Zaginiona Biblioteka

Fantastyczny zamtuz - New Weird - nurt czy fantastyka pozanurtowa?

Dabliu - 2007-11-10, 17:52
: Temat postu: New Weird - nurt czy fantastyka pozanurtowa?
Pozwoliłem sobie, nawiązując do myśli zawartej w wątku o kondycji fantastyki, rozwinąć nieco problem istnienia bądź nieistnienia, oraz znaczenia stosunkowo młodego i jeszcze dość słabo znanego w Polsce sub-gatunku.
No właśnie, czy gatunek New Weird jest nowym nurtem fantastyki, czy po prostu obszernym workiem, do którego wrzucane są wszelkie nowe trendy fantastyki, które nie pasują do uporządkowanych szufladek? Symptomatycznym wydaje się to, że autorzy uznawani częstokroć za twórców New Weird, sami wcale nie starali się pisać książek (bo jest to raczej powieściowy nurt) w takim czy innym podgatunku. Sami raczej nie przyznaliby się do tworzenia w ramach New Weird, bo i sam "nurt" charakteryzuje się raczej brakiem owych ram. Określenie wymyślone przez Chinę Miéville'a na potrzeby własnego cyklu crobuzońskiego utrwaliło się już w świadomości czytelników na zachodzie, lecz sami autorzy wydają się nie zdawać sobie nawet sprawy z tego, że takim mianem określa się ich twórczość. Jest jednak charakterystyczne, że w swoich inspiracjach, poza fantastyką, sięgają również po klasykę literatury pięknej. China Miéville inspirował się Kafką i Shulzem, Ian R. MacLeod twórczością Dickensa, a Hal Duncan pisarstwem Joyce'a.
Co więc wyróżnia ten nowy nurt i czy aby na pewno jest to jakiś podgatunek, czy może rodzaj jakiejś nowej, nieokreślonej fali we współczesnej fantastyce?
Oto jaką definicję znalazłem na sieci:

Za MAGiem:
New Weird, to nowy gatunek literacki przeżywający obecnie gwałtowny rozwój. U jego podstaw leży idea, która nakazuje by literatura wykraczała poza schematy gatunku, w którym jest pisana. Autorzy przełamują bariery odgraniczających poszczególne gatunki literackie, mieszają konwencje, metody i narzędzia literackie. Korzenie "New Weird" wywodzą się od legendarnej ikony horroru Howarda Phillipa Lovecrafte’a, którego twórczość wywarła wpływ m.in. na takich twórców jak bracia Wachowscy, Dan Akroyd, Clive Barker, Stephen King, Ann Rice i innych.


oraz:
Książki WP napisał/a:
Nowe Udziwnienie, czyli bunt wnuków Tolkiena

W powszechnej opinii fantastyka dzieli się na trzy główne nurty. Pierwszy, według samych twórców najważniejszy i najszlachetniejszy, to science fiction, czyli tam gdzie jest kosmos, roboty, wymyśle technologie i zgadywanie, co się stanie w przyszłości. Druga to fantasy, rzekomo poznać ją można po udających średniowiecze krainach, magii, smokach, elfach i księżniczkach oraz problemach epicko-egzystencjalnych. Trzeci, najbardziej pogardzany, to horror, czyli ten od złych demonów, pożeraczy ciał, duchów, domów straszących mieszkańców i ogólnego generowania gęsiej skórki u odbiorcy. Wszystkie je łączy wspólna cecha, że nie mówią o „tu i teraz”, ale o „gdzieś tam i nie wiadomo kiedy”.

I trwało to latami, każdy dostawał to, co chciał – od Asimova i Lema roboty i kosmos, od Tolkiena, Andre Norton i Roberta Jordana las, elfy i magię, a od Mastertona krew i złe duchy. I dobrze przecież było, dopóki na scenie nie pojawiło się paru młodych, głodnych i złych pisarzy, którzy powiedzieli „basta!”. Tak pojawiło się coś, co od kilku lat zaczyna się określać mianem nurtem „New Weird”

KSIĄŻKOWY ŚWIAT NEW WEIRD

Z samą nazwą jest jak z jajkiem i kurą, nie do końca wiadomo, co było pierwsze. Wydaje się jednak, że najpierw zaczęły się pojawiać powieści, wykazujące pewną wspólną cechę, potem nadano temu porządkujące sytuację miano, a teraz pisarze zasiadają do swoich biurek i mruczą pod nosem: „dobra, dziś zabiorę się jakąś powieść New Weird”. Sytuację utrudnia fakt, że nikt nigdy nie ogłosił jakiegoś specjalnego manifestu, nie zarzucał analizami gatunku pism krytycznych i nie tworzył frontu walki pisarskiej o czystość NW. Bodaj po raz pierwszy określenia „New Weird” użył młody brytyjski twórca China Mieville, i to raczej myśląc o swojej twórczości (całkiem słusznie, bo świat jego powieści Bas-Lag jest zdrowo odjechany), niźli kolegów i koleżanek po piórze.

NAJSŁYNNIEJSI TWÓRCY NEW WEIRD

Co to w ogóle jest to „New Weird”? Ano wygląda na to, że kolejny postmodernistyczny mieszaniec pukający do bram fantastyki. Jeżeli mamy do czynienia w jednej książce z elementami horroru, fantasy oraz SF, możemy być pewni, że jest to właśnie „New Weird”. Bohaterami są zwykle doskonale przystosowani przeciętniacy, których dziejące się wydarzenia wybijają z codziennej rutyny i zmuszają do zgłębienia się w otaczający i dziwny świat, a w tych ambitniejszych powieściach, w siebie. Jako ojca-założyciela gatunku wskazuje się na amerykańskiego abnegata Howarda Phillpsa Lovecrafta, uważanego przede wszystkim za mistrza grozy, jednak jego manipulacje fabularną rzeczywistością staną się bardzo inspirujące dla kolejnego pokolenia twórców, takich jak Clive Barker czy Anna Rice. Ten pierwszy zresztą, zaczynając jako twórca krwawych horrorów, przemieszcza się pisarsko w kierunku pisarstwa udziwnień, wystarczy choćby wziąć do ręki Imajikę lub Kobierzec. Twórcy nie obruszają się również, gdy o początkach New Weird mówi się w kontekście takich nazwisk jak Italo Calvino, Mervyn Peake, Jorge Luis Borges czy Andre Breton i surrealizm w ogóle. A gdy sięgnąć po bardzo starą klasykę, pojawiają się takie nazwiska jak Jonathan Swift i Francois Rabelais.

Jednak główne uderzenie New Weird nastąpiło na przełomie tysiącleci, i to, co ciekawe, niezależnie w kilku krajach. Awangardę stanowili trzydziesto-, czterdziestoletni Brytyjczycy: wspomniany już China Mieville, znany u nas z dwóch powieści Dworzec Perdido i Blizna, Steph Swainston i jej debiutancki Rok naszej wojny, IanMacLeod i Wieki światła czy nietłumaczeni jeszcze na polski M. John Harrison i Steve Cockayne. W USA nieznany w Polsce Jeffrey VanderMeer, a także stary wyjadacz literatury z dreszczykiem Stephen King, którego cykl Mroczna wieża krytycy spokojnie włączają do kanonu NW. Włosi mają swojego Valerio Evangelisti, Niemcy Wolfganga Hohlbeina, Rosjanie Siergieja Łukjanienkę, Kanadyjczycy Seana Stewarta, my zaś śmiało możemy wrzucić do tego worka duet Jacek Dukaj i Marek Huberath, niezależnie od tego, jak bardzo im się to nie spodoba.

New Weird przenika także na ekran. Tutaj prekursorem gatunku wydaje się być David Lynch. W dość powszechnej opinii kultowy serial „Z Archiwum X” stanowi esencję mieszania konwencji fantastycznych dla NW charakterystyczną, z dużą dozą hiperrealizmu i wizji graniczących (przynajmniej) z narkotycznymi. Jego ogromny sukces spowodował oczywiście inwazję podobnych, lub utrzymujących konwencję dzieł, z których przygniatającej większości nie zobaczymy na ekranach naszej tanieczgwiazdami telewizji: „Farscape”, „Carnivale”, „Invasion” czy westernowy „Firefly”.

Krytycy i wszyscy niechętni New Weird zarzucają nurtowi nadmierne efekciarstwo, mające na celu ukrycie miałkość treści, swoistą ucieczkę do przodu przed fabułą. Wskazuje się też, że tego typu pisarstwo jest bez przyszłości – rozwój sztuki wizualnej i grafiki komputerowej skutecznie zabije odwoływanie się do surrealnego rodzaju wyobraźni. Faktem jest, że New Weird nie doczekało się swojego opus magnum – czy tak się stanie, kto wie, wszak subgatunek dopiero raczkuje.


Jak więc widać nie istnieje jakiś szczególny wyznacznik gatunkowy New Weird, czy istnieje więc sens w ogóle stosować takie określenie? Czy nie jest tak, że to sztuczny nurt, a przeróżni autorzy wrzucani są doń jak leci, jeśli tylko ich twórczości nie da się jasno zaszufladkować w ramach klasycznych podziałów fantastyki?
Z drugiej strony, może ten (nie)nurt ma szansę poważnie rozruszać nieco kostniejącą fantastykę, choćby poprzez sięganie do tradycji głównego nurtu, powieści psychologicznej, narzędzi nadrealizmu etc. Przyznać należy, że jest to nieco inny sposób poruszania się pograniczem fantastyki.

Wbrew temu, co napisano w artykule na WP, był pewien manifest, a napisał go China Miéville. Słyszałem jednak, że nie tyle krystalizował on założenia New Weird (jak autor określał po prostu własne fantasy), ile starał się zmienić fantasy, wprowadzić je na nową ścieżkę.
Udało mi się znaleźć fragmencik tego manifestu na Stronicach Dukaja, w recenzji "Dworca...":

China Miéville napisał/a:
"Skoro cała frajda polega na braku ograniczeń wyobraźni w fantasy, czemu nie wprowadzić zupełnie innych tematów? Czemu nie użyć fantasy do obnażenia społecznego i estetycznego zakłamania?” „Problem z tradycyjną fantasy polega na tym, iż rozpieszcza ona czytelników przez trzymanie się pewnych schematów. Tolkien mówił wręcz o „literaturze pocieszenia”, czego już naprawdę nienawidzę. Używać fantasy do pocieszania znaczy zdradzać ją; tego rodzaju fantasy nie jest po prostu dosyć fantastyczna”. „Wchodzimy teraz w nowy okres, renesans radykalizmu twórczego w fantasy, rzecz nie widziana od czasu Nowej Fali z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, stąd można ją ochrzcić Następną Falą. To jest literatura bezkompromisowa. Na taką literaturę zasługujemy".


