Maeg napisał/a: |
czy to brak takich autorów czy może czytelnicy chcą żeby fantastyka dawała radość z czytania a nie zmuszała do przemyśleń |
Maeg napisał/a: |
Jest jeszcze możliwość, że właśnie coraz większa popularność fantastyki upodabnia ją coraz bardziej do kultury masowej (popularniej) i Ci ambitniejszy twórcy giną w tłumie. |
Tigana napisał/a: |
Chyba również czytelnicy stali się mniej wymagający. |
Dhuaine napisał/a: |
Szczerze mówiąc, cieszy mnie, że ten wielki boom już się skończył xD Zostaliśmy zalani falą kiepskich czytadeł opartych na tym samym schemacie; głowa bolała, gdy się próbowało odcedzić jadalne pozycje. |
Kal napisał/a: |
Jak dla mnie, to mają się całkiem dobrze - Goodkind, ten od Runów, nie pamiętam nazwiska i wielu, wielu innych ciągle piszą i mają stałych fanów, więc tutaj nie byłabym taka pewna że odsiewanie się zmniejszy |
Liv napisał/a: |
Fantastyka IMO jest literaturą rozrywkową!
Nastawioną na dobrą opowieść, wartką/misterną akcję, palete bohaterów i mile spędzony czas. Jeżeli mam ochotę na rozważania filozoficzne na temat życia, sięgam po literaturę piękną czy faktu. Nie należy wymagać od pisarzy fantastycznych aby obowiązkowo w swoich książkach, odnosili się o współczesnych problemów, nadając im otoczkę wyimaginowanego świata. Tym zajmuje się inny gatunek ... choć wiadomo, jest miło kiedy autor pokusi się o nieco więcej - a takich mamy naprawdę wielu. |
Maeg napisał/a: |
Aby zapoczątkować dyskusje zaproponuje taką by się wydawało kontrowersyjną tezę:
Współcześni „wielcy” pisarze tworzący fantastykę poza wartościami czytelniczymi czyli sferą rozrywkową praktycznie nic innego nam nie oferują. Ciekawe historie, bogaty język, świetnie kreowani bohaterowie ale poza formą treści tak naprawdę niewiele. Można się nad tymi książkami zachwycać ale nie zmuszają do myślenia, nie wywołują dyskusji na ważne tematy. Na horyzoncie nie widać następców Lema, Zajdla, Aldisa, Asimova, Bułyczowa, Le Guin, Pratchetta czy Strugackich itd. |
Dabliu napisał/a: |
A tak się składa, że istnieje pewien podgatunek fantastyki, zwany (nie do końca słusznie) fantastyką naukową, który już od początku miał być czymś więcej, niż tylko odprężającym czytadłem. |
Liv napisał/a: |
choć wiadomo, jest miło kiedy autor pokusi się o nieco więcej - a takich mamy naprawdę wielu. |
ASX76 napisał/a: |
I na koniec uwaga ogólna - jeśli ktoś szuka ambitnych tematów, które moga wywoływać głębsze refleksje, to powinien sięgać po literaturę wyższych lotów. Z całym szacunkiem dla fantastyki, która jest, jakby na to nie patrzeć, głównie rozrywką, choć godzi się rzec, że wcale niemała liczba pisarzy próbuje łączyć te dwie rzeczy i efekty potrafią być bardzo miłe. |
Dabliu napisał/a: |
Ostatnio wydaje się przejmować pałeczkę tzw. New Weird, idąc wprawdzie w nieco innym kierunku, ale być może bardziej dziś potrzebnym. Z SF łączy czasem New Weird zacięcie socjologiczne, jednak ten nowy podgatunek wydaje się szukać świeżości w nieśmiałym flircie z głównym nurtem, z powieścią psychologiczną. Zobaczymy co z tego będzie, na razie wiadomo tyle, że nazwiska takie jak Ian R. MacLeod, Hal Duncan, Jeffrey Ford, Jeff VanderMeer, czy "twórca" tego nurtu - China Miéville - stworzyli nowe, obiecujące perspektywy dla fantastyki. Z tego może wyrosnąć nowa ambitna fantastyka. |
Łaku napisał/a: |
Dam wam prostą odpowiedź, dlaczego wydaje wam się, że teraz jest więcej szmir, a rynek przypomina bagno- otóż po prostu starszych szmir się nie pamięta. |
ASX76 napisał/a: |
na koniec uwaga ogólna - jeśli ktoś szuka ambitnych tematów, które moga wywoływać głębsze refleksje, to powinien sięgać po literaturę wyższych lotów. Z całym szacunkiem dla fantastyki, która jest, jakby na to nie patrzeć, głównie rozrywką, choć godzi się rzec, że wcale niemała liczba pisarzy próbuje łączyć te dwie rzeczy i efekty potrafią być bardzo miłe. |
Toudisław napisał/a: |
W każdym gatunku literackim zdążają się szmir, ale czy dla tego mamy przekreślać cały gatunek? |
Toudisław napisał/a: |
Czy dla Ciebie takie książki, jak Mistrz i Małgorzata, Makbet, Hamlet, Rok 1984, Mały książę to literatura niskich lotów? A to fanatyka. |
Toudisław napisał/a: |
W każdym gatunku literackim zdążają się szmir, ale czy dla tego mamy przekreślać cały gatunek? |
Regissa napisał/a: |
Otóż to. Czym niby góruje "Paw królowej" Masłowskiej nad "Wiedźminem" Sapka? A to Masłowska dostaje nagrody... |
romulus napisał/a: |
Ale fajnie by było, gdyby to, co najlepsze w polskiej fantastyce zostało docenione "na salonach". |
romulus napisał/a: |
Sapkowski tylko jeden, bo Dukaj tylko jeden, Brzezińska tylko jedna (i naprawdę paru innych jeszcze). |
romulus napisał/a: |
Ale fajnie by było, gdyby to, co najlepsze w polskiej fantastyce zostało docenione "na salonach". |
romulus napisał/a: |
W polskiej fantastyce króluje badziewie. Już zaperzałem się na ten temat na Katedrze i staram się powstrzymywać, bo znowu wpadnę w wir... |
Liv napisał/a: |
jak IMO nie posiadamy salonu |
Łaku napisał/a: |
Oczywiście, że posiadamy nasz własny. Jak nie z salonem fandomowym, to z czym wojuje Lewandowski? ; ] Każda kawa ma swoją śmietankę - raz słodką, raz skisłą. |
romulus napisał/a: |
Ale już Brzezińskiej za piękną stylizację języka i nieszablonową fabułę |
romulus napisał/a: |
Kiedyś może i Brzezińska doczeka się takiego przebicia w mediach jak Krajewski (fajne powieści, ale J. Ellroyowi mógłby buty czyścić). Bo, że na nie zasługuje bardziej niż on, to moim subiektywnym zdaniem, oczywista oczywistość |
grubshy napisał/a: |
Ponadto wydaje mi sie, ze przynajmniej czesci autorow byloby milo, gdyby przestano ich traktowac jako dostarczycieli literatury klasy 'B' . : ) |
romulus napisał/a: |
Właśnie o to mi chodzi z tymi nagrodami. Bo czym jest NIKE dla Dukaja, jeśli załóżmy sprzeda w Polsce 100 000 egzemplarzy LODU (pomarzyć...)? Dodatkiem jedynie. Ale już Brzezińskiej za piękną stylizację języka i nieszablonową fabułę, już by NIKE pomogła wypychając ją na szerokie wody. |
Łaku napisał/a: |
W każdym gatunku artystycznym, czy to literackim, czy muzycznym, większość dzieł jest odtwórcza, badziewiacka, nieinteresująca. To jest norma. Błąd myślenia wielu osób bierze się z tego, że najsłynniejsze książki to książki ponadnormalne, elita a brane są właśnie za normę. |
Toudisław napisał/a: |
No sorry. Ale jakby Dukaj dostał tą samą nagrodę, co Masłowska, to chyba byłby niesmaczny |
Tigana napisał/a: |
A poza tym uważam, ze nasi fataści nie powinni gnić w getcie, ale wychodzić do ludzi. Na niszowości nikt nie zyska. Trzeba pokazać, ze literatura fantastyczna to nie tylko zielone ludziki czy smoki, ale literatura poruszająca w niebanalny sposób wiele ważnych i ciekawych tematów. |
romulus napisał/a: |
A jak można pisać o kondycji polskiej fantastyki, czy o czymkolwiek w oderwaniu od własnych poglądów, gustów, czy nawet sympatii? |
Tigana napisał/a: |
A poza tym uważam, ze nasi fataści nie powinni gnić w getcie, ale wychodzić do ludzi. Na niszowości nikt nie zyska. Trzeba pokazać, ze literatura fantastyczna to nie tylko zielone ludziki czy smoki, ale literatura poruszająca w niebanalny sposób wiele ważnych i ciekawych tematów. |
Azver napisał/a: |
Lewandowski wojuje ze wszystkimi, którzy nie uważają go za boga literatury. To egocentryczny bufon z manią wielkości i daleko posuniętą paranoją. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z żadnymi salonami czy czymkolwiek innym. |
Toudi napisał/a: |
Czy dla Ciebie takie książki, jak Mistrz i Małgorzata, Makbet, Hamlet, Rok 1984, Mały książę to literatura niskich lotów? A to fanatyka. |
Łaku napisał/a: |
Zaraz pojawi się argument, że skoro nie było komercyjnego supersukcesu, to autor nie napisze/wyda kolejnych książek. Myślę, że takie rozumowanie to raczej przejaw niskiego mniemania o samych piszących. Można podejść do sprawy z drugiej strony - supersukces komercyjny rozmiękcza pisarzy, odbiera im motywacje, alienuje od fandomu itp. |
AM napisał/a: |
Więc może lepiej byłoby porozmawiać o kondycji fantastyki nie przez pryzmat pisarzy, a czytelników? |
AM napisał/a: |
Inni muszą tworzyć Achaje albo zrezygnować z założenia rodziny, samochodów, domów lub pisarstwa… |
Łaku napisał/a: |
I w tym wypadku Lewandowski, już milcząc na temat jego pobudek, stara się zająć w tej strukturze miejsce salonowego wrzoda; a żeby być salonowym wrzodem, nie wystarczy wrzodowatość, trza jeszcze salonu, na który można się wypiąć. |
Toudisław napisał/a: |
FS pokazała, że może kształtować gusta czytelników. |
Azver napisał/a: |
Stąd moja teza jest taka- żaden z niego wrzód salonowy. Zwyczajny wrzód. |
Łaku napisał/a: |
A wszystkie problemy z wydawnictwami znikną jak wreszcie przejdziemy do ery ebooków i będziemy przez internet kupować czyste info, i ew. później za dodatkowe pieniądze oddawać dane do odpowiedniego zakłądu gdzie zrobi się z tego stricto książke (na tej zasadzie na jakiej teraz działaja produkcja prac magisterskich) dzięki czemu każda ksiązka będzie nabierać bardziej osobistego charakteru. No ale to kwestie wymarcia pewnego pokolenia i nastania następnego.
|
Łaku napisał/a: |
AM, chodziło mi o sytacje "kolejnej ksiązki", bo debiut i wyjścia z cienia to raczej sytacja szczególna w swojej powszechności. ; ) Piszesz o tym że słaby debiut to krzyż dla autora. No cóż słaby pierwszy skok z spadochronu to krzyż dla spadochroniarza. Dlatego moim zdaniem młody stażem pisarz powinien tak jak młody stażem spadochroniatrz najpierw ćwiczyć 'na sucho' do znudzenia zanim zdecyduje się na głęboki skok. A jeśli już się decyduje - to na własne ryzyko.
