Zaginiona Biblioteka

Film - Prometeusz

wred - 2012-07-20, 13:19
:
Zaliczyłem dzisiaj nocny premierowy seans Prometeusza.
Ładny film, wizualnie - perełka - to lubię :) , fajnie z rozmachem zrobiony prequel Obcego, napięcie umiarkowane ale jest, jednak zdecydowanie mniej mroczny niż poprzednik, za to bardziej wysublimowany artystycznie.
Wybieram się jeszcze raz ale do Imax'u - żeby zobaczyć toto więęększe i głośniejsze :)
Polecam.
ASX76 - 2012-07-20, 22:19
:
Nie napisałeś nic o scenariuszu. Czyżby go w tym filmie nie było? A może jest tak denny, że nie warto o nim wspominać? ;)
Czy jest w tym filmie cokolwiek ciekawego poza kolorowymi obrazkami? :-P
MrSpellu - 2012-07-20, 23:53
:
Jutro obejrzę, to Ci opowiem.
wred - 2012-07-21, 01:56
:
ASX76 napisał/a:
Nie napisałeś nic o scenariuszu. Czyżby go w tym filmie nie było? A może jest tak denny, że nie warto o nim wspominać? ;)
Nie powiedziałbym, mam mieszane uczucia, pierwsze wrażenie było inne niż obecne, i szczególnie mnie irytują kretyńskie komentarze mądrali wszelakiej maści np. na filmwebie... Tym niemniej sądzę, że mogłoby być ciut fajniej.
Romulus - 2012-07-21, 15:12
:
Obejrzałem "Prometeusza" i bardzo mi się podobał. Mógł mi się podobać jeszcze bardziej, gdyby nie zakończenie.

1. Porównywanie go z "Obcym" jest mało istotne. To jest - są pewne elementy wspólne, ale tak naprawdę fabuła bardzo luźno nawiązuje do "Obcego", nie jest to jej najważniejszym celem. A i sam Obcy nie jest jej bohaterem.

2. Z pewnością nie jest to dzieło nadające się do poszukiwania w nim głębszych treści. Ale w sumie i Ridley Scott jakimś intelektualistą wyrażającym głębsze treści poprzez swoje dzieła nigdy nie był.

3. Świetne zdjęcia. Szkoda tylko że film był w 3D. W wersji full hd, czyli w jakości jaką można uzyskać z nośników blu-ray film byłby znacznie lepszy.

4. Doskonała obsada. Szczególnie ujmujące było to, że bohater grany przez Idrisa Elbę ma na imię Janek i nawet wymawiają to jako Janek :) Mogę się przyczepić, że nie starczyło miejsca i czasu na lepsze poznanie bohaterów. Gdyby film był z godzinkę dłuższy, wcale bym się nie nudził :)

5. Fabuła, jak wspomniałem nieco mnie rozczarowała w finale. Nie wiem, czy takie zakończenie można uznać za punkt wyjścia do kontynuacji. Wszystko jest możliwe, ale nie wydaje mi się.

6. Jaki jest sens kręcenia prequela "Obcego"? Nadal nie wiem. "Prometeusz" jest, jak wspomniałem, luźno związany z tamtymi fabułami. Porównywać można pewne elementy wspólne, ale nie tworzą one jakiegoś szczególnego łącznika, "mostu" z "Obcym". SPOILEREK Ot, w pewnym momencie pojawił się młody osobnik :) KONIEC SPOILERKA

Polecam film, ale pewnie nawet nie muszę tego robić. Ja się, generalnie, nie rozczarowałem. Na kolana nie rzuca. Ale i nie daje ciała. Porządne kino fantastyczne, w każdym niemal calu. Czego chcieć więcej? Sukcesu "Obcego" nie powtórzy. Zapewne też nie stanie się "kultowy". Ale dla mnie to bez znaczenia.
ASX76 - 2012-07-21, 15:22
:
Romulus napisał/a:


2. Z pewnością nie jest to dzieło nadające się do poszukiwania w nim głębszych treści. Ale w sumie i Ridley Scott jakimś intelektualistą wyrażającym głębsze treści poprzez swoje dzieła nigdy nie był.



Ale to nie Ridley Scott napisał do "Prometeusza" scenariusz...
Romulus - 2012-07-21, 15:50
:
ASX76 napisał/a:
Romulus napisał/a:


2. Z pewnością nie jest to dzieło nadające się do poszukiwania w nim głębszych treści. Ale w sumie i Ridley Scott jakimś intelektualistą wyrażającym głębsze treści poprzez swoje dzieła nigdy nie był.



Ale to nie Ridley Scott napisał do "Prometeusza" scenariusz...

Nieważne. Nie jest to reżyser, który kręci filmy pod dyktando producentów i jego wizja nie ma znaczenia. Ma. Tyle, że ta wizja do szczególnie głębokich nie należy.

Tak naprędce czepiając się fabuły mógłbym ją skrytykować za pewne niedociągnięcia. Na przykład: geolodzy, którzy po kilku godzinach przebywania na planecie, która była celem ich podróży nagle poczuli się zniechęceni i generalnie "mamusiu, my chcemy do domu" :) Postać Vickers i jej motywacja - są dosyć mętne. Irytująca może być doktor Shaw. Motywacja Davida również nieco mętna, zwłaszcza w związku z pewnym posunięciem. Na zimno gdy będę go oglądał pewnie bardziej rzucą mi się na odbiór tego filmu te niedociągnięcia. Ale, generalnie, jakoś w trakcie seansu mi to nie przeszkadzało. Nie należę zresztą do tego typu widzów, którzy chodzą na seanse i mierzą z Licznikiem Prawdopodobieństwa - Logiczności - Realizmu poziom filmu.

"Prometeusz", jak się spodziewałem, to doskonałe kino fantastyczne. Ale nie genialne, nie kultowe, nie intelektualne. Spodziewam się, że będę w mniejszości widzów, którym to nie przeszkadzało. Wiekszość będzie należała do obozu Zjebujących :)

Szczerze mówiąc, bardziej ślinię się na nowego "Batmana".

EDIT: szkoda mi Seana Harrisa w roli Fifielda. W "The Borgias" jako Micheletto jest jedną z najjaśniejszych gwiazd tej produkcji. W "Prometeuszu" się nieco zmarnował. Zresztą to efekt tego, o czym pisałem powyżej - brak dobrej charakterystyki postaci.
ASX76 - 2012-07-21, 17:59
:
Romulus napisał/a:


Nieważne. Nie jest to reżyser, który kręci filmy pod dyktando producentów i jego wizja nie ma znaczenia. Ma. Tyle, że ta wizja do szczególnie głębokich nie należy.

Nie należę zresztą do tego typu widzów, którzy chodzą na seanse i mierzą z Licznikiem Prawdopodobieństwa - Logiczności - Realizmu poziom filmu.

"Prometeusz", jak się spodziewałem, to doskonałe kino fantastyczne. Ale nie genialne, nie kultowe, nie intelektualne. Spodziewam się, że będę w mniejszości widzów, którym to nie przeszkadzało. Wiekszość będzie należała do obozu Zjebujących :)

Szczerze mówiąc, bardziej ślinię się na nowego "Batmana".


1. Ważne o tyle, że robił film pod scenariusz, którego nie napisał ani nawet nie współtworzył. To ogranicza swobodę działania. Ponadto, Scott chciał więcej kasy na realizację, niż dostał. Podejrzewam, że na jego "wizję" przyjdzie poczekać do wersji reżyserskiej. ;)

2. Abstrahując od jakości "Prometeusza" - jeśli w danym filmie mają miejsca różnistego rodzaju głupoty czy przegięcia urągające nawet zawieszeniu koła niewiary i przymknięciu jednego oka, to nie sposób nie wziąć tego pod uwagę w ocenie filmu.

3. Ale czegóż się spodziewałeś/oczekiwałeś od kina rozrywkowego? Szczególnych doznań intelektualnych? Sorry, nie ten adres. A tak przy okazji/na marginesie: nieco kłóci się to z Twoim wpisem odnośnie "Licznika Prawdopodobieństwa". ;)

4. Zapowiada się znacznie ciekawiej. Ekranizacje komiksów w natarciu! :-P
Romulus - 2012-07-21, 18:36
:
ASX76 napisał/a:
Romulus napisał/a:


Nieważne. Nie jest to reżyser, który kręci filmy pod dyktando producentów i jego wizja nie ma znaczenia. Ma. Tyle, że ta wizja do szczególnie głębokich nie należy.

