Zaginiona Biblioteka

Społeczeństwo - Edukacja - płatna, bezpłatna, państwowa, prywatna?

Wulf - 2007-11-05, 22:50
: Temat postu: Edukacja - płatna, bezpłatna, państwowa, prywatna?
Jaka winna być? Proszę użytkowników którzy tutaj: http://www.zaginiona-bibl...php?p=3138#3138 - popisali o edukacji o "przeniesienie" tutaj swoich "fragmentów" postów na ten temat... i wykasowanie ich w temacie o UPRze ;)
Toudisław - 2007-11-05, 22:57
:
Soulforged napisał/a:
Ja uważam że publiczna, bezpłatna edukacja wszystkich szczebli jest podstawą demokracji.

Nie ma czegoś takiego jak Bezpłatna edukacja. Wiec nie opowiadaj bzdur. A co do publicznej to czemu chcesz zakazać powstawiana szkół prywatnych ? Niech będą i niech będzie wybór do jakiej szkoły rodzić pośle dziecko. Niech będą bony Edukacyjne i rodzice zdecydują na do jakiejś Szkoły pójdą jego dzieci. Niech szkoła państwowa konkuruje z prywatną
Soulforged napisał/a:
Mam nadzieję że to Cię zadowala? Poczułeś się lepiej bo powiedziałem innymi słowami coś co wszyscy i tak rozumieją?
Różnica jest olbrzymia bo jak mówisz co czymś bezpłatnym to ludzie myślą ze ich to nic nie kosztuje co jest jest prawdą. Bo płaci się i to słono. Jestem więc zwolennikiem bonów edukacyjnych. pieniądze które płacę jako podatek zwrócą mi się w formie bonu edukacyjnego. za te "pieniądze" będę mógł zdecydować do jakiej szkoły pójdzie moje dziecko.
Soulforged napisał/a:
Na mą nieśmiertelną duszę! Przecież napisałem że nie mam nic przeciw szkołom prywatnym? Czego ode mnie chcesz?!

BG - 2007-11-06, 12:07
:
Edukacja na najbardziej podstawowym etapie powinna być państwowa, tak żeby każde dziecko miało szansę otrzymania najpotrzebniejszej i najbardziej elementarnej wiedzy, i żeby przy okazji mogło się przekonać, w czym jest dobre i czego by chciało uczyć się po podstawówce. Ja np. już w czwartej klasie nie lubiłem matematyki, a lubiłem biologię, język polski i historię. Na dalszym etapie edukacji - powinno się mieć wybór między szkołą państwową a prywatną. A nawet w przypadku szkoły państwowej, powinny być to szkoły bardziej profilowane - np. w gimnazjach i liceach albo zero przedmiotów ścisłych, albo zero humanistycznych - żeby nie trzeba się było uczyć tego, czego się nie chce uczyć.
Soulforged - 2007-11-06, 15:16
:
Bernard Gui napisał/a:
Edukacja na najbardziej podstawowym etapie powinna być państwowa, tak żeby każde dziecko miało szansę otrzymania najpotrzebniejszej i najbardziej elementarnej wiedzy

I w tym punkcie się nie mylisz.
Ale publiczna powinna być też na etapach wyższych, niż tylko podstawówka.
Bernard Gui napisał/a:
A nawet w przypadku szkoły państwowej, powinny być to szkoły bardziej profilowane - np. w gimnazjach i liceach albo zero przedmiotów ścisłych, albo zero humanistycznych - żeby nie trzeba się było uczyć tego, czego się nie chce uczyć.

Człowieku- wybacz że pytam- ale czyś Ty zwariował //pisowcy
Jasne... poszedł bym do gimnazjum i miał zero matematyki... był by ze mnie obywatel dojrzały jak diabli :-/
Ja nie wiem czy Ty sobie żartujezs?
Jasne, niech dzieciaki kończą naukę matematyki (albo j. polskiego) na poziomie 6 klasy szkoły podstawowej. Dzięki temu dochowamy się pokolenia kretynów, z klapkami na oczach którzy nic poza swoim kierunkiem wiedzieć nie będą. A czytać na włąsną ręke nie zaczną, bo nikt ich nie wprowadzi w trudniejsze zagadnienia. No jasne- może niech w ogóle już dziecko idąc do przedszkola będzie miało określony profil, i nigdy w życiu nikt mu nie napomknie o Mieszku I czy Napoleonie- bo on przecież ma być inżynierem?
Dziesiątki lat walki zarówno konserwatystów, jak i socjalistów z (biernym i czynnm) analfabetyzmem i skrajną ignorancją mają być pogrzebane, bo Ty uważasz że dzieci nie powinny się uczyć przedmiotów których nie lubią nawet w minimalnym stopniu :shock:

Jasne, pogrzebmy i zapomnijmy o wspólnym wysiłku całej naszej cywilizacji na rzecz budowy społeczeństwa opartego na wiedzy i mądrości-
Bernard Gui napisał/a:
żeby nie trzeba się było uczyć tego, czego się nie chce uczyć.
.
//mur

Wystarczy że na poziomie szkoły średniej wybiera się przedmioty "kierunkowe" co i tak juz dostatecznie zmniejsza program nauczania ze wszystkich pozostałych.

Bernard Gui napisał/a:
powinno się mieć wybór między szkołą państwową a prywatną.

Taki wybór istnieje i jest w najlepszym porządku.

Zasadniczo- polski system edukacyjny jest dobry, a nawet więcej- bardzo dobry!
To co w nim złe, to źle zorganizowany program, zbyt liczne klasy/szkoły, źle opłaceni nauczyciele i przestażałe, nieefektywne metody nauczania.
Więc może zamiast zajmować się dywagacjami na temat tego czy wszystkie szkoły mają być prywatne, czy mają być "bony oświatowe" czy jeszcze inne cuda nie wida, porozmawiali byśmy co trzeba zmienić wewnątrz szkół?
Aexalven - 2007-11-06, 15:31
:
Soulforged napisał/a:
Wystarczy że na poziomie szkoły średniej wybiera się przedmioty "kierunkowe" co i tak juz dostatecznie zmniejsza program nauczania ze wszystkich pozostałych.


Nic sie program nie zmniejsza... I o to wlasnie chodzi, wybierajac kierunek humanistyczny, z polskim i historia na czele wciaz musze sie uzerac z niepotrzebnymi mi do zycia zagadnieniami...
Szkola prywatnym mowie TAK, a nauke niechcianych przedmiotów zawęzić do niezbędnego do życia minimum.
Soulforged - 2007-11-06, 15:36
:
Aexalven napisał/a:
Nic sie program nie zmniejsza... I o to wlasnie chodzi, wybierajac kierunek humanistyczny, z polskim i historia na czele wciaz musze sie uzerac z niepotrzebnymi mi do zycia zagadnieniami...

:-/ Wiesz... jakoś tak dopiero co skończyłem LO- więc raczej wiem co mówię.
Otóż, wyobraź sobie, że to co się robi na matmie w klasach humanistycznych, to jest niezbędne minimum.
Jak widziałem zajęcia z historii w klasie mat-fiz, to myślałem że spadnę z krzesła ze śmiechu, bo zagadnienia były omawiane jak dla uczniów 4 klasy podstawówki.
Więc nie opowiadaj bajek, zgoda?
To "użeranie" się z "niepotrzebnymi do życia zagadnieniami"- toż to horror! Musiałeś policzyć jakiś prosty rachunek prawdopodobieństwa na matematyce? Czy może na biologii kazali Ci poznać najbardziej podstawowe zagadnienia z genetyki?
Już nie dramatyzuj, ja przeżyłem, to każdy da radę. Nad fizyką siedziałem godzinami, ale cieszę się że nie jestem całkowitym ignorantem.
Aexalven - 2007-11-06, 15:43
:
Totalnie olewam tylko fizykę i niemiecki, z tymi przedmiotami nie chce miec nic wspolnego, pomimo, ze jestem w klasie jakiej jestem, biologii i tak lubię się uczyć i mamy poruszane bardzo pwoażne zagadnienia, a chemię uważam za ciekawą.
Tylko po jajką cholerę będę musiał wiedzieć, jaki cień rzuca drzewo 43 letnie, o podstawie takiej i takiej, ktore pierdzi z piiatku na sobote, ale tylko w rok przestepny, no sorry...
Soulforged - 2007-11-06, 15:58
:
Aexalven napisał/a:
Totalnie olewam tylko fizykę i niemiecki

Ten niemiecki Ci wybaczę, bo tego nikt (prawie) nie rozumie :mrgreen:
Zresztą... z fizyką jest tak samo. Ale jak się jej pouczysz, to krzywda Ci się nie stanie- wierz mi, poszerza horyzonty.
Aexalven napisał/a:
z tymi przedmiotami nie chce miec nic wspolnego, pomimo, ze jestem w klasie jakiej jestem

Napisałeś też :
Aexalven napisał/a:
wybierajac kierunek humanistyczny, z polskim i historia na czele wciaz musze sie uzerac z niepotrzebnymi mi do zycia zagadnieniami...

Czy wiesz co cechuje humanistę?
Podpowiem Ci- wszechstronne wykształcenie.
Uczęszczałem do klasy o takim samym profilu jak Ty - ale przez myśl mi nie przyszło, że miałbym nie mieć fizyki, chemii czy biologii.
Bez conajmniej podstaw wiedzy, z przedmiotów ścisłych, to jest się <cenzura> a nie humanista.
Zakładam że chcesz studiować, strzelam : politologię? dziennikarstwo? socjologię? filozofię?
Bez (podstawowej i minimalnej) wiedzy o osiagnięciach współczesnej genetyki, czy fizyki nie masz czego szukać na żadnych z tych kierunków.
Aexalven napisał/a:
Tylko po jajką cholerę będę musiał wiedzieć, jaki cień rzuca drzewo 43 letnie, o podstawie takiej i takiej, ktore pierdzi z piiatku na sobote, ale tylko w rok przestepny, no sorry...

Entschuldigung, aber ich verstehe nicht :-/
Aexalven - 2007-11-06, 16:10
:
Soulforged napisał/a:
Entschuldigung, aber ich verstehe nicht


To moje intepretacja niektorych zadan matematycznych i jej praw. Potraktuj to jako ironię.

Niestety, nie trafiłeś w nic :P
Moje plany:
Prawo\psychologia, jednak obie będą miały ze sobą powiązanie, planuję iść na kryminalistyke (specjalizacja po 4 roku na prawie) bądź kryminologię.

Jako 2 fakolpe... fakultet - Archeologia
Tyraela - 2007-11-06, 16:13
:
Szkoła bezpłatna, dobre sobie :badgrin:
Szkoły prywatne to nieporozumienie. Dzieciaki doń uczęszczające to takie ziółka, że nawet w najgorszych państwówkach takich nie ma - teksty do nauczycielki rzędu "zamknij się szmato bo mój ojciec w dzień więcej zarabia niż Ty w cały miesiąc" są normalne. Dla mnie mogliby w ogóle je zlikwidować.

Bernard oczywiście żartujesz? Boli Cię coś w klatce piersiowej i nawet nie będziesz w stanie powiedzieć, że to serce, bo jesteś na profilu humanistycznym i nie masz biologii? Jak przyjdzie Ci remontować mieszkanie to nie policzysz sobie ile Ci trzeba farby na ściany a paneli na podłogi, bo jesteś w humanie? Specjaliści po kierunki ścisłym Ci policzą, jasne, ale oni przy okazji nieźle Cię okradną. Bo jesteś romantykiem, humanistą. //mur
Soulforged napisał/a:
Jak widziałem zajęcia z historii w klasie mat-fiz, to myślałem że spadnę z krzesła ze śmiechu, bo zagadnienia były omawiane jak dla uczniów 4 klasy podstawówki.

U nas jest tak na biologii, "krwinki czerwone mają kształt trochę jak dropsy..." albo "amitoza jest dla was zbyt trudna" - gdyby to medyk usłyszał, pokładałby się ze śmiechu.

Bernard Gui napisał/a:
np. w gimnazjach i liceach albo zero przedmiotów ścisłych, albo zero humanistycznych - żeby nie trzeba się było uczyć tego, czego się nie chce uczyć.

A jeżeli ktoś nie chce się uczyć w ogóle to od razu dyplom jakikolwiek, co? Żeby człowiek się nie męczył, w końcu nie czuje się pewnie ani w humanach ani w ścisłym --_-
Soulforged - 2007-11-06, 16:33
:
Aexalven napisał/a:
To moje intepretacja niektorych zadan matematycznych i jej praw. Potraktuj to jako ironię.

Ironia, taka sama jak moja prymitywna odpowiedź w języku Gotehego :D
Ale skoro chcesz studiować prawo, to powinieneś rozumieć, że treść zadania matematycznego jest pewną formą, nadaną abstrakcyjnym działaniom tylko dla ułatwienia.
No, są przecież masochiści, którzy wolą pracować na samych tylko czystych liczbach, ale takie (absurdalne nie raz- to fakt) przykłady mają nauczyć korzystania z matmy w praktyce.
Aexalven napisał/a:
Niestety, nie trafiłeś w nic :P
Moje plany:
Prawo\psychologia, jednak obie będą miały ze sobą powiązanie, planuję iść na kryminalistyke (specjalizacja po 4 roku na prawie) bądź kryminologię.

Śmiem twierdzić, iż tak czy inaczej, przedmioty ścisłe w podstawowym wymiarze Ci się przydadzą ;)
Tyraela napisał/a:
U nas jest tak na biologii, "krwinki czerwone mają kształt trochę jak dropsy..." albo "amitoza jest dla was zbyt trudna" - gdyby to medyk usłyszał, pokładałby się ze śmiechu.

Na 100%.
Ale biorąc pod uwagę tak żenujący nieraz poziom- jest źle.
Gdyby tego nie było- było by beznadziejnie :-/
Tyraela - 2007-11-06, 16:37
:
Soulforged napisał/a:
Śmiem twierdzić, iż tak czy inaczej, przedmioty ścisłe w podstawowym wymiarze Ci się przydadzą ;)

Szczególnie, kiedy moja znajoma gdzieś znalazła, że do prawa potrzebna jest rozszerzona matematyka //zaskoczony

Soul nie przesadzaj, bo też nie ma tego żenującego poziomu. Czasem zależy od nauczyciela który naucza programu rozszerzonego za nic sobie mając to, że klasa ma przedmiot w zakresie podstawowym. W każdej niemal szkole są takie ziółka i nie ma zmiłuj.
Soulforged - 2007-11-06, 16:48
:
Tyraela napisał/a:
Soul nie przesadzaj, bo też nie ma tego żenującego poziomu. Czasem zależy od nauczyciela który naucza programu rozszerzonego za nic sobie mając to, że klasa ma przedmiot w zakresie podstawowym. W każdej niemal szkole są takie ziółka i nie ma zmiłuj.

Ano, tak też bywa :-(
Ale na ogół jest raczej tak, ze nauczyciele dają spokój uczniom z przedmiotami które nie są związane ze "specjalizacją" klasy.
Jak zawsze jednak znajdują się wyjątki- muszę powiedzieć że nie potrzebnie aż tak bardzo uogólniłem.
Jednak, pamiętam scenę z biologii z 3 klasy LO.
Uczeń miał przygotować "referat" na zaliczenie przedmiotu, bo brakowało mu ocen i był by nieklasyfikowany.
"Referat" wyglądał tak że na oczach nauczycielki koleś zaczął chodzić po klasie pytać kto mu pożyczy podręcznik, jak już go pożyczył, stanął przed klasą, dobre 3 minuty szukał rodziału w którym był zawarty jego temat.
Wreszcie- przeczytał 3 zdania z podręcznika (dosłownie!) myląc się co chwila, po czym najnormalniej usiadł w ławce bez słowa.
Ocena? Bardzo dobra (5) :shock:
To nie jest żenujące?

To taki najbardziej jaskrawy przykład.
Ale zgadzam się z Tobą, że lekko przesadziłem zakłądając iż wszędzie jest tak "lajtowo".
Tyraela - 2007-11-06, 16:53
:
Soulforged napisał/a:
To nie jest żenujące?

Do jakiego liceum chodziłeś? Chociaż dalej utrzymuję to, że wszystko leży w interesie nauczyciela. Też nie są zachwyceni, kiedy muszą kogoś usadzać, więc pewnie tylko byleby przepchnąć. Poza tym byłeś na humanie, prawda? Biologia tam nie była najważniejsza.
U nas w liceum coś takiego by nie przeszło... ;P
Soulforged - 2007-11-06, 17:04
:
Tyraela napisał/a:
U nas w liceum coś takiego by nie przeszło... ;P

U nas też nie... z tym że pech chciał że w połowie 3 klasy nasza nauczycielka odeszła na urlop macieżyński i dostaliśmy dziwną kobietę "na zastępstwo".
Z tego co wiem, jest pomocnikiem na wydziale biologii Uniwersytetu Gdańskiego :mrgreen:
Po prostu nas zlewała- ale fakt pozostaje, że oceniała w sposób skandaliczny, ale nikt się nie skarżył- bo to przecież tuż przed maturą itd.
Tyraela napisał/a:
Poza tym byłeś na humanie, prawda? Biologia tam nie była najważniejsza.

No ale bez przesady...
Przez 3 lata uczyłem się jej żeby mieć 6 na koniec LO (uczciwe 6) a tu pojawia się ktoś kto wszystkim daje 5 na koniec :-/
No bez przesady...
Toudisław - 2007-11-06, 17:05
:
Bernard Gui napisał/a:
Edukacja na najbardziej podstawowym etapie powinna być państwowa, tak żeby każde dziecko miało szansę otrzymania najpotrzebniejszej i najbardziej elementarnej wiedzy, i żeby przy okazji mogło się przekonać, w czym jest dobre i czego by chciało uczyć się po podstawówce

Po pierwsze nie mylmy pojęć. Edukacji państwowej z obowiązkiem szkolnym. Bo przecież można chodzić do szkoły prywatnej jednocześnie spełnia obowiązek edukacyjny. Uważam też że obowiązek edukacyjny powinien sięgać max do szkoły podstawowej ( 6 klas ) A pużniej sam decyduj
Bernard Gui napisał/a:
. A nawet w przypadku szkoły państwowej, powinny być to szkoły bardziej profilowane - np. w gimnazjach i liceach albo zero przedmiotów ścisłych, albo zero humanistycznych - żeby nie trzeba się było uczyć tego, czego się nie chce uczyć.

To nie jest taki proste. Bo człowiek zmienia zapatrywania itp. Zgadzam się ze w LO uczyło się wile nie potrzebnych rzeczy. Ale humaniści potrzebują myślenia ścisłego. Może powinno być jak w USA. Decydujesz na jakim poziomie bierzesz przedmiot i nie lubiane przedmioty dajesz na ten najniższy
Soulforged napisał/a:
Ale publiczna powinna być też na etapach wyższych, niż tylko podstawówka.

To teraz nie rozumiem ? mówisz o darmowej edukacji ? Czy o obowiązkowej ? Czy zakazie powstawania szuła prywatnych ? mów jasno co rozumiesz przez "publiczna edukacja" Studia powinny być oczywiście płatne. Już i tak jest coraz mniej miejsc na dziennych a większość studentów płaci a ci co płacą są traktowani jak idioci co chcą kupić sobie studia


Soulforged napisał/a:
Ocena? Bardzo dobra (5) :shock:
To nie jest żenujące?

To jest głupota i trzeba skończyć z pozoranctwem. Niech na etapie liceum nie uczy się już nie lubianego przedmiotu. Jak 9 lat nie pomogło to teraz nie ma co na siłę robić z kogoś ścisłowca
Soulforged - 2007-11-06, 17:18
:
Toudisław napisał/a:
To teraz nie rozumiem ?

To wyjaśnię.
Toudisław napisał/a:
mówisz o darmowej edukacji ?

To ja nie rozumiem, przecież twierdzisz że coś takiego nie istnieje :mrgreen:
Toudisław napisał/a:
Czy o obowiązkowej ?

Chyba logiczne że nikogo na studia obowiązkowo nie posyłam.
Toudisław napisał/a:
Czy zakazie powstawania szuła prywatnych ?

To już też omówiliśmy że czegoś takiego nigdy nie zaproponuję.
Toudisław napisał/a:
mów jasno co rozumiesz przez "publiczna edukacja"

Publiczna znaczy finansowana ze środków publicznych, a to znaczy finansowana z podatków, a to znaczy państwowa. To znaczy, że państwo powinno utrzymawać szkoły wszystkich poziomów. Wydawało mi się że piszę dość jasno...
Toudisław napisał/a:
Studia powinny być oczywiście płatne.

Argh! Ja Cię nie rozumiem towarzy...ee... obywatelu!
Toudisław napisał/a:
Nie ma czegoś takiego jak Bezpłatna edukacja.

czy
Toudisław napisał/a:
Studia powinny być oczywiście płatne.

Się zdecyduj do diabła! To albo coś takiego jak bezpłatna edukacja dla Ciebie nie istnieje, albo istnieje ale nie powinno! Bo skoro nie ma bezpłatnych, to znaczy że już są płatne i że jest tak jak Ty tego chcesz?
Studia winny być finansowane tak jak teraz i tyle.
Toudisław napisał/a:
To jest głupota i trzeba skończyć z pozoranctwem.

Oj, to prawda.
Toudisław napisał/a:
Niech na etapie liceum nie uczy się już nie lubianego przedmiotu.

Można by na etapie ostatniej klasy szkoly średniej odrzucić co zbędne, ale nie więcej.
"Nie lubię" nie usprawiedliwia ignorancji.
Toudisław - 2007-11-06, 17:28
:
Soulforged napisał/a:
To ja nie rozumiem, przecież twierdzisz że coś takiego nie istnieje :mrgreen:

Ale można sprobować je stworzyć
Soulforged napisał/a:
Chyba logiczne że nikogo na studia obowiązkowo nie posyłam.

No wiesz już były takie pomysły. Zajdel tez o tym pisał
Soulforged napisał/a:
Publiczna znaczy finansowana ze środków publicznych, a to znaczy finansowana z podatków, a to znaczy państwowa. To znaczy, że państwo powinno utrzymawać szkoły wszystkich poziomów. Wydawało mi się że piszę dość jasno...

ale ale czemu ja mam płacić mimo że nie studiuje. Albo płacić podwójnie bo studiuje płatnie i płace podatki. Zrozumże "Darmowe" studia to najdroższe jakie istnieją. Ja mam inny pomysł który może ci się spodobać. Czyli ignorowany przez ciebie pomysł Bonu edukacyjnego. Z twoich podatków dostajesz bon a który możesz wykształcić swoję dziecko
Soulforged napisał/a:
Się zdecyduj do diabła! To albo coś takiego jak bezpłatna edukacja dla Ciebie nie istnieje, albo istnieje ale nie powinno!


Studia powinno się finansować gdy na nie idę z mojego czesnego. Bo teraz są finansowane z podatków wale płacić niższe podatki i sam zdecydować na co wydać kasę
Soulforged napisał/a:
Można by na etapie ostatniej klasy szkoly średniej odrzucić co zbędne, ale nie więcej.

Tylko że to okalecza inne twoje zdolności. Jeżeli przez 9 lat nie nauczyłeś się matmy 2 dodatkowe lat nic nie zmienią to tylko pozory nauki będą. Można by tą matmę okroić a w zamian dąć 3 godziny więcej ulubionej Chemii ( na przykład )
BG - 2007-11-06, 17:42
:
Soulforged napisał/a:
poszedł bym do gimnazjum i miał zero matematyki... był by ze mnie obywatel dojrzały jak diabli

Ja i tak dziś, mimo że już jestem na studiach, mam wiedzę matematyczną dosłownie na poziomie podstawówki. Jedyne, czego nauczyłem się na matematyce, to cztery działania arytmetyczne - dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie. I dosłownie kilka rzeczy z teorii geometrii - np. że trójkąt ma 180 stopni. I nic więcej. I dobrze mi z tym. Źle mi natomiast z tym, że w ogóle kazano mi uczyć się tych bzdur. Takich, jak algebra, trygonometria, ciągi geometryczne i arytmetyczne, całki itd. Zawsze nienawidziłem algebry z całego serca. Geometrii prawie tak samo. Nienawidziłem też potęgowania, pierwiastkowania i układów równań. I nie ja jeden.
Soulforged napisał/a:
Jasne, niech dzieciaki kończą naukę matematyki (albo j. polskiego) na poziomie 6 klasy szkoły podstawowej

Jeśli te dzieciak nienawidziłyby matematyki tak samo, jak ja, to jestem zdecydowanie za.
Soulforged napisał/a:
Wystarczy że na poziomie szkoły średniej wybiera się przedmioty "kierunkowe" co i tak juz dostatecznie zmniejsza program nauczania ze wszystkich pozostałych

Nie wystarczy. Ja biologię przestałem lubić w trzeciej klasie gimnazjum, a chemię już w pierwszej. I byłem pewien, że nigdy nie będę chciał mieć z tym nic wspólnego.
Tyraela napisał/a:
A jeżeli ktoś nie chce się uczyć w ogóle to od razu dyplom jakikolwiek, co?

To taki ktoś to jest beznadziejny przypadek ;) Nie mam pomysłu, co z takim zrobić.
Soulforged - 2007-11-06, 17:44
:
Toudisław napisał/a:
Ale można sprobować je stworzyć

A mogę zapytać jak?
To znaczy, jestem w stanie sobie to wyobrazić... ale nie w Twoim wydaniu jakoś.
Przecież ktoś musi płacić wykładowcom itd. Więc skoro muszą być pieniądze, to albo ja płacę- albo państwo płaci z podatków. Bezpłatnych jest raczej niewiele rzeczy.
Toudisław napisał/a:
ale ale czemu ja mam płacić mimo że nie studiuje.

Bo z Twoich podatków wykształci się lekarz który będzie Cię leczy. Wzrost kosztów nauki lekarza, to wzrost cen usług medycznych na przykład.
Bo dofinansowując naukę, pomagamy w rozwoju kraju. Bo to pożyteczne społecznie.
Bo Twoje dzieci mogą studiować za te podatki które na to zapłaciłeś. :) Można tak długo wymieniać. Też studiuję (na tych "darmowych studiach) ale przecież płącę podatki - np. VAT. Ale nie mam problemu z akceptacją ze za te pieniądze leczy się obcych mi ludzi w przychodniach lekarskich, tak jak nie widzę problemu że będe płacić podatki na studia obcych mi ludzi.
Toudisław napisał/a:
Ja mam inny pomysł który może ci się spodobać. Czyli ignorowany przez ciebie pomysł Bonu edukacyjnego. Z twoich podatków dostajesz bon a który możesz wykształcić swoję dziecko

Wolę żebym to ja mógł dalej studiować na nim :P
Bo inaczej, z jakiej racji moi rodzice płacili podatki, i ja płacę podatki i mam teraz płacić po raz 3 za moje studia? :-/
Toudisław napisał/a:
Tylko że to okalecza inne twoje zdolności. Jeżeli przez 9 lat nie nauczyłeś się matmy 2 dodatkowe lat nic nie zmienią to tylko pozory nauki będą.

No... bez przesady. Mi 3 lata nauki matematyki w LO dały całkiem sporo :)


EDIT:


Bernard Gui napisał/a:
Jedyne, czego nauczyłem się na matematyce, to cztery działania arytmetyczne - dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie.

Ale wiesz coś o procentach, geometrii, układach równań itd. Może teraz wydaje Ci się że tego nie pamiętasz, ale jakbyś zobaczył wzory i sobie powtórzył, to byś umiał zrobić proste zadania. Nie oceniaj się tak nisko, jesteś inteligentnym człowiekiem- dał byś sobie radę ;)
Bernard Gui napisał/a:
Źle mi natomiast z tym, że w ogóle kazano mi uczyć się tych bzdur.

Na Pitagorasa i Gödela! Nie bluźnij przy mnie :evil:
Szacunku trochę dla jednej z najważniejszych nauk na świecie!
Bernard Gui napisał/a:
Takich, jak algebra, trygonometria, ciągi geometryczne i arytmetyczne, całki itd. Zawsze nienawidziłem algebry z całego serca. Geometrii prawie tak samo. Nienawidziłem też potęgowania, pierwiastkowania i układów równań. I nie ja jeden.

Jestem jedak pewien, iż mimo że większości z tych zagadnień nie pamiętasz- nauka ich dała Ci wiele.
Ucząc się matematyki, ludzie rozwijają się intelektualnie, jakby nie było.
Sam miałem ogromne problemy z matematyką, ale umiem ją przynajmniej docenić.
To tak, jak z poezją- doceniam w niej wspaniałą sztukę, mimo że żadko mnie ona porywa.
Moja życzliwa rada- spróbuj dostrzec piękno w tej dyscyplinie. ;)
Toudisław - 2007-11-06, 18:22
:
Soulforged napisał/a:
Bo z Twoich podatków wykształci się lekarz który będzie Cię leczy.

No to czemu biorą za to pęsię ? Zresztą i tak pewnie wyjadą do Irlandii. Jakoś nie sa wdzięczni że ktoś zapłacił za ich edukację. w USA są płatne studia i jakiś nie brakuje lekarzy. A lepiej żeby Nauka finansową się sama to się sprawdza na świcie. Tam gdzie nauka sam szuka kasy tam się coś odkrywa. W Polsce na państwowej kasie łape kładą starzy profesorowie którzy badają wpływ zorzy polarnej na miesiączkowanie pingwinów. Urzędnik nie wyda dobrze kasy tak się jeszcze nigdzie nie stało
Soulforged napisał/a:
Bo Twoje dzieci mogą studiować za te podatki które na to zapłaciłeś

Ale gdybym ich nie płacił to bym sam zapłacił za studia i jeszcze by kasy mi zostało
Soulforged napisał/a:
Wolę żebym to ja mógł dalej studiować na nim :P
Bo inaczej, z jakiej racji moi rodzice płacili podatki, i ja płacę podatki i mam teraz płacić po raz 3 za moje studia? :-/

Nie jedna osoba płaci. twoi rodzice na twoje studia a ty na twoje dzieci
Soulforged napisał/a:
No... bez przesady. Mi 3 lata nauki matematyki w LO dały całkiem sporo :)

A co przez wcześniejsze 9 ? zmarnowane
BG - 2007-11-06, 18:28
:
Soulforged napisał/a:
Ale wiesz coś o procentach, geometrii, układach równań itd

O procentach i geometrii tak, ale o układach równań nie.
Soulforged napisał/a:
jakbyś zobaczył wzory i sobie powtórzył, to byś umiał zrobić proste zadania. Nie oceniaj się tak nisko, jesteś inteligentnym człowiekiem- dał byś sobie radę

Dzięki za docenianie mnie, ale ja na 100% nie chciałbym zrobić żadnegoz zadań algebraicznych.
Soulforged napisał/a:
Na Pitagorasa i Gödela! Nie bluźnij przy mnie
Szacunku trochę dla jednej z najważniejszych nauk na świecie!

Soul, spokojnie. Dla mnie bzdurami są algebra, trygonometria i zaawansowana geometria. A także potęgi i pierwiastki w kontekście obowiązkowej nauki. To dla mnie czarna magia.
Soulforged napisał/a:
Jestem jedak pewien, iż mimo że większości z tych zagadnień nie pamiętasz- nauka ich dała Ci wiele.

Oprócz szczątkowej geometrii - nie znam (nie "nie pamietam", bo nie nauczyłem się tego nigdy, a skończyłem LO tylko dzięki łasce nauczycielki) ŻADNEGO z tych zagadnień. To dla mnie czarna magia, zwłaszcza wszystko związane z algebrą.
Soulforged napisał/a:
Ucząc się matematyki, ludzie rozwijają się intelektualnie, jakby nie było

Tak, ale (przynajmniej w moim przypadku) dotyczy to wyłącznie arytmetyki, bo tylko arytmetyka wydawała mi się logiczna.
Soulforged - 2007-11-06, 20:09
:
Toudisław napisał/a:
No to czemu biorą za to pęsię ?

Bo z czegoś trzeba żyć?
Toudisław napisał/a:
w USA są płatne studia i jakiś nie brakuje lekarzy.

I 50 mln obywateli nie ma dostępu do praktycznie żadnej opieki zdrowotnej.
To ja wolę już polskie kolejki do specjalistów, niż sytuację gdzie zanim zaczną mnie ratować sprawdzają stan mojego portfela.
Toudisław napisał/a:
Urzędnik nie wyda dobrze kasy tak się jeszcze nigdzie nie stało

Mam rozumieć że znałeś i znasz wszystkich urzędników z wszystkich krajów jacy kiedykolwiek istnieli, jak również efektywność ich pracy? Ja nie znam, ale jestem pewien że istnieje wielu urzędników, którzy mądrze i sumiennie wykonują swoją pracę.
Toudisław napisał/a:
A co przez wcześniejsze 9 ? zmarnowane

:shock: Ja rozumiem, że podług Twego zdania całą matematykę można opanować w rok?
Bo ja przez 6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum i 3 lata LO uczylem się matematyki, ale w podstawówce nie uczyłem się rachunku prawdopodobieństwa, a w gimnazjum nie rozwiązywałem równań kwadratowych itd.
Może zaakceptuj, że rozwój następuje etapami?
Jeśli w 1 klasie podstawówki uczyłem się dodawania, a w 3 LO r. prawdopodobieństwa, to nie znaczy że 1 klasa była czasem zmarnowanym, bo musiałem najpierw poznac podstawy żeby móc rozumieć coś bardziej skomplikowanego.

A co do nauczania matematyki- wydaje mi się ona przedmiotem niezbędnym. Nie wyobrażam sobie, by człowiek wykształcony nie uczył się matematyki. Nie chodzi o to, by koniecznie znał ją (pamiętał) przez całe życie- ale o to, by chociaż ją "liznął".
Toudisław - 2007-11-06, 23:04
:
Soulforged napisał/a:
Bo z czegoś trzeba żyć?

Ja tez. No sory ale łaski mnie nie robą że pracują. Edukacja była inwestycją i na niej zarabiają. Tylko że za moją kasę oni się szkolili. Ci którzy po studiach jada do Anglii powinni kasę oddać. Bo nie pracują dla mnie mimo że płaciłem na ich studia
Soulforged napisał/a:
I 50 mln obywateli nie ma dostępu do praktycznie żadnej opieki zdrowotnej.

A skąd re dane ? W USA są normalnie szpitale publiczne. Tam ratują życie zawsze. A to pracuje ten jest ubezpieczony chyba że woli zaryzykować że będzie zdrowy i nie płaci ubezpieczenia.
Soulforged napisał/a:
Mam rozumieć że znałeś i znasz wszystkich urzędników z wszystkich krajów jacy kiedykolwiek istnieli, jak również efektywność ich pracy?

Tak. Bo to nie chodzi o odosobnione przypadki. Tylko o zasadę, że urzędnik nie będzie miał pełnego obrazu sytuacji i nigdy nie jest w 100 % obiektywny. Nigdy kasą wydawana centralnie nie będzie wydawana dobrze.
Soulforged napisał/a:
Może zaakceptuj, że rozwój następuje etapami?

Zrozum ze ja byłem w starym systemie. W Podstawówce miałem 8 lat w w LO 4 ale tam dużo o więcej się nie nauczyłem. Zarys matmy miąłem w podstawówce a w LO uzupełnienia. Więc nadal uważam ze jak prze 9 lat nie polubiłeś matmy LO tego nie zmieni


Soulforged napisał/a:
A co do nauczania matematyki- wydaje mi się ona przedmiotem niezbędnym. Nie wyobrażam sobie, by człowiek wykształcony nie uczył się matematyki.

żeby była jasność. Jestem zwolennikiem matury na maturze. Matma była tu tylko przykładem że nie ma co się uczyć wszystkiego
Soulforged - 2007-11-07, 16:19
:
Toudisław napisał/a:
Ci którzy po studiach jada do Anglii powinni kasę oddać. Bo nie pracują dla mnie mimo że płaciłem na ich studia

Był taki pomysł, żeby studia medyczne były albo płatne- albo- aby student zgadzal się dobrowolnie na pracowanie w państowej służbie zdrowia, w zamian za darmową edukację.
Oczywiście krzyknięto że to zamach na wolność osobistą (którego ja nie dostrzegłem).
Chyba jeden z naprawdę niewielu pomysłów PiS. Ale to taka uwaga na marginesie ;)
Toudisław napisał/a:
A skąd re dane ?

Tak na serio to nie wiem czy to dokładna wartość itd. Zacytowałem jednego z moich wykładowców :mrgreen: Moim błędem było że nie sprawdziłem najpierw tej informacji- ale fakt faktem jest, że te "szpitale publiczne" w USA to... delikatnie mówiąc ściema :-/
Dokładną liczbę sprawdzę i podam- skoro uważasz że ta nie oddaje rzeczywistości.
Toudisław napisał/a:
Nigdy kasą wydawana centralnie nie będzie wydawana dobrze.

Zaczęło się od publicznego finansowania badań naukowców.
To ja pytam- koleś z ministerstwa Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego źle wydaje kasę bo przekazuje ją na badania, czy masz na myśli że naukowiec źle ją wydaje?
Toudisław napisał/a:
Zrozum ze ja byłem w starym systemie. W Podstawówce miałem 8 lat w w LO 4 ale tam dużo o więcej się nie nauczyłem. Zarys matmy miąłem w podstawówce a w LO uzupełnienia. Więc nadal uważam ze jak prze 9 lat nie polubiłeś matmy LO tego nie zmieni

Ale co to ma do rzeczy czy ją polubię czy nie :shock:
Ja po prostu miałem ją znać, a nie lubić!
Oczywiście, że nie polubiłem matematyki po 3 latach w LO, ale nie zmienia to faktu że więcej się o niej nauczyłem.
Toudisław napisał/a:
żeby była jasność. Jestem zwolennikiem matury na maturze. Matma była tu tylko przykładem że nie ma co się uczyć wszystkiego

:shock: No to tym bardziej nie rozumiem... czyli wybrałeś zły przykład? Bo ja rozumiem, że można by wywalić taką muzykę czy plastykę z gimnazjum czy jakieś inne bzdety... ale matmę ? :-|
Wulf - 2007-11-08, 08:56
:
Toudisław napisał/a:
Ci którzy po studiach jada do Anglii powinni kasę oddać. Bo nie pracują dla mnie mimo że płaciłem na ich studia

1) Ci, którzy jadą do Anglii podlegają najczęściej również różnym formom odpodatkowania w Polsce ;)
2)Ich pieniądze idą do budżetu Wielkiej Brytanii, a z tego budżetu część kasy idzie do budżetu Unii Europejskiej, a z tego kolei część idzie do budżetu kraju nad Wisłą. Ci ludzie więc pracują również i na Ciebie ;)
3) Czemu propagujesz poglądy komunistyczne? :D
Ł - 2007-11-11, 18:13
:
Kopiuje fragment swójego post z tematu o UPRze:

Soulforged napisał/a:
Publiczna oświata jest podstawą demokracji.
Albo napiszę to inaczej- jej istnienie jest podstawą demokracji.

Chciałbym zwrócić uwagę na parę pewnie nieważnych faktów które umkneły twojej uwadze:
- instytucje szkoły publicznej opracował Platon, filozof skrajnie antydemokratyczny, niektóre jego koncepty m.i. samo pojęcie państwa są wręcz totalitarne.
- Nowoczesne demokracje powstały w wieku XIX w Wlk Brytanii i Stanach Zjednoczonych - w czasie powstania i funkcjonowania tego ustroju nie było żadnych szkół publicznych.
- Publiczna oświata była również podstawą stalinizmu i nazizmu, gdzie państwo indoktrynowało młodzież częstokroć nastawiając ją przeciwko rodzicom.
Soulforged - 2007-11-11, 18:43
:
Łaku napisał/a:
- instytucje szkoły publicznej opracował Platon, filozof skrajnie antydemokratyczny, niektóre jego koncepty m.i. samo pojęcie państwa są wręcz totalitarne.

Zdaję sobie z tego sprawę.
Ja jednak, jeśli uważam że potrzebna mi jest operacja, nie pytam najpierw o światopogląd lekarza ;)
A konkretnie, rozmiem wątpliwości z tego wynikające. Niemniej, twierdzę że pomysł był dobry choć wizja wykorzystania go dość upiorna.
Łaku napisał/a:
- Nowoczesne demokracje powstały w wieku XIX w Wlk Brytanii i Stanach Zjednoczonych - w czasie powstania i funkcjonowania tego ustroju nie było żadnych szkół publicznych.

A u początków wspólczesnego kapitalizmu robotnicy zarabiali tyle że prawie przymierali głodem. Czy to dowód na to, że podstawą wolnego rynku są masy pracujące żyjące w skrajnej biedzie?
Łaku napisał/a:
- Publiczna oświata była również podstawą stalinizmu i nazizmu, gdzie państwo indoktrynowało młodzież częstokroć nastawiając ją przeciwko rodzicom.

Idąc dalej zastosowaną przeze mnie analogią...
Niektóre lekarstwa bywają zabójcze, gdy są użyte w złym momencie lub zbyt wielkiej dawce.
Dla systemu totalitarnego wszystko może być metodą propagandy, indoktrynacji i kontroli.

A teraz, napiszę dla czego powiedziałem co powiedziałem.
Owsze, uważam iż publiczna oświata jest gwarantem i podstawą demokracji.

Otóż- prawdziwą wolność gwarantuje wiedza. Wyzwala ona ludzi z okowów ignorancji. Człowiek posiadający wiedzę jest mniej podatny na brednie, takie jak te głoszone przez hitlerowców (między innymi).
Ponadto, człowiek wyksztalcony jest zdolny do podejmowania bardziej świadomych wyborów i większa jest szansa iż odda mądry głos w wyborach, stawiając na partie głoszące dobry program, a nie tylko populistyczne, puste hasła.
Oczywiście, są wyjątki od takiego procesu- nikt jednak nie zaprzeczy że społeczeństwo wykształcone, świadome i inteligentne jest mniej podatne na manipulacje, niż takie które jest trzymane w ignorancji, lub wykształcone wyłącznie w wąskiej specjalizacji.

Dla czego więc oświata publiczna? Otóż, daje ona szanse na dostęp do wiedzy każdemu!
Bogaty, biedny, mieszkaniec miasta czy wsi- nie ważne!
Każdy ma możliwość przyswojenia sobie podstawowej wiedzy o świecie, jak również wyrobienia swego własnego stanowiska w najważniejszych dla życia narodu i społeczeństwa kwestiach.
Ł - 2007-11-11, 20:28
:
SF, z przykrością zauwazam że odwracasz przysłowiowego kota przysłowiowym ogonem. To nie ja mam udowadniać cokolwiek o wolnym rynku tylko ty dając daną tezę, musisz ją czymkolwiek podeprzeć. Inna sprawa że to z początkami wolnego rynku można bez trudu zbić - otóż ci robotnicy i tak byli w lepszej sytacji niż ich przodkowie w przeludnionych wsniacha w przeciwieństwie do swoich przodków - mieli perspektywy.

Demokracja zarówno antyczna jak i współczesna w warunkach w których nie istniało szkolnictwo publiczne i już właściwie tu pada twoja teza że jest to podstawa demokracjii. Widzę że teraz dodałeś słówko "gwarant" - no to już nieco zmienia postać rzeczy ale i z tym można polemizować.

SF napisał/a:
Otóż- prawdziwą wolność gwarantuje wiedza. Wyzwala ona ludzi z okowów ignorancji. Człowiek posiadający wiedzę jest mniej podatny na brednie, takie jak te głoszone przez hitlerowców (między innymi).

Akurat niemcy były jak na tamtem czas państem o wysokim poziomie wykształcenie, napewo wyższym niż miała polska.. Co więcej Hitlera czy Mussoliniego popierało głównie drobomieszczaństwo czyli warstwa nie dość że szeroka to i w porównaniu do np. chłopów lepiej wykształcona. W dodatku nazizm/faszyzm wcale nie walczył z nauką/sztuką - tworzył swoją i indoktrynował za pomocą szkół publicznych i całą mase przybudowek do szkoły - kółka sportowe itp.
Soulforged - 2007-11-11, 20:43
:
Łaku napisał/a:
w przeciwieństwie do swoich przodków - mieli perspektywy.

Płace były na poziomie który ledwo wystarczał na zaspokojenie biologicznych potrzeb. Nie mogli nawet oszczędzać --_-
Mieli perspektywę śmierci głodowej gdy ulegną wypadkowi, bo nie było też ubezpieczeń społecznych. Ale nie to jest tematem...
Łaku napisał/a:
Akurat niemcy były jak na tamtem czas państem o wysokim poziomie wykształcenie, napewo wyższym niż miała polska.. Co więcej Hitlera czy Mussoliniego popierało głównie drobomieszczaństwo czyli warstwa nie dość że szeroka to i w porównaniu do np. chłopów lepiej wykształcona.

Tutaj mamy nieco inny przypadek, jeśli mogę zaznaczyć.
W Niemczech, był dość wyraźny podział na zwolenników i przeciwników Hitlera i jego partii.
Bardzo wielka część wykształconych ludzi była mu przeciwna, lecz otwarta opozycja groziła... no cóż, rzeczami które do przyjemnych nie należały, z więzieniem na czele.
Głównym elektoratem NSDAP byli jednak ludzie słabiej wykształceni, robotnicy, niższa klasa średnia- dał im prace, mieszkania itd.
Łaku napisał/a:
W dodatku nazizm/faszyzm wcale nie walczył z nauką/sztuką - tworzył swoją i indoktrynował za pomocą szkół publicznych i całą mase przybudowek do szkoły - kółka sportowe itp.

Wiesz na jak żałośnie niskim stopniu stała edukacja po pełnym przejęciu władzy przez Hitlera? :shock:
4 dni nauki w tygodniu i wakacje trwające od 1 czerwca do 1 października (o ile się nie mylę).
Przy czym, prawie codziennie zbiórki Hitler Jugend.
To była walka z edukacją, głownie dla tego że program nauki w szkołach niewiele miał wspólnego z prawdziwą wiedzą. To była czysta propaganda.

Ja twierdzę natomiast, że społeczeństwo zbudowane na wiedzy i mądrości jest bardziej odporne na takie sytuacje.
Tym bardziej- iż pomni jesteśmy tamtych wydarzeń historycznych i ich efektów. Dla tego też, tak ważna jest nauka historii, by nasi potomkowie pamiętali do czego prowadzą zbrodnicze ideologie.
Publiczna oświata, jest podstawą demokracji- w tym rozumieniu, iż daje ludziom możliwość podejmowania świadomego wyboru (głosu).
Demokracja to władza ludu- a więc, jej podstawą jest wiedza i mądrość jaką ten lud posiada.
Jest też jej gwarantem, gdyż ludzie światli mniej chętni są do popadania w fanatyzm.
Inną sprawą jest to, iż należy dbać by szkoła nie była zideologizowana.
Ale, pozwól że posilę się przykładem nam współczesnym.
Czy widziałeś, jak wielki opór społeczny i niechęć budziła ideologizacja szkoły polskiej, przez eks-ministra, eks-wicepremiera, eks-przewodniczacego Romana Giertycha?
Wielki! Wszędzie szumiały głosy oburzenia.
I o to właśnie chodzi! Ludzie którzy są świadomi do czego to prowadzi, byli przeciw i dali temu wyraz, nie głosując na pana Romana i jego partię (to w znacznym uproszczeniu, na potrzeby dyskusji).
Ł - 2007-11-11, 21:27
:
Soulforged napisał/a:

Tutaj mamy nieco inny przypadek, jeśli mogę zaznaczyć.
W Niemczech, był dość wyraźny podział na zwolenników i przeciwników Hitlera i jego partii.
Bardzo wielka część wykształconych ludzi była mu przeciwna, lecz otwarta opozycja groziła... no cóż, rzeczami które do przyjemnych nie należały, z więzieniem na czele.
Tak ale przed 1933 nie groziło żadne więzienie, przypominam że Hitler zdobył władzę w wyniku demokratycznych wyborów.

Soulforged napisał/a:
Głównym elektoratem NSDAP byli jednak ludzie słabiej wykształceni, robotnicy, niższa klasa średnia- dał im prace, mieszkania itd.

Jakto socjalista. :-) Tymniej nie jest prawdą to co mówisz, bo robotnicy stali do czasu przy partii socjaldemokratycznej natomiast chłopskie były konserwatywno- chadeckie. A to dwie najbiedniejsze i najmiej wykształcone grupy społeczne.

Soulforged napisał/a:

Wiesz na jak żałośnie niskim stopniu stała edukacja po pełnym przejęciu władzy przez Hitlera? :shock:

Wiem że napewo jeśli chodzi o dostępnośc i czas był to skok jakościowy. Weź pod uwagę to co było przed a nie to co było po. : ]

Soulforged napisał/a:
To była walka z edukacją, głownie dla tego że program nauki w szkołach niewiele miał wspólnego z prawdziwą wiedzą. To była czysta propaganda.

Dla nich była to prawdziwa wiedza.

Pozatym Sf czy tego chciałeś czy nie - udowodniłeś w swoim poście że szkolnictwo publiczne jest jedną z podstaw totalitaryzmu natomiast w demokracji jest tylko możliwym dodatkiem. To czy dodatkiem przydatnym czy nie możemy dyskutować dalej, ale napewo nie jest owej demokracji podstawą.
Soulforged - 2007-11-11, 22:05
:
Łaku napisał/a:
Tak ale przed 1933 nie groziło żadne więzienie, przypominam że Hitler zdobył władzę w wyniku demokratycznych wyborów.

Niby tak- z tym że większość obywateli na niego nie głosowala. Jak wiemy była koalicja... itd. To już inna historia.
Łaku napisał/a:
Wiem że napewo jeśli chodzi o dostępnośc i czas był to skok jakościowy. Weź pod uwagę to co było przed a nie to co było po

Ale liczy się też poziom tej edukacji.
O ile pamiętam, powszechne szkolnictwo było tam już wcześniej. Za czasów Hitlera miała miejsce raczej degradacja szkół.
Łaku napisał/a:
Dla nich była to prawdziwa wiedza.

Co to znaczy że dla nich była to prwadziwa wiedza? :shock:
Nie gadajmy głupot, 2+2=4 a jeśli gdzieś uczą że to 5 to znaczy że kłamią.
Nie ma wiedzy prawdziwej dla nas i dla nich. To były po prostu propagandowe kłamstwa.

Łaku napisał/a:
Pozatym Sf czy tego chciałeś czy nie - udowodniłeś w swoim poście że szkolnictwo publiczne jest jedną z podstaw totalitaryzmu

Co to to nie. Powiadam wyraźnie- dla totalitaryzmu "podstawą" może być cokolwiek.
Nawet, gdyby szkoły były prywatne, wystarczyła by siła mediów i zewnętrznej propagandy.
Jeśli chcesz to rozpatrywać z takiej strony, to doslownie wszystko może być podstawą totalitaryzmu.
Łaku napisał/a:
natomiast w demokracji jest tylko możliwym dodatkiem. To czy dodatkiem przydatnym czy nie możemy dyskutować dalej, ale napewo nie jest owej demokracji podstawą.