A wszystkie problemy z wydawnictwami znikną jak wreszcie przejdziemy do ery ebooków i będziemy przez internet kupować czyste info, i ew. później za dodatkowe pieniądze oddawać dane do odpowiedniego zakłądu gdzie zrobi się z tego stricto książke (na tej zasadzie na jakiej teraz działaja produkcja prac magisterskich) dzięki czemu każda ksiązka będzie nabierać bardziej osobistego charakteru. No ale to kwestie wymarcia pewnego pokolenia i nastania następnego. |
Łaku napisał/a: |
A wszystkie problemy z wydawnictwami znikną jak wreszcie przejdziemy do ery ebooków i będziemy przez internet kupować czyste info, i ew. później za dodatkowe pieniądze oddawać dane do odpowiedniego zakłądu gdzie zrobi się z tego stricto książke (na tej zasadzie na jakiej teraz działaja produkcja prac magisterskich) dzięki czemu każda ksiązka będzie nabierać bardziej osobistego charakteru. No ale to kwestie wymarcia pewnego pokolenia i nastania następnego. |
andy napisał/a: |
Takoż i Kotzur sobie tego życzy, ale obawiam się, że tego nie dożyję. Bo przecie autor ma od sprzedanej knigi 2 a w porywach 5 PLN to jakie wydawnictwo się dobrowolnie temu podda, a pośrednicy takoż?
Czyli SF na razie w najczystszej postaci |
AM napisał/a: |
Czy dobrze cię rozumiem? Sugerujesz, że wydawnictwa wykorzystują autorów, ze panuje wyzysk? |
AM napisał/a: |
Czy dobrze cię rozumiem? Sugerujesz, że wydawnictwa wykorzystują autorów, ze panuje wyzysk? |
Łaku napisał/a: |
Obwinianie kultury masowej za jej masowośc i równanie w dół, przypominanie pretensje do żółwia że nie potrafi latać. |
Toudisław napisał/a: |
Ale przecież wydawnictwo nie zmusza autora do pisania pod groźbą. |
andy napisał/a: | ||
Może nie tak wydawnictwa, lub nie tylko, tylko cały system - przypominając sobie dyskusję z innego forum. A z resztą zapytaj obecnych tu Autorów. Może będą w tej kwesti cuś więcej do powiedzenia, bo nie jako z autopsji |
Dabliu napisał/a: |
W kwestii nakładów... |
AM napisał/a: |
Mam też wrażenie, że zdecydowana większość narzekających to czytelnicy, a nie pisarze, ale może się mylę. |
AM napisał/a: | ||
Prawdę mówiąc nie widziałem już dawno tak niekompetentnie napisanego artykułu, zawierającego tak wiele nieprawdziwych informacji. Osoba, która go napisała nie ma pojęcia o temacie. A może to tekst sponsorowany? |
Dabliu napisał/a: | ||
|
Dabliu napisał/a: |
Tylko później: jaka płaca, taka praca. |
Dabliu napisał/a: | ||||||
Narzekać mogą zapewne niektórzy pisarze ery PRL-u, którzy po zmianie ustroju przekonali się, że aby być pisarzem, trzeba pisać książki
A co konkretnie jest w tym artykule nieprawdziwe? |
AM napisał/a: |
Naprawdę w to wierzysz ? I jakie to problemy? |
Toudisław napisał/a: |
Vader i Behemot to chyba najbardziej znane polskie zespoły na świecie. Tylko czy w Polsce słyszało o nich więcej niż 5 % społeczeństwa? Ale wszyscy myślą, że najbardziej znana jest (sic) Doda. |
Łaku napisał/a: | ||
Wiara wiarą, nie ukrywam że jestem optymista i nie ukrywam że to o czym napisałem jest do zrealizowania tylko przy długiej perspektywie czasowej. Pytasz jakie problemy - sam je wyminiłeś wyżej. ; ) To są wszystkie problemy jakie powstają na styku interesu pisarza. nieistenijącego statystycznego czytenika i wydawnictwa, co owocuje tym o czym napisałek - chociażby ksiązkami "na zlecenie", można by dodac jeszcze wiele innych rzeczy np. dyktat objętości książki i tak dalej. Skąd sie to bierze? Moim zdaniem stąd że miedzy pisarzem a czytelnikiem jest pośrednik - wydawnictwo. Jak najbardziej marginalizując rolę pośrednika [a do tego zmierza informatyzacja książek w mojej opinii] który stara się, i jest to naturalne wyszarpac jak najwięcej dla siebie , rozwiązujemy ręce i pisarzom i nam samym. Nie wiem jak od kuchni wyglądaja ta scena i kwestia zarobów [tantiemów? ; )] pisarzy, ale to chyba ogólne prawidło rynku które sprawdziło by się i na tym polu. Do napisania książki w przeciwieństwie do zrobienia filmu czy nawet produkcji muzyki, nie trzeba hi-tech'u, i wielkiego kapitału wstepnego, stąd przejście na bardziej bezpośrednią relacje rynku pisarz-czytelnik byłby wskazane. Oczywiście pojawia się cała masa innych problemów, np kwestia piractwa, i własnosci intelektualnej. Ale to już szerszy temat na odzielną dyskusje. |
Dabliu napisał/a: |
A wydawnictwo daje pisarzowi pewną wygodę: fachowa redakcja i korekta tekstu, promocja i reklama etc. |
Łaku napisał/a: |
Wiara wiarą, nie ukrywam że jestem optymista i nie ukrywam że to o czym napisałem jest do zrealizowania tylko przy długiej perspektywie czasowej. Pytasz jakie problemy - sam je wyminiłeś wyżej. ; ) To są wszystkie problemy jakie powstają na styku interesu pisarza. nieistenijącego statystycznego czytenika i wydawnictwa, co owocuje tym o czym napisałek - chociażby ksiązkami "na zlecenie", można by dodac jeszcze wiele innych rzeczy np. dyktat objętości książki i tak dalej. Skąd sie to bierze? Moim zdaniem stąd że miedzy pisarzem a czytelnikiem jest pośrednik - wydawnictwo. Jak najbardziej marginalizując rolę pośrednika [a do tego zmierza informatyzacja książek w mojej opinii] który stara się, i jest to naturalne wyszarpac jak najwięcej dla siebie , rozwiązujemy ręce i pisarzom i nam samym. Nie wiem jak od kuchni wyglądaja ta scena i kwestia zarobów [tantiemów? ; )] pisarzy, ale to chyba ogólne prawidło rynku które sprawdziło by się i na tym polu. Do napisania książki w przeciwieństwie do zrobienia filmu czy nawet produkcji muzyki, nie trzeba hi-tech'u, i wielkiego kapitału wstepnego, stąd przejście na bardziej bezpośrednią relacje rynku pisarz-czytelnik byłby wskazane. Oczywiście pojawia się cała masa innych problemów, np kwestia piractwa, i własnosci intelektualnej. Ale to już szerszy temat na odzielną dyskusje. |
AM napisał/a: |
Ponoć w 2007 roku ukazało się w Polsce kilkanaście tysięcy książek (połowa to podręczniki itp.). To daje nam, po podzieleniu tej liczby na pół, około 20 tytułów dziennie (bez jakiejkolwiek selekcji pojawi się ich wielokrotnie więcej). Wyobraź sobie, ze jesteś autorem, napisałeś książkę i chcesz zaistnieć w necie. Życzę szczęścia. |
andy napisał/a: |
Nie przesadzaj. Kto zainteresowany to i znajdzie i zgra. |
Am napisał/a: |
Wyobraź sobie, ze jesteś autorem, napisałeś książkę i chcesz zaistnieć w necie. Życzę szczęścia. |
andy napisał/a: | ||
No z tą korektą to bym polemizował. Różne dziwy już czytałem. Z tłomaczeniami takoż i podobnie |
Łaku napisał/a: |
Nie wiem czy świadomie czy nie ale zignorowałeś to że wyżej dwukrotnie pisałem że proponowany model w teraźniejszości jest niemożliwy do zrealizowany tylko jest kwestią raczej dalszej niż bliższej przyszłości. Rzeczywiście udając że nie napisałem tego co napisałem, to twoja ironia ma sens. ; ) |
Łaku napisał/a: |
Co do kupowania sukcesu to ja wróce do tego co pisałem na początku, zaznaczając że jest to pewien idealizm, nie tylko idealizm nierealny, co poprostu jeszcze nie potwierdzony - otóż taką promocje komercyjną może zastąpić równie dobrze promocja społecznościowa. Getto fantastyki to jej siła. Ja jestem entuzjastą społeczeństwa sieciowego gdzie wiele procesów odbywa się własnie w sposób oddolny przypominający rojenie się mrówek czy pszczół. Mrówki potrafią organizować się w sposób całkowicie oddolny - jedna mrówka znajduje kostke cukru i wydziela feromony, po śladzie feromonu idą inne mrówki, powstaje linia produkcyjna, choć nikt nie narzucał planu. Myśle że skoro wedle tego mechanizmu potrafią działać np. antyglobaliści to równie dobrze mogą działać miłościnicy takiej czy innej literatury. Kiedyś ludzie byli skazani na tworzenie lokalnych scen i środowisk - dzisaj mamy cyberprzestrzeń z w miarę nieskrępowanym przepływem informacje z całego globu. Najlepszym tego przykładem są fora internetowe i pewne zjawiska na nich wystepujących co np. koleżanka Liv zauwazyłą w tym temacie. Punkt cięzkości z presji komercyjnej przesuwa się coraz bardziej na presje społeczną. |
andy napisał/a: |
A nie może być wreszcie normalnie? |
andy napisał/a: |
Ten sam problem dotyczy jeszcze filmów i muzyki. |
MadMill napisał/a: |
Porównaj sobie rynek zachodni i polski. Nie tylko jeśli chodzi o książki. Nasz rynek istnieje prawdę mówiąc od 18 lat i sie rozwija bardzo powoli, a na zachodzie ciągle była wolna konkurencja - no mniej więcej, więc wszystko się rozwijało już od długiego czasu. |
andy napisał/a: | ||
Właśnie se równam i tera mi wychodzi, że jest kanał. Za "komuny" nakłady były na wejściu po 10 - 30 tys. egzemplarzy i się w większości sprzedawały. Chcesz przykładów to zajrzę na półeczki i podam kunkretnie, kiedy wydane ile kosztowało, wg. np przeliczenia do bochenka chleba i jaki był nakład. I to nie tylko tych prawomyślnych z demoludu. Naszych też a i zachodu też wydawali to co tu mówić o Dukaju (marne 7000) i cena na kieszeń przeciętnego Polaka 40 zeta. Fajne nie. Bo nie ma jak kapitalizm, a przecie książki to po cholerę czytać TV nie wystarczy? |
andy napisał/a: |
Właśnie se równam i tera mi wychodzi, że jest kanał. Za "komuny" nakłady były na wejściu po 10 - 30 tys. egzemplarzy i się w większości sprzedawały. Chcesz przykładów to zajrzę na półeczki i podam kunkretnie, kiedy wydane ile kosztowało, wg. np przeliczenia do bochenka chleba i jaki był nakład. |
Dabliu napisał/a: |
BTW, czy Ty przypadkiem nie sugerujesz, że kapitalizm jest be, a komunizm git? |
Dabliu napisał/a: |
Ale za komuny było mniej książek na rynku, mniejsza konkurencja między pozycjami = większe nakłady konkretnej książki schodziły. Dziś nakłady idą mniejsze, bo jest więcej książek na rynku. A myślę, że ogólne liczby, jakby te nakłady wszystkie zsumować, są dziś większe niż za komuny.