Jacek Dukaj zacytował tam również postać z kart "Dworca..." sugerując, że autor wygłosił w ten sposób swoje literackie credo:
Cytat:
„Oto, na czym opiera się świat, panno Lin, co go napędza: zespolenie tego, co obce. Punkt, gdzie jedna rzecz staje się drugą. Dzięki temu ty, miasto, świat są, czym są. Oto, co mnie interesuje: obszar, gdzie przeciwieństwa stają się jednością. Miejsce hybrydyzacji”.


W innym artykule, "Zatrzymać Tolkiena, poruszyć fantasy", w którym Jacek Dukaj recenzuje „Rok naszej wojny” Steph Swainston i „Wody głębokie jak niebo” Anny Brzezińskiej, pisze przy okazji o New Weird w ten sposób:

Jacek Dukaj napisał/a:
Są obecnie w fantasy trzy główne nurty. Konserwatywny, który niezagrożenie dominuje; on dostarcza czytelnikom kopie dobrze znanych światów i fabuł, głównie wariantów Tolkienowego średniowiecza i questów przeciwko uosobionemu Złu. Nurt historyczny, wyłoniony w ciągu ostatnich kilkunastu lat, w którym stawia się na realizm w kreacji świata i psychologię postaci, minimalizuje magię i łamie fabularne schematy. Oraz New Weird, prąd najświeższy i najbardziej oryginalny, gdzie autorzy budują światy oparte o dowolne założenia, nie związane ani tradycją gatunku, ani realizmem, i/lub pozwalają na postęp w tych światach, pozwalają ich mieszkańcom dociekać natury rzeczywistości i wykorzystywać ją; podczas gdy dotychczas światy fantasy pozostawały statyczne. Sztandarowe nazwiska New Weird to China Mieville (autor jego antytolkienowego manifestu), Jeff VanderMeer, Ian R. MacLeod, Jeffrey Ford, K. J. Bishop, Charles Stross, Steph Swainston, także Walter Jon Williams ze swoim „Metropolitą”; a wśród pionierów wymienia się Rogera Zelazny'ego, M. Johna Harrisona, Mervyna Peake'a i Stefana Grabińskiego. Jak młody jest to nurt, najlepiej pokazuje, że Swainston zajęła w nim poczesne miejsce już po swym debiutanckim „Roku naszej wojny”.

New Weird osiąga oryginalność albo przez egzotyczne złożenie elementów z wielu różnych konwencji, albo przez samodzielną konstrukcję od podstaw.(...)


Jeśli chodzi o dostępne w kraju polskie wydania książek zaliczanych do New Weird, to poza wspomnianym "Dworcem Perdido" i "Blizną" Chiny Miéville'a (wyd. Zysk), oraz kilkoma powieściami Clive'a Barkera i "Mroczną wieżą" Stevena Kinga, wydawcy zdają się powoli zauważać świeżość tej nowej fali.
I tak oto wydawnictwo MAG uruchomiło serię Wrota Wyobraźni, w ramach której jak na razie wydano:
"Wieki światła" - Ian R. MacLeod
"Welin" - Hal Duncan
"Atrament" - Hal Duncan
w przygotowaniu:
"Dom burz" - Ian R. MacLeod
"Viriconium" - M. John Harrison
Z kolei wydawnictwo Solaris rozpoczęło nową serię Rubieże, w ramach której ukazała się już pierwsza powieść:
"Fizjonomika" - Jeffrey Ford
w przygotowaniu:
"Po drugiej stronie" - Jeffrey Ford
"Memorandum" - Jeffrey Ford
"Miasto świętych i szaleńców" - Jeff VanderMeer

I na koniec - co o tym myślicie? New Weird jest nurtem czy raczej zaprzeczeniem nurtu? Ma jakieś cechy sobie właściwe, czy to wszystko pic na wodę? Jeśli to moda, to czy przeminie z wiatrem, czy może utrwali się w fantastyce, zmieniając nieco jej oblicze? Czy "Inne pieśni" to New Weird? A może New Weird w ogóle nie istnieje?

Zapraszam do dyskusji :)
MadMill - 2007-11-10, 18:31
:
Dabliu napisał/a:
New Weird jest nurtem czy raczej zaprzeczeniem nurtu?

Jak napisano w artykule, czy też ja to wywnioskowałem z niego. New Weird jest buntem przeciwko szufladkowaniu, ale samo się niby takim czymś staje. Nie uważam tego za złe. Paru młodych obiecujących pisarzy po prostu chcieli zamanifestować przeciwko kolejnym kalkom Tolkiena - to jest spore uogólnienie, ponieważ nie tylko Tolkien, ale także Howard, :Le Guin, Norton itd są powielani. Chodzi o klasyczne podejście do sprawy i nie wprowadzanie czegoś oryginalnego i nowego. Ci autorzy w większości sami do New Weird sie nie przypisują. MacLeod w wywiadzie powiedział, że czytelnicy tak go zakwalifikowali, on o to nie zabiegał. Z Duncanem było tak samo chyba. China Miéville - który wymyślił samą nazwę był chyba pierwszym o którym było głośno czyli był pierwszy z całej tej grupki autorów wydawany, temu można nazwać go prekursorem jakimś. ;)

Samo New Weird jest bardzo młode i na razie można mówić raczej o szansie na coś większego, szansę na nowy gatunek nawet, ale na to musimy parę lat poczekać, aż więcej autorów pójdzie tą drogą. Z wymienionych autorów czytałem Duncana i MacLeoda - Ci autorzy naprawdę stworzyli coś oryginalnego, świeżego i najważniejsze - bardzo dobrego.

Duncan napisał na nowo mity Sumeryjskie, wkomponował w to zagadnienie czasu, wiary, życia, czy też mit o Prometeuszu. Wyszło mu super. No dobra książkę czyta się bardzo ciężko czasami - połowa Atramentu i się zaciąłem, ale niedługo skończę Księgę Wszystkich Godzin. ;)

MacLeod napisał powieść osadzoną w Anglii Wieku Przemysłu. Nawiązanie do Dickensa? Wiele osób mu zarzucało właśnie to, że bazował za bardzo na Dickensie, a ja się pytam: no i co z tego? Każdy na czymś bazuje, a MacLeod napisał jak dla mnie wspaniałą książkę, jest w niej naprawdę wiele, od samej fabuły po rozmyślania na głębsze tematy.

Co do reszty to nie czytałem powiem szczerze. ;) Mag wydaje ucztę w niej jest New Weird i na tym chyba będę też bazował w przyszłym roku - 4-5 pozycji ma się ukazać, całkiem nieźle.

Zauważyłem, że w artykułach czy to z WP czy Dukaja nie ma mowy o Duncanie. o_O

Dabliu napisał/a:
Jeśli to moda, to czy przeminie z wiatrem, czy może utrwali się w fantastyce, zmieniając nieco jej oblicze?

Jak wcześniej pisałem nie wiem czy to moda, raczej nie ponieważ autorzy piszący książkę nie myśleli że piszą New Weird. Więc wybór ich gatunku był nieświadomy, więc za modą nie podążali. Tak samo jak ruch w wielu krajach w bardzo podobnym czasie, ciężko byłoby w przypadku książek takie coś wywołać, moim zdaniem spowodowane było to frustracją związane np,. z ekranizacjami filmów fantasy, takich fantasy fantasy bez żadnych nowość. Myślę, że takie faworyzowanie fantasy w ostatnim czasie wpłynęło na wybuch New Weird - które można uznać za bunt. ;)
Mam nadzieję, że zostanie z nami na dłużej i się będzie prężnie rozwijać, dając nam kolejne perełki książkowe. ;)
Dabliu napisał/a:
A może New Weird w ogóle nie istnieje?

Niech udowodnią, że nie istnieje. :>
Dabliu - 2007-11-10, 18:42
:
MadMill napisał/a:
Zauważyłem, że w artykułach czy to z WP czy Dukaja nie ma mowy o Duncanie.


Bo to dosyć stare artykuły.
Dhuaine - 2007-11-11, 00:34
:
Dużo szumu o coś, czego można się było spodziewać od dawna. ;) Literaturę zawsze próbowano zaszufladkować, ograniczyć regułami. Autorzy musieli pisać według wytycznych gatunku. Nic dziwnego, ze komuś w końcu puściły nerwy ;) Człowiek chce napisać książkę osadzoną w innych realiach niż Ziemia, ale nie pali mu się do statków kosmicznych, elfów w zielonych rajtuzach i okutanych w prześcieradła magów ciskających fireballe - co teraz? Żaden istniejący gatunek nie pasuje. Ale! Zamiast się załamać, nasz autor pisze swoje i jego dzieło dryfuje błogo pomiędzy szufladkami ze znaną literaturą. xD
"Zatrzymać Tolkiena, poruszyć fantasy" - artykułu nie czytałam, ale z hasłem zgadzam się w 100% ;) Fantasy nie potrzebuje niezliczonych klonów średniowiecznego pastuszka ruszającego na batalię z wielkim złym. Przydałoby się za to coś świeżego, nieskrępowanego zasadą "fantasy = średniowiecze".

Przyznam, że nie miałam dużego kontaktu z new weird. Ten brak czasu :/ Mam jednak nadzieję, że się to zmieni. Do gatunku - jeśli można nazwać to gatunkiem, a nie jednym zbiorczym worem dla tego, co nie mieści się między literaturą tradycyjną a fantastyką - jestem nastawiona dość entuzjastycznie. Zawsze lubiłam eksperymenty... w ramach rozsądku, oczywiście. Nie ciągnie mnie do Duncana i jego "Welinu" - czytałam fragmenty w empiku i uznałam, że styl jest zbyt przeładowany, by można było się nim cieszyć.
Muszę w końcu przeczytać MacLeoda. Na razie tylko przekartkowałam. --_-
Mervyn Peake... Dzięki temu tematowi przypomniałam sobie, że nadal mam na liście Gormenghast. xD Cztery lata temu nic z niego nie zrozumiałam, ale od tego czasu mój angielski powinien przejść na wyższy poziom. O.o
Niektóre książki Rogera Zelaznego można podciągnąć do new weird. Taka "Droga", na przykład - jak inaczej można to zaklasyfikować?
... tak sobie myślę, że nawet zbiorki Gaimana wiszą gdzieś w gatunkowej póżni. Horror, fantasy i sf razem - "Rzeczy ulotne". ^^'
Metzli - 2007-11-11, 20:25
:
Też nie nazwałabym New Weird nowym gatunkiem czy nurtem w fantastyce. Nawet jeśli weźmiemy definicję jaką proponuje choćby MAG to widać, że pasuje do niej wszysko co w jakikolwiek sposób odbiega od utartych schematów. I tak jak pisała Dhu, taka sytuacja była do przewidzenia, żeby nie dusić się w tej ciasnocie trzeba wyjść poza utarte ramy. Nie znaczy to oczywiście, że w tychże ramach ciągle nie można napisać czegoś naprawdę dobrego. Ale widać, że autorzy coraz chętniej mieszają różne wątki i tak coraz trudniej daną powieść zaszufladkować. I jest jak najbardziej dobry sygnał, bo widać fantastyka nie stoi w miejscu, ale szuka nowych dróg - trochę to górnolotnie zabrzmiało, ale tak jest ;)

Czytałam Duncana "Welin" i "Atrament" - mimo że trochę się musiałam namęczyć przy tych książkach (ech, ten czas rozumiany w trójwymiarowy sposób) to bardzo mi się podobały. Trochę trzeba było bardziej niż zwykle wysilić swoje szare komórki ;) Na półce czekają "Wieki światła" MacLeoda i na pewno wezmę się za kolejne pozycje, które wyszły bądź będą wychodzić :mrgreen:
Asuryan - 2007-11-12, 13:51
:
Dhuaine napisał/a:
Fantasy nie potrzebuje niezliczonych klonów średniowiecznego pastuszku ruszającego na batalię z wielkim złym.