Nie należę zresztą do tego typu widzów, którzy chodzą na seanse i mierzą z Licznikiem Prawdopodobieństwa - Logiczności - Realizmu poziom filmu.

"Prometeusz", jak się spodziewałem, to doskonałe kino fantastyczne. Ale nie genialne, nie kultowe, nie intelektualne. Spodziewam się, że będę w mniejszości widzów, którym to nie przeszkadzało. Wiekszość będzie należała do obozu Zjebujących :)

Szczerze mówiąc, bardziej ślinię się na nowego "Batmana".


1. Ważne o tyle, że robił film pod scenariusz, którego nie napisał ani nawet nie współtworzył. To ogranicza swobodę działania. Ponadto, Scott chciał więcej kasy na realizację, niż dostał. Podejrzewam, że na jego "wizję" przyjdzie poczekać do wersji reżyserskiej. ;)

2. Abstrahując od jakości "Prometeusza" - jeśli w danym filmie mają miejsca różnistego rodzaju głupoty czy przegięcia urągające nawet zawieszeniu koła niewiary i przymknięciu jednego oka, to nie sposób nie wziąć tego pod uwagę w ocenie filmu.

3. Ale czegóż się spodziewałeś/oczekiwałeś od kina rozrywkowego? Szczególnych doznań intelektualnych? Sorry, nie ten adres. A tak przy okazji/na marginesie: nieco kłóci się to z Twoim wpisem odnośnie "Licznika Prawdopodobieństwa". ;)

4. Zapowiada się znacznie ciekawiej. Ekranizacje komiksów w natarciu! :-P


1. Ridley Scott - skoro wziął się za reżyserię, zatem scenariusz musiał odpowiadać jego wizji. Z tego, co o nim czytałem, nie jest to koleś, który służy jako popychadło dla wytwórni filmowych. Zatem fakt, że scenariusz nie jest jego autorstwa jest BEZ znaczenia.

2 i 3. Owszem. Ale wybierając się na "Prometeusza" oczekiwałem tego, co otrzymałem. Nie szedłem na dzieło Bergmana Science Fiction ;)

4. No ba :mrgreen:
Młodzik - 2012-07-21, 20:11
:
ASX76 napisał/a:

3. Ale czegóż się spodziewałeś/oczekiwałeś od kina rozrywkowego? Szczególnych doznań intelektualnych? Sorry, nie ten adres.

Tak zupełnie abstrahując od tematu - tak, czasami można od filmów rozrywkowych oczekiwać niezwykłych doznań intelektualnych :P .
ASX76 - 2012-07-21, 20:39
:
Młodzik napisał/a:

Tak zupełnie abstrahując od tematu - tak, czasami można od filmów rozrywkowych oczekiwać niezwykłych doznań intelektualnych :P .


Między "oczekiwać" a "dostać" nader często zionie głęboka przepaść. :-P
ats - 2012-07-21, 21:02
:
Byłąm na "Prometeuszu". Tak się on ma do "Ósmego pasażera Nostromo" (pod względem napięcia, zaskoczenia, przestraszania, fajności postaci, sensu scenariusza i te pe) jak bułka pszenna do pizzy z ośmioma składnikami ;) ;) ... czyli da się skonsumować, ale szału nie ma ;)

Mówiąc szczerze nawet "Gwiezdne wrota" były bardziej wciągające i miały lepsze zakończenie ;) Ale jak na film 3d nie było takie złe (zwłaszcza w porównaniu z takim Thorem :mrgreen: )

Oglądałam też "Epokę Lodowcową 4". I pytam: Gdzież są niegdysiejsze śniegi???
Romulus - 2012-07-21, 21:03
:
Toteż twierdzę wciąż, że nie ma sensu porównywać "Prometeusza" z "Obcym". Choć twórcy, niestety, w kilku momentach sami się pchali z tymi porównaniami. Ale, jeśli je zignorować, film był niezły.
ats - 2012-07-21, 21:11
:
Dokładnie - twórcy sugerują w kilku miejscach wyraźne analogie. No, ale rzeczywiście - nie nudziłam się... jednak zakończenie mnie rozczarowało... "Rzecz cała w wielkim skrócie - zabili go i uciekł..." Jeśli nakręcą kolejny film o pielgrzymce dziewczyny i głowy, to plizzzz - nie idę na to.
MrSpellu - 2012-07-22, 08:31
:
Mój wpis na FB:

Cytat:
Byłem na Prometeuszu, chała na resorach.

Pytanie: Dlaczego Ridley Scott zrobił tak słaby film?
Odpowiedź: Bo mógł.

Aborcję kałamarnicy ledwo zdzierżyliśmy, ale po Micheletto Zombiaku wyszliśmy z sali. Tak czy inaczej, wieczór uratowaliśmy frytkami ;)


Plusy:
:arrow: Oprawa audiowizualna - cymes, zwłaszcza zdjęcia. Dariusz Wolski to geniusz i tyle.
:arrow: Android David, jedyna dobrze napisana (i zagrana) postać w tym filmie.
:arrow: Naprawdę przyzwoita obsada...

Minusy:
:arrow: ...tylko co z tego, skoro jej potencjał został całkowicie zmarnowany?
:arrow: scenariusz napisany chyba przez dwóch gimnazjalistów zafascynowanych Zmierzchem. Romulusie (czy też ASXie, nie pamiętam poprzedniej dyskusji), Scott ten film nie tylko wyreżyserował, ale też sobie wyprodukował. Ergo: scenariusz sam wybierał.
:arrow: fabuła dziurawa jak rzeszoto.
:arrow: postacie napisane idiotycznie. Ja wiem, że Romulus nie lubi siedzieć z linijką i mierzyć, ale... na Boga //facepalm Ze złości troszkę spojleruję:

... Däniken kiedyś powiedział... dobra, dobra, mam bilion dolarów, lecicie tam! //facepalm
... można oddychać, ściągamy kaski! //facepalm
... wracamy na statek, nie wchodzę tam bo się boję. Biolog, idziesz ze mną? Idę. No to super, powiedział geolog od urządzeń skanujących, takich, które robią mapy, po czym obaj zgubili się w jaskini //facepalm
... ojej, jaka śliczna nowa forma życia, a jaka piękna! Pobawmy się z nią!!! (powiedział Biolog, po czym...) //facepalm
... ciekawe co się stanie jak nacisnę te gotowane jajka na konsoli? O, świeci się! Pyk, pyk, jaki śliczny hologram! Na szczęście to nie był mechanizm startu/autodestrukcji/rutynowej dekontaminacji! Na szczęście jestem androidem i mam to w dupie! O, i by odpalić ten złom, trzeba zagrać na flecie prostym! //facepalm
... przepraszam komputrze medyczny, chciałabym zrobić sobie aborcję obcej formy życia, strasznie mnie boli, czy mogę? Nie, nie może Pani, bo urządzenie jest skonfigurowane tylko do obsługi mężczyzn (wychodząc z kina kątem oka widziałem kto się też statkiem zabrał, więc to akurat odrobinkę robi się sensowne... jednakże...). No to może usunięcie ciała obcego z vulnus ictum s. punctatum? Hmm... ok! //facepalm
... Hej! Skafander Micheletta się przyczołgał pod statek, hmm... dziwna perspektywa i nie odpowiada, weźcie mu otwórzcie! //facepalm
... Micheletto Zombiaku... to Ty?! //facepalm
... Przed chwila zrobiłam sobie aborcję kałamarnicy, ale znajdę chwilkę, by z Panem porozmawiać o celu tej wyprawy... //facepalm

Romulusie, mylisz kino rozrywkowe z kinem rozrywkawym. Kino rozrywkowe też musi mieć jakiś poziom, a ten film, poza naprawdę ładną oprawą audio-wideo nie reprezentuje sobą nic. Jest słaby. Nie widziałem zakończenia, ale zakładam, że wszyscy spalili się ze wstydu.

Mam tylko nadzieję, że Scott za rok, dwa wypuści godzinę dłuższą Director's Cut. Bo szczerze mówiąc, kilka scen sugeruje, że zostały mocno okrojone, a tak się zazwyczaj dzieje, kiedy tnie się film na potrzeby komercyjne.
Ł - 2012-07-22, 09:26
:
Spellu, ale czy to nie jest kontynuowanie tradycji? http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_obcy.html

Ps.
MrSpellu napisał/a:

Gwyneth Paltrow w roli Pepper Potts jest jak drewniane drzwi

Trzaskałbyś? //spell
ats - 2012-07-22, 09:57
:
Ha,ha - MrSpellu - podoba mi się Twoja recenzja! :mrgreen: :mrgreen:
Jeszcze kilka takich sarkastycznych spojlerków możnaby dodać, widać, że nie obejrzałeś do końca ;) ;) Właściwie, gdy tak o tym myślę, to widzę, że wiele straciłeś zważywszy na Twoje sarkastyczne poczucie humoru ;)

btw: myślę, że film wiele by zyskał, gdyby było mniej dialogów.

