Zła napisał/a: |
A my chuchamy na książki, trzymamy je w szafkach za szkłem, odkurzamy raz na jakiś czas, a tu coś takiego. |
Zła napisał/a: |
Książka położona grzbietem do góry bez zakładki, |
Tigana napisał/a: |
Dlatego najchętniej w autobusach czytam egzemplarze z biblioteki. Nie dość, ze obłożone folią to jeszcze nie moje. |
Derian napisał/a: |
O swoje książki dbasz, ale jak nie Twoje to już masz gdzieś? IMO bez sensu. Tym bardziej, że to książka z biblioteki, więc inni którzy będą ją czytać również chcieli by ją w miarę optymalnym stanie otrzymać. |
Tigana napisał/a: |
Przez prawie 20 lat jak nalezę do różnych bibliotek nie oddałem nigdy egzemplarza bardziej zniszczonego niż go wypożyczyłem. |
Derian napisał/a: |
Przeszkadzają, denerwują? A może fajnie tak spotkać mały dopisek? |
Zła napisał/a: |
Ile razy pożyczaliśmy książkę i wracała do nas w stanie zdecydowanie różniącym się od tego jaki zapamiętaliśmy? |
Tigana napisał/a: |
Najmniej dbam o podręczniki i ćwiczeniówki - tnę je bezlitośnie nożyczkami tworząc nową jakość. |
Derian napisał/a: |
Książki z biblioteki. |
Tigana napisał/a: |
Po prostu książki z biblioteki z racji posiadania folii są bardziej odporne na zniszczenie. |
Nabu Nezzar napisał/a: |
Z tym, że w wannie raczej bez wody |
ghosia napisał/a: |
Oczywiście, dotyczy to moich książek. Książki, które od kogoś pożyczam traktuję nieco bardziej ostrożnie i zazwyczaj wracają do właściciela w niemal niezmienionym stanie |
Metzli napisał/a: |
Nie ma jak dobre macanko w empiku |
Tyr napisał/a: |
Nigdy tego nie zrozumiem, ja nigdy nie trafiłam np. na brakujące strony czy inne felerne egzemplarze. Macie jakiegoś pecha ;P |
Metzli napisał/a: |
Nie ma jak dobre macanko w empiku |
Bruja napisał/a: |
Metz, a zauważyłaś, że ten gościu zanim podaje książkę ogląda ją z grubsza czy nie jest pogięta, połamana czy coś w ten deseń? |
Elektra napisał/a: |
pozwalacie kotu się wylegiwać na niej... |
Elektrunia napisał/a: |
To po co ona musi być taka idealna w sklepie? Trochę to nielogiczne. |
Elektra napisał/a: |
To po co ona musi być taka idealna w sklepie? |
Dhuaine napisał/a: | ||
Nie jest Ci zimno? |
Nabu Nezzar napisał/a: |
Nie ma mowy abym po takim ogrzaniu zmarzł w pustej wannie |
Elektra napisał/a: |
Ale jak ona już taka piękna, to po co ją później tak źle traktować? |
Dhuaine napisał/a: |
A jak długo w tej wannie siedzisz? Myślę, że po godzinie mi byłoby na bank zimno o.o (Insza inszość, że najpewniej byłoby mi zimno po trzech minutach.) |
Brujka napisał/a: |
Metz, a zauważyłaś, że ten gościu zanim podaje książkę ogląda ją z grubsza czy nie jest pogięta, połamana czy coś w ten deseń? |
ghosia napisał/a: |
Na erę ebooków jeszcze musimy trochę poczekać . |
Łaku napisał/a: |
Pozdrawiam z tego miejsca wszystkich święcie oburzone amonity, dla których papierowa ksiazka ma "ten klimat" i wogóle. : P |
andy napisał/a: |
ghosia niezupelnie tak. Na komórze można se ustawić nie tyle skrollowanie ile zmianę następnego ekranu. |
ASX76 napisał/a: |
Jakby nie patrzeć, to kniga w HC przetrwa niejedną "dziejową" zawieruchę, a wydanie miękkookładkowe jest bardzo podatne na obrażenia (w szczególności zaginanie rogów). |
ASX76 napisał/a: |
Pewnie, że nie są, ale skoro istnieje możliwość posiadania takiego "dodatkowego atutu"... |
ASX76 napisał/a: |
Lubię "rzucać" okiem (a nawet parą) na okazy dumnie prezentujące się na półkach, a obłożenie ich w "papiór" odebrało by mi pewną przyjemność |
Elektra napisał/a: | ||
Ja miałam na myśli obłożenie w trakcie czytania. Potem jak najbardziej należy je zdjąć. No chyba że Ty czytujesz książki na półkach... ; ) |
gagasia napisał/a: |
Oj, ASX, ależ Ty jesteś perfekcyjny. Ja czytam wszędzie, gdzie mogę, ale... o książki bardzo dbam. Nie ukrywam, że zazwyczaj to 'wszędzie' dotyczy książek z biblioteki, które i tak są juz zniszczone. |
Zła napisał/a: | ||
Fajne podejście. Książki pożyczone z biblioteki są nie Twoje więc można z nimi postępować nie tak delikatnie, jak ze swoimi książkami, bo przecież to nie moje. Jeśli mają zagnieciony róg to zagniećmy kilka kolejny, przecież i tak już jest zniszczona, wylejmy jeszcze trochę harbaty lub kawy, bo przecież i tak już ktoś to zrobił przed nami. Takie podejście mnie denerwuje, właściwie to mało powiedziane, takie coś wkurza na maksa. |
batou napisał/a: |
Z moich dziwactw to chyba jedynie zamiłowanie do ciszy absolutnej w trakcie lektury. Czyli zero muzyki, zero telewizji i stopery w uszach. Powaga, od roku stosuję i sobie chwalę |
batou napisał/a: |
PS. Za to gust muzyczny jak widzę mamy podobny |
Procella napisał/a: |
czy w epoce Allegro są jeszcze książki, których się nie da odkupic?
|
Procella napisał/a: |
Nie dbam o książki. (...) Jeżeli rozleci się w stopniu uniemożliwiającym czytanie, a będę chciała ją jednak dalej miec i do niej wracac - kupię nowy egzemplarz. |
Valion napisał/a: |
Czasami....no dobra...zazwyczaj wole poleżeć z książką niż sunąć na jakieś spotkanie towarzyskie:( Część znajomych to rozumie część niestety nie i robią o to awantury, że ich zaniedbuję i "olewam". |
Valion Arvonien napisał/a: |
Bzdura!! Zawsze jest czas. |
wob001 napisał/a: |
Niestety, uważam, że za tym pójdą zmiany w samej "książce". Będą powstawać książki dedykowane rynkowi elektronicznemu lub dwa równoległe produkty ale różniace się formą (e-book = nacisk na treść, skrócenie opisów, ilustracje itp.) W końcu e-book w porównaniu do książki tradycyjnej będzie jak SMS w porównaniu do listu pisanego ręcznie. |
ghosia napisał/a: | ||
Są książki (papierowe, tradycyjne) przeznaczone do czytania w metrze czy w autobusie. Kieszonkowe rozmiary, kieszonkowa treść. Taka zmiana w formie i treści nie wynika z innego nośnika, tylko z tego, gdzie te książki mają być czytane. |
ghosia napisał/a: |
Porównywanie e-booków do SMSa jest zupełnie nietrafione. SMS nie zastąpił ręcznie pisanego listu, to raczej rola emaila. |
ghosia napisał/a: |
E-book czytany na e-book readerze, z ekranem w odpowiednim rozmiarze, z dobrze sformatowanym tekstem ma dokładnie tę samą treść, co papierowa książka. Można takiego e-booka czytać w wygodnym fotelu z nastrojową muzyką w tle, zupełnie jak standardową książkę. Przejście na ebooki jest nieuniknione (może nie w takiej formie, w jakiej obecnie je znamy i może nie w najbliższej przyszłości, ale kiedyś na pewno to nastąpi), ale nie będzie oznaczać degradacji książek... |
wob001 napisał/a: | ||||
Tak, i taka zmiana jak "kieszonkowa treść" jest dla mnie żałosną namiastką normalnej książki. Nośniki elektroniczne, w połączeniu z notorycznym "brakiem czasu" w obecnym swiecie tylko ten proces zintensyfikują. A nośnik elektroniczny właśnie idealnie pasuje do szybkiego wchłaniania krótkich tekstów w telekomunikacji - dla mnie to nie jest czytanie książek. |
wob001 napisał/a: | ||
Masz, rację, to raczej mail jest odpowiednikiem listu. Co nie zmienia przekazu - króluje w mailu krótka, oszczędna informacja, różne emotikonki i skróty, nadal jest to monitor lub komórka i anonimowy styl wybranej czcionki. |
wob001 napisał/a: |
Polecam felieton Jacka Dukaja - http://ksiazki.wp.pl/feli...6,felieton.html |
ghosia napisał/a: | ||
Który konkretnie? Link nie działa a bardzo chętnie się ze zdaniem Dukaja zapoznam. |
wob001 napisał/a: | ||||
Wirtualna Polska, dział książki, felietony, tytuł "Kwestia czcionki". |
ghosia napisał/a: |
Ten akurat czytałam. Nie bardzo widzę jego związek z ebookami - przecież i tak czytamy książki drukowane..? [...] |
Romulus napisał/a: |
Właśnie dlatego czytanie książek, z biegiem czasu, przerodzi się w snobizm, moim zdaniem. Albo dla bogatych albo dla "klasycznych" czytelników. |
ghosia napisał/a: |
Rzeczywiście, czytanie papierowych książek może się w taki snobizm przerodzić. |
ghosia napisał/a: |
Jeśli zaś chodzi o przyjemność trzymania "prawdziwej" książki, zapach papieru, farby i tak dalej - do dziś istnieją ludzie, którzy nie uznają żadnych innych nośników muzyki poza płytą winylową... Zapewne będą też istnieć ludzie, którzy nie będą uznawać ebooków... |
ghosia napisał/a: |
Dla mnie liczy się treść (styl, fabuła, ciekawi bohaterowie, ciekawe historie). Mogę tę treść mieć w formie papierowej cegły, której czytanie będzie męczące fizycznie , albo w formie cienkiego ekranu o wymiarach A5. |
Romulus napisał/a: |
Co mnie uderzyło, to brak różnicy w cenie pomiędzy wydaniem elektronicznym a papierowym. Przyczyną pewnie jest niechęć wydawców, bo jakież argumenty ekonomiczne mogą za tym przemawiać? Tylko z czego ona się bierze? |
wob001 napisał/a: |
Polecam felieton Jacka Dukaja - http://ksiazki.wp.pl/feli...,felieton.html. Zgadzam się z nim, co oznacza, że nie zgadzam się zupełnie z tym co napisałaś co do porównania ze standardową książką. W skrócie - na to jak sie nam czyta książkę wpływa także cała oprawa, cały styl, od czcionki i formatu strony począwszy (o tym w przytoczonym tekście), na miejscu i komforcie czytania kończąc (to jest moje zdanie). Jest szansa, że jestem niemożliwie tradycyjny pod pewnymi względami i to należy uwzględnić. |
Jander napisał/a: |
Kwestia przyzwyczajenia, teraz korzystam wyłącznie z mojego 10" i czytam jak to z ekranu, czcionkę mogę sobie powiększyć, żaden problem. Obecnie próbuję się przyzwyczaić i czytać wyłącznie na lapku. |
Ł napisał/a: |
za duży/ciężki, za nieporęczny, za mała bateria (no chyba że ktoś czyta tylko w domu...) |
Beata napisał/a: |
gdzie magia czytania? Wygodny fotel z podnóżkiem, kocyk, filiżanka aromatycznej herbaty i nastrojowe światełko z lewej strony? I delikatny zapach farby drukarskiej, dotyk papieru... świadomość, że nigdzie nie trzeba się śpieszyć, że teraz ma się czas tylko dla siebie... jednym słowem - gdzie jest nastrój? |
Jander napisał/a: | ||
|
Ł napisał/a: | ||
Ale własnie z tego felietonu wynika z oprawa daje się przenieść na nowe płaszczyzny (np. kwestia fontów które uleżnione były od rodzaju papieru, a teraz już bez tego musu są przenoszone na zasadzie pamięci społecznej i ewolucja skryba->druk->tekst elektorniczny). Więc dawanie go jako argumentu na wsparcie konserwatywnego punktu widzenia na formę ksiązki jest nieco... samobójcze. |
Beata napisał/a: |
Gdy czytam o elektronicznych nośnikach tekstu, to jakoś tak trochę smutno mi się robi. Nie dlatego, że jestem przeciwko postępowi, technologii, czy cuś. Ale dlatego, że (i tu z góry przepraszam za nieumiejętność wyrażenia wrażeń) wydaje mi się, że owe nośniki elektroniczne jedynie przekazaniu treści służą. A gdzie magia czytania? Wygodny fotel z podnóżkiem, kocyk, filiżanka aromatycznej herbaty i nastrojowe światełko z lewej strony? I delikatny zapach farby drukarskiej, dotyk papieru... świadomość, że nigdzie nie trzeba się śpieszyć, że teraz ma się czas tylko dla siebie... jednym słowem - gdzie jest nastrój? |
wob001 napisał/a: | ||
Podpisuje się obiema rękami - właśnie o to "coś" chodzi. |
wob001 napisał/a: |
Ja z tego artykułu, tak jak napisałem, wyniosłem wrażenie dotyczące tzw. "stylu" czyli niby prawie to samo (co wyżej) osiągniesz przy elektronicznych środkach ale to jednak nie to samo:) (Dlaczego pióro, a nie porządny długopis?) |
Jander napisał/a: |
Mój jest wielkości MAGowego Hyperiona (połowa wielkości przeciętnego lapciaka), |
Beata napisał/a: |
Gdy czytam o elektronicznych nośnikach tekstu, to jakoś tak trochę smutno mi się robi. Nie dlatego, że jestem przeciwko postępowi, technologii, czy cuś. Ale dlatego, że (i tu z góry przepraszam za nieumiejętność wyrażenia wrażeń) wydaje mi się, że owe nośniki elektroniczne jedynie przekazaniu treści służą. A gdzie magia czytania? Wygodny fotel z podnóżkiem, kocyk, filiżanka aromatycznej herbaty i nastrojowe światełko z lewej strony? I delikatny zapach farby drukarskiej, dotyk papieru... świadomość, że nigdzie nie trzeba się śpieszyć, że teraz ma się czas tylko dla siebie... jednym słowem - gdzie jest nastrój? |
Beata napisał/a: |
Ach, tak tylko mi się napisało - wcale nie jestem przeciwko postępowi technicznemu, ale i tak czeguś żal. I tylko jedno pytanie do zwolenników e-booków przewrotnie ciśnie mi się na usta: co zrobicie, jak wyłączą Wam prąd? |
Jander napisał/a: |
edit: batou - taki, tylko bez serduszek. |
Ł napisał/a: |
Wydaje mi się że Dukaj argumentuje w ten sposób - jedną z największych zalet pióra jest jego wada polegająca na mniejszej praktyczności niż długopis - mniejsza praktycznośc narzędzia wymusza większą starannośc i skupienie uwagi przez operującego. Abstrahuje to już od kultury używania pióra bo ta jest faktycznie dużo bardziej rozwinięta i celebrowana niż w przypadku długopisu[...] |
Ł napisał/a: |
Sedno tej wypowiedzi wydaje mi się jest takie że pewne ograniczenia implikują pozytywne nastepstwa. Mi się to zawsze kojarzy z cazusami upośledzonych innowatorów - np. Monet który impresjoznim stworzył przez swoją chrobę oczu, czy Larry Graham który być może slapował by na basie gdyby nie braki perkusisty w zespole. Ale późniejsi już 'sprawni" artyści powatrzali ich wyczyny bez oglądania się na pierwotne przyczyny. |
Ł napisał/a: |
Tak samo jak teraz da się czytać ebooka bez utratu tego klimatu, i wcale nie jest on zależny od formy, tylko od zachowań jakie dana forma sugeruje - kwestia ulegania danym sugestią a innym nie. |
zgaga napisał/a: |
Ale z niecierpliwością czekam na fizyczną i finansową dostępność tego typu gadżetów: |
Procella napisał/a: |