Poza tym, w PRL-u nie było tylu zbytkownych rzeczy do kupowania, jak dziś. |
MadMill napisał/a: |
Temu nakłady były większe. Teraz dochodzi do głosu racjonalne myślenie jeszcze i w pewnym sensie asekuracja - popatrzmy na WL i Dukaja, nakład skończył się niby w 2 tygodnie, moim zdaniem osoba która podejmowała decyzję co do nakładu powinna się zastanowić nad swoją przyszłością. Nie ma wolnej amerykanki, wszystko musi być dopięte, bo inaczej klapa. |
AM napisał/a: |
I cena. Nie wiedzieli, jak rynek zareaguje na 59 zł. |
AM napisał/a: |
Książki kosztowały relatywnie taniej i pojawiało się ich mniej (jak wychodziło 10 zachodnich pozycji rocznie, było święto). |
MadMill napisał/a: |
Ja nie rozumiem fenomenu tej książki. Tak jak wymieniasz Dukaj wcale nie osiągał aż takich wielkich nakładów, a tutaj wszyscy rzucili się na "Lód". Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale myślę że nie wiemy pewnie wszystkiego i to można było przewidzieć.Promocja, reklama, inne powiązania Literackie wiedziało najlepiej i trochę mnie dziwi, że nakładu nie ma. Co nie zmienia faktu, że się cieszę - fanem Dukaja nie jestem - książka się sprzedaje, Dukaj staje się sławny, będą wywiady, artykuły w szerszej prasie, może TV. Dukaj nie jest bufonem - z tego co na razie zauważyłem - poleci paru dobrych - w co nie wątpię - polskich pisarzy, ich sprzedaż wzrośnie, może jeden na dziesięciu z nich osiągnie podobny sukces i poleci kolejnych i fantastyka się będzie umacniać. Wszystko jest możliwe. To wygląda jak wykorzystywanie Dukaja, ale ja nic złego w tym nie widzę. To jest promowanie literatury, kultury. Oby tylko tak wykorzystywane były wizerunki znanych osób. |
AM napisał/a: |
(jakoś w to, kurde, uwierzyć nie mogę, że fan Piekary, Ziemiańskiego czy Żambocha, który pisze, że Hyperion jest nudny i pełno w nim dłużyzn, a Diamentowy wiek napisany został napisany przez grafomana, odnajduje się w Dukaju). A może się mylę? O co tu chodzi? |
andy napisał/a: |
Właśnie se równam i tera mi wychodzi, że jest kanał. Za "komuny" nakłady były na wejściu po 10 - 30 tys. egzemplarzy i się w większości sprzedawały. |
AM napisał/a: |
Też nie rozumiem fenomenu Jacka (mimo że uważam go za bardzo dobrego pisarza). A właściwie nie tak. Mam wrażenie, że jest otoczony czymś w rodzaju kultu, a może to ogólnoczytelnicza histeria. Ciekaw jestem też czy wszyscy, którzy kupują jego książki na pewno je czytają, tym bardziej, ze na co dzień w ich menu króluje Ziemiański, Piekara, Weber, Salvatore, Goodkind, Ringo itd (nie mam na myśli czytelników, którzy sięgają po trudniejsze książki systematycznie, ale bywalców różnych forów, którzy unikają zwykle ambitniejszych rzeczy, jak diabeł wody świeconej). A wszelkie próby liźnięcia czegoś ambitniejszego kończą się wysypką albo migreną (jakoś w to, kurde, uwierzyć nie mogę, że fan Piekary, Ziemiańskiego czy Żambocha, który pisze, że Hyperion jest nudny i pełno w nim dłużyzn, a Diamentowy wiek napisany został napisany przez grafomana, odnajduje się w Dukaju). A może się mylę? O co tu chodzi? |
Łaku napisał/a: |
Skoro Lód nie jest żadną rewolucją chociażby do Innych Pieśni czy Perfekcyjnej... tylko konsekwentnym rozwijaniem? |
Tigana napisał/a: |
Na podstawie kilku recenzji można wywnioskować, ze to jednak nie jest "czysty" Dukaj, a raczej Dukaj napisany w bardziej przystępnej formie. |
Tigana napisał/a: |
No i realia powieści - jest to historia alternatywna, a jakaś odległa planeta czy świetlana przyszłość. |
Łaku napisał/a: |
Inne Piesni to też historia alternatywa a nie jakaś odległa planeta. |
Tigana napisał/a: | ||
Tylko, że "alternacja" oparta jest na pomyśle nie historycznym a raczej filozoficzno-fizycznym - dla mnie to kolosalna różnica. |
Łaku napisał/a: |
A Lód to niby jest oparty na pomyśle historycznym? |
Łaku napisał/a: |
Jedyna różnica to to że w IP ewolcuyjnie potwierdziały się inne prawa i siły naukowe, a w Lodzie nastąpiło dość krótkie cięcia, uderzenie i bach. |
Toudisław napisał/a: |
Czy dla Ciebie takie książki, jak Mistrz i Małgorzata, Makbet, Hamlet, Rok 1984, Mały książę to literatura niskich lotów? A to fanatyka. (...) |
ASX76 napisał/a: |
Od kiedy poezja to fantastyka |
ASX76 napisał/a: |
Od kiedy poezja to fantastyka |
Tigana napisał/a: |
historycznych - były rozbiory, car, Rosja - według mnie jest to dla czytelnika łatwiejsze do strawienia niż wprowadzanie arystotelesowskiego modelu wszechświata. |
Tigana napisał/a: | ||
Jak to powiedział, bodajże, Edward Stachura : "Wszystko jest poezją" |
Łaku napisał/a: |
To że materia jest bardziej swojska nie oznacza że forma jest mniej skomplikowana, bo w istocie - nie jest. |
Cytat: |
Fantaści, jako zwarta grupa ludzi, wierzących święcie, iż ich hobby czy idee fixe kogokolwiek obchodzi i – co więcej – że społeczeństwo jest nastawione do nich wrogo, mają tendencję do tworzenia oblężonych twierdz i reagowania histerycznie na każdą próbę analizy i w rzeczy samej na każdą opinię, pochodzącą z zewnątrz. Do tego z jakiejś niewytłumaczalnej przyczyny fantaści ubzdurali sobie, że ta tematyka przyciąga osoby o inteligencji wyższej, niż przyciągane, na przykład, przez romans. Wystarczy jednak zajrzeć na dowolne forum dyskusyjne, poświęcone fantastyce, aby zobaczyć jasno, że odsetek idiotów i „dyslektyków” jest tam taki sam, jak na wszelkich innych forach.
Dawno temu, kiedy jeszcze czytałem NF i tolerowałem jej prostytucję recenzyjną, można było w owym piśmie przeczytać regularnie o zasiekach, barakach i „getcie” fantastyki. Coś żałosnego i pompatycznego było w tym, jak redaktorzy wystawiali na wyimaginowane „zewnątrz” armaty i karabiny zwalistej argumentacji, udowadniając samym sobie, że getto istnieje, ale niesłusznie. Skąd się wziął pomysł, że kogokolwiek tak naprawdę obchodzi, co czyta brodaty starszy pan, albo mroczny młody z brudnymi włosami, to naprawdę jest dla mnie tajemnicą. Podobne zjawisko zaobserwować można w złączonym ze światkiem fantastów światkiem erpegowców. Większość ludzi nie wie nawet, że coś takiego istnieje, ci, którzy wiedzą, najczęściej nie mają o nim żadnej opinii (mimo wysiłków erpegowców, aby swoje hobby ukazywać jak najnegatywniej się da), ale erpegowcy uważają się za niezrozumianych, pogardzanych, znienawidzonych i Bóg wie, co jeszcze. Czy chodzi o to, że człowiek lepiej się czuje, rojąc sobie, jak to miliardy ludzi na świecie (a zwłaszcza Kościół Nazistowsko-Ludobójczo-Rasistowsko-Kukluxklanowo-Gejocydalny) nienawidzi go i planuje jego śmierć, a przynajmniej zamknięcie w jakiejś instytucji, niż stawiając czoła faktowi, że nikt o jego grupie społecznej nic nie wie, a jeśli wie, to ma ją gdzieś? Wielokrotnie na najróżniejszych forach dyskusyjnych fantastów i/lub erpegowców widziałem taką sytuację: ktoś cytował kawałek napisanego przez kogoś „spoza getta” artykułu i zaczynał się wrzask. Jakość merytoryczna tekstu była nieistotna i tak autor był idiotą/nieukiem/debilem/nazistą itd, itp. Rozdrapywano najdrobniejsze potknięcia takiego autora – no bo jak ktoś nie może wiedzieć, że to na stole to armia Chaosu, a nie żadna kosmiczna?! Jak można pisać o „Władcy Pierścieni” nie przeczytawszy wszystkich dzieł „Mistrza”, od „Zapisków Poobiednich Zebranych”, przez „Silmarilion”, po „Odzyskane Skrawki Zapisanego Papieru Śniadaniowego z Dna Szuflady”? I tu dochodzimy do nieodmiennej kostatacji – wszyscy mają fantastykę za syf i kiłę, ale my wiemy lepiej. Ugaszony i zniszczony jest jakikolwiek zalążek, jakakolwiek możliwość konstruktywnej krytyki własnego hobby, w syndromie oblężonej twierdzy natychmiast bowiem ginie obiektywizm. Pozwolę sobie być tu rzecznikiem tego zewnętrznego świata i – jako fantasta, czytelnik, trochę „pisacz”, erpegowiec i co tam jeszcze (dokładne referencje mogę przedstawić dziewczynom z dużymi cyckami i tendencją do rozwiązywania stanika) powiem – fantastyka to syf! Co to oznacza? Że każda powieść to syf? Bynajmniej – nie każda. Tak jak nie istnieje gatunek, w którym wszystko jest genialne i wspaniałe, tak nie istnieje i istnieć nie może gatunek, w którym wszystko jest jakości zerowej. Owo stwierdzenie, iż fantastyka jest syfem i śmietnikiem oznacza dla mnie, że znalezienie w niej czegoś wartościowego jest zadaniem wielokroć trudniejszym, niż w innych gatunkach. Lem, „Diuna”, „Pieśń Nieskończoności”, cykle Zelaznego, jasne, można wymieniać. Ale na każdą jedną wartościową pozycję fantastyczną przypada wielokrotnie wyższy stos śmiecia niż w innych gatunkach. Dlaczego? Bo fantastyka nie stawia autorowi żadnych wymagań, absolutnie żadnych. Autor nie musi się znać na niczym i niczego trzymać. Inaczej oczywiście było w czasach, w których tworzyli Lem, Asimov, Clarke, Sagan – trzeba było mieć rzetelną wiedzę o nauce, bo w SF dominowało S. Tak jak kiedyś trzeba było rozchylić majtki, żeby zobaczyć tyłek a obecnie trzeba rozchylić tyłek, żeby zobaczyć majtki, tak kiedyś fantastyka naukowa oznaczała dokładnie sumę tych dwóch słów, a obecnie stała się jedynie pustym szyderstwem. „Honor Harrington”, jakie zaiste piękne następstwo dla Lema! Fizyka wyspecjalizowała nam się ostatnio tak strasznie, że już nawet fizycy wydają się mieć niewielkie pojęcie o fizyce, co dopiero pisarze! I to w czasach powszechnego „śpiewać każdy może”, w których rzesze Cezarych Albinów mogą wydać swoje duszy grania (świerzbi mnie klawiatura, aby zamiast tego ‘g’ postawić tu inną literkę) i zawalać nimi półki, kiedy... cóż – dawniej ludzie wiedzieli sporo o kilku dziedzinach nauki, obecnie autorzy nie wiedzą nic, ale za to o wszystkim! SF zdechło dokumentnie, degenerując się w space-operę i z dziedziny elitarnej, do której byle ćwok bał się wejść, zmieniając się w śmietnisko duszygrań, bliskie fantasy. A to co się dzieje w fantasy... Ten gatunek stał się miejscem uchodźstwa dla autorów, którzy koniecznie chcą Coś stworzyć, ale ani wiedzą „co?”, ani widzą „jak?”