Jest koniecznością.
Niezideologizowana, przekazująca wiedzę oświata jest zarówno szczytowym osiągnięciem demokracji, jak i jej samotworzącą się podstawą.
Podstawą- w tym rozumieniu, iż pozwala ludziom na rozwój gwarantujący świadomych i dojrzałych wyborców.
Prywatna oświata nie jest w stanie tego zagwarantować.
Przykład z próbą reform ministra Giertycha zdaje mi się, mówił sam za siebie. To była właśnie demokracja. Demokratyczny opór przeciw próbie ideologizacji oświaty.
To samonapędzający się mechanizm demokratyczny- wolne od ideoligii szkolnictwo samo generuje na swym łonie przyszłych i obecnych obrońców swej własnej (jak również obywatelskiej) wolności.
Czasy III Rzeszy minęły bezpowrotnie. Nastał czas społeczeństw wiedzy, zaś sama widza stała się skarbem który winien podlegać równej redystrybucji przez publiczne organy do tego powłane - że tak ładnie powiem :-)
Ludziom niewykształconym, żyjącym w ingorancji dużo łatwiej wmówić brednie.
Nie lubię powoływać się na statystyki- spójrzmy jednak na strukturę głosów oddanych w wyborach na dane partie w stosunku do wykształcenia 8)

Chociaż miano by sprywatyzować wszystko, ze służbą zdrowia włącznie- oświata winna zostać w dłoniach społeczeństwa, by bronić jego dłońmi demokratycznech mechanizmów władzy i zostawać przez to samo społeczeństwo broniona od ingerencji nawiedzonych fanatyków!
Ł - 2007-11-12, 00:31
:
SF napisał/a:
Przykład z próbą reform ministra Giertycha zdaje mi się, mówił sam za siebie. To była właśnie demokracja. Demokratyczny opór przeciw próbie ideologizacji oświaty.

Problem był taki że większośc społeczeństwa była przeciw Giertychowi... ale nie jego pomysłom. Sondaże opinii wyraźnie pokazywały że ludzie chcą/chcieli wprowadzenia mundurków, zaostrzenia dyscypliny w szkole itp. Owszem trafiła kosa na kamień a raczej Giertych na Gombrowicza - ale pamiętajmy o całości. I przepraszam cię bardzo akurat przykład Giertycha świadczy przeciw demokracji - ludzie byli ZA WIĘKSZOŚCIĄ POMYSŁÓW, mimo to przeciwni byli z pobudek czysto personalnych. Oto czym się często kieruje "lud" i jaka jest jego mądrość.

Podaje cytay
Cytat:
OPINIE POLAKÓW – SONDAŻ "DZIENNIKA"

Polacy chcą dyscypliny dla uczniów i bezwzględnych kar dla młodych przestępców - wynika z sondażu przeprowadzonego 27 października przez "Dziennik".

Liberalne metody wychowawcze skończyły się katastrofą polskiej szkoły - twierdzą Polacy przepytani na zlecenie gazety przez TNS OBOP. Sondaż przeprowadzono na 1000-osobowej próbie reprezentatywnej. Z badania wynika, że przytłaczająca większość społeczeństwa wesprze program "Zero tolerancji" Romana Giertycha.

Zdaniem 72 proc. ankietowanych agresywni uczniowie powinni być umieszczani w osobnych szkołach o zaostrzonym rygorze. Przeciwnego zdania jest 24 proc. badanych.

80 proc. pytanych jest za obniżeniem progu odpowiedzialności karnej, tak by już 15-latkowie trafiali do więzień jak dorośli. Nie chce tego 15 proc. pytanych.

64 proc. jest za tym, by w szkołach była większa dyscyplina - z mundurkami, zakazem swobodnego ubioru, makijażu i surowymi karami za przewinienia. 27 proc. nie uważa, by tak powinno być.

Tylko 18 proc. jest przeciwko zabronieniu uczniom wnoszenia i używania w szkole urządzeń rejestrujących obraz i dźwięk, np. kamer, telefonów z opcja nagrywania. Za takim zakazem opowiada się 78 proc. ankietowanych.

Cytat:
"Dziennik" pisze, że zdecydowana większość Polaków popiera wprowadzenie szkolnych mundurków. Tak wynika z przeprowadzonego na zlecenie gazety sondażu TNS OBOP. 70 % badanych uznało, że mundurki w szkołach podstawowych i gimnazjach to dobry pomysł. Rodzice nie chcą, by dzieci różniły się ubiorem, a szkoła nie powinna tworzyć podziałów.
Według psychologów z badań wynika, że większość Polaków chce, by szkoła wychowywała w duchu równości, a mundurki w tym pomogą.
Profesor Marcin Król powiedział "Dziennikowi", że wyniki sondażu nie oznaczają poparcia dla ministra edukacji Romana Giertycha, a są po prostu akceptacją pomysłu, który nie jest pozbawiony sensu.


A w istocie to są dwie najwazniejsze reformy Giertycha. A przypomnę że opór przeciw niemu był na długo przed sprawą z reformowaniem listy lektur.

SF napisał/a:
Co to to nie. Powiadam wyraźnie- dla totalitaryzmu "podstawą" może być cokolwiek.

Nieprawda - dla totalitaryzmu podstawą jest wszystko co jest... państwowe. Czyli własnie mim. szkoły publiczne. Prywatne inicjatywy i organizacje niezależne [szkoły kościoły] są z definicji niszczone przez totalitaryzm poniewać totalitaryzm to państwo państwo i jeszcze raz państwo.


SF napisał/a:
Co to znaczy że dla nich była to prwadziwa wiedza?
Nie gadajmy głupot, 2+2=4 a jeśli gdzieś uczą że to 5 to znaczy że kłamią.

Jesteś tego taki pewien? Indianie nie znali matematyki bo w istocie znali tylko liczby: jeden, dwa i wiele. Dla nich dwa i dwa to nie cztery tylko wiele. PRawda jest taka że nie ma "prawdziwej wiedzy". Z punktu widzenia KorwinMikkego to co mówisz to maksymalnie polityczna propaganda socjalistyczna - z twojego punktu widzenia jego ideał szkoły i wiedzy niezależnej - to też jest propaganda. Wiem że wchodze tu już w filozofie i kwestie obiektywności prawd ale właśnie dlatego nie lubię dogmatów zarówno liberalnych jak i socjalistycznych. Nie lubię dogmatów z założenia.

SF napisał/a:
Nie lubię powoływać się na statystyki- spójrzmy jednak na strukturę głosów oddanych w wyborach na dane partie w stosunku do wykształcenia
Akurat składa się tak że UPR - partia radykalna i w pewnym stopniu antydemokratyczna zdobywa proporcjonalnie najwięcej głosów inteligencji z dużych miast. ; ) I odrazu nasuwa się pytanie:
SF napisał/a:
To samonapędzający się mechanizm demokratyczny- wolne od ideoligii szkolnictwo samo generuje na swym łonie przyszłych i obecnych obrońców swej własnej (jak również obywatelskiej) wolności.

Akurat osoby wykształcone - a zawsze będą mniej i bardziej mający ku temu predyspozycje, nie każdy nadaje się na profesora - często widzę wady demokracji i dochodzą do postaw w istocie elitarnych i antydemokratycznych - wystepuje przeciw tyranii większości. Zresztą częstokroć ograniczenie demokracji wpływa na jej jakość.
Asuryan - 2007-11-12, 14:51
:
Łaku napisał/a:
Jesteś tego taki pewien? Indianie nie znali matematyki bo w istocie znali tylko liczby: jeden, dwa i wiele. Dla nich dwa i dwa to nie cztery tylko wiele.

Indianie Indianom nie równi. Aztekowie czy Majowie to też Indianie, którzy akurat matematykę doskonale znali.
Soulforged - 2007-11-12, 15:12
:
Łaku napisał/a:
A w istocie to są dwie najwazniejsze reformy Giertycha. A przypomnę że opór przeciw niemu był na długo przed sprawą z reformowaniem listy lektur.


Mundurki to jeszcze nie ideologizacja (choć w przypadku p.m Romana Gierycha pomysł dyktowany przez ideologię).
Mundurki i większa surowość kar w szkołach były akurat decyzjami o które mi tutaj nie chodziło.
Sprzeciw wzbudzał pomysł wliczania religii do średniej, o lekturach sam wspomniałeś. Sprzeciw wzbudzał też pomysł wprowadzenia "wychowania patriotycznego".
Czymże był sprzeciw przeciw temu pokracznemu przedmiotowi (mówię o WP a nie religii, żeby nie bylo --_- ) jeśli nie obroną wolności światopoglądowej i demokracji?
Obrona dzieł Gombrowicza zawartych w k
anonie lektur, również może zostać tu wpisana. Polacy chcieli by w kanonie edukacyjnym były różne dzieła polskich twórców, bez względu na to, czy podoba się to ministrowi czy nie.
Polacy mam wrażenie rozumieją konieczność niezideologizowanej szkoły.
Ale- podlegają (co typowe dla mas) populistycznym, lecz mało efektownym pomysłom- takim jak wiara w to że mundurki polepszą zachowanie dzieci.
Te dwie rzeczy są jednak rozłączne.
Łaku napisał/a:
Nieprawda - dla totalitaryzmu podstawą jest wszystko co jest... państwowe.

Zapleczem przemysłowym III Rzeszy były prywatne zakłady przemysłowe. Tu słynne skąd inąd nazwisko Krupp ;)
Totalitaryzm może wykorzystać też inicjatywy prywatne- na przykład za pośrednictwem przywilejów i obietnic zysków.
Łaku napisał/a:
Jesteś tego taki pewien? Indianie nie znali matematyki bo w istocie znali tylko liczby: jeden, dwa i wiele. Dla nich dwa i dwa to nie cztery tylko wiele.

Nie rozumiesz.
"Cztery" to tylko słowo. Ale jeśli położysz dwa kamyki, obok dwóch kamyków, to będą leżały koło siebie cztery kamyki, niezależnie od tego czy umiesz tą liczbę nazwać czy nie.
Ziemia przebywa drogę wokół słońca, nawet jeśli tego nie wiesz. Nawet, jeśli nie znał byś słowa określającego słońce, nie zmienia to faktu.
Cztery to po prostu cztery, chociażbym używał słów w różnych językach.
Chyba nie twierdzisz, że jeśli Ci przykładowi indianie położyli koło siebie dwa razy po dwie skałki, to miast czterech, w tym miejscu była dowolna "duża" liczba kamieni?
Gdyby stworzyli słowo nazywające "4" wówczas liczba kamieni wciąż była by taka sama.
Łaku napisał/a:
PRawda jest taka że nie ma "prawdziwej wiedzy"

Kwestia dyskusyjna.
Na potrzeby nauki jednak, przyjmójemy pewne założenia. Na przykład- iż świat materialny istnieje realnie. Bez takich założeń, nic nie ma sensu.
Szafowanie hasłem "nie ma obiektywnej prawdy" jest bezzasadne w przypadku gdy dyskutujemy o pewnych procesach itd. Z takim argumentem bowiem, żadna dyskusja nie ma sensu, bo wszystko można podważyć takim zdaniem.
Nawet to że Ty czy ja żyjemy i rozmawiamy.
Łaku napisał/a:
Z punktu widzenia KorwinMikkego to co mówisz to maksymalnie polityczna propaganda socjalistyczna

:shock: Wypraszam sobie. To jest propaganda, ale nie maksymalna i wcale nie polityczna :mrgreen:
Wyrażam swoje zdanie i chcę przekonać doń dysputanta i czytelników- w tym sensie jasne że jest to propaganda.
Ale nie realuzuję tutaj celu politycznego, a bardziej aksjologiczny. Publiczna oświata jest dla mnie wartością, nie zaś środkiem politycznym :mrgreen:
Łaku napisał/a:
Akurat składa się tak że UPR - partia radykalna i w pewnym stopniu antydemokratyczna zdobywa proporcjonalnie najwięcej głosów inteligencji z dużych miast

Ale w jakiej proporcji bo nie rozumiem :-/
Masz na myśli że największy procent elektoratu UPR to wielkomiejska inteligencja, czy że większość tejże głosuje na UPR?
Bo to drugie raczej mi się nie wydaje by było prawdą.
Łaku napisał/a:
Akurat osoby wykształcone - a zawsze będą mniej i bardziej mający ku temu predyspozycje, nie każdy nadaje się na profesora - często widzę wady demokracji i dochodzą do postaw w istocie elitarnych i antydemokratycznych - wystepuje przeciw tyranii większości. Zresztą częstokroć ograniczenie demokracji wpływa na jej jakość.

Ludzie wykształceni mają do siebie to, że myślą nieszablonowo i często stają po stronie skrajnych opcji.
Ci najlepiej wykształceni często zwracają się też ku socjalizmowi, anarchizmowi, monarchizmowi i wszelkim innym ideologiom.
Mają do tego prawo, ale to jeszcze o niczym konkretnym nie świadczy.
Ł - 2007-11-12, 22:05
:
Soulforged napisał/a:
Polacy chcieli by w kanonie edukacyjnym były różne dzieła polskich twórców, bez względu na to, czy podoba się to ministrowi czy nie.

Puste słowa większośc polaków nawet nie kojarzy żadnej książki Gombrowicza. ; ] Paradoksalnie Giertych zrobił mu reklame i dodał kvltowości. : D Swoją drogą to osobiście jestem oczywiście za nieruszaniem Gombrowicza, sam jestem patriotą własnie w jego stylu.

Sf napisał/a:
Czymże był sprzeciw przeciw temu pokracznemu przedmiotowi (mówię o WP a nie religii, żeby nie bylo ) jeśli nie obroną wolności światopoglądowej i demokracji?

A co ma wychowanie patriotyczne nawet w swojej Giertychowskiej wersji do demokracji? PRzecież jakby nie było Giertych w jakimś tam stopniu reprezentuje nurt własnie demokratyczny - na litośc Dmowski napewo był większym demokratom niż Róża Luksemburg. : D

Inna sprawa że Giertychowksa forma tego przodmiotu [którą i tak znamy tylko z przesłanek i domysłow bo program nigdy nie powstał] opierał by się raczej na łechtaniu próżności polaków i pompowaniu ich "polaczkowatości" a nie konstruktywnej krytyce naszej historii i jej błędów i obecnej sytacji co robił ww. gombrowicz swego czasu.


Soulfroged napisał/a:
Zapleczem przemysłowym III Rzeszy były prywatne zakłady przemysłowe. Tu słynne skąd inąd nazwisko Krupp
Totalitaryzm może wykorzystać też inicjatywy prywatne- na przykład za pośrednictwem przywilejów i obietnic zysków.

To co piszesz miał miejsce dlatego że podobnie jak nie istnieje idealna demokracja to podobnie nie istnieje idealny totalitaryzm. Ani III Rzesza z swoim etatystycznym rynkiem ani ZSRR utrzymujące pozory państwa prawa nie są idealnymi przykładami państwa totlitarnego. Tymniej totalitaryzm ma wpisane w swoją ścisłą definicje kontrole państwa nad wszystkim - „Wszystko w ramach państwa, nic poza państwem, nic przeciw państwu” - Mussolini. Zważmy że sam Benito totalitaryzmu nie stworzył choć sformułował to pojęcie. Nie tak łatwo stworzyć utopie ale i antyutopie.

A co do wkładu wilkiego kapitału przemysłu ciężkiego to przemysłowcy bardziej potrzebowali hitlera niż hitler ich - co powinneś wiedzieć chociażby znając bezpośrednią przycznę rewolucji listopadowej z 1918.

Co do indian i wiedzy to nie załapałaś - mi właśnie chodziło o intepretacje a nie o zmiane słowami rzeczyewistości bo to się nazywa magią. Wszystko zalezy od paradygmatu. Obecnie mamy paradygmat poprawności politycznej i to jest demokratyczne? Kiedy laureat nagrody nobla który odkrył DNA stwierdza że murzyni są jednak nieco mniej inteligentni to zaczyna się nagonka.

SF napisał/a:
Ale w jakiej proporcji bo nie rozumiem
Masz na myśli że największy procent elektoratu UPR to wielkomiejska inteligencja, czy że większość tejże głosuje na UPR?
Bo to drugie raczej mi się nie wydaje by było prawdą.

To pierwsze, to drugie nie wiem nawet po za rozkminiasz - po to użyłem słówka "proporcjonalnie". Znaczy to że UPR ma proporcjonalnie najwięcej inteligencji wśród swojego elektoratu.
Soulforged - 2007-11-13, 15:24
:
Łaku napisał/a:
Puste słowa większośc polaków nawet nie kojarzy żadnej książki Gombrowicza. ; ] Paradoksalnie Giertych zrobił mu reklame i dodał kvltowości.

Tym większe zwycięstwo demokracji i wolności jeśli ludzie bronią jej, nawet zdając sobie sprawę ze swej niewiedzy :mrgreen:
Ale tak mniej propagandowo- może większośc Polaków nie kojarzy książek Gombrowicza, ale nazwisko znają. To wystarczy, wiedzą że to ważna postać w naszej literaturze, a ktoś chce go wymazać z programu nauczania.
Ja bym tak protestował, gdyby ktoś chcial usunąć twórczość Szymborskiej, chociaż przyznaję szczerze że jej dzieł nie trawię.
Ważny jest tutaj sam mechanizm, który jak widać działa. A nad tym, że nasi rodacy za mało czytają, można rozwidzić się w innym temacie.
Łaku napisał/a:
A co ma wychowanie patriotyczne nawet w swojej Giertychowskiej wersji do demokracji? PRzecież jakby nie było Giertych w jakimś tam stopniu reprezentuje nurt własnie demokratyczny

W jakimś tam sensie, każdy kto startuje w wyborach reprezentuje nurd demokratyczny, bo chce zyskać władzę przez wybór ludzi.
Ale WP w wykonaniu pana Romana, było by zapewne (i z takiego "zapewne" wyszli przeciwnicy, słusznie zresztą) ideologizacją szkoły.
Demokratyczne społeczeństwo zaś, chce szkół neutralnych światopoglądowo.
Indoktrynacja ideologiczna w szkole jest jedną z prób manipulowania mechanizmem demokratycznym, przez wmawianie komuś "my jesteśmy ci dobrzy- a tamci na lewo to wrogowie narodu!" (na przykład, ale w drugą stronę też może działać).
Łaku napisał/a:
Dmowski napewo był większym demokratom niż Róża Luksemburg. : D

Och! :shock:
Jak powiedział Lew Dawidowicz Trocki "Łapy precz od Róży Luksemburg!" :mrgreen:
A tak na serio to co od niej chcesz? Miała nawet fajne poglądy.
Posłużę się marnym (bo z kiepskiego źródła cytatem):
wikipedia napisał/a:
Była gorącą obrończynią pluralizmu, wolności poglądów i prasy. Bolszewikom zarzucała brak poszanowania dla demokracji i elitarystyczną koncepcję roli partii w procesie rewolucyjnym. Z okresu rewolucji bolszewickiej pochodzi jej znany aforyzm: "Nie ma prawdziwego socjalizmu bez demokracji, tak jak nie ma prawdziwej demokracji bez socjalizmu"

Ale to tak na marginesie.
Łaku napisał/a:
Obecnie mamy paradygmat poprawności politycznej i to jest demokratyczne?

Nie, to jest po prostu głupie --_-
Antydemokratyczne też zresztą i jest to równie groźne jak totalitaryzm, choć może się wydawać że przesadzam, to tak jednak jest.
Nie umiem powtórzyć dokladnie, ale ktoś kiedyś powiedział że wolność, to prawo by twierdzić że 2 i 2 to 4. Ale nie przypomnę sobie teraz kto to był.
Dla tego też, ważne są dla mnie szkoły publiczne przekazujące wiedzę naukową, obiektywną i potwierdzoną.
Jeśli banda oszołomów mówi że Ziemia jest płaska, to nie znaczy że w ramach wolności i pluralizmu poglądów należy tego uczyć w szkołach.
Wiedza, sama w sobie jest neutralna. To wałkowane przeze mnie równanie 2+2=4 nie ma żadnej treści ideologicznej i mieć jej nie może, ale każdy może go użyć wedle woli.
Ł - 2007-11-13, 18:10
:
Soulforged napisał/a:

Indoktrynacja ideologiczna w szkole jest jedną z prób manipulowania mechanizmem demokratycznym, przez wmawianie komuś "my jesteśmy ci dobrzy- a tamci na lewo to wrogowie narodu!" (na przykład, ale w drugą stronę też może działać).

Ale przecież patriotyzm nie ma bazowo nic wspólnego z lewicowścią czy prawicowością.

Soulforged napisał/a:

Jeśli banda oszołomów mówi że Ziemia jest płaska, to nie znaczy że w ramach wolności i pluralizmu poglądów należy tego uczyć w szkołach.

A zapytam teoretycznie - jakby większość ludzi twierdziła że ziemia jest płaska, to zgodnie z demokracją powinno się tego uczyć w szkołach czy nie?

Co do Róży Luksmeburg to moja mama ma po niej imię ale ta osoba [RL nie moja mama ; )] jest dla mnie skreślona z paru powodów:
http://www.marxists.org napisał/a:
2) Stanowisko Róży Luksemburg: socjaliści polscy nie powinni żądać niepodległości Polski. O proklamowaniu prawa narodów do samookreślenia z tego punktu widzenia nie mogło być nawet mowy.

Oraz to że m.i. jej ugrupowanie polityczne stało się jednym wielkim cyrkiem który uznał niepodległośc Polski dopiero po kilku latach a przez cały okres międzywojenny prowadził działaność agenturalną i szkodliwą dla polski.
Soulforged - 2007-11-13, 20:28
:
Łaku napisał/a:
Ale przecież patriotyzm nie ma bazowo nic wspólnego z lewicowścią czy prawicowością.

Powiedzmy sobie szczerze i wprost- czy wiedząc kto chciał wprowadzić ten przedmiot do szkół, jesteś w stanie powiedzieć z czystym sercem, iż była by to tylko ta "neutralna" politycznie baza?
Otóż, bądźmy uczciwi wobec siebie. Zrówno w rękach prawej, jak i lewej strony było by tylko niebezpieczną zabawką.
Patriotyzm powinien wynikać z wewnętrznego przekoanania a nie indoktrynacji i wmuszania, w postaci szkolnego przedmiotu.
Celem szkół publicznych, jestem przekazywanie wiedzy, oraz zapoznawanie ucznów w różnymi postawami. Nie zaś, wymuszanie jednej określonej.
Jak to ma być? 6 z WP za uczestnictwo w pro-rządowej manifestacji, czy za to że najgłośniej się hymn śpiewa na rozpoczaciu roku? :-/
Zbędne, niebezpiecznie, bezsensowne- szkoda czasu i pieniędzy na takie bzdury.
Łaku napisał/a:
A zapytam teoretycznie - jakby większość ludzi twierdziła że ziemia jest płaska, to zgodnie z demokracją powinno się tego uczyć w szkołach czy nie?

Już na to pytanie odpowiedzialem w uprzednich postach.
Ale powiem jeszcze raz.
Jestem za jak najdalej idącą demokratyzacją szkół- ale wiedza, demokratyczna nie jest.
Demokratyczne mogą być metody dydaktyczne i pedagogiczne, ale wiedza, zależna od większości nie jest.
Należy uczyć tego, co do czego nauka jest pewna + teorie naukowe o najwyższym stopniu prawdopodobieństwa.
Jasne jest natomiast, że gdyby naukowcy twierdzili że ziemia jest płaska (jak to było dawno temu w nie tak odległej galaktyce), to takiej "teorii" by nauczano.
Dziś jednak wiemy że jest inaczej.
Wracam do tego co już mówiłem 2+2=4. Nawet, jeśli "demokratycznie" przegłosujemy milion razy, że 2+2=5 to to nadal nie będzie prawda.
Samo pytanie wydaje mi się absurdalne. Przecież nauczyciel fizyki nie będzie na poczatku zajęć przeprowadzał głosowania w sprawie tego, czy prawo grawitacji obowiązuje.

Jeśli chodzi o stanowisko Róży Luksemburg w sprawie Polski...
No cóż, pamiętaj o planach i wizji międzynarodowego ruchu socjalistycznego (później komunistycznego) w tamtych czasach.
Proklamowanie niepodległości przez Polskę wydawało się zbędne, zważywszy na to, że rewolucja (w przypadku owej Pani, pokojowa na drodze wyborów) miała zlikwidować wszystkie państwa jako takie. Jaki więc sens miało by mieć z jej perspektywy tworzenie nowego państwa, które zaraz po tem miało by przestać istnieć?
Tu nie chodziło o działaność anty-polską, lecz raczej o ogólno europejski ruch, który nie miał mieć rozróżnienia na kraje, narodowości itd.
Wedle uwczesnych poglądów, demontaż państw w Europie, miał zapobiec wojnom, co przecież miało przynieść korzyść wszystkim ludziom.
Dla nas- faktycznie wydaje się to działanie bardzo negatywne i muszę przyznać że również mam pewien niesmak, jeśli chodzi o takie nastawienie.
Sam jednak, rozumiem ją- i szczerze mówiąc, nie wiem czy sam bym jej wówczas nie poparł. Nie był bym więc tu taki jednostronny.
Pomyśl, że na przykład Lenin głosił konieczność utworzenia samodzielnego, niepodległego państwa Polskiego (czyt- wyzwolenie ziem polskich po rewolucji w Rosji), gdyż uważał iż Polacy swym poświęceniem udowodnili iż taka jest ich wola (obywateli).
A jednak, wydaje mi się że "lepiej" oceniał bym postać Róży Luksemburg, niż Lenina.
Ot, taka dygresja.
Ł - 2007-11-13, 21:13
:
Soulforged napisał/a:

Powiedzmy sobie szczerze i wprost- czy wiedząc kto chciał wprowadzić ten przedmiot do szkół, jesteś w stanie powiedzieć z czystym sercem, iż była by to tylko ta "neutralna" politycznie baza?
Otóż, bądźmy uczciwi wobec siebie. Zrówno w rękach prawej, jak i lewej strony było by tylko niebezpieczną zabawką.
Patriotyzm powinien wynikać z wewnętrznego przekoanania a nie indoktrynacji i wmuszania, w postaci szkolnego przedmiotu.
Celem szkół publicznych, jestem przekazywanie wiedzy, oraz zapoznawanie ucznów w różnymi postawami. Nie zaś, wymuszanie jednej określonej.

Wydaje mi się że nie rozumiesz sensu takiego wychowania. To nie było by wymuszanie patriotyzmu tak samo jak nikt na przedmiocie 'religia' nie wymusza od ciebie deklarowania się jako wierzący. To pewien program który musi być zrealizowany przez nauczyciela, i z którego uczeń będzie rozliczany. Ja wyobrażam sobie wychowanie patriotyczne jako przedewszystkim walkę z stereotypami, legendami; coś na kształt połączenia historii, wosu i wielu innych przedmiotów. Np. zagadnienia takie jak - czy chodzenie na wybory jest patriotyzmem czy nie, albo sprawa patriotyzmu a sytacja po II wś. PRzedstawianie problemu z wielu stron, dykusyjne. Co prawda to moim zdaniem trochę ponad poziom liceum - ale jak nie wtedy - to kiedy?

Soulforged napisał/a:
Jak to ma być? 6 z WP za uczestnictwo w pro-rządowej manifestacji, czy za to że najgłośniej się hymn śpiewa na rozpoczaciu roku? :-/

A ocena z religii bierze się z ilości wyklepanych zdrowasiek albo uczestniczenia w procesjii? Nie, bierze się z oceny wiedzy.

Soulforged napisał/a:
ale wiedza, demokratyczna nie jest.

Ty faszysto! :mrgreen Takiej odpowiedzi się spodziewałem, bo podzielam tą opinie. Że przytoczę pewną historie: Diogenes Laertios w Żywotach i poglądach słynnych filozofów podaje Antystenesiż doradzał Ateńczykom, by głosowali, aby osły były końmi . W istocie zgadzam się z tobą - ale niestety wiedza jest demokratyczna. Nieważne czy teza jest głupia czy nie - jeśli uznaje ją za prawdziwą 90% świadka akademickiego, to tak się naucza.


Soulforged napisał/a:
Pomyśl, że na przykład Lenin głosił konieczność utworzenia samodzielnego, niepodległego państwa Polskiego (czyt- wyzwolenie ziem polskich po rewolucji w Rosji), gdyż uważał iż Polacy swym poświęceniem udowodnili iż taka jest ich wola (obywateli).A jednak, wydaje mi się że "lepiej" oceniał bym postać Róży Luksemburg, niż Lenina.Ot, taka dygresja.
Dygresja o tyle zabawna co nieprawdziwa. Lenin NIGDY nie był za niepodlegałym państwem polskim to co przytaczasz to tylko jedno z wielu kłamstewek tego pana wygłoszone podczas walki z białymi kiedy miał gorąco pod nogami. Jak tylko wojna domowa się skończyła Lenin zmienił poglądy. Piłsudski zresztą dośc dobitniw wyrażał się o prawdomóności bolszewików że "każdy pakt czy traktat z nimi jest gówno warty" zresztą mając w 100% bo ci ludzie kłamali i łamalli każdy pakt.

Co do Róży Luksemburg to kończę ten wątek tym że dobrze że większośc polskich socjalistów wykazała się patriotyzmem i realizmem, a tylko ekstremiści pokroju RL stanowili ułamek. A i tak wszystkich polskich prawdziwych komunistów wybił sam Stalin. Co do jej demokratyczności to Od roku 1907 prowadziła działalność w Niemczech, lansując koncepcję masowych strajków jako drogi dla rewolucji i obalenia kapitalizmu przemocą. "Strajk masowy, partia i związki zawodowe" (wyd. pol. 1959).
Soulforged - 2007-11-13, 21:54
:
Łaku napisał/a:
tak samo jak nikt na przedmiocie 'religia' nie wymusza od ciebie deklarowania się jako wierzący.

Nikt też nie wymusza na mnie, bym na takowy chodził.
Łaku napisał/a:
Ja wyobrażam sobie wychowanie patriotyczne jako przedewszystkim walkę z stereotypami, legendami

Od tego jest historia. Nie ma chyba sensu powieliać tego, co już winno być.
Łaku napisał/a:
A ocena z religii bierze się z ilości wyklepanych zdrowasiek albo uczestniczenia w procesjii? Nie, bierze się z oceny wiedzy.

Od kiedy? o_O
Od podstawówki do pierwszej klasy LO uczęszczałem na ten przedmiot i praktycznie nigdy nie trzeba było wykazywać się jakąkolwiek wiedzą.
Za to w podstawóce ksiądz wymagał obecności na różnych bzdetach, w rodzaju kółko różańcowe żeby wystawić 6 :mrgreen:
Łaku napisał/a:
Ty faszysto!

To już wolał bym, jakbyś powiedział "czerwony sk... " :mrgreen:
Łaku napisał/a:
Nieważne czy teza jest głupia czy nie - jeśli uznaje ją za prawdziwą 90% świadka akademickiego, to tak się naucza.

Więc lepiej dla nas wszystkich, żeby 90% tegoż, miało dobrą opinię ;)
To szeroki i bardzo ciekawy temat- może warto by założyć taki, ale rozważać go bardziej od strony filozoficznej? W takiej dyskusji z radością wziął bym udział (a może już jest? Poszukam).
Łaku napisał/a:
Dygresja o tyle zabawna co nieprawdziwa. Lenin NIGDY nie był za niepodlegałym państwem polskim to co przytaczasz to tylko jedno z wielu kłamstewek tego pana wygłoszone podczas walki z białymi kiedy miał gorąco pod nogami.

Dygresja jest prawdziwa, ja powiedzialem tylko że to "głosił"- a nie że miał zamiar to zrobić :mrgreen:
Lepiej oceniam śp. panią Luksemburg- bo przynajmniej szczerze mówiła o co chodzi.

Ale tak wracając do tematu.

Dla mnie, całoś rozbija się właśnie o poruszony przez nas problem wiedzy.
Słusznie stwierdziłeś, iż często naucza się teorii bardziej popularnych niż prawdziwych.
Nie zmienia to jednak faktu, iż na przykład na matematyce takich wątpliwości raczej nie ma.
Informacje i umiejętności są przekazywane w sposób zdeideologizowany.
Podobnie fizyka i chemia.
Przy biologii pojawiają się pierwsze zgrzyty, ale wciąż większość informacji jest podawana w sposób w miarę obiektywny.
Najgorzej- z oczywistych powodów- jest z historią i wiedzą o społeczeństwie.
Dla tego też nie podobał mi się pomysł z wych. patriotycznym- bo mógłby ten problem obiektywności jeszcze powiększyć.
To tak samo głupie, jak ta wizja rozdzielenia historii Polski i histori powszechnej na dwa osobne przedmioty.
Historia, jest o tyle ważna iż stanowi swego rodzaju "pamięć zbiorową" (używam tego wyrażenia umownie) narodu. Dla tego dobrze jest by była jak najbliższa faktom, a jak najmniej wypełniona poglądami.
Pod tym względem, jestem w stanie skłonić się do stwierdzenia "jest nieźle" więc można by zostawić tą część edukacji w spokoju.
Arlzermo - 2008-02-05, 20:26
:
Tyraela napisał/a:
Szkoły prywatne to nieporozumienie. Dzieciaki doń uczęszczające to takie ziółka, że nawet w najgorszych państwówkach takich nie ma - teksty do nauczycielki rzędu "zamknij się szmato bo mój ojciec w dzień więcej zarabia niż Ty w cały miesiąc" są normalne. Dla mnie mogliby w ogóle je zlikwidować.

Doprawdy? No popatrz, ja nie wiedziałem, że skoro chodzę do szkoły niepublicznej to tak mogę. Oooo, dzięki, że mnie oświeciłaś... Po feriach od razu lecę do mojej babki od chemii i zawijam jej takim tekstem. A co!
----____----"""

Nie chce mi się zakładać nowego tematu, więc pociągnę ten wątek tutaj. W ogóle uważam, że jakiś w-miarę-trzeźwy mod powinien scalić oba wątki o szkole w jeden giga-temat, ale cóż... Dobra, krótka piłka. Edukacja - obowiązkowa czy nie? Według was obecny przymus uczęszczania do jakiejś szkoły(aż do ukończenia 18) służy ludziom, czy jest kolejnym, zbędnym kaprysem władzy?



Takie sprawy na PW/GG myślę, że na razie wątki oddzielnie bo nie po to je dzieliliśmy by teraz łączyć Toudi

BG - 2008-08-30, 16:38
:
Arlzermo napisał/a:
Edukacja - obowiązkowa czy nie? Według was obecny przymus uczęszczania do jakiejś szkoły(aż do ukończenia 18) służy ludziom, czy jest kolejnym, zbędnym kaprysem władzy?

Co do zniesienia przymusu dukacji, to mam dość sprzeczne odczucia, choć jestem raczej na tak.
Przede wszystkim - każdy normalny rodzic posłałby swoje dziecko na naukę - prywatną czy państwową, mniejsza to. Wiadomo, że w dzisiejszej sytuacji nie da się przeżyć bez solidnego wykształcenia, a większość pracodawców w sporej części zawodów wymaga od swoich pracowników dyplomów wyższej uczelni. Chyba tylko patologiczni rodzice nie posłaliby swoich dzieci na edukację. A takich rodziców można pozbawić praw rodzicielskich i przekazać prawo do opieki dalszym krewnym dziecka lub rodzinie zastępczej, która by je posłała do szkoły.
Skoro współcześnie połowa lub ponad połowa 19-latków idzie na studia - które przecież nie są obowiązkowe pod względem ustawowo-prawnym - to znaczy, że doceniają oni wagę wykształcenia. A na naukę nigdy nie jest za późno. Jeśli rodzice zgadzają się na pójście swoich dzieci na studia, to do szkół tym bardziej by je posłali.
Poza tym, edukacja to na dobrą sprawę taka sama usługa, jak każda inna - a za jakiekolwiek usługi IMO powinno się płacić bezpośrednio i tylko za te usługi, które są dobrowolne. A z doświadczenia wiadomo, że zawsze najtaniej wychodzi to, co można kupić samemu i mając wybór. Konkurencja polegana tym, że najwięcej klientów ma ten, kto oferuje najwyższą jakość i zarazem najniższą cenę. A państwo tego nie oferuje.
Nadto, oprócz twardej waluty istnieje też coś takiego, jak handel wymienny i usługa za usługę.
A co do tego, co napisałem w swoim pierwszym pście w tym temacie, to zmieniłem zdanie - jestem za prywatyzacją szkolnictwa wszystkich szczebli, także podstawowego. Z powodów wyżej wymienionych. Oczywiście prywatna edukacja nie musi oznaczać tylko całych szkół prywatnych - również prywatnych nauczycieli, nienależących do żadnej placówki.
Regissa - 2008-12-18, 15:53
:
Dramatyczne wieści dla tych, którzy zamierzają pożyć jeszcze na tyle długo, że doczekają się rządu złożonego z ludzi wykształconych w szkole polskiej po najnowszej reformie: polecam Prawdziwy koniec historii z dzisiejszej "Rzeczpospolitej". Straszno. I smutno...
You Know My Name - 2008-12-18, 16:17
:
Wiesz co, ja mysle, ze dzis jest 1 kwietnia. Nic mi innego do glowy nie przychodzi. Brak slow, mysli. Mnie slow znaczy a projektantom brak oleum w glowach.
Romulus - 2008-12-18, 16:18
:
Załamać ręce tylko. Nie podobają mi się w ogóle zmiany zachodzące w polskiej szkole. A ten artykuł tylko mnie utwierdza w przekonaniu, że ostatnie wolne środki z pensji powinienem już dziś inwestować pod kątem edukacji moich przyszłych dzieci. Ale nie w publicznej szkole, która ma się wyłonić z takim programem. W jakiejś prywatnej, gdzie będzie bardziej klasyczne wykształcenie. Nie pozwolę ze swojego dziecka zrobić europejskiego ćwierćinteligenta. Najlepiej już w zerówce sprofilować bachora: "ty będziesz maklerem, ty będziesz tłukł kasę jako prawnik, a ty dziecino już dziś wyglądasz, jakbyś się do łopaty urodziła... Tylko nie myślcie wszyscy za dużo, bo to niepotrzebne, polska historia to zapis ciemnogrodu i tradycyjnego polskiego antysemityzmu (już my to z ciebie wyciągniemy, bratku), a polska literatura to Schulz i Gombrowicz - reszta to wstecznicy."

W mordę - Toudi, jak pojedziesz mi jeszcze raz Związkiem Zjednoczonych Socjalistycznych Republik Europejskich to się chyba nie obruszę...
Tigana - 2008-12-18, 18:13
:
A ja sie nie przejmuje - średnio co tydzień słyszę o kolejnej reformie szkolnictwa, ewentualnie o rewolucyjnym pomyśle. Ostatnio przerabiałem "Laptop dla gimnazjalisty", a jak dobrze pójdzie jeszcze będzie "Elektroniczny zeszyt dla SP" Pożyjemy zobaczymy. Inna sprawa, ze faktycznie program z historii jest bardzo trudny do zrealizowania na każdym poziomie - w SP mam 1h/kl IV, 1h/V kl, 2h/kl VI - przy czym w klasie VI nia ma jako takiej historii tylko blok społeczeństwo - taki WOS dla SP. A w gimnazjum jest od I do III kl po 2h/tydzień.
Po prostu trzeba robić swoje i już.
Aha - ja w wieku 16/17 lat skończyłem edukacje z chemii, fizyki, biologii i mimo wszystko wyszedłem na ludzi - tak mi się przynajmniej zdaje :P
Wulf - 2008-12-18, 18:25
:
A ja mam teraz pytanie do Romulusa - co to ma do UE? :-D Bo ja za bardzo związku nie widzę. To, że w UE ktoś chce sobie muzeum zrobić czy coś, na polskiej reformie edukacji nie zaważy w żaden sposób. To, że autor umieścił wzmiankę o tym, w swoim tekście - wg mnie zrobił to raczej nie z powodów "metodologicznych" a "ideowych", by przy okazji krytyki PO (słusznej, bo reformy wg mnie powinno się tutaj określić mianem obskurantyzmu absurdalnego) pokrytykuje UE (bez związku z tekstem).

Bo, żeby chociaż system boloński ze studiów chociaż skrytykował - to ok, jeszcze może bym zrozumiał o co biega. Ale wzmianka o Poetteringu jest za przeproszeniem mocno na doczepkę tego tekstu. Jakby tylko po to by pokazać, że autor jest prawicowcem. Czyżby po to by go Rzepa wydrukowała? Czy może więcej dają jak się po UE pojedzie? :D

Co zaś do "reformy" samej - cóż, zawsze mówiłem, że te "reformy" autorstwa dawnych postsolidarnościowców to jest jakiś absurd. Najpierw skopali system nauczania wprowadzając gimnazja, teraz dorzucają dalsze zjebanie umysłów przez ograniczanie historii. I tak sobie można powiedzieć, że albo chcą do końca zniesmaczyć państwową edukację ludziom... albo chcą wychować pokolenie Biernych, Miernych ale Wiernych, którzy im pomogą utrzymać władzę.
Toudisław - 2008-12-18, 19:51
:
Cytat:
albo chcą wychować pokolenie Biernych, Miernych ale Wiernych, którzy im pomogą utrzymać władzę.

Amen. Nic dodać nic ująć masą bydła rządzi się lepiej. Indywidualizm trzeba zniszczyć. Do tego obniżyć ogólny poziom nauczania ale tylko w praktyce by w statystyce było miodnie. Tak jak to że Studia teraz kończy byle kto. Wprowadzanie do systemu nauczania propagandy nazwanie Edukacją Europejską albo nauczaniem tolerancji.
Wulf - 2008-12-18, 20:07
:
Toudisław napisał/a:
Wprowadzanie do systemu nauczania propagandy nazwanie Edukacją Europejską albo nauczaniem tolerancji.
Nauczanie tolerancji nie ma nic do poziomu. Ba, dobrze nauczana tolerancja musi się wiązać z wysokim poziomem z prostej przyczyny - tolerancja jest trudna! Do wytłumaczenia i pokazania. Tak samo jak i promowanie społeczeństwa obywatelskiego - to też jest trudne. Bo trzeba promować aktywność, działanie. A nie wyciąganie łapy i siedzenie na dupsku.

Na dodatek w naszym życiu panuje od groma mitów o UE. Że niby jest to jakaś jednolita, wszechwładna grupa ludzi, którzy coś krajom narzucają. A Polska gówno może.

A ja widzę chociażby po plakatach w PE - jak jestem na piętrze gdzie są Zieloni (z Cohn-Benditem :D) to jest coś o małżeństwach gejowskich etc. A jak jestem na piętrze gdzie UEN siedzi... tam są plakaty o roli chrześcijaństwa i europie narodów. Totalna różnorodność. I co? To ma być Europa jednej wizji? W życiu. Europa lawiruje między wizjami. I czasem coś dobrego z tego wyjdzie (jak stworzenie wspólnego rynku), czasem nie. Przy dominacji socjalistów i chadeków, którzy mocno wierzą w państwo opiekuńcze i opiekuńczą Unię... cóż, efekt często przeraża. Pewnie gdyby więcej do powiedzenia mieli Liberałowie (zarówno konserwatywni, jak i demokratyczni) to mielibyśmy inną UE w ramach gospodarczych, a i politycznie byłaby może lepsza. Gdyby do głosu dorwali się regionaliści i nacjonaliści - pewnie UE byłaby dużo wolniej się rozwijała... ale też pewnie jakiś plus by był. Ale właśnie - zawsze jest jakiś plus i minus. Bo jest coś za coś.

I Polska bierze w tym aktywny udział (np. plakatami PAHu w skali plakatowej, od której wywód zacząłem). Czasem z lepszym skutkiem, czasem z gorszym. Nie jest więc tak, że to UE coś nam każe. To my sami, nasz rząd etc, tak jak pojmuje Europę, tak ją wprowadza w życie. U nas w Polsce. A, że debile z PO i PIS Europę pojmują w sposób popierdolony... cóż, efekt jest równie powalony :D Niestety nie ma u nas partii, która by na UE patrzyła w miarę realistycznie - z dostrzeżeniem wad, ale i szans. I pewnym rozeznaniem, że UE to nie jest obce mocarstwo, ale to jesteśmy i my. Z dostrzeżeniem tego co Polsce pomoże, ale i co pomoże całej UE. Brakuje zrozumienia dla podstawowych mechanizmów działania wspólnego rynku, ale i zrozumienia ideowych podwalin pod UE (co jest dziwne, bo są one chrześcijańskie z natury - a podobno u nas wielu chrześcijan). Już nawet nie mówię, że jest ciągle myślenie interesem narodowym, gdy pieprzy się o interesie ogólnounijnym, co tylko powoduje komplikacje i rozrost biurokracji. Ale jest problem, bo nasze elity, od góry do dołu... pojęcia nie mają co w UE robić i jak. Większość posłów próbuje jakieś polskie wzorce, z tej naszej pieprzonej Polski przenieść na Europę... a tak się nie da, bo tam jest inna praktyka, tradycja... i zwyczajnie w świecie inny model zachowania. I już mają za sobą ileś lat kształtowania swoich poglądów...
Toudisław - 2008-12-18, 20:18
:
Wulf, nie o to mnie biega. Chodzi o propagande POD POZOREM nauku o UE i "Tolerancji" Szkoła tolerancji nie nauczy bo tego z podręcznika nauczyć się nie da. Tolerancja tez może być rozumiana różnorako dla mnie to "znosić w cierpieniu " i wynika z moich konserwatywno liberalnych poglądów "wolnoć tomku ... "
A nauka o UE zmini się w propagandę sukcesu. a Nie rzeczowe informację
Wulf - 2008-12-18, 20:21
:
Toudisław napisał/a:
A nauka o UE zmini się w propagandę sukcesu. a Nie rzeczowe informację
ale to nie tylko naukę o UE. Historia - to samo. WOS - to samo. Nigdzie nie ma propagowania krytycznego myślenia. Ale co się dziwić - są klucze odpowiedzi. One nie uczą rzeczowego analizowania treści. One uczą formułek. A łatwiej wkuć formułkę, która Ci jest przyjemna, uderza w Twoje ego jakoś... niż takiej, która jest obojętna, albo czasem i dla Ciebie niemiła :D
Romulus - 2008-12-18, 22:37
:
Wulf napisał/a:
A ja mam teraz pytanie do Romulusa - co to ma do UE? :-D Bo ja za bardzo związku nie widzę. To, że w UE ktoś chce sobie muzeum zrobić czy coś, na polskiej reformie edukacji nie zaważy w żaden sposób. To, że autor umieścił wzmiankę o tym, w swoim tekście - wg mnie zrobił to raczej nie z powodów "metodologicznych" a "ideowych", by przy okazji krytyki PO (słusznej, bo reformy wg mnie powinno się tutaj określić mianem obskurantyzmu absurdalnego) pokrytykuje UE (bez związku z tekstem).


Kiedy czytam czasami takie teksty - to uruchamia mi się w głowie ciąg skojarzeń, który prowadzi do takich wynurzeń. Skręca mnie po prostu na myśl jakiegoś "regulowania" kwestii światopoglądowych a kiedy dochodzi do tego tekst o finansowaniu tego z funduszy UE - to już we mnie wrze. Bo choć UE jestem zagorzałym zwolennikiem - to tylko UE jako unii gospodarczej i politycznej, ale nie w kwestii ujednolicania wszystkiego od historii po obyczaje. Wiem, że ten tekst tego nie dotyczy - więc przepraszam za odbiegnięcie od tematu - ale taki ciąg skojarzeń mi się we łbie uruchomił. Toteż zgadzam się z tobą, że autor tego tekstu umieścił wzmiankę z przyczyn ideologicznych, pewnie także po to aby manipulować takimi frajerami, jak ja...

Aby nie odbiegać od tematu, to jednak proponowane "reformy" niepokoją mnie z powodu ciągłego obniżania wymagań. Jeśli nie chodzi o kanon lektur, to o "przycinanie" historii. Skończy się to tak, że szkoły publiczne będą uczyć tylko tych, których nie stać na posyłanie dzieci do szkół niepublicznych. I w tych szkołach będą uczyć się właśnie takiej papki. I z taką papką będą wchodzić w życie. A to nie wróży dobrze. Ale może to z drugiej strony jest mój lęk przed zmianą. Jakby nie patrzeć każde kolejne pokolenie narzeka, że "za moich czasów to łacina była obowiązkowa...".
Jachu - 2009-02-01, 10:25
:
Parę dni temu w prasie pojawiły się piękne tytuły mówiące o tym, że Ministerstwo Edukacji Narodowej mówi NIE wiecznym studentom. Oczywiście chodzi o nowy projekt minister Kudryckiej zakładający bezpłatne studia przez 6 lat, jeśli natomiast ktoś będzie miał życzenie uczyć się dłużej niż przewidziany limit, będzie musiał za to zapłacić. Pomysł moim zdaniem jest całkiem niezły, bo zamykający możliwość wiecznego studiowania, ale z drugiej strony zastanawia mnie coś jeszcze. Niby PO wycofała się z pomysłu wprowadzenia płatnych studiów, o czym rozmowy już były, ale czy przypadkiem teraz nie chce wprowadzić ich tylnimi drzwiami?? Czy przypadkiem nie jest tak, że zlikwidowawszy wszelkie bezpłatne usługi dodatkowe, które wiążą się ze studiowaniem, tak naprawdę poprzez te koszty studenci nie będą, a może już płacą za swoje studia?? ;)
Toudisław - 2009-02-01, 10:35
:
Cytat:
Czy przypadkiem nie jest tak, że zlikwidowawszy wszelkie bezpłatne usługi dodatkowe, które wiążą się ze studiowaniem, tak naprawdę poprzez te koszty studenci nie będą, a może już płacą za swoje studia?? ;)
_________________

jakie bezpłatne. powtarzanie roku/ przedmiotu itp już jest płatne i rok można powtarzać tylko raz. wiec i teraz nie można studiować w wieczność
Jachu - 2009-02-01, 10:52
:
Toudisław napisał/a:
jakie bezpłatne. powtarzanie roku/ przedmiotu itp już jest płatne i rok można powtarzać tylko raz.
O tym właśnie wspomniałem, tyle że bez szczegółów. Przykładowo właśnie wzięcie warunku, to (przynajmniej na uczelni u znajomych) kosztuje taka przyjemność 500 zł. To oczywiście jedynie początek góry lodowej, czyli konieczności płacenia za wszystko. Jeszcze dwa lata temu warunki były bezpłatne, płaciło się tylko za komisy, teraz zrobili odwrotnie. Aż dziw mnie bierze, że mimo to utrzymali postanowienie, że ciągu całego toku studiów można mieć tylko dwa warunki, bo przecież jakby zdjęli to ograniczenie, kasy do uczelnianej kieszeni płynęłoby znacznie więcej. A, dodatkowym novum jest możliwość wzięcia warunku już na I roku, co kiedyś było nie do pomyślenia, ale jak widać czasy się zmieniają ;) Obecnie dodatkowa specjalizacja także kosztuje, bezpłatna jest oczywiście tylko nauczycielska ;)

Toudisław napisał/a:
wiec i teraz nie można studiować w wieczność
Można. Przecież będąc np. na III roku masz możliwość rozpoczęcia kolejnych studiów. W perspektywie masz więc kolejne 5 lat nauki...
MrSpellu - 2009-02-01, 12:07
:
Ja za warunek płaciłem 600zł. Bezpłatne studia tak swoją drogą to jest mit. Jeżeli nie mieszkasz w mieście uniwersyteckim, musisz tam zamieszkać. Wynająć mieszkanie i tam żyć po prostu (co kosztuje, akademiki też nie są bezpłatne). Z doświadczenia wiem, że niektóre publikacje nie są dostępne w bibliotekach (lub jest ich mało) i takie np. knigi do literaturoznawstwa wypadałoby sobie kupić (a tanie też nie są). No i ktoś zapłacił podatek byś Ty mógł studiować 'za darmo' ;) Zrobienie głupiej dodatkowej specjalizacji (w tym wypadku dydaktycznej, czyli chyba dwa dodatkowe przedmioty) to koszt coś około 1,5k PLN za semestr. (semestry są trzy, niektóre podyplomowe są tańsze) I jeżeli chcesz zrobić certyfikat z języka w ramach studiów darmowy masz tylko 'wirtualny egzamin' (czyli zaliczenie przedmiotu) za prawdziwy egzamin na certyfikat musisz zapłacić. (Też kilka setek w plecy). 'Darmowe' studia to mit.
Saika - 2010-10-09, 20:45
:
A może jedno i drugie?
Zgadzam się, będzie źle tak długo, jak długo rodzice i szkoły będą uprawiać spychologię i jak długo nauczycieli będą uczyć stare pryki, które od kilku dziesięcioleci nie zmieniały notatek.
Słyszałam opowieść o wykładowcy, który odpowiadał na każdego maila- a był starszym człowiekiem. Problem w tym, że odpowiedzi nie wysyłał, ale drukował i umieszczał w gablocie w swoim instytucie. O psychologu pod tytułem "siedź prosto i odrabiaj lekcje" nie wspominając.
Amontillado - 2010-10-09, 21:02
:
Saika napisał/a:
A może jedno i drugie?
AWS z UW próbował reformować kilka rzeczy na raz... któraś z reform się udała? Tak - nie wierzę w zdolności naszych polityków do robienia więcej niż jednej rzeczy na raz dobrze - na razie zajmują się braniem pigułek, graniem w piłkę albo machaniem wibratorem - jak przestaną i skupią uwagę to niech zajmą się edukacją...