Ale zdjęcia rzeczywiście bez zarzutu, jak i efekty spec.
Shadowmage - 2012-07-22, 10:04
:
Prometeusz może i jest miejscami durny, ale ogląda się go bardzo dobrze i przynajmniej mnie trzymał cały czas w napięciu (oprócz nieco rozciągniętego wstępu). W każdym razie wrażenia mam lepsze niż z powszechnie chwalonych Avengers.
A co do nawiązań do Obcego - mogli sobie odpuścić, szczególnie 2-3 bardzo nachalne. Ogólnie jednak drobne smaczki nawet fajne były.
MrSpellu - 2012-07-22, 18:08
:
Ł napisał/a:
Trzaskałbyś?

Pukałbym :DD

Shadowmage napisał/a:
Prometeusz może i jest miejscami durny, ale ogląda się go bardzo dobrze i przynajmniej mnie trzymał cały czas w napięciu (oprócz nieco rozciągniętego wstępu).

Pisywałem lepsze i ciekawsze scenariusze do RPG.
Shadowmage - 2012-07-22, 18:41
:
A ja słyszałem lepsze historie przy piwie. I co z tego?
MrSpellu - 2012-07-22, 19:30
:
Nic. Wybacz, ale nie mogłem się trzymać w napięciu ze względu na irytację :) No i długo nie będę mógł tknąć kalmarów w knajpie.
Hmm... może powinienem pozwać Scotta //mysli
Tomasz - 2012-07-29, 21:30
:
Gały moje widziały dzisiaj "Prometeusza". Szkoda, że na to poszedłem do kina. Normalnie kaca mam. Beznadzieja. Głupie to, kupy się nie trzyma, nie ma fabuły, posklejane z jakiś okruchów, efekty też ledwo ledwo, a do tego postacie, których nawet zapamiętać nie można. Głupi film po prostu.
MrSpellu - 2012-07-29, 22:39
:
Pisałem, to mi nikt nie wierzył --_-
ASX76 - 2012-07-29, 22:46
:
MrSpellu napisał/a:
Pisałem, to mi nikt nie wierzył --_-


Jak to nikt? Toż sam, jeszcze zanim obejrzałeś film, wysyłałem czytelne sygnały wyrażające poważne wątpliwości co do poziomu fabuły/scenariusza/historii... :-P
MrSpellu - 2012-07-29, 22:48
:
No ale ja ten film widziałem, a zrozumiałem, że Ty nie... i tak sobie gdybałeś.
wred - 2012-07-29, 23:28
:
A ja widziałem i mi się podobał. Mam tylko cichą nadzieję, że za jakiś czas wyjdzie wersja 3 godzinna dla maniaków Obcego
ASX76 - 2012-07-29, 23:41
:
MrSpellu napisał/a:
No ale ja ten film widziałem, a zrozumiałem, że Ty nie... i tak sobie gdybałeś.


Ależ nie, przeczytałem "trochę" opinii/recenzji, stąd nabrałem złych przeczuć. ;)
MrSpellu - 2012-07-30, 06:14
:
wred napisał/a:
A ja widziałem i mi się podobał.

Nie tylko Tobie. Dyrektor pewnej instytucji kultury też był tym filmem zachwycony. Zachęcał moją koleżankę by na to poszła, a ona ze stoickim spokojem powiedziała, że jej znajomi wyszli w połowie filmu z kina :mrgreen: Żałuję, że nie widziałem jego miny //spell

ASX76 napisał/a:
Ależ nie, przeczytałem "trochę" opinii/recenzji, stąd nabrałem złych przeczuć.

Niemniej ostrzegałem. Ostrzegaliśmy.
Tomasz - 2012-07-30, 07:10
:
MrSpellu napisał/a:
Niemniej ostrzegałem. Ostrzegaliśmy.

Najlepiej się samemu przekonać. Nie sądziłem, że Scott może nakręcić aż tak słaby film.
ASX76 - 2012-07-30, 09:18
:
Tomasz napisał/a:

Najlepiej się samemu przekonać.

Nie sądziłem, że Scott może nakręcić aż tak słaby film.



1. Może lepiej nie... A jeśli nawet, to za darmo. :-P

2. Zapomniałeś o: "Królestwie niebieskim" i "Robin Hoodzie"? --_-
Stary Ork - 2012-07-30, 09:42
:
ASX76 napisał/a:
2. Zapomniałeś o: "Królestwie niebieskim"


Prometeusz jest słabszy niż Królestwo? //mysli
wred - 2012-07-30, 10:57
:
ASX76 napisał/a:
1. Może lepiej nie... A jeśli nawet, to za darmo. :-P
Nie gadaj ASX - za darmo na swoim monitorku w divx to guzik będzie widać.
Jednym z atutów tego filmu jest jego oprawa wizualna - a to tylko w kinie...
Zamiast słuchać recenzentów wszelakiej maści przekonaj się sam.
MrSpellu - 2012-07-30, 12:17
:
wred napisał/a:
Jednym z atutów tego filmu jest jego oprawa wizualna - a to tylko w kinie...

Fakt faktem, wizualnie świetne.
Tomasz - 2012-07-30, 12:19
:
Stary Ork napisał/a:
Prometeusz jest słabszy niż Królestwo? //mysli

I to dużo słabszy. Serio.

MrSpellu napisał/a:
Fakt faktem, wizualnie świetne.

A gdzie tam. Nieprawda. Wizualnie jest parę scenek i tyle. Żadnych cudów.
Młodzik - 2012-07-30, 19:28
:
Żeście mnie niepotrzebnie nastraszyli. Już sie spodziewałem, że "Prometeusz" będzie gorszym badziewiem niż "Królewna Śnieżka", a to przecie był całkiem przyzwoity film z cudnymi obrazkami. I logika tak bardzo nie trzeszczała nie mówiąc już o wychodzeniu w połowie z seansu.
Sammael - 2012-07-30, 19:28
:
Ja po "Prometeuszu" mam fazę na filmy z Noomi Rapace, na razie obejrzałem dwie pierwsze części szwedzkiego Millennium. Druga podobała mi się bardziej, ale to pewnie dlatego że z pół roku temu widziałem "Dziewczynę z tatuażem" Finchera - przy której nie dość, że wersja szwedzka wypada blado, to pamiętałem dobrze całą fabułę i nie byłem już tak zaciekawiony. Przy "Dziewczynie, która igrała z ogniem" fabuły już nie znałem, toteż lepiej się w całość wkręciłem. Teraz to Fincher będzie miał postawioną poprzeczkę :mrgreen:

Na dysku czeka już: "Zamek z piasku, który runął" i "Babycall". Mam nadzieję że to zaspokoi mój głód, i nie wrócę znowu do oglądania w kółko trailerów "Prometeusza". :mrgreen:
wred - 2012-07-31, 10:36
:
Sammael napisał/a:
Ja po "Prometeuszu" mam fazę na filmy z Noomi Rapace
ja dotarłem w swoich poszukiwaniach do 'Daisy Diamond' - dosyć fajne, mocno pikantne ;)
MORT - 2012-09-13, 16:10
:
Gały widziały film Prometheus. Miałem napisać, że lepiej późno niż wcale, ale się powstrzymałem - jeszcze bym się z prawdą rozminął. :P
MOŻLIWE SPOILERY
Nie no, prawda, wygląda nawet ładnie, ale ładnie pomalowana kupa, to wciąż kupa. :P
Film to generalnie sklejka pomysłów z wcześniejszych filmów. Nawiązania są dobre, gdy występują pojedynczo i subtelnie, a nie wpadają na ciebie jeden po drugim. Do tego tak pełno głupot (od czerniejącego DNA, przez holograficzne wideo na pokładzie statku obcych, aż do ucieczki przed toczącym się statkiem, o zachowaniu się reszty załogi nawet nie wspominając), na które nawet wyłączony mózg nie pomaga... W sumie jedyną rzeczą, jaka mi się spodobała była zmiana wizerunku Space Jockey'ów//Konstruktorów z czasów pierwszego Obcego (choć, jak sobie wygooglałem, to jednak ta zmiana nastąpiła już dużo wcześniej w rozbudowanej franczyzie universum Aliens/Predator; wciąż jednak film zmienił trochę ich wydźwięk, zdejmując im z twarzy maskę).
No i murzyn Janek mnie rozwalił. :-P
Koniec otwarty, będzie kolejna część [w sumie nie odpowiedzieli też "czemu Konstruktorzy zmienili zdanie i zdecydowali się na eksterminację ludzi" ... mam kilka pomysłów, ale to strzelanie z łuku w tarczę Słońca.].
Oczami wyobraźni widzę jednak kontynuację: Noomi z Davidem podlatują pod planetę Konstruktorów i zostają bez ostrzeżenia zintegrowani przez obcą flotę. Koniec :P
Choć pewnie bardziej prawdopodobne jest, że ta planeta już dawno obrosła xenomorphiczną tkanką...