W pełni się z tym zgadzam.

Dhuaine napisał/a:
Przydałoby się za to coś świeżego, nieskrępowanego zasadą "fantasy = średniowiecze".

Fantastyce owszem, ale nie fantasy jako takiemu. Fantasy bowiem to właśnie (pseudo) średniowiecze, ewentualnie (pseudo) starożytność czy początek (pseudo) renesansu. Coś nowego można zawsze osiągnąć poprzez opisanie triumfu zła, czy też całkowite pominięcie wątku walki dobra ze złem (chociażby poprzez brak jasno sprecyzowanego zła i dobra).
Dhuaine - 2007-11-12, 20:50
:
Asuryan napisał/a:
Fantasy bowiem to właśnie (pseudo) średniowiecze

Ja rozciągam fantasy na XVI wiek i jeszcze dalej, aż do rewolucji przemysłowej ^^ Trudno znaleźć książki w takim settingu. Przeważnie ciągnie mnie do nich bardziej niż do średniowiecza.

Asuryan napisał/a:
całkowite pominięcie wątku walki dobra ze złem (chociażby poprzez brak jasno sprecyzowanego zła i dobra).

Tego też jest niewiele, niestety. >.>
Metzli - 2007-11-12, 22:32
:
Asu napisał/a:
Fantastyce owszem, ale nie fantasy jako takiemu.


Czy aby na pewno? ;) Moim zdaniem coraz częściej będziemy mieć sytuację przemieszania fantasty z sf, chociaż z drugiej strony nikt wtedy nie używa sformułowania, że jest to fantasy ;) Można powiedzieć, że ten gatunek wpadł w pewną szufladkę i już się z niej nie wydostanie. Nie jest to jakaś dobra sytuacja.
MadMill - 2007-11-12, 22:55
:
Metzli napisał/a:
Nie jest to jakaś dobra sytuacja.

Ale dlaczego? Dla mnie nie ważne, czy to s-f, czysty cyberpunk, hard fantasy czy horror, ważne żeby było dobre. ;) Ważne, żeby książka była ciekawa i miała w sobie coś czego nigdzie indziej nie było, czy też było ale jest to inaczej zastosowane. New Werid właśnie jest takim nurtem, podgatunkiem(mniejsza o nazewnictwo), spełnia rolę "szufladki" gdzie wrzuca się te rzeczy nowatorskie i ciężkie do zdefiniowania. Przecież między Duncanem, a MacLeodem jest różnica. ;)
Metzli - 2007-11-13, 18:50
:
Mad napisał/a:
Ale dlaczego? Dla mnie nie ważne, czy to s-f, czysty cyberpunk, hard fantasy czy horror, ważne żeby było dobre. ;)


Chodziło mi bardziej o to, że fantasy raczej nigdy nie wyjdzie ze swojej "szufladki". Bo gdy dodamy szczyptę czegoś innego to przestaje to być uważane za fantasy ;) Ale czy gatunek w jakim się pisze jest naprawdę tak ważny? Zgadzam się, że książka powinna być przede wszystkim dobra, a w jaki sposób autor zdecyduje się przekazać swoją historię to już drugorzędna sprawa.
AM - 2007-11-24, 15:07
:
Szufladki ułatwiają czytelnikom, sprzedawcom, wydawcom i krytykom porozumiewanie się. Wystarczy napisać na książce "powieść fantasy" i wszyscy wiedzą o co chodzi. Miłośnik tej literatury dostaje sygnał, że warto się daną pozycją zainteresować, sprzedawca wie gdzie ją wyłożyć... itd.

W przypadku New Weird, która jest tak naprawdę bardziej literacką i wyrafinowaną fantasy, ale ciągle fantasy, nowa nalepka jest potrzebna, aby wysłać sygnał do nowego typu odbiorców.

Problem polega na tym, że bez nalepki New Weird, te książki trafiłyby gdzieś między Piersa Anthony'ego, Dawida Eddingsa czy J.R.R. Tolkiena, czyli tam gdzie zwykle buszują czytelnicy, którzy szukają zupełnie innej literatury. Dzięki zmianie „opakowania” książki trafiają w inne miejsce i jest super.

Dzięki nalepce New Weird wydawcy docierają do krytyków i czytelników, którzy zwykle dostają spazmów, słysząc słowo fantasy itd. Niestety, fantasy kojarzy się dzisiaj wyłącznie z prozą w stylu Eddingsa, Brooksa, Feista, Martina czy Eriksona. A winę za to ponosi Tolkien, a właściwie ogromny sukces komercyjny Władcy Pierścieni, który ukształtował w świadomości czytelników, taki a nie inny wizerunek tego gatunku. Bo mało kto już dziś pamięta, jak wyglądała fantasy przed Tolkienem… Podobnie stało się z cyberpunkiem. Neuromancer Gibsona, który odniósł ogromny sukces komercyjny i stał się dziełem sztandarowym "cybera", narzucił nam wszystkim wizerunek tej odmiany fantastyki. A przecież na początku to nie obecność wirtualnej rzeczywistości, wszczepów itp. definiowała cyberpunk.

Tak więc w skrócie nalepka New Weird pozwala zakamuflować powieść fantasy i dotrzeć z nią na zupełnie nowe terytoria.
Dabliu - 2008-01-10, 20:12
:
W ramach dyskusji pozwolę sobie zacytować słowa Chiny Mieville'a, uznawanego za ojca New Weird w takim stopniu, w jakim za ojca Cyberpunku uważa się Williama Gibsona.
Jest to fragment wywiadu opublikowanego w Nowej Fantastyce 1/2008, przeprowadzonego przez Konrada Walewskiego:

Cytat:
Konrad Walewski: Pisarze zwykle unikają etykietek, ale twoje pisarstwo często jest określane jako New Weird. Czy w jakimś stopniu czujesz się odpowiedzialny za sam termin i cały ruch, do którego włączanych jest coraz więcej pisarzy?

China Mieville: Nie czuję się odpowiedzialny za termin, ponieważ, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie ja go ukułem. Zaproponował go M. John Harrison. Moim zdaniem to znakomite określenie - ogromnie je lubię. W pewnym momencie zrobił się wokół niego ogromny szum, toteż napisałem kilka artykułów, w których go wykorzystałem, ponieważ wydał mi się użyteczny. Według określenia kilkakrotnie użytego przez Johna Clute'a, było to coś heurystycznego, ale, rzecz jasna, była w tym i polemika, i prowokacja, i gra, i puszczanie oka, i wiele innych rzeczy, ponieważ tym właśnie są ruchy literackie. Zmartwiła mnie chłodna reakcja wielu osób, które uznały to za próbę kategoryzowania według linii podziału geograficznego - jakby ktoś był geologiem, wskazywał różne typy skał i mówił: To jest taka skała magmowa, a to jest osadowa. Tego typu aktywna interwencja literacka nie jest rodzajem taksonomii, stanowi coś zupełnie innego, dlatego też mówienie: Tak nie można, bo to czy tamto, jest bezsensowne. Można wysunąć pod adresem New Weird zarzut, że to bezużyteczna fikcja heurystyczna, która wcale nie przyczynia się do naszego myślenia o otaczającym świecie. Znalazło się sporo osób bardzo krytycznie nastawionych do tego terminu, ale ja chętnie podejmę z nimi dyskusję. Wiele osób twierdzi, że szufladkowanie pisarzy jest czymś zbędnym. Bzdura. Non stop szufladkujemy wszystko dookoła, ponieważ tak funkcjonuje ludzki umysł. Nie mam cierpliwości do podobnie absurdalnego czepiania się, natomiast jeśli chce podjąć poważną debatę, mówiąc, że idea New Weird jest bezużyteczna i więcej mąci, niż wyjaśnia, to świetnie - na tym polega debata. Napisałem kilka artykułów, ponieważ uznałem, że to wspaniałe określenie, ciekawa prowokacja dająca podłoże do dyskusji, co było jednym z jej podstawowych założeń. Dla mnie osobiście była to też niezwykle użyteczna heureza, wskazująca na to, że coś rzeczywistego dzieje się w rzeczywistym świecie, z rzeczywistych powodów, które dla mnie były po części powodami politycznymi.
Wydarzyły się jednak dwie rzeczy. Po pierwsze, zmieniła się sytuacja polityczna, a w konsekwencji także sytuacja literacka. Jeśli zatem uznamy, że istniał jakiś moment dla New Weird, to w moim odczuciu już go nie ma. Po drugie, New Weird stał się manieryzmem; to co zaczęło się jako prowokacja oraz interwencja, zamieniło się w coś w rodzaju nieświeżej, przestarzałej kategorii, przestało być heurystyczne. W ostatnim eseju na ten temat napisałem, że nie mam zamiaru dłużej dyskutować o New Weird. Nie zdystansowałem się od niego, ponieważ nie zamierzam wycofywać się z niczego, co na ten temat powiedziałem. Jeśli inni chcą używać tego terminu, mają prawo, ale dla mnie przestał on być użyteczny. Nie wycofując się i nie podważając niczego, co wcześniej powiedziałem, stwierdzam: nie będę o tym więcej rozmawiał. (...) Jeśli inni uważają, że New Weird wciąż trwa, nie zamierzam z tym polemizować, ale też nie zamierzam się z tym zgadzać.

KW: Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy, jakie osiągnęliście w New Weird, było definitywne odrzucenie wyczerpanej tolkienowskiej formuły fantasy. New Weird było oryginalne, ponieważ mieliście odwagę łączyć ze sobą rozmaite elementy, których nikt wcześniej nie łączył.