. Na czym musi znać się autor, zanim siądzie do powieści fantasy? Ewidentnie na niczym. Tworzone konstrukcje polityczne, społeczne, ekonomiczne daleko przebijają, nomen-omen, fantastycznością wszelkie teorie snute przez Marksa, wiedza technologiczna (w tym bronioznawcza) zatrzymuje się na umiejętności naciśnięcia „power” w komputerze, znajomość ludzkiej psychologii też w okolicach szkoły podstawowej – co z tego może wyjść? Ulubionym konikiem autorów fantasy zdają się być walki i bitwy i jest to też dla nich terra-incognita, morze całkowitej ignorancji, łatanej konfabulacją. Autor, owszem, widział w życiu miecz, raz, w muzeum, i nuże wygadywać o nim takie brednie, że włosy siwieją. Czy w romansie, osadzonym w naszym świecie komuś ujdzie wsadzenie bohatera w tramwaj, który następnie odleci łopocząc żaglami? Ni cholery. Ale w „Achaji” ujdzie modelka, nosząca muła na plecach i walcząca mieczem, trzymanym w dwóch palcach. I tu następują zwały, góry, stosy powieści, pisanych pod wichry dojrzewania młodocianych odbiorców – dużo „łup”, dużo „dup”, dużo „ach mocniej, głębiej”... jak w tym zalewie niczego wyłowić perełkę? Czy zdarzają się jeszcze autorzy fantastyki, którzy zachowują wewnętrzną dyscyplinę, którzy potrafią się zdobyć na rygoryzm, na autentyczność świata opisanego? Istnieją, jak oazy na pustyni. George Martin ze swoją „Grą o Tron” i... i nie wiem, czy ktoś jeszcze. Jest oczywiście masa rzeczy ciekawych, dobrych czasowych zapchajdziur, bo wśród autorów, nie mających pojęcia o czymkolwiek, lub swoją wiedzę ignorujących znajdują się tacy, którzy mają cudownie lekkie pióro i potrafią człowieka wciągnąć. Andrzej Sapkowski – jak słyszałem – zapytany o sensowność przerabiania swojego „Wiedźmina” na RPG odpowiedział, że jest to absurd, bo RPG wymaga świata, a żadnego świata w „Wiedźminie” nie ma. I jest to prawda, nie ma, jest sama dykta i dekoracje, za które lepiej nie próbować zajrzeć, bo coś puści. Ale zjada się to błyskawicznie, bo napisane jest lekko, sprawnie, doskonale, fantastyczną prozą. Zmarnowany talent. Co rozumiem przez powieść wartościową? Taką, po której coś w człowieku zostanie. Jakoś go dotknie, może jakoś zmieni. Często mówię, że wychował mnie Lem i jest to prawda – jego Pirx był dla mnie wzorem osobowym, latarnią morską przyzwoitości i etyki. Teraz wyobraźcie sobie Honor Harrington jako taki wzór. Co stworzył Andrzej Sapkowski, poza dętymi egzaltowanymi dzieciakami, powtarzającymi na forach dyskusyjnych ten nieszczęsny tekst o gwiazdach w jeziorze? Matko Boska, jak ten człowiek pisze, jaki on ma talent, to jest coś naprawdę niesamowitego! Sprzedać czytelnikowi ten kartonowy i pretekstowy świat tak, żeby choć na chwilę weń uwierzył, to jest prawdziwa wirtuozeria i piszę to bez krzty złośliwości. I... rzędem produkcyjniaki, o niczym, nie zawierające nic, puste, lub z założenia propagandowe, jak adresowany do nastoletnich brudnowłosych antyklerykałów „Narrenturm”. Czy jest dla tego nieszczęsnego gatunku ratunek? Nie w sensie komercyjnym oczywiście, bo komercyjnie radzi on sobie świetnie, ale w sensie jakościowym? Być może. Wydaje się, że ludzie są coraz bardziej zmęczeni kolejnymi przygodami miecza i przytroczonych do niego pleców bohatera, oraz towarzyszących mu cycków, ciągnących za sobą jakąś panienkę. Popularnośc cyklu Martina świadczyłaby o tym, że istnieje pragnienie czegoś spójnego, przemyślanego, pisanego przez faceta (lub kobietę), który opiera swoje światy na solidnej wiedzy, nie na półnarkotycznej konfabulacji. Doskonały „Wróbel” Mary Dorii Russel wymagał dowiedzenia się czegoś o Kościele Katolickim, „Gra o Tron” Martina wymagała sporej wiedzy o społeczeństwie średniowiecznym i... szlag by, ten człowiek nawet walkę potrafi opisać dobrze, a to zdarzenie w fantastyce praktycznie niespotykane! Fantastyka historyczna, czy parahistoryczna (historia alternatywna) daje pewną nadzieję, bo bezczelność autorów nie sięgnęła jeszcze poziomu pisania historii bez jej elementarnej choćby znajomości. Być może w końcu odżyje SF? Ale wszystko to – oczywiście – zależy od czytelników. Od zerwania z tłumaczeniem największych bredni okrzykiem „przeciez to fantastyka, prawdziwy świat mam na codzień, w innym świecie krasnolud potrafi walczyć pięciotonową patelnią dwunastoręczną!” i z akceptowaniem takich tłumaczeń, od wymagania od autorów jakiegoś minimum autentyczności, spójności, kompetencji, wiedzy. Ale tak naprawdę ciężko to sobie wyobrazić. Bo gdzie wówczas poszliby wszyscy autorzy, którzy wiedzą nic, ale za to o wszystkim? |
Liv napisał/a: |
Szkoda też, że poza Martinem nie wymienia nikogo innego, bo że sam jeden, dobrze piszący (niby oryginalnie i w ogóle cool) G.R.R nam został,to mi trudno w to uwierzyć. |
Liv napisał/a: |
Fantastyka to śmietnik |
MadMill napisał/a: |
Artykuł jest tragiczny. Nawet nie ma co rozmawiać czy tytuł jest poprawny, bo facet nie podał żadnych argumentów które by po parły jego tezę. |
MadMill napisał/a: |
Dla mnie żałosne w równym stopniu jak wiele artykułów atakujący Naszą Klasę w GW. |
MadMill napisał/a: |
Jak i każdy inny gatunek literacki. Wszędzie jest to samo, masa chłamu i na powiedzmy 200 pozycji przypada jedna wybitna. Wszędzie jest to samo i aż żal czytać takie teksty. Byłbym w stanie zrozumieć osoby, które przeczytały masę książek fantastycznych i tak twierdzą, ale wtedy uznałbym je także za trochę śmiesznych, bo po co czytają te śmieci? |
Cytat: |
Co to oznacza? Że każda powieść to syf? Bynajmniej – nie każda. Tak jak nie istnieje gatunek, w którym wszystko jest genialne i wspaniałe, tak nie istnieje i istnieć nie może gatunek, w którym wszystko jest jakości zerowej. Owo stwierdzenie, iż fantastyka jest syfem i śmietnikiem oznacza dla mnie, że znalezienie w niej czegoś wartościowego jest zadaniem wielokroć trudniejszym, niż w innych gatunkach. Lem, „Diuna”, „Pieśń Nieskończoności”, cykle Zelaznego, jasne, można wymieniać. Ale na każdą jedną wartościową pozycję fantastyczną przypada wielokrotnie wyższy stos śmiecia niż w innych gatunkach. |
MadMill napisał/a: |
Jak i każdy inny gatunek literacki. Wszędzie jest to samo, masa chłamu i na powiedzmy 200 pozycji przypada jedna wybitna. |
Cytat: |
Wielokrotnie na najróżniejszych forach dyskusyjnych fantastów i/lub erpegowców widziałem taką sytuację: ktoś cytował kawałek napisanego przez kogoś „spoza getta” artykułu i zaczynał się wrzask. Jakość merytoryczna tekstu była nieistotna i tak autor był idiotą/nieukiem/debilem/nazistą itd, itp. |
Liv napisał/a: |
Już kolejny raz udowadniasz Mad, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem. |
Tigana napisał/a: |
A zauważyliście, ze autor wali prawie wyłącznie w fantasy? Martina chwali, ale pamiętajmy, ze od s-f zaczynał. Czyżby jakiś niespełniony autor albo bidulek niemogący strawić, że fantasy jest bardziej trendy |
Cytat: |
Co to oznacza? Że każda powieść to syf? Bynajmniej – nie każda. Tak jak nie istnieje gatunek, w którym wszystko jest genialne i wspaniałe, tak nie istnieje i istnieć nie może gatunek, w którym wszystko jest jakości zerowej. Owo stwierdzenie, iż fantastyka jest syfem i śmietnikiem oznacza dla mnie, że znalezienie w niej czegoś wartościowego jest zadaniem wielokroć trudniejszym, niż w innych gatunkach. Lem, „Diuna”, „Pieśń Nieskończoności”, cykle Zelaznego, jasne, można wymieniać. Ale na każdą jedną wartościową pozycję fantastyczną przypada wielokrotnie wyższy stos śmiecia niż w innych gatunkach. |
Tłumok który przez przypadek skończył liceum i jest na drugim roku studiów napisał/a: |
Jak i każdy inny gatunek literacki. Wszędzie jest to samo, masa chłamu i na powiedzmy 200 pozycji przypada jedna wybitna. Wszędzie jest to samo i aż żal czytać takie teksty. Byłbym w stanie zrozumieć osoby, które przeczytały masę książek fantastycznych i tak twierdzą, ale wtedy uznałbym je także za trochę śmiesznych, bo po co czytają te śmieci? |