Ostatecznie, nie licząc Predatorowej i AvP-owej części franczyzy - to najsłabszy film serii.
Jander - 2012-09-13, 21:10
:
MORT napisał/a:
Noomi z Davidem podlatują pod planetę Konstruktorów i zostają bez ostrzeżenia zintegrowani przez obcą flotę.

Bardziej - Noomi z Davidem wracają unicestwić Ziemię, bo argumenty Inżynierów ich przekonały. ;)
Nie traktuję Prometeusza jako części franczyzy (zresztą jakimś wielkim fanem Aliena nie jestem), więc oceniałem go osobno. I co? I takie tam ciamciaramcia. Parę fajnych momentów, ale poza tym to wielkie nic.
MORT - 2012-09-14, 22:37
:
Jander napisał/a:
Nie traktuję Prometeusza jako części franczyzy (zresztą jakimś wielkim fanem Aliena nie jestem), więc oceniałem go osobno. I co? I takie tam ciamciaramcia. Parę fajnych momentów, ale poza tym to wielkie nic.

Film dzieje się w tym samym uniwersum, choć na innej planecie, niż ta z pierwszego Aliena. Sam też jakimś wielkim fanem nie jestem (inaczej wiedziałbym już dawno, że ponoć w komentarzach do pierwszego filmu zasugerowano iż SPOILER znaleziony statek obcych był czymś w rodzaju bombowca, a jaja xenomorphów bronią biologiczną. Zawsze myślałem, że byli raczej ofiarami...) ...ale generalnie podoba mi się to uniwersum, choć niczego oprócz filmów nie tknąłem.
Jednak gdybym miał oceniać film całkiem poza franczyzą Aliena, moja ocena jeszcze by się obniżyła. :P
MrSpellu - 2012-09-14, 23:35
:
Panowie, panowie, panowie! Prometeusz, po prostu, jest wujowym filmem.
Jander - 2012-09-14, 23:42
:
Na pewno przehype'owanym.
Sammael - 2012-09-14, 23:57
:
...a tymczasem wyszedł już ten przehype'owany i wujowy film na dvd-ripie i po drugim seansie potwierdzam swoją wcześniejszą opinię, że jest mega i z przyjemnością obejrzę go jeszcze nie raz.

Może nie tak często jak Cabin in the Woods, który jak na razie jest moim numerem jeden za ten rok i którego katowałem już z 5 razy 8)
Młodzik - 2012-09-15, 09:16
:
Oj tam, narzekacie. Żeby każdy wujowy film był tak dobrze zrobiony jak ten i jedyne co by mu można zarzucić to skopany scenariusz.
Jander - 2012-09-15, 10:10
:
W gruncie rzeczy z chęcią zobaczę go ponownie, ale najbardziej liczę na wersję reżyserską.
Sammael napisał/a:
Może nie tak często jak Cabin in the Woods, który jak na razie jest moim numerem jeden za ten rok i którego katowałem już z 5 razy

Może nie najlepszy, ale niewątpliwie inbastyczny film.
wred - 2012-09-15, 11:49
:
Sammael napisał/a:
dvd-ripie
A jakiś BR-rip już jest ??
Ja z przyjemnością pooglądam go sobie jeszcze kilka razy.
A wersja wydłużona o godzinę byłaby miodem :)
Jander - 2012-09-15, 12:06
:
12 października wychodzi BR, ale 18 września digital copy, może z tego robią jakiś BR-rip. Tylko 15 minut usuniętych scen, więc bez cudów.
ASX76 - 2012-09-15, 12:31
:
Starają się wycisnąć maksymalnie tyle kasy, ile się da. Za wcześnie na wypuszczenie wersji reżyserskiej z ekonomicznego punktu widzenia. Najpierw warto rzucić "15 minut usuniętych scen", a później się zobaczy. :-P
Jander - 2012-09-15, 12:38
:
Przecież nie zrobią wersji reżyserskiej w parę miesięcy, to wychodzi po latach.
ASX76 - 2012-09-15, 13:26
:
Jander napisał/a:
Przecież nie zrobią wersji reżyserskiej w parę miesięcy, to wychodzi po latach.


Zależy o który film chodzi... Faktem jest, że twórcy nieraz, po latach, wracają do swego dzieła i dokonują przeróbek, jednak bywa i tak, że film od razu ukazuje się w dwóch wersjach. Tak było w przypadku "Efekt motyla". Wersja reżyserska jest dłuższa o około 7 minut i w porównaniu do kinowej jest bardzo wstrząsająca.
Albo weźmy pod uwagę np. "Lśnienie" Kubricka. Film w pierwotnej wersji został uznany za długi jak na wymogi kinowe, dlatego skrócono go o prawie pół godziny... Wersja reżyserska trwa 146 min., podczas gdy kinowa - 119 min.
Tak więc nie tak prędko z tym "wychodzi po latach", bo jest z tym różnie. :lol:

Może z "Prometeuszem" było tak: Scott zrobił "swoją" wersję, następnie została ona poprzycinana, specjalnie pod kino, a za jakiś czas wyjdzie reżyserska. Wcześniej jednak, bardziej opłaca się wypuścić uboższą wersję. Klient skusi się na takową, a i reż. później łyknie. Gdyby zrobili odwrotnie, to chyba nikt by nie kupił uboższej, skoro na rynku byłaby reżyserska... A tak: można sprzedać 2x prawie to samo, przy/dzięki zachowaniu odpowiedniej kolejności.
Tomasz - 2012-09-15, 15:41
:
Nie wyobrażam sobie ile by musiało być zmienione w wersji reżyserskiej, żeby uznał że warto raz jeszcze obejrzeć "Prometeusza". Chyba, że będą dopłacać. I to sporo.
ASX76 - 2012-09-15, 16:17
:
"Prometeusz" ma świetną oprawę wizualną i słaby scenariusz, aczkolwiek spodziewałem się czegoś gorszego. ;)
Dwie sceny bardzo mi się spodobały: pani dr sposobiąca się do aborcji i walka "Tytana" (pasuje mi to określenie do rasy wielkoludów) z Alienem. Przyzwoicie wypadł android.

Zdumiewające, że mimo dużego zaawansowania techn(olog)icznego dwójka naukowców potrafi się zgubić w tunelach i ani pierdzącego w fotel czarnucha Janka, kapitana, bądź co bądź, ani nikogo innego, jakoś nie interesuje: co porabiają, dokąd idą - zero pomocy, choć i misja bardzo ważna, można napisać - epokowa, i to, że o własnych ludzi wypada się troskać. A tu - prawie pełny "tumiwisizm". Geolog i jego koleżka zachowują się jak przedszkolaki - nie dość, że się odłączają od grupy/kupy, to lezą chu. wie gdzie i na co. Nie no, pewnie, że scenarzysta szukał pretekstu, żeby ich "odszczelić", ale wypadło to niewiarygodnie prymitywnie. I to irytujące zachowanie wobec obcej formy życia... Nawet święty Alien by się wku.wił widząc takich trepów. Niby się boją i uciekają, a jak przychodzi co do czego, sami drażnią/pobudzają stwora, o którym nie mają zielonego pojęcia.

Życzenie do kontynuacji mam tylko jedno: zmienić scenarzystów na lepszych.
Trillian - 2012-09-16, 15:44
:
Prometeusz - jakiś czas temu obejrzałam najnowsze dzieło Scotta. Naczytałam się wcześniej negatywnych opinii i byłam przekonana, że wiem jak to będzie. Oj w wielkim błędzie byłam. Ciężko było się spodziewać aż tak złego filmu. Na dobrą sprawę poza początkiem, świetnymi zdjęciami to reszta nadaje się na śmietnik. Głupi scenariusz, hołd, który przeradza się w irytującą wtórność. To nie było dobre kino.
Ocena: 4/10
Tomasz - 2012-09-16, 19:04
:
Sammael napisał/a:
Tak, a w innych filmach są już kiepskie.