ChM: To wszystko działo się już od pewnego czasu. Problem polegał na tym, co podnosiło wielu przeciwników tego terminu: czy warto mówić o tym zjawisku jako o New Weird. Moje podejście było czysto pragmatyczne: uznałem, że warto. Można to nazywać, jak się komu podoba. Nie obchodzi mnie to. Uznałem, że dzieje się coś ważnego; postępuje synkretyzm gatunków, a przy tym gwałtowna eksplozja ich potencjałów, więc myślę, że jeśli mamy temu zjawisku nadać jakąś nazwę, New Weird jest znakomita. Chodziło o skalę zjawiska. Wydaje mi się, że wiele z tych rzeczy odbywa się nadal, ale w innej formie; sytuacja, którą odzwierciedlały, posunęła się do przodu. Nie jest ani gorsza, ani lepsza, po prostu inna. Niech oceniają to inni. Wydaje mi się, że istnieje wielkie niebezpieczeństwo autoparodii. Między innymi z tego powodu nie biorę już udziału w panelach o Tolkienie, ponieważ przez trzy czy cztery lata dyskredytowałem go. W pewnym momencie dochodzisz do wniosku, że stałeś się kimś w rodzaju nadwornego błazna - na konwentach ludzie mówią ci: China, zrób numer z Tolkienem. Z szacunku do samego siebie i do Tolkiena zrezygnowałem z dyskusji na ten temat. Nie chciałem stać się cyrkową małpą, toteż obecnie jeśli występuję w panelach o nim, rozmawiał wyłącznie o tym, co mi się u niego podoba.

Metzli - 2008-05-23, 18:27
:
Mam za sobą lekturę "Fizjonomiki" Jeffreya Forda, książkę, po którą sięgnęłam dzięki recenzji na blogu Dabliu ;) Na początku, w sumie sama nie wiem dlaczego zakładałam, że to będzie sf. A w zasadzie fabułę trudno jakoś umiejscowić w przestrzeni. Co do samej książki, prosta opowiastka, gdzie możemy oglądać przemianę bohatera - może nawet zbyt szybką, bez większego namysłu nad motywami.

Zdziwiło mnie, że taka książka dostała nagrodę World Fantasy Award. A jeszcze większe gdy przeczytałam, że autor jest zaliczany do nurtu New Weird. Jakoś po lekturze Duncana i McLeoda oczekiwałam samych perełek ;) Chociaż jakby spojrzeć na to z drugiej strony to nie ma gdzie umiejscowić takiej książki, a wygodniej wrzucić ja do jednego wora.
Dabliu - 2008-06-04, 22:03
:
Znalazłem recenzję antologii The New Weird - czy ktoś to u nas, po polsku, kurka, wyda? Może MAG by się za to zabrał? Noż kawał literatury omija nas, językowych ignorantów... :cry:
MadMill - 2008-06-04, 22:09
:
O już się kłóciłem o tę reckę. :mrgreen: Wszędzie mnie pełno. //devil
Recka jest strasznie długaśna, ale jak mi zwróciła uwagę redaktorka Poltera - bardzo grzecznie - to produkt nieznany czytelnikom w Polsce temu taka obszerna i dokładna recenzja. OK, jestem grzeczny i się z tym godzę, bo książkę wypatrzyłem dawno temu, jak Hal Duncan wrzucił jej zajawkę na swojego bloga, więc dla mnie to, że takie coś jest było pewnikiem.

Co do samego produktu... jak pisze autorka recenzji i wymienia utwory to parę się u nas pojawi czy to nakładem Maga - Duncan jako nowelkę - czy też Solarisu - najpewniej w Krokach w nieznane. Wątpię czy ktoś wyda tą antologię taką jaka ona jest za granicą. Chciałbym się mylić. ;)
batou - 2008-06-05, 09:26
:
Ja chciałbym to przeczytać w takiej postaci jak zostało wydane oryginalnie. Z tego zbioru przeczytałem jedno z opowiadań - The Neglected Garden autorstwa Kathe Koji.

Co do samej recenzji na Polterze to jednak zbyt szczegółowo jak dla mnie opisano te opowiadania. Wydaje mi się, że w ciemno ktoś nie znający pojęcia New Weird tego raczej nie kupi, a dla innych tak wyczerpujący opis jest zbędny ;) Zgadzam się z tym, że trochę niefortunnie użyto tam nazwisk Lema i Le Guin ;)
Toudisław - 2008-06-16, 20:52
:
Fizjonomika przeczytana. Czy to jest New Weird ? jeżeli tak widać gatunek jest bardzo obszerny tematycznie Bo jakoś Fizjonomika różni się potwornie od Welinu czy Wieków światłą. Sam gatunek coraz bardziej zdobywa moje czytelnicze serce. Domem burz nie byłem zawiedziony i być nie mogłem. Fizjonomika aż tak mi się co prawda nie podobała ale to książka dobra i godna uwagi. Główny bohater potrafi nieźle zirytować ale przynajmniej mamy ciekawą postać. Świat Fizjonomiki nie jest może zbyt szczegółowo opisany ale stanowi fajne tło dla akcji. Chętnie przeczytam dalsze przygody Cleya
Elektra - 2008-07-03, 17:40
:
Jakby ktoś był zainteresowany, to dzisiejsza audycja "Tam i z powrotem" w Radiu Kraków będzie o Chinie Mieville'u. Początek o 22.40.
Dabliu - 2008-07-08, 12:02
:
Elektra napisał/a:
Jakby ktoś był zainteresowany, to dzisiejsza audycja "Tam i z powrotem" w Radiu Kraków będzie o Chinie Mieville'u. Początek o 22.40.


Jeśli ktoś nie słyszał, a chciałby, to audycja o Chinie Miéville'u jest już dostępna.
Toudisław - 2008-08-04, 13:41
:
Po przeczytanie "Akwaforty" i przemyśleniu sprawy, dochodzę do wniosku, że jednak NW nie istnieje. To nie może być jeden gatunek, bo zbyt mało ma cech wspólnych. Nie ma tu też gniotów czy tandety, a każdy gatunek czy nurt powinien mieć książki świetne i beznadziejne a nie być tworzonym tylko przez oryginalne i dobre powieści, bo wtedy nie jest gatunkiem a zbiorem rożnych książek mających cechę wspólną czyli brak cech wspólnych. Wkrótce biorę się za Chine Miévilla. Zobaczymy co będzie po tym. Jednak ten "Gatunek" to dla mnie sztuczny twór raczej marketingowy niż literacki. Obawiam się, że popularność NW może obrócić się przeciwko niemu i spowodować wysyp gniotów pod flagą NW, by tylko się sprzedało. Się pożyje się zobaczy.
AM - 2008-08-04, 14:21
:
Toudisław napisał/a:
Po przeczytanie "Akwaforty" i przemyśleniu sprawy, dochodzę do wniosku, że jednak NW nie istnieje. To nie może być jeden gatunek, bo zbyt mało ma cech wspólnych. Nie ma tu też gniotów czy tandety, a każdy gatunek czy nurt powinien mieć książki świetne i beznadziejne a nie być tworzonym tylko przez oryginalne i dobre powieści, bo wtedy nie jest gatunkiem a zbiorem rożnych książek mających cechę wspólną czyli brak cech wspólnych. Wkrótce biorę się za Chine Miévilla. Zobaczymy co będzie po tym. Jednak ten "Gatunek" to dla mnie sztuczny twór raczej marketingowy niż literacki. Obawiam się, że popularność NW może obrócić się przeciwko niemu i spowodować wysyp gniotów pod flagą NW, by tylko się sprzedało. Się pożyje się zobaczy.


NW nie jest nurtem popularnym (widoczny to właściwsze określenie), jedynym pisarzem doń zaliczanym, który odniósł spory sukces jest China Mieville. Reszta to nisza, mimo że rozprawiają o nich krytycy, koledzy po piórze i niewielki % czytelników. Podobnie było zresztą z cyberpunkiem. Nurt był strasznie nagłośniony, Sterling pisał manifesty, ale poza Gibsonem i Sterlingiem właśnie nikt nie odniósł sukcesu komercyjnego (moze jeszcze Stephenson, ale to już właściwie inny okres i inna bajka).
Toudisław - 2008-08-04, 15:01
:
AM napisał/a:
NW nie jest nurtem popularnym (widoczny to właściwsze określenie),

Ale jedno może przejść w drugie. Widzę, że o NW mówi się coraz więcej i coraz więcej w ofertach wydawnictw pojawia się pozycji reklamowanych jako NW. Co oznacza, że jakieś zainteresowanie jest, nawet jeżeli rozproszone, czy wywodzące się z grupki koneserów. Jako że mnie interesuje NW (wiem, napisałem, że nie istnieje, a teraz mówię, ze mnie interesuje. Ale chodzi o to, że pozycje uważane z NW dość mi się podobają, wiec mam je na czytelniczym celowniku). I boję się, że pod szyldem NW wepchnie mi się gniota, który inaczej za żadne skarby by się nie sprzedał. Tylko czekać na " Pierwsze polskie NW" czy inne objawienie.

Teoretycznie powstanie Antologii NW potwierdza, że jakaś grupa pisarzy czuje, że tworzy to samo. Tylko pytanie czy to inicjatywa pisarzy czy wydawnictwa?
JaK dla mnie NW to raczej drogowskaz, że książka chociaż próbuje być poza głównym nurtem. Jeżeli NW byłby gatunkiem, to była by tylko odnoga czy część głównego nurtu, a więc coś czym z zasady NW miał nie być.
AM - 2008-08-04, 15:28
:
Toudisław napisał/a:
AM napisał/a:
NW nie jest nurtem popularnym (widoczny to właściwsze określenie),

Ale jedno może przejść w drugie. Widzę, że o NW mówi się coraz więcej i coraz więcej w ofertach wydawnictw pojawia się pozycji reklamowanych jako NW. Co oznacza, że jakieś zainteresowanie jest, nawet jeżeli rozproszone, czy wywodzące się z grupki koneserów. Jako że mnie interesuje NW (wiem, napisałem, że nie istnieje, a teraz mówię, ze mnie interesuje. Ale chodzi o to, że pozycje uważane z NW dość mi się podobają, wiec mam je na czytelniczym celowniku). I boję się, że pod szyldem NW wepchnie mi się gniota, który inaczej za żadne skarby by się nie sprzedał. Tylko czekać na " Pierwsze polskie NW" czy inne objawienie.

Teoretycznie powstanie Antologii NW potwierdza, że jakaś grupa pisarzy czuje, że tworzy to samo. Tylko pytanie czy to inicjatywa pisarzy czy wydawnictwa?
JaK dla mnie NW to raczej drogowskaz, że książka chociaż próbuje być poza głównym nurtem. Jeżeli NW byłby gatunkiem, to była by tylko odnoga czy część głównego nurtu, a więc coś czym z zasady NW miał nie być.