Uwielbiam patrzeć na półki z książkami, przestawiać ksiązki, układać na różne sposoby. Zachwyca mnie pokój cały obstawiony pełnymi regałami. Także u kogoś staram się wypatrzeć książki, bo to dużo mówi o danej osobie. |
Dhuaine napisał/a: |
Papierowe książki są nadal bardziej praktyczne. |
Werdandi napisał/a: |
Rozumiem, że ów tekst jest w tym wszystkim najważniejszy, jednak klasyczna książka stanowi tu dopełnienie, którego nawet najzgrabniejszy laptop nie zastąpi. |
batou napisał/a: | ||
Tak też myślałem. Laptop i nie wprowadzasz nikogo w błąd. Świetny sprzęt, wygoda i całkiem długi czas działania na baterii. |
Romulus napisał/a: |
Ja na polu zawodowym już nie korzystam niemal z papierowych publikacji. |
Romulus napisał/a: |
Skoro takie branżowe rozwiązania już funkcjonują, to tylko kwestia czasu, kiedy książki elektroniczne będą dostępne na równi z tradycyjnymi wydaniami. |
ASX76 napisał/a: |
Wolę być "skazany" na e-booka, niż w ogóle danej książki nie przeczytać, bo wydawca nie chce/nie może (z różnych przyczyn) jej wydać w wersji papierowej. |
wob001 napisał/a: |
Spodziewam sie, że upowszechnienie wydań e-bookowych, szczególnie takich wyłącznie w formie e-booka, doprowadzi do zwiększenia ilości tytułów na rynku (ze względów ekonomicznych), a jednocześnie do spadku średniej jakości. I wtedy trzeba będzie poświęcić dużo czasu na samodzielne wyszukiwanie książek dobrych. |
ASX76 napisał/a: |
1. I dobrze. Większa ilość tytułów = większy wybór. Od przybytku głowa nie boli. |
ASX76 napisał/a: |
2. Przesadzasz. Nie widzę tutaj żadnego problemu. Przy odrobince doświadczenia można sobie łatwo i szybko poradzić. |
ASX76 napisał/a: |
Niepokoi mnie jedynie kwestia ewentualnego braku przekładów/tłumaczeń "na nasze". |
wob001 napisał/a: |
Możesz poradzić jak, mając ok. 1h dziennie czasu na czytanie (23.00-24.00) zmieścić poszukiwania i samą lekturę przy dużej ilości tytułów i braku "filtru" wydawcy, a dodatkowo masowości wszelkich recenzji w Internecie? |
ASX76 napisał/a: | ||
Nie zostało powiedziane, że trzeba wszystko przeczytać/przerobić/sprawdzić/przeszukać... Bez przesady, please. |
Cytat: |
Tę sytuację zna chyba każdy: w księgarni pytamy o tytuł, okazuje się, że go nie ma – zabrakło, wyprzedany albo, co gorsza, wyczerpany nakład. Idziemy na kawę, by zastanowić się, co dalej: szukać w innej księgarni, zajrzeć do antykwariatu, cierpliwie czekać…
Okazuje się, że czekanie nie musi trwać długo – najwyżej tyle, ile trzeba na wypicie kawy... [cały artykuł] |
Dziennik napisał/a: |
Właśnie zakończyły się największe na świecie targi książki. I pewnie nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie mały szczegół: nie chodzi o słynne Międzynarodowe Targi Książki we Frankfurcie, ale Czwarte Światowe Targi e-Booków. Miejsce imprezy: internet. W ciągu miesiąca internauci ściągnęli w ten sposób ponad 25 milionów wirtualnych tytułów. Według naszych informacji zaczęła się również bitwa o polskiego czytelnika. Szefowie Merlina nie mogą się zdecydować, jaki model oferowania e-booków przyjąć, czy zaoferować własny czytnik, jak się dogadać z wydawcami itd. Natomiast już na jesieni ma wejść eClicto - polski czytnik oferowany przez Kolportera. Firma, która specjalizuje się w dystrybucji prasy, otworzy wtedy internetowy sklep z e-bookami, między innymi z literaturą piękną i podręcznikami, a nowości wydawnicze mają się tam pojawiać wcześniej niż na papierze. Dokładna liczba tytułów nie jest jeszcze znana. Już teraz wiadomo, że eClicto ma kosztować około tysiąca złotych (najnowszy Kindle 1400 złotych). |
ciąg dalszy artykułu napisał/a: |
Według Pawła Adama Piotrowicza, który w niemieckim wydawnictwie Herder popularyzuje elektroniczne książki, polski rynek, choć jeszcze raczkuje, ma większy potencjał od zachodnich. U nas jest mniej księgarni, szczególnie w mniejszych miejscowościach, a poczta działa wolno i nieprzewidywalnie. "Ale e-booki staną się naprawdę popularne, gdy dobry czytnik będziemy mogli kupić za 300 złotych, a w ofercie pojawią tytuły z list bestsellerów" - wyrokuje Roman Grygorcewicz ze sklepu eBook.pl.
Jeszcze niedawno e-bookami interesowała się garstka entuzjastów nowych technologii. Wszystko zmieniło się za sprawą czytników - za oceanem są one równie niezbędnym gadżetem co iPod. W samolocie do Nowego Jorku Amerykanów poznać można po tym, że gdy tylko pojawi się komunikat o możliwości włączenia urządzeń elektronicznych, jeden po drugim wyciągają swoje kindle’e ("kindle" po angielsku znaczy rozpalać, także głód wiedzy). To ważące tyle co książka urządzenia elektroniczne sprzedawane przez największą księgarnię internetową Amazon.com. Służą do czytania zamieszczanych w serwisie elektronicznych (trochę tańszych od papierowych) wersji tytułów, których w ofercie Amazona jest już ponad 300 tysięcy, a także gazet. Najnowsza wersja urządzenia mieści 3,5 tysiąca książek, czyli tyle co 70-metrowa półka. Ma też wbudowanego lektora, ale to funkcja raczej dla desperatów, bo brzmi on jak głos robota z "Gwiezdnych wojen". Do łączenia się z internetem Kindle używa WiFi lub wykorzystuje amerykańskie sieci komórkowe, ale nie trzeba płacić za połączenie. Producenci zapewniają, że strony elektronicznej książki imitują kolor papieru, ale w rzeczywistości są one po prostu szare, recenzent "New Yorkera" określił je jako "trupio siwe". Sceptyczny wobec popularnego urządzenia jest profesor Michael S. Hart, szef Projektu Gutenberg, który ma za zadanie zdigitalizowanie i udostępnienie w sieci całej światowej literatury i umieszczenie w sieci miliarda książek, tak by każdy mógł mieć w komputerze swoją własną bibliotekę. Przekonuje, że w tym całym zamieszaniu o czytniki e-książek, które właśnie są na ustach wszystkich, chodzi najmniej. - To tylko gadżety, w dodatku jednofunkcyjne. Jako takie są chwilową modą - nie ma wątpliwości. I udowadnia: - Ostatnio kupiłem netbooka z pełnym oprogramowaniem, kilkoma wejściami USB, wideoportem, WiFi i mnóstwem innych funkcji za 278 dolarów. Same czytniki długo nie utrzymają się na rynku. Bo w końcu dlaczego mam za tę samą lub wyższą cenę kupować coś, co może dużo, dużo mniej? Nie dla "trupio siwego" papieru, to pewne. Ale elegancki, modny i niewinnie wyglądający czytnik może mieć w porannej podróży metrem znaczenie strategiczne. Wystarczy z odpowiednio intelektualnym wyrazem twarzy zagłębić się w lekturę czegoś, co dla współpasażerów wygląda przynajmniej na traktat filozoficzny. Nikt nie domyśli się, że przeżywamy właśnie miłosne uniesienia razem z bohaterami jednego z popularnych chick litów, czyli babskich powieścideł, albo że wypieki zawdzięczamy próbie wyśledzenia, kto jest mordercą w czytanym właśnie e-kryminale. Trudno powiedzieć, czy szefowi Amazonu Jeffowi Bezosowi, gdy ogłaszał "nadejście kulturalnej rewolucji", chodziło właśnie o wzrost popularności literatury pociągowej, ale że on następuje, to pewne. Na liście kindle’owych bestsellerów mocno trzymają się wszelkiego rodzaju książki sensacyjne i romanse, a szefowie francuskiego oddziału Harlequina, którzy w e-bookach jako jedni z pierwszych odkryli dla siebie niszę, na widok prognoz zysków zacierają ręce. "E-booki świetnie się sprawdzają w przypadku książek, które przeczytamy raz i nie zamierzamy do nich wracać. A te, które są nam szczególnie bliskie, wciąż będziemy chcieli mieć na półce" - nie ma wątpliwości Paweł Adam Piotrowicz. "Sporą wadą czytników jest powolne przewracanie stron" - dodaje i wspomina seminarium, w którym ostatnio brał udział. Wszystkie zadane lektury miał w formie elektronicznej. "Z czytaniem nie było problemów, ale potem wertowanie i szukanie konkretnych fragmentów w 800-stronicowej powieści Dostojewskiego przeradzało się w mały koszmar" - opowiada. Doktor Marek Adamiec z Uniwersytetu Gdańskiego, badacz e-booków i założyciel pierwszej Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej wskazuje również na niską jakość książek elektronicznych: "Powielanie informacji w bardzo szybkim czasie to czasem także powielanie błędów. Widać to w braku staranności w przygotowywaniu tekstów elektronicznych". E-czytniki są dużą szansą dla dla prasy - zarówno popularnej, jak i specjalistycznej. Widać to chociażby po przerzucaniu się czasopism branżowych (na przykład medycznych) na wersje e-bookowe - dużo tańsze i szybciej uaktualniane od papierowych. Technologia ta umożliwia również czytelnikowi kupno tylko części, która go interesuje. "W Niemczech popularna jest gazeta konsumencka, która zajmuje się porównywaniem i ocenianiem różnych produktów. Zawiera średnio kilkanaście tekstów i kosztuje 5 euro. Ale ktoś, kto planuje kupno nowego telewizora i jest zainteresowany tylko jednym artykułem, może go kupić w sieci za 1 euro. W ten sposób zyskują obie strony" - mówi Piotrowicz. Za szybki dostęp do informacji czytelnik może czasem chcieć zapłacić o wiele więcej. "Gdy prawnik dzień przed rozprawą orientuje się, że niezbędny jest mu jakiś komentarz do ustawy, jest gotów wydać niemal każde pieniądze, żeby mieć go za moment w swoim komputerze" - tłumaczy. Wydawcy przekonują jednak, że jednym z podstawowych atutów e-booków jest niska cena (a w wielu wypadkach darmowość). Amazon chwali się, że elektroniczne wersje z listy bestsellerów "New York Timesa" kosztują 10 dolarów, podczas gdy ich papierowe odpowiedniki nawet trzy razy więcej. Przemilcza jednak fakt, że e-książki nie można wydrukować, pożyczyć komuś ani sprzedać. I że księgarnia może w każdej chwili skasować e-book z Kindle’a. Tak stało się ostatnio, gdy z czytników klientów Amazona - który przypomniał sobie, że jednak nie załatwił kwestii praw autorskich - zniknęło kilka książek, jak na ironię między innymi "Rok 1984" Orwella (pieniądze klientom zwrócono, szef firmy się pokajał). Przy drogich książkach specjalistycznych oszczędność może być nawet większa. Ale jeszcze bardziej pozorna. Autor recenzji Kindle’a w "New Yorkerze" analizuje różnice między papierową (656 dolarów) i elektroniczną (288 dolarów) wersją słynnego podręcznika "Imaging in Oncology" (Obrazowanie w onkologii). Oszczędność spora, ale pożytek żaden. "Tabele się rozjechały, nie wiadomo też, które części zdjęć pokazują na żółto organy zaatakowane przez nowotwór, a które - na papierze niebieskie - są zdrowe. Wszystkie bowiem są podobnie szare. Właściwie to w wersji e-bookowej nawet całe nowotwory zniknęły". Na drodze do pełnego upowszechnienia e-booków stoją także prawa autorskie. Swobodne darmowe korzystanie dotyczy dzieł, których autorzy zmarli ponad 70 lat temu, a w niektórych krajach nawet 100 lat temu. "To stanowczo zbyt długo. Razem z Project Gutenberg walczymy, by prawa majątkowe wygasały po 25 latach. Mam wrażenie, że ludzie jeszcze nie są gotowi na ten krok" - mówi DZIENNIKOWI John Guagliardo, szef największej na świecie e-biblioteki World Public Library (2,2 miliona tytułów). "Co ciekawe, do naszych zasobów sięgają najczęściej studenci i osoby starsze, które po przejściu na emeryturę szybko dokształcają się z nowych technologii". Ale bez wątpienia są gotowi na piractwo. I piratują. Wystarczy trochę pogrzebać, by znaleźć w sieci skany lub przepisane ręcznie najnowsze książki. W ten sposób pozbawiają one ich autorów części honorariów. Są jednak twórcy, którzy książkowym piratom sprzyjają. W ubiegłym roku na targach we Frankfurcie Paulo Coelho przekonywał innych pisarzy, że kopiowanie przez internautów ich książek może spowodować wzrost popularności, który przełoży się na większą sprzedaż. Coelho wie, co mówi, bo sławę w Rosji zdobył dzięki przekazywanej przez czytelników z komputera na komputer nielegalnej wersji "Alchemika". Teraz udostępnia swoje utwory za darmo w internecie. Podobne doświadczenia, tyle że z perspektywy wydawcy, ma także Piotrowicz. Od ubiegłego roku jego wydawnictwo udostępnia powieści historyczne w formie darmowych e-booków, a ich sprzedaż w tradycyjnej formie nie tylko nie spadła, ale lekko wzrosła. "Ludzie mają potrzebę posiadania prawdziwej książki i ta potrzeba tak szybko nie zniknie" - przekonuje. "Zmieni się pewnie sposób wydawania. Każda nowość ukaże się w postaci e-booka, będzie miała swój miniportal internetowy, gry na komórkę, quizy na Facebooka i kilka innych gadżetów, wśród których znajdziemy również książkę papierową" - przewiduje. Ale według wynalazcy e-booka, profesora Harta, papier dla następnych pokoleń nie będzie już tak oczywisty. I przytacza jeden ze swoich ulubionych cytatów: "Nowe teorie naukowe triumfują nie dlatego, że dawni oponenci się do nich przekonali, ale raczej dlatego, że zmarli, a nowe pokolenie wyrosło w przekonaniu, że są one czymś oczywistym". Dokładnie tak samo jest z książkami elektronicznymi. A Roman Grygorcewicz z eBook.pl wzdycha pół żartem, pół serio: "To dziwne, że papier utrzymał się tak długo. Zdecydowanie za długo". |
ghosia napisał/a: |
Jeśli rzeczywiście do czegoś takiego dojdzie, jaki interes autorzy będą mieli w tym, żeby wydawać swoje książki na papierze? Żadnego... Książki papierowe staną się po prostu zbędne... |
ghosia napisał/a: |
Kiedy już ebooki się upowszechnią - ustandaryzuje się ich format, będzie wiele urządzeń do ich czytania, dostępnych za akceptowalną cenę dla większości czytelników - zmieni się też ich sposób dystrybucji. Nie będą one wydawane przez duże domy wydawnicze i księgarnie w ich obecnych kształcie. Raczej będzie można je kupić przez serwisy pośredniczące między autorem i czytelnikiem. Cena będzie zupełnie inna niż aktualne ceny ebooków - taka, żeby właściwie nie opłacało się piracić.