Saika napisał/a:
i jak długo nauczycieli będą uczyć stare pryki, które od kilku dziesięcioleci nie zmieniały notatek
To nie o to chodzi - znam profesora fizyki, który już jest w wieku emerytalnym a ma więcej energii i zdrowego rozsądku od niejednego asystenta... Chodzi o to, że osoby które nadawałyby się na nauczycieli nauczycielami nie zostają bo jest to obecnie zawód, którego nikt nie szanuje - i niestety nie zapowiada się żeby było lepiej.
Saika - 2010-10-09, 21:24
:
Na szacunek trzeba zasłużyć.
Nie zdobywa się go nie mając pojęcia o tym, czym się zajmują uczniowie i z jakich narzędzi korzystają. Niestety, ale zwykły belfer musi UCZNIA prosić o "ogarnięcie" odtwarzacza DVD. Znam jednego nauczyciela (nie licząc informatyków!) i dwóch wykładowców, którzy korzystają z multimediów w nauczaniu. A muszą, gdyż wykład ich dotyczy. Sorki, tak się nie da.

Btw- pediatra, u której kiedyś byłam, najprawdopodobniej nie czytała nic w swej dziedzinie od czasu ukończenia studiów. Nie jest to odosobniony przypadek.
Fidel-F2 - 2010-10-09, 22:19
:
Amontillado napisał/a:
jak przestaną i skupią uwagę to niech zajmą się edukacją...
przecie to bez sensu, bo poza wyjątkami nauczyciele to efekt negatywnej selekcji i to nigdy się nie zmieni, więc wszelkie te dywgacje psu na budę
Sabetha - 2010-10-10, 18:01
:
Mimo szczerych chęci nie mogę się powstrzymać, choć pewnie jeszcze tego pożałuję:

Amontillado napisał/a:
jak przestaną i skupią uwagę to niech zajmą się edukacją...


Jak znam życie, "zajęcie się" będzie polegało na zdublowaniu produkcji makulatury, która tak naprawdę do niczego nie jest potrzebna, co roku inna i nikt tak naprawdę nie wie, co jest aktualne, a co już nie. Łącznie z samym ministerstwem. Belfry toną w papierach, pożytku z tego żadnego, a lasy deszczowe nikną z powierzchni Ziemi :P

Saika napisał/a:
Na szacunek trzeba zasłużyć.


No proszę, a ja myślałam, że Saika, Obrończyni Uciśnionych itd. szanuje wszystkich jak leci. Widać belfer, który się w szkole zestarzał, pracując uczciwie na chleb (hehehe, i będzie pracował do śmierci, bo nie ma co liczyć na wcześniejszą emeryturę) w przeciwieństwie do Araba na szacunek Saiki nie zasłużył.

Saika napisał/a:
Niestety, ale zwykły belfer musi UCZNIA prosić o "ogarnięcie" odtwarzacza DVD.


Dzięki, przypomniałaś mi, że mój prywatny od dwóch lat służy szkole do odtwarzania pirackich filmów. A już nawet mnie kiedyś luby pytał, gdzie on i nie umiałam mu odpowiedzieć :badgrin:

Saika napisał/a:
Znam jednego nauczyciela (nie licząc informatyków!) i dwóch wykładowców, którzy korzystają z multimediów w nauczaniu.


Saika, a może zadziałasz na ministerstwo, żeby nam wyposażyli drugą pracownię informatyczną? Bo wyobraź sobie, że mamy tylko jedną, w dodatku ciągle, cholera, zajęta przez informatyka, który (o zgrozo!) uczy tam... informatyki! Albo nie! Wymyśl jakiś sposób, żeby cały materiał z języka polskiego dało się załatwić prezentacjami multimedialnymi. Może specjalny program do pisania rozprawek? Bądź czytania lektur? Tfu, przecież ten ostatni już jest, cholera, spóźniłaś się.

Fidel-F2 napisał/a:
przecie to bez sensu, bo poza wyjątkami nauczyciele to efekt negatywnej selekcji i to nigdy się nie zmieni, więc wszelkie te dywagacje psu na budę


Fidel, tak z ciekawości - czym się zajmujesz, by zarobić na chlebek? Chciałabym wiedzieć, co straciłam, padłszy ofiarą negatywnej selekcji :lol:

Amontillado napisał/a:
Podobnie z edukacją... Przepychanie dzieci na siłę z klasy do klasy, żeby tylko się pozbyć kłopotu. A jak się znajdzie jakiś nadgorliwy, który chce zostawić kogoś na zimowanie to zaraz się rodzice oburzają.


Żeby tylko rodzice - trzeba się gęsto tłumaczyć dyrekcji, a jak dobrze pójdzie, to nawet i kuratorium.

Amontillado napisał/a:
Ten przedmiot jest dla mnie jedną wielką pomyłką... I zastanawia mnie czemu to nie rodziców uczymy rozmawiania z dziećmi tylko wyręczamy ich w tych rozmowach. Może by się przydały zajęcia z psychologami dla dzieci i rodziców razem?


Może Saika w swej mądrości znajdzie jakiś sposób, by zmusić rodziców trudnej młodzieży do przychodzenia na zebrania? Bo zazwyczaj widuje się tam tylko tych, którzy w zasadzie mogliby sobie chodzenie na wywiadówki odpuścić (i tak bywają w szkole co drugi tydzień).

A teraz wniosek końcowy, zanim któryś z moderatorów wlepi mi ostrzeżenie za offtop - zanim się coś napisze, wato się zastanowić, co się właściwie na dany temat wie na pewno. Bo takimi "słyszałam", "powiadają" i "mówi się" to wędrowny dziad chłopów w karczmie raczył.
Saika - 2010-10-10, 20:18
:
Zaprawdę lubię Cię.
Aż się uśmiechnęłam, czytając tego posta...

Zarzuciłaś mi dwie rzeczy.

1) Selektywne obdarzanie szacunkiem.
Ja nie nawołuję do jego totalnego braku, bo jest coś takiego, jak kultura osobista. Mówi o tym, co, kiedy i komu można powiedzieć. Może Ty pracujesz, gdzie pracujesz z powołania-ale większość niestety nie. Większość (nie mówię, że Ty) traktuje pracę w szkolnictwie jako dopust Boży. Nie potrafią (autentyki to, autentyki!) korzystać z nowinek technicznych- a nawet przygotować prezentacji multimedialnej. Ich szacunek ma wynikać nie ze stanowiska ale z tego, że wiedzą więcej od uczniów i potrafią tego nauczyć. Większość nauczycieli nie wie. Przykład pierwszy z brzegu: Polonistka odmówiła dziewczynie zatwierdzenia bibliografii to prezentacji maturalnej z j. polskiego, bo zawierała tekst anglojęzyczny a sama tego języka nie znała. Mogła choć anglistę poprosić o tłumaczenie, ale komu by się chciało... :-P

O kompetencje zapytuje się w stosunkach służbowych- i tak należy ludzi jako pracowników oceniać. Ciebie i mnie przecież rozliczają z wiedzy. natomiast niezależnie od kompetencji obowiązuje nas kultura osobista wyrażająca się w sposobie zachowania na przykład. Może być to czystą kurtuazją, a może wynikać z tego, że Ty wiesz coś, czego ja nie wiem i umiesz coś, czego ja nie umiem. To, po raz kolejny, tylko pozornie to samo!

Poza tym co innego szanowanie kogoś jako człowieka a szanowanie jego poglądów, jeśli są wartościowe. To, że znasz i rozumiesz zasady obchodzenia się z Koranem i je respektujesz nie oznacza, że darzysz sympatią jakiegoś muslima-lecz że jesteś dobrze wychowana i widzisz w nim człowieka. Jeśli jest kompetentny i pracowity-tym większy zyska szacunek.

Natomiast znam zbyt wielu nauczycieli, którzy się do zawodu zwyczajnie nie nadają.

2) Nie zwalaj wszystkiego na rodziców. Obie strony od lat uprawiają jakąś straszliwą spychologię- a to szkodzi. Niedostrzeganie własnych błędów wychowawczych przez rodziców jest złe, ale złe jest też niedostrzeganie własnych wad jako pedagoga. Sorki, ale nazywanie własnych podopiecznych bachorami (autentyk!) nie przejdzie.
toto - 2010-10-10, 20:52
:
Saika napisał/a:
Nie potrafią (autentyki to, autentyki!) korzystać z nowinek technicznych- a nawet przygotować prezentacji multimedialnej.
Super, pewnie mówisz o niemal babciach po 50, które już odliczają czas pozostały do emerytury, a z komputerem miały pierwszy raz do czynienia kiedy kupiły go swoim dzieciom albo i to nie. Nie wiem gdzie wy się uczyliście, ale u mnie nauczyciele, którzy byli młodsi niż 50 lat (i większość starszych też) umieli sobie poradzić z techniką jako tako. Odpalenie filmu na zajęciach to nie było zadanie niewykonalne. A na uczelni nawet dziadki potrafią użyć techniki, która się przydaje. Być może na filozofii jest inaczej, ale to już twój problem. :P

Saika, po cholerę te prezentacje? Do omówienia poezji średniowiecznej potrzebne są prezentacje? Do rozwiązywania równań kwadratowych potrzebne? Liczenie całek ułatwią? To tylko bajer przydatny na niektórych wykładach. W szkole zbędny zupełnie. Przygotowanie pochłania niewspółmiernie dużo czasu do efektów.

Saika napisał/a:
Polonistka odmówiła dziewczynie zatwierdzenia bibliografii to prezentacji maturalnej z j. polskiego, bo zawierała tekst anglojęzyczny a sama tego języka nie znała. Mogła choć anglistę poprosić o tłumaczenie, ale komu by się chciało... :-P
A może takie są zasady (nie wiem, tak sobie strzelam) i miała rację? Pomyślałaś o takiej możliwości? Czy nauczyciele są po prostu źli i koniec?

Saika napisał/a:
2) Nie zwalaj wszystkiego na rodziców. Obie strony od lat uprawiają jakąś straszliwą spychologię- a to szkodzi. Niedostrzeganie własnych błędów wychowawczych przez rodziców jest złe, ale złe jest też niedostrzeganie własnych wad jako pedagoga. Sorki, ale nazywanie własnych podopiecznych bachorami (autentyk!) nie przejdzie.
Weź nie wypisuj głupot. Nazwanie bachorem może i zaboli, ale dziecko w wieku dziesięciu lat. Starsi będą mieli to gdzieś. A niektórzy będą się tym szczycili, bo udało im się wkurzyć panią od polskiego/matematyki/historii.
Tixon - 2010-10-10, 20:53
:
Saika napisał/a:
2) Nie zwalaj wszystkiego na rodziców. Obie strony od lat uprawiają jakąś straszliwą spychologię- a to szkodzi. Niedostrzeganie własnych błędów wychowawczych przez rodziców jest złe, ale złe jest też niedostrzeganie własnych wad jako pedagoga. Sorki, ale nazywanie własnych podopiecznych bachorami (autentyk!) nie przejdzie.

Jeżeli nimi są? Sorry, chodziłem do gimnazjum, potem do liceum i chociaż zdarzali się tragiczni nauczyciele, to bledli zestawieni z "uczniami".
Sabetha - 2010-10-10, 21:04
:
Cytat:
Zaprawdę lubię Cię.
Aż się uśmiechnęłam, czytając tego posta...


No popatrz, kolejny szczęśliwy człowiek na koncie. Jeszcze paru i jak nic pójdę do nieba.

Saika napisał/a:
Może Ty pracujesz, gdzie pracujesz z powołania-ale większość niestety nie. Większość (nie mówię, że Ty) traktuje pracę w szkolnictwie jako dopust Boży. Nie potrafią (autentyki to, autentyki!) korzystać z nowinek technicznych- a nawet przygotować prezentacji multimedialnej.


Masz jakieś dowody na te autentyki? Czy może powtarzasz za światłymi warstwami społeczeństwa, dla których szkoła była traumatycznym przeżyciem? Oczywiście, zawsze znajdą się ludzie, którzy się w pracy opieprzają czy są niekompetentni - i nie dotyczy to wyłącznie nauczycieli, tylko wszystkich. Chromolenie o "większości" zawsze niemożebnie wkurwia tych, którzy zostają dzięki temu wrzuceni do wspólnego wora z obibokami i kretynami. Twoje zastrzeżenie w stylu "nie mówię, że Ty" jest w kontekście całej wypowiedzi bardzo zabawne: skoro zakładasz, że "większość", prawdopodobieństwo, iż jestem tępą idiotką, która nie umie sobie poradzić z komputerem, jest spore, prawda?

Cytat:
2) Nie zwalaj wszystkiego na rodziców. Obie strony od lat uprawiają jakąś straszliwą spychologię- a to szkodzi. Niedostrzeganie własnych błędów wychowawczych przez rodziców jest złe, ale złe jest też niedostrzeganie własnych wad jako pedagoga. Sorki, ale nazywanie własnych podopiecznych bachorami (autentyk!) nie przejdzie.


No to masz jeszcze jeden autentyk: uczeń gimnazjum skacze do ciebie z pięściami, bo go złapałaś na fajce w łazience. Wezwana na rozmowę matka twierdzi, że to wina szkoły, bo nie umie wychować jej syna. Pomyśl o nich ciepło, bo na mnie w tej kwestii nie masz co liczyć.
Saika - 2010-10-10, 21:04
:
Toto prezentacja to może kwadrans- ze wszystkimi bajerami.
Uatrakcyjnia zajęcia, oszczędza płuca (ta pylica ;) ) no i pozwoli lepiej przyswoić wiedzę uczniom. Zdziwisz się, ale używanie multimediów (filmów etc) zwiększa efektywność nauczania-nawet do 70%, o ile dobrze pamiętam. Trzeba stymulować obie półkule mózgu i wykorzystywać wszystkie zmysły!

Nie znam zasady, która by zabraniała korzystania z materiałów obcojęzycznych na maturze ustnej z polskiego. Ale może się mylę. Tak czy owak nie słyszałam o podobnym przypadku, a obcojęzyczne teksty pewnie się pojawiały.

Co do bachorów- to tekst nauczycielki nauczania początkowego. Gdybyś pytał. :)
Bo jasne, znam też złych uczniów. bardzo złych.
Znam też eksperyment, w którym dzieci uczyły się lepiej tylko dlatego, że wychowawcy przedstawiono je jako wybitnie zdolne i tak je traktował.

Jeśli piszę, że to autentyk, to znaczy, że albo sama byłam świadkiem takiej sytuacji, albo piszę na podstawie doniesień prasowych czy relacji świadków. Gdybyś pytała. :)
I teraz wiesz, jak czuje się muzułmanin, gdy Romek "hołotuje" a Spell nazywa wyznawców Proroka "dziczą". :mrgreen:
Miłe? Nie. Ale Wy nie chcecie akceptacji patologii w islamie, a ja krytykuję patologie w szkolnictwie. I zachowujesz się jak ci, co się pieklą na "obrazę islamu"...
Kochana jeśli jesteś kompetentna (a jesteś) to moje kąśliwe uwagi Ciebie nie dotyczą. Więc nie masz się o co pieklić. Tępię niekompetencję pewnych osób, nie Ciebie.
Niestety.
Wielu muzułmanów zasługuje na krytykę i nazwę "hołoty" a wielu nauczycieli jest niekompetentnych. Traktowanie wszystkich tak samo jest niesprawiedliwe, ale udawanie, że problemu nie ma, to błąd.

A ja ani muzułmanów ani nauczycieli nie traktuję jak szarą masę-swoją drogą jakiś czas temu pisałam o wykładowcy PP. W trzeciej klasie podstawówki miałam genialną wychowawczynię. W gimnazjum miałam rewelacyjną matematyczkę. Wielu wykładowców jest u mnie rewelacyjnych, naprawdę. Ale tych złych trzeba tępić.
toto - 2010-10-10, 21:28
:
Saika napisał/a:
Uatrakcyjnia zajęcia, oszczędza płuca (ta pylica ;) ) no i pozwoli lepiej przyswoić wiedzę uczniom. Zdziwisz się, ale używanie multimediów (filmów etc) zwiększa efektywność nauczania-nawet do 70%, o ile dobrze pamiętam. Trzeba stymulować obie pułkule mózgu i wykorzystywać wszystkie zmysły!
Ok, ale co to pomoże w przypadkach, które podałem? Nauczysz się rozwiązywać całki z prezentacji?

Masz na myśli prezentację, gdzie na slajdach jest wklejony tekst, który uczniowie mają sobie przeczytać? Ewentualnie nauczyciel przeczyta, co jest na slajdach i wszystko? Przecież to bezsens totalny.

Na fizyce miałem puszczane filmy o fraktalach (nie zobaczysz animacji to nie widziałeś fraktali), o gwiazdach, coś o energii atomowej i kilka innych. Plus doświadczenia (niektóre świetne, ale zawsze było ciekawie). Na matematyce był używany projektor podłączony do komputera. Przydatny był praktycznie tylko przy uczeniu się rysowania funkcji wielomianowych. W pozostałych przypadkach zbędny. Na języku polskim mieliśmy puszczane filmy. Na angielskim i niemieckim były różnego typu ćwiczenia ze słuchu i o zgrozo nauczyciele zawsze sami potrafili obsłużyć sprzęt, nieważne czy był to magnetofon na kasety, odtwarzacz cd, czy komputer. Na historii oglądaliśmy filmy, zawitaliśmy nawet kilka razy do muzeum (przez trzy lata). Nie spotkałem tępaków. Niektórzy potrafili być wredni, czasem chamscy, ale coś ich do tego skłaniało - uczniowie. Najważniejsze jest używanie tego z głową, jeśli to naprawdę ułatwi zrozumienie uczniom pewnych spraw. Ty postulujesz: Zwykłe lekcje są do dupy bo nie stymulują obu półkul mózgu, niech zastąpią je prezentacje multimedialne. Idiotyzm.


Saika napisał/a:
Tępię niekompetencję pewnych osób, nie Ciebie.
Niestety.
Mistrzostwo świata. :-P
Saika - 2010-10-10, 21:35
:
Toto napisał/a:
Ok, ale co to pomoże w przypadkach, które podałem? Nauczysz się rozwiązywać całki z prezentacji?


Dobrze zrobiona prezentacja pozwoli je zrozumieć.

Toto napisał/a:
Masz na myśli prezentację, gdzie na slajdach jest wklejony tekst, który uczniowie mają sobie przeczytać? Ewentualnie nauczyciel przeczyta, co jest na slajdach i //pisowcy wszystko? Przecież to bezsens totalny.


Prezentacja ma ubarwić wykład, pomóc nauczycielowi. Nie jest do czytania, stanowi tylko ilustrację-a więc obraz, film, jakaś symulacja... Tekstu minimum- nie uczyli Cię tego?

Toto napisał/a:
Na fizyce miałem puszczane filmy o fraktalach (nie zobaczysz animacji to nie widziałeś fraktali)


Pudło. Widziałam. matma rozszerzona się kłania.

Toto napisał/a:
Plus doświadczenia (niektóre świetne, ale zawsze było ciekawie). Na matematyce był używany projektor podłączony do komputera. Przydatny był praktycznie tylko przy uczeniu się rysowania funkcji wielomianowych. W pozostałych przypadkach zbędny


Funkcje, planimetria, stereometria, rachunek prawdopodobieństwa... Rusz głową!

Jasne, że sama prezentacja to nie wszystko-ale co z tego, skoro wielu nauczycieli tkwi nadal w XIX wieku? Jak tacy ludzie (to, że nie miałeś z nimi nieprzyjemności, uznaj za szczęście) którzy nie nadążają za rozwojem nauki mają uczyć dzieci? No powiedz mi?
toto - 2010-10-10, 21:45
:
Saika napisał/a:
Dobrze zrobiona prezentacja pozwoli je zrozumieć
:mrgreen:


Saika napisał/a:
Pudło. Widziałam. matma rozszerzona się kłania.
Ale widziałaś obrazek zwykły? To poszukaj animacji.


Saika napisał/a:
Funkcje, planimetria, stereometria, rachunek prawdopodobieństwa... Rusz głową!
Saika, miałem od groma matematyki w liceum, na studiach też. I mówię ci, naprawdę do zrozumienia wystarczy kartka i długopis, trochę zaangażowania i ktoś kto trochę potłumaczy. Komputer może służyć do szybkiego sprawdzenia pewnych obliczeń. Ale na poziomie licealnym jest właściwie zbędny.
Do rachunku prawdopodobieństwa? Na co? Nie ogarniam.

e:
Gdzie u mnie byli pisowcy?
Sabetha - 2010-10-10, 22:10
:
Saika napisał/a:
Kochana jeśli jesteś kompetentna (a jesteś) to moje kąśliwe uwagi Ciebie nie dotyczą. Więc nie masz się o co pieklić.


Saiko, zaprawdę powiadam Ci, gdybym naprawdę zaczęła się pieklić, wszyscy na tym forum by to zauważyli :badgrin:

Saika napisał/a:
Tępię niekompetencję pewnych osób, nie Ciebie.
Niestety.


Ależ śmiało, nie krępuj się :mrgreen:

A zanim zamilknę na wieki i pójdę pożytkować wolny czas w inny sposób, wyznam Wam, iż czyniłam już różne eksperymenty naukowe - od metody projektu do komputerowych lekcji ortograficznych. Prawda wygląda tak, że jak się młodzieży nie przyciśnie, to ni cholery się niczego nie nauczy, albowiem WIĘKSZOŚĆ jest jak woda - zawsze wybiera najłatwiejszą drogę, a przeszkody stara się opływać :lol:

Howgh!
Saika - 2010-10-11, 00:21
:
Fidel zamknij się.

Sabetha, jeśli chodzi o... hmmmmmmmm... temperowanie uczniów-to true. Sukces mojej gimnazjalnej matematyczki polegał na tym, że na samym początku ustanowiła nieprzekraczalne granice-i nie pozwoliła sobie wleźć na głowę. A potem już było wzorowo.

Natomiast w kwestii technicznych nowinek-to, że Ty jesteś z nimi obeznana (za co chwała!) nie znaczy, że wszyscy są. Spytaj uczniów, czy wolą sobie na chemii poeksperymentować, czy też wystarczy im "kartka i długopis"... Owszem, można się do nich ograniczyć i mieć wyniki.

Tylko po jaką cholerę furmanka, skoro mamy samochody, hę?

Ale zboczyliśmy mocno z tematu.
Dlatego:

http://wiadomosci.gazeta....koktajlami.html
I powiedzcie teraz, że nie potrzebujemy edukacji. Że jesteśmy tolerancyjni. Że "lewacy" przesadzają. Nie przesadzają-są nawet zbyt łagodni widać. Czy homoseksualiści w tej sytuacji mają milczeć? A w życiu nigdy!
Amontillado - 2010-10-11, 01:53
:
Fidel-F2 napisał/a:
Amontillado, jak już analogie to może by tak z sensem, co?
Nie będę ci tłumaczył analogii, której nie zrozumiałeś. Widać w przeciwieństwie do "młodych, prężnych, prawych, szlachetnych i wszytkowiedzących" jesteś już "stary, skostniały, lewy, cyniczny i zdemenciały" i tak jak ze szkołą tak i z twoimi zdolnościami pojmowania nie da się już nic zrobić ;)

Sabetha napisał/a:
No to masz jeszcze jeden autentyk: uczeń gimnazjum skacze do ciebie z pięściami, bo go złapałaś na fajce w łazience. Wezwana na rozmowę matka twierdzi, że to wina szkoły, bo nie umie wychować jej syna.
Smutne. U mnie w liceum był koleś z nadzianymi rodzicami, którzy mieli podobne podejście co ta mamusia. Ciekawe czy ich gryzie sumienie za to, że się facet zabił na motorze, który mu kupili... a może to też w ich mniemaniu wina szkoły...

Sabetha napisał/a:
Może Saika w swej mądrości znajdzie jakiś sposób, by zmusić rodziców trudnej młodzieży do przychodzenia na zebrania?
W zależności od skali problemu dzwonienie do rodziców przez nauczyciela/dyrektora mogłoby pomagać... Tyle, że nauczyciela rodzić oleje a dyrektor placówki z 1000 uczniów miałby przerypane jakby wprowadzić to w życie. No i z braku pieniędzy nasza władza nie promuje szkół tylko fabryki uczniów.

A jeszcze co do prezentacji to Saiko przeceniasz ich skuteczność - o niebo lepiej spisywałyby się mniejsze klasy, w których nauczyciel ma szansę poświęcić więcej czasu zarówno uczniom wybitnym jak i słabym. Gdy jest 30 pociech to wszystko jest średnie a próby "indywidualnego podejścia do ucznia" raczej skazane na porażkę. Chociaż moja polonistka w liceum się poświęcała i chciało jej się zadawać mi jednemu dodatkowe prace pisemne (i chyba tylko dzięki temu zdałem cholerną maturę pisemną choć do dziś mi się ona śni).

Saika napisał/a:
Dlatego:

http://wiadomosci.gazeta....koktajlami.html
I powiedzcie teraz, że nie potrzebujemy edukacji. Że jesteśmy tolerancyjni. Że "lewacy" przesadzają. Nie przesadzają-są nawet zbyt łagodni widać. Czy homoseksualiści w tej sytuacji mają milczeć? A w życiu nigdy!
Lol toż to w Belgradzie... dobrze, że nikt nie przyszedł z kałasznikowem i nie ostrzelał, którejś ze stron...
Saika napisał/a:
Nie sądzę, żeby problem homofobii tkwił li i jedynie w tym, że ci biedni, schludnie ostrzyżeni chłopcy biednie żyją. :badgrin:
Tam chodzi o warunki życia w krajach byłej Jugosławii. O to, że tam się nadal riezają a nie tak dawno bombardowali ich Amerykanie w walce o swobody dla Kosowian (od tamtych czasów lubię powtarzać, że powinno się zbombardować Madryt z powodu Basków i Ankarę z powodu Kurdów ale jakoś nikt tego zdania nie podziela, o Moskwie z powodu Czeczenów prawie już nie wspominam...). Też bym się bał na miejscu Serbów, że znów ich zaczną bombardować by wykroić jakieś "Gejowo" z ich państwa :badgrin:
Saika - 2010-10-11, 12:04
:
Uważam, że Fidel na to bardziej zasługuje, no, ale...
Niech będzie-osta przyjmuję, ale dać się obrażać nie mam zamiaru.
Nigdy.
Bo dziwnym trafem za jechanie po mnie nikt osta nie daje. :roll:

A wracając do tematu.
Kochani nauczyciele- jeśli ktoś leci na Was z pięściami to macie prawo się bronić.
I wezwać na łebka policję.
Czemu tego nie robicie?
Kwestię rodziców pomijam, bo tu też są takie typki, że...

Jeśli zaś chodzi o mniejsze grupy to postulat popieram.
Choć oczywiście da się wykształcić klasę złożoną z 40 osób... Tylko znów:
Po co furmanka, skoro są samochody?

Jeśli chodzi o skuteczność prezentacji-
Multimedia są skuteczne.
Miałam nawet zajęcia na ten temat, a koleżanki ze specjalności nauczycielskiej wiedzą jeszcze więcej.
Beata - 2010-10-11, 12:25
:
Saika napisał/a:
Jeśli chodzi o skuteczność prezentacji-
Multimedia są skuteczne.

Skoro już tak pięknie offtopujemy... :> ośmielę się postawić tezę przeciwną: multimedia nie są skuteczne. Wcale. A raczej są skuteczne powierzchownie, co akurat dla mnie jest synonimem braku skuteczności.
Bo tak: oglądam sobie takie migające mniej lub bardziej obrazki i co? - Otóż nic. Kompletnie nic mi w głowie nie zostaje. Nijak nie jestem w stanie się wciągnąć, współuczestniczyć w przedstawianej linii rozumowania. Widzę tylko efekty końcowe, ładnie pokolorowane, ślizgam się po wierzchu, a nie mam dostępu do tego, co tkwi pod spodem. Prezentacje są tak samo nieskuteczne, jak jedno z najbardziej irytujących zdań z mojego podręcznika do fizyki: "po prostych przekształceniach, otrzymujemy" - tylko sygnalizuje, że trzeba coś tam zrobić, ale odpuszcza sobie tajniki. A tymczasem w procesie skutecznej nauki trzeba raz jeden wykonać konkretne działania na piechotę, własnymi rękami, żeby wiedzieć, skąd się coś bierze. Bo inaczej będzie tak, jak z tą panią w sklepie, która bez kalkulatora nie umiała wyliczyć marży...
MrSpellu - 2010-10-11, 12:32
:
Inaczej. Multimedialne prezentacje powinny być tylko dodatkiem, a nie podstawą procesu dydaktycznego. Co prawda dopiero zaczynam, ale sam staram się by moje wykłady i ćwiczenia były kolorowe i ciekawe, ale są to tylko dekoracje. Ważniejsza jest treść, którą muszą przekazać metodą, powiedziałbym, tradycyjną. Czytanie tekstów, to jednak podstawa, dlatego powinno się kłaść nacisk na czytanie ze zrozumieniem, ale nie w takim wykonaniu jak to jest czynione obecnie. Nota bene w następnym semestrze będę prowadził cyberkulturę oraz multimedia.
Saika - 2010-10-11, 12:37
:
Oo, dlaczego mój post wyleciał?
A skoro już przy tym jesteśmy-skoro Spellu wspomniałeś o Fidelu i NIE przyznałeś osta- to znaczy, że go czytałeś, ale dziwnym trafem oberwałam ja. :roll:

Cytat:
W jednym ze stanów, na podstawie badań 5.300 uczniów uczęszczających do klas od piątej do dwunastej, badano preferowane style nauki. Z badań tych wynika, że 37% uczniów to tzw. typ działaniowy , 34% typ słuchowy a 29% to wzrokowcy.
W kształceniu przez Internet oraz przy wsparciu multimediów, zdaniem amerykańskich badaczy, nauka jest znacznie bardziej efektywna ponieważ multimedia oddziałują na wszystkie zmysły człowieka. Zdaniem badaczy skuteczność nauczania jest wyższa o 56%, zrozumienie tematu wyższe o 50-60%, nieporozumienia przy przekazywaniu wiedzy mniejsze o 20-40%, oszczędność czasu 38-70%, tempo nauczania wyższe o 60%, zakres wiedzy przyswojonej
o 25-50% wyższy.(Tanaś 2005)


Za:
http://www.eis.edu.pl/ind...s=3artykul1&m=3

Te "obrazki" unaoczniają to, co chcesz wyjaśnić.
Stymulują dodatkowe zmysły, inne, niż słuch.
To powie każdy, kto się tym zajmuje.
Nie każdy to słuchowiec, nie każdy to wzrokowiec, a są i kinestetycy.
Jeśli dotrzeć do każdego kanału (a multimedia są "multi", bo wysyłają bodźce dla prawie każdego zmysłu)- efektywność się zwiększy, nie zmniejszy.

[edit]

- Spellu czemu nie odpowiadasz na zarzut?
- Co do pomocniczej roli multimediów- tak. Trzeba z nich umieć korzystać.
Część wykładowców i nauczycieli (i to mnie dobija)- nie umie. Część chce i umie, ale (i to mnie dobija jeszcze bardziej) nie ma warunków. Bo za mało sal, komputerów etc.
Amontillado - 2010-10-11, 15:23
:
Przykro mi Saiko - Stany Zjednoczone nie są dla mnie żadnym autorytetem w dziedzinie kształcenie. Zwłaszcza po tym jak ludzie z ulicy pytani o kraj zaczynający się od literki U odpowiadali Utopia albo Utah... normalnie kraj zaczynający się na P - Podkarpackie? :roll: Ale spokojnie dojdziemy i do tego...

Beata napisał/a:
"po prostych przekształceniach, otrzymujemy"
Oż to są mordercze powiedzonka chociaż czasem autor zakłada, że czytelnik po prostu posiada już pewną wiedzę na dany temat (i w niektórych przypadkach taką wiedzę posiadać powinien).
You Know My Name - 2010-10-11, 15:37
:
Saika napisał/a:
Zdziwisz się, ale używanie multimediów (filmów etc) zwiększa efektywność nauczania-nawet do 70%, o ile dobrze pamiętam.
Do 70% czego. Średniej ocen na MIT czy zespołu szkół samochodowych na Wiśniowej w Wawie (hmm, o ile istnieje jeszcze)?. Łatwiej byłoby mi uwierzyć, że o 70%.
Inna sprawa, ze Króla Olch nie zinterpretujesz za pomocą multimediów a raczej za pomocą udanie prowadzonej dyskusji.
Saika - 2010-10-11, 16:29
:
Jeśli chodzi o USA-
Tak, poziom wykształcenia ogólnego tam jest do d**y, ale to oni zdobywają nagrody Nobla.
A tak poza tym- widać po tych wynikach, że niewiele się pomyliłam. :-)

Jeśli chodzi o interpretację-
Na slajdzie lepiej widać zastosowane środki (metaforę na przykład) a to przyśpiesza analizę- i pomaga w w dyskusji, bo ta być musi. łatwiej jest jednak pewne kwestie wytłumaczyć, posługując się filmem czy obrazem. A najlepiej- eksperymentem.
Ale to kwestia znów mizernego wyposażenia szkół.
MrSpellu - 2010-10-11, 17:22
:
Saika napisał/a:
- Spellu czemu nie odpowiadasz na zarzut?

Bo byłem w pracy, a w pracy, wyobraź sobie, czasem się pracuje. Wklej fragment fidelowego posta, który uważasz za kwalifikujący się za ostrzeżenie, ale z tym to już nie do mnie. O godzinie 10.00 złożyłem rezygnację.
Beata - 2010-10-11, 18:07
:
Amontillado napisał/a:
Oż to są mordercze powiedzonka chociaż czasem autor zakłada, że czytelnik po prostu posiada już pewną wiedzę na dany temat (i w niektórych przypadkach taką wiedzę posiadać powinien).

Taa... pamiętam (guzik pamiętam, majaczy mi się tylko, bo to akademiku było :> ) wyprowadzenie wzorów opisujących atom wodoru. Podczas nauki do egzaminu koledzy-fizycy doszli do tych "prostych przekształceń" i kumpel-kamikadze postanowił, że on, panie tego, je tu zaraz, uważacie, przeprowadzi. Fajne to było, obserwować go przy pracy. A słuchanie komentarzy było wydarzeniem niemal... multimedialnym. :freak: Wyszło mu sześć stron papieru kancelaryjnego drobnym druczkiem. :P
MadJack - 2010-10-11, 18:19
:
Cytat:
Tak, poziom wykształcenia ogólnego tam jest do d**y, ale to oni zdobywają nagrody Nobla.


Bo jest ich dużo i ich badania są promowane? Poza tym popatrz sobie na osiągnięcia Polaków, z przeszłości i z dzisiaj, to pogadamy.

Saika napisał/a:
Jeśli chodzi o interpretację-
Na slajdzie lepiej widać zastosowane środki (metaforę na przykład) a to przyśpiesza analizę- i pomaga w w dyskusji, bo ta być musi. łatwiej jest jednak pewne kwestie wytłumaczyć, posługując się filmem czy obrazem. A najlepiej- eksperymentem.
Ale to kwestia znów mizernego wyposażenia szkół.


Przentacja to tylko dodatek. I często nudny, bo o ile doświadczenie z fizyki czy chemii (w pierwszym nie trzeba cudów, a w drugim w formie multimedialnej straciłby bardzo dużo) jest ciekawe, to już prezentacja na geografii, film dokumentalny na historii, kolorowe obrazki na polskim są po prostu mało efektowne. Oczywiście, jak znajdzie się jakieś dobrze zrobione, to można obejrzeć. Ale obędzie się bez, naprawdę. Poza tym zabija ona kreatywność oraz zdolność pracowania ze źródłem, które są równie ważne jak wiedza.
Poza tym powiedzmy sobie szczerze- ile czasu to by pochłonęło?

Śmieszą mnie też twoje twierdzenia o "zacofanych belfrach". Naprawdę chciałbym, żeby jakiś dobry nauczyciel z XIX w. lub z początków XX w. (choćby z dwudziestolecia międzywojennego) przeniósł się w czasie do dziś. Bo ci ludzie potrafili bez żadnych szmerów-bajerów niesamowicie uczyć i mieć niesamowitych osiągnięć na pęczki. Także "nowe" nie znaczy "lepsze".

A, właśnie. Przesadne wprowadzanie prezentacji, opieranie się na nich, jest sprzyjaniem "kulturze obrazkowej", która, nie oszukujmy się, towarzyszy regresowi programu nauczania.
Fidel-F2 - 2010-10-11, 19:34
:
Saika napisał/a:
Fidel zamknij się.
miej odrobinę godności
Amontillado napisał/a:
Nie będę ci tłumaczył analogii, której nie zrozumiałeś
wiem o co Ci chodziło, rzecz w tym, że analogia nielogiczna była
Amontillado napisał/a:
Widać w przeciwieństwie do "młodych, prężnych, prawych, szlachetnych i wszytkowiedzących" jesteś już "stary, skostniały, lewy, cyniczny i zdemenciały" i tak jak ze szkołą tak i z twoimi zdolnościami pojmowania nie da się już nic zrobić
po części może to i prawda, ale nie do końca, rzeczowym i chłodno myślącym wystarczy być by nie łapać sie na lep naiwnych hasełek a za połowę moich zdolności pojmowania całował byś pana boga po nogach

a wracając do remu, multmedia i tak dalej pewnie nie szkodzą ale bez zapału nauczyciela i talentu do zainteresowania wiedzą psu na budę sie zdadzą, co znaczy (dla Saiki i kolegi A.) że kiepskiemu nauczycielowi nie pomogą a dobry obejdzie się i bez nich, poza tym szkoła to dalszy etap, bez organicznej pracy rodzicielskiej ( i nie chodzi o ślęczenie z dzieckiem nad pracą domową a o szeroko pojęta formację czyli wychowanie) szkoła ma bardzo utrudnioną sytuację

i trochę obok
kompletnie mylnym jest przekonanie iż szkoła powinna wychowywać, szkoła jest od nauczania a od wychowywania jest rodzina
Saika - 2010-10-11, 19:42
:
Jasne.
Ani szkoła ani rodzice wychowywać nie chcą- i mamy co mamy.
P.S.
Z waszym podejściem, bez obrazy, ale nie dziwię się, że nadal malujemy kredą po tablicy...
Można się do tego ograniczyć-tylko po jaką cholerę się tak męczyć?
Czy to Wam nie ułatwi zadania?
Sabetha - 2010-10-11, 19:45
:
Saika napisał/a:
A wracając do tematu.
Kochani nauczyciele- jeśli ktoś leci na Was z pięściami to macie prawo się bronić.
I wezwać na łebka policję.
Czemu tego nie robicie?


Ależ robimy ;] Uczeń, o którym mowa, uczęszczał do nas jeszcze rok po tym, jak dostał wyrok kierujący go do ośrodka wychowawczego, bo ponoć nie było tam wolnych miejsc. Epizod z fajkami to pikuś przy tym, co wyrabiał. Osobiście tylko czekam, aż w przyszłym roku do nas wróci i jeszcze może poczytasz o mnie w gazetach, kiedy skończę, na ten przykład, z nożem w plecach :badgrin:

Cytat:
Inaczej. Multimedialne prezentacje powinny być tylko dodatkiem, a nie podstawą procesu dydaktycznego. Co prawda dopiero zaczynam, ale sam staram się by moje wykłady i ćwiczenia były kolorowe i ciekawe, ale są to tylko dekoracje.


I agree. Problem w tym, że ciągle urywają nam godziny, dokładając jednocześnie materiału (ciekawostka - biedroneczki w czwartej klasie podstawówki mają w tej chwili tygodniowo trzy godziny religii i godzinę historii. Fajnie, co? :mrgreen: ). Rozkład nie z gumy, za diabła nie zrealizuję materiału, jeśli będę za często np. oglądać z młodzieżą filmy. Po lekcjach też nie bardzo mamy kiedy - większość uczniów, tak jak ja, jest dojeżdżająca. Ech, życie...

Saika napisał/a:
Jeśli chodzi o interpretację-
Na slajdzie lepiej widać zastosowane środki (metaforę na przykład) a to przyśpiesza analizę- i pomaga w w dyskusji, bo ta być musi. łatwiej jest jednak pewne kwestie wytłumaczyć, posługując się filmem czy obrazem.


Saiko. Tyś jest Prorokiem Nowej Ery Polskiego Szkolnictwa. Przepraszam, zaparło mi dech.

MadJack napisał/a:
A, właśnie. Przesadne wprowadzanie prezentacji, opieranie się na nich, jest sprzyjaniem "kulturze obrazkowej", która, nie oszukujmy się, towarzyszy regresowi programu nauczania.


I tu, niestety, masz rację. Ciągle się mówi o reformach szkolnictwa (mało tego, ciągle się robi - ale to osobny temat. Kto nie musi wcielać w czyn genialnych pomysłów ministerstwa edukacji, ten nigdy się nie dowie, co traci :mrgreen: ), a nikt nie chce podjąć tematu galopującego analfabetyzmu, który fundują nam nowoczesne podręczniki i zeszyty ćwiczeń (gdzie wpisuje się głównie literki i cyferki), testy wyboru (ha, trzeba dzieci pod egzaminy uczyć, nieprawdaż?) i spoglądanie na książki jako obrzydliwy i nudny anachronizm dla nieprzystosowanych społecznie kujonów.
Fidel-F2 - 2010-10-11, 19:50
:
Saika napisał/a:
Ani szkoła ani rodzice wychowywać nie chcą- i mamy co mamy.
jakiś wniosek z tego wyciągasz czy tak tylko sobie spostrzegłaś?
Saika napisał/a:
Z waszym podejściem, bez obrazy, ale nie dziwię się, że nadal malujemy kredą po tablicy...
Można się do tego ograniczyć-tylko po jaką cholerę się tak męczyć?
Czy to Wam nie ułatwi zadania?
zrozum, że nauczanie to nie są pitu pitu gadżety ( jak wcześniej pisałem, nie przeszkadzają i nie ma powodu by stawać na drodze używaniu ich w procesie dydaktycznym). Jednak wiara, że jak napełnimy szkoły telewizorami, odtwrzaczmi DVD i rzutnikami to gwałtownie wrośnie poziom wiedzy wśród uczniów jest delikatnie mówiąc naiwniactwem.
Tigana - 2010-10-11, 20:31
:
Sabetha napisał/a:
I gdzie WDŻR prowadzą nauczyciele katecheci, którzy na większość pytań zadawanych przez uczniów mają jedna odpowiedź: "Bóg tak chciał", a homoseksualistów traktują jak pomiot szatana.

Może żyje w innym świecie, ale nie spotkałem się z katechetą wykładającym WDŻR. Nie wiem jak to wygląda u Ciebie, ale w Zagłębiu i na Śląsku większość osób mająca takie uprawnienia to historycy lub "wos-owcy". Powód jest prosty - Uniwersytet Śląski robi podyplomówki 2 w 1 czyli kształci równocześnie z WOS-u i WDZR.
Sabetha - 2010-10-11, 20:39
:
Tigana, Ty reprezentujesz Zachód, a ja, niestety, Wschód. I to ten najbardziej wschodni z możliwych. Katechetka, o której mowa, to moja koleżanka z pracy. Cytat i anegdotka też jak najbardziej true. Co i jak robi na lekcjach, to w zasadzie nie moja sprawa, ale nieraz byłam buforem pomiędzy nią i rozwścieczonymi wychowankami, którzy poróżnili się z panią w kwestiach dogmatycznych, filozoficznych i ogólnie rzecz biorąc światopoglądowych ;)
wred - 2010-10-11, 21:36
:
Sabetha napisał/a:
(ciekawostka - biedroneczki w czwartej klasie podstawówki mają w tej chwili tygodniowo trzy godziny religii i godzinę historii. Fajnie, co? :mrgreen: )
Weź mnie nawet nie denerwuj :))

Odn. multimediów nie macie racji, sądzę, że bardzo mogą podnieść poziom pojmowania. Mamy obraz, słowa, animację, jest kolorowo i czytelnie. A tradycyjnie mamy stek suchych trudnych pojęć. Wszystkie nauki przyrodnicze, fizyka, chemia, geografia, historia, biologia zdecydowana większość z nich mogłaby być lepiej przyswajana zobrazowana multimedialnie.
Dzisiaj nauka w polskiej szkole polega na kuciu nudnych definicji na pamięć. Nie obejmuje się problemu całościowo, nie uczy się myśleć, nie uczy się praktycznego zastosowania wiedzy, uczy się wkuwać. Uczeń nie zapamiętuje tego. Bo jest to nudne. Jak już zda przedmiot, to czym prędzej zapomina co wykuł.
Smutne.
Beata - 2010-10-11, 21:56
:
wred napisał/a:
Dzisiaj nauka w polskiej szkole polega na kuciu nudnych definicji na pamięć. Nie obejmuje się problemu całościowo, nie uczy się myśleć, nie uczy się praktycznego zastosowania wiedzy, uczy się wkuwać. Uczeń nie zapamiętuje tego. Bo jest to nudne. Jak już zda przedmiot, to czym prędzej zapomina co wykuł.

Opisany obrazek w niczym IMHO nie zależy od intensywności stosowania multimediów w szkole, a jedynie od zaangażowania nauczyciela i od ilości czasu, jaki może on przeznaczyć na jakieś zagadnienie. I w tej ostatniej kwestii program nauczania się kłania i zmniejszenie ilości godzin.
Bo dochodzi do absurdów. Z takiej matematyki dla naprzykładu: we wskazówkach metodycznych dla nauczycieli kiedyś napisane było, że można pominąć tematy poświęcone przedstawieniu graficznemu wykresów prostej i paraboli, a w ogóle temat pt.: "kartezjański układ współrzędnych" jest nieobowiązkowy. Nie było napisane, jak w takim razie wyjaśnić dzieciom, że równanie czego tam bądź to tylko zapis liczbowy krzywej konkretnie uplasowanej w układzie współrzędnych.
Tigana - 2010-10-11, 22:01
:
Sabetha napisał/a:
(ciekawostka - biedroneczki w czwartej klasie podstawówki mają w tej chwili tygodniowo trzy godziny religii i godzinę historii. Fajnie, co? :mrgreen: )

Z chęcią zobaczyłbym projekt organizacji pracy szkoły - powinno być po 2 lekcje religii tygodniowo od I SP do III LO. Historia w podstawówce jest uczona w systemie 1-1-2 przy czym to dyrekcja decyduje, w której klasie będą to dwie lekcje tygodniowe.

wred napisał/a:
Smutne.

Nie jest może aż tak źle, ale faktycznie zastosowanie wiedzy w praktyce kuleje i to bardzo. Z multimediów staram się korzystać, ale nie zawsze wygląda to różowo. Szwankuje sprzęt szkolny, często internet. No i samo przygotowanie czegoś w sytuacji, kiedy się ma każdą lekcje w innej klasie jest mocno uciążliwie. Za to na kółkach sprawdza się idealnie. No i przekonanie niektórych nauczycieli, ze komputer nie gryzie też jest trudne :P
wred - 2010-10-11, 22:10
:
Ale ja nie mam pretensji do nauczycieli. Robią co mogą. Problem jest u samych źródeł IMO. System szkolnictwa jest IMO wadliwy. Materiału jest zdecydowanie za dużo. Za dużo jest niepotrzebnych rzeczy. A nauczyciele muszą się tego trzymać. I koło się zamyka.

I owych multimediów jest za mało. W końcu sami nauczyciele ich nie zrobią.
Sabetha - 2010-10-11, 22:15
:
Tigana napisał/a:
Z chęcią zobaczyłbym projekt organizacji pracy szkoły - powinno być po 2 lekcje religii tygodniowo od I SP do III LO.


Też byłam zdziwiona - tu akurat nie chodzi o moją placówkę, ino o taką, do której chodzi dziecko koleżanki - to właśnie ona zwróciła mi uwagę na ów paradoks. W gimnazjum faktycznie są dwie religie w tygodniu.

Beata napisał/a:
Nie było napisane, jak w takim razie wyjaśnić dzieciom, że równanie czego tam bądź to tylko zapis liczbowy krzywej konkretnie uplasowanej w układzie współrzędnych.


Bo "jak" nie jest zmartwieniem władzy. "Jak" ma zrobić podwładny, oni łaskawie (i nieraz dość mętnie) mówią tylko "co" ma ów podwładny zrobić ;) .
MadJack - 2010-10-11, 22:22
:
Beata napisał/a:
Bo dochodzi do absurdów. Z takiej matematyki dla naprzykładu: we wskazówkach metodycznych dla nauczycieli kiedyś napisane było, że można pominąć tematy poświęcone przedstawieniu graficznemu wykresów prostej i paraboli, a w ogóle temat pt.: "kartezjański układ współrzędnych" jest nieobowiązkowy. Nie było napisane, jak w takim razie wyjaśnić dzieciom, że równanie czego tam bądź to tylko zapis liczbowy krzywej konkretnie uplasowanej w układzie współrzędnych.


Ale irytuje mnie też przecenianie w podstawówce i gimnazjum rysunku, czy, jak w tym przypadku, wykresu. Nie mówię oczywiście o geometrii wykreślnej, czy jak się to ustrojstwo dręczące mnie nazywa ;P Dobra, w podstawówce jeszcze może być, ale w gimnazjum ma się już wyrażenia algebraiczne, więc rysunek powinien sprowadzać się do roli pomocy. Bardzo wygodnej i przydatnej, ale jednak ;)
A wykresy są rzeczą ważną, wygodną etc. Ale powinno się uczyć także rozwiązywać zadania bez ich pomocy, bo kiedy mamy np. wyprowadzić funkcję spełniającą jakiś warunek, to wykres nie wystarczy.
Ale tak, nieomawianie kartezjańskiego układu współrzędnych jest głupie. Jak mówię coś źle to proszę mnie łajać, bo jestem dopiero (pierwszo)licealistą ;>
Saika - 2010-10-11, 22:36
:
Wred, pozwól, że Ci dłoń uścisnę.
Bo się jak najbardziej zgadzam. :)
Nie chodzi o to, by multimedia zastępowały dydaktykę, co, jak się zdaje, uważacie za mój błąd. Nie! Chodzi o to, że multimedia mogą efektywnie (pokazuje to badanie, na które się powołałam) wspomagać nauczyciela i ucznia w procesie dydaktycznym. Kłopot w tym, że nie ma na to w większości ani woli, ani warunków. I z zadowoleniem obserwuję, że to się pomaleńku, ale jednak zmienia, i technika jednak zaczyna zmieniać anachroniczny model szkolnictwa, gdzie dzieci mają zakuć, zdać i zapomnieć. I być grzeczne. I w ogóle to najlepiej, żeby ich nie było-zbyt wielu znam (osobiście!) nauczycieli, narzekających na uczniów. A w większości sami byli sobie winni.
wred - 2010-10-11, 22:41
:
MadJack napisał/a:
Ale irytuje mnie też przecenianie w podstawówce i gimnazjum rysunku, czy, jak w tym przypadku, wykresu.
Ale popatrz. Gdyby zamiast suchej funkcji do wyliczania nie wiadomo czego nie wiadomo po co, uczeń zobaczył wyrysowane geometrycznie przestrzenne bryły (proste funkcje), to może zobaczyłby w tym piękno :) , zobaczyłby odniesienia do realnego świata, w przyszłości mógłby zostać grafikiem 3D i zrobić mega silnik do Wiedźmina 4 :D
Saika - 2010-10-11, 23:01
:
Śmiejesz się, ale masz rację.
Funkcje polubiłam dlatego, że zachwyciło mnie (a może i przeraziło) to, że proste wzory (typu liście czy inne arabeski) można opisać za pomocą funkcji właśnie i ich przekształceń. Uczeń może, wykorzystując odpowiedni program, widzieć jak wygląda wykres funkcji, którą przekształca. To musi być prawie tak fajne, jak nauka fizyki w wesołym miasteczku (zapewne znacie ten patent).
Tigana - 2010-10-11, 23:30
:
Sabetha napisał/a:
Też byłam zdziwiona - tu akurat nie chodzi o moją placówkę, ino o taką, do której chodzi dziecko koleżanki - to właśnie ona zwróciła mi uwagę na ów paradoks. W gimnazjum faktycznie są dwie religie w tygodniu.

