.<
jewgienij - 2015-04-15, 10:37
:
Bębenek jest faktycznie trochę za długi i pod koniec może już męczyć ( ale czy nie mamy tego samego np. z Don Kichotem albo Szwejkiem? )
Jednak ta część przedwojenna i wojenna, czyli właśnie te pierwsze 80 stron między innymi aż skrzy się od wydarzeń, pomysłów, postaci, scenerii. Historia goni historię. Począwszy od sceny zapłodnienia pod spódnicą na kartoflisku, podczas gdy zapładniający jest poszukiwany przez dwóch policjantów, po całkiem niesamowity, tragiczno-komiczny rozdział o obronie Poczty Gdańskiej.
Potem to już traci pazury, ale umówmy się, słabszy Grass to dalej poziom dla wielu nieosiągalny.

Po prostu trzeba lubić taki szalony żywioł języka i wyobraźni, żywioł opowiadania historii ( ja lubię, dlatego suchotniczy MCarthy nigdy mnie nie nakarmi), znam wiele osób, które nie podzielają mojej fascynacji, na kultowego autora Grass raczej się nie nadaje. I dobrze, mniej osób zauważa, jak nieudolnie czasami pozwalałem sobie od niego zrzynać ;)

ED. Co do Vonneguta, to chyba coś wisi w powietrzu, bo dla własnych planów zrobiłem sobie przypomnienie najważniejszych książek. Niestety, to piwo dla mnie trochę zwietrzało. Ale to może kiedy indziej w temacie Kurta, jeśli taki jest.
Misiel - 2015-04-15, 12:10
:
Podobnie jak Romulus, czytanie "Blaszanego bębenka" odpuściłem po mniej więcej 100 stronach. To było kilka lat temu, więc nie bardzo już pamiętam dlaczego tak się stało, poza tym, że lektura była męcząca i chyba nie za bardzo nadawała się na tramwaj. Ale do dzisiaj pamiętam kilka scen, jak chociażby węgorze w końskim łbie, więc może przedwczesne porzucenie tej książki było jednak błędem.