|
toto napisał/a: | ||
|
toto napisał/a: | ||
Siłą wydawnictw jest również praca nad tekstem i z autorem nad jego warsztatem. Tak przynajmniej powinno być. Tworzenie książki to nie tylko autor i drukarz. To również wiele niewidocznych osób pomiędzy, bez których książki miałyby inną formę. |
toto napisał/a: |
A niższa cena? Nie bój się. Jak już e-book zje książki papierowe, jego cena będzie wyższa. Taki psikus. |
ghosia napisał/a: |
[...]Tak wygląda mój idealny świat książek elektronicznych i mam nadzieję, że realny świat szybko do niego dorówna . |
ghosia napisał/a: |
Pogadajcie z babciami i dziadkami na temat poczty elektronicznej - ich dzisiejszy pogląd na emaile będzie Waszym poglądem na książki za kilkanaście lat . |
ghosia napisał/a: |
taka, żeby właściwie nie opłacało się piracić. |
ghosia napisał/a: |
jednym z argumentów, żeby cenę ebooka podnieść, ale z drugiej strony cały czas pozostaje kwestia piractwa. O wiele łatwiej jest skopiować elektroniczną książkę, niż zrobić xero wersji papierowej. |
Wob001 napisał/a: |
Ciekawi mnie w czym książki elektroniczne, w sensie czytania literatury dla przyjemności, są lepsze od tradycyjnych? |
Metzli napisał/a: |
W pracy spędzam 8h kiedy siedzę i cały czas gapię się w monitor komputera, jakoś po takim całym dniu (gdzie jeszcze po spędzam jeszcze parę godzinek przed kompem w domu) nie potrafię sobie wyobrazić żebym mogła czerpać przyjemność z czytania ebooka. Byłoby to bardzo męczące |
Toudisław napisał/a: |
Obecnie tak 80-90 % książek ma nielegalnie wersie E book. Piractwo już bardzo wyższe być nie może |
ghosia napisał/a: |
Porównanie sytuacji ebooków i książek papierowych do kin i wydań domowych filmów chyba nie do końca jest trafne. Przecież do kina chodzi się głównie po to, żeby obejrzeć film na dużym ekranie, z super efektami dźwiękowymi. Jest to coś, czego w domu większość osób raczej nie może doświadczyć - każdy musiałby mieć własne kino...
O wiele bardziej adekwatne wydaje mi się zestawienie losów książek pisanych ręcznie i książek drukowanych. Nikt już nie pisze książek ręcznie, rękopisy zostały zastąpione drukiem. Dlaczego więc druk nie miałby zostać zastąpiony wersją elektroniczną? Wydaje mi się, że jest to naturalna ewolucja książek . |
Romulus napisał/a: |
My - tzn. obecnie żyjący i czytający, przyzwyczajeni i wychowani z książką papierową rzeczywiście w swojej masie pozostaniemy jej wierni. Ale każde "nowe" pokolenie, coraz bardziej przyzwyczajone do szybkich stałych łączy, nowych technologii i nowych możliwości, uzależnione od nich - im łatwiej będzie się przestawić z książki papierowej na elektroniczną. To nie my, ale oni będą motorem postępu w tej kwestii. Co jest chyba naturalne. Wyprzedzą nas, tak jak my wcześniej wyprzedziliśmy naszych rodziców z internetem, grami, odtwarzaczami mp3 itd. |
Tomasz napisał/a: | ||
niby tak, ale ja np. dalej kupuję płyty cd z muzyką, z mp3 prawie nie korzystam czytających osób jest mało, czyli ich przyzwyczajenia decydują o rynku |
Tomasz napisał/a: |
niby tak, ale ja np. dalej kupuję płyty cd z muzyką, z mp3 prawie nie korzystam |
Kennedy napisał/a: |
Chociaż jakby technologia odczytu się rozwinęła do poziomu, w którym czytanie ebooka przypominało by normalną lekturę książki (wymagany epapier, zwykłe wyświetlacze mnie nie interesują) |
Metzli napisał/a: |
Wspomniany park jest na tyle duży (i chyba na tyle daleko), że spokojnie można znaleźć ustronne miejsce w którym nikt nie zakłóca spokoju. |
martva napisał/a: |
Bardzo mi wzrosło czytelnictwo, odkąd kupiłam rowerek stacjonarny. W TV nigdy nic nie ma, nie da się klikać w internet, a czytanie jest idealne. Wsiadasz, otwierasz książkę, pedałujesz godzinkę, jeszcze zmienne tempo się samo robi jak napięcie w fabule skacze |
batou napisał/a: |
A czy nie jest tak, że istnieją np. takie firmy jak Olesiejuk biorące swoją dolę? W przypadku plików ścieżka wygląda tak: Wydawca -> Empik. Koniec, nie ma pośredników, nie ma kosztów transportu i odpada to magazynowanie, które założę się, że jest sporym kosztem. Jedyne co trzeba zrobić to inaczej książkę złożyć i stworzyć odpowiedni plik, a potem go wysłać do ostatecznego dystrybutora, czyli w tym przypadku Empiku, który oczywiście swoje na pewno skasuje, ale to już jest dużo mniej.
EDIT: Mad, dlatego jeśli chce się przekonywać ten konserwatywny naród to trzeba to tutaj robić ceną. A można. |
AM napisał/a: |
I przy okazji dlaczego nikt nie wspomina o 22% podatku Vat na e-booki? |
AM napisał/a: |
Czy aby na pewno dużo mniej? Może lepiej to sprawdzić i zrobić prostą kalkulację. |
toto napisał/a: | ||
Po wprowadzeniu VATu na książki będzie jedna stawka na papierowe i elektroniczne? Czy będzie 5% na książki tradycyjne i 23% na e-booki? |
batou napisał/a: |
Patrząc na obrazek wklejony przez Maega, który raczej nie jest wyprodukowaną przez Amazon ściemą widać, że to dystrybucja najbardziej wpływa na cenę. Jeśli u nas Empik tutaj nie chce ustąpić to sam sobie strzela w stopę, a że jest monopolistą to strzela na dzień dzisiejszy w stopę całego rynku. |
batou napisał/a: |
W przypadku książek tradycyjnych jak i ebooków ja nie mam złudzeń i wiem, że ta cena kształtuje się po tym jak Wy tę książkę przygotujecie. Nie marudzę też aż tak na ceny tych książek do tej pory. No może poza wznowieniem "Cryptonomiconu", które mnie nieco powaliło Po prostu nie jestem w stanie pojąć z ekonomicznego punktu widzenia jak ebook może być droższy lub tańszy o powiedzmy 5% od książki papierowej. Nawet uwzględniając ten VAT. Może nie siedzę w tej branży, ale doskonale wiem ile kosztuje logistyka związana z każdym towarem. Jakie są koszty magazynowania, transportu i marże pośredników, chociaż po tym co czytam widzę, że tutaj i tak jest Wersal w porównaniu z tym co wyczyniają np. sieci handlowe takie jak Tesco. Po prostu w przypadku ebooka musi odpaść tyle kosztów, że te ceny są dla mnie zwyczajnie nierealne. A bardzo kibicuję rozwojowi tego rynku po tym jak zasmakowałem tego jak teraz wyglądają ebooki. |
batou napisał/a: |
W przypadku książek tradycyjnych jak i ebooków ja nie mam złudzeń i wiem, że ta cena kształtuje się po tym jak Wy tę książkę przygotujecie. Nie marudzę też aż tak na ceny tych książek do tej pory. No może poza wznowieniem "Cryptonomiconu", które mnie nieco powaliło Po prostu nie jestem w stanie pojąć z ekonomicznego punktu widzenia jak ebook może być droższy lub tańszy o powiedzmy 5% od książki papierowej. Nawet uwzględniając ten VAT. Może nie siedzę w tej branży, ale doskonale wiem ile kosztuje logistyka związana z każdym towarem. Jakie są koszty magazynowania, transportu i marże pośredników, chociaż po tym co czytam widzę, że tutaj i tak jest Wersal w porównaniu z tym co wyczyniają np. sieci handlowe takie jak Tesco. Po prostu w przypadku ebooka musi odpaść tyle kosztów, że te ceny są dla mnie zwyczajnie nierealne. A bardzo kibicuję rozwojowi tego rynku po tym jak zasmakowałem tego jak teraz wyglądają ebooki. |
batou napisał/a: |
Jasne, że 50 Zł to abstrakcyjna cena, ale i tak w tym przypadku mamy dokładnie 44% procent taniej niż papier, a to dla mnie jako klienta jest właśnie ta logiczna różnica. Przykład z Cryptonomiconem jest o tyle specyficzny, że mowa o ekskluzywnym wydaniu w dużym formacie i twardej oprawie, więc koszt druku jest tutaj spory, ale gdyby w porównaniu z paperbackiem uzyskać na ebooku cenę o powiedzmy 30% niższą to już można myśleć o realnej szansie na sukces. Teraz mamy tak, że pierwszy tom trylogii Larssona kosztuje w Empiku 37,99 Zł za paperback i 34,90 za ebooka. Coś takiego ciężko traktować jak normalne i to się nie sprzeda. Cały czas piszę o puncie widzenia klienta, dla którego klasyczna książka otwiera jeszcze rynek wtórny, więc nietrafiony zakup można sobie zrekompensować np. sprzedaniem książki na Allegro. Z ebookiem nie da rady. |
Jander napisał/a: |
Akurat gimnazjaliści czytają najwięcej według tego badania. |
ASX76 napisał/a: |
Nie mają innego wyjścia, ponieważ z przeczytanych lektur są rozliczani ocenowo. |
Jander napisał/a: |
To w liceum już przestają być? |
Jander napisał/a: |
Akurat gimnazjaliści czytają najwięcej według tego badania. |
Jander napisał/a: |
Ale skąd mają ją wziąć? Z domu? |
ASX76 napisał/a: | ||
Wypożyczyć ze szkolnej/osiedlowej biblioteki. |
Romulus napisał/a: |
Tysiące przeczytanych książek nie dają zbyt wielu szans na zdobycie fortuny (chyba że w teleturnieju o bardzo wysokim stopniu wymagań, ale "Wielka Gra" już nie istnieje), jeśli nie masz pomysłu. |
linkowany przez Romulusa tekst napisał/a: |
Przynajmniej jednokrotny kontakt z książką w ciągu ostatniego roku zadeklarowało 44 proc. badanych Polaków, czyli o 6 proc. więcej niż w 2008 roku
(...) zwiększenie czytelnictwa o 6 proc. w stosunku do roku 2008 (..) Ten odsetek regularnie spadał osiągając w 2008 roku najniższy poziom - 36 proc. |
Sabetha napisał/a: |
Mnie czytanie po prostu jest potrzebne do pełni szczęścia. I już. |
Tomasz napisał/a: |
E tam, przeszkadza wam bycie w czytelniczej elicie? Mnie nie. |
Toudisław napisał/a: |
http://www.tokfm.pl/Tokfm...ce=facebook.com No to po tym pewnie jeszcze bardziej. Ale ja nie podzielam zdania Autora i profesora że to tak prosto doprowadzi do powstania elit. Bo ile czytają np poslowie ? Mamy demokracjie a nie czytający wybierają władze |
Romulus napisał/a: |
choć już sam fakt, że muszą czerpać z nich wiedzę jakoś ich dyskwalifikuje jako pozbawionych talentu) |
Cytat: |
Nie ma to nic wspólnego z fetyszem. Ot, twarde okładki gwarantują większą żywotność książki i odporność na uszkodzenia. Jak ktoś, tak jak ja, lubi mieć książki w dobrym stanie to twarda okładka gwarantuje, że nawet wielokrotna lektura książek nie uszkodzi. |
Cytat: |
1. Twarde okładki powodują że książka wytrzymuje więcej. Nie zadzierają się łatwo robi, nie łamią się okładki, książki w twardych są najczęściej szyte i się nie rozklejają. |
Tomasz napisał/a: |
2. W twardych wyglądają lepiej. |
Cytat: |
Kosztuje to trochę więcej. Za lepsze rzeczy mogę płacić więcej. |
Cytat: |
A według twojego podejścia to również dobrze można sobie ściągnąć z netu i wydrukować. Po co płacić za nośnik, ledwo za papier zapłacisz a książkę czyli jej treść będziesz mieć. |
Maeg napisał/a: |
Uwielbiam gromadzić literaturę, a nie pięknie wyglądające nośniki danych, więc twarda oprawa czyli wyższe koszty stoją mi na przeszkodzie, powodują, że zgromadzę mniej.
[...] Ps. I nie cierpię e-booków. ;P |
Tomasz napisał/a: |
1. Twarde okładki powodują że książka wytrzymuje więcej. Nie zadzierają się łatwo robi, nie łamią się okładki, książki w twardych są najczęściej szyte i się nie rozklejają.