A w którym momencie a Prometeuszu są te świetne efekty? Co najwyżej średnie. A idiotyczna na każdym kroku fabuła i kilkadziesiąt dziur w niej takich że aż wieje psuje całkowicie efekt.
Ł - 2012-09-22, 17:47
:
Ostatnio przerobiłem prequel The Thing i Prometeusza czyli też prequel. W jednym zabrakło zamysłu w drugim klimatu. Mimo wszystko Prometeusz posiadającemu zamysł jestem w stanie wybaczyć więcej. Genialna kreacja androida Davida potrafiła zbalansować nijakość reszty postaci i ich losów.
MrSpellu - 2012-09-22, 17:51
:
Ł napisał/a:
Genialna kreacja androida Davida potrafiła sbalansować nijakość reszty postaci i ich losów.

No, jedyna dobrze napisana postać.
Ł - 2012-09-22, 17:58
:
Swoją drogą, odnośnie warstwy wizualnej Prometeusza to niezmiernie chujowo ucharakteryzowali Waylanda:



A w a w latach 80, tak potrafili postarzyć Davida Bowiego [!]:



Trochę mnie to dziwi, walić tyle w efekty specjalne a charakteryzacje postaci budującej jej wiarygodność odklepać.
Młodzik - 2012-09-22, 18:53
:
Swoją drogą, nie rozumiem, czemu nie wzięli do roli Weylanda jakiegoś starego aktora, na pewno lepiej by wypadł. Bo ja wiem? Hopkins na ten przykład, gdyby tylko się postarał.
Ł - 2012-09-22, 19:42
:
Chcieli utrzymać ciągłość personalną z tym: http://www.youtube.com/watch?v=Tvx1xr88qfM - swoją drogą Pearce w tym pozafilmowym zwiastnie daje lepszy pokaz gry aktorskiej niż gdziekolwiek w filmie.
MrSpellu - 2012-09-22, 22:51
:
Ł napisał/a:
swoją drogą Pearce w tym pozafilmowym zwiastnie daje lepszy pokaz gry aktorskiej niż gdziekolwiek w filmie.

Swoją drogą kampania reklamowa była lepsza od filmu.
Jander - 2012-09-22, 23:19
:
http://blastr.com/2012/09...-silly-on-1.php
Pojawiły się usunięte sceny, kawałek z Inżynierem i Weylandem najciekawszy.
Director's Cut nie jest planowane.
Młodzik - 2012-09-22, 23:25
:
Producenci często gęsto nie mają problemów w osadzaniu dwóch różnych aktorów w kolejnych wcieleniach danej postaci. Po prostu sądzę, że tak byłoby lepiej.
Faktycznie Pearce w trailerze gra niesamowicie, ale nie zdziwiłoby mnie, gdyby w samym filmie grę utrudniała mu charakteryzacja.
AdamB - 2012-09-23, 08:04
:
Jander napisał/a:
Director's Cut nie jest planowane.


Nigdy w to nie uwierzę, żądza kasy zmusi ich do wydanie jeszcze nie jednej wersji. Kwestia tylko czasu. :)
Najwyżej nie nazwą tego Director's Cut a Extended :)
onceuponatime - 2012-09-23, 08:12
:
Młodzik napisał/a:
Producenci często gęsto nie mają problemów w osadzaniu dwóch różnych aktorów w kolejnych wcieleniach danej postaci. Po prostu sądzę, że tak byłoby lepiej.
Faktycznie Pearce w trailerze gra niesamowicie, ale nie zdziwiłoby mnie, gdyby w samym filmie grę utrudniała mu charakteryzacja.


Nawet podmiana aktorów, nie uratowałaby, tak kiepsko zrealizowanego filmu.
ASX76 - 2012-09-23, 11:31
:
onceuponatime napisał/a:


Nawet podmiana aktorów, nie uratowałaby, tak kiepsko zrealizowanego filmu.


Ależ film jest dobrze zrealizowany! Problem tkwi w słabym scenariuszu.
MrSpellu - 2012-09-23, 12:29
:
ASX76 napisał/a:
Problem tkwi w słabym scenariuszu.

W braku scenariusza?
onceuponatime - 2012-09-23, 12:53
:
MrSpellu, dokładnie.

ASX76, jak można dobrze zrealizować cały projekt filmu, mając kiepski scenariusz? Scenariusz to podstawa. Bez niego film nie może być dobry, a przykład "Prometeusza" pokazuje, jaką nielogiczną kupę można zrobić.
Stary Ork - 2012-09-23, 12:57
:
onceuponatime napisał/a:
ASX76, jak można dobrze zrealizować cały projekt filmu, mając kiepski scenariusz? Scenariusz to podstawa. Bez niego film nie może być dobry


Ale może być dobrze zrealizowany. Realizacja - zdjęcia, muzyka, scenografia, kostiumy, całe to techniczne fiu-bździu, gra aktorska. Można sobie wyobrazić film z kiepsim, pretekstowym scenariuszem, który będzie się oglądało całym cielskiem. W końcu film to ruchome obrazki, o ile pamiętam //mysli .
MrSpellu - 2012-09-23, 12:59
:
Stary Ork napisał/a:
Realizacja - zdjęcia, muzyka, scenografia, kostiumy, całe to techniczne fiu-bździu, gra aktorska. Można sobie wyobrazić film z kiepsim, pretekstowym scenariuszem, który będzie się oglądało całym cielskiem.

Pornole na przykład.
Stary Ork - 2012-09-23, 13:01
:
Brudne umysły myślą podobnie //spell Ale w tej samej konwencji np. filmy kung-fu, musicale czy cała ta kinematografia taneczna. Śladowy scenariusz, świetne widowisko.
onceuponatime - 2012-09-23, 13:23
:
Nie wyobrażam sobie dobrego s-f z takim kipeskim/pretekstowym scenariuszem jak "Prometeusz". No chyba, że by to było prono s-f.
Jander - 2012-09-23, 13:26
:
Pornoteusz. //spell
Stary Ork - 2012-09-23, 13:26
:
Kilka postów temu kategorycznie twierdziłeś, że nie da się zrobić dobrego filmu bez dobrego scenariusza, a teraz uciekasz w sf, zawężając pole naszych rozważań i wycofując się rakiem? Oj, nieładnie //orc


Jander napisał/a:
Pornoteusz.



+1 :mrgreen:
onceuponatime - 2012-09-23, 13:33
:
Znajdz mi przykład dobrego filmu z tak nielogicznym scenariuszem jak w "Prometeuszu". Z miła chęcią obejrzę i zobaczę, że się mylę.
Stary Ork - 2012-09-23, 13:39
:
Mulholland Drive? Mikrokosmos? Prometeusza nie widziałem, trudno mi porównać .
onceuponatime - 2012-09-23, 14:48
:
Obejrzysz, zobaczysz.

"Mulholland Drive" już nie pamiętam, to się nie wypowiem, ale scenariusz w "Mikrokosmosie" jest dobry. Świetne ujęcia jak na tamte czasy, nastrojowa muzyka, wszystko jak na film przyrodniczy zacnie zmontowane.

Wydaje mi się Stary Orku, że mylisz scenariusz z samą fabułą. Scenariusz obejmuję kadry, kostiumy, muzykę itd. Nawet parosekundowa reklama ma scenariusz. Jeśli reklama jest dobra, to i scenariusz jest dobry.
Młodzik - 2012-09-23, 15:38
:
Skoro tak piszesz, to "Prometeusz" miał dobry scenariusz. Wszystko poza fabułą stało na wysokim poziomie :P .
Rozumiem, że nie jest to najlepszy film roku, ale na aż takie mieszanie z błotem nie zasługuje.
Stary Ork - 2012-09-23, 16:11
:
SCENOPIS.
Ł - 2012-09-23, 19:17
:
Moim zdaniem Prometeusz w ogólnym zarysie ma świetny scenariusz - przedstawia konkretną zagadnienie (relacje między potomkiem a rodzicem) rozbija na multum problemów (deifikacja, nieśmiertelność, poświęcenie, zazdrość między potomstwem) i realizuje na masie konkretnych przykładów w samym filmie. Problemem jest wykonanie wielu scen, które rzeczywiście zahacza o żenadę, a także nierównomierne rozłożenie akcentów, wreszcie - słaby montaż całości.