Ciekawe jaką bajeczkę dyrekcja przygotuje na wizytację. Jak w tym roku układem plan zajęć to nieźle musiałem się nagimnastykować żeby wszystkie elementy pasowały do ciebie. Prawdziwa jazda bez trzymanki.

Saika napisał/a:
Nie chodzi o to, by multimedia zastępowały dydaktykę, co, jak się zdaje, uważacie za mój błąd. Nie! Chodzi o to, że multimedia mogą efektywnie (pokazuje to badanie, na które się powołałam) wspomagać nauczyciela i ucznia w procesie dydaktycznym.

Czyli im więcej sam zobaczysz i zrobisz tym więcej zapamiętasz, nauczysz się, przyswoisz. Samo słuchanie daje bodajże 5-10 % zapamiętywania.
Saika - 2010-10-11, 23:39
:
Tigana masz rację. Zaprawdę masz rację.
Fidel-F2 - 2010-10-11, 23:42
:
no Tigana, Saika przyznała Ci rację, możesz sobie to nawet w CV wpisać
Amontillado - 2010-10-12, 01:33
:
Saika napisał/a:
Tak, poziom wykształcenia ogólnego tam jest do d**y, ale to oni zdobywają nagrody Nobla.
Bo przemysł wykłada pieniądze na uniwersytety dzięki czemu mogą ściągnąć do siebie zdolnego Polaka, Japończyka czy Rosjanina. To nie chodzi o multimedia tylko o to, że oni mają kasę na badania :mrgreen:

Fidel napisał/a:
wiem o co Ci chodziło, rzecz w tym, że analogia nielogiczna była
Jest logiczna i nadal nie zamierzam Ci jej tłumaczyć.
Fidel napisał/a:
(dla Saiki i kolegi A.)
Czy ja gdzieś popierałem masowe wprowadzanie multimediów że mnie uwzględniasz w nawiasie?
Fidel napisał/a:
kompletnie mylnym jest przekonanie iż szkoła powinna wychowywać, szkoła jest od nauczania a od wychowywania jest rodzina
Też tak myślę.
Fidel napisał/a:
jakiś wniosek z tego wyciągasz czy tak tylko sobie spostrzegłaś?
Wnisek jest prosty - po wprowadzeniu "demokracji" ludziom się od tej całej wolności w D poprzewracało :mrgreen: Przydałyby się jakieś zabory //mysli
Fidel napisał/a:
rzeczowym i chłodno myślącym wystarczy być by nie łapać sie na lep naiwnych hasełek
Zmniejszenie liczby uczniów w klasie nie jest naiwnym hasełkiem tylko potencjalnie dobrym środkiem na poprawę sytuacji - widać to chociażby przy nauce języków obcych.
Sabetha napisał/a:
Kto nie musi wcielać w czyn genialnych pomysłów ministerstwa edukacji, ten nigdy się nie dowie, co traci :mrgreen:
Ludzie rozliczający się z NFZtem i muszący wprowadzać w życie pomysły kochanej pani minister zdrowia też mają ciekawie...

Przyszłość Polskiej Przeszłości Smutny tekst pana Andrzeja Nowaka...

Sabetha napisał/a:
(ha, trzeba dzieci pod egzaminy uczyć, nieprawdaż?)
I z tego co się orientuję to jeszcze dodać trzeba szkolenie w używaniu słów kluczowych żeby się z arkuszem sprawdzającym zgadzało...

Co do rysunków: dziecko w liceum nie potrafiło narysować y=3x+2 (osobiście się zetknąłem brrr trwały uraz na całe życie). Podchwytliwe zmiany literek w trójkącie prostokątnym też dają ciekawe wyniki przy zadaniach z TW Pitagorasa (tajny współpracownik Pitagoras //mysli )

Tigana napisał/a:
Czyli im więcej sam zobaczysz i zrobisz tym więcej zapamiętasz, nauczysz się, przyswoisz.
i właśnie dla tego rodzice oburzają się jak zadawane są prace domowe... Stare dobre czasy gdy nauczyciel mógł odpowiedzieć "Przecież nie musi odrabiać ale nigdzie nie jest napisane, że musi skończyć szkołą" nie wrócą...

Saika napisał/a:
Nie chodzi o to, by multimedia zastępowały dydaktykę, co, jak się zdaje, uważacie za mój błąd.
Ale odniosłem wrażenie, że właśnie tak to przedstawiałaś.

Saika napisał/a:
To musi być prawie tak fajne, jak nauka fizyki w wesołym miasteczku (zapewne znacie ten patent).
To jest bardziej zachęta do nauki fizyki - pokazanie, że są zjawisk, które wyglądają zajebiście a fizyka potrafi je wyjaśnić (mniej lub bardziej skutecznie). Później niestety trzeba się naliczyć przy wahadłach zsuwających się po pochylni jadącej w windzie jadącej w pociągu jadącym w tunelu który jest zwojnicą... A jak na studiach już się dostanie człowiek do laboratorium to mu wyniki się z doświadczeniami nie zgadzają bo niepewność pomiaru :mrgreen:
Ech i wstyd mi, że dopiero na studiach dowiedziałem się, że trzecia pochodna położenia po czasie (zaraz po prędkości i przyspieszeniu) to szarpnięcie, które jak jest małe to nie lądujemy twarzami na szybie gdy autobus hamuje (tak w ramach obrazowego języka - dobry jest też przykład z kontenerem na suwnicy gdzie małe szarpnięcie zapobiega rozbujaniu się kontenerai można sobie stać blisko miejsca gdzie się ma to zatrzymać bez obawy zmiażdżenia- tak upraszczając oczywiście).
Fidel-F2 - 2010-10-12, 05:56
:
Amontillado napisał/a:
Jest logiczna i nadal nie zamierzam Ci jej tłumaczyć.
nie jest, Twoje świete przekonanie niczego nie zmienia, tłumaczyć nie musisz bo wiem co chciałeś przekazać i przeczytałem co przekazałeś, niestety te dwie rzeczy się nie pokrywają.
Amontillado napisał/a:
Czy ja gdzieś popierałem masowe wprowadzanie multimediów że mnie uwzględniasz w nawiasie?
znów nie rozumiesz, nie chodziło o Twoje poglądy a kawoławienie na wasz użytek
Amontillado napisał/a:
Też tak myślę.
będa jeszcze z Ciebie ludzie
Amontillado napisał/a:
Zmniejszenie liczby uczniów w klasie nie jest naiwnym hasełkiem tylko potencjalnie dobrym środkiem na poprawę sytuacji - widać to chociażby przy nauce języków obcych.
a najlepiej by było jeden uczeń - jeden nauyczyciel, to dopiero postulat
Amontillado - 2010-10-12, 12:23
:
Fidel-F2 napisał/a:
a najlepiej by było jeden uczeń - jeden nauyczyciel, to dopiero postulat
Nie ponieważ nie będzie interakcji z innymi uczniami. Nie będzie możliwa np. dyskusja o interpretacji tekstu ;) w grupie 30 osób też taka dyskusja, w której weźmie udział każdy nie jest możliwa. W mniejszej grupie można łatwiej zmotywować młodzież do wzajemnej pomocy tak by lepsi mogli pomóc słabszym przez tłumaczenie - co będzie również z korzyścią dla tych lepszych ponieważ nauczą się przekazywać swoją wiedzę i ją utrwalą.

Fidel-F2 napisał/a:
nie jest, Twoje świete przekonanie niczego nie zmienia, tłumaczyć nie musisz bo wiem co chciałeś przekazać i przeczytałem co przekazałeś, niestety te dwie rzeczy się nie pokrywają.
Nie pokrywają się dla ciebie (widać nie wpadłeś na wszystkie założenia, które przyjąłem w tej analogii). Że nie potrafisz patrzeć szerzej to trudno. Dowodzisz tego chociażby tym tekstem cytowanym na początku mojej wypowiedzi.
Fidel-F2 napisał/a:
znów nie rozumiesz, nie chodziło o Twoje poglądy a kawoławienie na wasz użytek
kawałowanie? Przecież twoja wypowiedź o tym, że multimedia "kiepskiemu nauczycielowi nie pomogą a dobry obejdzie się i bez nich, poza tym szkoła to dalszy etap, bez organicznej pracy rodzicielskiej ( i nie chodzi o ślęczenie z dzieckiem nad pracą domową a o szeroko pojęta formację czyli wychowanie) szkoła ma bardzo utrudnioną sytuację" jest sensowne - zwłaszcza we fragmencie mówiącym o rodzicach. A wymienienie nicków świadczyło o tym, że chcesz polemizować z poglądami Saiki i moimi - chociaż w sprawie multimediów są one w dużej mierze rozbieżne. Ale faktycznie może uważasz swoją wypowiedź za wydurnianie się podobnie jak uważasz za wydurnianie wiarę w to, że coś da się zmienić na lepsze - wtedy stwierdzenie, że to "kawałowanie" jakiś sens by miało - taką interpretację uważałem za mniej prawdopodobną ale widać jest prawdziwa.
Fidel-F2 napisał/a:
będa jeszcze z Ciebie ludzie
Ludzie tacy jak Ty? Strzeżcie mnie Aniołowie Pańscy...
Saika - 2010-10-12, 16:25
:
Strzeżcie i mnie, Amen.
A tak przy okazji- nie obrażaj kolegi A. porównaniem ze mną, bo nie lubię, jak się kogoś mięchem obrzuca. ;)
Sabetho-jeśli uznałaś, że chciałam, by multimedia zastąpiły nauczanie, to pragnę Cię zapewnić, że tak nie jest. Pozostaje mi przeprosić za brak precyzji i niezamierzone sugestie w moim poście. A chodziło mi tylko o to, by ci nauczyciele, którzy sie boją z multimediów korzystać-nie bali się, bo nie ma czego. I tylko tyle-a przecież ułatwi to życie i im, i uczniom.

Jeszcze raz Fidel napisze jednoznadniowego posta nie odnoszącego się do tematu-to skorzystam z rady Spella.
MadJack - 2010-10-12, 16:32
:
Cytat:
Ale popatrz. Gdyby zamiast suchej funkcji do wyliczania nie wiadomo czego nie wiadomo po co, uczeń zobaczył wyrysowane geometrycznie przestrzenne bryły (proste funkcje), to może zobaczyłby w tym piękno , zobaczyłby odniesienia do realnego świata, w przyszłości mógłby zostać grafikiem 3D i zrobić mega silnik do Wiedźmina 4 :D


Nie, wykres trzeba znać, umieć narysować, wykorzystać etc. Ale wałkowanie prostych zadań tylko na nim utrudnia tylko życie przy trudniejszych, w których nie umiejąc działać na wzorze nic nie zrobisz. Przynjamniej u mnie tak było. Tak samo jak używanie jedynie zapisu y=..., a później się dziwić, że niektórzy robią wielkie oczy, jak widzą np. zapis: v(t).
Saika - 2010-10-12, 16:41
:
Owszem, trzeba umieć i znać.
Ale pamiętasz, wspominałam o programie ilustrującym przekształcenia funkcji...
To pomaga wykładowcy.
I stanowi zachętę do samodzielnego wykreślania i liczenia, prawda?
A o to mi chodziło.
wred - 2010-10-12, 19:23
:
MadJack napisał/a:
Nie, wykres trzeba znać, umieć narysować, wykorzystać etc.
A zapytaj się standardowego ucznia po co on się tego uczy i jak to wykorzystać. W praktyce. Ciekawe co powie. Do tego chciałbyś polegać tylko na wyliczeniach. Bez wykresu. Owszem, można nabyć biegłości w liczeniu rozwiązując równania mechanicznie, ale właśnie wystarczy inaczej sformułować zagadnienie i jest zima, nie wiadomo jak ugryźć, a to dlatego, że się nie rozumie tylko się nauczyło mechanicznie liczyć wg wzoru. Inny zapis, inny wzór i kaplica. Do tego nie wszyscy mają wyobraźnię przestrzenną, ładnie zrobione multimedia z funkcji pomogą zrozumieć jak to działa.
MadJack - 2010-10-12, 19:47
:
Cytat:
A zapytaj się standardowego ucznia po co on się tego uczy i jak to wykorzystać. W praktyce. Ciekawe co powie. Do tego chciałbyś polegać tylko na wyliczeniach. Bez wykresu. Owszem, można nabyć biegłości w liczeniu rozwiązując równania mechanicznie, ale właśnie wystarczy inaczej sformułować zagadnienie i jest zima, nie wiadomo jak ugryźć, a to dlatego, że się nie rozumie tylko się nauczyło mechanicznie liczyć wg wzoru. Inny zapis, inny wzór i kaplica. Do tego nie wszyscy mają wyobraźnię przestrzenną, ładnie zrobione multimedia z funkcji pomogą zrozumieć jak to działa.


Nie o to mi chodzi. Chodzi o to, że uczy się mechanicznie, ale z wykresu :> A ja osobiście sądzę, że powinno się uczyć rozwiązywać i z wykresu, i ze wzoru. Multimedia umilą i w tym wypadku mogą pomóc. Ale też nie są konieczne, ani tak efektywne jak by się wydawało. Miałem jedną lekcję na matematyce w gimnazjum na komputerach, żeby się pobawić takim programem, obejmującym tylko funkcję liniową, zrobionym w excelu. Bo niestety prawda jest taka, że standardowy uczeń pyta się już przy wyrażeniach algebraicznych albo nawet przy pierwiastkach (sic!), po co mu to :/
wred - 2010-10-12, 20:08
:
Bo program zrobiony w excellu to raczej nie to o czym mówię :) .
MadJack napisał/a:
Multimedia umilą i w tym wypadku mogą pomóc. Ale też nie są konieczne, ani tak efektywne jak by się wydawało.
Jak nie efektywne, widzisz w praktyce jak się zmienia funkcja w zależności od parametrów, wyobrazić sobie tego przeciętny uczeń nie ma możliwości :))
MadJack - 2010-10-12, 20:57
:
Program w excellu był wystarczający, żeby zobaczyć. A widziałem zerowe zainteresowanie. Przecież to matematyka, ma naklejkę "tylko dla leszczy" ;P Doświadczenia fizyczne też mało kogo interesują. No może niektóre zaciekawią wszystkich, ale takie leżące poza zasięgiem większości, nie tylko polskich, szkół. Chemia ma tu pewną przewagę ^^
Ale dobra, kończę już z OT. Po prostu twierdzę, że to byłaby fajna sprawa, ale nie z takim podejściem do edukacji uczniów.
Saika - 2010-10-12, 21:17
:
Tzn?
I z jakim być powinna?
Rozwiń, proszę, swoją myśl, bo zdaje się być cenną.
Choć akurat MOJA rekomendacja tutaj to niedźwiedzia przysługa... ale co tam.
Pisz!
Fidel-F2 - 2010-10-12, 21:40
:
Amontillado napisał/a:
Nie ponieważ nie będzie interakcji z innymi uczniami. Nie będzie możliwa np. dyskusja o interpretacji tekstu w grupie 30 osób też taka dyskusja, w której weźmie udział każdy nie jest możliwa. W mniejszej grupie można łatwiej zmotywować młodzież do wzajemnej pomocy tak by lepsi mogli pomóc słabszym przez tłumaczenie - co będzie również z korzyścią dla tych lepszych ponieważ nauczą się przekazywać swoją wiedzę i ją utrwalą.
Amontillado napisał/a:
Dowodzisz tego chociażby tym tekstem cytowanym na początku mojej wypowiedzi.
nie wierzę :mrgreen: To się nazywa sarkazm.
Amontillado napisał/a:
Nie pokrywają się dla ciebie (widać nie wpadłeś na wszystkie założenia, które przyjąłem w tej analogii). Że nie potrafisz patrzeć szerzej to trudno.
weź no wyjaśnij w takim razie, oświeć nierozgarniętego, ino szybko bo majątek na maść przeciw zajadom wydam
Amontillado napisał/a:
kawałowanie?
"kawa na ławę" takie sformułowanie mówiące o tym, że sprawa wyjaśniana jest tak jasno, że nawet najwiekszy eee niekumaty zakuma
Amontillado napisał/a:
Przecież twoja wypowiedź o tym [...]jest sensowne
widzę światełko w tunelu
Amontillado napisał/a:
A wymienienie nicków świadczyło o tym, że chcesz polemizować z poglądami Saiki i moimi
nie, nie świadczyło. Normalnie na tym bym poprzestał, ale czuje, że znów byśmy sie nie dogadali. Wymienienie waszych ników oznaczało, ze wyjaśniam sprawę tak prosto jak tylko można byście i wy zrozumieli.
Dygresyjnie dodam, że mam przyjemność pewną, w obserwowaniu jak się szamoczecie ale czasem zbiera mnie litość.
Amontillado napisał/a:
taką interpretację uważałem za mniej prawdopodobną ale widać jest prawdziwa.
tu trafiłeś (wytłuszczenie) ale proces rozumowani całkiem chybiony. Taki slapstick się nam urodził. Co raduje me serce.
Amontillado napisał/a:
Ludzie tacy jak Ty? Strzeżcie mnie Aniołowie Pańscy...
aż tak bym z tym optymizmem nie przesadzał
Saika napisał/a:
Strzeżcie i mnie, Amen.
a to optymizm całkiem nieuzasadniony
Saika napisał/a:
A tak przy okazji- nie obrażaj kolegi A. porównaniem ze mną, bo nie lubię, jak się kogoś mięchem obrzuca.
szapoba Saika tym razem
Saika napisał/a:
Jeszcze raz Fidel napisze jednoznadniowego posta nie odnoszącego się do tematu-to skorzystam z rady Spella.
najpierw trzeba wiedzieć czy się odnosi do tematu, czy też może nie
poza tym strasznie brzydki rys charakteru Ci tym zdaniem wyłazi
Amontillado - 2010-10-12, 22:00
:
Fidel napisał/a:
weź no wyjaśnij w takim razie, oświeć nierozgarniętego, ino szybko bo majątek na maść przeciw zajadom wydam
W jakim celu mam tłumaczyć skoro i tak nie zrozumiesz... (wychodzę na ludzi //faja )
Fidel-F2 - 2010-10-12, 22:03
:
dobra, basta, bo nudą już wieje
Saika - 2010-10-13, 20:13
:
czyżbyś się poddał?
:>

A tak btw- może i "epatuję ideolo-bełkotem", co wkurza- ale chamstwo i osobiste wycieczki też denerwują. I grożą warnem :)

Poza tym A. polemizowanie z Fidelem to jak grochem o ścianę...
Fidel-F2 - 2010-10-13, 22:28
:
Saika napisał/a:
czyżbyś się poddał?
mam syna przedszkolaka, jego takie teksty jeszcze ruszają
Saika napisał/a:
Poza tym A. polemizowanie z Fidelem to jak grochem o ścianę...
z Twoich ust to komplement
Saika - 2010-10-13, 22:37
:
Hi hi czyżbyś sądził, że zależy mi na dotknięciu Ciebie osobiście?
Nie. Wali mnie Twoja opinia, szczerze mówiąc.
A jeśli chodzi o A.-ostrzegłam biedaka, żeby nie spierał się z Tobą, gdyż twardogłowy i "wiedzoodporny" jesteś bardziej ode mnie. A to osiągnięcie.
Fidel-F2 - 2010-10-13, 23:13
:
serka?
Amontillado - 2010-10-14, 00:41
:
Fidel-F2 napisał/a:
"kawa na ławę" takie sformułowanie mówiące o tym, że sprawa wyjaśniana jest tak jasno, że nawet najwiekszy eee niekumaty zakuma
Tak nie skumałem. Biję się w piersi.

Fidel-F2 napisał/a:
Wymienienie waszych ników oznaczało, ze wyjaśniam sprawę tak prosto jak tylko można byście i wy zrozumieli.
Tylko, że akurat nie powiedziałeś niczego z czym bym się nie zgadzał. Ja nie podzielam Twojej opinii, że selekcja na nauczyciela musi być negatywna i że nie jesteśmy w stanie w żaden sposób poprawić stanu szkolnictwa. I nie chodzi tu o hasła "wolność, równość, braterstwo" tylko o konkretne wykonalne środki, których wprowadzenie może i potrwałoby (i powinno potrwać - żeby nie wyszły z tego kolejne gimnazja) dekadę. Tylko, że nie są to na pewno te rzeczy, które aktualnie administrujący tym państwem wprowadzają - przykładowo obiecanie podwyżek i przerzucenie realizacji na samorządy bez dania im środków finansowych (minister finansów się jeszcze zapluwa oburzony, że mają czelność się zadłużać), cięcia w nauczaniu historii, matematyki itp. itd.

Fidel-F2 napisał/a:
dobra, basta, bo nudą już wieje
Widzę, że poczułeś się jak polska edukacja (chociaż nie... ona czuje się jeszcze gorzej).

Sprzątając nigdy nie zrobisz tego w sposób idealny - więc po co odkurzać? Nawet jeśli sprzątniesz w sposób dostateczny to czynność będzie trzeba powtarzać co też nie ma większego sensu jeśli zakładamy, że wszelkie działania nie będące w stu procentach skuteczne nie są warte wysiłku.

Moja analogia jest słuszna bo zarzucałeś nam, że nie potrzebnie chcemy cokolwiek zmieniać ponieważ:
"to nigdy się nie zmieni, więc wszelkie te dywgacje psu na budę". Ot kurzyć się będzie zawsze i żadne odkurzanie tego nie zmieni.
Ponadto zarzucasz nam, że wierzymy w to, że da się coś zmienić i wprowadzić stan idealny - zarzucałeś mi to podejście chociaż go nie reprezentuję - to Saika raczej jest idealistką (czy to źle nie mnie to oceniać bo nie znam jej w życiu osobistym a tutaj nawet ja mogę być piękną blondi 90/60/90).

A teraz idę po prochy i spać bo to już będzie moja druga doba bez snu... smacznego lub dobrej nocy - wybierzcie sobie forumowicze co wam pasuje...

edit:
Saika napisał/a:
A jeśli chodzi o A.-ostrzegłam biedaka, żeby nie spierał się z Tobą, gdyż twardogłowy i "wiedzoodporny" jesteś bardziej ode mnie. A to osiągnięcie.
Spokojnie Saiko - to, że piszę w takich tematach będąc obywatelem Polski jest już pewnego rodzaju masochizmem uprawianym z premedytacją - nie trzeba mnie ostrzegać przed współobywatelami, gdyż wystarczy popatrzeć na frekwencję wyborów oraz sejm naszego biednego 3cioświatowego państewka, żeby się zorientować z kim chcę w realu i wirtualnie dyskutować.
Sabetha - 2010-10-25, 09:14
:
A teraz, żeby nie było, że tylko polskie sądownictwo to 'wsza' na zadzie społeczeństwa:

http://edukacja.gazeta.pl...ej_za_duzo.html
Toudisław - 2011-02-19, 23:33
:
http://www.rp.pl/artykul/...tes-z-MEN-.html
Iście ganiealne pomysły
Tigana - 2011-02-20, 14:09
:
Czepia się :mrgreen: Autor, nie Toudi, rzecz jasna.
Jeszcze roczek, góra dwa i wszyscy nauczyciele zatęsknia za Romanem G.
Sabetha - 2011-02-20, 18:23
:
Ja niemalże już za nim tęsknię :badgrin:
dworkin - 2011-06-30, 09:55
:
A, takie tam: http://blog.rp.pl/zaremba...enie-mundurkiem Ciekawe i bardzo słuszne stanowisko, imo.

Szczególnie jedno zdanie mnie rozwala: "I pamiętam, jak po hecy z nauczycielem, któremu wkładano kosz na głowę, za mundurkami wypowiedziała się w TVN Janina Paradowska. Potem się dowiedziała, że to nie tak, że prawica, że Giertych."

Rzeczywistość zmienia się z prędkością kalejdoskopu, ale politiczeskij rukowoditiel Paradowska trzyma rękę na pulsie. Niewielu posiadło tak głębokie zrozumienie mądrości etapu.

Zmierzając jednak do meritum: http://www.rp.pl/artykul/678082.html
Jander - 2011-06-30, 10:56
:
P. Zaremba napisał/a:
Ma opuszczać szkołę wcześniej niż do tej pory – posłanie do szkoły sześciolatków wcale nie ma na celu wydłużenia czasu edukacji, ale przyspieszenie matury o rok – mają ją zdawać osiemnastolatki.

Nieprawda, połowa nie będzie miała skończonego osiemnastego roku życia. I składać na studia będą nie mając dowodu osobistego, bez pełni praw. Wtedy to dopiero panie w dziekanatach będą miały śmiesznie i straszno, gdy matki będą przychodzić składać papiery i napastować telefonami "Dlaczego mój syn się nie dostał?!". Już się to zdarza, ale będzie to coraz częstsze. :D
Co do historii to w dalszym ciągu na kierunek historia jest bardzo dużo chętnych. Historii współczesnej na lekcjach historii nie miałem, natomiast trochę tego było na Wiedzy o Społeczeństwie (które pewnie za niedługo wytną z przedmiotów maturalnych).
Romulus - 2011-06-30, 12:33
:
Nie ignoruję tych problemów poruszanych przez Piotra Zarembę, którego publicystykę nieodmiennie lubię i szanuję (polecam jego próbę biografii Jarosława Kaczyńskiego, która ukazała się w zeszłym roku chyba - znakomicie napisana). Nie jestem praktykiem ani nawet się z oświatą nie stykam za bardzo - ale pamiętam, że kiedy ja byłem w podstawówce już wtedy moja polonistka często powtarzała, jak to teraz jest źle a za jej czasów to hohoho... i łacina obowiązkowa, i to i tamto... (szkołę skończyła jeszcze przed wojną jako młoda dziewczyna a potem służyła w Szarych Szeregach). Patrzę na te wypowiedzi równiez przez ten pryzmat.

Ale co do historii - to już od dawna mnie niepokoi. Ograniczanie lekcji tego przedmiotu wydaje mi się katastrofalną, hańbiącą decyzją. Jakiekolwiek by nie stały za nią racjonalne przesłanki. Rozumiem - wykopanie z lekcji historii zaborów, powstań, ograniczanie godzin związanych ze starozytnością, czy prehistorią - ok. Ale sama historia, podobnie jak wiedza o społeczeństwie (która pewnie wymaga nowego podejścia, położenia nacisku na naukę podstaw systemu prawnego choćby) - to zawsze wydawały mi się newralgiczne przedmioty obok matematyki choćby. To, że na studia na historii nadal są chętni to raczej nic nie znaczy, IMO. Nie wszyscy po liceum, czy po technikum idą na studia. I chodzi o to, aby było jak najwięcej świadomych obywateli a nie takiej bezmózgiej taniej siły roboczej, z miernym pojęciem o historii własnego kraju itd.

Choć chętnie bym przeczytał, co o tym wszystkim myśli jakiś praktyk.
Tixon - 2011-06-30, 13:10
:
Romulus napisał/a:
Choć chętnie bym przeczytał, co o tym wszystkim myśli jakiś praktyk.

Cholera.
Tomasz - 2011-06-30, 16:39
:
Romulus napisał/a:
Ale co do historii - to już od dawna mnie niepokoi. Ograniczanie lekcji tego przedmiotu wydaje mi się katastrofalną, hańbiącą decyzją. Jakiekolwiek by nie stały za nią racjonalne przesłanki. Rozumiem - wykopanie z lekcji historii zaborów, powstań, ograniczanie godzin związanych ze starozytnością, czy prehistorią - ok. Ale sama historia, podobnie jak wiedza o społeczeństwie (która pewnie wymaga nowego podejścia, położenia nacisku na naukę podstaw systemu prawnego choćby) - to zawsze wydawały mi się newralgiczne przedmioty obok matematyki choćby. To, że na studia na historii nadal są chętni to raczej nic nie znaczy, IMO. Nie wszyscy po liceum, czy po technikum idą na studia. I chodzi o to, aby było jak najwięcej świadomych obywateli a nie takiej bezmózgiej taniej siły roboczej, z miernym pojęciem o historii własnego kraju itd.


W zasadzie popieram. Natomiast poziom nauczania historii od dawna wołał o pomstę do nieba. Jak ktoś był miłośnikiem historii i czytał coś na dany temat, to był w stanie na co drugiej lekcji ośmieszyć większość "histeryczek", których wiedza dwa lata po studiach nie wychodziła poza podręcznik do przedmiotu.
A najgorzej było z nauką historii XIX wieku, bo przeciętna nauczycielka wiedziała że był jakiś Napoleon, że Włochy uzyskały niepodległość, że rewolucja amerykańska, coś tam o powstaniach, a potem katowały uczniów reformami rolnymi i wkuwaniem polskich partii emigracyjnych i ich programów i przedstawicieli. A wiedzę o II wojnie światowej histeryczki czerpały z programów Wołoszańskiego. Do tego biblioteki w szkołach oferowały literaturę z zakresu historii, że aktualnie przez godzinę przeglądając pozycje w małym empiku wie się więcej niż można się było z nich dowiedzieć.
Myślę, że u nas za bardzo się przejmuje programem a za mało jakością nauczania.
adamo0 - 2011-06-30, 18:10
:
Dokładnie - program nauczania nie ma nic wspólnego z jakością samej nauki (i jej efektami). Dlatego ja jestem wdzięczny mojemu nauczycielowi historii z liceum, który był również dobrym pedagogiem i potrafił wyjść poza to, co jest napisane w programie do liceum.

Chociaż u nas z jakością kształcenia i tak jest chyba lepiej niż gdziekolwiek indziej. Miesiąc temu miałem okazję gościć w domu dwójkę Amerykanów i powiem tak: ich wiedza ograniczała się tylko do tego co amerykańskie w szerokim znaczeniu. U nich chyba nie ma czegoś takiego jak "wiedza ogólna".
Sabetha - 2011-06-30, 21:43
:
Cytat:
Przykładowo system testowy egzaminów, nagradzający konformizm w myśleniu, za to często karzący najzdolniejszych, jest nastawiony na masowe przepychanie średnio i mało zdolnych. Warto to sobie brutalnie powiedzieć.


Ano prawda. Warto też sobie brutalnie powiedzieć, iż w tej chwili o wiele więcej uwagi poświęca się w szkole mało zdolnym niż bardzo zdolnym - to im trzeba dostosować wymagania edukacyjne, pisać i wdrażać programy naprawcze, a w konsekwencji przepychać na siłę do następnej klasy, bo przecież mają opinię z PPP.

Cytat:
System tworzony przez obecny rząd nastawiony jest na produktywizację ucznia. Ma opuszczać szkołę wcześniej niż do tej pory – posłanie do szkoły sześciolatków wcale nie ma na celu wydłużenia czasu edukacji, ale przyspieszenie matury o rok – mają ją zdawać osiemnastolatki.


Ciekawe tylko, co taki uczeń, który idzie do liceum, gdzie ma same dopuszczające (albo i nie), maturę zdaje ledwo, ledwo (albo i nie), na studia zaś się nie wybiera, bo nie ma z czym i po co (albo się wybiera na jakąś "Sorbonę", gdzie trzymają wszystkich, bo ktoś musi płacić czesne), będzie potrafił w życiu robić?

Cytat:
Skoro kierunek studiów mają w praktyce wybierać po pierwszej klasie liceum, czyli w wieku 17, a w przyszłości 16 lat...


Ja proponuję, by dokonywali wyboru już w przedszkolu. Wtedy to dopiero zaoszczędzą sobie życiowych rozterek.

Cytat:
Oto dowiadujemy się, że młodzieży tradycyjne dziedziny wiedzy nic a nic nie obchodzą, a ponieważ szkoła jest zrutynizowana i opresyjna, nie należy jej doskonalić, ale redukować. Młodzi ludzie nie czytają? Uwolnijmy ich od lektur. Nudzą się na historycznych wykładach? Uwolnijmy ich od nudy.


Przypomniało mi się, jak kiedyś na szkoleniu pani prowadząca objawiła nam taką oto Wielką Prawdę: dzieci nie chcą czytać? Niech więc nie czytają! Niech uczą się tego, co ich naprawdę interesuje!
No cóż. Niech tam. Przy założeniu, iż w trzydziestoosobowej klasie znajdzie się dwudziestu dziewięciu ambitnych młodych kreatywnych i jeden pracowity kujon. W realnym świecie mamy dwóch, czasem trzech ambitnych, z jednego kujona i co najmniej 26 sztuk, nad którymi trzeba stać z batem, żeby zrobili cokolwiek. Bo tak w zasadzie to nie interesuje ich nic.

Cytat:
Oto kursowe nauczanie rozmaitych przedmiotów ma się zaczynać w gimnazjum, a kończyć w pierwszej klasie liceum. Każdy, kto się ze światem szkoły stykał, wie, że takie uczenie "okrakiem" obciążone jest ryzykiem – wystarczy kilkumiesięczna nieobecność nauczyciela, aby absolwent gimnazjum przyszedł do liceum z zaległościami, których nie nadrobi.


Plus jeszcze jedna rzecz. Ci wielcy "reformatorzy" chyba nie do końca zdają sobie sprawę, jak niewyobrażalnie głupi jest człowiek w wieku 14 - 15 lat, a ową głupotę powstanie gimnazjów podniosło do potęgi n-tej. Przeskok od podstawówkowej "gówniarzerii" do gimnazjalnej "dorosłości" sprawia, że 90% młodzieży kompletnie traci kontakt z własnym mózgiem. Przeciętny gimnazjalista zaczyna znów myśleć w okolicach egzaminów gimnazjalnych. Czyli w wieku lat 16. Wniosek? Czternaście lat to świetny wiek, by zacząć przygotowywać się do matury!

adamo0 napisał/a:
Dokładnie - program nauczania nie ma nic wspólnego z jakością samej nauki (i jej efektami).


Bzdura. Program nauczania ma ogromny wpływ na efekty kształcenia. Do tego dochodzi cała masa innych czynników, nawet taka, zdawałoby się, głupotka jak to, czy lekcja jest rano, czy po południu (a różnica jest odczuwalna jak cholera!). Oczywiście nauczyciel (i jego podejście do własnej pracy) pełni tu rolę kluczową, ale jedynym czynnikiem na pewno nie jest.
stian - 2011-06-30, 22:34
:
Oto wiedza Polaków z lektur szkolnych, polecam tez obejrzec odcinki z Geografii i Historii, w swietnym programie internetowym Matura to Bzdura :mrgreen:

http://www.youtube.com/watch?v=5WUdOm7LHCg
Sabetha - 2011-06-30, 22:48
:
Kiedyś już o tym dyskutowaliśmy na SB :lol:
Tixon - 2011-06-30, 23:36
:
Sabetha napisał/a:
Ciekawe tylko, co taki uczeń, który idzie do liceum, gdzie ma same dopuszczające (albo i nie), maturę zdaje ledwo, ledwo (albo i nie), na studia zaś się nie wybiera, bo nie ma z czym i po co (albo się wybiera na jakąś "Sorbonę", gdzie trzymają wszystkich, bo ktoś musi płacić czesne), będzie potrafił w życiu robić?

Piszesz to tak jakby w życiu potrzebna była wiedza o tym, co było przyczyną jakiej wojny, czemu należy się Słowackim zachwycać i jak przebiega fotosynteza.
Jander - 2011-07-01, 00:07
:
Tixon napisał/a:
Piszesz to tak jakby w życiu potrzebna była wiedza o tym, co było przyczyną jakiej wojny, czemu należy się Słowackim zachwycać i jak przebiega fotosynteza.

Piszesz to tak, jakby w życiu potrzebna była tylko wiedza o tym, jak kłaść cegły, spawać rury i czemu należy nienawidzić imigrantów.
Sabetha - 2011-07-01, 11:27
:
Tixon napisał/a:
Piszesz to tak jakby w życiu potrzebna była wiedza o tym, co było przyczyną jakiej wojny, czemu należy się Słowackim zachwycać i jak przebiega fotosynteza.


Nie. Piszę to z myślą, że taki, pożal się Boże, maturzysta, nie dość, że nic nie wie o wojnach, fotosyntezie i zachwytach nad Słowackim, to i tych cegieł, o których mówi Jand, kłaść nie potrafi, bo żeby to umieć, musiałby po gimnazjum iść do szkoły zawodowej. A przecież kto by szedł do zawodówki czy technikum, skoro może dowartościować siebie i rodzinę, idąc do liceum?
MrSpellu - 2011-07-01, 20:03
:
Sabetha napisał/a:
A przecież kto by szedł do zawodówki czy technikum, skoro może dowartościować siebie i rodzinę, idąc do liceum?

A później na studia. By zostać wykształconym bezrobotnym.

Spoko, nowelizacja podpisana przez Komorowskiego w perspektywie kilku lat wydusi "fabryki licencjatów/magistrów", bo ustawa dąży do tego, by w Polsce zostało tylko kilka największych i najbogatszych ośrodków. W sumie jestem za (koniec z masówkami), a nawet przeciw (bo stracę pracę).
ihan - 2011-07-02, 16:15
:
Co do okrętów (vel. łajb) flagowych bym się nie niepokoiła. Wystarczy zerknąć na „sukces” studiów zamawianych. To znaczy tak, po trzech latach jedno jest pewne: studenci dostają 1.000 PLN miesięcznie, uczelnia dostaje jakieś obrywki na przygotowanie zajęć, prowadzący dostają uścisk dłoni prezesa, albo i nie. Szkoda, że nikt nie myśli o zachęcaniu finansowym prowadzących do przygotowywania dobrych zajęć. OK., wymyślamy sobie kierunki strategiczne (tylko może bardziej przemyślane niż obecne), robimy ranking wydziałów i wspieramy te, które naprawdę dobrze kształcą, a nie te, które mają coś tam w nazwie kierunku i wystarczająco duże zaparcie by się zajmować papierkologią. Wystarczy zerknąć kto w tym roku dostał studia zamawiane, i to wcale nie są najlepsze polskie uczelnie i wiodące wydziały ścisłe. W rezultacie studia zamawiane przekształciły się raczej we wspieranie słabych uczelni, które walczą o klienta w czasach niżu demograficznego, a w Koziej Wólce Dolnej 1.000 PLN stypendium jedynie za bycie studentem z przyzwoitą średnią, jeszcze gdy konkurencja niewielka i tą średnią nie tak trudno mieć, jest naprawdę sporą zachętą. Więc myślę, że z flagowcami będzie tak samo. Nie da się przenieść do nas systemu amerykańskiego, bo nie ma mechanizmów rynkowych wspierających uczelnie klasy MIT czy Cambridge. Nie ma powiązania między jakością studiowania, a późniejszą pracą i płacą. Nie ma przemysłu współpracującego z uczelniami, a z drugiej strony nie ma placówek badawczych dla badań podstawowych. Kasa jaką dostaje wydział z ministerstwa jest zależna od ilości studentów, nie jakości kształcenia. System akredytacji to w zasadzie jedna wielka kpina. Pomysł, że wg nowej ustawy nie będzie żadnego minimum programowego będącego częścią wspólną na takim samym kierunku prowadzonym przez różne uczelnie, wprowadzi kompletną samowolę. Nie uczymy się na błędach innych. Niemcy zastanawiają się jak rozwiązać problem studiów 3+2, które nie sprawdzają się na kierunkach ścisłych, a my go radośnie wprowadzamy zasłaniając się zasadami bolońskimi. Dziwne, że kilka kierunków, o których ministerstwo zapomniało tworząc listę jakoś funkcjonuje w niezgodzie z tymi zasadami i końca świata to nie wywołało.
W Polsce nie ma pomysłu co zrobić z edukacją. To co funkcjonowało dobrze rozwalili. Wmówiono młodzieży, że uczenie się, a zwłaszcza uczenie się na pamięć to zło. W rezultacie nie mają podstaw, na których można by budować specjalistyczną wiedzę. Nie potrafią się uczyć, porządkować, szukać w bibliotekach czy weryfikować danych z internetu, oczekują podania na tacy, od której do której strony mają się nauczyć. Jak donoszą osoby robiące kursy pedagogiczne i mające praktyki w szkołach jest trend, że nie można uczniom zadawać niczego, czego nie ma w podręczniku, nie można wymagać wiedzy, której nie ma w podręczniku a została tylko podana na lekcji. Zmieniają się programy w liceach, wchodzą zagadnienia, do których nauczyciele są kompletnie nieprzygotowani. Ciągłe testowanie sprawia, że studenci nie potrafią poprawnie napisać zdania, nie potrafią się wypowiadać, nie rozróżniają co to jest skutek, a co przyczyna. Młodzież nie rodzi się coraz głupsza, tylko ktoś im zafundował głupią szkołę.
Fidel-F2 - 2012-01-17, 18:42
:
Mój syn jest w pierwszej klasie i nie licząc podręczników/zeszytów/ołówków/etc różnego rodzaju opłat obowiązkowych mam ok 60-70zł miesięcznie plus okazjonalne sprawy. Daje to średnio do 100zł miesięcznie. Nie liczę obiadów w stołówce, dodatkowych zajęć sportowych, dodatkowych zajęć edukacyjnych, itp.
dziki - 2012-01-17, 19:12
:
MrSpellu napisał/a:

Cytat:
Zresztą kto studiował w innym mieście niż rodzinne, ten wie ile taka impreza kosztuje.


A jakież to dodatkowe opłaty za studia czekają biednego studenta, który zdecyduje się na ten rozpaczliwy krok? Pytam, bo jak na razie nie zauważyłem :P
MrSpellu - 2012-01-17, 20:40
:
Rozumiem, że mieszkanie masz za darmo oraz żyjesz o chlebie i wodzie? Kserówki za darmo rozdają dobrzy koledzy? Trudno dostępne podręczniki olewasz, a warunek (jak trafisz) jest za frajer?
Fidel-F2 - 2012-01-17, 20:55
:
Siostra wciąż studiuje, bierze od rodziców co miesiąc tysiaka.
Stary Ork - 2012-01-17, 21:05
:
I tutaj rozlega się szyderczy rechot rzeczywistości - na bezpłatne studia dzienne mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają majętnych rodziców. A biedota pięć dni w tygodniu zasuwa na etacie, a w weekendy studiuje zaocznie za grube peeleny.

A dyskusję, oceniwszy trzeźwo wiek uczestników, proponuję przenieść do Kącika Zgredów. Mamy taki? A jeśli nie, to czemu?
Sabetha - 2012-01-17, 21:08
:
Stary Ork napisał/a:
I tutaj rozlega się szyderczy rechot rzeczywistości - na bezpłatne studia dzienne mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają majętnych rodziców.


Za moich czasów dawało się to zrobić, mając biednych rodziców, głowę, dwie zdrowe łapy i gotowość do zapierd...nia w polu przez całe wakacje. Ale teraz może być inaczej, nie będę się upierać.
Stary Ork - 2012-01-17, 21:11
:
Sabciu, ale za naszych czasów o wszechnicy w Bolonii mawiano "No, pomysł dobry, nowatorski, ale w praktyce tego nie widzę" //mysli
Sabetha - 2012-01-17, 21:13
:
No przecież piszę, że się nie upieram :P Aktualnie nie mam w klanie nikogo studiującego, więc i informacji z pierwszej ręki nie posiadam.
Metzli - 2012-01-17, 21:14
:
Stary Ork napisał/a:
I tutaj rozlega się szyderczy rechot rzeczywistości - na bezpłatne studia dzienne mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają majętnych rodziców.


A później po tych studiach w większości zupełnie nie powiązanych z rynkiem pracy, zasilają szeregi oburzonych/straconego pokolenia (czy jak tam ochrzczą ich media) i cały czas pozostają na garnuszku rodziców :badgrin:
MrSpellu - 2012-01-17, 21:31
:
Stary Ork napisał/a:
I tutaj rozlega się szyderczy rechot rzeczywistości - na bezpłatne studia dzienne mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają majętnych rodziców.

Albo zapierdalasz jeszcze gdzieś na pół etatu z niemałym prawdopodobieństwem, że zawalisz kilka przedmiotów, rok albo i całe studia. Znam przypadki. Całe szczęście miałem majętnych rodziców i pracującą narzeczoną już po studiach :P

Sabetha napisał/a:
Za moich czasów dawało się to zrobić, mając biednych rodziców, głowę, dwie zdrowe łapy i gotowość do zapierd...nia w polu przez całe wakacje. Ale teraz może być inaczej, nie będę się upierać.

Niestety już za moich czasów rynek dorobkowej pracy dla studentów już zaczynał być niezbyt przyjazny. Teraz ponoć niewiele lepiej. Moi studenci się skarżą :P
sanatok - 2012-01-17, 21:32
:
Sabetha napisał/a:

Za moich czasów dawało się to zrobić, mając biednych rodziców, głowę, dwie zdrowe łapy i gotowość do zapierd...nia w polu przez całe wakacje. Ale teraz może być inaczej, nie będę się upierać.


Da się, i wiele osób tak robi. Są i takie co jadą na pole na wakacje, a i takie co godzą robotę ze studiami całym rokiem.
dziki - 2012-01-17, 21:37
:
Teza była prowokacyjna, ale wcale nie bezsensowna :P Bo co, jak bym się sprowadził z mojej wsi do miasta do pracy, a nie na studia, to mieszkanie bym dostał za darmo? I posiadłbym cudowną właściwość odżywiania powietrzem? A w domu rodzinnym to moje utrzymanie nic rodzinę nie kosztuje?

Kserówki - jasne, koszt studiów. Ale mieszkanie, jedzenie, to nie, bo i tak się to płaci przy przeprowadzce, wsio ryba, dlaczego ta przeprowadzka się odbyła.

I to piszę ja, syn rolnika małorolnego (100 km z hakiem od domu), utrzymujący się obecnie z 1100 zł stypendium doktoranckiego :P (+ ok 150 zł miesięcznie od mamy na bilety, bym do domu wracał ;) ) I jeszcze potrafię sobie z tego odłożyć na później. Niedużo, ale zawsze.

A kwękający absolwenci, to inna sprawa. Co to, w dobie internetu nie wiedział, na co się decyduje? A jak wiedział, to co teraz się żali? Dla przyjemności, by rozwijać swoje zainteresowania to studiować nie łaska? Chcieli zarabiać pieniądze, to trzeba było iść w ślady tak chętnie przez nich podawanych w przykładach kolegów z zawodówek. Ja bardziej ubolewam nad poziomem studiów, nad narybkiem, który do nas teraz napływa. Człowiek, który im powiedział, że trzeba mieć magistra, zrobił im krzywdę.

Edit: Ale inna sprawa, że miałem specyficzne studia. Ale to nie temat o tem :-) Przerzućcie gdzieś, to sobie powspominamy :-) porównamy i pokłócimy ;)
MrSpellu - 2012-01-17, 21:39
:
No i btw.

Stary Ork napisał/a:
A biedota pięć dni w tygodniu zasuwa na etacie, a w weekendy studiuje zaocznie za grube peeleny.

Gdzie jeszcze jest okrojony program i często nastawienie zaoczniaka to "ja daje kasiorę, a wy mi papier".
MrSpellu - 2012-01-17, 21:42
:
dziki napisał/a:
Bo co, jak bym się sprowadził z mojej wsi do miasta do pracy, a nie na studia, to mieszkanie bym dostał za darmo? I posiadłbym cudowną właściwość odżywiania powietrzem? A w domu rodzinnym to moje utrzymanie nic rodzinę nie kosztuje?

Nie, ale jest pewien detal. W pracy dostajesz wynagrodzenie, na studiach nie.

dziki napisał/a:
Ale mieszkanie, jedzenie, to nie, bo i tak się to płaci przy przeprowadzce, wsio ryba, dlaczego ta przeprowadzka się odbyła.

Jak wyżej.

dziki napisał/a:
Ja bardziej ubolewam nad poziomem studiów, nad narybkiem, który do nas teraz napływa. Człowiek, który im powiedział, że trzeba mieć magistra, zrobił im krzywdę.

Tu się zgadzam.

(sry, za dużo tekstu zacytowałem, z poprzednim zdaniem nie do końca się zgadzam).

dziki napisał/a:
utrzymujący się obecnie z 1100 zł stypendium doktoranckiego

Mam pełen etat na uczelni (asystent), pół etatu jako marketingowiec w takiej jednej jednostce badawczej (gdzie za pół etatu dostaję więcej niż za etat uczelniany) i jeszcze płatne zajęcia w ramach studiów doktoranckich (mam już otwarty przewód doktorski). I mam dość spore szanse na promotorskiego granta. Jakbym miał żyć ze stypendium, to bym dał sobie z tym siana. Wszak przyjemność studiowania mógłbym zastąpić samą literaturą tematyczną, a za konferencje i tak sam muszę płacić (bo mój wydział jest biedny). A żyć trzeba.
dziki - 2012-01-17, 22:01
:
MrSpellu napisał/a:

Cytat:
dziki napisał/a:
Bo co, jak bym się sprowadził z mojej wsi do miasta do pracy, a nie na studia, to mieszkanie bym dostał za darmo? I posiadłbym cudowną właściwość odżywiania powietrzem? A w domu rodzinnym to moje utrzymanie nic rodzinę nie kosztuje?

Nie, ale jest pewien detal. W pracy dostajesz wynagrodzenie, na studiach nie.


Owszem. I co z tego? Czy sądzisz, że skoro studenci piją piwo, to ci pochodzący spoza danego miasta akademickiego, muszą automatycznie, poprzez dojazdy, na tą przyjemność wydawać więcej gotówki od miejscowych? Czy wszystkie pieniądze idą jednak na ksero/podręczniki/poprawki/bilety mpk, a alkohol/imprezy/kino/inne przyjemności to gratis?

Cytat:
Mam pełen etat na uczelni (asystent), pół etatu jako marketingowiec w takiej jednej jednostce badawczej (gdzie za pół etatu dostaję więcej niż za etat uczelniany) i jeszcze płatne zajęcia w ramach studiów doktoranckich (mam już otwarty przewód doktorski). I mam dość spore szanse na promotorskiego granta. Jakbym miał żyć ze stypendium, to bym dał sobie z tym siana. Wszak przyjemność studiowania mógłbym zastąpić samą literaturą tematyczną, a za konferencje i tak sam muszę płacić (bo mój wydział jest biedny). A żyć trzeba.