2. W twardych wyglądają lepiej. |
Maeg napisał/a: |
Ja rozumiem, że dla kogoś liczy się to jak książka się prezentuje, ale z mojego punktu widzenia, oprawa HC to swego rodzaju właśnie fetysz. Wydania tak zwane kolekcjonerskie dla kolekcjonerów. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale zawsze to kojarzyło mi się z miejscem gdzie książki stoją na półkach, które od świata odgradza jeszcze szkło. Żeby kurz się nie dostał, a sięgając po nie trzeba zakładać białe rękawiczki. Takie "podniecanie" się jej zewnętrzną powłoką |
Tomasz napisał/a: |
A według twojego podejścia to również dobrze można sobie ściągnąć z netu i wydrukować. Po co płacić za nośnik, ledwo za papier zapłacisz a książkę czyli jej treść będziesz mieć. Dodatkowo jeśli ci wygląd zwisa, to i twarda okładka ci przeszkadzać nie będzie. |
ASX76 napisał/a: |
14 zł za e-booka? Phi! Nawet gdybym był zainteresowany tą pozycję, to bym ją zbojkotował. |
ASX76 napisał/a: |
I wziąć również pod uwagę, że nie każda kniżka w wersji elektronicznej pasuje do każdego czytnika, co zwiększa koszty. |
Jander napisał/a: |
Czyli nie mówimy już o zwykłych czytelnikach tylko o swego rodzaju "zboczeńcach", marginesie czytelniczym. |
ASX76 napisał/a: |
Z pańskiego wpisu wynika, że osobnik lubiący czytać książki w wersji papierowej jest zmarginalizowanym zboczeńcem. Nu, ładna. |
ASX76 napisał/a: |
Póki co, to w Polsce margines stanowią czytnikowi czytacze. |
Jander napisał/a: |
Nawet na forum więcej dyskutujemy o tym co autor napisał, a nie jak wydawnictwo wydało książkę. |
ASX76 napisał/a: |
Co do cen książek w wersji papierowej - są różnego rodzaju promocje/rabaty/zniżki, gdzie można dokonać zakupu nawet za 30-50% mniej, tak więc proszę nie tak prędko z szafowaniem 75% dodatkowych kosztów w przypadku skuszenia się na paper version. |
Jander napisał/a: |
Póki co największym sklepem z polskimi e-książkami jest niestety Chomikuj. |
Jander napisał/a: |
Koszta e-książek nie są zwykle mniejsze niż zwykłych - VAT 23% skutecznie zniechęca do zakupów. |
makatka napisał/a: |
ueeee.. to tu mnie waćpan nie pocieszasz |
ASX76 napisał/a: |
Korzystanie z Chomika jest bardzo tanią i wygodną opcją, jeśli chodzi o ściąganie książek (najlepiej w pliku pdf). Na pewno wyjdzie o niebo taniej, niż zakup poszczególnych kniżek u e-wydawców... |
ASX76 napisał/a: |
Książkę w wersji papierowej nieraz można odsprzedać z dużym zyskiem (polecam zaglądać na Allegro). |
makatka napisał/a: |
jak juz mam to jest "smok na skarbach" i nie jestem się w stanie rozstać. |
Luinloth napisał/a: |
Ten argument działa tylko na tych, którzy się nie przywiązują do swoich książek
Kiedy kupuję sobie książkę to nie po to, żeby ją sprzedawać. A 14 zł za książkę to jest ta cena, przy której wychodzisz z księgarni i szukasz jucznego osła, żeby to wszystko jakoś dotaszczyć do domu. |
ASX76 napisał/a: |
Korzystanie z Chomika jest bardzo tanią i wygodną opcją, jeśli chodzi o ściąganie książek (najlepiej w pliku pdf). Na pewno wyjdzie o niebo taniej, niż zakup poszczególnych kniżek u e-wydawców... |
ASX76 napisał/a: |
1. Czyli jednak fetyszystów jest więcej niż sądziłem. Dlaczegóż nie można spojrzeć na tę kwestię z innej strony: sprzedam daną pozycję np. z pięciokrotną przebitką, to będę mieć środki na zakup kilku nowych w miejsce jednej... Wydawca za jakiś czas zapewne ją wznowi, a ja skoro i tak nie planuję ponownie czytać w ciągu kilku najbliższych lat (a nawet jeśli, to można (wy)pożyczyć), to co mi szkodzi/przeszkadza poza nielogicznym nastawieniem?
|
ASX76 napisał/a: |
2. Książkę kupuje się po to, aby ją przeczytać i ewentualnie postawić na półce. Jednak w sytuacji opisanej przeze mnie w pkt. 1 niemądrze jest trzymać się tej zasady za wszelką cenę. |
ASX76 napisał/a: |
3. Nie no, jeśli zakup jest tak duży, że wymaga skorzystania z jucznego osła, to najlepiej dokonać zamówienia za pośrednictwem Internetu. |
ASX76 napisał/a: |
P.S. Dziwni jesteście, z tym podejściem "nie sprzedam i koniec!"
|
ASX76 napisał/a: |
Czyli jednak fetyszystów jest więcej niż sądziłem.
|
toto napisał/a: | ||
|
makatka napisał/a: | ||
a co do tego nie masz pewności poza tym (jak na moje, oczywiście można się ze mną nei zgadzać ) pierwsze wydania Sapka i Kresa były dużo bardziej klimatyczne niż dostępne obecnie. lubię mieć. lubię mieć świadomośc, że w ciągu 3 min jestem w stanie wyszukać pozycję i znaleźć (dajmy na to) rozdział/akapit, który coś/jakieś wydarzenie/przeczytany cuś/cokolwiek mi nasunęło na myśl. gorzej, jeśli to jest tzw "tania ksiązka" na warszawskich Koszykach i prowadzi tylko sprzedaż w punkcie sam jesteś dziwny acz fakt faktem- jam chyba fetyszystka lubię ksiązki "spod igły", pachnące świeżym papierem i farbą drukarską. za ebookami przemawia drastycznie malejąca ilość miejsca. Acz jeszcze ze 2 lata temu byłam nastawiona negatywnie, bo "to nie to samo". |
Luinloth napisał/a: |
Mogę więc być co najwyżej fetyszystką posiadania - no przecież to moje książeczki są, spora część ma dodatkową wartość sentymentalną, jakżebym mogła? |
ASX76 napisał/a: |
Paserstwo? Grube nadużycie tego określenia. |
Sammael napisał/a: |
Kolega kupił sobie ostatnio Kindle'a i z obserwacji oraz własnych prób podejścia do niego, stwierdzam że kompletnie nie rozumiem/popieram tej gałęzi technicznej ewolucji |
Jander napisał/a: |
Sorry ASX ale mając do wyboru dać kasę autorowi i wydawnictwu, a dać 1% właścicielom Chomika - wolę to pierwsze. |
Jander napisał/a: |
Większej filozofii nie ma, weź Lód Dukaja na wycieczkę, pojeździj z nim pociągiem, autobusem, pochodź po górach, potrzymaj w jednej ręce. A potem zrób to samo z Kindle. Jest różnica? |
Jander napisał/a: |
Nie mam problemów z tym, że nie mogę odsprzedać wersji elektronicznych - tak samo mam sporo gier w wersji cyfrowej (Steam) i zupełnie mi nie przeszkadza niemożność odsprzedaży |
ASX76 napisał/a: |
Dziwni jesteście, z tym podejściem "nie sprzedam i koniec!" |
ASX76 napisał/a: |
Pański argument jest wysoce nielogiczny, by nie użyć mocniejszego wyrazu. Oprę się na jasnym niczym słońce na bezchmurnym niebie przykładzie: książka niejakiej Sulik (czy jak jej tam) z wydawnictwa Runa kosztuje w e-booku około 14 zł. Nie wiem jakich rozmiarów jest ten plik, natomiast chyba zbliżona do niego objętością "Kwarantanna" Egana w pdf-ie zajmuje 1,09MB. Transfer 9GB kosztuje na Chomiku 8,30 zł... Różnica jest kosmiczna, jak widać.
Głupi to jest ten, który wybiera tragicznie nieekonomiczne rozwiązanie, a później narzeka, że nie ma $ na zakupy książek. Paserstwo? Grube nadużycie tego określenia. |
Sammael napisał/a: |
Wtedy zasady padają a Chomik staje się przyjacielem. |
Sammael napisał/a: |
Nie istnieje coś takiego jak prawny/obyczajowy przymus czytania "Lodu" podczas wycieczki w góry. |
Sammael napisał/a: |
Tak, będę się bał że zniszczę ustrojstwo warte niemałe pieniądze |
MrSpellu napisał/a: |
Też nie sprzedaję, co najwyżej mogę oddać. Bibliotece, dobremu znajomemu... |
Sabetha napisał/a: |
Jestem za stara na taką rewolucyję światopoglądową jak czytniki. |
Sabetha napisał/a: |
Jestem jak Makatka i Lu, jak już kupię/dostanę, to nikomu nie oddam . |
Procella napisał/a: |
Plastikowe (czy z czego tam to ustrojstwo robią) pudełko mi tego nie zapewni. |
Jander napisał/a: |
Poza tym okładki do czytników są stylowe |
Jander napisał/a: |
Koszta e-książek nie są zwykle mniejsze niż zwykłych - VAT 23% skutecznie zniechęca do zakupów. |
Procella napisał/a: |
Z przestawieniem się na czytnik miałabym problem ze względów... nazwijmy to estetycznych. Chodzi mi o książki na półkach. Regał solidnie wypchany książkami, po których widać, że były solidnie przez parę osób "wyczytane", jest dla mnie czymś, co sprawia, że czuję się bezpiecznie i domowo. |
Metzli napisał/a: |
Zawsze możesz na 2-tygodniowy wyjazd dźwigać dalej górę książek... |
Tixon napisał/a: |
I kolejne urządzenie, które trzeba pilnować jak oka w głowie... |
Tixon napisał/a: |
Albo jeden podręcznik do historii... też starcza |
Jander napisał/a: |
...i mówi to osoba, która zostawiła pada u znajomego i może przez to grać na konsoli. |
Jander napisał/a: |
woź sobie tysiącstronicowe kobyły (poniżej to nie podręcznik do historii), ja wolę moje 170 gram. |
MrSpellu napisał/a: |
Jest to nielegalne czerpanie korzyści z cudzej własności intelektualnej. Jest to także kradzież. Pośrednik, który sprzedaje kradzione rzeczy bywa nazywany paserem. ASX i jego relatywizm moralny. Dziwisz się, że MAG nie wchodzi w e-booki, skoro nawet Trybun Ludowy namawia do kupna zrabowanych dóbr? |
ASX76 napisał/a: |
Trybun jest przeciwnikiem e-booków i będzie walczył z tym bluźnierstwem wszelkimi dostępnymi środkami. Jasne? |
wiki napisał/a: |
Paserstwo – zachowanie polegające na nabyciu rzeczy uzyskanej za pomocą czynu zabronionego (najczęściej kradzieży), lub udzieleniu innej osobie pomocy do jej zbycia, albo na przyjęciu tej rzeczy lub pomocy w jej ukryciu.
|
ASX76 napisał/a: |
Trybun jest przeciwnikiem e-booków i będzie walczył z tym bluźnierstwem wszelkimi dostępnymi środkami. Jasne? |
Metzli napisał/a: |
Ale przecież kupno czytnika nie musi automatycznie oznaczać, że pozbywamy się tradycyjnych książek z domu. |
Luinloth napisał/a: | ||
|
ASX76 napisał/a: |
Innymi słowy można być przeciwnikiem czegoś, jednak nie zawsze za wszelką cenę i do samego końca. |
ASX76 napisał/a: |
Trybun jest przeciwnikiem e-booków i będzie walczył z tym bluźnierstwem wszelkimi dostępnymi środkami. Jasne? |
ASX76 napisał/a: |
Pański argument jest wysoce nielogiczny, by nie użyć mocniejszego wyrazu. Oprę się na jasnym niczym słońce na bezchmurnym niebie przykładzie: książka niejakiej Sulik (czy jak jej tam) z wydawnictwa Runa kosztuje w e-booku około 14 zł. Nie wiem jakich rozmiarów jest ten plik, natomiast chyba zbliżona do niego objętością "Kwarantanna" Egana w pdf-ie zajmuje 1,09MB. Transfer 9GB kosztuje na Chomiku 8,30 zł... Różnica jest kosmiczna, jak widać.
Głupi to jest ten, który wybiera tragicznie nieekonomiczne rozwiązanie, a później narzeka, że nie ma $ na zakupy książek. |
ASX76 napisał/a: | ||||
Muzyka to inna sprawa. Podejście dotyczy tylko książek. |
Luinloth napisał/a: |
E, to akurat gorzej. Robiłam sobie nadzieję, że może masz ogólny fetysz czy tam sentyment do nośników tradycyjnych, ale skoro muzyka z mp3 jest w porządku, a e-booki to zuo, to chyba średnio konsekwentna ta Twoja ideologia |
Tixon napisał/a: |
Prawo przyznawania Saiki to ma Romulus, ewentualnie Łaku i być może Spellu |
Tixon napisał/a: |
I nie bądź taki prędki w wyrokach, a przyjrzyj się kontekstowi. Coraz częściej otaczamy się gadżetami, takimi dorosłymi odpowiednikami zabawek. Coraz efektowniejsze, nowsze, droższe. Masz telefony komórkowe, laptopy, teraz wchodzą czytniki (z obserwacji w szkołach, na uczelni). Jako, że sprzęt drogi, jak i również stanowi łatwy łup, wymaga STAŁEJ CZUJNOŚCI. |
ASX76 napisał/a: |
1. To nie jest takie proste, jak Waść prawisz. Zapytaj Augustusa, który zna się na prawie. Może Cię oświeci. |
ASX76 napisał/a: |
Nie jest to namawianie do kupowania zrabowanych dóbr, lecz jedynie info o możliwości zakupu transferu umożliwiającego ściągnięcie różnych rzeczy np. od dawna niedostępnych w normalnej sprzedaży czy takich, które w ogóle do niej nie trafiły, jak i również książek w wersji elektronicznych, przy czym nieraz jest tak, że wersje papierowe tych książek na Allegro osiągają wysokie ceny... Proszę nie fałszować obrazu rzeczywistości. |
toto napisał/a: |
Tylko nie tłumacz się emotką. Weź odpowiedzialność za słowa. |
Sharin napisał/a: |
Jeżeli jedyna szansa ich zdobycia wiąże się z odwiedzaniem stron typu Chomik to sorry, ale wyboru wielkiego nie mam. |
ASX76 napisał/a: |
No bo jeśli za książkę w wersji papierowej wystawionej na Allegro w ostro zawyżonej cenie trzeba zapłacić np. 150 zł, a w wersji elektronicznej można ją mieć właściwie za darmo, to wybór jest jasny i oczywisty. |
ASX76 napisał/a: |
Mnie natomiast dziwi sytuacja, gdy ktoś książkę może komuś oddać lub spalić w piecu, ale sprzedać to nigdy |
MrSpellu napisał/a: |
No pewnie, jak ukradniesz samochód to też masz za darmo. Wybór jest jasny i oczywisty. |
Fidel-F2 napisał/a: |
kupujesz przedmiot który jest Twoją własnością czy ograniczone prawo do korzystania z własności intelektualnej? |
ASX76 napisał/a: |
Do książek mam sentyment z dzieciństwa. Do innych rzeczy - nie. Co "ideologia" ma z tym wspólnego, hę? |
Luinloth napisał/a: |
A to, że Twoje dotychczasowe argumenty przeciw wcale nie opierały się na stwierdzeniu, że masz sentyment do papieru, za to wykazywały mnóstwo powodów mających uzmysłowić reszcie świata, jaki to głupi pomysł kupować e-booki, czyli sentyment zamienia się w ideologię. Jeśli uważam, że coś mi się nie przyda albo mi się nie podoba, to po prostu nie kupuję - bez wytykania innym, że popełniają zbrodnię przeciw ludzkości. |
MrSpellu napisał/a: |
"Wysoki Sądzie, naprawdę nie miałem wyboru! Te starodruki dostępne były tylko w Muzeum Narodowym, inaczej nie mogłem ich zdobyć więc je wyniosłem!". |
Sharin napisał/a: | ||
I tak właśnie będę się tłumaczył, gdy mnie złapią Podobnie będę się tłumaczył z oglądania niektórych filmów. Myślę, że nie tylko ja |
ASX76 napisał/a: |
Nigdy nie twierdziłem, że kupowanie e-booków jest głupie. Napisałem jedynie, że zakup e-booka Salik jest nieopłacalny. Obie kwestie nie są jednoznaczne. |
ASX76 napisał/a: |
2. Hola, hola... Zbrodnia przeciw ludzkości? W którym to miejscu coś takiego wytykam innym? |
Cytat: |
Trybun jest przeciwnikiem e-booków i będzie walczył z tym bluźnierstwem wszelkimi dostępnymi środkami. |
Luinloth napisał/a: |
Zakup e-booka za kilkanaście zł, podczas gdy papierowa książka kosztuje w okolicach 30, nie opłaca się? Zakładam tu wbrew sentymentom, że chcesz zapłacić tylko za samą możliwość czytania tekstu, a nie za dodatkowe atrakcje typu zapach farby. Szukać dalej? To było pierwsze z brzegu. |
Jander napisał/a: |
Zniżek na e-książki nie ma? Proszę Cię...