Te wszystkie rzeczy, które publikujemy powstały na przestrzeni ostatniego dziesięciolecia; w tym czasie uzbierało się może 20 naprawdę fajnych pozycji (z autorów, których warto został już tylko M. John Harrison). Za chwilę, jednak, nie będzie co wydawać, bo to "nieliczne" zjawisko. NW podoba się wąskiej grupie czytelników (poza Mieville'em) i tak już raczej zostanie. Tym bardziej, że do nas "fala" NW przyszła z opóźnieniem... Na zachodzie jest już chyba po wszystkim; teraz pewne tematy i klimaty trafiają do książek autorów bardziej komercyjnych i służą do ubarwiania bardziej sztampowych i "zwyczajnych" dzieł.

Antologia NW to te same nazwiska (jest kilku nowych autorów, ale to już raczej 2 fala, która przeniosła niektóre klimaty na bardziej komercyjny grunt). Nie bez znaczenia jest tu fakt, ze jej redaktorem jest VanderMeer, który należy do głównych ideologów i piewców nurtu :-) .
Toudisław - 2008-08-04, 20:14
:
AM napisał/a:
teraz pewne tematy i klimaty trafiają do książek autorów bardziej komercyjnych i służą do ubarwiania bardziej sztampowych i "zwyczajnych" dzieł.

Właśnie o tym mówię. Mieszaniu się z komercją i z głównym nurtem by zaspokoić czytelników z głównego nurtu i skusić do zakupu wielbicieli NW. Podobnie jest Chyba z Urban Fanstay. Dobry początek a potem już brak pomysł i wejście w komercję. NW to po prostu książki inne niż większość i ma nadzieję, ze takie bądą powstawać bez znaczenia wtedy będzie jak się nazwie gatunku czy trend
Dabliu - 2008-12-09, 15:02
:
Kilka nowych cytatów i przemyśleń, przeniesionych z innego forum, gdzie odpowiadałem na pewne posty:

Skupiacie się na konwencji, czy nawet scenografii, a przecież to coś więcej. Chodzi też o szukanie nowych form, stylów, o inspirację dziełami pozafantastycznymi. Dlatego nie wystarczy po prostu pomieszać Fantasy i SF, bo wyjdzie nam prawdopodobnie science fantasy (taki gatunek przecież istnieje od dawna), czy inny cross-over. Niech za przykład posłuży PLO Grzędy - pomieszane konwencje, ale nikt raczej nie powie, że to NW (sam przydzielłbym, jeśli już, właśnie do science fantasy). To się jakoś tak czuje.

Podrzucę kilka zdań wyciętych z dyskusji DOS:
W. Szostak napisał/a:
Wiadomo o New Weird niewiele, wspomnianych autorów różni bardzo wiele. Można powiedzieć chyba jedno: porzuca tradycję tolkienowską, bierze z nią rozbrat na dobre i na złe. Szczególnie widać to w warstwie scenograficznej - porzucenie krasnoludzkich kopalń i prastarych puszcz pełnych elfów na rzecz innych źródeł inspiracji. Do tego dochodzą rozmaite flirty z tradycją science.

Nowa formuła uwalnia wyobraźnię, prowokuje do przekraczania barier. Czy chodzi tylko o poszukiwanie nowych złóż, alternatywnych źródeł energii, czy też porzucenie starych konwencji otwiera nowe perspektywy mówienia o świecie, człowieku itd.? Co można powiedzieć więcej/prawdziwiej/lepiej dzięki tej formule?


Ł. Orbitowski napisał/a:
ORBITOWSKI: Nie rozumiem, więc się wyzłośliwię – czy chodzi po prostu o to, że ktoś nagle, po iluś tam dziesięcioleciach chciał być wreszcie oryginalny? No nie, bo nieustannie, co parę lat wypływali artyści wybijający się skalą wyobraźni. Kłopot w zderzeniu czasowym, po prostu mamy kilku naraz i włącza się właściwa ludziom konieczność spędzania pisarzy w stada i wypalania znaków, do jakiej stajni przynależą. New Weird funkcjonuje chyba jako termin pomocniczy: a teraz, kochani, dostaniecie coś innego niż zwykle. I tyle.


J. Dukaj napisał/a:
DUKAJ: Moje rozumienie New Weird zmieniało się wraz z kolejnymi lekturami. Zacząłem od Mieville’a, i to wtedy, gdy poza nim jeszcze niewiele New Weird napisano, więc błędnie wziąłem cechy przygodne prozy Mieville’a za właściwości gatunku - postrzegałem go jako konwencję hybrydyzującą fantasy z science fiction, kolejny literacki crossover, misz-masz multigatunkowy.

Dzisiaj już widzę, że New Weird to czysta fantasy - tylko że wyrosła z infantylizmów i ograniczeń narzuconych przez dotychczas powielane schematy, głównie tolkienowski. Spośród tysięcy możliwych wariantów prozy nierealistycznej i opartej na kreacjach nieracjonalnych realizowano dotąd tylko kilka, sprzężonych akurat ze średniowieczem i określonymi zestawami mitów - i wszyscy myśleli, że na tym właśnie polega fantasy. Kiedy z kolei przyszedł Mieville i zrealizował zupełnie inny wariant, zaczęliśmy absolutyzować tę „mieville’owatość”. Ale pojawią się kolejni, jak MacLeod czy Duncan - w końcu ta przestrzeń „fantasy potencjalnej” wypełni się na tyle, że zobaczymy kształt pełny.

W tym sensie jest to więc najnormalniejszy w świecie proces dorastania konwencji literackiej: autorzy nie kopiują już pierwowzorów (dzieł fundacyjnych), ale eksplorują nowootwarte kierunki powodowani własnymi zainteresowaniami i fascynacjami. Mieville - takimi; MacLeod - takimi; inni - jeszcze innymi. I to jest zdrowe, to jest normalne.

Pisanie wciąż Tolkienem bądź naokoło Tolkiena (czy w Polsce - Sapkowskiego) nie jest jakimś grzechem specyficznym dla fantasy: w innych konwencjach tak samo powiela się wzorce z dzieł najsilniej odciśniętych w masowej wyobraźni (iluż jest np. naśladowców Chandlera!). Fatalne było natomiast OGRANICZENIE do tego powielactwa. New Weird to przełamał. I dzięki temu zapisze się w historii literatury.


(...)

Ł. Orbitowski napisał/a:
Więc tak – odejście od fabularnego schematu. Odejście od „średniowiecznego” fantasy, odejście od czarno-białego podziału na dobrych oraz złych. Oraz czerpanie z pozafantastycznej tradycji literackiej (Dickens, Joyce), szukanie inspiracji w niezagospodarowanych mitologiach. Dodałbym jeszcze „przymus oryginalności”, parcie na niepowtarzalność, z wyłączeniem na zgodę odnoście powtarzania samego siebie.


J. Dukaj napisał/a:
Dla mnie ważniejsze są różnice między tymi autorami, i to nie tylko w konstrukcji świata, ale przede wszystkim w formułach literackich. New Weird oznacza bowiem zarówno zerwanie z kanonami światotwórstwa fantasy, ale - co może ważniejsze - także otworzenie konwencji na mnóstwo nowych formuł i stylów literackich. Analogiczny przełom w SF nastąpił za sprawą Nowej Fali w latach 60-70-tych (i wtedy również główną rolę odegrali pisarze brytyjscy).

Ten aspekt się zazwyczaj pomija przy omawianiu New Weird, skupiając się na zmianach w scenografii. A ciekawsze byłyby pytania właśnie o umożliwioną w ten sposób w fantasy ewolucję konwencji fabularnych i samych metod narracji (bo może i odejścia od fabuły). W Polsce autorzy z upodobaniem miksują scenografie fantastycznych światów, nie wykraczając przy tym jednak poza klasyczne fabuły przygodowe - jak MacLeod właśnie sięgnął do tego Dickensa i wzorców późniejszych. (...)


Całość tutaj.

Sięgnijmy jeszcze na chwilę do angielskiej Wikipedii:
Wiki napisał/a:
The New Weird is an avant-garde literary movement or literary genre that began, nascent and unnamed, in the 1990s and culminated in a series of novels and stories published from 2001 to 2005. The writers involved are mostly novelists who are considered to be parts of the horror and/or speculative fiction genres. The author all critics agree on as a "New Weird" writer is China Miéville, who self-describes as such. Other writers who have been variously described as "New Weird" include M. John Harrison, Steph Swainston, and Jeff VanderMeer — although some of these writers are more properly precursors to New Weird.


Wygląda więc na to, że rozdział New Weird jest już zamknięty...?

I jeszcze:
Wiki napisał/a:
There is considerable debate about whether or not New Weird is a movement amongst like-minded authors, or merely a label that has been applied to them after the fact to describe perceived similarities between their works. Many of the authors who are associated with the movement either disavow belonging to it, or simply don't care what categorical labels their readers craft to name their work.

However, despite this confusion, the introduction to the New Weird anthology edited by Jeff VanderMeer and Ann VanderMeer, published by Tachyon Publications in February 2008, claims a specific definition for New Weird that clarifies the issue considerably:

New Weird is a type of urban, secondary-world fiction that subverts the romanticized ideas about place found in traditional fantasy, largely by choosing realistic, complex real-world models as the jumping off point for creation of settings that may combine elements of both science fiction and fantasy. New Weird has a visceral, in-the-moment quality that often uses elements of surreal or transgressive horror for its tone, style, and effects — in combination with the stimulus of influence from New Wave writers or their proxies (including also such forebears as Mervyn Peake and the French/English Decadents). New Weird fictions are acutely aware of the modern world, even if in disguise, but not always overtly political. As part of this awareness of the modern world, New Weird relies for its visionary power on a "surrender to the weird" that isn't, for example, hermetically sealed in a haunted house on the moors or in a cave in Antarctica. The "surrender" (or "belief") of the writer can take many forms, some of them even involving the use of postmodern techniques that do not undermine the surface reality of the text.

Part of this genre's roots derive from pulp horror authors, whose stories were sometimes described as "weird fiction". The "weird tale" label also evolved from the magazine Weird Tales; the stories therein stories often combined fantasy elements, existential and physical terror, and science fiction devices.


Dla mnie New Weird jest (był?) bardziej ruchem/nurtem w fantastyce, niż jej podgatunkiem. Trochę jak Nowa Fala w SF, New Weird wydaje mi się Nową Falą w fantasy. Istnieją oczywiście pewne cechy charakterystyczne, np. szczególne podejście do światotwórstwa, czerpanie z różnych tradycji literackich, przeplatanie wyszukanego, literackiego stylu z elementami rodem z klasycznej pulpy, anatomiczne podejście do przemocy, zabawy z formą/fabułą, przewartościowanie lub odejście od schematu "questu" w fantasy, poruszanie zagadnień społecznych, czy zastępowanie elementu baśniowego elementem surrealistycznym. Nie są to jednak IMHO elementy konstytuujące NW, jak to było w przypadku cech charakterystycznych dla cyberpunka (będącego przecież nie tylko gatunkiem fantastyki, ale i po trosze takim właśnie "ruchem" w SF). Raczej jakiś znak czasów w podejściu do nowego fantasy, albo coś w tym guście...