A ja nie cierpię pisania papierków o..., zamiast stypendium wolałbym normalną pensję, nawet jeśli tej samej wysokości, Wydział jest takoż biedny i nie ma etatów, zresztą też nie chciałbym tu uświerknąć i żyć kwestiami typu ilość punktów za arty na liście filadelfijskiej; w doktoracie lubię niemal wszystko poza pisaniem doktoratu i artykułów (już zajęcia ze studentami wolę bardziej ;) nie nadaję się na naukowca), książki kupuje w antykwariacie, lecz zostawiam nie czytane na czarną godzinę, jak mnie już stąd wywalą i odetną od biblio uniwersyteckiej... Zostałem na doktoracie, bo daje mi możliwość robienia tego co lubię - kręcenia się po chaszczach po teoretycznie całym kraju. Liczę się z tym, że po uzyskaniu dyplomu wrócę do ojca uprawiać rolę, i jak kiedyś mnie to przerażało (nie tylko ze względów emocjonalnych, ale też ideowych, to poczucie jakiejś popranej predestynacji), to teraz mam do tego jakoś bardziej pogodzony stosunek. Czyżbym dojrzał? I ostatnio wykrystalizowała mi się opcja, czym mógłbym się zajmować, realna potrzeba, którą mogę zaspokoić, co podoba mi sie tak bardzo, że najprawdopodobniej będę to robił za darmo :P Albo inaczej - jak kiedyś zapłacą, to fajnie, ale jak nie, to trudno.
MrSpellu - 2012-01-17, 22:07
:
dziki napisał/a:
Owszem. I co z tego? Czy sądzisz, że skoro studenci piją piwo, to ci pochodzący spoza danego miasta akademickiego, muszą automatycznie, poprzez dojazdy, na tą przyjemność wydawać więcej gotówki od miejscowych? Czy wszystkie pieniądze idą jednak na ksero/podręczniki/poprawki/bilety mpk, a alkohol/imprezy/kino/inne przyjemności to gratis?

Dojazdy? Ja mówię o mieszkaniu na miejscu. Akademik nie jest za darmo, o czym pewnie wiesz, ale nie każdy też może dostać miejsce (w zależności od miasta/uczelni). Większość pieniędzy idzie wówczas na mieszkanie/media i żarcie, które - uwaga - ktoś musi sfinansować. Uczelnia Ci nie płaci za studiowanie (chyba, że jako student masz stypendium naukowe lub socjalne, ale wtedy automatycznie masz też miejsce w akademiku) i jak nie dorabiasz sobie, to płacą to za to Twoi rodzice. Nie pracodawca (którego nie masz). Nie rząd, nie Tusk, nie Komorowski, tylko Twoi rodzice.

Nie umiem prościej wytłumaczyć.
Ł - 2012-01-17, 22:25
:
Są jeszcze zniżki studenckie, preferencyjne kredyty studenckie, oprócz socjalnego funkcjonują jeszcze dodatki oddzielne do wyżywienia i zamieszkania.
Sabetha - 2012-01-17, 22:43
:
dziki napisał/a:
Zostałem na doktoracie, bo daje mi możliwość robienia tego co lubię - kręcenia się po chaszczach po teoretycznie całym kraju.


W takim razie przybywaj na Zamojszczyznę, chaszczy u nas w uj i ciut ciut :lol:
Cintryjka - 2012-01-17, 22:45
:
Progi do socjalnego i do akademika są tak niskie, że sztuką jest ich nie przekroczyć. Dodatki AFAIK zniesiono od tego roku akademickiego. Brat jeszcze studiuje, kosztuje to naszych rodziców 1500 PLN miesięcznie (mieszkanie (pokój)+media 750).
Jander - 2012-01-17, 23:09
:
Do socjalnego do 602zł netto na osobę w rodzinie, kwoty od 280 do 850. Dodatek mieszkaniowy jeszcze jest, przynajmniej na UWr. Poza tym stypendium dla niepełnosprawnych.
dziki - 2012-01-17, 23:55
:
MrSpellu napisał:

Cytat:
Dojazdy? Ja mówię o mieszkaniu na miejscu. Akademik nie jest za darmo, o czym pewnie wiesz, ale nie każdy też może dostać miejsce (w zależności od miasta/uczelni). Większość pieniędzy idzie wówczas na mieszkanie/media i żarcie, które - uwaga - ktoś musi sfinansować. Uczelnia Ci nie płaci za studiowanie (chyba, że jako student masz stypendium naukowe lub socjalne, ale wtedy automatycznie masz też miejsce w akademiku) i jak nie dorabiasz sobie, to płacą to za to Twoi rodzice. Nie pracodawca (którego nie masz). Nie rząd, nie Tusk, nie Komorowski, tylko Twoi rodzice.

Nie umiem prościej wytłumaczyć.


Ja to rozumiem :-) Ale jeśli ktoś dopiero rozpoczyna pracę, to chyba też na początku korzysta z pomocy rodziców, na rozruch. Albo inna, pewnie rzadka sytuacja: absolwent zostaje w mieście, dostaje tutaj staż z UP, ale wydatki ma te same, poza tym, że po 26 roku odchodzi ulga na bilety. Z takiego stażu sam się nie utrzyma, pomoc rodziny niezbędna. Ja dostawałem jakieś 650 zeta, jesli dobrze pamiętam.

Akademik akademikiem, ale rodziców czasem odwiedzić trzeba. Choćby po wałówkę.

Może wyjaśnijmy sobie, że na moje studia (ochrona środowiska, uniwersytecka, dzienne) mogłem wydać znacznie więcej, niż wydałem faktycznie, resztę zapłaciliście Wy, kochani podatnicy //spell Podręczniki? Na pierwszym roku byłem naiwny i kupowałem, potem okazało się, że w większości przypadków na dobrą ocenę wystarczą notatki z ćwiczeń i wykładów. (Są ludzie, którzy nie zdają, ale albo są to lenie, albo jednostki totalnie oporne na przynajmniej niektóre gałęzie wiedzy. Na prawdę, trzeba sie postarać, by zostać u nas skreślonym, nawet jeśli sie jest tu z przypadku i przyrodę ma się w poważaniu.) Owszem, kupuję coś jeszcze, ale są to rzeczy, które albo przydadzą mi sie w pracy (na uczelni, a potem zawodowej), albo będę z nich korzystał hobbistycznie. Najczęściej oba te punkty są zbieżne.

Ksero owszem, ale poprawki mnie nie dotyczyły :mrgreen:

Poza tym mieliśmy masę wyjazdów. Jeśli były kilkudniowe, to płaciło się za nocleg, ale najczęściej nie były to jakieś duże sumy. A sam dojazd był darmowy. No to zobaczyło się północną część Jury, Warmię, Tatry z Babią i Pieninami, Białowieżę, Ujście Warty... Troche tego było

Sabetha napisała:

Cytat:

W takim razie przybywaj na Zamojszczyznę, chaszczy u nas w uj i ciut ciut :lol:


Okolice Zwierzyńca też zwiedziliśmy, ale z taką lajtową doktórką, a ja jestem lekko hardcorowy ;) Do powtórzenia i uzupełnienia :-)

Dalej: miesięczne praktyki zawodowe (realnie krócej). Można było wybrać koło domu, można było mieć konkretne marzenie i na własną rękę szukać jakiegoś lokum. Albo tak jak ja wpisać w tabelę: "Park narodowy z bezpłatnym lokum, najlepiej w górach". Skutkiem czego wylądowałem w suszarni na nasiona, w której pleśniały skarpetki, a przybytek ten znajdował się w Gorcach. Jeden z najfajniejszych okresów w moim życiu :-)

Dalej: jeśli bazuje się tylko na studiach, to dobrym przyrodnikiem się nie zostanie. W ogóle się nie zostanie. Trzeba na własną rękę zdobywać wiedzę (czyli studiować ;) ), niebagatelną rolę odgrywają też studenckie obozy naukowe. Na razie Uczelnia zwraca jeszcze koszty dojazdu i noclegu. Co prawda po pół roku, ale zawsze.

Normalnie jestem dzieckiem szczęścia :-D

Cintryjka napisał/a:

Cytat:
Progi do socjalnego i do akademika są tak niskie, że sztuką jest ich nie przekroczyć.


Fakt, ale jednak ktoś to dostaje. Mi socjala (czy co to wtedy było) nie przyznano, nawet jak usunęliśmy babcię z jej emeryturą ;) (Mama: "Babcia nie należy do rodziny!")
sanatok - 2012-01-17, 23:59
:
Cintryjka napisał/a:
Progi do socjalnego i do akademika są tak niskie


Za to w Toruniu, jedyne osoby które znam, a które nie dostały akademika to nie z powodu dochodów, a zbyt małej odległości rodzinnego miasta. Nie wiem, jaki jest próg socjala, ale jutro się dowiem.
A i jeszcze rok temu można było nawet na filozofii (!) odciążyć rodziców na jakieś prawie 1 tys. złotych naukowym.
Jak to wygląda teraz po tej magicznej ustawie, to nie mam pojęcia.
utrivv - 2012-01-18, 08:30
:
Siostra niedawno skończyła studia - najpierw 3 letnie około 100km od domu potem magisterskie ok. 300ok od domu. Kredyt studencki + korepetycje całkowicie jej wystarczały. Teraz pracuje za darmo w prywatnym przedszkolu (uczy angielskiego) bo chce zdobyć praktykę a za korki otrzymuje tyle że spokojnie spłaca kredyt, kupuje sobie pomoce do pracy i jeszcze starcza na trochę luksusu :)

Moja starsza siostra nie miała tak dobrze ale na szczęście już od I roku jeździła na kilkumiesięczne wykopaliska do Syrii i za każdy taki wyjazd dostawała około 3 000 zł co pozwalało na spokojne studiowanie (a rodzice płacili tylko za mieszkanie).

Chyba najgorzej ma osoba dorosła, obarczona rodziną która zamierza studiować. Trzeba dużo zarabiać by stało się to wykonalne :)
MrSpellu - 2012-01-18, 08:33
:
utrivv, ja nie mówię, że się nie da. Ale faktem jest, że musisz kombinować by się utrzymać, musisz robić coś poza studiowaniem by móc studiować. De facto bezpłatne studia to mit, bo kredyty studenckie też przecież trzeba spłacać.
Fidel-F2 - 2012-01-18, 08:36
:
dziki napisał/a:
. Na prawdę, trzeba sie postarać, by zostać u nas skreślonym, nawet jeśli sie jest tu z przypadku
Mnie skreślali z listy studentów dwa razy (po np. trzymiesięcznej nieobecności na uczelni) ale potem wracałem, mówiłem żeby wpisali z powrotem i wpisywali. Studia jedynie przedłużyły się o rok.Za moich czasów co prawda ani za poprawkowe egzaminy ani za repetę roku sie nie płaciło.
MrSpellu - 2012-01-18, 08:44
:
Fidel-F2 napisał/a:
Za moich czasów co prawda ani za poprawkowe egzaminy ani za repetę roku sie nie płaciło.

Teraz płacisz jak za zboże.
Ł - 2012-01-18, 12:14
:
MrSpellu napisał/a:
Ale faktem jest, że musisz kombinować by się utrzymać, musisz robić coś poza studiowaniem by móc studiować.

Spellu ale studiowanie dziennikarstwa co wiesz Ty czy politologii co wiem ja zostawia Ci tyle czasu że spokojnie można podjąć jakąś pracę. Pamiętam chyba na drugim roku miałem tak ustawiony plan że miałem 5 dniowy weekend. Oczywiście są kierunki bardziej absorbujące, np. niektóre ścisłe ale te mają teraz ładne dofinansowanie na swoich zasadach. Poza tym jak jesteś na dziennych to zawsze trzeba kombinować - jak nie jednoczesna praca i prześlizgiwanie się, to nakurwianie średniej i stypendium naukowe (teraz również kredyt studendzki dla najlepszych spłąca państwo).

Generalnie teza że "na bezpłatne studia dzienne mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają majętnych rodziców" jest OSTRO przerysowana. Bogatszym jest owszem łatwiej ale co z tego wynika? Ładnym ludziom też jest łatwiej. Sprytnym też.
MrSpellu - 2012-01-18, 12:28
:
Ł napisał/a:
Spellu ale studiowanie dziennikarstwa co wiesz Ty czy politologii co wiem ja zostawia Ci tyle czasu że spokojnie można podjąć jakąś pracę.

No pewnie, mówiłem, że się da, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że nie ma czegoś takiego jak bezpłatne studia. Owszem, jak pokombinujesz, to redukujesz koszty do minimum. I tak btw. komunikacja społeczna to nie to samo co dziennikarstwo, ale zasada jest ta sama ;)

Ł napisał/a:
Poza tym jak jesteś na dziennych to zawsze trzeba kombinować - jak nie jednoczesna praca i prześlizgiwanie się, to nakurwianie średniej i stypendium naukowe

Albo, jak w moim przypadku, posiadanie majętnych rodziców i pracującej dziewczyny. Pięciodniowy weekend to fajna rzecz //spell

Ł napisał/a:
Generalnie teza że "na bezpłatne studia dzienne mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają majętnych rodziców" jest OSTRO przerysowana.

Ja się zgadzam! Ale nie ma czegoś takiego jak bezpłatne studia, nie dla wszystkich :)

Ogólnie to ja jestem za tym by uczelnie podnosiły poziom kosztem ich dostępności (wyższy poziom, wyższa bariera), ale to wymaga solidnego finansowania z ministerstwa. Z drugiej strony... przez to ja mogę stracić pracę, bo moja uczelnia z racji braku studentów zwyczajnie w świecie zdechnie. Nowa ustawa przewiduje (w naprawdę wielkim skrócie), że kasy z ministerstwa będzie znacznie mniej, ale też uczelnie będą teoretycznie mniej rozliczane z wydatków. Praktycznie to będzie wyglądać tak, że mniejsze jednostki padną (te które nie mogą być samowystarczalne poprzez wynajem nieruchomości lub prowadzenia płatnych badań).

Mam kontrakt na 5 lat i gwarancję, że umowa nie zostanie mi przedłużona.
Chyba, że do tego czasu zrobię habilitację. W co szczerze wątpię.
Ł - 2012-01-18, 12:45
:
Ale to się łączy z niżem demograficznym bardziej. Ogólnie po boomie na prywatne uczulnie teraz idzie jednoznaczny trend na posuchę. Więc limity beda raczej jeszcze spadać.
Stary Ork - 2012-01-18, 12:47
:
Ł napisał/a:
Generalnie teza że "na bezpłatne studia dzienne mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają majętnych rodziców" jest OSTRO przerysowana. Bogatszym jest owszem łatwiej ale co z tego wynika? Ładnym ludziom też jest łatwiej. Sprytnym też.


Pewnie, że jest przerysowana. Ale paradoksalnie łatwiej jest niezbyt zamożnej rodzinie studenta, kiedy ten pracuje i studiuje zaocznie albo wieczorowo na kierunku platnym, niż kiedy studiuje na bezpłatnych studiach dziennych. Ot, zagwozdka.
MrSpellu - 2012-01-18, 12:56
:
Ł napisał/a:
Ale to się łączy z niżem demograficznym bardziej.

Za każdego studenta ministerstwo wypłaca pewną kwotę. Zgoda, że studentów jest mniej bo idzie niż demograficzny. Ale teraz dodatkowo od głowy będzie też znacznie mniejsza kwota. Jak uczelnia nie prowadzi płatnych badań lub nie posiada nieruchomości, to po prostu będzie smutno.

Ł napisał/a:
Ogólnie po boomie na prywatne uczulnie teraz idzie jednoznaczny trend na posuchę.

Prywatne teraz padają jak muchy.
Stary Ork - 2012-01-18, 13:00
:
Koniec z Akademiami Płacenia Czesnego? //mysli
MrSpellu - 2012-01-18, 15:25
:
Nie będzie niczego --_-
sanatok - 2012-01-18, 15:54
:
Nie no, będzie świetny nowy system naliczania punktów za publikacje.

A w tym wszystkim najlepsze jest to, że na spotkaniach ministerstwa ze środowiskami akademickimi wszyscy byli przeciw ustawie, i studenci (choć akurat tych tam nie dopuszczano), i pracownicy naukowi, i urzędnicy ministerstwa,
ale "jak trzeba, to trzeba"...
utrivv - 2012-01-19, 08:05
:
Myślicie że za rok Owsiak będzie wspierał polskie uczelnie?
Romulus - 2012-01-19, 19:42
:
Czyli jaka konkluzja tego spamu?
Owsiak to liberalny, zapluty karzeł wolnościowej reakcji i straszna menda, że nie daje pieniędzy studentom na chlanie i naukę? :mrgreen:
dworkin - 2012-02-06, 10:30
:
http://fakty.interia.pl/p...cacym,1755099,3

"W klasach humanistycznych wiedzę fizyczną zastąpią takie bloki, jak: zdrowie i uroda, śmiech i płacz czy woda - cud natury." :DD

To "trochę" zabawne i osobiście uważam, że "trochę" za mocne, ale na zachodzie już funkcjonuje model stricte-kierunkowy. Miałem okazję poznać specjalistów z różnych krajów Europy (właściwie to dwóch) i byli wykształceni w dość wąskich dziedzinach (przy czym bardzo praktycznie). Jeden nie wiedział, czym jest logarytm ;] Ale za to napierał we Flashu jak młode bóstwo.

Zresztą jak humany nie znały fizyki, tak i nie będą znać :-P
MrSpellu - 2012-02-06, 10:37
:
dworkin napisał/a:
Zresztą jak humany nie znały fizyki, tak i nie będą znać

True. Ja tam pamiętam, że Newton został pizdnięty jabłkiem, a Archimedes puściwszy klocka do kibla ryknął Eureka. To i tak dużo.
Sabetha - 2012-02-06, 10:55
:
A pamiętasz, gdzie leży Argentyna i jaki jest wzór na pole kwadratu? XD
sanatok - 2012-02-06, 10:55
:
dworkin napisał/a:

Zresztą jak humany nie znały fizyki, tak i nie będą znać :-P


MrSpellu napisał/a:

True. Ja tam pamiętam, że Newton został pizdnięty jabłkiem, a Archimedes puściwszy klocka do kibla ryknął Eureka. To i tak dużo.


Eee, tam Pany, przesadzacie. Brzydki stereotyp - pamiętam jak humany czytały Prigogina, Feynmana, więc nie może być tak źle.
MrSpellu - 2012-02-06, 10:58
:
Sabetha napisał/a:
A pamiętasz, gdzie leży Argentyna i jaki jest wzór na pole kwadratu?

Kobieto, z geografii to ja na olimpiady jeździłem. A z matmą miałem ten problem, że na sprawdzian potrafiłem się nauczyć, a dzień po już nic nie pamiętałem :P

sanatok napisał/a:
Brzydki stereotyp - pamiętam jak humany czytały Prigogina, Feynmana, więc nie może być tak źle.

Kiedy to było? Za króla Ćwieczka?
utrivv - 2012-02-06, 11:09
:
A co pamiętacie z chemii? Poza fenoloftaleina barwi się jak dziewczyna?
A z biologii?
Jander - 2012-02-06, 11:11
:
sanatok napisał/a:
Eee, tam Pany, przesadzacie. Brzydki stereotyp - pamiętam jak humany czytały Prigogina, Feynmana, więc nie może być tak źle.

Pierwszy raz słyszę te nazwiska. Z fizyki byłem niezły, ale potem chorowałem na zmianę z nauczycielką i już nigdy nie odrobiłem zaległości. Matmę lubiłem, ale nigdy nie ogarniałem trygonometrii. Dziś nie pamiętam nawet jak się dzieliło.
utriv napisał/a:
Poza fenoloftaleina barwi się jak dziewczyna?

Nie znałem. :mrgreen: Z chemii byłem nawet niezły, chociaż jak przestałem się uczyć to łatwo złapałem zagrożenie, a biologia to zależało od tematu - część uwielbiałem (układ rozrodczy, no ale to już zainteresowania związane z wiekiem), część nienawidziłem. Pewnie coś tam pamiętam, ale nigdy się nie koncentrowałem na tych przedmiotach.
MrSpellu - 2012-02-06, 11:20
:
utrivv napisał/a:
A co pamiętacie z chemii?

Chemiczkę o pseudo "Panna Migotka", miała tik mrugania i była strasznie wredna. Nawet utkało mi się fajne powiedzenie "Migotka nie ma serca. Pompuje krew oczami".

utrivv napisał/a:
A z biologii?

Jeżeli chodzi o zwierzątka, to byłem pr0. Komórki i inne mitochondria to taka fizyka i chemia. Było, ale po co?
sanatok - 2012-02-06, 11:21
:
Jander napisał/a:

Pierwszy raz słyszę te nazwiska.


Warto poznać.
dworkin - 2012-02-06, 11:30
:
MrSpellu napisał/a:
sanatok napisał/a:
Brzydki stereotyp - pamiętam jak humany czytały Prigogina, Feynmana, więc nie może być tak źle.

Kiedy to było? Za króla Ćwieczka?

sanatok miał na myśli rzeczywistość alternatywną.

utrivv napisał/a:
A co pamiętacie z chemii? Poza fenoloftaleina barwi się jak dziewczyna?
A z biologii?

Kumaty z fizyki musi w jakimś stopniu ogarniać chemię (i vice versa). Zresztą chemia (w uproszczeniu) to fizyka elektronów walencyjnych. Wydzielamy ją, ale w zasadzie stanowi podzbiór tej jednej nauki. Obydwie opierają się na matematyce i stanowią podstawę nauk przyrodniczych. Wszystko się ze sobą pieknie fuckin' łączy i wzajemnie z siebie wynika. Być może w szkołach jest zbyt mały nacisk na to, by te zależności przedstawić. Tylko w sposób praktyczny, odwołujący się do rzeczywistości obserwowanej każdego dnia. Pojęcie energii potencjalnej czy kinetycznej to podstawy tak elementarne, że aż bolesne, a jednak ludzie ich nie rozumieją. Przynajmniej dopóki nie przedstawi im się obrazowo sytuacji (tak wynika z mojego doświadczenia).

Sam muszę przyznać, że w liceum zlewałem biologię ciepłym moczem, czego dzisiaj żałuję.
MrSpellu - 2012-02-06, 11:33
:
dworkin napisał/a:
Wszystko się ze sobą pieknię fuckin' łączy i wzajemnie z siebie wynika. Być może w szkołach jest zbyt mały nacisk na to, by te zależności przedstawić.

Fizyk raz nam przedstawił taką zależność. W trzeciej klasie sprzedał nam jakiś wzór, ale by go wyliczyć potrzebowaliśmy jakiejś matematycznej sztuczki, którą mieliśmy poznać dopiero w klasie czwartej //spell

dworkin napisał/a:
Sam muszę przyznać, że w liceum zlewałem biologię ciepłym moczem, czego dzisiaj żałuję.

No ja zlewałem fizykę, chemię i biologię. Czego, szczerze mówiąc, nie żałuję. Tylko, że ja jestem mistrzem ignorancji. Ba, mam nawet medal olimpijski. Chyba srebro, nie jestem pewien. Bo mam złoto za lenistwo i w związku z tym tego za ignorancję nie odebrałem.
Jander - 2012-02-06, 11:41
:
Spell napisał/a:
No ja zlewałem fizykę, chemię i biologię.

Ja też, niestety te dwa pierwsze nie chciały się odwdzięczyć tym samym i kilka razy musiałem coś wykuć na pamięć żeby przejść do następnej klasy.
MrSpellu - 2012-02-06, 11:44
:
W pierwszej klasie zaliczyłem epickie rycie z chemii. Jednym sprawdzianem z końcowej ndst udało mi się wyjść na dst. Byłem z siebie taki dumny...
Jander - 2012-02-06, 11:53
:
Ja bodaj zgubiłem książkę z chemii i nie miałem jak się uczyć, więc w połowie klasy miałem średnią z chemii 1,8. Skończyłem z czwórką.
utrivv - 2012-02-06, 12:20
:
dworkin napisał/a:

utrivv napisał/a:
A co pamiętacie z chemii? Poza fenoloftaleina barwi się jak dziewczyna?
A z biologii?

Kumaty z fizyki musi w jakimś stopniu ogarniać chemię (i vice versa). Zresztą chemia (w uproszczeniu) to fizyka elektronów walencyjnych. Wydzielamy ją, ale w zasadzie stanowi podzbiór tej jednej nauki.

Tak można mówić z perspektywy studiów ale chyba nie liceum?
Osobiście uważam że program chemii i fizyki jest źle przygotowany i nudny. Kwasy i zasady, liczby molowe itp nijak przystają do mechaniki Newtona a fizyka kwantowa jest tylko liźnięta.
Ratuje to wszystko matematyka.
Luinloth - 2012-02-06, 12:42
:
Jander napisał/a:
Spell napisał/a:
No ja zlewałem fizykę, chemię i biologię.

Ja też, niestety te dwa pierwsze nie chciały się odwdzięczyć tym samym i kilka razy musiałem coś wykuć na pamięć żeby przejść do następnej klasy.
U nas nie dało się zlewać biologii. Za to fizyka i chemia same nas zlewały - pamiętam, że nasza fizyczka nazwała naszą siatkę godzin mniej-niż-podstawą, oraz że spędzała większość z 45 minut na zapleczu, gdzie sobie popalała fajki, a my w tym czasie robiliśmy razem jedno zadanie. Potem się okazało, że piątka z fizyki (za tę pracę w grupie i jakiś referat) i wzór v=s/t nie oznaczają jakiegokolwiek rozeznania w temacie. Fizyka pozostała dla mnie czarną magią i chyba prędzej umiałabym przywołać demona, niż rozwiązać zadanie o kuli wystrzelonej z armaty albo zderzających się wózkach.
dworkin - 2012-02-06, 12:57
:
utrivv napisał/a:
dworkin napisał/a:
Kumaty z fizyki musi w jakimś stopniu ogarniać chemię (i vice versa). Zresztą chemia (w uproszczeniu) to fizyka elektronów walencyjnych. Wydzielamy ją, ale w zasadzie stanowi podzbiór tej jednej nauki.

Tak można mówić z perspektywy studiów ale chyba nie liceum?
Osobiście uważam że program chemii i fizyki jest źle przygotowany i nudny.

Zgoda, w przypadku edukacji niższego szczebla słabo to widać. A jednak nie wyobrażam sobie, by ktoś ogarniający fizykę nie potrafił ogarnąć chemii. Podobnie jak ktoś ogarniający matematykę. Można mieć trochę gorsze oceny, lecz jakoś sobie radzić.

A co do programu... Na pewno nie nadąża za duchem czasu, ale z drugiej strony skąd środki na te fajne reakcje? Skąd chęć i zaangażowanie słabo opłacanych nauczycieli? I jeszcze teraz, kiedy Hall zrzuciła na nich dodatkowe bezpłatne godziny i masę roboty papierkowej.
You Know My Name - 2012-02-06, 13:14
:
Sabetha napisał/a:
i jaki jest wzór na pole kwadratu?
który?
Sabetha - 2012-02-06, 13:44
:
Mag napisał/a:
który?


A to jest ich więcej? :lol:

dworkin napisał/a:
A jednak nie wyobrażam sobie, by ktoś ogarniający fizykę nie potrafił ogarnąć chemii.


Zawsze świetnie ogarniałam chemię, doskonale sobie radząc z nieogarnianiem fizyki. Jeśli zaś chodzi o matematykę, dostawałam w liceum na przemian piątki i lufy - w zależności od tego, czy coś chwyciłam od razu, czy w ogóle (jak nie chwyciłam, to mi się nie chciało trudzić, mea culpa).

MrSpellu napisał/a:
W pierwszej klasie zaliczyłem epickie rycie z chemii. Jednym sprawdzianem z końcowej ndst udało mi się wyjść na dst. Byłem z siebie taki dumny...


Kufa, nigdy w życiu nie byłam z niczego zagrożona. Teraz trochę żałuję, nigdy już nie poznam, jakie to uczucie XD
Jander - 2012-02-06, 13:46
:
dworkin napisał/a:
A jednak nie wyobrażam sobie, by ktoś ogarniający fizykę nie potrafił ogarnąć chemii.

Dlatego połączenie tych przedmiotów w bloki uważam za dobry pomysł. Tak samo pewne rzeczy z WOSu pojawiały się na geografii czy historii, więc można by to skonsolidować.
Sabetha napisał/a:
Kufa, nigdy w życiu nie byłam z niczego zagrożona. Teraz trochę żałuję, nigdy już nie poznam, jakie to uczucie

To smutne, tak samo jak nie mieć dwói w indeksie. Do pewnego momentu myślałem, że nie grozi mi ani jedno ani drugie. :)
Sabetha - 2012-02-06, 13:53
:
Nie no, dwóję w indeksie miałam. A nawet dwie :mrgreen:
MrSpellu - 2012-02-06, 13:54
:
Warunek, to dopiero przygoda :badgrin:
Jander - 2012-02-06, 13:56
:
Trzeba było jeszcze więcej grać w WoWa Spellu.
MrSpellu - 2012-02-06, 13:58
:
Oj tam, oj tam. Kumpel z gildii (Misiek zresztą) do tej pory studiów nie skończył :P
Luinloth - 2012-02-06, 14:20
:
Zawsze mam ochotę powiedzieć, że nigdy nie miałam dwói w indeksie. Potem sobie przypominam, że z jednych studiów wyleciałam... mechanizm wyparcia motzno. :mrgreen:
utrivv - 2012-02-06, 14:33
:
Luinloth napisał/a:
Potem sobie przypominam, że z jednych studiów wyleciałam.

To się nie liczy, każda szanująca się wiedźma musi choć raz wylecieć. //jaga
Asuryan - 2012-02-06, 20:05
:
utrivv napisał/a:
A co pamiętacie z chemii? Poza fenoloftaleina barwi się jak dziewczyna?
A z biologii?

Nawet nie wiem co to ta fenoloftaleina. Z chemii pamiętam tylko "pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze kwas do wody". Z fizyki zresztą też byłem noga, a czegoś takiego jak biologia w technikum nie miałem. Z matematyką co ciekawsze szło mi nieźle, ale może to dlatego że nie mieliśmy w programie rachunku różniczkowego i całek.
Toudisław - 2012-02-07, 00:12
:
Dla mnie to robienie społeczeństwa idiotów. I myślę że Asu dużo więcej pamiętasz z Chami. Wzór chemiczny wody ? znasz ? a sporo ludzi nie. Bloki blokami ale nie wiem czy mamy nauczycieli przygotwanych do nauczania w ten sposób. Ja czuje że po prostu efekt będzie mizery
MrSpellu - 2012-02-07, 09:00
:
Toudisław napisał/a:
Bloki blokami ale nie wiem czy mamy nauczycieli przygotwanych do nauczania w ten sposób.

Dość często "nowi" nauczyciele studiowali w trybie IOS. W teorii student umawia się na nadrabianie materiału z prowadzącym w trakcie trwania roku akademickiego. Niestety, w praktyce dyplom dostaje nauczyciel, który uczęszczał na 30-50% zajęć. Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę, że niemal z roku na rok podstawa programowa jest obcinana...
Jander - 2012-02-07, 10:46
:
Spell napisał/a:
Dość często "nowi" nauczyciele studiowali w trybie IOS.

Skąd to info?
MrSpellu - 2012-02-07, 10:51
:
Połowa studentów rocznika, który teraz podchodził do obrony miał IOS. Początkiem semestru mam zawsze sporo świstków do podpisania. I tak jest na jednej (Bielsko) i na drugiej uczelni (Kraków), w której pracuję. Faktem jednak jest, że u nas dziekan powiedział w tym roku "dość".
Jander - 2012-02-07, 11:14
:
Ale mówisz tylko o filologii polskiej czy o nauczycielach wszystkich przedmiotów, również fizyki, chemii czy w-fu? Bo filologia polska jest studiami IOSogennymi, podobnie jak sporo innych, humanistycznych. Na moim roku na etno akurat jest to najwyżej parę osób, natomiast na młodszych latach dwukierunkowcy stanowią większość.
MrSpellu - 2012-02-07, 11:31
:
Jander napisał/a:
Ale mówisz tylko o filologii polskiej czy o nauczycielach wszystkich przedmiotów, również fizyki, chemii czy w-fu? Bo filologia polska jest studiami IOSogennymi, podobnie jak sporo innych, humanistycznych.

Ostatnio mam do czynienia też z pedagogiką i jest w sumie to samo. Z innymi kierunkami nie mam kontaktu więc nie wiem. Ale masz rację, poprzednia wypowiedź była zbyt ogólna.
Luinloth - 2012-02-07, 11:42
:
U mnie na anglistyce IOS-owcy to może kilka osób na ponad 30-osobową grupę.
Ale mimo wszystko nie robiłabym paniki z kwestią uczęszczania na zajęcia, bo moim zdaniem wszystko zależy od wykładowcy - u nas poza obecnością wszystkie wymagania wobec IOS-owców są takie same, jak wobec reszty. Nie mogą sobie nawet np. nie przyjść na kolokwium, jeśli nie mają jakiegoś usprawiedliwienia. W praktyce może Cię nie być nawet przez większość semestru, ale materiał musisz nadrobić, więc nie wychodzisz na tym gorzej niż reszta. Problem zaczyna się w momencie, kiedy wykładowca pozwala sobie wchodzić na głowę i daje zaliczenia na piękne oczy, ale do tego też wcale nie trzeba mieć IOS-a.
MrSpellu - 2012-02-07, 11:48
:
Luinloth napisał/a:
Problem zaczyna się w momencie, kiedy wykładowca pozwala sobie wchodzić na głowę i daje zaliczenia na piękne oczy, ale do tego też wcale nie trzeba mieć IOS-a.

Na oczy, jasne... optymistka :P
Luinloth - 2012-02-07, 11:51
:
MrSpellu napisał/a:
Luinloth napisał/a:
Problem zaczyna się w momencie, kiedy wykładowca pozwala sobie wchodzić na głowę i daje zaliczenia na piękne oczy, ale do tego też wcale nie trzeba mieć IOS-a.

No oczy, jasne... optymistka :P
To było z własnego doświadczenia :P
Toudisław - 2012-02-09, 16:57
:
Spell chcesz no to co coś powiem.
Mam stytcznosć z Pedagogami od 7 boleści. Jednaj takiej pani pisałem mgr. No i tam napisałem o zagadce sfinksa oraz użyłem zwrotu " od zarania dziejów " no o babka mi zwraca prace bo
1. Tamże - nie ma takiego słowa
2. Od zarania - nie ma takiego słowa
3. Sfinsk - co to jest ?

Padałem.
Wiesz u nas w myślenicach są 2 wydziały uczelni które kształcą pedagogów. Porażka ! po prstu tragedia.
A co do reformy to nie widzę w niej nic dobrego. Tylko spadek poziomu naucxzania który od podstawówek po szkoły wyższe jest fatalny i tragiczny.
Ps. W ciągu roku napisałem około 10 mgr i 20 licencjatów prac zaliczeniowych pewnie z 20-30. Wiem jak to wygląda. Jest tragedia i nie tylko ze względu na studentów ale i promotorów

Edyta ...
Luinloth napisał/a:
To było z własnego doświadczenia :P

Tak prostacko zapytam. Spory masz dekold ?
Fidel-F2 - 2012-02-09, 17:04
:
Toudisław napisał/a:
dekold
Toudi, co to jest?
MrSpellu - 2012-02-09, 17:05
:
Toudisław napisał/a:
Ps. W ciągu roku napisałem około 10 mgr i 20 licencjatów prac zaliczeniowych pewnie z 20-30. Wiem jak to wygląda.

Sorry Toudi, ale w tym kontekście dziwisz się, że poziom jest wujowy? Nie mam nic do ludzi piszących komuś prace. Mam za to sporo do takich, którzy te prace kupują.
Luinloth - 2012-02-09, 17:09
:
Toudisław napisał/a:
Tak prostacko zapytam. Spory masz dekold ?


Zależnie od kreacji, ale u mnie spora część wykładowców to kobiety, no i wtedy prędzej działa minka kotka ze Shreka niż wykrojona bluzka. Przynajmniej tak mi się zdaje, bo kto je tam wie...
Toudisław - 2012-02-09, 17:10
:
MrSpellu napisał/a:
Sorry Toudi, ale w tym kontekście dziwisz się, że poziom jest wujowy? Nie mam nic do ludzi piszących komuś prace. Mam za to sporo do takich, którzy te prace kupują.

Ja też. Moja praca nie ma żadnego wpływu na poziom. Po pierwsze jak nie ja to ktoś inny. Po drugie to ty i tobie podobni ( kadra ) mają dbać by takich debili nie było na uczelniach a nie ja. Jak ona jest na 5 roku co ? jakim cudem ? Zresztą napisanie mgr to nie jest zadna sztuka a te które pisze to żadne arydzieła ( to nawet nie jest wskazane ) zresztą kasa za to nie rewelacyjna ( konkurencja spora ) klijent nie wymaga ( byle było ) więc cudów bez.
Ale widać że cała kadra ma to gdzieś a wielu Dr. sami intelektem nie grzeszą.
Fidel-F2 napisał/a:
Toudi, co to jest?

Jak będziesz dużym chłopcem to ci powiem a teraz umyć ząbki paciorek i spać :)

Ps. Kiedy jesteś w krk ? może piwo ?
Luinloth - 2012-02-09, 17:11
:
Toudisław napisał/a:
Fidel-F2 napisał/a:
Toudi, co to jest?

Jak będziesz dużym chłopcem to ci powiem a teraz umyć ząbki paciorek i spać

Pst. To się nazywa dekolt :)
MrSpellu - 2012-02-09, 17:27
:
Toudisław napisał/a:
Ps. Kiedy jesteś w krk ? może piwo ?

Ciężko stwierdzić, nie dostałem jeszcze rozkładu zajęć na ten semestr.

Luinloth napisał/a:
Pst. To się nazywa dekolt

Pst. To jest Toudi.
Luinloth - 2012-02-09, 17:28
:
No wiem, ale chciałam mu pomóc zrozumieć aluzję poczynioną wyżej :P
MrSpellu - 2012-02-09, 17:36
:
Toudisław napisał/a:
Po drugie to ty i tobie podobni ( kadra ) mają dbać by takich debili nie było na uczelniach a nie ja.

Teraz sam z doświadczenia wiem, że to nie jest takie proste i w zasadzie proces odsiewania "debili" powinien się zacząć już w szkole średniej.

Toudisław napisał/a:
Ale widać że cała kadra ma to gdzieś a wielu Dr. sami intelektem nie grzeszą.

W ośrodkach, w których pracuję raczej przykłada się wagę do tego czy praca została napisana samodzielnie czy też nie. Ale faktem jest, że część kadry miewa to w dupie lub po prostu bierze tylu seminarzystów, że plebs nie ogarnia. Bo na przykład brakuje do pensum albo by zarobić więcej kasy.
Toudisław - 2012-02-09, 17:52
:
Luinloth napisał/a:
No wiem, ale chciałam mu pomóc zrozumieć aluzję poczynioną wyżej :P

Zroumiałem. Moja pisownia to legenda. Przywykniesz

MrSpellu napisał/a:
Teraz sam z doświadczenia wiem, że to nie jest takie proste i w zasadzie proces odsiewania "debili" powinien się zacząć już w szkole średniej.

Taaaa., Tylko, że nauczyciele w LO nie mogą od tak kogoś uwalić to nie takie proste. A na studiach już tak. Wiem, że za studentem idzie kasa i jak by wywalić idiotów 60 % wydziałow by straciło rację bytu. Ale od czegoś jest przysięga Doktorska i pewna odpowiedzialność kadry. Część ludzi to nie tylko debile ale ludzie przeciętni i nie powinni mieć mgr. po prostu. Z tych ludzi wyłania się dr. a więc i za kilka lat debile przejdą delej.

MrSpellu napisał/a:
W ośrodkach, w których pracuję raczej przykłada się wagę do tego czy praca została napisana samodzielnie czy też nie. Ale faktem jest, że część kadry miewa to w dupie lub po prostu bierze tylu seminarzystów, że plebs nie ogarnia. Bo na przykład brakuje do pensum albo by zarobić więcej kasy.

Wiesz część na pewnie orirntuje się że coś ni jest tak ( ktoś pisze licencjatt w tydzień np. ) ale chodzi o to, że jak widzę ich uwagi to czasem ręce oapdają. Podstawy trzeba tłumaczyć maskra.
Sabetha - 2012-02-09, 20:02
:
O czym tu gadać, skoro już w gimnazjum muszę się gęsto tłumaczyć z każdej niedostatecznej oceny, którą wystawiam. Mało tego, chociaż nigdzie nie ma takiego zapisu, niepisana zasada mówi, że żaden uczeń z tzw. dostosowaniem wymagań nie otrzymuje na koniec roku bani. Bo tak. Jak się człowiek wychyli, to mogą go spotkać nieprzyjemności (brrr, do dziś mnie kurwica trzęsie). Idźmy dalej. Do liceów trafiają jednostki, które nigdy nie powinny się tam znaleźć, ale wiadomo, niż. Co ciekawsze, klasy w średnich szkołach bywają nawet czterdziestoosobowe (słyszałam niedawno od absolwenta, że jest w niemal pięćdziesięcioosobowej :shock: ), bo przecież trzeba oszczędzać. Potem większość trafia na jakieś tam studia, bo w dzisiejszych czasach studiować może dosłownie każdy...

Powiedzmy sobie otwarcie, system edukacji mamy chujowy. A co śmieszniejsze, zapowiadają się jeszcze bardziej chujowe reformy, które rozwalą jeszcze to, co zostało do rozwalenia.
Toudisław - 2012-02-09, 20:37
:
To jest właśnie "wyrównywanie szans " propagowanie " równości" oraz " walka z wykluczeniem "- Socjalizm dzielnie dalej walczy z problemami które sam stwarza. Bo nie potrafimy zakceptować, że ileś tam ludzi nie musi mieć matury a już na pewno nie muszą mieć wyższego wykształcenia. Nowy sytem edukacji zwiększy nie przystosowanie luszi do potzreb rynku pracy. Dramat
Asuryan - 2012-02-09, 21:22
:
A później jest płacz i zgrzytanie zębami, że w Polsce nie ma pracy odpowiedniej do ich wykształcenia :mrgreen: No i wieszanie psów na polityków za ten stan, bo przecież winnego takiego stanu trzeba znaleźć, a kto wskazywał by siebie...
Toudisław - 2012-02-09, 21:25
:
Asuryan, Na tym tracą głownie kobiety. One często kończą różne durne kierunki jak " teatrologia :" czy " wiedza o tańcu " a potem się dziwią że facet po zawodówce zarabia lepiej albo, że jaką robotę dostała facet inżynier a nie ona. Studia traca jaką kolwiek wartość. Już nawet ich komercjalizacja nie pomoże. Bo czy są dzienne czy płatne sprawa wygląda podobnie.
Asuryan - 2012-02-09, 21:30
:
No i od razu zrzucają winę na dyskryminację płci. I to co stracą poprzez system "nauczania", to nadrobią sobie z nawiązką poprzez parytety...
MORT - 2012-02-09, 21:38
:
btw, niedawno słyszałem o badaniach, w których sprawdzano zdolności matematyczne dziewczyn i chłopców. Gdy powiedziano im z góry, że obie płci uzyskują zbliżone wyniki, wyniki rzeczywiście okazywały się zbliżone. Gdy powiedziano im, że dziewczyny radzą sobie w nich gorzej, wyniki dziewczyn okazywały się gorsze. Trzeba jeszcze trochę stereotypów przezwyciężyć, żeby dziewczyny nie miały kompleksów w przedmiotach ścisłych.
dworkin - 2012-02-28, 14:44
:
http://krakow.gazeta.pl/k..._nie_mozna.html

Cytat:
"Spodnie po obniżce ceny o 30 proc. kosztują 126 zł. Ile kosztowały przed obniżką?" - takie zadania na maturze rozwiązują uczniowie.

Ścisłowcy! Poczucie własnej wartości wznieść!

Od siebie dodam, że na studiach dawałem z lekka korki i... Te doniesienia nie są bardzo przesadzone. Do dzisiaj zastanawiam się, czy dziewczyna, która nigdy nie słyszała o żelazie (nie miała pojęcia - co to), trollowała mnie, czy mówiła serio.
MrSpellu - 2012-02-28, 14:46
:
W niektórych sklepach odpowiedź brzmi 110zł.
sonia - 2012-02-28, 22:00
:
dworkin napisał/a:

Od siebie dodam, że na studiach dawałem z lekka korki i... Te doniesienia nie są bardzo przesadzone. Do dzisiaj zastanawiam się, czy dziewczyna, która nigdy nie słyszała o żelazie (nie miała pojęcia - co to), trollowała mnie, czy mówiła serio.


A takie rewelacje to nie nowość, u mnie w gimnazjum dziewczyna nie potrafiła wskazać Szczecina na mapie ;)
Jander - 2012-02-28, 22:06
:
dworkin napisał/a:
dziewczyna, która nigdy nie słyszała o żelazie

Takie są skutki niegrania w Age of Empires.
utrivv - 2012-02-29, 08:40
:
Mam propozycje zadania maturalnego bardziej z życia:
W autobusie jest 40 miejsc i wszystkie są zajęte. Na przystanku wysiada 15 osób.
Pytanie: Ilu pasażerów może teraz do tego autobusu wejść?
Oczywiście odpowiedź to 4 ale ciekawy jestem jak oni by do tego doszli :)
MrSpellu - 2012-02-29, 08:59
:
utrivv napisał/a:
Pytanie: Ilu pasażerów może teraz do tego autobusu wejść?
Oczywiście odpowiedź to 4 ale ciekawy jestem jak oni by do tego doszli

Jechałeś ty kiedyś autobusem miejskim?
utrivv - 2012-02-29, 09:09
:
Zadanie z dzisiejszej podróży do pracy. Ledwo dopchałem się jako czwarty //utrivv
MrSpellu - 2012-02-29, 09:13
:
Dziwny ten autobus, bo z tego co pamiętam, w krakowskich oraz warszawskich autobusach mpk na x miejsc siedzących można się wepchnąć do przynajmniej 4x miejsc stojących. Zwłaszcza w okolicach akademików. Ergo - za dużo zmiennych i niewiadomych.

1) Jaki autobus?
2) Jakie miasto?
3) Jaka trasa?

//spell

Przykład:

Standardowy autobus krakowskiego mpk przejeżdżający przez akademiki AGH lub kampus UJ w pewnym momencie mieści x! pasażerów, gdzie x to liczba miejsc siedzących //spell
dworkin - 2012-02-29, 09:17
:
Bitches, please... http://www.youtube.com/watch?v=pjYP9CiSZeA
utrivv - 2012-02-29, 12:34
:
Ach chyba rozumiem w czym problem, w zadaniu był za wysoki stopień abstrakcji ;)
Otóż dla meritum zadania nie ma znaczenia czy to był autobus 10 miejscowy w którym upchnęło się 40 osób czy autobus 40 miejscowy w którym upchnęło się ich 200m - równie dobrze mogło by być zamiast 40:
x
gdzie x jest maksymalną możliwą liczbą ludzi które mogą wejść do autobusu w przypadku gdy jako jeden z ostatnich wsiada dwumetrowy, 200 kilowy dryblas i chce się dopchać do okna :)
Z moich skromnych wyliczeń wychodzi że x jest o około 10% wyższe niż najwyższa możliwa liczba osób które mogą wejść do autobusu.

słusznie wytknąłeś mi Spellu brak czujności :)
ihan - 2012-03-02, 18:02
:
Toudisław napisał/a:

Taaaa., Tylko, że nauczyciele w LO nie mogą od tak kogoś uwalić to nie takie proste. A na studiach już tak. Wiem, że za studentem idzie kasa i jak by wywalić idiotów 60 % wydziałow by straciło rację bytu. Ale od czegoś jest przysięga Doktorska i pewna odpowiedzialność kadry. Część ludzi to nie tylko debile ale ludzie przeciętni i nie powinni mieć mgr. po prostu. Z tych ludzi wyłania się dr. a więc i za kilka lat debile przejdą delej.

A skąd pomysł, że w LO uwalenie nie jest proste, a na studiach bajecznie proste jest? Nowa ustawa podobno ma coś zmienić (pożyjemy, zobaczymy), ale teraz nie ma praktycznie możliwości wywalenia kogoś ze studiów, bo może się reaktywować w nieskończoność i chyba piąty rok z rzędu mamy na zajęciach tego samego gostka. Okręty flagowe, nowy światły pomysł ministerstwa coś zmienił? Jest pomysł na prestiżowe kierunki, gdzie np. pensum i etaty nie byłyby zależne od liczby studentów, ale od jakości kształcenia? Ministerstwo nagle przestało przeliczać ilość środków na Wydziały w zależności od ilości studentów? Lista punktów za publikacje została urealniona, żeby za napisanie do czegoś w Zeszytach naukowych dostawać inne środki niż za publikacje w recenzowanym czasopiśmie? Przy strachu przed niżem demograficznym nikt nie będzie sobie strzelał w stopę uwalając studentów.
Asuryan - 2012-03-02, 18:22
:
Toudisław napisał/a:
Taaaa., Tylko, że nauczyciele w LO nie mogą od tak kogoś uwalić to nie takie proste.

Za moich czasów było to bardzo proste - wystarczyło uwalić ucznia na pierwszym roku LO/technikum, żeby automatycznie na następny rok musiał od nowa składać papiery i przystępować do egzaminów wstępnych.
Tixon - 2012-06-17, 11:16
:
List Pawła Huelle do Balcerowicza w którym autor na zmianę chwali edukację publiczną (jako koncept) i narzeka, że państwo nie rozumie edukacji publicznej.
Bardzo chwytliwe.
Młodzik - 2012-06-17, 12:01
:
Podpisuję się pod listem rękami i nogami, bo miałem do czynienia z wybitnymi nauczycielami, którzy by mogli jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła, gdyby państwo na to pozwalało.
Poza tym, obecna sytuacja bardzo sprzyja zdolnym ale biednym. I tak powinno być.
Romulus - 2012-06-17, 12:17
:
Balcerowiczowi chyba chodziło o to, że Karta Nauczyciela jest problemem. I patrząc z punktu widzenia samorządu, pewnie tak jest. Czytałem ostatnio, że w "desperacji" samorządy "prywatyzują" szkoły oddając je w zarząd stowarzyszeniom. Właśnie po to, aby "omijać" Kartę Nauczyciela.
Tixon - 2012-06-17, 12:21
:
Robią tak. I Karta jest problemem. Powstała w czasach PRLu, aby połechtać nauczycieli. Zawiera przestarzałe punkty (hej Sab, dostajesz od szkoły ziemię do uprawiania ? :mrgreen: ) chociaż robi dobrze nauczycielom, gwarantując posady. Przy czym niekoniecznie przekłada się to na dobro edukacji.
dworkin - 2012-06-17, 12:41
:
Tixon napisał/a:
List Pawła Huelle do Balcerowicza (...)

Spellu, co ty tam robisz? :DD

Żądajmy od nauczycieli 8/24 w szkole, płacąc im 2.4k po 25 latach pracy. GL. Widzisz, młody nauczycielu, jeszcze jakieś 10 wiosenek i będziesz zarabiać lepiej niż kasjerka w Realu.
Sabetha - 2012-06-17, 15:27
:
Romulus napisał/a:
Czytałem ostatnio, że w "desperacji" samorządy "prywatyzują" szkoły oddając je w zarząd stowarzyszeniom.


Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która od przyszłego roku ma pracować w takiej szkole - dwudziestosiedmiogodzinny etat (przy czym, oczywiście, brak godzin, więc owego "etatu" nikt w całości miał nie będzie), standardowa liczba dni urlopu (mówiła ile, ale zabyłam) - w praktyce będzie dostawać tysiąc czterysta złotych na rękę, a w wakacje będzie miała urlop. Bezpłatny.