Liv napisał/a: | ||||||
Już kolejny raz udowadniasz Mad, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Potrafiłabym to zrozumieć u mojego bratanka, który ma latek siedem, córki sąsiadki w wieku gimnazjalnym a nawet u siostry, która kończy liceum Jak widzę każdą myśl, specjalnie dla ciebie trzeba tłumaczyć jak małemu dziecku ^^ Otóż o śmietniku i syfie pisał autor felietonu :
Wybacz, ale ręce i nogi załamuje nad tobą xDDDD |
romulus napisał/a: |
Nie ISY, ale Fabryki Słów |
Cytat: |
– że społeczeństwo jest nastawione do nich wrogo, mają tendencję do tworzenia oblężonych twierdz i reagowania histerycznie na każdą próbę analizy i w rzeczy samej na każdą opinię, pochodzącą z zewnątrz. |
Cytat: |
Do tego z jakiejś niewytłumaczalnej przyczyny fantaści ubzdurali sobie, że ta tematyka przyciąga osoby o inteligencji wyższej, niż przyciągane, na przykład, przez romans. |
Cytat: |
Wystarczy jednak zajrzeć na dowolne forum dyskusyjne, poświęcone fantastyce, aby zobaczyć jasno, że odsetek idiotów i „dyslektyków” jest tam taki sam, jak na wszelkich innych forach. |
Cytat: |
Dawno temu, kiedy jeszcze czytałem NF i tolerowałem jej prostytucję recenzyjną, można było w owym piśmie przeczytać regularnie o zasiekach, barakach i „getcie” fantastyki. |
Cytat: |
Wielokrotnie na najróżniejszych forach dyskusyjnych fantastów i/lub erpegowców widziałem taką sytuację: ktoś cytował kawałek napisanego przez kogoś „spoza getta” artykułu i zaczynał się wrzask. Jakość merytoryczna tekstu była nieistotna i tak autor był idiotą/nieukiem/debilem/nazistą itd, itp. Rozdrapywano najdrobniejsze potknięcia takiego autora |
Cytat: |
wszyscy mają fantastykę za syf i kiłę, ale my wiemy lepiej. |
Cytat: |
, a obecnie stała się jedynie pustym szyderstwem. „Honor Harrington” |
Cytat: |
Fizyka wyspecjalizowała nam się ostatnio tak strasznie, że już nawet fizycy wydają się mieć niewielkie pojęcie o fizyce, co dopiero pisarze! I to w czasach powszechnego „śpiewać każdy może” |
Cytat: |
! SF zdechło dokumentnie, degenerując się w space-operę i z dziedziny elitarne |
Cytat: |
A to co się dzieje w fantasy... Ten gatunek stał się miejscem uchodźstwa dla autorów, którzy koniecznie chcą Coś stworzyć, ale ani wiedzą „co?” |
Cytat: |
Czy w romansie, osadzonym w naszym świecie komuś ujdzie wsadzenie bohatera w tramwaj, który następnie odleci łopocząc żaglami? |
Cytat: |
George Martin ze swoją „Grą o Tron” i... i nie wiem, czy ktoś jeszcze |
Toudisław napisał/a: |
Stawianie Idiotów i Dyslektyków ( nawet gdy są w cudzysłowie) jest pokazem tępoty umysłowej. Ograniczenia i skrajnej głupoty. Myślałem, że w XIX zakończyła się Era gdzie dyslektyków uważano za upośledzonych. |
Dabliu napisał/a: |
Hmm... myślałem, że to ISA specjalizuje się w wydawaniu chłamowatych tasiemców tzw. "literatury" konfekcyjnej... |
Lady_Aribeth napisał/a: |
Aha, i facet na pewno przeczytał RASa, jestem tego niemalże pewna xD. |
Dabliu napisał/a: |
A mnie się wydaje, że to Tobie trzeba wyjaśniać, bo nie czytasz ze zrozumieniem
Autor felietonu próbował tłumaczyć, że na fantastykę przypada więcej chłamu niż w innych gatunkach, a Mad dał temu odpór twierdząc, że w każdym gatunku stosunek jest podobny. |
Łaku napisał/a: |
Właśnie kiedyś tego upośledzenia nie uznawano i uważano ich poprostu za osoby mało bystre i leniwe (co zresztą wcale się nie wyklucza, choć bezpośredniej koleracji brak). |
Łaku napisał/a: |
dzieciach z forów cytujących "gwiazdy na jeziorze" (hehe, skąd my to znamy ; >) |
Łaku napisał/a: |
jego prowokacyjność, sam świecąc zadkiem wyczekującym na razy sprowokowanych. |
Lady_Aribeth napisał/a: |
Aha, i facet na pewno przeczytał RASa, jestem tego niemalże pewna xD. |
romulus napisał/a: |
A ja po prostu lubię kopać Fabrykę Słów - taka niezdrowa fascynacja |
Liv napisał/a: |
Czytając ten tekst odniosłam też wrażenie, że autor poza starą dobrą sf, nie jest na 'bieżąco' z fantastyką (zarówno sf jak i fantasy). |
Toudi napisał/a: |
A ja nie łapie. Nie pamiętam tego tekstu z Sapka |
MadMill napisał/a: | ||
Nie czaruj już. nie czaruj. ;P Trochę takie szufladkowanie, że jakieś wydawnictwo wydaje sam chłam jest trochę niesprawiedliwe. |
Dabliu napisał/a: | ||
Hmm... myślałem, że to ISA specjalizuje się w wydawaniu chłamowatych tasiemców tzw. "literatury" konfekcyjnej... |
Bruja napisał/a: | ||
Toudi, błagam... To nawet ja pamiętam <samookaleczenie> |
Cytat: |
Pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni jeziora.
|
Grzegorz Szulc napisał/a: |
To prawda, ale jak mawiał Przemysław Gosiewski, nie do końca cała prawda |
Zireael napisał/a: |
Pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni jeziora. |
Toudisław napisał/a: | ||
i co takiego jest w tym tekście? |
Łaku napisał/a: |
Romulus, cięzko mi zrozumieć twoje stanowisko ad Fabryki. Ich ksiązek nie kupujesz? Nie. Wygryzają one ambitne (jakby tego nie definiować) książki z rynku? Nie (bo zajmują inne niszę literacka). Więc o co kaman? Ja rozumiem że FS to kolejny piesek do kopania, ale spójrz na tak (właśnie przyszło mi to do głowy jak użyłem słowa nisza) - na rynek książki jest złożony jak system ekologiczny. Mamy w nim mase różnych żyjątek jedne na górze łańcucha inne na dole. Założmy że lubisz dostojne piękne bociany a nienawidzisz oślizłych żab. Bocianów jest zawsze mniej niż żab, zgadza się? Ale gdyby nie było oślizłych żab to bociany również by wygineły. Ilość żab nie zmniejsza ilości bocianów, bo zajmują inne niszę - wprost przeciwnie - im więcej oślizyłch żab tym więcej bocianów! Czy w twoim interesie jest więc tępienie żab? Radzę to przemyślić. |
ASX76 napisał/a: |
Ewentualny upadek Fabryki Słów (wydającej w przeważającej większości pozycje słabe) zrobiły (na dłuższą metę) dobrze pozostałym wydawcom, ponieważ jakaś część osób łykająca "wielkopomne dzieła polskich debiutantów", tudzież innych "tuzów", przecież nie zniknęłaby wraz z FS i przynajmniej część z nich zainteresowałaby się ofertą innych oficyn. |
ASX76 napisał/a: |
summa summarum jej odejście w niebyt byłoby, w ogólnym rozrachunku, korzystne. Dla czytelników ambitniejszej fantastyki również. |
ASX76 napisał/a: |
Ewentualny upadek Fabryki Słów (wydającej w przeważającej większości pozycje słabe) zrobiły (na dłuższą metę) dobrze pozostałym wydawcom, ponieważ jakaś część osób łykająca "wielkopomne dzieła polskich debiutantów", tudzież innych "tuzów", przecież nie zniknęłaby wraz z FS i przynajmniej część z nich zainteresowałaby się ofertą innych oficyn. |
romulus napisał/a: |
Ja się nie dam naciągnąć na wydanie nawet złotówki na książkę przeciętnego polskiego autora publikującego w tym wydawnictwie. |
romulus napisał/a: |
Supernowa - wydaje polską fantastykę, taką sobie, ale i tak lepszą od tej z FS. |
romulus napisał/a: |
Krzywdzę tym RUNĘ, ale liczę, że po tym jak A. Brzezińska skończy wreszcie Twardokęska to się zmieni. |
Łaku napisał/a: |
FS nie konkuruje z fantastyką jaką wydaje WL. |
ASX76 napisał/a: |
A dlaczegóż to niby czytelnicy kupujący i czytający te badziewia z FS nie mieliby się "rozwijać" na np. książkach wydawanych przez MAG-a |
ASX76 napisał/a: |
A dlaczegóż to niby czytelnicy kupujący i czytający te badziewia z FS nie mieliby się "rozwijać" na np. książkach wydawanych przez MAG-a Ile lat mam czekać na ich "ewolucję" 5, 10 czy 15 Nastolatki mogą sobie dorastać na czym innym. |
Tigana napisał/a: |
I wbrew marzeniom co niektórych osób nie wierzę w ich zgon, to już prędzej "SuperNowa" albo "Runa". |
AM napisał/a: | ||
Pewnie, że nie konkuruje, bo WL właściwie fantastyki nie wydaje (3-4 tytuły rocznie nie oznaczają, że mamy do czynienia z wydawcą fanyastyki) |
ASX76 napisał/a: |
Całe to gadanie o synergiach i tym podobnych, to przepraszam bardzo, ale pieprzenie kotka przy pomocy młotka. Nie odróżniacie pomocy od konkurencji. |
ASX76 napisał/a: |
A dlaczegóż to niby czytelnicy kupujący i czytający te badziewia z FS nie mieliby się "rozwijać" na np. książkach wydawanych przez MAG-a [...] Nastolatki mogą sobie dorastać na czym innym. |
ASX76 napisał/a: |
A dlaczegóż to niby czytelnicy kupujący i czytający te badziewia z FS nie mieliby się "rozwijać" na np. książkach wydawanych przez MAG-a [...] Nastolatki mogą sobie dorastać na czym innym. |
Regissa napisał/a: |
A ja czegoś nie rozumiem, czy Wy naprawdę sądzicie, że czytelnicy wybierają książki ze względu na wydawnictwo? Może ja jestem jakaś dziwna, ale np. Martina kupiłabym nawet wtedy, gdyby wydało go PWN No chyba że "Zielona Sowa", to wtedy nie, ale od nich to raczej żadnej książki nie kupię, ze względu na poziom edycyjny (a nie poziom autorów, którzy w większości już nie żyją ).