Aha, no i nie należy zapominać o wpływie pradziadka New Weird - H.P. Lovecrafta (jeśli dziadkami mieliby być m.in. Mervyn Peake, Michael Moorcock i M. John Harrison, a tatusiami China Mieville i Jeff VanderMeer). Wszak u Lovecrafta elementy SF, fantasy i horroru nie mieszały się ze sobą na zasadzie cross-overu; one tam współistniały, wynikały (lecz nie wydzielały się) z całości, zamiast tę całość stwarzać po połączeniu. Tak myślę.
Adashi - 2008-12-09, 17:37
:
Dabliu napisał/a:
Dla mnie New Weird jest (był?) bardziej ruchem/nurtem w fantastyce, niż jej podgatunkiem. Trochę jak Nowa Fala w SF, New Weird wydaje mi się Nową Falą w fantasy. Istnieją oczywiście pewne cechy charakterystyczne, np. szczególne podejście do światotwórstwa, czerpanie z różnych tradycji literackich, przeplatanie wyszukanego, literackiego stylu z elementami rodem z klasycznej pulpy, anatomiczne podejście do przemocy, zabawy z formą/fabułą, przewartościowanie lub odejście od schematu "questu" w fantasy, poruszanie zagadnień społecznych, czy zastępowanie elementu baśniowego elementem surrealistycznym. Nie są to jednak IMHO elementy konstytuujące NW, jak to było w przypadku cech charakterystycznych dla cyberpunka (będącego przecież nie tylko gatunkiem fantastyki, ale i po trosze takim właśnie "ruchem" w SF). Raczej jakiś znak czasów w podejściu do nowego fantasy, albo coś w tym guście...

Może New Weird dopiero przedzierzgnie się z tego ruchu w podgatunek :idea: Wszak idea jest dość świeża. Z cyberpunkiem zdaje się było podobnie, najpierw ruch, pewna filozofia, grupka autorów i Blade Runner w reżyserii Scotta, a potem to wszystko stało się popularne, pojawili się nowi twórcy, konwencję podchwyciło kino i telewizja, dziś CP jest jednym z subgatunków SF, obok hard sf, military sf, space opery, social fiction, utopii/dystopii, historii alternatywnej, itd.
Wszystko kiedyś było świeże i odkrywcze, nawet klasyczne fantasy, dla nas jego ramy ukształtowali Tolkien do spółki z Howardem, no może jeszcze Leiber (plus ew. Le Guin), ale wcześniej byli przecież tacy twórcy jak Abraham Merritt i fantasy jako takie wyglądało nieco inaczej.
Toudisław - 2010-02-28, 23:28
:
Dabliu napisał/a:
.P. Lovecrafta (jeśli dziadkami mieliby być m.in. Mervyn Peake, Michael Moorcock i M. John Harrison, a tatusiami China Mieville i Jeff VanderMeer).

Michael Swanwick to co ? Córka żelaznego Smoka mogła by jak najbardziej być NW. To wręcz jego esencja.

Grzędowicz na konwentach rozpoczął prawdziwą kampanię przeciwko NW. Nie twierdzę że część jego argumentów nie jest słuszna ( o tym że NW może skończyć się na niezbyt spójnych dekoracjach) ale mam wrażenie, że jego ataki to ataki na Mevila a właściwie na poglądy polityczne tego pisarza.

Wie ktoś co z tą Antologią ? Wyda ją ktoś w Polsce czy raczej an to nie ma szans?
moffiss - 2010-03-01, 08:27
:
A, może new weird jest tylko nazwą handlową, znakiem towarowym odciśniętym w świadomości współczesnego odbiorcy przez wydawców w celach komercyjnych. Katogoryzacja sprzyja budowaniu relacji z czytelnikiem utożsamiającym się z danym nurtem, stylem czy modą.
Wyolbrzymienie, przejaskrawienie cech NW może wywierać mocne wrażenia, spotęgować czytelniczą ekspresję, pęd do księgarni, by znowu stać się trendy, bo współczesny odbiorca nie potrafi obyć sie bez informacyjnej hiperboli.
MrSpellu - 2010-03-01, 08:34
:
moffiss napisał/a:
A, może new wired

A może New Weird?

Może, to samo można powiedzieć o realizmie magicznym. Tylko, że w tym drugim wypadku chodzi raczej o niechęć krytyków mainstreamu do klasyfikowania dobrych książek jako fantastykę.

Zresztą New Weird to skuteczny termin wytrych, coś jak powieść postmodernistyczna. Jeżeli nie wiadomo jak do końca sklasyfikować... to pod ręką mamy całkiem pojemny worek ;)

moffiss napisał/a:
Wyolbrzymienie, przejaskrawienie cech NW może wywierać mocne wrażenia, spotęgować czytelniczą ekspresję, pęd do księgarni, by znowu stać się trendy, bo współczesny odbiorca nie potrafi obyć sie bez informacyjnej hiperboli.

A to już jest pyerd.
Toudisław - 2010-03-01, 09:01
:
Spellsinger napisał/a:
Może, to samo można powiedzieć o realizmie magicznym. Tylko, że w tym drugim wypadku chodzi raczej o niechęć krytyków mainstreamu do klasyfikowania dobrych książek jako fantastykę.

Nie do końca. Realizm magiczny powstał przed fantastyką Sensu stricte.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Realizm_magiczny

lata 20 XX wieku.
Spellsinger napisał/a:
Jeżeli nie wiadomo jak do końca sklasyfikować... to pod ręką mamy całkiem pojemny worek ;)

No tak ale w złożeniach nie temu to maiło służyć.
Cytat:
A, może new weird jest tylko nazwą handlową, znakiem towarowym odciśniętym w świadomości współczesnego odbiorcy przez wydawców w celach komercyjnych. K

Tak się pewnie stało. Ale jak pisałem to nie tendy droga. Jako gatunek nie wystartował a jako nurt ? ogulny ruch pisania inaczej ? Łamanie zasad i oderwania się od wszelkich możliwych standaryzacji ? Chyba po to była ta nazwa by ktoś kto piszę zupełnie inaczej mógł jednak czymś się " wytłumaczyć ".
MrSpellu - 2010-03-01, 09:11
:
Toudisław napisał/a:
Nie do końca. Realizm magiczny powstał przed fantastyką Sensu stricte.

Zgoda, ale czy wyznaczniki realizmu magicznego nie wpisują się w poetykę fantastyki? Co z tego, że realizm magiczny formalnie był "wcześniej" (z czym się do końca nie zgodzę, bo fantastyka/fantastyczność istniała już znacznie wcześniej - Ty mówisz o czasach posttolkienowskich, ja mówię już o wieku XIX - chociażby Rękopis znaleziony w Saragossie Jana Potockiego) skoro teraz utwory z kanonu fantastyki (według mnie tam jest ich miejsce) są klasyfikowane łatką "realizm magiczny"?

Toudisław napisał/a:
No tak ale w złożeniach nie temu to maiło służyć.

Ale służy.

Toudisław napisał/a:
Łamanie zasad i oderwania się od wszelkich możliwych standaryzacji ? Chyba po to była ta nazwa by ktoś kto piszę zupełnie inaczej mógł jednak czymś się " wytłumaczyć ".

Podawałem przykład z powieścią postmodernistyczną. Czyżby New Weird był dogonieniem trendu mainstreamu? ;)
Toudisław - 2010-03-01, 10:18
:
Spellsinger napisał/a:
Co z tego, że realizm magiczny formalnie był "wcześniej" (z czym się do końca nie zgodzę, bo fantastyka/fantastyczność istniała już znacznie wcześniej - Ty mówisz o czasach posttolkienowskich, ja mówię już o wieku XIX - chociażby Rękopis znaleziony w Saragossie Jana Potockiego) skoro teraz utwory z kanonu fantastyki (według mnie tam jest ich miejsce) są klasyfikowane łatką "realizm magiczny"?

Tylko że w okresie o którym mówisz nie był to jeszcze gatunek. " Getto" powstał tak po drugiej wojnie światowej na dobre. Realizm magiczny miał być jednak czymś innym. Jasnę że pokrewnym ale powstał na tyle wcześnie że nie można mówić że to tylko łątka dla dobrych książek z fanatyki. Nie po to powstał przecież
Spellsinger napisał/a:
Czyżby New Weird był dogonieniem trendu mainstreamu? ;)

Sam nie wiem. Może
MrSpellu - 2010-03-01, 10:24
:
Toudisław napisał/a:
Jasnę że pokrewnym ale powstał na tyle wcześnie że nie można mówić że to tylko łątka dla dobrych książek z fanatyki. Nie po to powstał przecież

Ale mi chodzi o to, że tak zaczyna być traktowany. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Realizm magiczny bywa postrzegany jako "bardziej ambitna" fantastyka, w oderwaniu od korzeni gatunku (nurtu właściwie). Sama fantastyka postrzegana w obecnej formie, zgoda -> czasy posttolkienowskie. Ale ten gatunek z czegoś się narodził (Córka króla elfów Dunsanego to np. rok 1924 - zastrzel mnie, jeżeli to nie jest klasyczna fantastyka) ;)
Toudisław - 2010-03-01, 10:34
:
Ok. To ustalmy że Fantastyka i realizm powstały w miarę w tym samym czasie ale jako odrębne gatunki mimo podobieństw. I też się zgadzam że realizm magiczny jest postrzegany taj jak piszesz. Teraz NW ma pełnić ta rolę ? Zresztą NW się już kończy bo coraz mniej się o nim mówi i jak by mniej pisarzy pojawiało się w tym nurcie. W Polsce właśnie teraz zaczyna być coś co można uznać za literaturę mocno powiązaną z NW. Kańtoch, orkan, Guzek, Uznański. Mam na myśli pisarzy młodego pokolenia tylko że znowu na ich twórczość Zagraniczni pisarze NW raczej wpływu nie mieli
MrSpellu - 2010-03-01, 10:51
:
Toudisław napisał/a:
Teraz NW ma pełnić ta rolę ? Zresztą NW się już kończy bo coraz mniej się o nim mówi i jak by mniej pisarzy pojawiało się w tym nurcie. W Polsce właśnie teraz zaczyna być coś co można uznać za literaturę mocno powiązaną z NW. Kańtoch, orkan, Guzek, Uznański

Widzisz, w wypadku Uznańskiego i Orkana zauważyłem, że NW u nich polega głównie na mieszaniu ze sobą konwencji. W konstrukcjach fabuły (momentami także stylistyki) przypominają tym samym twórczość postmodernistów. Co nie jest w sumie aż takie nowe w gatunku, w wypadku wymienionych autorów taki zabieg wysuwa się jednak na pierwszy plan (przynajmniej takie odnoszę wrażenie). Dlatego uważam, że NW nie zdechnie śmiercią naturalną, tylko będzie w mniejszym lub większym stopniu powracał - wedle czytelniczej mody i uznania autora. Podobnie jak od ponad czterdziestu lat panuje zamienny progres i regres mody na powieści postmodernistyczne.