Koszt zakupu czytnika się zwraca dość szybko jeśli dużo kupujesz. To trochę jak z instalacją LPG do samochodu - dodatkowy wydatek, nie wszędzie LPG kupisz no i nie masz zapachu benzyny. |
ASX76 napisał/a: |
Jeśli dużo kupujesz... |
ASX76 napisał/a: |
Tyle że bez szkodliwego smrodu benzyny można się obejść, natomiast z macania i wąchania książek jakoś trudno zrezygnować. |
Jander napisał/a: |
Ja lubię dotykać skórzaną okładkę czytnika |
Asuryan napisał/a: |
Mam dokładnie tak samo. No chyba, że są to wyjątkowe gnioty typu cykl Miecz Prawdy Goodkinga, który najpierw miał trafić do Toudiego, ale znalazła się chętna osoba z rodziny do wzięcia tej makulatury. |
Romulus napisał/a: |
Ale każdy kto używa Chomika niech postawi się w sytuacji siebie mówiącemu Andrzejowi Sapkowskiemu: przykro mi nie zapłacę ci za twoją pracę, bo nie podoba mi się okładka książki/cena/Empik/głupi wydawca |
ASX76 napisał/a: |
Panie Toto, ja tu piszę o książkach, a Pan wyskakuje z telewizorami... Szkoda, że nie napisałeś o kiełbasie czy szynce. Proszę wrócić do tematu wątku. |
Romulus napisał/a: |
Z pewnością ściąganie z Chomika nie jest moralnie fair. Bo Chomik nie jest biblioteką publiczną ani organizacją pożytku publicznego. |
Romulus napisał/a: |
z uwagi na specyficzny przedmiot ochrony w tym przypadku, należałoby się zastanowić, czy stosowanie tych przepisów nie będzie wyłączone przez przepisy karne ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. W wolnej chwili poszukam, jeśli będzie takie zapotrzebowanie. |
Ł napisał/a: |
Kradzież samochodu to nie jest to samo co piractwo. Ponieważ kradzież powoduje brak przedmiotu u okradzionego. Piractwo nie. Piracąc, nie posiadasz kradzionej rzeczy, posiadasz nieautoryzowaną kopię tej rzeczy. |
Ł napisał/a: |
Przede wszystkim nie twórzmy iluzji jak w tej przygłupiej propagandówce swego czasu słusznie obśmianej w sieci. |
Plejbek napisał/a: |
Warto się zastanowić nad tym co napisał uttriv. Możemy wyobrazić sobie sytuację w której kupuję książkę i pożyczam ją setce moich znajomych. Biblioteka kupuje książkę i pożycza ją tysiącu odwiedzających. |
You Know My Name napisał/a: | ||
|
toto napisał/a: |
Zgadzam się, że prawo nie nadąża. I pewnie nigdy nie będzie nadążać, zawsze znajdzie się jakaś luka, dzięki której będzie można przepisy obejść. Tu chodzi o to, żeby rzeczy nazywać po imieniu. |
sanatok napisał/a: |
Prawo w takim wypadku nie tyle powinno "nadążać" za ludźmi (przestępcami), czyli starać się przewidzieć próby jego złamania.
Złe prawo, to takie którego większość nie przestrzega, w takim wypadku prawo powinno się zmieniać i dostosowywać to realiów "płynnej nowoczesności" - innymi słowy prawo powinno dopasowywać do rzeczywistości, a nie próbować ją cofnąć konserwując stan poprzedni. Obecna forma pojmowania praw autorskich, co najmniej kilku lat okazuje się przeżytkiem. Należało by zastanowić się nad jakąś zmianą postrzegania praw autorskich w prawie i ich egzekucji, bo w społeczeństwie taka zmiana zachodzi - nazywanie tego kradzieżą, hańbą, barbarzyństwem raczej nie wiele pomoże - no chyba, że SOPA i jakaś wersja pomysłu "zbitej szyby" w internecie.:) |
sanatok napisał/a: |
A jak "to" się nazywa po imieniu ? |
Ł napisał/a: |
Przede wszystkim nie twórzmy iluzji jak w tej przygłupiej propagandówce swego czasu słusznie obśmianej w sieci. Kradzież samochodu to nie jest to samo co piractwo. Ponieważ kradzież powoduje brak przedmiotu u okradzionego. Piractwo nie. Piracąc, nie posiadasz kradzionej rzeczy, posiadasz nieautoryzowaną kopię tej rzeczy. Nie jest to postępowanie chwalebne ale z kradzieżą i paserstwem nie ma nic wspólnego. (..)
|
toto napisał/a: |
Łaku, przedmiotem paserstwa mogą być też programy komputerowe (http://www.tukan.org.pl/tresc/audyt/prawo.html). Mały kroczek i jesteśmy przy e-bookach. W obu przypadkach chodzi o posiadanie/używanie nieautoryzowanej kopii. |
Cytat: |
Zgodnie z art. 291 § 1 kk program komputerowy może być przedmiotem paserstwa umyślnego. Paserstwo umyślne polega na tym, iż osoba postronna nabywa program komputerowy wiedząc, iż program ten został np. skradziony lub bezprawnie skopiowany. Paserstwo umyślne może polegać także na tym, iż osoba postronna, wiedząc, iż program został np. skradziony, pomaga w jego zbyciu (np. właściciel sklepu widząc, iż oferowany mu program komputerowy został skradziony, zgadza się sprzedać program w swoim sklepie) lub pomaga w ukryciu tego programu, albo przyjmuje program (np. na przechowanie). |
ASX76 napisał/a: |
Ależ ja jestem za płaceniem autorom za pracę, ale dobrze wykonaną, a nie płaceniem za: słabiznę, odcinanie kuponów, czy coś, co mnie nie interesuje.
Panu Sapkowskiemu powiedziałbym tak: "Sorry, Mistrzu, lecz "Żmija" nie jest warta ceny którą wydawca za nią "zaśpiewał", a sam utwór jest mizerny, biorąc pod uwagę pańskie wcześniejsze dokonania. Skoro masz Pan czytelnika w niepoważaniu płodząc coś takiego, a wydawca przywala taką cenę, to nie licz Pan, że za to zapłacę, bo to byłoby frajerstwo." |
AM napisał/a: |
Cała sprawa wymaga tylko dodefiniowania pojęcia dozwolonego użytku osobistego oraz kilku korekt w przepisach i z górki. W dobie zmian, które zachodzą trudno mi sobie wyobrazić, że naruszanie praw podmiotowych innej osoby bez jej zgody może nie być przestępstwem. |
AM napisał/a: |
Cała sprawa wymaga tylko dodefiniowania pojęcia dozwolonego użytku osobistego oraz kilku korekt w przepisach i z górki. W dobie zmian, które zachodzą trudno mi sobie wyobrazić, że naruszanie praw podmiotowych innej osoby bez jej zgody może nie być przestępstwem. |
ASX76 napisał/a: |
Natomiast jeśli istnieje możliwość ściągnięcia za darmo, to... why not? |
ASX76 napisał/a: |
Niestety, na polskim rynku muzycznym/serialowym wielu rzeczy po prostu nie ma dostępnych/wydanych, i pomimo szczerych chęci zakupu, nie pozostaje mi nic innego, jak ratować się ściąganiem. Pewnie, można kupić w angielskim sklepie angielską wersję, tyle że nic mi po niej, bo znajomość języka za słaba. Cóż mi po zakupie z którego nie skorzystam... |
ASX76 napisał/a: |
Co do książek, to nie przeczytałem ani jednej ściągniętej z Internetu/Chomika w całości. Co najwyżej fragmenty w celu zdobycia informacji/przekonania się, czy dana pozycja przypasuje. |
Tixon napisał/a: |
"Ściągnąłem, ale nie przeczytałem do końca, nie liczy się panie władzo" A fragmenty od wydawcy, biblioteki itp? |
ASX76 napisał/a: |
Niestety, na polskim rynku muzycznym/serialowym wielu rzeczy po prostu nie ma dostępnych/wydanych, i pomimo szczerych chęci zakupu, nie pozostaje mi nic innego, jak ratować się ściąganiem. Pewnie, można kupić w angielskim sklepie angielską wersję, tyle że nic mi po niej, bo znajomość języka za słaba. |
ASX76 napisał/a: |
W niecnym stylu wyolbrzymiasz chcąc zwielokrotnić mą "winę" - nieładnie, Panie Tix. Jak już wspomniałem wcześniej, czytam fragmenty, a nie "ale nie przeczytałem do końca" - zasadnicza różnica. |
ASX76 napisał/a: |
Fragmenty od wydawcy - sorry, ale znacznie szybciej jest mi ściągnąć, niż szukać po rożnych stronach, na dodatek to ja sam wolę zadecydować, który fragment chcę przeczytać, a nie narzucony przez wydawcę.
Biblioteki? Bez przesady. Chcę poczytać fragmenty, a nie wypożyczyć całą książkę |
batou napisał/a: |
Kupujesz oryginalne płyty w zagranicznych sklepach, ściągasz polskie napisy i odpalasz to razem. |
batou napisał/a: |
O jakich zabezpieczeniach piszesz? Chodzi Ci o region dla DVD? Do obejścia, a przecież na pewno to uczciwsze względem twórców niż zasysanie z torrenta, czyż nie?
PS. Nie oczekuję, że mi przyznasz kiedykolwiek rację, albo się logicznie wytłumaczysz, więc w sumie bez spiny. |
utrivv napisał/a: |
e-book to w zasadzie taki program komputerowy |
You Know My Name napisał/a: |
Korzyść majątkowa?? Przeliczcie wszystkie posiadane na twardzielach ebooki "ściągnięte", przemnóżcie ilość przez około 20 pln i jest korzyść - nie poniesiony koszt, który można było zaoszczędzić, odłożyć na emeryturę, przepić, itp |
batou napisał/a: |
Kupujesz oryginalne płyty w zagranicznych sklepach, ściągasz polskie napisy i odpalasz to razem. |
Ł napisał/a: |
Jasne, a ja jak ściągne czasem .rar 200 ebooków po to że potrzebuje z jednego z nich skopiować obszerny cytat, np do dyskusji na forum, to stawia mnie na równi z facetem który zrobił skok na hurtownie książek. |
utrivv napisał/a: |
e-book to w zasadzie taki program komputerowy |
utrivv napisał/a: |
e-book to w zasadzie taki program komputerowy |
Jander napisał/a: |
E-książka to usługa. |
Ł napisał/a: |
W zasadzie to nie. |
Ł napisał/a: |
batou napisał/a: Kupujesz oryginalne płyty w zagranicznych sklepach, ściągasz polskie napisy i odpalasz to razem. Gdyby to było takie łatwe... |
Ł napisał/a: |
Ultrivv, sory ale nie masz wielkiego pojęcia o własności intelektualnej. Program/powieść są chronione przez prawo autorskie jako utwory. Niezależnie od formy zapisu - czy to ebook czy książka, czy recytowanie fragmentów powieści w radiu z pamięci. Czy to program w postaci cyfrowej, czy fragmenty kodu wydrukowane. Ebooka nie traktuje się jako jakieś całości |
utrivv napisał/a: |
jednak zauważam że w prawie ustawodawca wyróżnił programy komputerowe - jeżeli nie chodziło o ich formę to o co? |
batou napisał/a: |
A tak swoją drogą to z tego co pamiętam, tłumacze, których wtedy wyłapali podczas akcji Gutek mieli większe problemy przez to co u nich znaleziono na dyskach niż przez to, że tłumaczyli filmy. Cała ta akcja była moim zdaniem śmieszna. Znany jest przypadek dystrybutora, który wprowadzając do Polski serial "Ghost in the shell" sam się zwrócił do autora fanowskiego tłumaczenia z prośbą o dopieszczenie jego pracy i wrzucenie do oficjalnego wydania. |
Sabetha napisał/a: |
ASX, gdybyś się tyle nie tłumaczył, pewnie miałbyś spokój |
Luinloth napisał/a: |
Jeśli chodzi o seriale to sprawa jest trochę bardziej pokręcona, bo przecież mogę sobie odpalić Foxa czy BBC i ustawić nagrywanie odcinka. Skoro sieci reklamują dekodery z nagrywarką pod hasłem "już nie musisz czatować przed TV na serial, możesz go obejrzeć kiedy chcesz", to nie widzę znaczącej różnicy między nagraniem sobie odcinka na dekoderze a ściągnięciem go z sieci. |
You Know My Name napisał/a: | ||
|
Luinloth napisał/a: |
Najczęściej zmieniam kanał na reklamach, no ale nie wiem jak oni liczą oglądalność wtedy. |
Tomasz napisał/a: |
3 książki dziennie? nie wierzę, to bujda. |
Tixon napisał/a: | ||
Zależy od szybkości czytania. Widziałem program o chłopaku czytającym Lalkę w 15 minut bodaj. Z tym, że to skrajność. |
Fidel-F2 napisał/a: |
jeśli rzeczywiście w 15 minut to masa szczegółów idzie w pizdu a pozostają tylko ogólne wrażenia, ani czasu na język ani na chwilę zastanowienia o docenieniu poczucia humoru autora nie wspominając |
sonia napisał/a: |
Trzy książki dziennie, ale właściwie po co? Ani czasu na zastanowienie się nad przekazem, ani na delektowanie lekturą |
Jander napisał/a: |
ale też zapamiętywania i rozumienia tekstu |
utrivv napisał/a: |
Właśnie czytałem że włosi tak zakręcili falę elektromagnetyczną że mogą nadawać jednocześnie na tej samej częstotliwości kilka różnych transmisji. |
Shadowmage napisał/a: |
utrivv - ale wiesz, to już krok od automatycznego wgrywania treści książki do głowy - po co czytać kilka tekstów równocześnie, skoro można je sobie błyskawicznie ją uploadować i przyswoić? |
utrivv napisał/a: |
Oczywiście można i tak ale zawsze pozostanie grupa ludzi którzy po prostu lubią czytać.
Czytanie sprawia mi przyjemność więc zaczynam powiedzmy lekturę newsów ze świata, fajsa, notowań giełdy, jakieś tam materiały do pracy x4 i powiedzmy Sapka - i tylko ta ostatnia lektura jest świadoma. Czemu nie? |
Shadowmage napisał/a: | ||
|
Walder Frey napisał/a: |
Stare w ogóle się nie prezentuje, niestety. Ja chyba jednak skuszę się na to najnowsze. Tomy są na tyle grube, że brak twardej okładki jakoś przeżyję. |
adamo0 napisał/a: |
No ale dla mnie głupio to wygląda.