|
ASX76 napisał/a: |
Tak więc nawet jeśli przyjąć nie do końca prawdziwą tezę o innej "niszy" literackiej, to summa summarum jej odejście w niebyt byłoby, w ogólnym rozrachunku, korzystne. Dla czytelników ambitniejszej fantastyki również. |
romulus napisał/a: |
To, że fantastyka jest literaturą rozrywkową to nie ma wątpliwości |
ASX76 napisał/a: |
Regissa jest dziwna, ponieważ nie kupiłaby książki Martina wydanej przez Zieloną Sowę. Co konkretnie masz do zarzucenia tej oficynie, jeśli wolno spytać |
Regissa napisał/a: |
A jaka to jest literatura nierozrywkowa? Podręczniki i tym podobne wykluczam Czyżby poezja była za mało rozrywkowa? Albo taki np. Dostojewski? Uwielbiam starego Fiodora, ba, uważam, że jest jednym z najlepszych rosyjskich pisarzy, a problemy poruszone w jego książkach są istotne, ale czy to wyklucza "rozrywkowość" jego powieści? Bo w jakim celu czytam Dostojewskiego? Dla przyjemności przecież! |
Beata napisał/a: |
Owszem, autor ma lekkie pióro, ale - jak na mój gust - nazbyt złośliwe. |
Tixon napisał/a: |
Jak zwał tak zwał |
malakh napisał/a: |
Różnica jest. Ten tekst nie przechodził korekty, na oczy go nie widziałem przed publikacją. Zresztą, nie puściłbym go u siebie. Nie pisz więc, proszę, że to artykuł mojego działu, bo potem ludzie myślą, że to zwykła publikacja (vide wypowiedzi w komentach) i gotowi sobie wyrobić zdanie, że tego typu gnioty u siebie puszczam. |
Ł napisał/a: |
"Fantastykę i Futurologie" Lema |
Jander napisał/a: |
Gdyby miał lekkie pióro to bym chociaż przeczytał całość |
Tixon napisał/a: | ||
A co w niej jest takiego? |
Cytat: |
Ogromny esej o fantastyce i futurologii jest po pierwsze: oryginalną i nowatorską próbą stworzenia teorii gatunku, po drugie: błyskotliwą autointerpretacją dzieł Lema, po trzecie: przeglądem światowego dorobku science fiction w poszukiwaniu autorów i tekstów, które byłyby zdolne stanąć w szranki z naukową futurologią i udowodnić przydatność literatury w modelowaniu przyszłości człowieka. To kolejna Lema „ogólna teoria wszystkiego" — wszystkiego, co dotyczy fantastyki i jej roli w ludzkim poznaniu. |
FiF wstep napisał/a: |
Wreszcie sprawa moich własnych fantastycznych utworów, cytowanych w książce. Zastanawiałem się długo, czy mam prawo wprowadzić je do tekstu, i uznałem wreszcie, że tak. Autoanaliza jest kwestią zawsze delikatną, ale w tym wypadku przełożyłem dobro sprawy nad możliwe zastrzeżenia. Pomijając własne teksty, nie mógłbym już pomijać wiedzy jako praktycznego doświadczenia, zgromadzonego podczas orki pisarskiej. Nie tylko odcinałbym wówczas tę prywatną wiedzę od książek, co wskutek wydania stały się informacją publicznie dostępną, lecz pozbawiłbym się możliwości prezentowania konkretnych przykładów, ilustrujących poszczególne punkty wywodu. Nie mógłbym wyraźnie mówić, jak wygląda robota warsztatowa, skoro nie powiedziałbym nic o tym, co się na warsztacie znajdowało i podlegało obróbkom skrawającym. W każdym razie wzmianki takie nie mają pełnić roli wzorca, tego idealnego metra, który jako sztaba irydowo–platynowa, chroniona w Sevres pod Paryżem, stanowił kiedyś światowy standard miary. Funkcja takich autoanaliz jest inna. Po pierwsze — ukazują one to, czego przemilczenie uznałem za bezsensowne — jakobym był jedynie krytykiem i tylko teoretycznie zajmował się omawianą gałęzią literatury, nie dysponując w niej doświadczeniem roboczym. Po wtóre — ilustruję na własnym przykładzie, jak może podczas pracy pisarskiej dochodzić do wywichnięcia zamiarów realizacyjnych. Po trzecie — instruktywne wydało mi się zjawisko zbieżności niektórych moich tekstów z typowymi pomysłami w obszarze Science Fiction, jeżeli kreacja miała charakter równoległy i niezawisły: gdyż wiele razy, napisawszy jakąś rzecz, przekonywałem się o tym, że wcale nie jestem pierwoodkrywcą zastosowanego w niej konceptu. Koincydencje takie są instruktywne, ponieważ świadczą o tym, że przestwór konfiguracyjny wyobraźni nie jest dla danego czasu obszarem całkowitej swobody, skoro, myśląc niezależnie w odległych od siebie geograficznie i kulturowo punktach ziemi, różni ludzie mogą dochodzić do tak podobnych myśli. |
martva napisał/a: |
Zeschizowałam się czytając komentarze do tej pierwszej notki - udziela się tam Martvica, zrobiłam wielkie oczy i najpierw pomyslałam że wstaję w nocy i piszę na Polterze lunatykując, a potem że moffiss się pode mnie podszywa (wcale nie mam obsesji). Na szczęście pisze kulturalnie, kimkolwiek jest. W każdym razie to nie ja, gdyby ktoś miał wątpliwości. |
martva napisał/a: |
Dżisas, ale chryja się zrobiła z jednego dość niewinnego blogowego wpisu, jestem pod wrażeniem |
Cytat: |
8) Jeśli chodzi o „Fantastykę i Futurologię” Lema
Mam, czytałem, leży u mnie na półce. Niczego nie ujmując Lemowi, który wielkim pisarzem był i napisał bardzo mądry esej: „Fantastyka i Futurologia” została wydana w roku 1970. Od tego momentu upłynęło już dużo wody w Wiśle, napisano też sporo nowych książek. Lem był geniuszem science fiction, wielkim znawcą tematu, bardzo mądrym człowiekiem i przenikliwym myślicielem, ale nie Bogiem. „Fantastyka i Futurologia” to nie Święte Zwoje Tory zawierające zapisy objawień i przepowiednie przeszłości, przyszłości i teraźniejszości gatunku. Esej zdążył się niestety trochę zdezaktualizować. Nie odbiera mu to oczywiście wartości. Nadal jest bardzo cenny i świadomy fan powinien go koniecznie poznać. |
Max Werner napisał/a: |
Ach i jeszcze mi sie przypomniało - wzywanie autora tej notki blogowej do dyskusji na jej temat na danym forum (np. ZB) bo ktos jest oburzony jego textem, to juz wogóle jest żenada. Masz coś do powiedzenia o tym tekście, nie zgadzasz sie z jego treścia (czyli opinią autora), a nie brońcie bogowie z formą, to napisz to w komencie pod notką, a nie roztrząsaj po całym necie |
Cytat: |
I wstydzi się swojego nicka, czy co? |
Ł napisał/a: |
Post z dedykacją dla Tixona, przypominacza. |
Sharin napisał/a: |
Fantastykę naukową zaliczyć można do gatunku ginącego. Kto dziś sięga po klasyków? Ile osób w dzisiejszych czasach zna twórczość Stanisława Lema? Czytelnicy, którzy myślą w tej chwili o Peterze Hamiltonie, a nie czytali Solaris niech lepiej nie podnoszą ręki. Natomiast osobom, które znają ojców science fiction, serdecznie gratuluję. Należycie do mniejszości, ale to dobra mniejszość. Dlaczego jest tak, a nie inaczej? Proszę nie mówcie, że fantastyka naukowa zestarzała się bądź przekazała wszystko, co miała do przekazania. Bzdura totalna, ale jeżeli nawet założymy – czysto hipotetycznie – że tak jest w istocie, to wzywam wszystkich pisarzy do podkradania pomysłów „starych” wyjadaczy takich jak Philip Dick i Robert Heinlein. Ukazywania ich z nowym zapałem i w realiach XXI wieku. Być może jest to właśnie właściwa droga dotarcia do współczesnych czytelników. Zafascynowania ich do tego stopnia, że zejdą z koni, porzucą elfickie łuki, wsiądą na pokłady międzygwiezdnych wahadłowców i wyruszą tam, gdzie żaden człowiek jeszcze nie dotarł.
Długo czekałem na powieść, która przypomniałaby stare dobre czasy, kiedy klimaty science fiction przekazywane były w formie przystępnej dla każdego odbiorcy. Tak. Uważam, że takich książek – gatunkowo związanych z fantastyką naukową – brakuje na rynku. Jak już wspomniałem żyję w czasach zdominowanych przez miłośników fantasy. Fani twórczości J.R.R. Tolkiena, Roberta Jordana, czy Stevena Eriksona stanowią większość w fantastycznych kręgach. Jednej z przyczyn takiego, a nie innego stanu rzeczy dopatruję się w stylu pisarskim dzisiejszych twórców science fiction. Owszem, historie tworzone choćby przez wymienionego wcześniej Petera Hamiltona oraz Alastaira Reynoldsa wciągają i dla osób zaznajomionych z fantastyką naukową stanowią dobrą pożywkę intelektualną, ale dla miłośników fantasy mogą okazać się niestrawne. Śmiem twierdzić, że czytający przed wzięciem ich do ręki powinien zaopatrzyć się w bogaty słownik wyjaśniający chociażby podstawowe założenia astronomiczne. Tak. Brakuje powieści naukowych, których autorzy umieją docierać do przeciętnych zjadaczy chleba. |
Cytat: |
- Wie pan, nasz czytelnik ma wprawdzie aspiracje, ale...
- Skoro ma aspiracje, to niech aspiruje! |
Cytat: |
Proszę nie mówcie, że fantastyka naukowa zestarzała się bądź przekazała wszystko, co miała do przekazania. Bzdura totalna
|
Cytat: |
Jak już wspomniałem żyję z czasach zdominowanych przez miłośników fantasy. |
Cytat: |
Fani twórczości J.R.R. Tolkiena, Roberta Jordana, czy Stevena Eriksona stanowią większość w fantastycznych kręgach. |
Cytat: |
Tak. Brakuje powieści naukowych, których autorzy umieją docierać do przeciętnych zjadaczy chleba. |
Tixon napisał/a: |
nie zaliczam tego do fantasy |
Tixon napisał/a: |
Zestarzała się, zestarzała. Nie ma co wypierać tego faktu |
toto napisał/a: | ||
|
toto napisał/a: |
Mam wrażenie, że ty inaczej rozumiesz starzenie się sf niż ja i chyba Sharin (tego nie jestem pewien). Zdaje się, że twoim zdaniem o starzeniu się fantastyki decyduje przestarzała scenografia i gadżety. |
Mag_Droon napisał/a: |
Przypomina mi się ostatni felieton Pilipiuka z SFFiH, w którym to dowodzi, że Lem się zestarzał, bo łatają tam betonem uszkodzone stosy atomowe. I na taką prowokację ludzie się łapią. Prowokację, bo trudno byłoby mi uwierzyć, że Pilipiuk sądzi, ze w Terminusie Lema chodzi o te reaktory. |
Tixon napisał/a: |
Mniej więcej. To jak powieść szpiegowska, gdzie gadżety będące szczytem techniki w latach 70 budzą teraz śmiech i wysiadają przy komórce. Tak samo z s-f które stawia na akcję i używanie nowoczesnej technologii - jest aktualne w danej chwili, potem już nie.
Z drugiej strony jest pomysł, tematyka. Ta może, chociaż nie musi się starzeć. Niektóre problemy mogą przestać być aktualne, pojawiają się za to nowe. Niemniej i jedno, i drugie, starzeje się. |
Ł napisał/a: |
http://ninetongues.polter.pl/,blog.html?12234 |
Shadowmage napisał/a: |
Ja trochę nie za bardzo rozumiem w ogóle o co mu chodziło |
utrivv napisał/a: | ||
Ok ale twój ostatni post to nic innego jak uniesienie się emocjami że baran nie rozumie/nie chce przyznać mi racji więc reakcja autora bloga nie jest nieuzasadniona. |
Tixon napisał/a: |
Ah, Łaku, ja tam nie jestem anonimowy, mam coś napisać? |
Ł napisał/a: |
MISJĄ NAPRAWY GATUNKU |
Ł napisał/a: |
Rzeczywiście kradzież nie jest terminem wartościującym. |
Ninetongues napisał/a: |
Chcecie dyskutować o języku polskim i gramatyce to nie wiem, może innym razem, w innym temacie. Albo, bez obrazy, wejdźcie na level wyżej w tej dyskusji i dostrzeżcie skalę mojego zastrzeżenia.
[...] Może kiedyś, przy jakiejś innej dyskusji przyjdzie nam się lepiej porozumieć. Może temat tej jest zbyt... Ambitny? Szeroki? Trudny? [...] Gdyby Kopernik sugerował się tym, co wszyscy mówią... |
Cytat: |
Cóż. Przykro mi, jeśli poczułeś się urażony moim komentarzem.