Pomyślałam sobie wtedy, że jeśli znajdę się w takiej sytuacji, pakuję walizki, biorę dziecko pod pachę i wyjeżdżam do pracy w niemieckiej stadninie. Życząc po drodze mojej ojczyźnie, żeby ją jak najszybciej szlag trafił.
You Know My Name - 2012-06-17, 17:52
:
Ale wypełnianie dokumentacji zlecają w Bangalore, nie?
Czy każdy do pięciu godzin dydaktycznych dostaje 2h na wypełnianie papierologii?
Bo jak nie to niczego niech nie wypełniają i owe stowarzyszenie będzie miało zgrzyt przy kontroli, którą sam bym na ich miejscu "zaprosił"
MrSpellu - 2012-06-17, 18:22
:
dworkin napisał/a:
Widzisz, młody nauczycielu, jeszcze jakieś 10 wiosenek i będziesz zarabiać lepiej niż kasjerka w Realu.

Dlatego (jak Bozia i sytuacja ekonomiczna przykazała) napierdalam na dwa etaty, bo w branży "akademickiej" przyzwoicie będę zarabiał dopiero jako profesor.

dworkin napisał/a:
Spellu, co ty tam robisz?

rypło się :P

Sabetha napisał/a:
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która od przyszłego roku ma pracować w takiej szkole - dwudziestosiedmiogodzinny etat (przy czym, oczywiście, brak godzin, więc owego "etatu" nikt w całości miał nie będzie), standardowa liczba dni urlopu (mówiła ile, ale zabyłam) - w praktyce będzie dostawać tysiąc czterysta złotych na rękę, a w wakacje będzie miała urlop. Bezpłatny.

Sab, przyjrzyj się jak wygląda taki system we Włoszech. Umowa podpisywana na rok szkolny, w wakacje bezpłatny "urlop", a po wakacjach nie masz gwarancji, że Cię zatrudnią bo dyrekcja ma obowiązek ogłosić konkurs na stanowisko nauczyciela...
dworkin - 2012-06-17, 18:30
:
MrSpellu napisał/a:
Sab, przyjrzyj się jak wygląda taki system we Włoszech. Umowa podpisywana na rok szkolny, w wakacje bezpłatny "urlop", a po wakacjach nie masz gwarancji, że Cię zatrudnią bo dyrekcja ma obowiązek ogłosić konkurs na stanowisko nauczyciela...

Chyba trochę pojechałeś.
MrSpellu - 2012-06-17, 18:35
:
Gdzie? Dokąd? Nie uściśliłem, że chodzi o szkoły prywatne. Chociaż w sumie w sektorze publicznym konkursy na bank obowiązują, ale nie wiem jak długo trwa umowa. W szkole prywatnej jest to rok szkolny //mysli
Asuryan - 2012-06-17, 19:46
:
Sabetha napisał/a:
standardowa liczba dni urlopu (mówiła ile, ale zabyłam) - w praktyce będzie dostawać tysiąc czterysta złotych na rękę, a w wakacje będzie miała urlop. Bezpłatny.

20 lub 26 dni w roku - zależy od stażu pracy. Weekendów i świąt nie wlicza się w wymiar. Czyli jeśli wcześniej nie weźmie urlopu, a ma staż pracy ponad 10 lat (wliczając ostatnią szkołę) to tylko w połowę wakacji będzie miała urlop bezpłatny.
Sabetha - 2012-06-17, 20:03
:
Asu, ale te 26 dni ślicznie wpasowują się w rok szkolny :lol:

I żeby nie było nieporozumień - ja chętnie będę siedzieć w szkole te osiem godzin dziennie. Proszę mi tylko zapewnić miejsce, gdzie będę mogła w spokoju przygotowywać się do zajęć (sale lekcyjne odpadają, bo tam do trzeciej pracują konserwatorki powierzchni płaskich :P ) i gdzie mam dostęp do internetu (ni chuchu nie pozwolę, żeby mi uczniowie z neta wypracowania przepisywali). W tych ośmiu godzinach niech się zawrą rady pedagogiczne, dyskoteki, wycieczki, szkolenia, zebrania z rodzicami, konsultacje i inne takie. W końcu inni za darmo nie pracują, więc dlaczego ja mam?

Potem przyjdę sobie do domu jak człowiek biały i zajmę się swoimi prywatnymi sprawami. W sumie niezłe by to było //mysli

EDYTA

Spellu, jak mam pracować w systemie włoskim, to wolę tę niemiecką stadninę. Tez będę robiła to, co lubię i dla odmiany zapłacą mi za to godziwie XD
Asuryan - 2012-06-17, 20:25
:
Sabetha napisał/a:
W sumie niezłe by to było //mysli

Poza bezpłatnym urlopem w wakacje to wręcz aż za piękne by było możliwe :mrgreen:
Asuryan - 2012-06-26, 11:15
:
http://www.gadu-gadu.pl/e...tm_medium=hover - zbyt piękne, by było możliwe :mrgreen:
MrSpellu - 2012-06-26, 11:19
:
Religie przenieść do salek przykościelnych. Rodzic zechce, rodzic wyśle.
Młodzik - 2012-06-26, 11:20
:
I oby tak dalej. W głowie się nie mieści, żeby nauczycielka musiała błagać dyrektora o trzecią godzinę zajęć na przedmiot profilowy, a religii zapychającej niepotrzebnie plan zajęć nie można było ruszyć.
dworkin - 2012-06-26, 11:25
:
Katecheza finansowana przez MEN na pewno nie powinna występować częściej niż raz w tygodniu. Przynajmniej ja nie widzę w tym celowości. Zesztą zgadzam się ze Spellem, ale szkoła spokojnie mogłaby udostępniać episkopatowi sale, bo dlaczego nie?
sanatok - 2012-06-26, 11:32
:
Żeby tylko za nią płacił - jak stowarzyszenia, czy osoby prywatne.
utrivv - 2012-06-26, 11:38
:
Religia wróciła do szkół prawdopodobnie ze względów finansowych - jako szkolny nauczyciel katecheta pobiera wynagrodzenie od Państwa. Nie znam innych merytorycznych (poza histeryczno/historycznymi) względów. Trudno mi jako katolowi nie przyklasnąć temu pomysłowi, w końcu skoro z moich podatków utrzymuje się różne szemrane instytucje w stylu ZUS to czemu nie księży? Argumentacja że Państwo nie powinno łożyć na KK z tego samego powodu jest dla mnie nieprzekonywująca.
Oczywiście jeżeli KIEDYKOLWIEK wejdzie audyt do urzędów i sprowadzi poziom zatrudnienia do rzeczywistych potrzeb, usunie ciepłe posadki dla partyjnych ważniaków, sprywatyzuje co się da, ukróci samowole urzędniczą i marnotrawienie forsy - wtedy będzie czas by rozmawiać o finansach KK.
dworkin - 2012-06-26, 11:40
:
sanatok napisał/a:
Żeby tylko za nią płacił - jak stowarzyszenia, czy osoby prywatne.

Jak dla mnie - mogliby robić to nawet za darmo, na zasadzie jakiejś umowy. Wszystko dla mieszkańców danego kraju i ich demokratycznej chęci, według której państwo winno być konfigurowane. A z sondaży wynika, że większość Polaków wciąż opowiada się za religią w szkołach. Np. 60% wg SMG/KRC dla TVN sprzed paru miesięcy, prawie 70% wg sondażu dla PO z roku 2007. Są też takie, gdzie ten odsetek wynosi coś pod 50%, ale i w tym wypadku stanowi większość wobec niezdecydowanych i niechętnych.
MrSpellu - 2012-06-26, 11:45
:
dworkin napisał/a:
Zesztą zgadzam się ze Spellem, ale szkoła spokojnie mogłaby udostępniać episkopatowi sale, bo dlaczego nie?

Jak tylko jest miejsce, czemu nie? Byleby to nie było obowiązkowe.

dworkin napisał/a:
Wszystko dla mieszkańców danego kraju i ich demokratycznej chęci, według której państwo winno być konfigurowane.

Vox populi. Społeczność chce, by szkoła w miarę możliwości udostępniła salę za darmo - nie widzę problemu.
Asuryan - 2012-06-26, 11:46
:
Sondaże są tylko sondażami, które dopiero odpłatność może zweryfikować :mrgreen: Jeśli katechezy będą odpłatne, to nagle z tych sondażowych 70-90% rodziców wysyłających swe dzieci na religię zostanie ich z 10-20%...
MrSpellu - 2012-06-26, 11:55
:
Asuryan napisał/a:
Jeśli katechezy będą odpłatne, to nagle z tych sondażowych 70-90% rodziców wysyłających swe dzieci na religię zostanie ich z 10-20%

Jeżeli te katechezy miałyby wyglądać tak jak u mnie w liceum (miałem fantastycznego księdza), to chętnie bym dzieciaka posłał w ramach poszerzania horyzontów (oby tylko horyzontów...). Z księdzem założyliśmy teatr, pisywaliśmy opowiadania i mieliśmy ciekawe tematy zajęć. Ogólnie facet mi udowodnił, że nie wszyscy czarni to samo zło.
dworkin - 2012-06-26, 11:59
:
Asuryan napisał/a:
Sondaże są tylko sondażami, które dopiero odpłatność może zweryfikować :mrgreen: Jeśli katechezy będą odpłatne, to nagle z tych sondażowych 70-90% rodziców wysyłających swe dzieci na religię zostanie ich z 10-20%...

Przecież i tak za nie płacą, w podatkach. Jako większość decydują też na co te podatki idą, z moimi i Twoimi włącznie. Urok demokracji.
Tixon - 2012-06-26, 12:08
:
MrSpellu napisał/a:
Jeżeli te katechezy miałyby wyglądać tak jak u mnie w liceum (miałem fantastycznego księdza), to chętnie bym dzieciaka posłał w ramach poszerzania horyzontów (oby tylko horyzontów...). Z księdzem założyliśmy teatr, pisywaliśmy opowiadania i mieliśmy ciekawe tematy zajęć. Ogólnie facet mi udowodnił, że nie wszyscy czarni to samo zło.

Miałem świetnego katechetę w gimnazjum (zakonnika), ale dla kontrastu księdzu, z którym miałem katechezę w drugiej, trzeciej klasie, to z chęcią w pysk bym dał.
Młodzik - 2012-06-26, 12:27
:
Jedynego dobrego katechetę miałem w trzeciej gimnazjum.
W liceum miałem tak żałosną babę, że szkoda było nie przychodzić na lekcje, bo jeszcze by się załamała, że nikt jej nie lubi...
You Know My Name - 2012-06-26, 15:54
:
http://gazetapraca.pl/gaz...ac_wiedze_.html
Tu ciekawy artukuł, choć zawsze się słyszy, że kiedyś to było dobrze...
Jander - 2012-06-26, 16:06
:
"niechęć do udziału w wykopaliskach"
Co za bzdura, wolałem kopać niż przeprowadzać wywiady. :mrgreen:
Asuryan - 2012-06-26, 16:37
:
MrSpellu napisał/a:
Ogólnie facet mi udowodnił, że nie wszyscy czarni to samo zło.

Ano nie wszyscy, ale niestety większość.

dworkin napisał/a:
Przecież i tak za nie płacą, w podatkach. Jako większość decydują też na co te podatki idą, z moimi i Twoimi włącznie. Urok demokracji.

W tym przypadku raczej przekleństwo. Ideałem dla mnie było by, gdyby na Kościół płacili tylko wierni, za pomyłki odpowiedzialni urzędnicy, za stadiony kibice, za drogi kierowcy, a za szkoły rodziny posyłające tam uczniów...
Tixon - 2012-06-26, 16:39
:
Cytat:
niechęć do udziału w programie Erasmus

Pff! Kpina. Do nas przyjechał student z Rumuni. Miesięcznie dostaje ok 2000 zł, mieszka w akademiku, który co prawda trochę kosztuje, ale to Piła, więc koszty życia nie są wysokie (jeśli porównywać choćby z Poznaniem).
My mieliśmy propozycję wyjazdu do Słowacji, uniwersytet w Bratysławie. Miałem gdzieś ulotkę, gdzie podawali, ile euro miesięcznie było, ale ogólnie przeżyć by się dało.
Ale ogólnie to się zgodzę - studenci to leniwe bestie, którym się samodzielnie praktycznie nic nie chce zrobić.
Sabetha - 2012-06-26, 19:35
:
Cytat:
Różniło nas tylko to, że my na studia przyszliśmy z wyboru poprzedzonego sitem egzaminacyjnym. Staraliśmy się następnie udowodnić, że zasłużyliśmy na studiowanie wybranego kierunku. Natomiast nikt z nas nie oczekiwał, że zostanie "gotowym produktem".


I tu jest student pogrzebany. Nie od dziś wiadomo, że nic tak człowieka nie motywuje do działania jak konkurencja. Doskonale pamiętam, jak działała świadomość, że po podstawówce trzeba będzie zdać egzamin do liceum - i to zdać dobrze (ja bo jestem "produktem" wyżu demograficznego XD ), ponieważ inaczej trzeba będzie szukać sobie innej, gorszej szkoły. Nic też nie mogło się równać ze świadomością, że matura to tylko przepustka do egzaminów na studia. Gdzie też nikt nikogo siłą nie trzymał.
A potem przyszły reformy oparte na założeniu, że przeciętny uczeń (student) będzie chciał, mimo że nie będzie musiał. Okazało się jednak, że jak nie musi, to nie chce. Co jest głęboko ludzką, normalną postawą człowieka wobec rzeczywistości :badgrin:
You Know My Name - 2012-06-27, 14:21
:
http://wo.blox.pl/2012/06...-dajcie-si.html

Tutaj kolejna celna notka wo
dworkin - 2012-06-27, 14:34
:
Trochę pojechał z idealizacją, celny jest głównie na poziomie globalnym, bo społeczeństwo faktycznie nie docenia nauczycieli. 99% dzisiejszych inteligentów, którzy jadą pedagogom, niewiele by bez nich osiągnęło w życiu. Ale nie jest też tak, że nauczyciel każdego dnia wychodzi z okopu pod Sommą. Plz... To mimo wszystko normalny zawód, tylko niedoceniony. Z doświadczeniem przychodzi w nim odporność i zaradność. Moja matka w znakomitej większości przypadków radzi sobie z uczniami automatycznie, bez mocniejszego wysiłku.
You Know My Name - 2012-06-27, 15:03
:
Nie pamiętam czy pisałeś w jakiej szkole uczy?
Sabetha - 2012-06-27, 18:27
:
dworkin napisał/a:
Moja matka w znakomitej większości przypadków radzi sobie z uczniami automatycznie, bez mocniejszego wysiłku.



Gimnazjum rządzi się swoimi prawami i czasem się tam dzieją różne dziwne rzeczy, ale generalnie wielkich dramatów nie ma. W swojej karierze zawodowej tylko raz zetknęłam się z klasą z piekła rodem - jeden z moich milusińskich chyba do dziś siedzi w poprawczaku (teraz już ma 17 lat, więc może wyszedł?), a kilku wywalili ze szkół, do których poszli po ukończeniu (Bogu dzięki) gimnazjum. Bycie wychowawcą takiej klasy - bezcenne. Teraz nic nie jest w stanie naruszyć mojego zdrowia psychicznego :badgrin:

A notka nieco przesadna w tonie i treści, ale jedno jest faktem - chciałabym, żeby pan Balcerowicz pobył na moim miejscu - ze sławetną IIIb, której połowa nauczycieli się bała, a druga uważała, że to głównie mój problem. Tydzień by zupełnie wystarczył. I nawet nie kazałabym mu utrzymywać się z moich poborów. Mógłby zachować własne.
Tixon - 2012-06-27, 19:08
:
You Know My Name napisał/a:
http://wo.blox.pl/2012/06/Nauczyciele-nie-dajcie-si.html

Tutaj kolejna celna notka wo


Daleko od celu IMO. Sporo przekłamań, aby udowodnić tezę.

Cytat:
Godzina przepracowana w budynku szkolnym jest dla mnie jak dziesięć godzin przepracowanych w klimatyzowanym, zacisznie położonym, wyposażonym w podziemny parking, dobrze zaopatrzoną stołówkę, fitness i basen do zrzucania kalorii nabytych w miejscowej kawiarence, oferującej zdradziecki torcik bezowy „chmurka”, budynku redakcji.


Dla mnie godzina przepracowana jako pomocnik socjalny jest jak - i tu przykład. Nie umiem/nie lubię zajmować się taką pomocą, spacer z chorym dziadkiem był męczący emocjonalnie. I wiecie co? Nie poszedłem na pracę socjalną. Na ten kierunek zgłosili się ludzie, którzy lubią i chcą pomagać innym, których ta praca cieszy, daje im przeświadczenie, że robią coś dobrego.
Podobnie jest na edukacji - zazwyczaj nauczycielami zostają osoby które chcą pracować z dziećmi i młodzieżą, chcą nauczać, realizują się w tym zawodzie.
A, że dla Orlińskiego jest to ciężka praca - to co z tego?

Cytat:
Samo przebywanie w szkole podczas przerwy, gdy jednocześnie ryknie ryk setek uwolnionych dziecięcych gąb i tupnie tupot dwakroć więcej uczniowskich nóg, eliminuje we mnie jakąkolwiek zazdrość na punkcie długiego urlopu, niskiego pensum, niezwalnialności, czy czym tam jeszcze neoliberałowie szczują opinię publiczną na nauczycieli.

Bestie normalnie. Uwierzyłbym, gdybym sam nie chodził do szkoły i nie czytał na korytarzu.
Chociaż muszę przyznać, że czasami jest głośnio. Czasami.

Cytat:
Czuję zażenowanie, gdy czytam publicystki wypominające nauczycielom „urlopy dla wypalonych zawodowo”,

Czy jakiś inny zawód tak ma? Może lekarz? Policjant? Strażak? Też wymagające koncentracji i wytrzymałości psychicznej.

Cytat:
W ogłuszającym hałasie niech spróbuje przez choćby godzinę okazywać cierpliwość dwudziestce czy trzydziestce dzieci, które wszystkie na raz coś będą chcieć - skacząc po stołach, podstawiając sobie nogę, puszczając Gotye z komórki i wołając „proszę pana, a on się przezywa”.

Widać, że dawno nie był w szkole na jakiejś lekcji. Takich warunków nie zaobserwowałem w gimnazjum w krnąbrnej klasie - rozmowy z tyłu, brak zapisywania notatki, brak uwagi i owszem, występowały. Ale wyżej podane warunki są chyba sumaryczną najgorszych możliwych. Z innych zawodów też tak się da wybrać.

Cytat:
Żeby analizując detale niczym Sherlock Holmes wyczuwali, że jakieś dziecko jest poza lekcjami bite, prześladowane, molestowane (klasyczna prasowa formuła: „dlaczego szkoła nic nie zauważyła”).

Pracując z dziećmi dzień w dzień, po kilka godzin, niektóre rzeczy widać.

Cytat:
I wszystko to, oczywiście, nauczyciel ma robić pracując w ciągłym stresie i hałasie kilkadziesiąt godzin tygodniowo.

Na zajęciach z pedagogiki/psychologii mieliśmy podawane, że jak nauczyciel nie potrafi zapanować nad klasą, to po prostu się do tego zawodu nie nadaje - tak ogólnie ujmując.
Sabetha - 2012-06-27, 19:44
:
Tix, ja z Tobą nie będę polemizować, po prostu poczekam, aż sam się zaczniesz realizować w tym zawodzie :mrgreen:

Tixon napisał/a:
Pracując z dziećmi dzień w dzień, po kilka godzin, niektóre rzeczy widać.


Tak na marginesie, oczekiwanie ode mnie, że wychowam na wzorowego obywatela cudze dziecko, z którym przebywam czterdzieści pięć minut dziennie w obecności dwudziestu innych (przy czym powinnam chyba realizować temat, jedną ręką dostosowując wymagania edukacyjne do każdego ucznia z osobna, a drugą wypełniając dziesiątki stron biurokratycznego bełkotu, żeby się ze wszystkim wyrobić) jest chyba odrobinę na wyrost. Moim zadaniem jest co najwyżej wspieranie rodziców. Tudzież instytucji, które wkraczają, gdy naprawdę źle się dzieje w państwie duńskim. W praktyce zaś rodzice rozkładają ręce "bo sobie, proszę pani, z nim nie radzę", a instytucje miesiącami nie reagują, bo są po (metaforyczne :P ) uszy zakopane we własnej biurokracji. Potem przydzielają takiemu młodocianemu bandycie kuratora (na szczęście tylko z takimi mam doświadczenie, nie spotkałam w karierze zawodowej przypadku molestowania, chwała Tobie, Panie), który raz na ruski miesiąc zjawia się w szkole, żeby wysłuchać opinii wychowawcy. A już procedury ze skierowaniem kogoś do ośrodka wychowawczo-opiekuńczego są tak uroczo zawikłane jak fabuła "Mody na sukces". Na koniec zaś okazuje się, że nigdzie nie ma miejsca i delikwent musi skończyć gimnazjum na miejscu :badgrin:

Tixon napisał/a:

Na zajęciach z pedagogiki/psychologii mieliśmy podawane, że jak nauczyciel nie potrafi zapanować nad klasą, to po prostu się do tego zawodu nie nadaje - tak ogólnie ujmując.


A jak rodzic nie umie zapanować nad własnym dzieckiem? Mam wezwać supernianię? XD
MrSpellu - 2012-06-27, 21:06
:
Tixon napisał/a:
Podobnie jest na edukacji - zazwyczaj nauczycielami zostają osoby które chcą pracować z dziećmi i młodzieżą, chcą nauczać, realizują się w tym zawodzie

My żyjemy w tym samym Układzie Słonecznym?

Tixon napisał/a:
Na zajęciach z pedagogiki/psychologii mieliśmy podawane, że jak nauczyciel nie potrafi zapanować nad klasą, to po prostu się do tego zawodu nie nadaje - tak ogólnie ujmując.

Chciałbym poznać tego geniusza.
dworkin - 2012-06-27, 21:12
:
You Know My Name napisał/a:
Nie pamiętam czy pisałeś w jakiej szkole uczy?

Głównie w podstawówce, tam ma swoją klasę i pełen etat. Pozostałych szkół nie będe wymieniał, ogranicza się w nich wyłącznie do prowadzenia przedmiotów. No ale podstawówka znajduje się w regionie słynącym z największych patologii w mieście. Choć z drugiej strony panuje tam też trochę fajna lokalna/rodzinna atmosfera. Nawet łobuzy jej częściowo ulegają.

Tak czy inaczej - nie jest wielce dziwną matka alkoholiczka z trójką dzieci, każde innego mężczyzny. Albo pomoc społeczna zabierająca ucznia do rodziny zastępczej w trakcie lekcji. Dziecko zaś rzuca się, wyje, płacze, choć alternatywą jest powrót do meliny.

Albo bydlak, który uczy się w szóstej klasie, mając 16 lat, i który razem ze starszymi kumplami skopał chłopaka tak mocno (już poza szkołą), że ten przez kilka miesięcy leżał w śpiączce. I co? Jedyny świadek, dziewczyna z półcygańskiej rodziny, mieszkająca samotnie z matką, zostaje zastraszona we własnym domu i cofa zeznania. Rodzice bydlaka przysięgają, że był w tym czasie z nimi. Pełnoletni koledzy zostają wypuszczeni (bo jego zatrzymać z racji wieku nie szło), a on dostaje jakiś nadzór rodzicielski, bo chyba nawet nie kuratorski.

Albo uczeń chowa sie pod ławką i co zrobisz? Nic nie zrobisz. No, co zrobisz, Tixon? Uwaga? Śmiech. Jedyneczka? To samo. Spróbujesz wyciągnąć dzieciaka? Spróbuj zrobić to zgodnie z prawem. Rodzice następnego dnia wparują do szkoły z mordą i obdukcją (autentycznie!). A przecież musisz poprowadzić lekcję. Moja matka akurat ma na tyle silny autorytet, że żaden uczeń nie przeciwstawił się jeszcze jej bezpośredniemu poleceniu. Jeszcze...

W takich momentach faktycznie robi się przejebanie.

Tixon napisał/a:
Na zajęciach z pedagogiki/psychologii mieliśmy podawane, że jak nauczyciel nie potrafi zapanować nad klasą, to po prostu się do tego zawodu nie nadaje - tak ogólnie ujmując.

Trochę jakby prawdy zakurzonych teoretyków. W takim wypadku połowa nauczycieli powinna pójść w odstawkę. Zresztą spora część na pewno nie nadaje się do tego zawodu. W ogóle w Polsce przypada zbyt wielu pedagogów na ucznia. W bogatszych krajach o bardziej wyrafinowanych systemach edukacji ten stosunek jest mniejszy.

Tixon napisał/a:
Podobnie jest na edukacji - zazwyczaj nauczycielami zostają osoby które chcą pracować z dziećmi i młodzieżą, chcą nauczać, realizują się w tym zawodzie

Konsekwencje Twojego poprzedniego twierdzenia poddają to zdanie w wątpliwość. Aktualnie pokutuje opinia, że wiele osób wybiera ten zawód z braku alternatyw, jako ostateczność. A ja wierzę, że jest w tym sporo prawdy. Widziałem to w podstawówce, widziałem to w liceum. Ktoś z tego forum, chyba Spell, mówił nawet, że rozważał nauczanie w chwilach ciężaru, właśnie jako ostateczność.

Krótkimi słowy: Tłumy Chińczyków na jedno miejsce, tzn. zbyt duża konkurencja na rynku pracy, tzn. ogólnie zaniżona wartość pracy (a w przypadku instytucji publicznej, która zapycha etaty w nadmiarze, jakość pracy). No i jest jak jest.
MrSpellu - 2012-06-27, 21:18
:
dworkin napisał/a:
Ktoś z tego forum, chyba Spell, mówił nawet, że rozważał nauczanie w chwilach ciężaru właśnie jako ostateczność.

Tak, to byłem ja. I twierdzę, że 95% absolwentów specjalizacji nauczycielskiej po prostu nie miało pomysłu na życie.
Sabetha - 2012-06-27, 21:37
:
Tak się zastanawiam nad tym swoim "powołaniem" nauczycielskim i... Hm. Lubię swoją pracę - przeważnie. Lubię swoich uczniów - ale są wyjątki. Uczniowie co roku wybierają mnie na ulubioną albo wiceulubiona nauczycielkę. Nie wszyscy. Co roku jeden lub dwóch rodziców przychodzi wykłócać się o niesprawiedliwą, w ich mniemaniu, ocenę swojej pociechy, mimo że reszta wyraża się o mnie raczej dobrze. W dzieciństwie chciałam zostać dżokejem, ani mi w głowie postały myśli o byciu belfrem. To w końcu mam to powołanie czy nie? Wiecie jak to, kufa, zmierzyć? ^^
dworkin - 2012-06-27, 21:39
:
Cóż... Moja mama chciała zostać psychologiem i już prawie, prawie... lecz w tym momencie pojawiam się ja! I takiego wała! A dalej wyszło jak wyszło. Ale chciała pracować z dziećmi, więc chyba wszystko się zgadza.
Tixon - 2012-06-27, 21:46
:
dworkin napisał/a:
Konsekwencje Twojego poprzedniego twierdzenia zaprzeczają temu zdaniu.

Absolutnie. Jedno mówi o nadawaniu się, drugie o chęci zostania. Z tym, że nie zawsze chęci wystarczą.
MrSpellu napisał/a:
Chciałbym poznać tego geniusza.
dworkin napisał/a:
Trochę jakby prawdy zakurzonych teoretyków.

Kobieta mająca trzy specjalności - pedagogikę, psychologię i coś trzeciego też na p, umożliwiające pracę z dziećmi, pomoc, itp. Bardzo ciekawe zajęcia, dużo ćwiczeń praktycznych i opowieści z własnego doświadczenia. A tego było sporo, więc ciężko mówić o prawdach teoretyków.
dworkin napisał/a:
Albo uczeń chowa sie pod ławką i co zrobisz? Nic nie zrobisz. No, co zrobisz, Tixon? Uwaga? Śmiech. Jedyneczka? To samo. Spróbujesz wyciągnąć dzieciaka? Spróbuj zrobić to zgodnie z prawem. Rodzice następnego dnia wparują do szkoły z mordą i obdukcją (autentycznie!).

Podobny przypadek mieliśmy na ćwiczeniach. Wg tego, czego się uczyliśmy :
1) Spotkanie z rodzicami - na osobności, bo w szerszym gronie rodzice mają tendencje do negowania.
2) Omówienie zachowania ucznia, z tym że na poważnie - czyli nie tylko, że pański syn chowa się na lekcji pod ławką, ale że to może wskazywać na stany lękowe itp, i, że warto było by się skontaktować z pedagogiem bądź psychologiem.
3) Wg założeń przykładu rodzice powinni porozmawiać z synem o wybrykach i powinien w przyszłości unikać podobnych ekscesów.
Tyle teorii, w praktyce jeszcze tego nie testowałem.
MrSpellu napisał/a:
My żyjemy w tym samym Układzie Słonecznym?

Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie osoby które przetrwały pierwszy rok w większości chcieli zostać nauczycielami. Drugi rok jak na moje informacje zdało 17 osób, z czego 10 nadaje się na nauczycieli, z czego 5 jest naprawdę dobra.
Sabetha - 2012-06-27, 21:47
:
Cytat:
Cóż... Moja mama chciała zostać psychologiem i już prawie, prawie... lecz w tym momencie pojawiam się ja! I takiego wała!


Zrobiłeś to perfidnie i złośliwie? XD

Decydując się na specjalizację nauczycielską raczej trudno oczekiwać, że się zostanie gwiazdą rocka :P . Ja mogłam wybrać dziennikarską, ale nigdy nie pociągała mnie kariera w mediach :lol:
MrSpellu - 2012-06-27, 21:51
:
No proszę, w układzie Alpha Centauri mają internet.
Sabetha - 2012-06-27, 22:18
:
Jakim tam Alpha Centauri. Przecież my jesteśmy jaszczurami z Oriona.
dworkin - 2012-06-27, 22:25
:
Tixon napisał/a:
dworkin napisał/a:
Konsekwencje Twojego poprzedniego twierdzenia zaprzeczają temu zdaniu.

Absolutnie. Jedno mówi o nadawaniu się, drugie o chęci zostania. Z tym, że nie zawsze chęci wystarczą.

Spoko, po chwili zmieniłem na "poddają w wątpliwość". Byłeś szybszy.
dworkin - 2012-09-03, 10:57
:
http://wyborcza.pl/1,1267...ktorzy_nie.html - imo, bardzo trafny

Cytat:
Jeszcze 20 lat temu spora część tych chłopaków poszłaby do technikum mechanicznego, elektrycznego i byliby świetni w swoich zawodach, wymagających sprawności manualnej, wyobraźni, myślenia przestrzennego, ale wmówili sobie, że "bez studiów" itp. I teraz kserują tony skryptów, śpią na wykładach, nudzą się na ćwiczeniach, uczą się na pamięć definicji, których nie rozumieją, a pracę magisterską kompilują z fragmentów z wikipedii.

Prawda. I to jaka! Chore podbechtywanie wszystkich do liceów i na studia odbywa się z jednoczesnym niechaniem szkolnictwa zawodowego. Dla funkcjonujących na rynku rzemieślników to dobrze, mają coraz mniejszą konkurencję, dla pozostałych - fatalnie. Nie chodzi zresztą tylko o absurdalne "bez studiów", ale o wmawianie ludziom, że trzeba, że każdego na to stać, że to kwestia podniesienia własnej wartości. Na rzeczy jest też pewnie opisywany przez autora minimalizm, przyzwolenie na inercję - bez zaangażowania, inicjatywy, pragnienia czegoś więcej - idę przez życie, nie rozglądam się wokół, nigdzie nie zatrzymuję, robię to co wszyscy. Do tego dochodzi uczelniany biznes, masa pięknie zareklamowanych pustych kierunków, które z powyższego podejścia żyją. Błędne koło, z jakiego wyjść można zmieniając paradygmat edukacyjny, ale do tego trzeba odpowiedzialnego państwa, bo to jednak ono ponosi ciężar sytuacji, nie (młodzi, niedoświadczeni, naiwni) studenci, jak ktoś mógłby odczytać zalinkowany artykuł.

A co do oczekiwań finansowych - ciężko mi mówić, czy tak jest w istocie. Studenci kierunków inżynierskich, a zwłaszcza informatyki czy elektroniki, faktycznie zarabiają więcej, bo są więcej warci na rynku pracy. Choć ja na studiach robiłem na pół etat, dostawałem mniej niż tysiaka i byłem całkiem kontent, bo bardzo dużo się nauczyłem. Zresztą kasa nigdy nie stanowiła dla mnie szczególnej wartości.
Młodzik - 2012-09-03, 11:21
:
Wszystko to piękne bardzo, ale autor artykułu jakby zapomniał, że w technikum też jest matematyka i fizyka, nieraz gorsze niż w liceach (a przynajmniej tak powinno być). Ktoś, kto idzie na studia humanistyczne, bo na ścisłych nie dąłby sobie rady, w technikum też miałby ciężko.
dworkin - 2012-09-03, 11:37
:
Sądzisz, że mechanicy czy elektrycy tak dobrze wyznają się na matmie? Nic z tych rzeczy. To praktycy, a przedmioty ścisłe nie są im szczególnie konieczne, by dobrze wykonywali swój zawód. W skrócie - nie przesadzajmy z tą matmą.
Młodzik - 2012-09-03, 11:53
:
Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś mógłby naprawiać, bądź robić jakiś sprzęt zupełnie nie znając zasady jego działania.
Zresztą, rodzice opowiadali mi jak było za ich czasów. Wtedy technika faktycznie stały na poziomie. Teraz bez większych problemów kończą je nieszczęsne niemoty.
utrivv - 2012-09-03, 12:00
:
Na Fizyce na UW ludzie kończący technikum dostawali zaliczanie z marszu przedmiotów typu pracownia fizyczna więc chyba z tym poziomem nie jest tak źle?
Asuryan - 2012-09-03, 19:52
:
Zależy pewno od rodzaju technikum. Ja na swoim (jeszcze pięcioletnim) fizykę miałem bodajże tylko jeden rok, a matematykę bez całek i różniczek. No ale to była handlówka, a dokładniej księgarstwo, więc dość nietypowe technikum.
Tixon - 2012-09-16, 12:14
:
W szkołach uczą wszystkiego oprócz prawdziwego życia
Cytat:
Moja znajoma, nauczycielka z Bielska-Białej, opowiadała mi o pewnym szóstoklasiście, któremu udzielała korepetycji z matematyki. Dowozili go autem rodzice, ale gdy nie mieli czasu, zajęcia trzeba było odwoływać, chociaż prawie pod jej domem był przystanek autobusowy. Okazało się jednak, że chłopiec nigdy autobusem nie jeździł. Nie, to wcale nie był jakiś rozpieszczony panicz z bogatej rodziny, ale zwyczajne dziecko. Nikt mu tylko nie objaśnił, gdzie kupuje się bilet, gdzie go skasować i jak sprawdzić godzinę odjazdu.

A, oczywiście, powinna go tego szkoła nauczyć. Przynajmniej wg Ewy Furtak, autorki powyższego.
W ogóle to nie mam słów na skomentowanie tego smęcenia.
Romulus - 2012-09-16, 12:31
:
Oglądałem niedawno dokument o wychowywaniu chińskich dzieci. Gdyby tak je wychowywano i edukowano w Polsce, czy w Europie, albo w USA - nauczyciele skończyliby w więzieniach a rodzice z zarzutami za znęcanie się nad dzieckiem. Od małego są uczone rywalizacji, wpaja im się przekonanie, że drugie miejsce to nie jest żadne zwycięstwo i powód do dumy.
Młodzik - 2012-09-16, 12:59
:
W szkole spędza się 30 godzin lekcyjnych tygodniowo (tak pi razy drzwi), a potem.... co? Dziecko jest wyłączane i chowane do jakiegoś hermetycznego pojemnika? Od czego jest rodzina, koledzy, etc.? Jak w życiu dała sobie radę autorka artykułu, bo nie sądzę, by w szkole miała lekcje, o których pisze w artykule? To się po prostu nazywa zaradność. Pewne umiejętności powinno się zdobyć zupełnie samemu, bez podania na tacy.
Jander - 2012-09-16, 13:16
:
To swoją drogą niesamowite jak się czasem widzi maturzystów składających dokumenty na studia razem z matkami. Albo matki wydzwaniające do dziekanatu, domagając się wyjaśnienia dlaczego dziecko nie dostało stypendium.
MORT - 2012-09-16, 15:33
:
Jander napisał/a:
To swoją drogą niesamowite jak się czasem widzi maturzystów składających dokumenty na studia razem z matkami. Albo matki wydzwaniające do dziekanatu, domagając się wyjaśnienia dlaczego dziecko nie dostało stypendium.

Widzi się też czasem zażenowanie na ich twarzy. Bywa, że to chyba jednak sami rodzice przesadzają.
Tixon - 2012-09-16, 15:52
:
MORT napisał/a:
Jander napisał/a:
To swoją drogą niesamowite jak się czasem widzi maturzystów składających dokumenty na studia razem z matkami. Albo matki wydzwaniające do dziekanatu, domagając się wyjaśnienia dlaczego dziecko nie dostało stypendium.

Widzi się też czasem zażenowanie na ich twarzy. Bywa, że to chyba jednak sami rodzice przesadzają.

Po maturze, sam składałem papiery na miejscowej uczelni. Ale dla chrzestnego nie była ona wystarczająco dobra, więc uparł się abym składał papiery i na poznańskiej politechnice.
Nie dało się go przekonać*, osobiście mnie do Poznania zawiózł i był obecny przy składaniu dokumentów.
Przynajmniej CTKa wtedy odwiedziłem :)

*choćby tym, że nie miałem w planach takiego kierunku edukacji, więc nie zdawałem rozszerzonej matematyki ani informatyki.
Romulus - 2012-09-16, 16:44
:
Jander napisał/a:
To swoją drogą niesamowite jak się czasem widzi maturzystów składających dokumenty na studia razem z matkami. Albo matki wydzwaniające do dziekanatu, domagając się wyjaśnienia dlaczego dziecko nie dostało stypendium.

Tak. Również zauważam taki młodych nieudaczników spod mamusinej spódnicy coraz częściej. Czy ja się starzeję, czy młodzież naprawdę jest coraz bardziej niesamodzielna? Bo jedno to głupie chichranie się i chojrakowanie z kumplami, ale załatwianie własnych spraw z dala od kumpli, w zetknięciu z tzw. Prawdziwym Życiem staje się czymś w rodzaju inicjacyjnej wyprawy do dżungli. Tyle że z mamusią.
dworkin - 2012-12-11, 09:40
:
Tixon napisał/a:
Podobny przypadek mieliśmy na ćwiczeniach. Wg tego, czego się uczyliśmy :
1) Spotkanie z rodzicami - na osobności, bo w szerszym gronie rodzice mają tendencje do negowania.
2) Omówienie zachowania ucznia, z tym że na poważnie - czyli nie tylko, że pański syn chowa się na lekcji pod ławką, ale że to może wskazywać na stany lękowe itp, i, że warto było by się skontaktować z pedagogiem bądź psychologiem.
3) Wg założeń przykładu rodzice powinni porozmawiać z synem o wybrykach i powinien w przyszłości unikać podobnych ekscesów.
Tyle teorii, w praktyce jeszcze tego nie testowałem.

To teraz praktyka :DD http://uwaga.tvn.pl/62581...a,reportaz.html

I wygląda na to, że wskazana przez Ciebie droga nie ma już zastosowania (najpewniej została wyczerpana) w zalinkowanym przypadku. To co zrobić, kiedy nie można nic zrobić, a jeden uczeń paraliżuje całą klasę?
Sabetha - 2012-12-11, 15:33
:
Tix jak na razie żyje w świecie fikcji, poczekaj, aż pójdzie do pracy i zmierzy się z przyszłością narodu, wśród której znajdują się jednostki, o jakich się filozofom nie śniło. Nie pochwalam zachowania tego nauczyciela, ale i od zdziwienia jestem daleka. Narzędzia, jakimi dysponuje szkoła, mające w zamierzeniu służyć dyscyplinowaniu takich okazów, są żałosne i śmieszne, działania instytucji wspomagających pracę szkoły niemrawe, a rodzice generalnie mają to w d*pie. Albo przychodzą, wzruszają ramionami i mówią "pani, ja już sobie z nim rady nie daję, nic na to nie poradzę".
Romulus - 2012-12-11, 15:35
:
Giertych miał fajne pomysły, ale wiadomo: Giertych do wora a wór do jeziora :mrgreen: No i dzieci nie można wykluczać np. wysyłając je do klas specjalnych, bo to zaraz getto ławkowe :mrgreen:
Tixon - 2012-12-11, 15:38
:
Ale ja z założenia nie jestem od rozwiązywania problemów, a od zwykłej edukacji łamanej przez wychowywanie.
MrSpellu - 2012-12-11, 15:48
:
Tixon napisał/a:
Ale ja z założenia nie jestem od rozwiązywania problemów

Słodziak. Już mi Cię żal.
You Know My Name - 2012-12-11, 16:41
:
Szczególnie to 'wychowanie' brzmi dumnie //spell
dworkin - 2013-02-15, 14:44
:
Romulus napisał/a:
Więc chyba wzorce kulturowe ala Polszmat, Bubliczna, czy Tevałen mamy chyba dobre.

No nie wiem: http://www.rp.pl/artykul/...ola-gwaltu.html

Cytat:
W polskich szkołach coraz częściej dochodzi do prawdziwych dramatów. W ubiegłym roku odnotowano w nich 74 gwałty, o 60 więcej niż rok wcześniej.

(...)

Eksperci twierdzą, że przestępczość w szkołach to efekt liberalnej polityki wychowawczej wprowadzonej przez duet Hall–Szumilas, byłą i obecną minister edukacji. Sławomir Kłosowski uważa, że po dojściu PO do władzy w szkołach rozluźniła się dyscyplina, co wykorzystują młodociani przestępcy.

Ale to Giertych jest tym złym, co wprowadził do szkół archaiczny terror. Jednak za jego kadencji szkoły były najbezpieczniejsze od lat, zaś negatywne zmiany okazały się mało istotne. Na pewno były mniej uciążliwe dla nauczycieli, którzy pod rządami Hall przeszli metamorfozę w biurokratów. A jeśli chodzi o rejtanowane lektury - dzisiaj już ich nie ma.
Toudisław - 2013-02-17, 16:54
:
Problemem jest to, że przez wile lat nauczycile ignotrowali przemoc w obec dzieci. Twierdzili, że przesadza, że zmyśla albo, że to tylko nieszkodliwe zabawy. Lepiej było nie widzieć problemu i udawać, zę nic się nie dzieje. Teraz problam wytmyka się z pod kontroli i nie da się go już ignorować. Agresja rośnie by była ignorowania i bagatelizowana.
Giertych był idiotą. Tak jak cały PiS robił więcej zamieszania już skutecznego działania. Co z tego, że miał rację jak jego działania przypominały raczej krucjatę przeciwko dziecią ubranim na czarno niż systemowe rozwiązanie problemu. Likwidaća zawodówek i techników tak się właśnie kończy. A przez giertych zagrożone poczuły się dzieci myślace samodzielnie, lekko zbuntowane i indywidualiści ( mundurki ) a nie agresywne. Więc Giertych szybko zraził sobie wszytkich . Głownie nauczycieli którzy niechcieli by od nich czegoś wymagano.
Romulus - 2013-02-17, 18:28
:
Nie dobijaj mnie, że mundurki zabijają indywidualizm. Z tego prosty wniosek, że noszenie ubrania określa charakter człowieka.

Nauczyciel - jak mi się wydaje - przeciwko rozwydrzonemu bachorowi, w którego bezkrytycznie zapatrzeni są rodzice, ma tylko swój własny autorytet. Ja bym podziękował za taką pracę i podziwiam każdego, kto tak "uzbrojony" musi się zmierzyć z nastoletnim debilem, który mysli, że jak poguglał, to pozżerał wszystkie rozumy.

Wiem, że się powtórzę, ale jeśli będę miał dziecko, to nie wyślę go do szkoły, gdzie wszyscy nauczyciele się kumplują z uczniami, nie ma hierarchii, a jedyną wartością jest to, żeby nikogo nie urazić i zabić tym samym umiejętność konkurowania, rywalizacji.

Może ja się już starzeję i inaczej postrzegam ludzi, którzy właśnie skończyli studia lub liceum. Ale zdarza mi się od czasu do czasu przeprowadzać wstępne rozmowy z takimi młodymi ludźmi. Wszyscy wydają mi się eunuchami.

Zrzucanie winy na nauczycieli to żadna odpowiedź. Bo jak się ma tylko swój własny autorytet do obrony to trzeba być superbohaterem. Samo powołanie nie wystarczy.
Młodzik - 2013-02-17, 19:20
:
Nie zgodzę się Romulusie. Czasami takie zatarcie granicy między nauczycielem a uczniem jest efektem zdrowych stosunków panujących w szkole. Tak było u mnie w liceum. Fakt faktem, nie była to małomiasteczkowa szkółka, tylko jedna z tych "elitarnych", gdzie nauczanie było niemal bezstresowe.
Toudisław - 2013-02-17, 22:33
:
Romulus napisał/a:
Z tego prosty wniosek, że noszenie ubrania określa charakter człowieka.

A nie jest tak ? inna sub kultura inne ubranie. W ZSRR czy w ChRL noszenie jednakowych ubrań właśnie mało na celu zabicie indywidualnosci.
Romulus napisał/a:
Zrzucanie winy na nauczycieli to żadna odpowiedź. Bo jak się ma tylko swój własny autorytet do obrony to trzeba być superbohaterem. Samo powołanie nie wystarczy.

A na kogoś ? kto odpowiada za dyscypline ? Coś się zmianiało od dawna ? zawsze tak naprawdę był Autorytem. Sory ale sytułącje gdzie nauczyciel ignoruje przemoc w obec innych uczniów są po prostu nagminne. To jak ma on potem respektować porządek co ?

http://trojmiasto.gazeta....iszyc.html?as=2

1. Tysiące złotych na koncie=-hahahahahhha
2. Jak z tą legalnoscią ? różne już interpretacje słyszałem.
3. Nie da się wykryć ... no rpszę was. Dwa trzy pytania i treść i klijent wymięka. Oni nie czytają prac które kupują lub ich całkowicie nie rozumieją,
Sabetha - 2013-02-17, 23:21
:
Romulus napisał/a:
Ja bym podziękował za taką pracę i podziwiam każdego, kto tak "uzbrojony" musi się zmierzyć z nastoletnim debilem, który mysli, że jak poguglał, to pozżerał wszystkie rozumy.


To miłe, ale bez przesady. Nie jest aż tak strasznie. Chociaż muszę chyba zrobić pewne zastrzeżenie. Moje gimbuski to wiejskie dzieciaki. Z obserwacji podczas wszelkiego rodzaju wycieczek i wyjazdów wynika, że miejskie są dużo gorsze.

Młodzik napisał/a:
Czasami takie zatarcie granicy między nauczycielem a uczniem jest efektem zdrowych stosunków panujących w szkole. Tak było u mnie w liceum. Fakt faktem, nie była to małomiasteczkowa szkółka, tylko jedna z tych "elitarnych", gdzie nauczanie było niemal bezstresowe.


Nie ma czegoś takiego jak bezstresowa nauka, a i dystans pomiędzy nauczycielem a uczniem jest niezbędny. Może być co najwyżej mniejszy lub większy - różnica zależy głównie od rodzaju placówki i dziatwy tam uczęszczającej. Bardzo źle się dzieje, kiedy ów dystans znika całkowicie.

Toudisław napisał/a:
Problemem jest to, że przez wile lat nauczycile ignotrowali przemoc w obec dzieci.


Dobra, Toudi, a teraz konkretnie. Widzę, że coś się dzieje, ewentualnie dostaję cynk od poszkodowanego/świadka. Informuję wychowawcę (jeżeli to nie mój wychowanek), pedagoga, dyrekcję. Wzywamy rodziców. W dwóch przypadkach na trzy nic to nie da, bo rodzina jest dysfunkcyjna. Może jednak smarkacz się przestraszy (może, ale ja bym na to nie liczyła)? Incydenty się powtarzają. Działamy więc dalej. Policja, sąd rodzinny, dozór kuratora. W skrajnych przypadkach jakiś ośrodek. Ale to naprawdę rzadkie, w swej karierze miałam tylko jednego wychowanka, który się tam znalazł. I to takiego, którego sama bym się autentycznie bała, gdybyśmy się spotkali we dwoje w ciasnej ulicy.

Co, do kurwy nędzy, mogę jeszcze zrobić?
A, no tak. W wolnych chwilach mogę wypełniać kolejne papierki. Ewentualnie poczytać sobie w sieci, że jestem wrzodem na zadzie społeczeństwa i to wszystko moja wina :mrgreen:
Toudisław - 2013-02-18, 08:59
:
Sabetha napisał/a:
Co, do kurwy nędzy, mogę jeszcze zrobić?

Tyle. Ale większość nauczycieli nie zrobi nawet tego. Udaje, że problemu nie ma i nie widzi. Sory ale ciągle szłyszę o takich sytuacjach. Ofiara dowie się od nauczyciela, że to jej wina bo prwokował ( po co się umiechał ) albo mógł iść inną stroną korytarza. I brak reakcji powoduje, że inni myślą, że im wszytko wolno. Sam musiałaś widzieć, że jak idziesz do Wychowawcy lub pedagoga to sparwa na tym umiera i tyle.
You Know My Name - 2013-02-18, 10:37
:
A potem przychodzi rodzic i z rozbrajającym uśmiechem powie: "Proszę zapis z kamery, jakieś dowody, nie ma? Bo moje dziecko mówi mi, że zostało zaatakowane." Słysząc to dziecko upewnia się, że może robić co zechce.
Tymczasem samorządy nie zawsze mają czym ogrzewać szkołę nie mówiąc o instalowaniu monitoringu.
dworkin - 2013-02-18, 12:57
:
Toudisław napisał/a:
Giertych był idiotą. Tak jak cały PiS robił więcej zamieszania już skutecznego działania. Co z tego, że miał rację jak jego działania przypominały raczej krucjatę przeciwko dziecią ubranim na czarno niż systemowe rozwiązanie problemu.

A w ogóle poznałeś te działania inaczej niż z reklamówek i doniesień medialnych? Bo, że one wpuściły Giertycha w rolę faszysty, to fakt. Po części na własne życzenie - vide forma tych nieszczęsnych reklamówek, które budziły bardzo kontrowersyjne skojarzenia. Jednak wielu ekspertów od edukacji uważa, że choćby częściowy powrót do programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole" jest dobrym pomysłem.

Toudisław napisał/a:
A nie jest tak ? inna sub kultura inne ubranie.

Jest. Oczywiście, że jest. Strój określa człowieka, jego charakter i wartość. Poza uniformem nie ma nic. Być może tak rozumują dzieciaki, które potrzebują bardziej namacalnych symboli swego indywidualnego Ja. To naturalne potrzeby dojrzewania, tak jak naturalne są ścierające je odgórne zasady. Na tym polega wychowanie. Zauważ przy tym, że wszystkie wybitne jednostki, które swoim indywidualizmem naznaczyły świat, odstępowały od zasad, jakie doskonale znały. Pisarze, muzycy, artyści budowali odstępstwa (dalej - nowe kanony) na filarach klasycznego wykształcenia swych dziedzin. Nazywanie indywidualizmem reguł złamanych z ich nieznajomości jest najczęściej zwykłym dyletanctwem.

Toudisław napisał/a:
W ZSRR czy w ChRL noszenie jednakowych ubrań właśnie mało na celu zabicie indywidualnosci.