Tak jak Ty masz pewne zboczenia na temat wyglądu książek, tak mam i ja. PLiO nie wygląda dla mnie zbyt ciekawie na półce, tak samo Cykl Barokowy. Dlatego ja się cieszę z zarówno nowego wydania MKP, jak i nowego wydania Cyklu Barokowego. |
adam00 napisał/a: |
PLiO nie wygląda dla mnie zbyt ciekawie na półce, tak samo Cykl Barokowy. Podobnie podejrzewam jest z MKP podzieloną na tyle tomów. |
ASX76 napisał/a: |
Może wydawca ma Ci za darmo wysłać książki w twardej oprawie w ramach zadośćuczynienia za doznane cierpienia, Marudo? |
Tixon napisał/a: |
Byłbym kontent gdyby wydawca dał mi wybór |
Jander napisał/a: |
-wariant luksusowy - kupujesz poprzednie części w twardej (tutaj można dodać wariant żydowski, gdy jeszcze sprzedajesz części w miękkiej i wychodzisz na plus) |
Sammael napisał/a: |
chciałbym zastosować i ten wariant żydowski - poucz mnie, waść, jak mogę sprzedać stare wydania tak, żeby jeszcze wyjść na całej operacji na plus? |
Gorombas napisał/a: |
I to jest promocja |
Jachu napisał/a: |
Może i tak, ale co to za czytanie? |
Jander napisał/a: | ||
|
Jachu napisał/a: |
Czytanie z ekranu to jak jazda wirtualnym samochodem. Niby jedziesz, ale to jednak nie te same doznania. Więc, co to za czytanie... |
Jander napisał/a: |
Czytanie z ekranu czytnika już lepiej porównać do elektrycznych samochodów - w przyszłości wszyscy będą nimi jeździć i mało kto będzie pamiętał o autach na benzynę |
Jander napisał/a: |
Czytanie z ekranu czytnika już lepiej porównać do elektrycznych samochodów - w przyszłości wszyscy będą nimi jeździć i mało kto będzie pamiętał o autach na benzynę, najwyżej żeby powspominać jej zapach. |
Cytat: |
Co do e-booków jestem totalną konserwą. Nie czytam ich po prostu, są mi z gruntu obce jak przereklamowane nowinki cybernetycznych światów, które już dawno stały się celem, a nie narzędziem. Zawsze wskazuję i wybieram papier. Sugerowane wygoda, mobilność, praktyczność e-booka jakoś nie przekonują mnie - zresztą, kto powiedział, że wszystko musi być wygodne, praktyczne, no i mobilne. Jestem papierojadem (mówiąc za Marianem Stalą), a kontakt z książką, z jej zapachem, szelestem kartek jest cudownym rytuałem, któremu oddają się zarówno młodzi adepci słowa, jak i mędrcy. Materialnej powagi i dostojności Sołżenicyna, Joyce'a czy Prousta nie odda krążek wyglądem konkurujący jedynie ze sprasowanym ananasem w plastrach. Tradycyjna książka podkreśla swoją odrębność, swoją niepowtarzalność, jest czymś więcej niż tylko nośnikiem treści. Przewrócenie kartki, odgięcie okładki świeżo wydrukowanej książki to arystokratyczne gesty, przy których elektroniczne przewijania zdają się być dzisiaj czymś plebejskim. Moje lektury elektroniczne są wyłącznie "informacyjno-poznawcze". Ekran nie przenosi estetyki, nie przenosi wyobraźni, nie komunikuje obrazów między tekstem a czytającym. Poza tym lekturę elektroniczną cechuje płytkość, pośpiech i nieuważność. Ekran mieli setki informacji, codziennie przetrawiam megabajty tych ważnych i tych kompletnie zbytecznych wiadomości, stając się zgooglowanym konsumentem, bezrefleksyjną maszyną trawiącą. Im więcej czytam elektronicznie, tym więcej zapominam, co czyni w pewien sposób ze mnie istotę niepoczytalną. Pamiętam książki, które czytałem dziesięć, piętnaście lat temu, a często nie potrafię odtworzyć notki, którą przeczytałem wczoraj na ekranie. Elektroniczność lektury sprawia, że coraz częściej zapadam na jakąś formę technologicznego alzheimera. Z papierem jest inaczej: papier domaga się dyscypliny, uważności, wreszcie uczestnictwa i percepcji wyższej od control V i control C. Czy e-book może mieć swoją wartość antykwaryczną? Czy może mieć odręczne zapiski, ekslibrisy, pożółkłe rogi, w których czas ześlizgnął się okiem, podklejane okładki, ba! - nawet plamy po kawie czy przysłowiowych plackach? A w nich przecież zawiera się opowieść nie tylko książki, ale i jej czytelników. Ilekroć natrafiam na starą książkę, śledzę tę równoległość historii. Książka wyczarowuje świat, e-book go tylko odtwarza. |
Jachu napisał/a: |
Być może, ale nadal to jest to porównanie na zasadzie: gra w szachy oko w oko z Kasparowem - gra w szachy z komputerem lub innym graczem za pośrednictwem komputera. W przyszłości pewnie wszyscy będą grali wirtualnie i choć będzie to namiastka prawdziwej gry, to jednak będzie brakowało tego "czegoś", co daje tylko pojedynek jeden na jeden oko w oko, kiedy wręcz czujesz pot spływający po czole przeciwnika... Z e-bookami jest to samo. To jedynie namiastka czytania. |
Jachu napisał/a: |
W "Gazecie Wyborczej" z dn. 07.03.2012 r. Mariusz Sieniewicz, autor m.in. powieści "Miasto szklanych słoni", trzykrotnie nominowany do Paszportów "Polityki", dwukrotnie do Nike w felietonie określił swoje zdanie na temat e-booków. |
Fidel-F2 napisał/a: |
utrivv, różnica jest taka, że ropa się skończy a prąd nie. Więc efekty będą ogromnych rozmiarów. |
MrSpellu napisał/a: |
Nie, przejdą na wiatr i kolektory słoneczne, ewentualnie biomasę |
MrSpellu napisał/a: |
normalne książki wywalę gdzieś w kosmos i będę miał więcej miejsca na figurki. |
Fidel-F2 napisał/a: |
i na co im to starczy? na prąd do czytników? |
Jachu napisał/a: |
A nie lepiej mieć figurki wirtualne? Wtedy będziesz miał jeszcze więcej miejsca |
MrSpellu napisał/a: |
Mam znajomego, który pracuje w branży uzyskiwania energii elektrycznej ze słońca. Bardzo się zdziwiłem, gdy mi wyjaśnił jak ostatnio ta technologia zrobiła się wydajna.
|
Młodzik napisał/a: |
bez obrazy, takiego pierdolenia, jak w zacytowanym przez ciebie artykule, dawno nie widziałem. |
Młodzik napisał/a: |
Czytnik czy książka, to kwestia gustu |
Jachu napisał/a: |
Dlaczego pierdolenia? I dlaczego świadomie używasz wulgarnego określenia na przemyślenia i zdanie uznanego pisarza? Nie umiesz dobrać słów odpowiednich do sytuacji? Możesz się z nim nie zgadzać, ale odrobina kultury i dobrego wychowania by się przydała, w końcu to forum publiczne.
|
MrSpellu napisał/a: |
Jachu, nie obraź się, ale to jest pierdolenie. |
MrSpellu napisał/a: |
Sam się przekonałem, że ekran a czytnik to dwie różne sprawy. |
MrSpellu napisał/a: |
Osobiste odczucia bardzo często są smętnym pierdoleniem. Nie widzę błędu w moim rozumowaniu. |
Jachu napisał/a: |
Po prostu nie jestem w stanie pojąć, jak oczytani ludzie bez skrupułów świadomie nadużywają wulgarnego słownictwa, ale to pewnie głónie dlatego, że jestem misiem o bardzo małym rozumku. |
Jachu napisał/a: |
Pisanie jednak, że autor pierdoli bez sensu, jest po prostu nie na miejscu i źle świadczy o wypowiadającym. |
Jachu napisał/a: |
Yhy, czyli czytnik nie ma ekranu? |
Jachu napisał/a: |
Czyli, jak rozumiem, pierdolisz w tym momencie? |
Luinloth napisał/a: |
Znowu w dyskusji czytniki vs. papier niektórzy sprawiają wrażenie, jakby kupienie czytnika powodowało automatyczną anihilację całego domowego księgozbioru. |
Luinloth napisał/a: |
Mam nadzieję, że ktoś złapie za nożyczki i przeniesie to do tematu o czytnikach |
MrSpellu napisał/a: |
Luinloth napisał/a:
Znowu w dyskusji czytniki vs. papier niektórzy sprawiają wrażenie, jakby kupienie czytnika powodowało automatyczną anihilację całego domowego księgozbioru. A to nie jest tak, że jak kupisz Kindla to wszystkie książki w domu ulegają samospaleniu? |
Luinloth napisał/a: |
Uprzedzając kolejne listy od czytelników: Kindle nie zakłada Ci też blokady uniemożliwiającej wejście do księgarni i wydania tam całej swojej kasy na kolejne książki z serii. |
Luinloth napisał/a: |
Spellu, a Ty chcesz sobie kupić Kindla amazonowego czy użyłeś tej nazwy na określenie czytnika ogólnie? |
MrSpellu napisał/a: |
Prędzej jednak niż czytnik kupię sobie Harder & Steenbeck evolution silverline 2 in 1. Te same pieniądze, a radość nieporównywalnie większa |
batou napisał/a: |
A tak z ciekawości mam pytanie do zakochanych w papierze i negujących ebooka jako książkę... Ktoś z Was przeczytał jakiegokolwiek ebooka na czytniku? Nie plik .doc na laptopie, tylko przygotowanego ebooka, na urządzeniu służącym do ich czytania. |
batou napisał/a: |
Ktoś z Was przeczytał jakiegokolwiek ebooka na czytniku? |
Cytat: |
Materialnej powagi i dostojności Sołżenicyna, Joyce'a czy Prousta nie odda krążek wyglądem konkurujący jedynie ze sprasowanym ananasem w plastrach. Tradycyjna książka podkreśla swoją odrębność, swoją niepowtarzalność, jest czymś więcej niż tylko nośnikiem treści. Przewrócenie kartki, odgięcie okładki świeżo wydrukowanej książki to arystokratyczne gesty, przy których elektroniczne przewijania zdają się być dzisiaj czymś plebejskim. Moje lektury elektroniczne są wyłącznie "informacyjno-poznawcze". Ekran nie przenosi estetyki, nie przenosi wyobraźni, nie komunikuje obrazów między tekstem a czytającym. Poza tym lekturę elektroniczną cechuje płytkość, pośpiech i nieuważność. |
martva napisał/a: |
Luinloth, okazało się że ma z tyłu taką malutką dziurkę, i jak mu się tam wetknie szpilkę to się cudownie samouzdrawia
Ale oczywiście zostałam pouczona że 'na przyszłość' powinnam mieć Kindla, bo... bo tak. |
Młodzik napisał/a: |
A żeby było zabawniej, autor zdaje się sugerować, że treść wcale nie jest najważniejszą cechą książki, co najwyżej równoważną do nośnika i wydania. A to przecie bzdura. |
Cytat: |
Ekran nie przenosi estetyki, nie przenosi wyobraźni, nie komunikuje obrazów między tekstem a czytającym. Poza tym lekturę elektroniczną cechuje płytkość, pośpiech i nieuważność. |
Luinloth napisał/a: |
No ale kiedy się dostaje w nagrodę albo w prezencie, to przecież zupełnie inna sprawa. |
MrSpellu napisał/a: | ||
No ale w sumie to jest bibliofilskie trzepanie kapucyna. Co jest nawet zrozumiałe. |
batou napisał/a: |
Ja, odkąd mam Kindle (jakieś 2 lata), kupiłem sporo książek, ale są to tylko wydania HC książek, które po prostu chcę mieć w wersji "real". |
Tomasz napisał/a: |
Czytniki nie wyprą książek z tego powodu, że rynek czytelników jest za mały. Jednak wielu, tak jak ja woli mieć książki, które stoją na półce, które mogę pomacać, powąchać, na plaży idąc do wody zostawić na ręczniku i się nie bać, że ktoś zakosi, przestawiać je, sortować, układać, oglądać, kartkować itd. |
Romulus napisał/a: |
Ale i żałosne. O, jestem takim zajebistym bibliofilem i nie widzę lub nie chcę dostrzec, że świat za oknem się zmienia, czy mi się to podoba, czy nie. |
Tomasz napisał/a: |
A na półce sobie kolekcję UW z czytnika ustawię? Uraduję się tym, że kupiłem ogromniasty "Lód" Dukaja?
Kupię nowe wydanie jakiejś książki, mimo że mam stare? Itd. |
Tomasz napisał/a: | ||
Ludzie co ma piernik do wiatraka? Piszecie o dwóch różnych rzeczach. Na czytniku (pewnie że sobie za jakiś czas kupię) każda książka jest taka sama. A ty sam Romulusie jak kupujesz grube, wielkie dzieło w twardej oprawie to się cieszysz i piszesz, że to jest to. |
Tomasz napisał/a: |
A jak przyjdzie do rozmowy o czytnikach, to jedyny zauważany przez zwolenników argument, że czyta się jak na papierze. |
Tomasz napisał/a: |
A na półce sobie kolekcję UW z czytnika ustawię? |
Tomasz napisał/a: |
Uraduję się tym, że kupiłem ogromniasty "Lód" Dukaja? |
Romulus napisał/a: |
Tak marzę sobie, że ukochana się poświęci i mi kupi Kindle'a na Gwiazdkę |
utrivv napisał/a: |
mówimy o sytuacji że już nie ma kopii papierowych |
Fidel-F2 napisał/a: | ||
|
utrivv napisał/a: |
kiedy wielbiciele ebooków głośno żądają by MAG zaczął wydawać w tym formacie po ludzku mnie to wnerwia |
toto napisał/a: |
Taniej by wyszło, gdyby dogadał się z jakimś księgarzem, który by kilka/kilkanaście (w zależności od potrzeb) książek miesięcznie takiemu klientowi wybierał i sprzedawał. Nie dość, że klient nie płaciłby za usługę doradztwa, to jeszcze pewnie dostałby jakiś rabat. Może nie taki jak w (ASX, to specjalnie dla ciebie) arosie, ale zawsze jakiś.
Właśnie zdałem sobie sprawę, że już właściwie nie kupuję książek w tradycyjnych księgarniach i zrobiło mi się smutno. |
toto napisał/a: |
Właśnie zdałem sobie sprawę, że już właściwie nie kupuję książek w tradycyjnych księgarniach i zrobiło mi się smutno. |
toto napisał/a: |
Taniej by wyszło, gdyby dogadał się z jakimś księgarzem, który by kilka/kilkanaście (w zależności od potrzeb) książek miesięcznie takiemu klientowi wybierał i sprzedawał. |
Tomasz napisał/a: |
ie przepadam za dotykowymi ekranami. |
Cintryjka napisał/a: |
z wyświetlanej klawiatury korzystałam 0 razy:) |
Tomasz napisał/a: |
co ja poradzę, za stary jestem. Dotykowe mnie nie wzięły. Nawet telefon to mam Blackberry'ego a nie jakieś z dotykowymi ekranami. Dotąd jak próbowałem to mi się źle korzystało z ekranu dotykowego. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Czyli bez powodu. Wytrąciłeś mi broń z ręki. Albo..., poczekaj chwilę..., próbowałeś terapii? |
Jachu napisał/a: |
Jednak jak sobie myślę, że miałbym czytać książki z ekranu i machać palcem, aby przewrócić stronę, to jakoś tego nie widzę |
Tomasz napisał/a: |
A to kwestia gustu, przyzwyczajenia, czy już od razu uważasz, że jak nie podzielam Twojego optymizmu to się muszę leczyć?