Po prostu nie podoba mi się, kiedy ktoś, kogo zupełnie nie znam, włącza się do dyskusji którą zacząłem i o którą staram się dbać tylko po to, żeby wytknąć "błąd logiczny", nie argumentując swojego zarzutu w żaden akceptowalny sposób i nie odnosząc się do treści komentowanego tekstu w żaden sposób. To też jest pewne uchybienie w kulturze dyskusji. |
Cytat: |
A jeśli po prostu nie zgadzacie się z tezą i uważacie, że jest OK, to powiedzcie to po prostu.
Ja się nie obrażę. Nie przekonacie mnie, nie uznam (raczej) że macie rację, ale ukłonię się i pożegnam grzecznie, jeśli chodzi o tę dyskusję. Ale nie wytykajcie błędów w rozumowaniu czy wiedzy tam, gdzie ich nie ma, bo ciągnąć będziemy tę jałową dyskusję do rana. Najwyraźniej są tacy, którzy moje zdanie podzielają lub uznają za co najmniej ciekawe lub wartościowe. |
Tixon napisał/a: |
Ale tam jest jeszcze takie coś jak "Notka polecana przez", więc prawdopodobnie o to chodzi.
Ale skończmy już temat kondycji Ninetonguesa |
Tixon napisał/a: |
Określanie czegoś posttolkienistyczne jest dokładniejsze. |
Cytat: |
Stwierdzanie, że dyskutant jest z założenia głupcem, powoływanie się na grouppies uważających to za wartościowe, informowanie, że wszelkie kontrargumenty z założenia będą ignorowane a niezgadzanie się ze wpisem i wskazywanie błędów jest "obrażaniem"... Dawno nie widziałem takiego egoizmu, bufonady oraz fejmowej wody sodowej uderzającej do głowy.
Początkowo chciałem poprzywoływać kilka wiązanek Nine'a, ale zrobiło się ich tak dużo, że mi zrobiło się po prostu przykro. Dawno nie widziałem, żeby ktoś tak rozdawał na lewo i prawo wciskane wszędzie szpilki niezależnie od tego, jak merytoryczne i odpowiedzialne były wypowiedzi innych dyskutantów. Sła-bo. |
Cytat: |
Twoje argumenty pomijam, żeby Cię nie "obrazić" ani nie wetknąć "szpilki". Masz absolutną rację, a ja jestem idiotą wymyślającym zupełnie niepotrzebne rzeczy i zmuszającym innych do wypowiadania się. Masz też piękny avatar i bardzo ładnie formatujesz komentarze.
(...) Z pewnym niesmakiem pozdrawiam i zamykam temat. Jeżeli ktoś ma jeszcze cokolwiek w temacie do powiedzenia - zapraszam na priv. Jeżeli ktoś czuje się smutny, obrażony i pokłuty - bardzo mi przykro, że spotkało Was takie traumatyczne przeżycie. Życzę więcej dystansu do siebie samego i innych. |
Tixon napisał/a: | ||||
To żeby skończyć temat podsumowanie :
Mayhnavea najpierw przedstawił merytoryczne zarzuty (o znaczenie słowa klasyczny, o pop fantasy i dlaczego nie jest to właściwy wyznacznik, ocena), potem podsumował sama dyskuję pod notką. Jest piękna :
Ninetongues Strzelił focha :
Wypowiedź została przez 10 osób uznana za trollowanie. Łaku może moralnie odetchnąć. |
Cytat: |
Fantasy to historia pisana przez półinteligentów dla ćwierćinteligentów. Ale to coś więcej – to wspaniały przykład tego jak niezrozumienie czym jest chrześcijaństwo może prowadzić do intelektualnego ośmieszenia.
Nie dlatego wspominam słowa Marcina Wolskiego by szydzić z miłośników fantasy – dalibóg – każdy konwent ośmiesza ich po stokroć skuteczniej ode mnie. Chodzi o pewien fakt – fantasy to gatunek literacki, który w swoim założeniu mógłby mieć na przykład zachętę do zgłębiania historii, zamiast tego jednak stanowi tego zgłębiania intelektualną protezę. |
utrivv napisał/a: |
Ale czytaliście komentarze? Ktoś go ładnie podsumował (choć mam spore wątpliwości czy ma rację z kształtem mieczy - przydały by się ilustracje) i nasz "krzyżowiec" przyznał mu rację
No i podobno przeczytał kilkadziesiąt książek fantasy. |
Shadowmage napisał/a: |
Forum to najmniejszy problem. Można je sobie skopiować i przenieść na własny serwer. Mają tam sprawnie działającą społeczność, więc dadzą radę. I nie sądzę by się ona od razu rozpadła. |
Shadowmage napisał/a: |
Szkoda samego pisma. Czytałem wyrywkowo, ale było ważną pozycją na rynku. |
Shadowmage napisał/a: |
Pasożyt, chce korzystać na nieszczęściu innych |
Shadowmage napisał/a: |
A co do publicystyki - biorąc pod uwagę, że tam było max 4-5 tekstów, to 50% ciekawych jest dobrym wynikiem |
Shadowmage napisał/a: |
Mówiłeś "na pismo". |
Shadowmage napisał/a: |
Co do drugiej kwestii - o debiut właśnie mi chodziło. Mniejsza o jakość, nie od razu każdy Dukajem się urodził, a możliwość publikacji potrafi dać wiatry w żagle. Gdzie teraz mają się przecierać? Rynek polskich opowiadań nagle skurczył się do jakiś 30, może 40 rocznie. Pewnie, selekcja będzie większa, ale jak pisałem - nie każdy od razu tworzy coś genialnego. A co by nie mówić, ale kilku solidnych pisarzy SF(FiH) pokazało jako pierwsze. |
Tomasz napisał/a: |
Ale widać z jakiegoś powodu to prowadzi do upadku. |
Tomasz napisał/a: |
Drugi raz padło pismo, które powiązało się wprost z wydawnictwem i po trochu robiło za platformę reklamową czy coś na ten kształt tego wydawnictwa. Wcześniej był to Feniks z MAGiem. Pamiętam, że jak MAG miał wydać "Nigdziebądź", to od razu w numerze przed wydaniem były trzy opowiadania Gaimana. |
AM napisał/a: |
Postępująca erozja nakładów pism jest procesem stałym i nieuniknionym |
MrSpellu napisał/a: | ||
Z problemem tym borykają się też wiodące na rynku tygodniki publicystyczne. Ogólnie od kilku lat prasa ma się źle. |
AM napisał/a: |
Mówi się, że agonia potrwa jeszcze maksymalnie 10 lat |
AM napisał/a: |
Wracając do tematu, problem SFFiH nie za bardzo pasuje do tego tematu, bo jakoś specjalnie nie wiąże się z kondycją fantastyki. Postępująca erozja nakładów pism jest procesem stałym i nieuniknionym, więc w każdym przypadku, nawet magazynów, które są jeszcze na rynku, należy sobie zadać pytanie nie "dlaczego", ale "kiedy". |
AM napisał/a: |
Fenix nie był platformą reklamową Maga. Numer z Gaimanem był wyjątkiem... 90% autorów zagranicznych publikowanych w piśmie i 99% rodzimych albo nigdy albo już nie miało nic z nami wspólnego. |
rybieudka napisał/a: | ||
Gdzie się mówi/pisze? A tak swoją drogą to przy okazji przebąkiwać o reaktywacji świeżo padłego FSF zastanawiam się czy Mag nie rozważał kooperacji z KW (wiem, że to absolutnie bezsensowne z pkt. widzenia biznesowego, ale "ideologicznie" panowie AM i KW by sie raczej dogadali ). Wiem, ze nieładnie pytać, ale jednak: było coś na rzeczy? |
AM napisał/a: |
Gdybyśmy chcieli wydawać pismo fantastyczne, to byśmy je wydawali. |
Tomasz napisał/a: | ||
Jak Was przekonać cobyście zachcieli? |
Tomasz napisał/a: | ||
Jak Was przekonać cobyście zachcieli? |
rybieudka napisał/a: |
A tak swoją drogą to przy okazji przebąkiwać o reaktywacji świeżo padłego FSF zastanawiam się czy Mag nie rozważał kooperacji z KW (wiem, że to absolutnie bezsensowne z pkt. widzenia biznesowego, ale "ideologicznie" panowie AM i KW by sie raczej dogadali ). Wiem, ze nieładnie pytać, ale jednak: było coś na rzeczy? |
MORT napisał/a: |
Ale jest też odwrotna relacja. Upadek magazynów może mieć wpływ na kondycję fantastyki. Ciężej będzie debiutantom chociażby. Z jednej strony może to zwiększyć selekcję, a więc i jakość polskiej prozy na rynku może się poprawić. Z drugiej strony, kilka talentów może pozostać niezauważonych/może zrezygnować [bo ilość osób prowadzących selekcję może się nie zwiększyć, a moce przerobowe są ograniczone]. Niby jest jeszcze Internet, ale tu o profesjonalną selekcję i zauważenie może być jeszcze ciężej. |
Młodzik napisał/a: |
Szkoda tylko tego, że autor bruździ naszej fantastyce za granicą |
Cytat: |
weźcie pierwszą, lepszą gazetę do ręki. Włączcie jakiś program publicystyczny. I porównajcie z tym artykułem. Codzienność. |
MrSpellu napisał/a: |
weźcie pierwszą, lepszą gazetę do ręki. Włączcie jakiś program publicystyczny. I porównajcie z tym artykułem. Codzienność. |
Młodzik napisał/a: |
Oj tam, oj tam. "Wieczny Grunwald" był widać za trudny dla autora artykułu, nie mówiąc już o "Lodzie" . |
Tixon napisał/a: |
Pisane pod tezę, nawet nie ma nic emocjonującego w odpisaniu. Bo tu wystarczy rzucić trzema tytułami (Lód, Dumanowski, Xavras) , które same autora kopią i po sprawie. |
Mały_czołg napisał/a: |
Fajnie że wymieniłeś wszystkie trzy wyjątki. Tylko co z tego podważa tezy artykułu. |
Mały_czołg napisał/a: | ||
W którym miejscu Wieczny Grunwald jest historią alternatywną. |
dworkin napisał/a: |
I właśnie zbudziliście Łaka. |
You Know My Name napisał/a: |
Nie wszystkie, bo np. Inne Pieśni to też rzeczywistość/historia alternatywna. |
Mały_czołg napisał/a: |
Fajnie że wymieniłeś wszystkie trzy wyjątki. Tylko co z tego podważa tezy artykułu. |
Romulus napisał/a: |
Zdaniem Krzemińskiego polska fantastyka wzniosła się na wyżyny powieściami Stanisława Lema, "natomiast po 1989 roku trywialna political fiction nastawiła się na bezpośrednie obsługiwanie historycznych traum czytelników, kompleksów niższości, chęci odwetu i lęków przed przyszłością". |
Tixon napisał/a: |
Ale bez Polaków, więc nie liczy się w kontekście. |
Maeg napisał/a: |
Fajnie, że lista przykładów Krzemińskiego jest równie długa. Co na pewno potwierdza, że cała polska historia alternatywna jest taka jaką on chciałby ją widzieć. |
Maeg napisał/a: |
To ja może jeszcze hurtem wymienię, ostatnio Piskorski, (...) Sawicki, |
Maeg napisał/a: |
Orbitowski, Wojnarowski, Wełnicki. |
Maeg napisał/a: |
TKomuda (może i dyskusyjne ale da się podciągnąć), |
Maeg napisał/a: |
Boję się tylko wymienić Burzę Parowskiego, bo zaraz przetoczą ją na drugą stronę barykady. |
MrSpellu napisał/a: |
a dalej twierdzę, że jest to beletryzowany esej. |
Tixon napisał/a: |
Romulus napisał/a: Zdaniem Krzemińskiego polska fantastyka wzniosła się na wyżyny powieściami Stanisława Lema, "natomiast po 1989 roku trywialna political fiction nastawiła się na bezpośrednie obsługiwanie historycznych traum czytelników, kompleksów niższości, chęci odwetu i lęków przed przyszłością". |
Mały_czołg napisał/a: |
Nie wiem ile Krzemiński zacytował, ale na polu historii alternatywnej to trudno znaleźć coś innego. Dwie ksiązki Dukaja na przestrzeni 15 lat to ciut mało na negowanie trendu. |
Mały_czołg napisał/a: | ||
Dwa świeżutkie wyjątki. |
Mały_czołg napisał/a: | ||
Co oni popełnili historycznoalternatywnego. |
Mały_czołg napisał/a: | ||
Też jestem tego zdania. |
Maeg napisał/a: |
ta książka skupia się na kwestii filmu i kina jako takiego, nie roztrząsa naszych kompleksów. |
Mały_czołg napisał/a: |
Moment. Tutaj jest: raz, co się Romulusowi wydaje że Krzemiński sądzi, dwa, Krzemiński explicite puentuje political fiction - i mówi faktycznie o czymś jakby innym.