I wyszło, że głównym celem każdej szkoły z mundurkami jest zabijanie indywidualizmu. Porównanie do CCCP nasuwa się samo! A ja zawsze naiwnie sądziłem, że chodziło o zasady i dyscyplinę. Ciekawe, że ogromna liczba rodziców chce posyłać dzieciaki to tych obozów nauki. Ba! Katolickie szkoły przeżywają wręcz stan oblęzenia, będąc najpopoularniejszymi w Europie. Dzisiaj nad Wisłą uczą się dzieciaki z niżu demograficznego i jedynymi obiektami, które nie muszą martwić się o kandydatów są właśnie obiekty katolickie. A tam, Panie, dyscyplina, często mundurki, ale również lepsze wyniki w nauce, mniej nieciekawych sytuacji, większe bezpieczeństwo (patrz np. tutaj). Interesujące, że również elita francuska, liberalna w polityce, nierzadko zwalczająca publiczną religijność, chętnie posyła dziatwę do prywatnych szkół katolickich, w nadziei na najlepszą edukację.
Toudisław - 2013-02-18, 13:43
:
You Know My Name napisał/a:
A potem przychodzi rodzic i z rozbrajającym uśmiechem powie: "Proszę zapis z kamery, jakieś dowody, nie ma? Bo moje dziecko mówi mi, że zostało zaatakowane." Słysząc to dziecko upewnia się, że może robić co zechce.
Też. Ale liczy się reakcja nauczyciela. Nie zawsze rodzić tak do tego podchodzi i nie jeden zareaguje. Dla otoczenia to sygnał zę jednak moze być konsekwencja.
dworkin napisał/a:
Bo, że one wpuściły Giertycha w rolę faszysty, to fakt. Po części na własne życzenie - vide forma tych nieszczęsnych reklamówek, które budziły bardzo kontrowersyjne skojarzenia

O tym własnie mówie.
dworkin napisał/a:
. Jednak wielu ekspertów od edukacji uważa, że choćby częściowy powrót do programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole" jest dobrym pomysłem.

Zgadzam się. Ale każdy produkt trzeba sprzedać. A takie zaciskanie dyscypliny czesto uderza w ludzi niewinnych. Nie będzie miał problamy za trawę przemoc czy awantury tylko za koszulkę z napisem ktre nie podoba się Dyrektorowi. Bo takich łątwo złpać i łatwo zastarszyć a cwaniaka już nie. I to obserwuje w szkołąch gdzie laska z d nia na dzin o mało nie tylatuje bo mam tatuarz a ktoś kto robi rozruby i wymusza kasę od uczniów jest nietykalny. Wtedy zaufania do nauczycieli idzie w cholere i nie wraca.
dworkin napisał/a:
Jest. Oczywiście, że jest. Strój określa człowieka, jego charakter i wartość. Poza uniformem nie ma nic. Być może tak rozumują dzieciaki, które potrzebują bardziej namacalnych symboli swego indywidualnego

Strój określa do pewnego stopnia człowieka. Bo jest efektem jego wyborów wiec siaodmi lub nie coś o nim mówi.
Sabetha - 2013-02-19, 10:20
:
Toudisław napisał/a:
A takie zaciskanie dyscypliny czesto uderza w ludzi niewinnych. Nie będzie miał problamy za trawę przemoc czy awantury tylko za koszulkę z napisem ktre nie podoba się Dyrektorowi.


Albo ja się nie znam, albo pracuję w jakiejś anielskiej enklawie. Kilka lat temu wprowadziliśmy u nas system punktowy odnośnie zachowania. Za niestosowny strój czy wyzywający makijaż (wybacz, Toudi, ale szkoła to szkoła, nie dyskoteka, koszulka z napisem "jebac policję", mini ledwo zakrywająca siedzenie czy głęboki dekolt może i wyrażają "osobowość", jednak mnie się wydają lekkim przegięciem) można dostać kilka punktów minusowych, ale nikt ucznia za to ze szkoły nie wyrzuci. Jeżeli jest uczniem gimnazjum, nie wyleci i za dużo grubsze rzeczy, bo przecież ma obowiązek to gimnazjum ukończyć. Prawdziwym problemem jest to, że środki zaradcze szkoły są ubożuchne, a w sytuacjach ekstremalnych po prostu nie działają.
Toudisław - 2013-02-19, 13:12
:
Sabetha napisał/a:
"jebac policję", mini ledwo zakrywająca siedzenie czy głęboki dekolt może i wyrażają "osobowość",

Raczej chodziło mi o koszulki z logo zespołu czy czymś takim albo tą nieśmiertelną " konopiom" Chodzi o to że często nauczyciele lubią przyczepiać się szczegółów Uczeń ma wtedy wrażenie że szkoła szuka problemu na siłę. No ja może się nie znam ale wydaje mi się, ze nauczycile winni uczyć i przekazywać wiedzę a nie oceniać czy uczennica ma odpwiedni deklod, stanik i zaduże piersi bo już jest wulgarna ( macie jakoś limit % ? mierzycie linijką ? )
Sabetha napisał/a:
można dostać kilka punktów minusowych,

Za wymuszenie kasy na innych pewnie nie dpstanie bo nikt oficjlanie nie zgłosił ? tzn mówili nauczycuelowi ale zgłosić niechcieli więc się nie liczy ?
Sabetha napisał/a:
Prawdziwym problemem jest to, że środki zaradcze szkoły są ubożuchne, a w sytuacjach ekstremalnych po prostu nie działają.

Też. Szkoła może nie wile albo nic. Ale jak już może to woli zajmować się pierdołami.
Sabetha - 2013-02-19, 14:29
:
//mysli
Toudi, naprawdę nie masz wrażenia, że głęboki dekolt u trzynasto-, czternastoletniej dziewczynki idącej do szkoły na lekcje jest zgoła niestosowny i zbędny? Czyżby był to objaw mojego starczego skapiczenia?
A tak na marginesie, niczego linijką nie mierzę. Ewentualnie sugeruję, żeby taka małoletnia gwiazda założyła na wdzięki bluzę/sweterek/co tam ma.
Tak mi się w związku z tym luźna refleksja nasunęła. Nie tak dawno mieliśmy problem z "niestosownym odnoszeniem się chłopców wobec dziewcząt" w jednej z klas gimnazjum. Nic bardzo dramatycznego, jakieś tam podszczypywanki, aluzje itp, ale w tym wszystkim - i to od strony rodziców, nie naszej - wypłynął temat strojów niektórych dziewczynek. Ciekawe, jakbyś to rozwiązał? Tak praktycznie? :-)

Toudisław napisał/a:
Za wymuszenie kasy na innych pewnie nie dpstanie bo nikt oficjlanie nie zgłosił ? tzn mówili nauczycuelowi ale zgłosić niechcieli więc się nie liczy ?


Toudi, ja nie jestem duchem świętym. Jak mi ktoś zgłasza problem, to działam. Jak się domyślam, że coś nie halo, to drążę. Ale nie odgadnę, że Maciek z IIc kupił sobie fajki za pieniądze wymuszane od dzieci z zerówki, bo na lekcji nie śmiał się z moich żartów. Poza tym w szkole nie ma czegoś takiego jak "oficjalne" i "nieoficjalne". Mamy obowiązek reagować na każdy sygnał. Pewnie, że nie wszyscy się z niego wywiązują. Nigdzie nie jest idealnie, w szkole też.

Tu nasuwa mi się kolejna scena z życia, może niezupełnie związana z tematem, ale świetnie obrazująca tę robotę.

Koleżanka ma w klasie dziewczynkę, której ojciec "ma poglądy" na edukację swoich dzieci. Ostatnio ów pan X wpadł do szkoły na "wywiadówkę" i zwyzywał rzeczoną koleżankę od ostatnich, bo poprosiła jego córkę, żeby przekazała innej dziewczynce z tej samej miejscowości jakieś podręczniki. Dziewczyna przyszła do pokoju nauczycielskiego i rozpłakała się. A ów pan wyszedł sobie zadowolony, bo pokazał nam, gdzie nasze miejsce. A propos - do naszej szkoły chodzi też jego syn. Taki sam jak tata, nieszanujacy nikogo i niczego. A że to podstawówka, a dzieciak nie wykazuje (jeszcze) "objawów demoralizacji", które kwalifikowałyby go na kandydata do ośrodka, nikt nie może mu NIC zrobić.

Toudisław napisał/a:
Też. Szkoła może nie wile albo nic. Ale jak już może to woli zajmować się pierdołami.


Dobra. To podaj mi praktyczne rozwiązanie sytuacji powyżej. Takie, które zadziała, a nie tylko będzie ładnie wyglądało na papierku.

A to nie koniec - mam w rękawie dziesiątki przykładów z życia wziętych.
You Know My Name - 2013-02-19, 14:42
:
Edukator Teoretyk //mysli
Sabetha - 2013-02-19, 14:48
:
Magu, my, Polacy, rodzimy się z doktoratem z Absolutnej Teorii Wszystkiego :-)
You Know My Name - 2013-02-19, 14:53
:
A nie z habilitacją z półprawd półostatecznych //mysli
Sabetha - 2013-02-19, 14:56
:
Nie ma tak lekko, to dopiero po kilku latach praktyki.
Toudisław - 2013-02-19, 16:00
:
You Know My Name napisał/a:
Edukator Teoretyk //mysli

Mam oczy ? Chodziłem do szkoły ? i nadal mam kontatkt z Systemem Edukacji ? You Know My Name, Czyli jest w Szkołach wspaniale a tylko ja nzażekam ? Nauczyciele bez winny samo się źle robi ?
toto - 2013-02-19, 16:52
:
Mam wrażenie, że problem się zrobił w podejściu ludzi. Zamiast ja muszę coś zrobić mamy ja muszę coś dostać. Dzieci wynoszą taką postawę z najbliższego otoczenia. Jednocześnie szkoła została odgórnie wykastrowana z pewnych możliwości i zamulona dodatkową papierkologią. A nauczycielom czasami odechciewa się walczyć z systemem, w którym to oni są winni wszystkim porażkom. Uczniowie kiepsko zdają egzaminy? Wina nauczyciela. Zamiast nauczyć stawiał jedynki, kiedy podopieczni nie odrabiali nawet pracy domowej. Bo wg nich to oczywiście wina nauczyciela i szkoły, że rodzice mają codzienną naukę dziecka gdzieś. Uczniowie się pobiją? Wina nauczyciela, bo nie zapobiegł. Ja całe życie myślałem, że za wychowanie odpowiada przede wszystkim rodzina. Widać się myliłem. Tak, nauczyciele nie są idealni, ale to nie oni są największym problemem tego systemu edukacji. Postawa "my jesteśmy niewinni, pani nauczycielka się na nas uwzięła" to jest problem. Pamiętasz dość głośną sprawę nauczycielki z Suwałk? Tu też uczniowie są ofiarami, jak niektórzy próbują ich przedstawić?

Przez was czuję się staro. --_-
Romulus - 2013-02-19, 17:20
:
toto napisał/a:
Mam wrażenie, że problem się zrobił w podejściu ludzi. Zamiast ja muszę coś zrobić mamy ja muszę coś dostać. Dzieci wynoszą taką postawę z najbliższego otoczenia. Jednocześnie szkoła została odgórnie wykastrowana z pewnych możliwości i zamulona dodatkową papierkologią. A nauczycielom czasami odechciewa się walczyć z systemem, w którym to oni są winni wszystkim porażkom. Uczniowie kiepsko zdają egzaminy? Wina nauczyciela. Zamiast nauczyć stawiał jedynki, kiedy podopieczni nie odrabiali nawet pracy domowej. Bo wg nich to oczywiście wina nauczyciela i szkoły, że rodzice mają codzienną naukę dziecka gdzieś. Uczniowie się pobiją? Wina nauczyciela, bo nie zapobiegł. Ja całe życie myślałem, że za wychowanie odpowiada przede wszystkim rodzina. Widać się myliłem. Tak, nauczyciele nie są idealni, ale to nie oni są największym problemem tego systemu edukacji. Postawa "my jesteśmy niewinni, pani nauczycielka się na nas uwzięła" to jest problem. Pamiętasz dość głośną sprawę nauczycielki z Suwałk? Tu też uczniowie są ofiarami, jak niektórzy próbują ich przedstawić?

Całkiem dobrze cię rozumiem i się zgadzam, bo sam w robocie czuję to samo momentami. A najgorsze jest, że nikt nie chce słuchać racjonalnych argumentów i wszystko sprowadza się do ogólników. Jeśli nauczyciele stanowią problem, to jest to jego promil. Zawsze warto taki problem wyeliminować, ale bez zmiany systemowej to my sobie możemy tylko naklejać plastry na ropiejące rany i udawać, że leczymy przyczyny.
Fidel-F2 - 2013-02-19, 19:23
:
toto napisał/a:
Ja całe życie myślałem, że za wychowanie odpowiada przede wszystkim rodzina.
niom, też mnie dziwi koncept, że szkoła ma wychowywać, imho szkoła ma uczyć a od wychowywania są rodzice
Tixon - 2013-02-19, 19:31
:
Szkoła ma uczyć i wychowywać. Połowę dnia tam dzieciak spędza, dziwne aby nie wychowywała.
Fidel-F2 - 2013-02-19, 19:37
:
nie dogadamy się
Romulus - 2013-02-19, 20:09
:
Fidel-F2 napisał/a:
toto napisał/a:
Ja całe życie myślałem, że za wychowanie odpowiada przede wszystkim rodzina.
niom, też mnie dziwi koncept, że szkoła ma wychowywać, imho szkoła ma uczyć a od wychowywania są rodzice

A kiedy rodzice partolą sprawę?
Moim zdaniem, szkoła wtedy musi mieć instrumenty obrony przed takim "zawodnikiem", a nie może mu się poddawać nauczyciel, czy system i małolat nie może dyktować warunków. Kwestia znalezienia dobrych instrumentów.
Fidel-F2 - 2013-02-19, 20:16
:
Romulus napisał/a:
Moim zdaniem, szkoła wtedy musi mieć instrumenty obrony przed takim "zawodnikiem", a nie może mu się poddawać nauczyciel, czy system i małolat nie może dyktować warunków. Kwestia znalezienia dobrych instrumentów.
Czyli to rozumiesz pod pojęciem wychowywania. Wtedy ok.
toto - 2013-02-19, 20:18
:
Za wychowanie odpowiada rodzina/opiekunowie. Oczywiście, szkoła też ma udział w wychowaniu, ale normalnie powinna tylko lekko szlifować, a nie uczyć wszystkiego. Nie można całej odpowiedzialności za edukowanie i wychowanie dzieci przerzucać na państwo i jego instytucje.
Toudisław - 2013-02-19, 20:43
:
Fidel-F2, Ja bym powiedział, że szkoła wychowuje. Niestety. Tix ma rację mówiąc, że jak się jest połowe dnia w szkole to ma to wpływ na wychowanie. Nauczyciel oceniając czy dyscyplinując uczniów wychowują ich. Tak samo ma na to wpływ otoczenie. Ale zgadzam się z ztobą w 200% że rola wychowawcza to rola rodziców. Rodzić więc musi zadbać by szkołą mu dziecka nie wychowała. Bo jak zrobi to szkołą to pozamiatene. Gorzej z tym, że obecnie wielu uważa, że szkołą ma wychowywać.
Szkoła ma uczyć.
Romulus napisał/a:
A kiedy rodzice partolą sprawę?
Moim zdaniem, szkoła wtedy musi mieć instrumenty obrony przed takim "zawodnikiem",

Tak ale nadal ma fgo nie wychowywać. Może go ywalić jak się nie dostosuje. Ale nie wychowywać. A kto decyduje czy rodzice źle wychowują dziecko? Bo nie jest dostowowane do systemu edukacji który tresuje a nie uczy ?
dworkin - 2013-02-19, 21:06
:
A co to znaczy wychowywać? Dlaczego ludzie mawiają: "Wychowałem się tu i tam..."? Może dlatego, że w wychowaniu bierze udział również otoczenie spoza rodziny? Ta ostatnia jest pewnie najważniejsza, ale nie szlifuje latorośli jako jedyna. Zajmuje się tym podwórko. Znajomi. Sytuacje i przygody o których rodzice nigdy się nie dowiedzą, bo dziecko, w obronie swej prywatności, wcale by tego nie chciało. Media! To istotne elementy rozwoju każdego człowieka. Podobnie szkoła, gdzie spędza on tak wiele czasu. Wszystkie te "instytucje" wychowują dziatwę. Tak urządzony jest świat. Od stuleci.

Jeśli dziecko będzie naśmiewać się z niepełnosprawnego kolegi i nauczyciel zwróci mu uwagę dość wyraźnym pouczeniem, to czy mamy do czynienia z wychowaniem? Moim zdaniem tak. I który rodzic będzie miał pretensje? Ja bym takiego wyśmiał.
Romulus - 2013-02-19, 21:15
:
"Wychować", "reagować" - semantyka. Jeśli szkoła ma nie "wychowywać" to nie należy do niej posyłać dzieci i uczyć je samemu w domu. Bo inaczej każda "akcja" ze strony szkoły, np. egzekwowanie dyscypliny, karanie ucznia, wprowadzanie elementu rywalizacji - jest już wychowywaniem.
Sabetha - 2013-02-19, 21:25
:
dworkin napisał/a:
Może dlatego, że w wychowaniu bierze udział również otoczenie spoza rodziny?


W szkole dziecko uczy się rzeczy, których w domu by się nie nauczyło. Przede wszystkim zasad współżycia w grupie rówieśniczej. Najważniejsze, żeby nie otrzymywało wtedy sprzecznych sygnałów. Coś na zasadzie

dworkin napisał/a:
Jeśli dziecko będzie naśmiewać się z niepełnosprawnego kolegi i nauczyciel zwróci mu uwagę dość wyraźnym pouczeniem


a rodzic powie (w domu, w szkole się raczej będzie wstydził) "dobrze zrobiłeś, bo kolega x to debil jest". W idealnym świecie współpraca na linii rodzic - dziecko - szkoła przebiegałaby gładko i ślicznie, to czego Jasio uczyłby się w domu, byłoby utwierdzane przez szkołę i vice versa. W praktyce Jasio w domu często słyszy jedno, w szkole drugie, a koledzy z podwórka mówią i robią jeszcze coś innego. Najgorzej jest, gdy rodzic broni psotnej pociechy pazurami i zębami, złego słowa nie da powiedzieć, nawet jeśli Jasio pije, pali i nęka kolegów, a racjonalne argumenty ma głęboko w poważaniu. Wtedy to - wybaczcie szczerość - nie pozostaje nic innego jak myśl, że ja się ze smarkaczem te kilka lat przemęczę. Oni zaś będą się z nim męczyć całe życie.
Fidel-F2 - 2013-02-19, 21:38
:
dworkin napisał/a:
Może dlatego, że w wychowaniu bierze udział również otoczenie spoza rodziny? Ta ostatnia jest pewnie najważniejsza, ale nie szlifuje latorośli jako jedyna. Zajmuje się tym podwórko. Znajomi. Sytuacje i przygody o których rodzice nigdy się nie dowiedzą, bo dziecko, w obronie swej prywatności, wcale by tego nie chciało.
Dobrze kombinujesz. Freud wiązał mocno człowieka z dzieciństwem w kontekście rodzicielskiego wpływu. I to było uznawane przez długo jako dogmat. W tej chwili do głosu coraz silniej dochodzi pogląd, że Freud zupełnych głupot co prawda nie wymyślał ale, że najsilniejszy wpływ na rozwój ma środowisko rówieśnicze.
MORT - 2013-02-19, 21:49
:
to jeszcze zależy np. od religijności rodziców, stopnia zindoktrynowania dziecka itp. (a częstość tych zjawisk, od lokalnego kolorytu).
Jak dzieciak myśli, że go bez przerwy inwigiluje (również zaglądając do głowy) niewidzialna opiekunka, to pewnie większe szanse, że posłucha nakazów rodziców, a przynajmniej będzie miał większe opory przed środowiskiem. Mamy przecież różne odruchy obronne, aktywujące się szczególnie gdy nie mamy racjonalnego poparcia swoich wyborów. Mogą zadziałać równie dobrze przeciw środowisku rówieśniczemu (co może być owszem, trudniejsze, bo ono często nie wybacza, ale nie niemożliwe), co przeciw rodzicom.
Toudisław - 2013-02-19, 22:09
:
Fidel-F2 napisał/a:
I to było uznawane przez długo jako dogmat. W tej chwili do głosu coraz silniej dochodzi pogląd, że Freud zupełnych głupot co prawda nie wymyślał ale, że najsilniejszy wpływ na rozwój ma środowisko rówieśnicze.

Bo może od czasu Zygumnta to się zmieniło? Rodzice tracą ten wpływ na rzecz otoczenia?
dworkin - 2013-07-05, 11:15
:
Jander napisał/a:
Nie, żałuję, że nie przechodziłem z klasy do klasy na dwójach z 50% frekwencją. Jako przykład podam języki - w szkole uczyłem się niemieckiego 8 lat, kompetencji w tym języku nie mam żadnych. W momencie gdy w szkole pojawiły się lekcje angielskiego (liceum) czytałem już książki po angielsku. Z pewnych przedmiotów i tak jestem półanalfabetą, ale uzupełnienie potrzebnych informacji nie jest trudne.
Ale to jest offtop, pomyje na szkołę mogę wylewać w innych wątkach.

Twierdzę, że cała wiedza, którą zdobyłeś poza szkołą, staneła na fundamentach przekazanych Ci przez szkołę. Nie nauczyłbyś się angielskiego, gdyby nie wcześniejsza nauka czytania, pisania i podstaw gramatyki. Liczyć, na poważnie, również nauczyła Cię szkoła. I całe myślenie ścisłe, do którego doszedłeś sam, zbudowałeś na tych właśnie fundamentach. Dalej głębsze zrozumienie literatury, wrażliwość na środki stylistyczne, itd...

Chyba że jesteś jednostką wybitną, ale statystycznie pewnie jesteś trochę pod lub ponad średnią (raczej to drugie).

Zaś moje twierdzenie oparte jest na prostej korelacji między wieloletnim rozwojem szkolnictwa a spadkiem poziomu analfabetyzmu. Która była motywacją dla każdego systemu edukacji w cywilizowanym świecie.
Jander - 2013-07-05, 11:32
:
dworkin napisał/a:
Nie nauczyłbyś się angielskiego, gdyby nie wcześniejsza nauka czytania, pisania i podstaw polskiej gramatyki.

Czytanie i pisanie ogarniałem przed pójściem do szkoły, mam nawet książkę w której są dowody mojego wczesnego pisma (ech, pisałem po książce...). Mam dwójkę rodziców, w pierwszej klasie podstawówki to już czytałem doskonale. Za liczenie jestem wdzięczny, ale dziś do większości działań używam kalkulatora.
dworkin napisał/a:
Zaś moje twierdzenie oparte jest na prostej korelacji między wieloletnim rozwojem szkolnictwa a spadkiem poziomu analfabetyzmu. Która to była motywacją dla każdego systemu edukacji w cywilizowanym świecie.

Ależ oczywiście, jestem za, za i za. W żadnym razie nie uważam, że szkoła nie powinna istnieć. Ja jej po prostu nie znosiłem i uważam, że niewiele jej zawdzięczam. Konkretnie zawdzięczam coś kilku nauczycielom, większość przedmiotów była przeszkodami do przeskoczenia, a nie szansami. Dodatkowo niektórzy nauczyciele zaszczepili we mnie niechęć do np. poezji czy lektur szkolnych, a nawet rysowania.
dworkin - 2013-07-05, 11:38
:
Jander napisał/a:
Ja jej po prostu nie znosiłem i uważam, że niewiele jej zawdzięczam.

Moim zdaniem zawdzieczasz jej więcej niż sądzisz i byłbyś dziś bez niej w znacznie gorszej sytuacji. Jak statystyczna większość. Ale tak naprawdę nigdy się tego nie dowiemy.
Młodzik - 2013-07-05, 12:55
:
Ja się coraz bardziej przekonuję do idei personalnego podejścia w edukacji. Indywidualny program skrojony dokładnie pod dzieciaka, łączący wiedzę ogólną z wyspecjalizowaną, by wydobyć z delikwenta to co najlepsze. Ale to by wymagało postawienia gospodarki do góry nogami, bo pedagogów powinno wtedy być wielokrotnie więcej i powinni być znacznie lepiej wykształceni, a i same wydatki na edukację pewnie musiałyby wynosić jakieś 5% albo i więcej budżetu państwa.
kawek - 2013-08-12, 16:20
:
ja kiedyś byłam za państwowa, ale odkąd testowałam i państwową i prywatną, to jednak zostaję przy prywatnej :P studiowanie: UW vs. WSB-NLU 0:1 ! zdecydowanie. zupełnie inne podejście do studenta...
utrivv - 2013-10-03, 23:29
:
A myślałoś że policjant zawsze wypisuje mandat? Czasem udziela tylko pouczenia.
Romulus - 2013-11-05, 10:56
:
A to ci siurpryza
http://www.rp.pl/artykul/...zawodowych.html
Tixon - 2013-11-05, 18:16
:
Kiedyś będzie trzeba tę kartę zaorać.
Sabetha - 2013-11-05, 19:07
:
A wtedy Sabetha spakuje walizki i wyjedzie z tego kraju na zawsze :lol:
Jachu - 2013-11-05, 19:17
:
Tixon napisał/a:
Kiedyś będzie trzeba tę kartę zaorać.
Oj, trzeba trzeba. Obecnie kontroluję miejskie jednostki budżetowe i widzę co się dzieje w szkołach. Najbardziej irytujące są nagminne godziny ponadwymiarowe, które nauczyciele nabijają na potęgę. Z jednej strony ciągle krzyczą, że te 18 godzin pensum to i tak za wiele na ich biedne nauczycielskie karczki... a z drugiej trzepią nadgodziny aż miło. Dyrektor szkoły zamiast przyjąć młodego nauczyciela, aby jakiś staż sobie chociaż wyrobił, to dokłada tym biednym i spracowanym belfrom dodatkowe nadliczbowe godziny i w ten sposób obniża ich jakość pracy, bo potem po nocach muszą kartkówki sprawdzać i do lekcji się przygotowywać...
Sabetha - 2013-11-05, 19:51
:
Taaa, zaś zniesienie Karty pociągnie za sobą masowe zatrudnienie nowych nauczycieli :badgrin:
Jachu, ton Twojego posta odzwierciedla nastawienie oni-to-mają-raj-skopmy-im-za-to-dupę grosu społeczeństwa polskiego w odniesieniu do wszystkich, którzy nie są nimi. W odpowiedzi mogłabym napisać, że większość znanych mi urzędników to leniwi, niedouczeni, niekompetentni durnie, których jedynym obowiązkiem służbowym jest picie kawy i siedzenie na Facebooku w godzinach pracy. Zaś petentów traktują równie życzliwie i uprzejmie, jak gówno, które im się do obcasa przykleiło. Ale nie zrobię tego. Z wielu powodów.
Tak, mam w tym roku nadgodziny, które przyznała mi dyrektorka (sama mogłabym sobie nabijać co najwyżej guzy), a za które dostaję jakieś trzy stówy miesięcznie. W ubiegłym ich nie miałam i też żyłam.
Tak, sprawdzam kartkówki po nocach, bo klasy w ramach oszczędności porobili nam ogromne i mimo wszystko próbuję te dzieciaki czegoś nauczyć. Gdyż zwyczajnie mi ich szkoda. To one najbardziej dostają przez te oszczędności po dupie, nie ja. Bez stówy brutto dodatku motywacyjnego też przeżyję.
Tak, chcę dostawać za moją pracę tyle pieniędzy, żeby mi wystarczało na życie i książkę od czasu do czasu. Wiem, to straszliwa bezczelność z mojej strony. Taka już ze mnie chciwa suka, która nie chce pracować za darmo :P
Jachu - 2013-11-05, 20:03
:
Sab, musisz zmienić szkołę, bo twój dyrektor nie dba o pracowników :badgrin:
A na poważnie, nie chodzi o wyimaginowany "raj", tylko o rzeczywistość, która często ma miejsce w polskich szkołach. Dopóki nie pracowałem w wydziale kontroli, to nie miałem pojęcia o zarobkach nauczycieli (bo i skąd?). I podaję przykład z jednej z ostatnich kontroli z jednej z podstawówek: w samym tylko wrześniu 2013 roku z budżetu gminy do kieszeni nauczycieli poszło ponad 14 tysięcy złotych tylko za nadgodziny. Rekordzistka wzięła prawie 1,5 tysiąca za godziny nadliczbowe. Osobiście uważam, że w takim wypadku byłoby taniej zatrudnić młodych nauczycieli, aby wyrobili sobie staż niż pchać kabzę tym, którzy najwięcej narzekają na ilość godzin któe muszą przepracować.
I naprawdę nie piszę tego z jakiejś zazdrości czy z powodu innych negatywnych emocji. Irytujące jest tylko to, że narzekają na ilość godzin pensum, a trzepią nadgodziny na potęgę. Więc albo pensum jest za małe i należałoby je zwiększyć... albo zlikwidować możliwość brania nadgodzin ;) Bo potem biedne żuczki po nocach muszą pracować ;)
Sabetha - 2013-11-05, 20:15
:
Ale realnie owo podwyższenie pensum odbyłoby się przy niezmienionych zarobkach (de facto ono wynosi dwadzieścia godzin, dwie i tak wyrabiam za darmo - uczciwie, dodam, bo organizuję na nich zajęcia powtórzeniowe dla trzecich klas :P ), przez co część nauczycieli poleciałaby na bruk, ale oszczędności by były potężne, fakt. Tylko dlaczego moim kosztem? Cieszyłbyś się z czegoś takiego, gdyby dotyczyło Ciebie? :P

Jachu napisał/a:
Osobiście uważam, że w takim wypadku byłoby taniej zatrudnić młodych nauczycieli,


Nie byłoby (chyba, nie jestem księgową, więc mogę się mylić). Nowy nauczyciel to składki ZUS, wszystkie świadczenia plus pensja. Zatrudniony - czyste nadgodziny.
Tixon - 2013-11-06, 00:16
:
Sabetha, gdyby to zależało ode mnie, to dostałabyś 8 godzinny dzień pracy i 15 uczniów na klasę.
Sabetha - 2013-11-06, 07:07
:
Znaczy, osiem godzin z uwzględnieniem całej wykonywanej przeze mnie roboty, czy osiem przy tablicy i drugie osiem przy biurku, żeby przygotować te pierwsze osiem i sprawdzić wszystkie wypracowania? Ho, ho, fakt, nie nudziłabym się wtedy. Ani chwili :mrgreen:
Fidel-F2 - 2013-11-06, 07:10
:
no i jeszcze 8 nadgodzin, żebyś bogata była
utrivv - 2013-11-06, 07:18
:
Moja młodsza siostra została zatrudniona na etat jako nauczycielka angielskiego, mówię wam (także tobie i tobie ;) ) - wrak człowieka się z niej zrobił, nie śpi po nocach, przygotowuje zajęcia, nie ma czasu by w godzinach pracy wypić kawę i dyrektorka już coś przebąkuje o nadgodzinach. Mam coraz większe wątpliwości (wcześniej tez je miałem) czy te pensum powinno być zwiększane - chyba że olewusom którzy się do pracy nie przykładają.
Tomasz - 2013-11-06, 09:58
:
Sabetha napisał/a:
Znaczy, osiem godzin z uwzględnieniem całej wykonywanej przeze mnie roboty, czy osiem przy tablicy i drugie osiem przy biurku, żeby przygotować te pierwsze osiem i sprawdzić wszystkie wypracowania?

Czy uważasz, że w większości zawodów, w których pracuje się po 8 godzin za biurkiem w ogóle nic związanego z pracą nie robi się poza tymi 8 godzinami?
A co do wielkości klas, to jak ja trafiłem do podstawówki to było nas po 36 dzieci w klasie, na roku 12 klas, lekcje na zmiany, tak, że szkoła pracowała od 7.10 do 17.50.
Serio teraz macie tak źle?
Jestem za wysokimi wynagrodzeniami i brakiem przywilejów w jakichkolwiek zawodach.
Romulus - 2013-11-06, 10:26
:
Od zawodu nauczyciela wydaje mi się być gorszy tylko zawód górnika. Podziwiam każdego kto go wykonuje, zwłaszcza po epizodzie jaki miałem sam i to ze studentami. Gdybym miał uczyć takich gimbusów to gdybym nie miał powołania - pewnie by mnie wyrzucili z zarzutami za znęcanie się nad małolatami :)

Ale odnośnie "przywilejów" to się zgadzam z Tomaszem - znieść wszystkie dla wszystkich.
Jander - 2013-11-06, 11:08
:
Romulus napisał/a:
Ale odnośnie "przywilejów" to się zgadzam z Tomaszem - znieść wszystkie dla wszystkich.

Dla niepełnosprawnych też? Bezdusznyś.
Jachu - 2013-11-06, 11:22
:
Tomasz napisał/a:
Jestem za wysokimi wynagrodzeniami i brakiem przywilejów w jakichkolwiek zawodach.
Albo za identycznymi przywilejami dla wszystkich zawodów ;) Zwłaszcza za płatnym urlopem dla poratowania zdrowia :mrgreen:
Asuryan - 2013-11-06, 12:31
:
Sabetha napisał/a:
Znaczy, osiem godzin z uwzględnieniem całej wykonywanej przeze mnie roboty, czy osiem przy tablicy i drugie osiem przy biurku, żeby przygotować te pierwsze osiem i sprawdzić wszystkie wypracowania? Ho, ho, fakt, nie nudziłabym się wtedy. Ani chwili :mrgreen:

A niech będzie 8 dziennie w szkole - 4 przy tablicy i 4 przy biurku.

Tixon napisał/a:
Sabetha, gdyby to zależało ode mnie, to dostałabyś 8 godzinny dzień pracy i 15 uczniów na klasę.

Oj tam, oj tam - za jakiś czas będzie miała między 5 a 10 uczniów w klasie i pracę w dwóch szkołach, bo z pracy na jeden etat się nie utrzyma.
Jander - 2013-11-06, 12:52
:
Asuryan napisał/a:
Oj tam, oj tam - za jakiś czas będzie miała między 5 a 10 uczniów w klasie i pracę w dwóch szkołach, bo z pracy na jeden etat się nie utrzyma.

Mała szansa, raczej w dalszym ciągu pełne klasy, ale likwidowane/łączone szkoły i zwalniani nauczyciele. Standardem będzie, że w jednej szkole będą się uczyć 10 latkowie i 18 latkowie.
Jachu - 2013-11-06, 13:03
:
Jander napisał/a:
Mała szansa, raczej w dalszym ciągu pełne klasy, ale likwidowane/łączone szkoły i zwalniani nauczyciele. Standardem będzie, że w jednej szkole będą się uczyć 10 latkowie i 18 latkowie.
Tak będzie, bo rządzący dokładają tylko obowiązków samorządom, które na dzień dzisiejszy ledwo zipią. Już w tej chwili blisko 50% budżetów gmin to wydatki na oświatę... a wielkimi krokami zbliża się nowelizacja ustawy o VAT, która zapowiada dla płatników VAT (a są nimi niektóre szkoły i przedszkola publiczne) tzw. mechanizm odwrotnego obciążenia VAT działający wstecz począwszy do 2004 roku. Jeśli to wejdzie w życie samorządy (czyli organy prowadzące placówki oświatowe) się zaj...ą, bo będą musiały wyłożyć gigantyczne pieniądze, które... nie wiadomo skąd wziąć. Zacznie się MEGA-oszczędzanie i MEGA-cięcia we wszystkich możliwych miejscach.

Zresztą, daleko szukać - przedszkola za 1 zł. Flagowy pomysł ekipy rządzącej, który spowodował, że w tym momencie przedszkola nie mają możliwości płacenia bieżących zobowiązań. Opłaty za media nie poszły w dół w związku z wejściem w życie pomysłu Tuska, ale wpływy już tak. Jak załatać taką dziurę? Z budżetu samorządu... a potem narzekania, że nic się nie inwestuje, nie naprawia...
MrSpellu - 2013-11-06, 13:06
:
A w okolicach 2020 do szkół trafią dzieci z poprzedniego wyżu. I znowu nie będzie miejsc.
Asuryan - 2013-11-06, 13:16
:
MrSpellu napisał/a:
A w okolicach 2020 do szkół trafią dzieci z poprzedniego wyżu.

Przewidujesz jakikolwiek wyż w przyszłym roku? 2020 - 6 daje 2014.
utrivv - 2013-11-06, 13:34
:
40 bojówek Jurnych Chwatów rusza w Polskę, do końca roku planują 35 000 ciąż. Po nowym roku do akcji włączą się politycy i wtedy dopiero ruszy....
Sabetha - 2013-11-06, 16:48
:
Tomasz napisał/a:

Czy uważasz, że w większości zawodów, w których pracuje się po 8 godzin za biurkiem w ogóle nic związanego z pracą nie robi się poza tymi 8 godzinami?


Nie wiem, nigdy nie pracowałam za biurkiem. Poza tym wątpię, żeby to "coś" związanego z pracą stanowiło trzy czwarte obowiązków. Z drugiej strony, czy myślisz, że tak rzadko mi się zdarza siedzieć osiem godzin w szkole? :badgrin:

Asuryan napisał/a:
A niech będzie 8 dziennie w szkole - 4 przy tablicy i 4 przy biurku.


A rady pedagogiczne? Wycieczki? Dyskoteki? Zebrania z rodzicami? Czasem zabierają grubo ponad te cztery godziny XD

A tak na serio... widzicie, ja lubię swoją pracę. Staram się ją wykonywać najlepiej, jak umiem. Choć bywa ciężka, niewdzięczna, stresująca i obciążająca psychicznie. Do tego stopnia, że wakacyjne zapieprzanie w polu po dziesięć-dwanaście godzin na dobę traktuję jako odprężający lajcik. Ale wszędzie, gdzie zwrócę oczęta moję zielonę, czytam tylko o moich przywilejach, nieróbstwie i niekompetencji. Ciężko nie brać tego osobiście i się nie wkurwić od czasu do czasu.
Czasami żałuję, że nie jestem fryzjerką. Fryzjerów nikt się nie czepia :-/

Ja bym chętnie przystała na ośmiogodzinny dzień pracy na zasadach - osiem godzin i do domu. :-/
Romulus - 2013-11-06, 17:29
:
Sabetha napisał/a:
Ja bym chętnie przystała na ośmiogodzinny dzień pracy na zasadach - osiem godzin i do domu. :-/

Ja czasami też. Ale potem - pewnie by mi się nudziło.

Ten zalinkowany przykład pokazuje, że od przesytu może boleć głowa. Skoro nawet ZNP boi się "dawać" KN swoim nauczycielom, to o co chodzi. Nie wiem, czy ją znieść, czy nie. Ale czytałem już o szkołach, które gminy oddawały w prywatny "zarząd", aby obejść przepisy o KN. Ostatecznie, jeśli nikt nie zrobi reformy, to gminy same ją zrobią w taki sposób i będziemy mieli quasi-prywatną edukację państwową.
Tomasz - 2013-11-06, 17:50
:
Sabetha napisał/a:


Nie wiem, nigdy nie pracowałam za biurkiem. Poza tym wątpię, żeby to "coś" związanego z pracą stanowiło trzy czwarte obowiązków. Z drugiej strony, czy myślisz, że tak rzadko mi się zdarza siedzieć osiem godzin w szkole? :badgrin:


Słuchaj, mi się zdarza siedzieć przed własnym biurkiem w domu do 4 w nocy jak mam robotę akurat taką. W różnych zawodach jest różne rozłożenie pracy, różna ilość siedzenia na tyłku w pracy i różna ilość poświęcania czasu poza godzinami pracy na pracę. Różne zawody są też stresujące, męczące, fizycznie, psychicznie. Nie ma to nic wspólnego z przywilejami. Bo przywileje dostają grupy zawodowe ze względu na reprezentację związkową itd a nie ze względu na uciążliwość pracy.
Znam firmy, w których budowlańcy zapieprzają po 12 godzin i codziennie jeszcze 3 im schodzą na dojazdy. I nie mają z tego powodu większej ilości wakacji, urlopu na poratowanie zdrowia i innych przywilejów. Z samej definicji przywileje to coś ponad wynagrodzenie za pracę, co wcale nie musi być adekwatne do ciężaru pracy. W innych zawodach jak komuś za ciężko, za mało płacą itd to musi pracownik pracę zmieniać. Nie może iść na roczny urlop na poratowanie zdrowia, nie może popędzić ze związkiem zawodowym i wywalczyć podwyżki itd. Pewne grupy zawodowe z takich czy innych powodów mają większą siłę walki o swoje przywileje, a inne w ogóle nie mają takich możliwości.
Dlatego uważam, że w ogóle nie powinno być żadnych przywilejów.
Jachu - 2013-11-06, 18:18
:
Sab, odnośnie przywilejów. Nie powiesz mi, że roczny płatny urlop na poratowanie zdrowia NIE JEST PRZYWILEJEM. Jest i to w ogromnej mierze niezasłużonym przywilejem, bo tyczy się tylko i wyłącznie jednej grupy zawodowej. Widzisz, moja żona nie jest nauczycielem, a podejrzewam, że ma o wiele bardziej stresującą pracę niż twoja. Serio. Pracuje w dziale windykacji spółki miejskiej zarządzającej zasobami mieszkaniowymi gminy i jak się domyślasz gro jej petentów to osoby z marginesu społecznego: biedota, pijacy, degeneraci itd. którzy oczywiście nie płacą i często-gęsto zostają eksmitowani, a jeśli nie - to przynajmniej upominani, wzywani o zapłatę, wypowiada im się umowy najmu itd. To trudne sprawy, często tym ludziom puszczają nerwy. Moja żona została wielokrotnie wyzwana od najgorszych, nawet raz ją jakiś debil zaczął szarpać. Kumpel który z żoną pracuje w jednym pokoju miał za to scysję z gościem, który swego czasu wyszedł z więzienia i oczywiscie nie płacił, więc dostał wypowiedzenie umowy... przyszedł do nich do biura i groził mu nożem, że go wypatroszy jak świnię jak tylko spróbuje mu zabrać mieszkanie. I powiedz mi teraz: czy to nie jest stresująca praca? Czy moja żona nie powinna mieć płatnego urlopu aby odpocząć od wariatów którzy mogą zagrażać jej zdrowiu i życiu? Ty masz tylko do czynienia z dziećmi, które ci krzywdy nie zrobią...
Rozumiesz teraz? Są przywileje dane na wyrost i wykorzystywane dla wygody a nie ze względu na faktyczne potrzeby.

Sorki, że się uniosłem, ale mam dzisiaj zły dzień.
sanatok - 2013-11-06, 18:22
:
Cytat:
Znam firmy, w których budowlańcy zapieprzają po 12 godzin i codziennie jeszcze 3 im schodzą na dojazdy. I nie mają z tego powodu większej ilości wakacji, urlopu na poratowanie zdrowia i innych przywilejów. Z


I dlatego mamy mieć wszyscy tak przekichane czy jak? Lepiej równać w górę.
Sabetha - 2013-11-06, 18:48
:
Dobra, to teraz wszyscy podajemy zarobki netto. Wtedy zobaczymy, kto jest naprawdę uprzywilejowany :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
MrSpellu - 2013-11-06, 18:49
:
Asuryan napisał/a:
Przewidujesz jakikolwiek wyż w przyszłym roku? 2020 - 6 daje 2014.

Pardąsik. Odruchowo myślę w kategoriach swojego podwórka. Wtedy znowu będzie wincy studentów :P No i w 2020 mój syn pójdzie do szkoły. Czyli tak czy inaczej szkolnictwo bedzie miało przejebane :P
Jachu - 2013-11-06, 18:54
:
Sabetha napisał/a:
Dobra, to teraz wszyscy podajemy zarobki netto. Wtedy zobaczymy, kto jest naprawdę uprzywilejowany :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Zapewne Romek i Tomasz zarabiają najwięcej... Ja jednak wolałbym abyś się ustosunkowała do tego cytatu: I powiedz mi teraz: czy to nie jest stresująca praca? Czy moja żona nie powinna mieć płatnego urlopu aby odpocząć od wariatów którzy mogą zagrażać jej zdrowiu i życiu? Ty masz tylko do czynienia z dziećmi, które ci krzywdy nie zrobią... Mówimy wszak o przywilejach, nie wypłatach ;)
MrSpellu - 2013-11-06, 18:57
:
Ale to jest myślenie takie, o którym pisze sanatok. Skoro ja tak nie mam, to dlaczego ten chuj naprzeciw mieć może? Choć mnie też wkurwia, że dyrektor KGHM zarabia wpierdylion złotych rocznie. Też bym chciał.
Sabetha - 2013-11-06, 19:02
:
Jachu, górnik ma bardziej stresującą pracę niż ja i Twoja żona, chirurg też, rolnik zasuwa 365 dni w roku bez urlopów i żyje, a policjant naraża życie - wszystko to nie jest moją winą. Prywatnie nie biorę żadnych urlopów ani nawet zwolnień lekarskich, więc urlop dla poratowania zdrowia mi zwisa.
MrSpellu - 2013-11-06, 19:03
:
No i inna kwestia. Jachu, czy Twoja żona zarabia na życie głosem? Czy musi mieć całkowicie sprawny aparat mowy? Bo ja na własnej skórze przekonałem się, co to znaczy prowadzić wykłady i mieć niedoleczone zapalenie tchawicy. Nikomu nie polecam :/

Akcje o których piszesz z załozenie nie powinny mieć miejsca w urzędzie, o którym wspominasz. Bo ja też mogę (odpukać, z opowieści) przytoczyć przypadki, w których student przychodzi na zaliczenie z nożem.
Romulus - 2013-11-06, 19:36
:
Sabetha napisał/a:
Dobra, to teraz wszyscy podajemy zarobki netto. Wtedy zobaczymy, kto jest naprawdę uprzywilejowany :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

W Norwegii ponoć wszystkie są jawne :) Się kryć nie muszę, bo i tak można policzyć mając w ręku dwie ustawy :) 6200 zł netto :) I ledwie starcza do pierwszego :) Ale mój kolega adwokat zarabia, jak sam mawia z przękąsem, 10 000 zł netto w złych miesiącach i też mu do pierwszego nie starcza :)
MrSpellu - 2013-11-06, 19:48
:
Romulus napisał/a:
6200 zł netto

Tyle, to razem z małżonką zarabiamy.
I jeszcze jesteśmy w stanie odłożyć :P
Jachu - 2013-11-06, 19:53
:
Sabetha napisał/a:
Prywatnie nie biorę żadnych urlopów ani nawet zwolnień lekarskich, więc urlop dla poratowania zdrowia mi zwisa.
Pełna zgoda. Chciałem tylko pokazać, że przywilej jest dany nauczycielom na wyrost, gdyż mojej żonie byłby on bardziej przydatny niż nauczycielce "zmęczonej" przekazywaniem wiedzy.

MrSpellu napisał/a:
No i inna kwestia. Jachu, czy Twoja żona zarabia na życie głosem?
Kwestia definicji, bo obsługa klienta nie polega na języku migowym czy pisaniu na karteczkach. Owszem, nie mówi przez 45 minut non-stop, ale mówić musi ;)

MrSpellu napisał/a:
Czy musi mieć całkowicie sprawny aparat mowy?
Migowego języka nie zna :) Pojawiają się przygłusi dziadkowie, do których trzeba mordę drzeć, aby usłyszeli. Po jednej takiej dwugodzinnej akcji żona przez dwa dni ledwo mogła mówić :mrgreen:
Oczywiście idziemy tu nieco w absurd, bo pracownik (czy nauczyciel czy urzędnik) drugiemu nierówny.

MrSpellu napisał/a:
Akcje o których piszesz z załozenie nie powinny mieć miejsca w urzędzie, o którym wspominasz.
Nie urząd, a spółka miejska. Teoretycznie więc moja żona nawet urzędnikiem nie jest. Ale owszem, takie akcje miejsca nie powinny mieć. Niestety mają i tylko trzeba liczyć na to, że do momentu zmiany miejsca pracy przez małżonkę nic się nie stanie.

MrSpellu napisał/a:
Bo ja też mogę (odpukać, z opowieści) przytoczyć przypadki, w których student przychodzi na zaliczenie z nożem.
Ale chyba częściej na stresujące przypadki jest narażony pracownik który w imieniu Prezydenta wzywa do zapłaty lub wypowiada umowę najmu niż rzetelnie oceniający wykładowca :)

Romulus napisał/a:
6200 zł netto :) I ledwie starcza do pierwszego :) Ale mój kolega adwokat zarabia, jak sam mawia z przękąsem, 10 000 zł netto w złych miesiącach i też mu do pierwszego nie starcza :)
Piramidka Maslowa. Jeśli zaspokoisz podstawowe potrzeby, to pojawiają się kolejne i kolejne... :)

MrSpellu napisał/a:
Tyle, to razem z małżonką zarabiamy.
Burżuje --_-
Ja mam niecałe 2100 zł netto, a szanowna małżowina 1800 zł.

MrSpellu napisał/a:
I jeszcze jesteśmy w stanie odłożyć :P
Na warsztat? :P
Asuryan - 2013-11-06, 20:04
:
Też mam około 2100 netto - razem z miesięczną premią i 1/12 trzynastki... i spokojnie starcza mi do 10-go, bo dopiero wtedy mam następną wypłatę :mrgreen:
Sabetha - 2013-11-06, 20:12
:
Jachu napisał/a:
Ja mam niecałe 2100 zł netto

Ja mam tyle samo (jestem mianowana, gdybym była dyplomowana, byłoby trochę więcej). Plus te nadgodziny, które mi wcześniej wypomniałeś :lol:

Jachu napisał/a:
Po jednej takiej dwugodzinnej akcji żona przez dwa dni ledwo mogła mówić :mrgreen:


Takie "akcje" mam codziennie, czasem od siódmej dwadzieścia do czternastej pięć. Nie biadolę - to po prostu element mojej pracy.

Jachu napisał/a:
Ale chyba częściej na stresujące przypadki jest narażony pracownik który w imieniu Prezydenta wzywa do zapłaty lub wypowiada umowę najmu niż rzetelnie oceniający wykładowca :)


Kiedyś bezpośrednio grożono mi podpaleniem domu. Czasem w wypracowaniach czytam o zabijaniu nauczycieli. Z nożem jeszcze nikt za mną nie ganiał. Ale jest coraz weselej, wszystko przede mną.

MrSpellu napisał/a:
I jeszcze jesteśmy w stanie odłożyć :P


Ja również. Czasem, jak jest dobry sezon fasolkowy :lol:
Tixon - 2013-11-06, 20:28
:
Sabetha napisał/a:
Kiedyś bezpośrednio grożono mi podpaleniem domu. Czasem w wypracowaniach czytam o zabijaniu nauczycieli. Z nożem jeszcze nikt za mną nie ganiał. Ale jest coraz weselej, wszystko przede mną.

Nie żebym coś mówił, ale parę lat temu, gdy Sab miała wyjątkowo wrednego ucznia (groźby, itp), rozważaliśmy ze znajomym wypad na drugi koniec kraju aby odbyć z nim "rozmowę".
Sabetha - 2013-11-06, 20:33
:
Ach, Danielek. Do dziś mam odruch wymiotny, jak sobie przypomnę tę facjatę. Jeden z tych, których autentycznie bałabym się w ciemnej ulicy. BTW, to dopiero była klasa - jeden dziś siedzi w więzieniu, dwóch zaliczyło jakieś ośrodki wychowawcze, jeden oczekuje potomka (ma osiemnaście lat, dziewczyna szesnaście), kilku regularnie widuję pijanych w sztok. I wszyscy kłaniają mi się w pas. Ale obywateli wychowałam, nie? :badgrin:
sanatok - 2013-11-06, 20:40
:
Będą robić na nasze emerytury ?
Sabetha - 2013-11-06, 20:42
:
Jakoś nie za bardzo na to liczę :mrgreen:
dworkin - 2013-11-06, 21:00
:
Romulus napisał/a:
W Norwegii ponoć wszystkie są jawne :) Się kryć nie muszę, bo i tak można policzyć mając w ręku dwie ustawy :) 6200 zł netto :) I ledwie starcza do pierwszego :)

Uuu, to jesteś lepszy, ale tylko troszeczkę. Niedawno widziałem w "Polityce" wykaz zarobków różnych zawodów i średnia programistów była nieco niżej od średniej sędziów. Aż pomyślałem wtedy o Tobie :P No ale zobaczymy za parę lat...