Tylko że wciąż wolę taki rodzaj prequela który mimo swoich braków ma coś do powiedzenia, wnosi coś, niż tylko dobrze zrealizowaną powtórkę jak The Thing z 2011.

onceuponatime napisał/a:
Znajdz mi przykład dobrego filmu z tak nielogicznym scenariuszem jak w "Prometeuszu". Z miła chęcią obejrzę i zobaczę, że się mylę.

http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_obcy.html


Jander napisał/a:
Pornoteusz.


Yaoi Tentacle



//panda
onceuponatime - 2012-09-23, 19:59
:
No w sumie zapomniałem, że to prequel "Obcego" :mrgreen: Ale dziwi mnie, że jeden film może mieć nie mniej bubli niż cztery razem wzięte.

Podziwiam Cię Ł za to, że byłeś w stanie podczas filmu rozmyślać o tego typu zagadnieniach. Ja po 15min zastanawiałem się nad sensem wielobilionowej podróży grupy ludzi na obcą planetę, którzy wcale nie chcą brać w niej udziału. Ba, są nawet nieświadomi jaki jest jej cel :badgrin: A to dopiero początek filmu.

Miłe dla oka efekty i tle w tym temacie.
MORT - 2012-09-24, 00:39
:
Co komu po tej całej symbolice i poruszanych zagadnieniach (oprócz relacji stwórca-kreacja, jest jeszcze choćby etyka w nauce), kiedy filmu po prostu nie da się oglądać, bo bezsens kolejnych scen odrzuca? Wracając do skatologicznej analogii - można przeprowadzić analizę i na tej podstawie stwierdzić, czym odżywiał się twórca, jakie treści przeprowadził przez swój system i... nam przekazał. Ale to wciąż kupa i ciężko się nią zachwycać.
MrSpellu - 2012-09-24, 07:57
:
MORT napisał/a:
Ale to wciąż kupa i ciężko się nią zachwycać.

Kolejny, który nie słyszał o klubie miłośników defekacji.

Ł napisał/a:
deifikacja, nieśmiertelność, poświęcenie, zazdrość między potomstwem

Do tego dodaj jeszcze wątek androida, śniącego o elektronicznych owcach.
wred - 2012-09-24, 14:19
:
Ł napisał/a:
http://www.film.org.pl/prace/50_prawd_obcy.html
Patrząc na 43 punkt i na wyczyny niektórych Pań na stronkach z wieloma X w nazwach śmiem przypuszczać, że pozwala już dzisiaj ;)

Poczekam na wersję HD Prometeusza i zobaczę sobie kilka razy w domku, a wczoraj odświeżyłem sobie taka samą wersję Avatara :) - miód dla moich oczu :)
MORT - 2012-09-24, 17:34
:
MrSpellu napisał/a:
MORT napisał/a:
Ale to wciąż kupa i ciężko się nią zachwycać.

Kolejny, który nie słyszał o klubie miłośników defekacji.

Słyszeć, słyszał. Ale ze swojej perspektywy piszę.
Romulus - 2012-09-24, 18:56
:
Wydzielić temat o "Prometeuszu"? Bo to jedyny sposób, żeby ocalić i zatrzymać ten spam. Tak mi się wydaje. Ale jak go wydzielę, to przestaniecie pisać, więc...
MrSpellu - 2012-09-24, 20:09
:
Przenieś do filmowego spamu?
Ł - 2012-09-24, 20:20
:
MrSpellu napisał/a:

Ł napisał/a:
deifikacja, nieśmiertelność, poświęcenie, zazdrość między potomstwem

Do tego dodaj jeszcze wątek androida, śniącego o elektronicznych owcach.

David to dla mnie w ogóle centralna postać całego dramatu. Scott jego postacią wprowadził małą nowinkę do survival horroru - postać którą ani nie można przypisać do obozu ofiar ani do obozu zagrożeń. David nonszalancko łamie tą typową dla gatunku dychotomię będąc trzecią stroną, która manipuluje prawdopodobnie nimi wszystkimi - łącznie z swoim stwórcą i jego stwórcą swego stwórcy.

W Davidzie przecina się też najwięcej płaszczyzn problemowych całego obrazu, właściwie wszystkie oprócz wątku wiary zarezerwowanego dla postaci Shaw. No i te niaunse - np. b ardzo fajny jest wątek poboczny relacji między Davidem a jego "siostrą" która choć w filmie nie jest to nigdzie pokazane bezpośrednio, czuje w stosunku do niego ogromną zazdrość. To jego Wayland przedstawia jako swojego syna, to jemu ufa. Vickers zgadza się pójść do łóżka z kapitan dopiero wtedy gdy ten pyta ją o to żartobliwie czy nie jest robotem - jakby musiała również sobie coś udowodnić. Albo wtedy gdy David mówi Shaw że "czy nie wszyscy pragną śmierci swoich rodziców" mając jednocześnie na myśli sytuacją cywilizacją, osobiscie swoją, Shaw i jej ojca, oraz jej i potwora jakiego miała "urodzić"?

W takich niuansach tkwi siła scenariusza Prometeusza. Dla nich mogę przymknąc oko na atak kosmicznego zombie, albo zmiażdżenie uciekającego człowieka przez olbrzymi toczący się kosmiczny precel (chociaż wystarczy przetoczyć się w bok trzy razy żeby tego uniknąć).



No i David WSZYSTKO DOTYKA.




wred - 2012-09-25, 00:01
:
A ja właśnie sobie to zobaczyłem drugi raz, i muszę powiedzieć że film wiele zyskuje a drobne uchybienia w scenariuszu schodzą na dalszy plan.
MORT - 2012-09-25, 00:29
:
Ł napisał/a:
Scott jego postacią wprowadził małą nowinkę do survival horroru - postać którą ani nie można przypisać do obozu ofiar ani do obozu zagrożeń. David nonszalancko łamie tą typową dla gatunku dychotomię będąc trzecią stroną, która manipuluje prawdopodobnie nimi wszystkimi

Nie zgodzę się do końca. To jedna z rzeczy, która uderzyła mnie jako nawiązanie i wariacja na temat wcześniejszych Obcych, których było pełno w tym filmie.
Wcześniej mieliśmy dwie strony - my kontra obcy, oraz trzecią, manipulującą stronę - firmę i jej pozbawione ludzkich emocji cele, reprezentowane także przez androida.
Prometeusz postawił więc tylko większy akcent na androidzie, jako bardziej niezależnej jednostce - choć trudno mieć pewność (równie dobrze mógł być do tego wszystkiego inspirowany przez Waylanda, co zresztą bardziej prawdopodobne) - ale na pewno, jako na bardziej centralnej postaci.

Pod ten schemat, w tej konwencji, mógłbym jeszcze chyba podłączyć przynajmniej jeden odcinek South Parku...
Cytat:
- łącznie z swoim stwórcą i jego stwórcą swego stwórcy.

Hmmm. To dość daleko posunięte stwierdzenie. Raczej w wymiarze zgadywania.

Cytat:
W Davidzie przecina się też najwięcej płaszczyzn problemowych całego obrazu, właściwie wszystkie oprócz wątku wiary zarezerwowanego dla postaci Shaw.

Jeśli masz na myśli wątek wiary, jako "wykazywania wiary", to chyba tak (choć czy Wayland nie mówił czegoś, że to ona przywróciła mu wiarę? Mogę czegoś nie pamiętać).
Oczywiście, sam David nie wierzył - jak Wayland umierał, powiedział: "there's nothing". David odp.: "I know".

Jeśli jednak o kwestie wiary w ogóle chodzi - to David, jak najbardziej grał w nich rolę. Głównie poddawania próbie wiary innych oraz drążenia tematu relacji twórcy i kreacji. Do tego jeszcze "cud" zapłodnienia niepłodnej. Zastanawia także imię - Dawid.
"Dawid kontra Goliat" to moje pierwsze skojarzenie konfrontacji Davida z Inżynierem (plus jeszcze ta scena w laboratorium z eksplodującą głową: "mortal after all").

Anyway, wygląda na to, że całą tą podróż przetrwały esencja zimnej logiki i wiedzy, oraz esencja wiary. Kolejny wymiar symboliczny, który można odczytać jako "jeśli mamy przetrwać, wiara z nauką muszą znaleźć płaszczyznę porozumienia, bo żadna z nich nie odejdzie". A przynajmniej takie mam podejrzenia co do intencji twórców.