W czym klepanie w ekran jest lepsze od klepania po klawiaturze? |
Beata napisał/a: |
Mam zwykłego Kindla (z przyciskami do przewijania stron) i jestem takoż zadowolona. [...] Owszem, dotykowy ekran byłby lepszy ze względu na łatwiejszą obsługę wyświetlanej klawiatury - nie używam jej, gdyż wkurza mnie prowadzenie kursora klawiszami |
Tomasz napisał/a: |
Nie przepadam za dotykowymi ekranami. Tego kindla z klawiaturą bym pooglądał. Ma ktoś? Jak się sprawdza? |
Beata napisał/a: |
Aaa... przypomniało mi się, może ktoś wie: czy jest możliwość przełączenia sortowania książek z chronologicznego na alfabetyczne, dajmy na to według nazwisk autorów? |
Jezebel napisał/a: |
Przekliknij się ponad listę książek - klikajac w prawo i w lewo zmieniasz sposób sortowania |
Fidel-F2 napisał/a: |
Zdecydowanie nie uważam, ze musisz się leczyć. To żart był. |
Rheged napisał/a: |
Trochę mnie nie było. A teraz trochę pospamuje. Zbliża się wreszcie premiera "Ektenii" i można oglądać już okładkę, jak i ofertę sprzedaży książki, która może Wam posmakować. Wklejam. W ogóle jak Wam się zdjęcia podobają? Są autorstwa grupy Altersteam. Sam jestem z nich ogromnie zadowolony
Obrazek Obrazek |
Procella napisał/a: |
Czy dobrze rozumiem ze strony zapowiedzi Powergraphu, że będzie tylko ebook? Jeżeli tak, to szkoda, bo książki nie przeczytam |
Jezebel napisał/a: |
Se czytnik kup, miast marudzić |
Jachu napisał/a: |
O ile znam Prockę, to jest konserwatywna w kwestiach książkowych Tak jak ja zresztą... więc niestety nie zapoznam się z nową powieścią Emila |
Jezebel napisał/a: | ||
Jak jej książki jeszcze trochę ograniczą przestrzeń życiową, to się może z konserwatyzmu wyleczy A już chyba niewiele brakuje, co, Precel? |
Rheged napisał/a: |
snip |
Rheged napisał/a: |
E-book to koszt paczki fajek, więc ukłon w stronę czytelników - ja chcę być czytany, cena jest, nie ukrywajmy tego, wyznacznikiem, ile osób zechce mnie przeczytać |
Rheged napisał/a: |
Co do druku w Solarisie - wydawcą jest Powergraph. |
Shadowmage napisał/a: |
Mam czytnik 3 miesiące i nie kupiłem żadnej książki (tylko F&SF) Inna sprawa, że czytam na nim darmowe/recenzenckie/pracowe rzeczy. Tak więc czynnik oszczędnościowy do mnie nie przemawia. |
Procella napisał/a: |
prawdę mówiąc, kiedy widzę ksiażkę wydaną tylko w e-formie, odechciewa mi się - bo czuję się albo szantażowana, albo lekceważona i traktowana jak czytelnik drugiej kategorii. A taki mam charakter, że wtedy staję dęba i wizja zakupu czytnika oddala się bardzo poważnie. |
Jander napisał/a: |
Rozumiem, że wolałbyś żeby Rheged dalej czekał na swój debiut? |
Plejbek napisał/a: |
A co do podejścia Powergraphu do czytelnika - ja podkreślę to co już pisałem - jestem pełen uznania za wejście w rynek ebooków. |
Plejbek napisał/a: |
Konserwatyzm? Ja też tak myślałem dopóki nie zacząłem zwyczajnie używać czytnika - teraz już nie widzę różnicy pomiędzy papierowym a elektronicznym czytaniem. |
Plejbek napisał/a: |
A co do podejścia Powergraphu do czytelnika - ja podkreślę to co już pisałem - jestem pełen uznania za wejście w rynek ebooków. Dla debiutujących pisarzy pewnie nie ma w tej chwili innego wyjścia. A jeśli się sprzeda jakoś sensownie to i papierowa wersja się pojawi. |
Fidel-F2 napisał/a: |
To tak jak szantaż kierowcy by kupował nowe modele Forda Focusa czy innego Mondeo a nikt z wredoty nie chce produkować starego dobrego Forda T. Nabywca samochodu powinien mieć wybór. |
Romulus napisał/a: |
Na pewno jest to opcja wygodniejsza pod każdym względem. Dla mnie. Dlatego ja działalność Powergraphu akceptuję bez narzekania. Zwłaszcza że - wracając do poprzedniej wypowiedzi, nie widzę różnicy między czytaniem "tradycyjnym" a z czytnika. Nie wspominam także, że kilka razy mi to życie umilało na co nudniejszych wykładach szkoleniowych, czy całodniowych zgromadzeniach (Zbierzchowski na przykład) . |
Procella napisał/a: |
Czasem kusi i pewnie kiedyś się złamię, ale prawdę mówiąc, kiedy widzę ksiażkę wydaną tylko w e-formie, odechciewa mi się - bo czuję się albo szantażowana, albo lekceważona i traktowana jak czytelnik drugiej kategorii. A taki mam charakter, że wtedy staję dęba i wizja zakupu czytnika oddala się bardzo poważnie. |
Procella napisał/a: |
Cena też - bo musiałabym przez jakieś dwa-trzy miesiące nie kupować książek. No i względy, nazwijmy to, estetyczne - ksiażki podobają mi się jako przedmioty, zwłaszcza, kiedy naszą ślady używania. Czytnik - przy wszystkich swoich zaletach, których absolutnie nie neguję - jest taki trochę... bezosobowy, bez wyrazu, a kolekcja fizycznych książek to też dekoracja, i coś w rodzaju wizytówki, i gotowy punkt zaczepienia do rozmowy... |
Rheged napisał/a: |
Kupiłeś, przeczytałeś, nie podoba się, napisz o tym! Publicznie, prywatnie, jakkolwiek. Dla mnie to istotne i byłbym zachwycony. |
Procella napisał/a: |
Cena też - bo musiałabym przez jakieś dwa-trzy miesiące nie kupować książek |
Jezebel napisał/a: |
Ale to nie do końca tak - e-booki pozwalają wydawcy podjąć pewne ryzyko, na przykład, jak w przypadku Emila, postawić na debiutanta, miast inwestować wyłącznie w znane nazwiska. Więc nie mamy tu do czynienia z sytuacją "wydajemy e-booka, bo mamy gdzieś czytaczy papierowych". Jeśli (z przeróżnych przyczyn) nie ma możliwości wypuszczenia czegoś drukiem, a jest to rzecz warta wydania, lepiej chyba wypuścić tylko e-booka, niż kazać autorowi zamknąć rękopis w szufladzie i czekać na lepsze czasy, czyż nie?
|
Jezebel napisał/a: |
Przecież to nie tak, że w momencie kupna czytnika będziesz musiała swoje zbiory na śmietnik wynieść albo same wyparują Ja stale przeskakuję z ekranu na papier i z powrotem, w sumie nawet więcej czytam z papieru. W internetach przyjęło się sprawę stawiać tak, że musisz dokonać wyboru na całe życie, ale to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością
|
Rheged napisał/a: | ||
Przy rejestracji na Publio, Nexto i Woblinku otrzymujesz około 40 książek za darmo. |
Procella napisał/a: |
Po prostu na jakimś poziomie jest mi przykro. Jest mi przykro, że w ramach "otwierania się na nowe", grupa czytelników (w tym ja) została uznana za nieważną i wystawiona na śmietnik jak stara szafa, żeby zrobić miejsce na "nowych, lepszych". I to nie jest skierowane konkretnie do wydawnictwa Powergraph ani tym bardziej do Rhegeda, tylko raczej jest moim ogólnym odczuciem co do zmian na rynku książki. |
Procella napisał/a: |
Ale to nie to samo, co kupowanie książek. Wybieranie zestawu na dane zakupy, czekanie na listonosza czy kuriera, rozpakowywanie paczki... |
Rheged napisał/a: |
Ilu ja ludzi skrzywdziłem wydając książkę. Jaką formę honorowego samobójstwa wybrać? Tabletem przez łeb, czy czytnikiem w serce? |
Rheged napisał/a: |
Ilu ja ludzi skrzywdziłem wydając książkę. Jaką formę honorowego samobójstwa wybrać? Tabletem przez łeb, czy czytnikiem w serce? |
Procella napisał/a: |
Ale to nie to samo, co kupowanie książek. Wybieranie zestawu na dane zakupy, czekanie na listonosza czy kuriera, rozpakowywanie paczki... |
Tomasz napisał/a: |
Też tak trochę mam. E-book powinien być wyborem czytelnika a nie wydawnictwa. Powergraph mi podpadł i w ogóle paru ich rzeczy nie kupiłem, a miałem kupić. Wkurzyło mnie to wydawanie tylko w e-booku. Jak wydaję masę forsy na książki papierowe, to jednak dla wydawcy powinienem być ważniejszy. A wydawca mnie olał. |
Jachu napisał/a: | ||
|
Romulus napisał/a: |
polskie prawo podatkowe jest zaporą dla nich. |
agrafek napisał/a: |
Rzecz w tym, że wydanie "Requiem..." w takiej formie oznaczałoby z całą pewnością stratę finansową dla wydawcy. |
agrafek napisał/a: |
Pomogli nam, czytelnikom jak mogli. |
agrafek napisał/a: |
Nie możemy domagać się od nich, by dopłacali do naszych czytelniczych przyjemności. |
agrafek napisał/a: |
Nie nazywałbym tego filantropią, ale właśnie gestem wobec czytelnika. |
Tomasz napisał/a: |
A oni nie mogą się domagać żebym kupował ich książki jak mnie olali jako potencjalnego kupca |
agrafek napisał/a: |
Wszystkich nas ograniczają finanse. Jeśli o tym zapomnimy i będziemy opieprzać wydawców, którzy w ogóle próbują coś robić, ryzykujemy, że następnym razem dadzą sobie spokój. |
Jachu napisał/a: |
Przepraszam cię bardzo, ale nie utożsamiaj wąskiej grupy społecznej zwanej posiadaczami czytników z ogółem czytelników, bo to nieprawdziwe twierdzenie. Posiadacze czytników są obecnie w mniejszości i jeszcze przez pewien czas tak zostanie. Myślę, że pokolenie obecnych trzydziestolatków jest raczej sceptycznie nastawione do e-booków, choć z całą pewnością są wyjątki (również na tym forum). Jednak generalnie czytniki są (i będą) raczej domeną nieco młodszych obywateli i to do nich w przyszłości należeć będzie ten rynek. Z mojej perspektywy - mam nadzieję, że nastąpi to jak najpóźniej. |
utrivv napisał/a: |
Mam wrażenie że patrzysz na czytelników z pozycji hurtownika czytników który "wie" że za parę lat wszyscy będą ich używać. Nic bardziej mylnego.
|
utrivv napisał/a: |
Posmęcę trochę i ja. Boję się że ewolucja przebiega w tę stronę:
Czytelnik kupujący książki -> tylko ebooki bo to szybsze i prostsze -> nie mam czasu na ebooki. |
Tixon napisał/a: |
Bo gdybym się tym kierował, musiałbym oskarżyć MAGa, że olali mnie jako potencjalnego kupca, bo zrezygnowali z wydawania kolejnych tomów Haydon i dalszych książek McKillip. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Okrutnie przedziwny to pogląd moim zdaniem, zaskakujący znaczy, wydawało mi się od jakiegoś czasu, że nie-czytnikowiec wśród ludzi regularnie czytających to jakiś wstecznik i dinozaur których zostało ze czterech czy może pięciu w Polsce. Poza tym mam czterdziestkę (za dwa tygodnie ) i siłą rzeczy znajomych w podobnym wieku. Ci co czytają mają czytniki lub je rozważają ( sukcesywna zmiana nastawienia na aprobujące wśród kolejnych osób jest na przestrzeni miesięcy widoczna ewidentnie). |
Jander napisał/a: |
Straszne pieprzenie. Na czytnikach czyta się wygodniej i łatwiej czytać wszędzie.
Czytelnik kupujący ręcznie przepisane książki -> tylko druk bo to szybsze i prostsze -> nie mam czasu na książki |
Tomasz napisał/a: |
Fidel, Jander, Romulus, napiszcie ile przez ostatnie dwa miesiące wydaliście na e-booki, ile tytułów kupiliście (nie ściągnęliście skądś za darmo, ale za pieniądze). |
Tomasz napisał/a: |
Czas pokaże, ale ja jestem zdania, że e-booki z czytelnictwem, jego wzrostem, spadkiem itd mają bardzo mało wspólnego. To że ktoś czyta czy nie, nie zależy od cen książek, konieczności kupowania w e-bookach albo papierowo itd. Jak ktoś chce, to czyta. |
Tomasz napisał/a: |
Powergraph dopiero co zrobił fajny ruch decydując się na twarde okładki, jakoś musiał mieć do tego uzasadnienie, bo przecież ekonomicznie, to na miękko pewnie taniej. |
Tomasz napisał/a: |
Fidel, Jander, Romulus, napiszcie ile przez ostatnie dwa miesiące wydaliście na e-booki, ile tytułów kupiliście (nie ściągnęliście skądś za darmo, ale za pieniądze). |
Tomasz napisał/a: |
Fidel, Jander, Romulus, napiszcie ile przez ostatnie dwa miesiące wydaliście na e-booki, ile tytułów kupiliście (nie ściągnęliście skądś za darmo, ale za pieniądze). |
Fidel-F2 napisał/a: |
Bo rzecz wygląda tak, że e-book w pierwszej kolejności wypiera tanie paperbacki |
Plejbek napisał/a: |
Rynek to wyreguluje. |
Jachu napisał/a: |
Myślę, że pokolenie obecnych trzydziestolatków jest raczej sceptycznie nastawione do e-booków, choć z całą pewnością są wyjątki (również na tym forum). |
Tomasz napisał/a: |
Fidel, Jander, Romulus, napiszcie ile przez ostatnie dwa miesiące wydaliście na e-booki, ile tytułów kupiliście (nie ściągnęliście skądś za darmo, ale za pieniądze). |
Fidel-F2 napisał/a: |
Tomasz, plis, czytaj ze zrozumieniem. Toż mówię o ludziach którzy czytają a nie o wszystkich moich znajomych. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Bo rzecz wygląda tak, że e-book w pierwszej kolejności wypiera tanie paperbacki, przynajmniej na moim przykładzie tak to wygląda. Rzeczy na których mi naprawdę zależy, np. UW, Eco czy Perez-Reverte, kupuję droższe twardookładkowe wydania |
Beata napisał/a: |
czytnik za to sprawdza się "w trasie", gdyż uwalnia od konieczności targania ciężarów. |
Tomasz napisał/a: |
Ja po prostu jestem sceptyczny co do argumentów ekonomicznych. Od strony wydawcy. Wiem ile kupuję książek, za jakie kwoty. Przeciętny zjadasz e-booków rocznie pewnie wyda tyle co ja przez miesiąc. Ciekawe ile zarabia wydawnictwo na jednym sprzedanym e-booku a ile na papierowym.