I tak, taka jest chyba kolej rzeczy. Im trudniej coś jest sklasyfikować, a jedna z łatek jest dość "chłonna", to dla bezpieczeństwa do tego worka z łatką można problematyczny tekst wrzucić. New Weird jest takim właśnie workiem. Czy świadomy chwyt marketingowy? Może. Nie zgodzę się jednak z moffisową teorią przymusowej hiperbolizacji (informacja i reklama), bo zakłada ona, że przeciętny konsument to idiota (chodzi o literaturę). Chociaż, jakby tak się zastanowić...
moffiss - 2010-03-02, 10:17
:
Spellsinger napisał/a:
[ Czy świadomy chwyt marketingowy? Może. Nie zgodzę się jednak z moffisową teorią przymusowej hiperbolizacji (informacja i reklama), bo zakłada ona, że przeciętny konsument to idiota (chodzi o literaturę). Chociaż, jakby tak się zastanowić...


Zbyt daleko idąca generalizacja świadczy o wzrastającej pauperyzji intelektualnej //mur
MrSpellu - 2010-03-02, 10:35
:
moffiss napisał/a:
Zbyt daleko idąca generalizacja

Ojej.

moffiss napisał/a:
Wyolbrzymienie, przejaskrawienie cech NW może wywierać mocne wrażenia, spotęgować czytelniczą ekspresję, pęd do księgarni, by znowu stać się trendy, bo współczesny odbiorca nie potrafi obyć sie bez informacyjnej hiperboli.

Rozumiem, że to nie jest "zbyt daleko idąca generalizacja?"
Toudisław - 2010-03-02, 10:41
:
Spellsinger napisał/a:
Widzisz, w wypadku Uznańskiego i Orkana zauważyłem, że NW u nich polega głównie na mieszaniu ze sobą konwencji.

Jak w większości NW. Mało kto bawi się konstrukcją czy stylem. Mevil też przecież kończy na dekoracjach po stworzone przez niego postacie to ciekawe kostiumy dla kalki z literatury iberoamerykańskiej. I tutaj faktycznie widać podobieństwa z realizmem magicznym. Zmień " Ludzi kaktusy " na Indian i masz realizm magiczny z ameryki południowej
Spellsinger napisał/a:
Dlatego uważam, że NW nie zdechnie śmiercią naturalną, tylko będzie w mniejszym lub większym stopniu powracał

Ale to już nie będzie NW do końca. Bo jeżeli popatrzą się za siebie to już nędą się na kimś wzorować i idea NW będzie bez sensu
moffiss - 2010-03-02, 10:46
:
Spellsinger napisał/a:

moffiss napisał/a:
Wyolbrzymienie, przejaskrawienie cech NW może wywierać mocne wrażenia, spotęgować czytelniczą ekspresję, pęd do księgarni, by znowu stać się trendy, bo współczesny odbiorca nie potrafi obyć sie bez informacyjnej hiperboli.

Rozumiem, że to nie jest "zbyt daleko idąca generalizacja?"


nie, rasowy marketing
MrSpellu - 2010-03-02, 12:00
:
Udowodnij, że współczesny odbiorca literatury nie potrafi obejść się bez "informacyjnej hiperboli". Każdy.

Toudisław napisał/a:
Ale to już nie będzie NW do końca. Bo jeżeli popatrzą się za siebie to już nędą się na kimś wzorować i idea NW będzie bez sensu

A czy współczesny realizm magiczny przypomina ten z lat 20? To będzie dalej NW, tylko jednocześnie będzie ewoluowało dość szerokim torem. Zwyczajnie autorzy będą przecierać szlaki na nowo. Bo z tego co się orientuję, sam koncept NW - jego wewnętrzna różnorodność jest dość spora. Oczywiście w takim wypadku można zadać pytanie czy NW istnieje jako konkretny byt literacki, czy faktycznie jako chwilowy chwyt marketingowy. Coś jak rammsteinowski tanzmetal.
Toudisław - 2010-03-02, 12:33
:
Spellsinger napisał/a:
zy NW istnieje jako konkretny byt literacki, czy faktycznie jako chwilowy chyt marketingowy. Coś jak rammsteinowski tanzmetal.

O to mi właśnie chodzi. Brak spójności gatunkowej czy jakiś nawet ogólnych ram powoduje że to nie możne być gatunek. To raczej pewien ruch mający za zadanie zmienić obliczę Fantastyki a w jakim kierunku to już mniej ważne bo to sprawa każdego Autora.
ważne by pokazać że można pisać inaczej pod wieloma względami. Duncan zmienił formę a Harison Chyba wszytko. Mevil głównie dekorację oraz śmiało umieszczał swoje poglądy. Nie powiedział bym by NW powstał jako chwyt marketingowy ale w niego został przetworzony przez wydawców i krytyków. Nic w tym dziwnego bo nowość i egzotyka potrafią być kuszące
moffiss - 2010-03-16, 07:48
:
czy steampunk jest tez new weird?
toto - 2010-03-16, 18:20
:
Nie. (tak wiem, że krótka odpowiedź, ale powinna starczyć :P )
MrSpellu - 2010-03-16, 20:14
:
Zgadzam się z toto. Steampunk jest określoną konwencją gatunkową.
Toudisław - 2010-03-16, 20:31
:
moffiss napisał/a:
czy steampunk jest tez new weird?


NW często zawiera elementy steampunku. Ale to są jednak inne zbiory. NW miał niby wyrywać się wszelkim kategorią
carrie - 2010-03-18, 14:56
:
Udało mi się zebrać przemyślenia i wnioski o nw w miarę zgrabną formę notki na książkobloga. Toteż, mam nadzieję, że wybaczycie pewne powtórzenia myśli z wcześniejszych postów (nie chcę, żeby tekst stracił na spójności) i wrzucam całość:

Cytat:
Do napisania o new weird przymierzam się od jakiegoś czasu, ale hybryda sprytnie się wymykała klasyfikacji. Powraca stary kłopot z tym - bo o ile da się znaleźć sporo podobieństw między prozą KJ Bishop i Steph Swainston, to znacznie trudniej umieścić w jednym worku "Family Trade" Strossa i "Księgę Wszystkich Godzin" Duncana, a między Ambergris VanDermeera a Londynem u MacLeoda postawić znak równości. Dochodzę do wniosku, że skoro nie da się znaleźć wspólnego mianownika dla "autorów nw", to nie można mówić o gatunku. Za to o ruchu - jak najbardziej.

Mała uwaga: nw zdążyło już się trochę "zestarzeć". Co prawda trend ten dotarł do Polski stosunkowo niedawno (bodaj dwa lata temu teaver na Polterze promowała różne książki spod znaku "nowego dziwnego"), ale początki nw datuje się na wczesne lata 90-te. I choć w wielu krajach pojawili się różni njułirdowi autorzy, to jednak za inicjatorów uważa się konkretną grupę pisarzy anglosaskich. Tworzyli dość hermetyczne grono, które zdobyło nie tylko zwolenników, ale i przeciwników; na dowód mały cytat z dyskusji nad zasadnością mówienia o gatunku nw sprzed paru lat: Personally I think "Weird Shit" would be a better label - I'd like to see bookshops with a Weird Shit section.* Dodając do tego manifest Mieville'a i samonapędzające się kółko wzajemnej adoracji, uzyskujemy ruch analogiczny do grup poetów w międzywojniu.

I za istnienie tego ruchu jestem jego twórcom niezwykle wdzięczna, nawet jeśli skutki uboczne przyjmują postać pompatycznego "Viriconium" czy niestrawnego "Miasta szaleńców i świętych". Odnoszę wrażenie, że nw udowodniło, że fantasy to coś więcej niż "nasze średniowiecze, tylko z magią" lub "nasz renesans, ale bez Leonarda" (choć może to zbyt optymistyczne stwierdzenie - ostatnio przeczytałam opinię o fantasy uderzającą właśnie w ten ton i zjeżyły mi się włosy na głowie; niemożliwe, żeby ludzie byli aż tak ślepi, jak chodzi o możliwości symulacji różnorodnych chronologii, jakie daje fantasy...). Mieszając i czerpiąc z dowolnych źródeł, nw zrealizowało w stu procentach przynajmniej jeden ze swoich postulatów - zerwanie ze schematem "średniowiecznego" fantasy. Pokłosie już widać, w księgarniach pojawia się coraz więcej tworów synkretycznych, czerpiących z dość świeżych źródeł inspiracji, eksperymentujących z formą. I bardzo dobrze, że ktoś przewietrzył powielaną formułę.

Przewietrzył, a co dalej? Należę do tych optymistów, którzy sądzą, że nw nie wyczerpało się tak zupełnie. Owszem, ścisłe grono jego twórców nie jest już tak jednolite, Mieville się wypisał z manifestu, a VanDermeer rzucił się na odgrzany steampunk (co nieodmiennie przyprawia mnie o dreszcz zgrozy...). Ale idea wprowadzania czegoś nowego, czegoś nowego i dziwnego, ma się całkiem dobrze. Nie obchodzi mnie, czy książka, którą będę czytać, zostanie oznakowana jako nw, fantasy, sf czy horror ani czy jej autor będzie należał do kółka znajomych Harrisona. Jeśli zaoferuje mi coś świeżego i pozytywnie zaskakującego, to nie będę widzieć powodów, by odmówić etykietki nw. Jeżeli kiedyś okrzepnie formuła powieści o dziwacznym mieście, w którym technologia przeplata się z biologią, quasi-nowoczesną ekonomią i wszechobecnym etosem twórcy (a sądzę, że ten proces już zachodzi), i ktoś postanowi wówczas opowiedzieć historię o czymś zupełnie innym, to dlaczego tego czegoś zupełnie innego nie miałabym uznać za nw?

Oddzierając nw z marketingowo-środowiskowej otoczki, sprowadzamy je do postulatu "ewolucji literackiej" i kreatywnego łamania oraz wykorzystywania schematów. Być może wyrosną z tego nowe, pełnoprawne nurty. Jeśli nie - dla mnie ta różnorodność i tak jest bardzo ok. Lubię tę poczwarkę, nawet jeśli nie wiem, co obecnie zdaniem krytyków się w kokonie kryje. I uważam, że zdecydowanie za wcześnie na requiem.

Toudisław - 2010-03-26, 00:43
:
carrie napisał/a:
że skoro nie da się znaleźć wspólnego mianownika dla "autorów nw", to nie można mówić o gatunku. Za to o ruchu - jak najbardziej.