Nie jestem też pewien, czy zazdrość między rodzeństwem jest niuansem. Napięcie między nimi było bardzo wyraźne. Szczególnie gdy ona przydybała jego po rozmowie z Waylandem i we wszystkich pozostałych, opisanych scenach.
Ł - 2012-09-25, 18:06
:
MORT napisał/a:

Nie zgodzę się do końca. To jedna z rzeczy, która uderzyła mnie jako nawiązanie i wariacja na temat wcześniejszych Obcych, których było pełno w tym filmie.
Wcześniej mieliśmy dwie strony - my kontra obcy, oraz trzecią, manipulującą stronę - firmę i jej pozbawione ludzkich emocji cele, reprezentowane także przez androida.

Myślałem o tym ale w tego typu filmach taka "trzecia" strona (chciwa korporacja, czy chcący na wszystko walnąc atomówkę generał) to również w pewnym sensie ofiara (swojej chciwości bądź głupoty). W Prometeuszu tą rolę spełnia sam Wayland. David jednakże wychodzi poza ten schemat - on jakby w ogóle nie bierze udziału w konflikcie, nawet w instalacji obcych chodzi sobie spokojnie jak po ulicy, jakby nie obowiązywały go prawa thrilleru. Nie motywuje go chciwość lub rządza władzy, raczej pragnie zdefiniować sam siebie - zwróć uwagę że odkrywa kolejne rzeczy z jakby dziecinną fascynacją.


MORT napisał/a:

Cytat:
- łącznie z swoim stwórcą i jego stwórcą swego stwórcy.

Hmmm. To dość daleko posunięte stwierdzenie. Raczej w wymiarze zgadywania.

Dlatego napisałem "prawdopodobnie". Jednak to że David jest w zasadzie jednym tłumaczem/łącznikiem między ludźmi a inżynierami bądź ich wiedzą, czyni to raczej prawdopodobnym.

Być może jest to powód tego dlaczego David chciał się pozbyć Hollowaya i Shaw (archeologów i spec od Inżynierów) - żeby być jednym łącznikiem.


Cytat:

Oczywiście, sam David nie wierzył - jak Wayland umierał, powiedział: "there's nothing". David odp.: "I know".


Mnie najbardziej zastanawia inny wątek to znaczy intencji/celowości w perspektywie Davida. W rozmowie z Hollowayem słysząc że ludzie stworzyli go "bo mogli" robi on smuteczek i mówi że gdyby to samo usłyszeli ludzie od inżynierów to byliby bardzo zawiedzeni. Z drugiej strony David pod koniec filmu w rozmowie z Shaw uznaje że intencja decyzji inżynierów o zniszczeniu ludzkości jest nieistotna skoro już została podjęta. To w końcu jak jest z tym Davidem? Czy przypisuje on jakąś wartość pewnej intencjonalści (wiara też jest jej rodzajem) czy uważa że wszystko jest po prostu sumą wypadków?
MORT - 2012-09-27, 01:30
:
Ł napisał/a:
MORT napisał/a:

Nie zgodzę się do końca. To jedna z rzeczy, która uderzyła mnie jako nawiązanie i wariacja na temat wcześniejszych Obcych, których było pełno w tym filmie.
Wcześniej mieliśmy dwie strony - my kontra obcy, oraz trzecią, manipulującą stronę - firmę i jej pozbawione ludzkich emocji cele, reprezentowane także przez androida.

Myślałem o tym ale w tego typu filmach taka "trzecia" strona (chciwa korporacja, czy chcący na wszystko walnąc atomówkę generał) to również w pewnym sensie ofiara (swojej chciwości bądź głupoty). W Prometeuszu tą rolę spełnia sam Wayland.

Znów się nie zgodzę. Korporacja w pierwszym obcym miała ten sam posmak, złowrogą obecność - mając wpływ na wydarzenia, choć będąc bez twarzy, a w osobie starającego się manipulować przebiegiem zdarzeń androida, którego jeśli już do czegoś zaliczyć, to do kolejnego zagrożenia dla reszty załogi, nie do ofiar (liczą się cele firmy, nie załoga). Tu co prawda stary, umierający Wayland stanął praktycznie na froncie (stając się zarazem częścią zagrożonej załogi), ale tak też już raz było w tej franczyzie (pomimo wewnętrznej schizmy) - w filmie Aliens vs Predators.

A sama firma, jako siła napędzająca wydarzenia i tak w niczym nie ucierpiała, ani tracąc androidy, ani nawet Waylanda. Więc znów - na pewno nie jest ofiarą. [Jeszcze nie.]

Cytat:
David jednakże wychodzi poza ten schemat - on jakby w ogóle nie bierze udziału w konflikcie, nawet w instalacji obcych chodzi sobie spokojnie jak po ulicy, jakby nie obowiązywały go prawa thrilleru. Nie motywuje go chciwość lub rządza władzy, raczej pragnie zdefiniować sam siebie - zwróć uwagę że odkrywa kolejne rzeczy z jakby dziecinną fascynacją.

Zgadzam się, że położyli nacisk na Davida i ekspresję tożsamości SI, jego ciekawość.
Co do konfliktu - David jest esencją "firmy", a więc katalizatorem konfliktu.

Cytat:

MORT napisał/a:

Cytat:
- łącznie z swoim stwórcą i jego stwórcą swego stwórcy.

Hmmm. To dość daleko posunięte stwierdzenie. Raczej w wymiarze zgadywania.

Dlatego napisałem "prawdopodobnie". Jednak to że David jest w zasadzie jednym tłumaczem/łącznikiem między ludźmi a inżynierami bądź ich wiedzą, czyni to raczej prawdopodobnym.

Być może jest to powód tego dlaczego David chciał się pozbyć Hollowaya i Shaw (archeologów i spec od Inżynierów) - żeby być jednym łącznikiem.

Wątpię. Raczej miałby świadomość, że nie są mu w stanie dorównać. To on spędził lata [a biorąc pod uwagę tempo nauki, człowiek spędziłby na tym wielokrotność tego czasu] na uczeniu się wszystkich starożytnych języków, co pozwoliło mu odczytać język Inżynierów. A jeśli dobrze pamiętam, to zaraził Hollowaya po tym, jak Wayland nakazał mu: "try harder". Nie mógł mieć też pewności, że zakażenie przejdzie na Shaw, choć można zgadywać, że mógł się domyślać (nauka próbująca pozbyć się religii? próba monopolizacji światopoglądu?; zdjął też jej potem krzyż - dopiero pod koniec nabrał dla Shaw respektu). Tak, czy inaczej, poza wymiarem symbolicznym, próba pozbycia się ich stanowiła raczej wynik zachęt Waylanda, a jak mówiła o tym Vickers, państwo archeologowie stanowili tak naprawdę nadbagaż, który zabrano z sentymentu - nie przedstawiali żadnej konkretnej wartości na statku.

IMO, jakby tego nie interpretować, to David dopiero odkrywał swoją tożsamość i do samego końca wykonywał polecenia Waylanda. Być może czekał, aż ten umrze. Być może domyślał się, jak zareaguje Inżynier na propozycję podzielenia się nieśmiertelnością i nie ostrzegł Waylanda. Ale nie przyspieszał też odejścia swojego "ojca". Czekał cierpliwie, bez emocji, aż się wypełni.

Cytat:

Cytat:

Oczywiście, sam David nie wierzył - jak Wayland umierał, powiedział: "there's nothing". David odp.: "I know".


Mnie najbardziej zastanawia inny wątek to znaczy intencji/celowości w perspektywie Davida. W rozmowie z Hollowayem słysząc że ludzie stworzyli go "bo mogli" robi on smuteczek i mówi że gdyby to samo usłyszeli ludzie od inżynierów to byliby bardzo zawiedzeni. Z drugiej strony David pod koniec filmu w rozmowie z Shaw uznaje że intencja decyzji inżynierów o zniszczeniu ludzkości jest nieistotna skoro już została podjęta. To w końcu jak jest z tym Davidem? Czy przypisuje on jakąś wartość pewnej intencjonalści (wiara też jest jej rodzajem) czy uważa że wszystko jest po prostu sumą wypadków?

Hmmm. Tego nie pamiętam zbyt dobrze... Może chciał znów poddać ją próbie?
A może chciano pokazać jego słabość [nauki vs religii; choć ja bym się z takim podejściem nie zgodził]? A może przeważyło jego praktyczne podejście [wtedy chyba jeszcze rozważał tylko powrót na Ziemię(?), więc szukanie odpowiedzi na to pytanie, nie miałoby już dłużej sensu]? A może spieprzono scenariusz i nadinterpretujemy? Możemy się nie dowiedzieć.