W jednym wydawnictwie, które wydaje właśnie "luksusowo" przez ostatni miesiąc zamówiłem nowości za 400 zł. Ciekawe czy ten wydawca zarobi więcej na mnie czy zarobią wydawcy na e-bookowych zakupach Beaty. A Beata pod względem tych zakupów pewnie jest wyjątkiem. |
Tomasz napisał/a: |
Klienta pozyskuje się jakością pomimo wysokiej ceny. Bo książka, patrząc na ilość kupujących to już towar luksusowy. I taki powinien być. |
agrafek napisał/a: |
Ja to widzę w ten sposób - wydawca mógł wcale nie wznawiać "Requiem..." albo wznowić w takiej formie, na jaką było go stać. Zrobił to drugie i teraz zbiera tu cięgi za to, że w ogóle spróbował dotrzeć choć do części czytelników. |
agrafek napisał/a: |
Wszystkich nas ograniczają finanse. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Twierdzenie że, en masse, trzydziestolatkowie są sceptyczni jest najbardziej mylnym z całej Twojej wypowiedzi. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Duży Fiat to bardzo dobry samochód, po co mi Ford Focus? |
agrafek napisał/a: |
Mam wrażenie, że rozmowa zaczyna się kręcić w okolicach idiotycznego podziału na "ibukowców" i "tradycyjnych". |
agrafek napisał/a: |
Większość moich znajomych posiadających czytniki kupuje z ochotą książki wydane na papierze. Jedno nie wyklucza drugiego; przeciwnie, czytnik to dodatek. |
Jander napisał/a: |
Na czytnikach czyta się wygodniej i łatwiej czytać wszędzie. |
Tomasz napisał/a: |
Czytelnictwo wraca tam gdzie jego miejsce, czyli czytać będzie wąska grupa zainteresowanych. Obserwując od jakiegoś czasu rynek widzę, że dobrze radzą sobie wydawcy, którzy nie będąc zainteresowani masowym wydawaniem poradników i innych pierdółek, idą tropem zadowalania niewielkiej grupy czytelników, którym nie przeszkadza to że są jakoś "wyjątkowi", którzy zaaprobują wyższą cenę, jeśli dostaną świetny produkt, świetnie wydany, w twardej oprawie, na świetnym papierze. Czyli niższe nakłady, wyższe ceny, lepsza jakość wydania, dostępność głównie dla zainteresowanych, w określonych księgarniach, a jedynie pojedyncze bardziej nośne tytuły w sieciówkach itd. |
Shadowmage napisał/a: |
Wczoraj na spotkaniu było trochę o ebookach powergraphu, i ogólnie o tym rynku. Wyszło, że czytelników z czytnikami nie interesują tanie książki, a książki przecenione - o wiele lepiej sprzeda się książką z promocją z 40 na 20 zł niż ta sama książka, mająca cały czas cenę 20 zł. Nie wiem jak z czytaniem, ale kupowanie odbywa się głównie kompulsywnie, pod wpływem promocji. |
Urshana napisał/a: |
Obserwuję też wspomniane już chyba przez Fidela zjawisko, że jak ktoś czyta dużo i regularnie, to najczęściej korzysta z czytnika, bo z różnych powodów jest to po prostu wygodne. |
Urshana napisał/a: |
W zeszłym roku go nie posiadałam i przeczytałam 42 książki, w tym roku już mam 52 pozycje za sobą, a to jeszcze nie koniec. |
Jachu napisał/a: |
W jakich wy miejscach i przy jakich czynnościach czytacie, że "jest wygodniej"? |
martva napisał/a: |
Autobus chociażby. Czytnik da się obsługiwać jedną ręką, książkę nie bardzo, trzeba czekać na odpowiedni moment żeby spróbować przewrócić stronę. |
martva napisał/a: |
I zajmuje o wiele mniej miejsca w torebce. |
martva napisał/a: |
I można sobie powiększyć czcionkę w gorszych warunkach oświetleniowych na przykład. |
Jachu napisał/a: | ||
Nie sądzisz, że w twojej opinii zabrakło słowa "mnie"? Ja mam zupełnie inne odczucia i wolę trzymać w ręku książkę, a że chodzę na siłownię, nie sprawia mi to żadnego problemu i ręka mi nie "więdnie". Czytałem w tylu miejscach, że sobie pewnie nawet nie wyobrażasz, ale jak sam przyznałeś - mało czytasz i nie jesteś reprezentatywnym czytaczem |
Jander napisał/a: |
Nie jestem typowym reprezentantem rasy czytających, przynajmniej mam takie złudzenie, ale czytam wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że czytnik jest wygodniejszy. |
Jander napisał/a: |
A i leżąc w łóżku nawet nie muszę trzymać czytnika, większość książek muszę trzymać przynajmniej jedną ręką, a czasem dwoma. |
Jander napisał/a: |
I nie muszę używać zakładki, ale Ty pewnie zapamiętujesz stronę i jednym ruchem otwierasz książkę tam gdzie skończyłeś. |
Jachu napisał/a: |
O plecaku słyszała? |
Jachu napisał/a: | ||
|
Shadowmage napisał/a: |
Łaku kiedyś przeczytał "Lód" na komórce. I to dość starego typu. Można |
Młodzik napisał/a: |
Ja to cichutko mam nadzieję, że jak już niemal każdy będzie miał czytnik, to standardem na rynku wydawniczym będzie ebook i pakiet książka + ebook |
Shadowmage napisał/a: |
Łaku kiedyś przeczytał "Lód" na komórce. I to dość starego typu. Można |
Młodzik napisał/a: |
Ja to cichutko mam nadzieję, że jak już niemal każdy będzie miał czytnik, to standardem na rynku wydawniczym będzie ebook i pakiet książka + ebook |
Jezebel napisał/a: |
zapomniał o naładowaniu mojego Kindla, kabel wyniósł do pracy i tam zostawił, a następnego dnia jeszcze zapomniał go do domu przynieść |
Jander napisał/a: |
Każda ładowarka zadziała, jeśli kabel będzie miał odpowiednią końcówkę. |
Tomasz napisał/a: |
I trzeba wtyczkę wetknąć do gniazdka.
I trzeba w gniazdu mieć prąd. Czyli trzeba mieć załączone korki. I trzeba za prąd płacić, żeby nie odłączyli. I trzeba się schylić do tego gniazdka włączając, bo gniazdka najczęściej nisko są, a książki najczęściej są wyżej niż gniazdka. I mam świetny argument za książkami. Czytaj książkę papierową - oszczędzaj prąd. |
Jander napisał/a: |
Kabel usb-micro usb to problem? |
Romulus napisał/a: |
Widzę, że należę do większości |
Cytat: |
Po dwóch latach spadków w ubiegłym roku rynek książki zanotował w końcu niewielki wzrost (0,4 proc.) - wynika z najnowszego raportu Biblioteki Analiz dla Instytutu Książki, do którego dotarła "Wyborcza". Gigantyczny skok dotyczył szczególnie e-booków, które po raz kolejny osiągnęły kilkudziesięcioprocentowy wzrost. Nie ma jednak jeszcze sensu otwierać szampana. Wciąż jednym z największych udziałowców rynku są wydawnictwa specjalizujące się w podręcznikach, te prognozują, że w 2014 roku czeka je solidny spadek. A rosnący rynek e-booków stanowi ledwie 2 proc. rynku książek.
W 2013 roku Polacy wydali 2,68 mld zł na książki. To o 10 mln więcej niż rok wcześniej, ale równocześnie o 260 mln mniej niż w rekordowym 2010 roku. Dwuletnie załamanie na rynku zdaniem Biblioteki Analiz spowodowane było wprowadzeniem 5-proc. VAT-u na książki (przed 1 stycznia 2011 roku VAT był zerowy). Spowodowało to wzrost cen detalicznych nawet o 10 proc., a w przypadku podręczników - nawet o 15 do 20 proc. W zeszłym roku wydaliśmy więcej, choć przeciętna książka staniała - kosztowała 38,30 zł, czyli o 40 gr mniej niż rok wcześniej. "Pomimo pesymistycznych prognoz w 2013 roku zwiększyła się liczba tytułów wprowadzonych do sprzedaży o 10 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Zwiększył się też - wbrew przewidywaniom - łączny nakład książek i wyniósł 112,4 mln egz., czyli był o 4 proc. wyższy niż rok wcześniej" - informuje w raporcie Biblioteka Analiz. Fiskus dyskryminuje cyfrowych W danych wyraźnie widać, że coraz więcej Polaków przestawia się z książek papierowych na elektroniczne. Już od kilku lat sprzedaż e-booków stale rośnie i to w tempie kilkudziesięciu procent rocznie. W 2013 r. wzrost wyniósł 28 proc. Mimo to cyfrowe wydania nadal mają niewielki udział w rynku - wartość sprzedaży w ubiegłym roku wyniosła zaledwie 53,7 mln zł. - Rozwój na rynku elektronicznej książki jest zauważalny. Zwłaszcza że systematycznie powiększa się oferta wydawnicza. Wzrosła też świadomość wydawców, e-booki nie są już niczym wyjątkowym, stanowią obecnie naturalne uzupełnienie tradycyjnych, papierowych książek - mówi Beata Gutowska, dyrektorka internetowej księgarni Publio.pl. - Zdarza się tak, że książka szybciej ma premierę w wersji cyfrowej niż papierowej. I działa to pozytywnie na całą sprzedaż - dodaje. - Jeżeli chodzi o tradycyjną książkę, to nasza sprzedaż w 2013 roku wyglądała podobnie jak dwa lata temu. Za to sprzedaż e-booków zdecydowanie się zwiększyła. I co ciekawe, wcale nie kosztem książki papierowej. Wygląda to tak, jakby dzięki łatwemu dostępowi do elektronicznych wydań więcej osób sięgało po książki - mówi Agata Wiśniewska z wydawnictwa Albatros. Możliwe, że rynek e-booków za rok czy dwa dostanie dodatkowy zastrzyk energii. Od dawna trwa dyskusja nad zmianami w podatku VAT od elektronicznych wydań książek. Chodzi o zrównanie stawki. W tej chwili ta sama pozycja w wersji papierowej obłożona jest 5-proc. VAT-em, a e-book - 23--proc. Ale zdaniem Gutowskiej nawet jeżeli zmiana wejdzie w życie, to nie należy się spodziewać gwałtownej obniżki cen: - Prawdopodobnie na obniżce częściowo skorzystają zarówno czytelnicy, jak i wydawcy oraz dystrybutorzy. Ci ostatni będą mieli wyższą marżę. Pozostaje jeszcze kwestia piractwa. Tu też następuje zmiana. Wydawcy coraz aktywniej i skuteczniej usuwają nielegalne pliki z sieci. W dodatku przeciw jednemu z czołowych serwisów oferujących udostępnianie plików toczy się sprawa sądowa z powództwa grupy wydawców. Wydawnictwa szkolne hamują Pomimo optymistycznego zamknięcia 2013 roku niepewne jest, czy wzrost utrzyma się i w tym roku. Główny powód to zmniejszenie się przychodów wydawnictw specjalizujących się w podręcznikach. - W związku z wprowadzeniem darmowego elementarza szacujemy, że przychody wydawnictw spadną w tym roku od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych - mówi Jarosław Matuszewski, rzecznik Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych i przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki. "Ponieważ w pierwszym roku wprowadzono tylko jeden bezpłatny podręcznik (do pierwszej klasy szkoły podstawowej), to skutki ekonomiczne dla rynku książki nie będą jeszcze zbyt dotkliwe, jednak planowane wprowadzenie bezpłatnych podręczników do kolejnych klas w następnych latach z pewnością spowoduje upadek małych wydawców edukacyjnych i likwidację kilkuset księgarń w całym kraju" - informuje w swoim raporcie Biblioteka Analiz. BESTSELLERY 2013: Beletrystyka: 1. E.L. James "Nowe oblicze Greya" (Sonia Draga) - 356 tys. egz. 2. Dan Brown "Inferno" (Sonia Draga) - 320 tys. egz. 3. E.L. James "Pięćdziesiąt twarzy Greya" (Sonia Draga) - 244 tys. egz. 4. Andrzej Sapkowski "Wiedźmin - Sezon burz" (SuperNowa) - 214 tys. egz. 5. E.L. James "Ciemniejsza strona Greya" (Sonia Draga) - 144 tys. egz. 6. Katarzyna Grochola "Houston, mamy problem" (Wydawnictwo Literackie) - 135 tys. egz. 7. Anna Ficner-Ogonowska "Zgoda na szczęście" (Znak) - 85 tys. egz. 8. Zygmunt Miłoszowski "Bezcenny" (W.A.B.) - 80 tys. egz. 9. Stephen King "Doktor Sen" (Prószyński Media) - 77 tys. egz. 10. Anna Ficner-Ogonowska "Alibi na szczęście" (Znak) - 70 tys. egz. Non-fiction: 1. Eben Alexander "Dowód" (Znak) - 100 tys. egz. 2. Artur Andrus, Maria Czubaszek, Wojciech Karolak "Boks na ptaku" (Prószyński Media) - 79 tys. egz. 3. Witold Gombrowicz "Kronos" (Wydawnictwo Literackie) - 60 tys. egz. 4. Danuta Stenka, Łukasz Maciejewski "Flirtując z życiem" (Znak) - 50 tys. egz. 5. Katarzyna Grochola "Trochę większy poniedziałek" (Wydawnictwo Literackie) - 50 tys. egz. 6. Paulina Młynarska, Dorota Wellman "Kalendarzyk niemałżeński" (Znak) - prawie 50 tys. egz. 7. Jeremy Clarkson "Moje lata w Top Gear" (Insignis) - 48 tys. egz. 8. Maciej Stuhr "W krzywym zwierciadle" (Zwierciadło) - 35 tys. egz. 9. Mariola Pryzwan "Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach" (PIW) - 30 tys. egz. 10. Mark Owen "Niełatwy dzień" (Wydawnictwo Literackie) - 30 tys. egz. Cały tekst: http://wyborcza.biz/bizne...l#ixzz3Dwg6bA9c |
Romulus napisał/a: |
Znakomita bateria, która wystarcza na baaaaardzo długo |
Tixon napisał/a: |
Romulus, przypomnij jaki masz sprzęt i za ile idzie go dostać? |
Asuryan napisał/a: |
Z czytnika nie czuć zapachu farby drukarskiej |
Jander napisał/a: |
Ale to chyba nic nowego, zresztą sporo czytników nie daje żadnego światła i czytanie wymaga tak samo zewnętrznego źródła światła jak książka. |
Romulus napisał/a: |
Dokładnie. U mnie ten argument przeważył za czytnikiem. Czytanie z tabletu, które początkowo rozważałem byłoby głupim pomysłem. |
Romulus napisał/a: |
Jakby to był problem w tym kraju Pewnie gdybym ten plik "odsprzedawał" masowo, to ktoś by się tym zainteresował. Bo wtedy byłoby to opłacalne. Kupiłbym plik za 20 zł, sprzedałbym go dziesięć razy po dziesięć złotych i byłbym piratem co się zowie Tak jak to robią różne "chomiki", czy inne... |
Cytat: |
Trudno było w święta wstać od stołu? Wyłącz tablet świecący prosto w oczy. Poczytaj prawdziwą, szeleszczącą papierem książkę. Rozproszone światło nocnej lampki jest zdrowsze. O ile oczywiście nie świeci do rana.
Potwierdzają to właśnie badania opisane w PNAS. - Eksperyment trwał dwa tygodnie. W tym czasie 12 ochotników czytało na iPadach przez cztery godziny przed pójściem spać - wyjaśnia współautorka pracy dr Anne-Marie Chang. Robili tak przez pięć dni. Kolejne dni czytali papierowe książki. W drugiej grupie na odwrót: najpierw papier, potem iPad. |
Romulus napisał/a: |
czy po prostu kłamstwa, stają się powoli prawdą |