Tym mianownikiem miał być brak mianownika. Do tego cześć z wymienionych przez Ciebie Autorów nie poczuwa się do jakiegokolwiek związku z NW.
Ale faktycznie to nie jest raczej gatunek a pewien prąd, metoda
carrie napisał/a:
Co prawda trend ten dotarł do Polski stosunkowo niedawno

Dworzec Perdido ( 2003 ) Blizna ( 2006) Córka Żelaznego smoka wyszła dość dawno. Miasto pod skałą też ( polskie NW ? ) Wieki światła czy welin to 2006 rok jak mnie pamięć nie myli. Więc jaskółki pojawiły się już dość dawno.
carrie napisał/a:
I za istnienie tego ruchu jestem jego twórcom niezwykle wdzięczna, nawet jeśli skutki uboczne przyjmują postać pompatycznego "Viriconium"

To raczej pierwsze NW dzieła niż jego uboczne skutki. To tak jak by powiedzić że ubocznym skutkiem rewolucji przemysłowej było stroszenie maszyny parowej.
Fidel-F2 - 2010-03-26, 05:43
:
Toudisław napisał/a:
stroszenie maszyny parowej
to musi być fascynujące zajęcie

a poza tym Toudisław, porównanie kompletnie chybione
Toudisław - 2010-03-26, 07:30
:
Fidel-F2 napisał/a:
a poza tym Toudisław, porównanie kompletnie chybione

Raczej chodziło mi o to że John Harrison był jednym z twórca dzisiejszego obrazu NW i nawet twórcą nazwy NW. Trudno wiec jego książkę ( zbiór opowiadań powstającą lata ) nazwać Efektem ubocznym.
toto - 2010-03-26, 08:14
:
Toudisław napisał/a:
John Harrison był jednym z twórca dzisiejszego obrazu NW i nawet twórcą nazwy NW.
Czy na pewno? Termin new weird pojawił się chyba koło 2000 roku. Nie pamiętam kto go użył, stawiam, że Mieville. Ale jeśli masz jakieś źródło, które wskazuje Harrisona jako ojca terminu, podziel się.
Toudisław - 2010-03-26, 10:03
:
Cytat:
Czy na pewno? Termin new weird pojawił się chyba koło 2000 roku.

Muszę poszukać tego wywiadu bo teraz zabij mnie nie pamiętam gdzie go czytałem. Tam Mevillle pisał, że termin pochodzi od Harrisona a on go tylko używał bo mu się spodobał. Dobra będę szukał dokładniej
Toudisław - 2010-03-31, 12:50
:
Z tego samego tematu
Cytat:

Konrad Walewski: Pisarze zwykle unikają etykietek, ale twoje pisarstwo często jest określane jako New Weird. Czy w jakimś stopniu czujesz się odpowiedzialny za sam termin i cały ruch, do którego włączanych jest coraz więcej pisarzy?

China Mieville: Nie czuję się odpowiedzialny za termin, ponieważ, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie ja go ukułem. Zaproponował go M. John Harrison. Moim zdaniem to znakomite określenie - ogromnie je lubię.

toto - 2010-03-31, 17:05
:
Dzięki.
carrie - 2010-04-08, 14:34
:
@Toudi:

"Brak mianownika" brzmi odpowiednio nowocześnie, alternatywnie, undergroundowo, indie, postmodernistycznie i tak dalej, ale w praktyce się nie sprawdziło. :) Przyznaję zresztą, że pomysł na "brak mianownika będący mianownikiem" mogę uznać co najwyżej za dość śmieszny. A na pewno nie potraktuję takich założeń ruchu/nurtu/czegokolwiek na poważnie ;)

I co prawda Mieville'a publikowano już jakiś czas temu po polsku, ale z tego co mi wiadomo, to przełom 2007 i 2008 roku był momentem, kiedy o NW zaczęło być nad Wisłą trochę głośniej. Pojawił się sam termin, zaczęły się dyskusje i tak dalej. Raczej chodziło mi o pojawienie się NW i reakcji społecznej niż pierwszych przetłumaczonych na polski książek tego typu.

Wyrażenie ze skutkami ubocznymi faktycznie było dość niefortunne, masz rację. A chodziło mi tylko o to, że w ramach fajnego ruchu, jakim jest NW, ukazała się tak słaba w moim odczuciu książka jak "Viriconium".
MrSpellu - 2010-04-08, 15:32
:
carrie napisał/a:
ukazała się tak słaba w moim odczuciu książka jak "Viriconium".

Uff... już myślałem, że jestem odosobniony :)

carrie napisał/a:
"Brak mianownika" brzmi odpowiednio nowocześnie, alternatywnie, undergroundowo, indie, postmodernistycznie i tak dalej, ale w praktyce się nie sprawdziło. :) Przyznaję zresztą, że pomysł na "brak mianownika będący mianownikiem" mogę uznać co najwyżej za dość śmieszny. A na pewno nie potraktuję takich założeń ruchu/nurtu/czegokolwiek na poważnie

Założenie braku założenia także jest założeniem, ale zgodzę się z Tobą co do dyskusyjności jakości przytaczanego argumentu (o założeniu braku założenia). I też uważam że jest to raczej ruch, niż gatunek.
iselor - 2015-07-07, 09:04
:
Ja dopiero w sumie teraz dowiedziałem się że coś takiego jak NW istnieje. I w sumie nie wiem jak się do tego odnieść. Dla mnie gatunek musi mieć jakieś jasno określone ramy Więc dla mnie istnieje fantasy (ze swoimi podgatunkami), science-fiction (ze swoimi podgatunkami), science - fantasy ("Amber", "Morgaine", "Księga Nowego Słońca", itp.), horror, post-nuclear i steampunk. I każdą książkę powinno się chyba tak klasyfikować. A NW to takie nie wiadomo co, ni to steampunk, ni to sf ni fantasy. Mi się taka koncepcja nie podoba. Z tego też powodu jakieś 60% książek z Uczty Wyobraźni kompletnie mi nie leży.
Stary Ork - 2015-07-07, 09:32
:
Boże.
adamo0 - 2015-07-07, 09:38
:
iselor napisał/a:
Z tego też powodu jakieś 60% książek z Uczty Wyobraźni kompletnie mi nie leży.


Otwórz trochę horyzonty. Jak fantasy to tylko krasnoludy z toporami? Jak science-fiction ty tylko lasery i czarne dziury? Jak coś nie wpisuje się w sztywne ramy to już jest "be i fe"?
iselor - 2015-07-07, 10:13
:
Cóż, co do fantastyki czytam tylko fantasy, science-fantasy, a sf, horror i resztę dosyć śladowo. Od NW odbiłem się kiedy próbowałem przeczytać "Welin". To była katorga.

Nie lubię gadania że fantasy to dla mnie tylko elfy z toporami (choć fakt, za najwybitniejsze dzieło fantasy uważam trylogię "Lyonesse" Vance'a), bo wśród ulubionych autorów oprócz Vance'a mam Le GUin, Zelaznego, Wolfe'a czy Cooka. Ogólnie z nurtów fantasy nie cierpię jedynie urban fantasy (z wyjątkiem Gaimana).
ASX76 - 2015-07-07, 11:11
:
adamo0 napisał/a:
iselor napisał/a:
Z tego też powodu jakieś 60% książek z Uczty Wyobraźni kompletnie mi nie leży.


Otwórz trochę horyzonty. Jak fantasy to tylko krasnoludy z toporami? Jak science-fiction ty tylko lasery i czarne dziury? Jak coś nie wpisuje się w sztywne ramy to już jest "be i fe"?


Zarzucasz Pan ograniczenie horyzontów, a sam uderzasz w te "tony"... :-P

Tu nie chodzi o to, że coś nie wpisuje się w sztywne ramy i dlatego jest do dupy, tylko o to, że np. co najmniej kilka pozycji z UW się chujowo czyta z powodu stylu/przyjętej formy. Ot i wsio.
Plejbek - 2015-07-07, 11:21
:
ASX, ale przeczytaj to jeszcze raz:

iselor napisał/a:
A NW to takie nie wiadomo co, ni to steampunk, ni to sf ni fantasy. Mi się taka koncepcja nie podoba. Z tego też powodu jakieś 60% książek z Uczty Wyobraźni kompletnie mi nie leży.


wg powyższego, głównym powodem dyskwalifikacji NW jest brak trzymania się wąskich gatunkowych kolein.
Tak, iselor?
Tixon - 2015-07-07, 11:34
:
ASX76 napisał/a:
co najmniej kilka pozycji z UW się chujowo czyta z powodu stylu/przyjętej formy.

Co jest tylko i wyłącznie Twoją winą.
ASX76 - 2015-07-07, 11:42
:
Plejbek napisał/a:
ASX, ale przeczytaj to jeszcze raz:

iselor napisał/a:
A NW to takie nie wiadomo co, ni to steampunk, ni to sf ni fantasy. Mi się taka koncepcja nie podoba. Z tego też powodu jakieś 60% książek z Uczty Wyobraźni kompletnie mi nie leży.


wg powyższego, głównym powodem dyskwalifikacji NW jest brak trzymania się wąskich gatunkowych kolein.
Tak, iselor?


Przyznaję się bez bicia, że nie przeczytałem całej dyskusji i odniosłem się tylko do końcówki ;)
Niemniej w niczym nie zmienia to faktu, że mi również "trochę" pozycji z UW nie leży, a to z powodów, które wymieniłem.
Hybrydy s-f i fantasy oczywiście dają autorowi większe pole do popisu... Ale jeśli dana rzecz została napisana w sposób mało ciekawy i nie angażuje czytelnika, to zarzucanie mu winy, jest bolesnym nieporozumieniem, Panie Tix. Jest to bowiem rzecz gustu... A co ma wina do gustu? :-P
Fidel-F2 - 2015-07-07, 13:32
:
iselor, Welin to kupa, nie martw się, że się odbiłeś.
Tixon - 2015-07-07, 16:23
:
Teraz możesz się martwić, że stoisz tam, gdzie stoi Fidel.
mad5killz - 2015-07-07, 16:55
:
Welinu się nie czyta. Na Welinie zarabia się 300%, w kilku sztukach. :b

Nie wiem, czy Miéville to NW, ale lubię NW i Miéville'a. (:
iselor - 2015-07-07, 19:05
:
http://baza.fantasta.pl/biblioteczka.php?id=842

Trochę rzeczy jednak z tej Uczty mam Tixon. Ale chyba widać po moim zbiorze jaki typ fantastyki u mnie dominuje.

Nie obchodzi mnie też czy stoję tam gdzie stoi Fidel (bo nie stoję, bo on nie lubi MKP) czy ktoś inny, jak coś jest chujowe to mówię że jest chujowe a kto podziela moje zdanie to bez znaczenia.
sanatok - 2015-07-10, 09:08
:
To już nie rozumiem - odmawiasz im przynależności gatunkowej? nie zaliczasz ich do fantastyki? czy chcesz się pochwalić swoimi szufladkami?

A może po prostu chcesz powiedzieć, że te które czytałeś Ci się nie podobały?