Swoją drogą nadawanie rzeczom wartości/uznawanie rzeczy za sumę wypadków nie jest alternatywą wykluczającą, nawet z punktu widzenia, zdawałoby się zimnego materializmu, tzn.: wszystko jest sumą wypadków - również wiara i nadawanie rzeczom wartości. A więc zwyczajnie mógł stwierdzić fakt: bylibyście zawiedzeni, gdybyście usłyszeli taką odpowiedź = nadalibyście taką, a taką wartość, takiemu, a takiemu zdaniu/objaśnieniu. Nie pamiętam, czy David był jakoś szczególnie smutny podczas tej wymiany zdań, ale należy pamiętać, że [według jednej z reklamówek filmu], potrafi uczucia symulować - i Holloway chyba to mu wytknął - że w takim razie dobrze, że David nie mógł czuć się zawiedziony.

...
<zdejmuje umazane rękawiczki medyczne, myje ręce> ;-P
...

Tymczasem, obejrzałem sobie znów Kick-Assa. Pocieszenie po ostatnich, filmowych rozczarowaniach. :mrgreen:
Ł - 2012-09-27, 20:33
:
Mort napisał/a:
Znów się nie zgodzę. Korporacja w pierwszym obcym miała ten sam posmak, złowrogą obecność

To się nie zgadzamy. Dla mnie motywy korporacji były jasne i proste od pierwszego Aliena. Motywy Davida to natomiast kostka rubika, proces.

Mort napisał/a:
Wątpię. Raczej miałby świadomość, że nie są mu w stanie dorównać. To on spędził lata [a biorąc pod uwagę tempo nauki, człowiek spędziłby na tym wielokrotność tego czasu] na uczeniu się wszystkich starożytnych języków, co pozwoliło mu odczytać język Inżynierów.

W scenie "drinku" Holloway jest właśnie zdruzgotany tym że nie znalazł żadnego żywego obcego, z którym mógłby nawiązać kontaktu. Myślę że te zdruzgotanie wynikało właśnie z poczucia niewykorzystanych możliwości. Jakkolwiek David w oczywisty sposób przewyższał możliwościami kontaktu obu archeologów to stanowili dla niego konkurencje i łamali jego monopol. Zresztą sama Shaw bruździ na końcu domagając się postawienia własnych pytań Inżynierowi.

Mort napisał/a:
A jeśli dobrze pamiętam, to zaraził Hollowaya po tym, jak Wayland nakazał mu: "try harder". [...] Tak, czy inaczej, poza wymiarem symbolicznym, próba pozbycia się ich stanowiła raczej wynik zachęt Waylanda, a jak mówiła o tym Vickers, państwo archeologowie stanowili tak naprawdę nadbagaż, który zabrano z sentymentu - nie przedstawiali żadnej konkretnej wartości na statku.

Wayland do końca zdaje się nie miał pojęcia w jaki sposób Holloway się zaraził -> patrz scena gdy Wayland i Shaw rozmawiają o tym przy ostatniej ekspedycji na statek obcych.

Zresztą co miałby mieć Wayland z śmierci Hollowaya?


Mort napisał/a:
IMO, jakby tego nie interpretować, to David dopiero odkrywał swoją tożsamość i do samego końca wykonywał polecenia Waylanda. Być może czekał, aż ten umrze. Być może domyślał się, jak zareaguje Inżynier na propozycję podzielenia się nieśmiertelnością i nie ostrzegł Waylanda. Ale nie przyspieszał też odejścia swojego "ojca". Czekał cierpliwie, bez emocji, aż się wypełni.

David jest androidem, a Wayland tak czy tak był umierający. Jakiekolwiek przyspieszanie spraw z jego strony byłby strzelaniem do komara z armaty. To co napisałeś to własnie to co miałem na myśli - te zimne czekanie na koniec swego Pana a więc początek swojej wolności to właśnie cel Davida.

Ja dzisiaj rano o tym myślałem i moim zdaniem w Davidzie dokonała się cicha zmiana w trakcie filmu. Od "ubóstawiania" (bądź robociego zamiennika tej postawy) Waylanda i traktowania się jego skończonego "dzieła (Bożego)", do zwątpienia i podjęcia próby zdefiniowania się na nowo. Być może David widząc że sami ludzie zostali stworzeni "bo mogli zostać stworzeni" w ten sam sposób odczytał swoją egzystencję i ta probabilistyka wyparła u niego celowość a więc pewien rodzaj moralności.


Mort napisał/a:
Nie pamiętam, czy David był jakoś szczególnie smutny podczas tej wymiany zdań, ale należy pamiętać, że [według jednej z reklamówek filmu], potrafi uczucia symulować - i Holloway chyba to mu wytknął - że w takim razie dobrze, że David nie mógł czuć się zawiedziony.

Oczywiście, możemy założyć że David to chiński pokój i na sygnał *chyba ktoś ci pociska*, mała myszka w jego głowie wciska przycisk *zmarszcz brwi* (zmarszczył, sprawdziłem), ale moim zdaniem już sama wymiana zdań, sugerująca poziom empatii Davida w stosunku do ludzi coś znaczy.

David wyraźnie konstruuje taki schemat Inżynierowie->Ludzie->Androidy, sugerując że stworzenie z możliwości, a nie konkretnego celu musi powodować zawód u stwarzanego.


Mort napisał/a:
A może spieprzono scenariusz i nadinterpretujemy? Możemy się nie dowiedzieć.


A może to ty spiepszyłes oglądanie bo śmierć od kosmicznego precla przysłonia Ci pointe? Tego też możemy się nie dowiedzieć nigdy. :P

Btw:


Szkoda że ten obraz nie wisiał nigdzie nie statku, byłby easteregg wyborny milordzie. :mrgreen:
MrSpellu - 2012-09-27, 21:03
:
Ł napisał/a:
A może to ty spiepszyłes oglądanie bo śmierć od kosmicznego precla przysłonia Ci pointe? Tego też możemy się nie dowiedzieć nigdy.

Mi w tym przeszkodziła aborcja kałamarnicy.
Jander - 2012-09-27, 21:05
:
Spell napisał/a:
Mi w tym przeszkodziła aborcja kałamarnicy.

Całkiem spoko scena, jedna z lepszych w filmie.
Ł - 2012-09-29, 12:46
:
Jander napisał/a:
Spell napisał/a:
Mi w tym przeszkodziła aborcja kałamarnicy.

Całkiem spoko scena, jedna z lepszych w filmie.

Sama scena była bardzo dobra (być uwięzionym w ciasnej kapsule z potworem którego przed chwilą wyjąto z Twojego ciała), ale zjebano jej kontekst. Gdyby przed nią częściej sygnalizowano problemy Shaw z posiadaniem dzieci i gdyby zaraz po niej bardziej zaznaczono większy ból fizyczny i oszołomienie po całej opracji (m.i. w wyciętym materiale widać że Shaw znieczula się piciem alkoholu), ta scena nie raziłaby tak, jak razić może.

Kiedy ktoś wydzieli Proemeteuszowi temat?
Jander - 2012-10-02, 12:27
:
Jest już dwugodzinny BluRay, jeśli to kogoś interesuje.
wred - 2012-10-02, 18:55
:
ooo trzeba się rozejrzeć :)
Fidel-F2 - 2012-10-03, 10:24
:
Wizualnie akceptowalny. Theron śliczna. I to wszystko co się da powiedzieć dobrego o tym filmie. W dowolnym innym aspekcie to skrajny debilizm. Logiki tam nie ma na jotę, na poziomie intelektualnym to jakaś masakra. No i załoga. Stado najaranych gimnazjalistów. Katastrofa dekady.
Ł - 2012-12-01, 18:59
:
Przejrzałem Prometeuszowe DVD z Newsweeka. Pod względem dodatków nie powala (nie zawarto wszystkich wyciętych scen jakie walają się po internetach - np. alternatywnego przebiegu spotkania Waylanda z Gigantem). Tym niemniej te dodatki które są faktycznie sporo wnoszą do sposobu ukazania postaci, szczególnie pary naczelnych naukowców. Nawet jeśli Scott nie zrobi wersji rezyserskiej to nienawem pojawią się wersje fanowskie montujące to w całość, bo naprawdę film zyskuje.