Potrzebny będzie sam artykuł bo: 1) Jeśli całą polską fantastykę 1990-2012 Krzemiński puentuje "nastawiła się na bezpośrednie obsługiwanie historycznych traum czytelników, kompleksów niższości, chęci odwetu i lęków przed przyszłością" to bredzi 2) Jeśli polskie historie alternatywne 1990-2012 Krzemiński puentuje "nastawiła się na bezpośrednie obsługiwanie historycznych traum czytelników, kompleksów niższości, chęci odwetu i lęków przed przyszłością" to ma rację. |
Maeg napisał/a: |
@Mały_czołg:
Orbitowski "Widma", Wojanrowski "Miraż" . |
Mały_czołg napisał/a: |
W którym miejscu Wieczny Grunwald jest historią alternatywną. |
jewgienij napisał/a: |
Można by próbować, że w Polsce znaleźli schronienie Hugenoci i wpoili inne zasady. |
jewgienij napisał/a: |
Natomiast w ujęciu lewicowym trzeba by zakwestionować całą tę właśnie tradycję, aby móc myśleć o nowoczesnej Polsce- potędze, a to już nie takie hop-siup jak żywienie się mitami. Bo należałoby usunąć całą polskość, a w jej miejsce dać coś innego. Czyli taka utopia musiałaby usunąć glebę, na jakiej Polska rosła - tradycje wiejskie, chłopskie ( a więc traktowanie pracy nie jako wartości, lecz pańszczyzny i dopustu Bożego), tradycje folwarków ( skupienie na własnym interesie, brak umiejętności współdziałania, indywidualizm i ksenofobia), tradycję płytkiego katolicyzmu ( fatalizm, bierność, zdawanie się na łaskę boską, samozadowolenie z powodu rzekomej moralnej wyższości nad możnymi tego świata, pogarda dla bogatych), tradycję nekrofilską - traktowanie zmarłych z większym szacunkiem niż żywych, umiłowanie śmierci, stawianie przeszłości nad teraźniejszością i przyszłością. Po zabraniu tego nie ma już Polski, tylko jakiś wymyślony kraj. |
jewgienij napisał/a: |
Właśnie o to chodzi, że nie, bo w Polsce by to nie zadziałało. Jesteśmy obiadem, nie jedzącymi, sny o potędze to prawicowa fantastyka w sumie, czyli powrót do sedna tematu |
Cytat: |
Ponieważ temat niedostatecznej obecności kobiet na łamach "Nowej Fantastyki" i zarzuty dyskryminacji płciowej powracają jak bumerang, postanowiłem zabrać tutaj głos i oficjalnie ustosunkować się do sprawy. Chociaż przy wielu różnych okazjach odnosiłem się do tej sprawy, najwyraźniej moje stanowisko nie jest jeszcze dostatecznie rozpowszechnione. Dlatego mam nadzieję, że w ten sposób raz na zawsze rozwieję wszelkie wątpliwości w tej kwestii.
Do rzeczy zatem. Nie interesuje mnie i nigdy nie interesowała płeć osób piszących do "Nowej Fantastyki". Znaczenie ma wyłącznie jakość tekstów, staranność ich przygotowania i terminowość we współpracy. Od początku mojej pracy w dziale publicystyki "NF" (prawie dwanaście lat temu), a później także na stanowisku redaktora naczelnego (od prawie pięciu lat) kobiety i mężczyźni mają u mnie równe szanse publikacji. W praktyce oznacza to dwie wiadomości. Pierwsza jest dobra: nie odrzucam tekstów kierując się płcią autorów. Druga może być przez niektórych uznana za gorszą: nie przyjmuję ani nie zamawiam tekstów kierując się płcią autorów. Traktuję mężczyzn i kobiety równo, co oznacza, że wszystkim stawiam te same wymagania merytoryczne, a w razie konieczności tak samo domagam się dalszych prac nad nadesłanymi materiałami, o ile widzę w nich potencjał do poprawy. Nie dyskryminuję kobiet, ale także nie stosuję wobec nich specjalnej taryfy ulgowej. Nie uznaję parytetów, bo interesuje mnie jakość tego, co puszczamy, a nie płeć osób, które to piszą. Właśnie na tym, w moim odczuciu, polega uczciwe, równe traktowanie. Szanowne Panie! Gdy czytam w Internecie ciągnące się miesiącami wywody na temat dyskryminacji płciowej na łamach "Nowej Fantastyki", zastanawiam się, ile artykułów mogłybyście mi przysłać w tym samym czasie, który zmarnowałyście na roztrząsanie nieistniejącego problemu. W "Nowej Fantastyce" nie ma szklanego sufitu, więc zacznijcie wreszcie same siebie traktować jak równe mężczyznom - nikt inny Was w tym nie wyręczy. Jerzy Rzymowski redaktor naczelny "Nowej Fantastyki" |
Tixon napisał/a: | ||
A wracając do tematu, naczelny NF wydał oświadczenie. A następnie odstrzelił sobie metaforycznie nogę z shotguna.
|
Cytat: |
Szanowne Panie! Gdy czytam w Internecie ciągnące się miesiącami wywody na temat dyskryminacji płciowej na łamach "Nowej Fantastyki", zastanawiam się, ile artykułów mogłybyście mi przysłać w tym samym czasie, który zmarnowałyście na roztrząsanie nieistniejącego problemu. W "Nowej Fantastyce" nie ma szklanego sufitu, więc zacznijcie wreszcie same siebie traktować jak równe mężczyznom - nikt inny Was w tym nie wyręczy. |
Asuryan napisał/a: |
IMHO bardzo dobrze napisał. Na szczęście w NF nie ma żadnych parytetów i redakcja nie musi specjalnie traktować jakiegoś tekstu tylko dlatego, że napisała go kobieta. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Chcecie żeby było więcej kobiet na łamach to się weźcie do roboty zamiast miałczeć. |
ASX76 napisał/a: |
Cykl o Twardokęsku to zdecydowanie nasza najlepsza seria fantasy |
dworkin napisał/a: | ||
Zaraz po Wiedźminie, ofc |
ihan napisał/a: |
Ale może spróbujmy jednak podyskutować, dobrze? W tekście matce podane są liczby świadczące, że NF publikuje mniej tekstów autorstwa kobiet niż inne czasopisma/fanziny fantastyczne (jeszcze raz, nie jest to płacz ruchadełek leśnych, że ktoś ich nieopublikował). Zerujemy wpisy naczelnych, jaką widzicie przyczynę? Gdyby wszędzie była znikoma ilość kobiet wyjaśnienie pierwsze, sugerowane, że nie piszą i nie przysyłają tekstów jest mało prawdopodobne. Powyżej podałam dwa inne możliwe powody. A jak Wy to widzicie? |
ihan napisał/a: |
Ale jeśli prawdą jest, że większość kobiet nie przysyła tekstów do NF, bo ma bardzo złą prasę, jaką akcję z ujawnianiem nieopublikowanych tekstów sobie Romulus wyobrażasz? Ma być akcja: nie wysyłałam do NF? Jakaś wartość takiej akcji oprócz utwierdzenia, że łkaja w kącie zamiast pisac i wysyłać? Poza tym, widzę ciągle jest przesuwanie równowagi w kierunku rozżalonych autorek i ich subiektywnych odczuć. Tekst, do którego odsyłam jest pisany z poziomu stwierdzenia zjawiska. A tu uparcie czytam o zhisteryzowanych panienkach. |
Trojan napisał/a: |
Więcej facetów czyta fantastykę i więcej pisze. To chyba a proste. |
Jachu napisał/a: |
Możesz apelować do kobiet - piszcie więcej fantastyki! |
ihan napisał/a: |
Nie dyskryminuję, mimo, że jesteście głupie i umiecie tylko robić awanturki w błotku. Nie dyskryminuję, mimo, że kobiety wszystkie jak jedna nie dotrzymują terminów, a dotrzymujące terminów nie istnieją. |
Dabliu napisał/a: |
Sporo osób tu deklaruje, że "nie ma o czym dyskutować" lub "temat jest nieinteresujący". Fascynująca jest zatem tak wielka aktywność w tym wątku |
Dabliu napisał/a: |
Kolejna myśl, jaka mi się nasuwa - skoro temat dotyczy kobiet chcących publikować w NF, to nie dziwi mnie, że wydaje się Wam mało interesujący. Gdybyście jednak byli 1. kobietami; 2. wannabe autorami NF, to zapewniam, że temat interesowałby Was nieco bardziej |
Dabliu napisał/a: |
Co do wpisu Jerzego, to ja Mu chyba jednak nie wierzę
Znaczy, nie zrozumcie mnie źle - nie twierdzę, że Jerzy kłamie, pisząc, że nie jest uprzedzony i nie dyskryminuje kobiet. Sądzę natomiast, że może być uprzedzony kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy. Bo wiecie... taka jest natura uprzedzenia, że nie zdajemy sobie z niego sprawy. Mało kto jest aż takim chujkiem, żeby dyskryminować świadomie. Dyskryminujemy najczęściej nieświadomie; w pełni przekonani o własnych czystych intencjach. |
Metzli napisał/a: |
Czyli jak kobieta pisze tekst to musi to być romansidło? Proszę Cię Co do samej dyskusji, za mało wiemy żeby stwierdzić czy mamy tu do czynienia z dyskryminacją. Nie wiadomo ile jest nadsyłanych tekstów przez kobiety, ile przez mężczyzn - i ile później jest publikowanych i w jakich proporcjach. Ale nawet taka sucha liczba nie musi przesądzać o dyskryminacji ze względu na płeć. Z drugiej strony nie widzę powodu, dla którego to środowisko miałoby być wolne od pewnych mechanizmów dyskryminujących obecnych w całym społeczeństwie |
Metzli napisał/a: |
Czyli jak kobieta pisze tekst to musi to być romansidło? |