EDIT: O! http://www.polityka.pl/ry...lista-plac.read

Sabetha napisał/a:
Jachu napisał/a:
Ja mam niecałe 2100 zł netto

Ja mam tyle samo (jestem mianowana, gdybym była dyplomowana, byłoby trochę więcej). Plus te nadgodziny, które mi wcześniej wypomniałeś :lol:

Moja matka jest dyplomowana i wyciąga 2500 (po 28 latach pracy - ach, te przywileje), i również miała ze dwóch uczniów spod naprawdę ciemnej gwiazdy (skakanie koledze po głowie aż zapadł w wielomiesięczną śpiączkę) albo dzieci z naprawdę patologicznych rodzin (opieka społeczna wyprowadzająca kwilącą dziewczynkę z klasy do rodziny zastępczej).
Sabetha - 2013-11-06, 21:10
:
A mianowanego nawet na liście nie uwzględnili :cry:

BTW, zaczynając pracę, zarabiałam osiem stów netto. Gdyby nie małżonek, zdechłabym z głodu.
dworkin - 2013-11-06, 21:20
:
No i takie fakty są dla społeczeństwa akceptowalne :P Swoją drogą - pewnie każdy chce, żeby jego dzieci uczyła wykwalifikowana i wysokiej jakości kadra - często jednak razem z przekonaniem, że 2500 netto (po 25 latach pracy) i sporo wolnego to za taką pracę zbyt wiele. Powodzenia w szukaniu, kiedy odbierze się nauczycielom i tę resztkę motywacji.
Asuryan - 2013-11-06, 21:53
:
Dla mnie to mogą zarabiać nawet i 10 tysięcy - pod warunkiem że państwo nie będzie wyszarpywało pieniędzy na ich pensje z mojej krwawicy :P
Jachu - 2013-11-06, 21:59
:
Asuryan napisał/a:
Dla mnie to mogą zarabiać nawet i 10 tysięcy - pod warunkiem że państwo nie będzie wyszarpywało pieniędzy na ich pensje z mojej krwawicy :P
Czyli szkoła prywatna i sam płacisz czesne na swoje dziecko?
Fidel-F2 - 2013-11-06, 22:01
:
Jachu, a teraz to kto płaci?
Jachu - 2013-11-06, 22:02
:
Fidel-F2 napisał/a:
Jachu, a teraz to kto płaci?
:badgrin:
Asuryan - 2013-11-06, 22:03
:
Jachu napisał/a:
Czyli szkoła prywatna i sam płacisz czesne na swoje dziecko?

Oczywiście. Masz jakiś sensowny argument za opłaceniem nauki obcych dzieci?
Jachu - 2013-11-06, 22:04
:
Asuryan napisał/a:
Oczywiście. Masz jakiś sensowny argument za opłaceniem nauki obcych dzieci?
Nie :mrgreen: Tylko zadałem pytanie, co by się upewnić.
dworkin - 2013-11-06, 22:14
:
Asuryan napisał/a:
Jachu napisał/a:
Czyli szkoła prywatna i sam płacisz czesne na swoje dziecko?

Oczywiście. Masz jakiś sensowny argument za opłaceniem nauki obcych dzieci?

Solidarność pokoleniowo-społeczna? Jak wszystkie inne podatki? Jeśli zanegować jej ogólny (zasadniczy) sens w jednym przypadku, trzeba zanegować go zawsze. Zatem argument jest sensowny, można się kłócić co do jego istoty i realizacji w poszczególnych sytuacjach.

No ale dzięki temu, że są podatki, utrzymujesz tylko część kwoty przypadającej na edukację Twojego dziecka. Ja, który dzieci nie mam, płacę kolejną (i godzę się z tym, jak z czymś oczywistym). Gdybyś musiał utrzymywać całość, nie wiem, czy wyszedłbyś na tym lepiej, nawet dysponując dodatkowo kwotą, która nie poszłaby na podatki. Bo na pewno nie wszystkich (tzn. mały odsetek) stać na prywatne szkolnictwo.
Romulus - 2013-11-06, 22:14
:
Chyba w piątek Najmądrzejsi z Najmądrzejszych będą głosować czy będzie referendum, aby 6-latki poszły obowiązkowo do szkoły. I czy dokonać zmian w programach nauczania chyba.

Dziwi mnie (to figura retoryczna - bo mnie już nic nie dziwi), że taka wrzawa wokół tego referendum. Polityczną rozumiem - zawsze to dobra okazja, aby się popisać, zaznaczyć swoją niezależność i pryncypialność albo po prostu dokopać rządowi. Nihil novi.

Zastanawiam się, czy jak przegłosują to referendum, to czy to uznać za komiczne, czy wzruszyć ramionami. Co by nie pisać - zaganianie Polaków do urn, aby decydowali, czy 6-latek się do szkoły nadaje, czy nie i żeby meblowali program nauczania w szkołach - jest pomysłem z pogranicza groteski.

Jeśli przegłosują referendum - to piszę już dziś: ja nie idę. Bo to idiotyzm.

I myślę, że większość Polaków też na to referendum nie pójdzie. Bo co to za istotna kwestia? Żadna. Dla grupki histerycznych rodziców. Polacy poszli dotychczas na dwa referenda: konstytucyjne i unijne. I to rozumiem - to były głosowania o znaczeniu ustrojowym.

Ale "edukacyjne"? Weźta mnie nie rozśmieszajta.

Na miejscu rządu i PO machnąłbym na to ręką. Kasa na referendum się znajdzie. A Polacy i tak zostaną w domu. A już jak PiS zrobi z niego "bitwę o Polskę", to można zapomnieć o frekwencji.

To ja może zaproponuję temat referendum: czy klasówki mają być w środy, czy w piątki? Rozstrzygnijmy to jako NARDÓD!!!!
Fidel-F2 - 2013-11-06, 22:28
:
dworkin napisał/a:
Jeśli zanegować jej ogólny (zasadniczy) sens w jednym przypadku, trzeba zanegować go zawsze
nieprawda
Asuryan - 2013-11-06, 22:56
:
dworkin napisał/a:
Solidarność pokoleniowo-społeczna?

Że co? Proszę, nie rozśmieszaj mnie. Solidarność pokoleniowo-społeczną mamy już w przypadku ZUS-u. I ani emeryci (poza nielicznymi wyjątkami) na niej dobrze nie wychodzą, ani płacący składki.

dworkin napisał/a:
Jak wszystkie inne podatki? Jeśli zanegować jej ogólny (zasadniczy) sens w jednym przypadku, trzeba zanegować go zawsze. Zatem argument jest sensowny, można się kłócić co do jego istoty i realizacji w poszczególnych sytuacjach.

Argument jest sensowy tylko w przypadku podatków z których korzystają wszyscy.

dworkin napisał/a:
No ale dzięki temu, że są podatki, utrzymujesz tylko część kwoty przypadającej na edukację Twojego dziecka. Ja, który dzieci nie mam, płacę kolejną (i godzę się z tym, jak z czymś oczywistym).

Dzięki temu, że są podatki, utrzymuję część kwoty przypadającą na edukację tylko cudzych dzieci, bo własnego nie mam. Płacę, bo muszę - ale to nie znaczy że się z tym zgadzam.

dworkin napisał/a:
Bo na pewno nie wszystkich (tzn. mały odsetek) stać na prywatne szkolnictwo.

A co mnie obchodzą inni? To ich dzieci i ich ewentualny problem.
Jander - 2013-11-06, 23:16
:
Romulus napisał/a:
To ja może zaproponuję temat referendum: czy klasówki mają być w środy, czy w piątki? Rozstrzygnijmy to jako NARDÓD!!!!

A potem jak będzie frekwencja 10% - łoborze, co za naród! Czemu tak mało obywatelskości? TUSIENIEDARZYĆ.
Tomasz - 2013-11-07, 00:03
:
Uciekła mi część rozmowy. (bo pisałem terminowe pisma do sądu i biegałem na pocztę).
Sab, o to właśnie mi chodziło, że pensje mają być większe, a ma nie być przywilejów i już. W żadnej grupie społecznej. Tak samo żadnych wcześniejszych emerytur. Albo dajmy piłkarzom po 35 roku życia, bo przecież do 67 za piłką biegać nie dadzą rady.
Jestem zwolennikiem płatnej szkoły, bo i tak się na szkołę płaci na każdym kroku. Do tego zlikwidować wszelkie przywileje nauczycieli, posadzić na 8 godzin w szkole i dać sensowną pensję, a nie te śmieszne ochłapy co teraz. Jak państwo daje małe pieniądze i kusi przywilejami, to tworzy nierobów, którzy wola kombinować, urlopować się itd.
Warto też pamiętać jeszcze o jednej rzeczy. Jak ja, jako przedsiębiorca, vatowiec do tego, się czegoś w jakimś miesiącu dorabiam to i tak potężna część z tego idzie na podatki, czyli właśnie np. teoretycznie na edukację. A nauczyciel na końcu i tak zarabia głodową pensję.
Jander - 2013-11-07, 00:10
:
Tomasz napisał/a:
Jestem zwolennikiem płatnej szkoły, bo i tak się na szkołę płaci na każdym kroku.

Płacę za paliwo, wiec drogi powinny być płatne?
Tomasz napisał/a:
Albo dajmy piłkarzom po 35 roku życia, bo przecież do 67 za piłką biegać nie dadzą rady.

Ale dożyją. Górnicy po prostu nie dożyją emerytury. Sporo i tak teraz nie dożywa. A tacy policjanci strzelają sobie w łeb.
Tomasz napisał/a:
Do tego zlikwidować wszelkie przywileje nauczycieli, posadzić na 8 godzin w szkole

Rozumiem, że dzieci w wakacje też do szkoły, bo co ma robić nauczyciel przez 8h gdy dzieciaki na wakacjach?
Tomasz - 2013-11-07, 00:20
:
Jander napisał/a:
Płacę za paliwo, wiec drogi powinny być płatne?

Głupie porównanie. W bezpłatnej szkole prosi się rodziców o płacenie za różne rzeczy typu papier itd, płaci się za książki. Ja bym wolał płacić szkole, a niech ona to zapewnia.

Jander napisał/a:
Ale dożyją. Górnicy po prostu nie dożyją emerytury.

Nie rozśmieszaj mnie. Zdecydowana większość dożywa i dobrze sobie na niej żyje.

Jander napisał/a:
Rozumiem, że dzieci w wakacje też do szkoły, bo co ma robić nauczyciel przez 8h gdy dzieciaki na wakacjach?

Szkolić się. Pamiętam jak w liceum z kumplem, czytając choć trochę z historii byliśmy w stanie nauczycielkę zaginać na każdej lekcji, bo poza wiedzą z podręcznika prawie nic nie wiedziała. Szykować na nowy rok. Może wprowadzić wakacyjną szkołę dla tych uczniów słabszych żeby nadrabiali, jak się nie mylę to takie coś w niektórych krajach funkcjonuje.
Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu mamy mocno obniżany poziom nauczania.
Jander - 2013-11-07, 00:40
:
Tomasz napisał/a:
Głupie porównanie. W bezpłatnej szkole prosi się rodziców o płacenie za różne rzeczy typu papier itd, płaci się za książki. Ja bym wolał płacić szkole, a niech ona to zapewnia.

Aa, myślałem, że chodzi Ci o to, żeby szkoły utrzymywały się nie z podatków, ale z bezpośrednich opłat od rodziców. Dla mnie bez różnicy czy płacić szkole czy samemu kupować. Jest plan darmowych e-podręczników, może coś z tego wyjdzie.
Tomasz napisał/a:
Nie rozśmieszaj mnie. Zdecydowana większość dożywa i dobrze sobie na niej żyje.

67 by nie dożyli.
Tomasz napisał/a:
Pamiętam jak w liceum z kumplem, czytając choć trochę z historii byliśmy w stanie nauczycielkę zaginać na każdej lekcji, bo poza wiedzą z podręcznika prawie nic nie wiedziała.

No kurde, lekcje historii to nie quiz wiedzy, też mogliśmy zaginać nauczycielkę, bo byliśmy pasjonatami. Ale lekcje nie były wyłącznie dla nas, było jeszcze 25 innych osób, które miała uczyć nauczycielka. Wiedza ponadprogramowa niewiele by jej dała.
Tomasz napisał/a:
Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu mamy mocno obniżany poziom nauczania.

Ale masz jakieś dane, że w ostatnich latach zaczęliśmy odstawać edukacyjnie od innych krajów? Bo ja właśnie kojarzę odwrotnie.
dworkin - 2013-11-07, 01:28
:
Fidel-F2 napisał/a:
dworkin napisał/a:
Jeśli zanegować jej ogólny (zasadniczy) sens w jednym przypadku, trzeba zanegować go zawsze
nieprawda

Prawda. Na solidarności pokoleniowej czy społecznej oparty jest (między innymi) każdy podatek. Tzn. wszyscy płacą po trochu, a dużo wyjmują tylko potrzebujący. I jeśli zanegować tę ideę, trzeba zanegować każde tego rodzaju świadczenie. Co innego krytyka jego konkretnej realizacji.

Np. człowiek prawdziwie bogaty może uznać, że nie potrzebuje policji, więc przestaje ją opłacać. Bo stać go na armię najemników.

Asuryan napisał/a:
dworkin napisał/a:
Jak wszystkie inne podatki? Jeśli zanegować jej ogólny (zasadniczy) sens w jednym przypadku, trzeba zanegować go zawsze. Zatem argument jest sensowny, można się kłócić co do jego istoty i realizacji w poszczególnych sytuacjach.

Argument jest sensowy tylko w przypadku podatków z których korzystają wszyscy.

Ale z żadnego podatku nie korzystają wszyscy. Bo załóżmy, że jestem wśród tego promila promila okazów zdrowia, które praktycznie nigdy nie chorują. Czy to znaczy, że nie muszę opłacać publicznej służby zdrowia? Pogotowia? Czy taki wyjątek wystarczy, aby zanegować jej sens?

Asuryan napisał/a:
dworkin napisał/a:
No ale dzięki temu, że są podatki, utrzymujesz tylko część kwoty przypadającej na edukację Twojego dziecka. Ja, który dzieci nie mam, płacę kolejną (i godzę się z tym, jak z czymś oczywistym).

Dzięki temu, że są podatki, utrzymuję część kwoty przypadającą na edukację tylko cudzych dzieci, bo własnego nie mam. Płacę, bo muszę - ale to nie znaczy że się z tym zgadzam.

dworkin napisał/a:
Bo na pewno nie wszystkich (tzn. mały odsetek) stać na prywatne szkolnictwo.

A co mnie obchodzą inni? To ich dzieci i ich ewentualny problem.

Pisałem w kategoriach ogólnych i nie chcę już nawet wspominać, jak bardzo to (moim zdaniem) samolubne. Zresztą fakt, że coś nie dotyczy Cię bezpośrednio, nie znaczy, że nie dotyczy lub nie będzie w przyszłości dotyczyć Twoich bliskich.

No ale solidarność, o której pisałem, nie jest jedynym argumentem. Z punktu widzenia państwa to tylko środek do realizacji celu, jakim jest budowanie swojej potęgi. Podobne świadczenia zapewniają społeczeństwu stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, a długofalowo rozwijają np. gospodarkę. Masowa edukacja obniża patologie i napięcia społeczne, zmniejsza odsetek ataków agresji (bezpośrednio, przez łagodzenie obyczajów, oraz pośrednio, przez dawanie szansy na lepszą sytuację bytową). Masowa edukacja zwiększa odsetek wykwalifikowanej kadry menadżerskiej i specjalistycznej, jaka przekłada się na wzrost gospodarczy. Proste.
Asuryan - 2013-11-07, 03:07
:
dworkin napisał/a:
Ale z żadnego podatku nie korzystają wszyscy. Bo załóżmy, że jestem wśród tego promila promila okazów zdrowia, które praktycznie nigdy nie chorują. Czy to znaczy, że nie muszę opłacać publicznej służby zdrowia? Pogotowia? Czy taki wyjątek wystarczy, aby zanegować jej sens?

Policja dba między innymi o Twoje bezpieczeństwo, straż pożarną czy pogotowie możesz potrzebować wezwać. Do tej samej kategorii zaliczam między innymi służbę więzienną, wojsko, sądy, rząd i prezydenta. Ale nie edukację zupełnie obcych mi ludzi.

dworkin napisał/a:
Pisałem w kategoriach ogólnych i nie chcę już nawet wspominać, jak bardzo to (moim zdaniem) samolubne. Zresztą fakt, że coś nie dotyczy Cię bezpośrednio, nie znaczy, że nie dotyczy lub nie będzie w przyszłości dotyczyć Twoich bliskich.

Owszem, jest to samolubne, ale nie stać mnie w tej kwestii na altruizm. A w przyszłości będzie to ewentualnie moje, a nie innych zmartwienie.

dworkin napisał/a:
Z punktu widzenia państwa to tylko środek do realizacji celu, jakim jest budowanie swojej potęgi. Podobne świadczenia zapewniają społeczeństwu stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, a długofalowo rozwijają np. gospodarkę. Masowa edukacja obniża patologie i napięcia społeczne, zmniejsza odsetek ataków agresji (bezpośrednio, przez łagodzenie obyczajów, oraz pośrednio, przez dawanie szansy na lepszą sytuację bytową). Masowa edukacja zwiększa odsetek wykwalifikowanej kadry menadżerskiej i specjalistycznej, jaka przekłada się na wzrost gospodarczy. Proste.

Jeśli byś napisał budowanie potęgi obcych krajów, do których wyemigrują najlepiej wykwalifikowani pracownicy, to byłbyś bliższy prawdy.
Sabetha - 2013-11-07, 06:22
:
Asu, chodziłeś do prywatnej szkoły? :-)
Fidel-F2 - 2013-11-07, 07:29
:
dworkin napisał/a:
I jeśli zanegować tę ideę, trzeba zanegować każde tego rodzaju świadczenie.
nie trzeba

Tomasz napisał/a:
Pamiętam jak w liceum z kumplem, czytając choć trochę z historii byliśmy w stanie nauczycielkę zaginać na każdej lekcji, bo poza wiedzą z podręcznika prawie nic nie wiedziała.
true, true
Asuryan - 2013-11-07, 12:20
:
Sabetha napisał/a:
Asu, chodziłeś do prywatnej szkoły? :-)

Kiedy ja chodziłem do szkoły, to jeszcze prywatnych placówek nie było. A tak poza tym, to co ma moja przeszłość do rzeczy?
Tomasz - 2013-11-07, 12:26
:
Jander napisał/a:
Aa, myślałem, że chodzi Ci o to, żeby szkoły utrzymywały się nie z podatków, ale z bezpośrednich opłat od rodziców. Dla mnie bez różnicy czy płacić szkole czy samemu kupować. Jest plan darmowych e-podręczników, może coś z tego wyjdzie.

To też. Bo zamiast płacić to w podatku lepiej płacić do szkoły. Im mniej pośrednictwa w przekazywaniu pieniędzy tym taniej i prościej. I rzeczywiście pieniądze szły by za dzieckiem, bo przecież chodzi o opłacanie edukacji a nie nauczycieli. Czyli pieniądze mają trafiać tam gdzie są dzieci, które muszą chodzić do szkoły, uczyć się itd. Niestety trochę zasad rynkowych wszędzie się przydaje.
A wracając do podręczników itd, to szkoła przy ilości kupowanych podręczników może je kupić taniej, zamówić wtedy kiedy będzie chciała/mogła i też będzie pewnie inne podejście do zmieniania non stop podręczników. Mogłyby one też być w szkole, a nie żeby dziecko je dźwigało samo do szkoły dzień w dzień.
Tak samo w rezultacie taniej wyszłoby kupowanie różnych pomocy naukowych, produktów papierniczych itd.
Przy okazji, to mój syn chodzi do pierwszej klasy. Zawożę go do szkoły, bo lekcje ma różnie, raz na 8, raz na 10.45, raz na 11.35, a rano świetlica ma przerwę między 9 a 11. Żona w pracy, ja wolnego zawodu to przestawiłem się na pracę w domu w niektóre dni. A co mają zrobić rodzice pracujący normalnie, jak nie mogą rano odstawić dziecka do świetlicy? Przecież to paranoja.
Przyjeżdżając do szkoły widzę przychodzącą w tym samym czasie wychowawczynię. Jak przyjeżdżam po syna i zabieram go ze świetlicy, to wychowawczyni dawno już nie ma. Klasa pierwsza, to chyba po pracy wywiadówek dzień w dzień nie sprawdza i nie musi się nocami przygotowywać do lekcji rysowania ślaczków i kolorowania listków.
I ta wychowawczyni oczekuje że rodzice będą kupować z zebranych pieniędzy kolorowy papier, nagrody dla dzieci przy jakiejś tam okazji, kleje, kartki itd. Ci rodzice pracujący po 8 i więcej godzin.
A ja się pytam czemu nie może ta pani powędrować z rana jak do szkoły idzie na 11.30 i kupić to wtedy, nawet z tych pieniędzy zebranych od rodziców? Czemu rodzice się muszą składać i potem jeszcze sami to kupować, szykować i przywozić gotowe na jakieś akademie itd?
To ma być to przepracowanie po trzech godzinach zajęć z siedmiolatkami? I takie panie nauczycielki też maja przywileje z karty, czy nie mają?
Jander napisał/a:
67 by nie dożyli.

Nikt górnikowi nie każe pracować w zawodzie górnika pod ziemią do 67 roku. Większość z nich idąc na emeryturę dalej pracuje. Dorabiają ile wlezie. Do tego te same przywileje emerytalne mają związkowcy, których pod ziemią pewnie nie uświadczysz, pracownicy naziemni itd.
Tak jak to słynne przywileje na kolei miały panie sprzedające bilety na dworcach.
Jander napisał/a:
No kurde, lekcje historii to nie quiz wiedzy, też mogliśmy zaginać nauczycielkę, bo byliśmy pasjonatami. Ale lekcje nie były wyłącznie dla nas, było jeszcze 25 innych osób, które miała uczyć nauczycielka. Wiedza ponadprogramowa niewiele by jej dała.

Ci nauczyciele historii, jak i innych przedmiotów często walą głupoty nieziemskie, nie mając pojęcia o czym prawią. Znam z doświadczenia własnego, z doświadczenia znajomych posiadających dzieci w szkole w wyższych klasach. Nauczyciel chyba powinien mieć wiedzę szerszą niż to co w podręczniku. A często nawet tego nie wie, na lekcji czyta podręcznik.
Jander napisał/a:
Ale masz jakieś dane, że w ostatnich latach zaczęliśmy odstawać edukacyjnie od innych krajów? Bo ja właśnie kojarzę odwrotnie.

A co ma piernik do wiatraka? Pamiętam mniej więcej co musiałem robić w pierwszej klasie podstawówki, a widzę co robi mój syn. W zerówce dostawaliśmy zadania z pisaniem liter i cyfr, a mój syn w pierwszej klasie rysuje ślaczki. I to nie jakieś skomplikowane i w dużych ilościach. W zeszycie ćwiczeń ma pół linijki zarysowanej cienko, którą poprawia i do końca linijki dorysowuje. Jak zaczęli literki to też po 6 sztuk normalnie. Siedzi na lekcjach rozkojarzony, wydurnia się i gada pewnie non stop, a pani i tak zachwycona bo się przed rokiem sam nauczył czytać z książeczek które mu kupowaliśmy i takiego zabawkowego komputerka czytającego mu litery i czyta zadania zanim pani je odczyta.
Moja żona ma brata młodszego od niej o kilkanaście lat i wiem jak zdawał maturę przed rokiem i czego od niego w liceum wymagali. Załamka po prostu.
Romulus - 2013-11-07, 12:29
:
Tomasz napisał/a:
Jander napisał/a:
Aa, myślałem, że chodzi Ci o to, żeby szkoły utrzymywały się nie z podatków, ale z bezpośrednich opłat od rodziców. Dla mnie bez różnicy czy płacić szkole czy samemu kupować. Jest plan darmowych e-podręczników, może coś z tego wyjdzie.

To też. Bo zamiast płacić to w podatku lepiej płacić do szkoły. Im mniej pośrednictwa w przekazywaniu pieniędzy tym taniej i prościej. I rzeczywiście pieniądze szły by za dzieckiem, bo przecież chodzi o opłacanie edukacji a nie nauczycieli. Czyli pieniądze mają trafiać tam gdzie są dzieci, które muszą chodzić do szkoły, uczyć się itd. Niestety trochę zasad rynkowych wszędzie się przydaje.

Mam wrażenie, że w edukacji jest teraz akurat nadmiar rynku. Przynajmniej jeśli chodzi o książki.

Nie rozumiem, dlaczego, skoro jest przymus edukacyjny do pewnego wieku, to rodzice muszą kupować dzieciom książki? To niesprawiedliwe.

Poza tym, nie rozumiem, dlaczego co roku muszą kupować wciąż nowe i nowe? Oczywiście - zeszyty ćwiczeń zmieniać trzeba. Ale kiedy chodziłem do podstawówki i liceum, książki zazwyczaj kupowali mi rodzice od rodziców starszych dzieci. A w liceum to już sami ze "starszakami" się wymienialiśmy i handlowaliśmy. Było taniej. Dla wszystkich.

Mam wrażenie, że ten wolny rynek z książkami szkolnymi nie służy nikomu poza wydawcami. Z pewnością nie służy rodzicom i dzieciom.
Jander - 2013-11-07, 13:08
:
Mam starszego o 2 lata brata i chodziliśmy do tych samych szkół. Część książek przechodziła na mnie, ale sporo okazywało się nieprzydatnych, zwłaszcza najdroższych językowych(z angielskiego nauczycielka uznała, że nie będziemy płacić 80zł co roku, tylko będziemy pracować na jednym podręczniku, z którego będzie kserować niezbędne rzeczy na bieżąco z różnych podręczników). Bo jeden nauczyciel wolał jedno wydawnictwo od drugiego. Państwowe ujednolicenie podręczników to ważna kwestia, bo teraz to sobie wydawnictwa zażyczą kupę kasy, dadzą parę prezentów nauczycielom i kupuj synek, bo inaczej dostaniesz pałę.
Romulus napisał/a:
Oczywiście - zeszyty ćwiczeń zmieniać trzeba.

Pisz ołówkiem, potem wygumuj i sprzedaj. Sprawdzone. :)
Drugą sprawą związaną z podręcznikami jest ich ciężar. Żaden wf nie naprawi tych wad postawy, które się rodzą z noszenia plecaka o ciężarze rodem z "Guerilla Warfare" Che Guevary. Radziliśmy sobie czasem dzieląc się podręcznikami, ja w końcu nosiłem ich niewiele i korzystałem z cudzych.
Tomasz napisał/a:
I ta wychowawczyni oczekuje że rodzice będą kupować z zebranych pieniędzy kolorowy papier, nagrody dla dzieci przy jakiejś tam okazji, kleje, kartki itd. Ci rodzice pracujący po 8 i więcej godzin.

Nam nauczycielka powiedziała, że po prostu nie może nam kupić podręczników. Sam składałem zamówienie i zbierałem kasę. Tu przydałoby się jakieś sensowne rozwiązanie, przecież można by podatki odliczyć od tych rzeczy.
Tomasz napisał/a:
Niestety trochę zasad rynkowych wszędzie się przydaje.

Neoliberalne dogmaty nie są rozwiązaniem na każdą bolączkę. A tania szkoła niekoniecznie oznacza dobra. Nie chciałbym żeby zatrudniano tych nauczycieli, którzy będą skłonni pracować za najniższą stawkę. Ci dobrzy pójdą pracować gdzie indziej, np. wyjadą na zachód i będą uczyć cudze dzieci. O to chodzi?
I zapewniam Cię, że taniej wychodzi, gdy każdy podatnik płaci na edukację, niż gdy płacą na nią tylko osoby mające dzieci. Tak jak na służbę zdrowia płacą i zdrowi i chorzy(a za leki i tak trzeba płacić, więc sprywatyzujmy?), a na straż pożarną osoby, którym nie pali się dom.
Tomasz napisał/a:
Moja żona ma brata młodszego od niej o kilkanaście lat i wiem jak zdawał maturę przed rokiem i czego od niego w liceum wymagali. Załamka po prostu.

Komuno wróć? ;) Mnie jednak interesują porównania globalne. Jeśli nasza edukacja się zapuściła w porównaniu do innych krajów, to ok, trzeba coś z tym zrobić.
Tomasz - 2013-11-07, 14:25
:
Jander ty myślisz, że ja jestem taki stary, że maturę za komuny zdawałem???
Według mnie właśnie z braku zasad rynkowych to tak wygląda. Bo szkoła i nauczyciele mają pieniądze takie czy inne niezależnie od starań i jakości. Nawet jak się super staraja to maja równie marnie jak ci co się nic nie starają.
Na służbę zdrowia płacą chorzy i zdrowi, a potem ci chorzy jak chcą się szybko i skutecznie leczyć to płacą prywatnie, a do dentysty to już w ogóle chodzisz prywatnie, prawda? A co to nie służba zdrowia? Nie jestem do końca przekonany, że jest tak taniej jak wszyscy płacą z podatkami, bo wtedy płacisz też na urzędników skarbówki, NFZetu itd, na wielki aparat państwowy zajmujący się zbieraniem tych pieniędzy, przekazywaniem, dzieleniem itd. Ciekawe ile z tego co płacisz faktycznie trafia na końcu do lekarza/szpitala. A jednocześnie sam miałem mały zabieg z palcem u nogi w zaszłym roku i najpierw zrobiłem jak osioł na kontrakcie z NFZu, gdzie mnie potraktowali jak intruza, spieprzyli i olali, a potem zapłaciłem 700 stów, z umową, fakturą i super traktowany, miałem poprawiony zabieg, skutecznie, przyjemnie, z szacunkiem.
Sorry, moje bolączki ten neoliberalizm rozwiązuje.
Poza tym popatrz trochę z mojego punktu widzenia, bo to ja płace jako przedsiębiorca na tych różnych, którzy nie płacą a chcą mieć tak samo jak ja.
Romulus - 2013-11-07, 14:31
:
Wszyscy pracujący płacą podatki. A przedsiębiorcy mają najwięcej możliwości, aby płacenia podatków unikać :) Zwykli śmiertelnicy niedługo stracą ostatnie ulgi podatkowe. A przedsiębiorcy: to na firmę, tamto na firmę, to się wliczy w koszty, vacik będzie mniejszy itd. ;)
Jander - 2013-11-07, 15:02
:
Tomasz napisał/a:
Jander ty myślisz, że ja jestem taki stary, że maturę za komuny zdawałem???

Bez przesady. :) Zaryzykowałem tezę, że im bliżej komuny chronologicznie, tym lepsza edukacja.
Tomasz napisał/a:
Poza tym popatrz trochę z mojego punktu widzenia, bo to ja płace jako przedsiębiorca na tych różnych, którzy nie płacą a chcą mieć tak samo jak ja.

Nie muszę, mam w rodzinie osobę, która jest przedsiębiorcą w tym samym zawodzie co Ty, orientuję się dobrze w temacie. Też korzystamy czasem z prywatnej opieki, gdy jest jakaś pilna sprawa, ale jak w rodzinie przyszło co do czego i pojawił się nowotwór, to nikt nie musiał zastawiać domu, żeby zapłacić za leczenie.
Młodzik - 2013-11-07, 15:33
:
Romulus napisał/a:
Jeśli przegłosują referendum - to piszę już dziś: ja nie idę. Bo to idiotyzm.

I myślę, że większość Polaków też na to referendum nie pójdzie. Bo co to za istotna kwestia? Żadna. Dla grupki histerycznych rodziców. Polacy poszli dotychczas na dwa referenda: konstytucyjne i unijne. I to rozumiem - to były głosowania o znaczeniu ustrojowym.

W sumie edukacja nie powinna mnie obchodzić, bo się dzieciaków nie dorobię nigdy, ale jednak obchodzi. Czemu? Pewnie się czaruję i nazbyt idealizuję, ale sądzę, że edukacja jest jednym z tych parametrów, które przyniosą profity po wielu latach, w przeciwieństwie do kwestii ustrojowych. (No żeby te profity były dostateczne, to potrzeba jeszcze wielu innych zmian w systemie, ale to już temat rzeka).
Na referendum bym poszedł, bo o ile dobrze pamiętam, to jego rezultatem miałby być taki reset systemu edukacji i powrót do tego sprzed jakichś 20 lat. To jest dobre o tyle, że siłą rzeczy rządzący musieliby obrać nieco inną ścieżkę reform (a może znów się czaruję). Bo ta obecna to jest masakra.
Już nad moim rocznikiem boleli wykładowcy, że nie wiemy tylu rzeczy, które kiedyś były w liceum, a które są niezbędne, by sensownie prowadzić zajęcia. Do tego mam rodzeństwo, które załapało się na tę nową reformę i to jest płacz i zgrzytanie zębów. O ile wcześniej w liceach przedmioty profilowe były rozszerzane od samego początku, tak teraz każda klasa musi najpierw przerobić podstawę, a w dwóch ostatnich latach rozszerzenie (niby wtedy jest znacznie więcej godzin na to przeznaczonych ale w praktyce, poświęca się tyle samo godzin co poprzednio, tylko są bardziej skondensowane). Podstawa natomiast to jest śmiech na sali: trochę tego, trochę tamtego i owamtego, bez najmniejszego ładu i składu, i co najważniejsze - bez jakichkolwiek podstaw teoretycznych. Na ch... dzieciakowi prezentować wzór chemiczny aspiryny, skoro nie ma najbledszego pojęcia o podstawach chemii organicznej. To po prostu marnowanie czasu.

A jak to jest, że przy ciągłym ograniczaniu materiału osiągamy coraz lepsze wyniki w testach PISA? Nie wiem, może przez to jest więcej czasu na lepsze wyjaśnienie materiału? Niewielkie to pocieszenie.
Sabetha - 2013-11-07, 17:10
:
Asu napisał/a:
Kiedy ja chodziłem do szkoły, to jeszcze prywatnych placówek nie było. A tak poza tym, to co ma moja przeszłość do rzeczy?


Obcy ludzie opłacali Twoją edukację ze swoich podatków :P

Tomasz napisał/a:
I ta wychowawczyni oczekuje że rodzice będą kupować z zebranych pieniędzy kolorowy papier, nagrody dla dzieci przy jakiejś tam okazji, kleje, kartki itd. Ci rodzice pracujący po 8 i więcej godzin.


Chyba powinnam się zacząć uczyć od innych nauczycieli //mysli
U nas nagrody w konkursach to spory problem. Czasem rozdaję książki z prywatnej biblioteczki (takie, które Natalii się nie podobały :badgrin: ), czasem dostanę coś od dyrekcji. Dyplomy robię w domu i drukuję na prywatnej drukarce. Gazetki również, i sprawdziany, i rozkłady materiałów i pierdylion innych rzeczy. Inna sprawa, że nienawidzę chudzić i kogokolwiek o cokolwiek prosić. Raz w życiu się złamałam i poszłam do dyrektorki, żeby wyżebrać papier ksero na zajęcia dodatkowe (drukowanie zadań, testów i arkuszy egzaminacyjnych żre papier jak mało co). Usłyszałam, że papieru nie ma, że mają go kupować dzieci. A dzieci, jak to dzieci, jedne są skłonne się składać, inne nie. Stanęło na tym, że od lat kupuję sama. Mogę Ci nawet powiedzieć, że Biedronka czasem ma w promocji po osiem z groszami, a Carrefour po niecałą dychę. Przy okazji kupuję też składkowy dla moich żuczków (małe jeszcze są). Zdarza mi się biegać z nimi po sklepach po lekcjach moich i ich, bo trzeba zorganizować, dla przykładu, jakiś tam dzień chłopaka. Rodzice angażują się o tyle, że podczas zabawy choinkowej kanapki zrobią, dyskretnie (albo nie) popijają wino i próbują mnie zmuszać do picia z nimi (czego nie cierpię nawet u najbliższych przyjaciół).
Nie wiem, może w miastach jest inaczej. Tutaj nikt się nie rwie, żeby mi w czymkolwiek pomagać :P

Co do podręczników, jednocześnie macie rację i jej nie macie, bo mam wpływ na ich dobór, ale nie na modyfikacje. Dla przykładu, od lat pracuję na WSiPowskich i nie zmieniam, bo jestem z nich zadowolona. Niestety ministerstwo z zapałem dba o kolejne reformy szkolnictwa, pociągające za sobą zmianę treści i - w konsekwencji - zawartości podręczników. Dzięki temu w klasie pierwszej gimnazjum mam teraz trzy wersje tej samej książki. Czysta komedia, kiedy przychodzi do znalezienia jakiegoś tekstu, który u mnie jest na stronie setnej, u kogoś na sto dwudziestej, a u innego w ogóle go nie ma. Koniec końców jakoś dajemy radę i nie rozdzieramy szat.

Romulus napisał/a:
Chyba w piątek Najmądrzejsi z Najmądrzejszych będą głosować czy będzie referendum, aby 6-latki poszły obowiązkowo do szkoły.


A ja na takie referendum pójdę. Po raz pierwszy od dziesięciu lat. I będę na nie.
Kto wie, może mi się zamami i jeszcze kogoś urodzę? Nie chciałabym wtedy, żeby szedł/szła do pierwszej klasy w wieku sześciu lat. Mam mieszana czwartą klasę (roczniki 2003 i 2004). W tym wieku (wcześniej pewnie jest jeszcze dramatyczniej) rok różnicy to prawdziwy eon, gołym okiem widać, kto jest młodszy, a kto starszy. A że system edukacji zmierza ku coraz głębszemu skretynieniu (to nie spekulacja, to fakt, sama co roku wysyłam w świat jakiś tam odsetek półanalfabetów, którzy powinni być w zawodówkach, a trafiają do techników i liceów), pójście do szkoły o rok później nie zrobi mojemu wirtualnemu synowi/córce krzywdy.
Romulus - 2013-11-07, 17:55
:
Sabetha napisał/a:
A ja na takie referendum pójdę. Po raz pierwszy od dziesięciu lat. I będę na nie.
Kto wie, może mi się zamami i jeszcze kogoś urodzę? Nie chciałabym wtedy, żeby szedł/szła do pierwszej klasy w wieku sześciu lat. Mam mieszana czwartą klasę (roczniki 2003 i 2004). W tym wieku (wcześniej pewnie jest jeszcze dramatyczniej) rok różnicy to prawdziwy eon, gołym okiem widać, kto jest młodszy, a kto starszy. A że system edukacji zmierza ku coraz głębszemu skretynieniu (to nie spekulacja, to fakt, sama co roku wysyłam w świat jakiś tam odsetek półanalfabetów, którzy powinni być w zawodówkach, a trafiają do techników i liceów), pójście do szkoły o rok później nie zrobi mojemu wirtualnemu synowi/córce krzywdy.

Ja akurat odnośnie tego nie mam zdania. Córka mojej szwagierki poszła do pierwszej klasy w wieku 6 lat. Radzi sobie dobrze, nie narzeka, trudności nie ma, podoba się jej to i lubi chodzić do szkoły. Gdybym miał sądzić po niej, to problemu nie ma. Ale mi się nie chce, bo nie to jest najważniejsze.

Z mojego punktu widzenia ważne jest to, iż kwestia rozstrzygania w ogólnonarodowym referendum, czy 6-latki mają iść do szkoły jest tak idiotycznie komiczna, że po prostu nie mam ochoty brać w tym cyrku udziału. I z racji sprzeciwu wobec załatwiania taką drogą takich pierduśnych kwestii - nie wybiorę się.
dworkin - 2013-11-07, 18:49
:
Asuryan napisał/a:
Policja dba między innymi o Twoje bezpieczeństwo, straż pożarną czy pogotowie możesz potrzebować wezwać. Do tej samej kategorii zaliczam między innymi służbę więzienną, wojsko, sądy, rząd i prezydenta. Ale nie edukację zupełnie obcych mi ludzi.

Wysłać dziecko do szkoły też możesz potrzebować wysłać. Tak samo, jak wezwać karetkę. Sądzę nawet, że większość ludzi, która posłała kiedykolwiek latorośl do szkoły, nigdy nie wezwała pogotowia.

I ciekawe, że cały zachodni świat wciąż hołduje idei masowej edukacji finansowanej (w jakimś stopniu) z publicznych pieniędzy. A jej rozwój zawsze koreluje z rozwojem gospodarczym. Nie wiem, czy chciałbyś mieszkać w którymś z krajów, gdzie owa idea nie jest implementowana.

Tak czy inaczej - skoro Ty możesz zanegować jedną instytucję, ja (albo ktokolwiek) mogę zanegować inną. Co przedstawiłeś, to tylko Twoja subiektywna opinia. Jasne, o wszystkim można dyskutować, tak w demokracjach określa się politykę każdego państwa. Na Twoje nieszczęście jednak zbyt mały odsetek myśli podobnie, by przeforsować takie prawo.

Asuryan napisał/a:
Jeśli byś napisał budowanie potęgi obcych krajów, do których wyemigrują najlepiej wykwalifikowani pracownicy, to byłbyś bliższy prawdy.

Ja pisałem o ogólnej zasadzie, którą próbuje implementować każde znane mi cywilizowane państwo. A że w Polsce wygląda to trochę, jak napisałeś... Cóż...
Tomasz - 2013-11-07, 18:55
:
Sabetha napisał/a:
Chyba powinnam się zacząć uczyć od innych nauczycieli //mysli

Zdecydowanie. Była wywiadówka, informacje co i jak potrzebne i już. Moja żona sie wychyliła na jakiegoś skarbnika czy coś podobnego i skończyła z szykowaniem nagród, kupowaniem, wypisywaniem itp.
Kolejny dowód, że przy takich zasadach czy ich braku, każdy nauczyciel robi co chce. Jeden jak ty się poświęca, a inny wykorzystuje.
Romulus napisał/a:
Córka mojej szwagierki poszła do pierwszej klasy w wieku 6 lat. Radzi sobie dobrze, nie narzeka, trudności nie ma, podoba się jej to i lubi chodzić do szkoły.

Problem polega na tym, że sześciolatek sześciolatkowi nierówny. Jak mój mały poszedł do zerówki jako pięciolatek, to faktycznie miał cztery bo jest z grudnia. Porównanie z sześcioletnią dziewczynką ze stycznia którą miał w grupie było oczywiste. Tak samo ci faktyczni pięciolatkowie idący do szkoły w latach "przejściowych" z siedmioipółletnimi dzieciakami to słaby pomysł. Postępy jakie mój syn zrobił w ciągu roku gdy go nie posłałem do szkoły jako niby sześciolatka są ogromne. Teraz ma wielką radochę z chodzenia do szkoły. Ale załapał się po po tatusiu na inteligencję i błyskotliwość to miał łatwiej :mrgreen:
Asuryan - 2013-11-07, 20:37
:
Sabetha napisał/a:
Obcy ludzie opłacali Twoją edukację ze swoich podatków :P

Nie prosiłem ich o to. Poza tym moim rodzicom też zabierano pieniądze na ten cel.
Jachu - 2013-11-07, 20:46
:
http://kobieta.onet.pl/dz...eferendum/g69dd
I już wszystko jasne, chociaż i tak się zobaczy w czasie głosowania.
Jander - 2013-11-07, 21:40
:
Tak tylko zauważę, że w referendum jest też pytanie o likwidację gimnazjów i powrót do systemu 8-4.
Jachu - 2014-01-07, 21:14
:
http://radioszczecin.pl/1...ronie-filozofii :badgrin:
Jachu - 2014-12-14, 10:27
:
W świetle ostatnich strajków nauczycieli i ich obrzydliwej hipokryzji związanej z postulatami "w obronie ucznia", polecam świetny program Morgana Spurlocka o edukacji w Finlandii oraz w społecznych szkołach na terenie USA:

http://player.pl/programy...0E05,34413.html

Niestety, w taką stronę nasza polska edukacja nigdy chyba nie pójdzie...
Jachu - 2015-04-30, 14:02
:
Filip Chajzer znowu w akcji http://dziendobry.tvn.pl/...-ss,166576.html
:badgrin: :badgrin: :badgrin:
Sabetha - 2015-04-30, 17:52
:
Proponuję kolejną reformę szkolnictwa - wywalenie tej jednej godziny historii tygodniowo w gimnazjum i wprowadzenie na to miejsce trzeciej godziny religii.
Sabetha - 2015-05-28, 17:52
:
Flaki mi się gotują, więc w ramach protestu przeciw systemowi napiszę post pod postem. Otóż nieco ponad tydzień temu moje krasnale z piątej klasy brały udział w badaniu diagnostycznym organizowanym przez IBE. Nie wspomnę o dziadowaniu tejże instytucji i przerzuceniu wydruku testów na szkołę. Słowem nie pisnę o kilku długich godzinach, w trakcie których wklepywałam do systemu odpowiedzi na mnóstwo pytań, na które znam odpowiedź, bo z tymi dziećmi pracuję. Dam wyraz wściekłości na coś zupełnie innego.
Jakież bowiem było moje zdziwienie, kiedy po otworzeniu arkusza służącego do owego badania okazało się, że dzieci mają popełnić list oficjalny. Fakt, że tę formę wypowiedzi poznają dopiero w przyszłym roku, jakoś "ekspertom" umknął. Zgrzytnęłam zębami, zakurwiłam w duchu i wczytałam się dokładnie w obie wersje. Nie trzeba było Einsteina, by dojść do wniosku, że w jednym z zadań otwartych grupa A miała nieporównanie łatwiejsze zadanie od grupy B, a w kilku innych możliwe odpowiedzi były tak mętne, że nie tylko jedenastolatek, ale większość dwudziestolatków podrapałaby się w głowę.
A teraz ciekawostka. Żałuję, że nie mogę Wam zacytować odpowiedzi "eksperta", którego nauczyciele zgodnie zgnoili na forum badania (dostęp tylko dla zalogowanych, więc nie wiem, czy nie zdradziłabym ważnej tajemnicy państwowej). Zupełnie, jakbyśmy rozmawiali z jakimś, kurwa, botem zaprogramowanym na pierdolenie o statystyce i "cennych informacjach" //mur . Jakich, pytam? Że moje dzieci ni chuja nie wiedzą, jak napisać list oficjalny? A to ci dopiero.
Oto, Szanowni Państwo, jak wygląda edukacja w naszym kraju. Ktoś bierze pieniądze, dzieci się spinają, ja się pienię. I co? I gówno, jak mawiają prości ludzie.
Stary Ork - 2015-11-11, 15:47
:
Jak koleżanki i koledzy wykształciuchy oceniają zapowiedź min. Gowina że będzie budował synergię między nauką a biznesem jako minister nauki i szkolnictwa wyższego? Zawsze naiwnie sądziłem na swoich umysłowych nizinach, że szkolnictwo wyższe ma kształcić elitę intelektualną narodu, a nie produkować korpoludków i robić darmowe R&D dla byznesu tak jak do tej pory. Więc w którą stronę to pójdzie, urynkowi się nam jeszcze bardziej?
Trojan - 2015-11-11, 16:33
:
Nie , to tylko takie ogólne pirdolenie
MadMill - 2015-11-11, 18:39
:
Stary Ork napisał/a:
... i robić darmowe R&D dla byznesu tak jak do tej pory.

To chyba żeś ostatnio nikogo nowego po studiach w robocie nie miał... chociaż to może ogólnie teraz ludzie są po prostu głupsi...
Młodzik - 2015-11-11, 19:22
:
Stary Ork napisał/a:
Jak koleżanki i koledzy wykształciuchy oceniają zapowiedź min. Gowina że będzie budował synergię między nauką a biznesem jako minister nauki i szkolnictwa wyższego? Zawsze naiwnie sądziłem na swoich umysłowych nizinach, że szkolnictwo wyższe ma kształcić elitę intelektualną narodu, a nie produkować korpoludków i robić darmowe R&D dla byznesu tak jak do tej pory. Więc w którą stronę to pójdzie, urynkowi się nam jeszcze bardziej?

Ja się mocno zastanawiam, jak na takie deklaracje reagują biolodzy-ewolucjoniści. No bo, jakby nie patrzeć, ich badania z punktu widzenia biznesowego są niepotrzebne. Ani nie przerobi się ich na produkt, ani nie sprzeda. I raczej nie ma perspektyw, że z ich badań wykluje się kiedyś coś biznesowo wartościowego.
toto - 2015-11-11, 19:28
:
Czyżby Gowin zapowiadał, że chce końca dotowania uczelni katolickich, wydziałów/kierunków teologicznych? //mysli
MrSpellu - 2015-11-12, 09:36
:
toto napisał/a:
Czyżby Gowin zapowiadał, że chce końca dotowania uczelni katolickich, wydziałów/kierunków teologicznych? //mysli

Naiwniaku, teolodzy wymodlą nową technologię. Za punkty many --_-

Stary Ork napisał/a:
nie produkować korpoludków i robić darmowe R&D dla byznesu tak jak do tej pory.

Darmowe R&D? Darmowe?! Problem polega na tym, że polski byznes nie jest zainteresowany wynikami badań polskich uczelni, gdyż te liczą sobie za owe wyniki badań jak za zboże. Owa synergia, podejrzewam, będzie polegać na tym, że uczelnie otrzymają marchewkę w postaci jeszcze większych grantów, oraz kija w postaci "przymusowej" (i promocyjnej) komercjalizacji wyników tychże badań.
Czytaj: badania podstawowe znowu dostaną po dupie --_-
Beata - 2015-11-12, 15:26
:
Stary Ork napisał/a:
Jak koleżanki i koledzy wykształciuchy oceniają zapowiedź min. Gowina że będzie budował synergię między nauką a biznesem jako minister nauki i szkolnictwa wyższego?

Luzik. Niech buduje. System sądowniczy też przebudowywał. //evil

A swoją drogą, gdyby pan Gowin wybrał MON (bo według oficjalnego przekazu PiS miał tekę do wyboru), to ministrem szkodnictwa wyższego zostałby pan Macierewicz. Ciekawość, co on by zapowiadał? :badgrin:
Młodzik - 2015-11-12, 17:20
:
Beata napisał/a:
A swoją drogą, gdyby pan Gowin wybrał MON (bo według oficjalnego przekazu PiS miał tekę do wyboru), to ministrem szkodnictwa wyższego zostałby pan Macierewicz. Ciekawość, co on by zapowiadał? :badgrin:

Zamachologię jako obowiązkowy przedmiot na każdym kierunku studiów.
toto - 2016-04-21, 16:47
:
Serio, szkoła przygotowująca do pracy w call center?
http://edukacja.dziennik....nisterstwa.html
Romulus - 2016-04-21, 17:19
:
Dlaczego nie? W ramach jakiejś zawodówki? Tylko czy do tego szkoła jest potrzebna? Może zwykły kurs przygotowawczy by wystarczył. Jak fakultet na studiach.
Fidel-F2 - 2016-04-21, 18:01
:
Jeśli są pięcioletnie studia przygotowujące do pracy w bibliotece...
dworkin - 2016-04-22, 08:16
:
To czemu nie call center? W Indiach pewnie takie mają, a Polska to przecież Indie Europy. Nie powinna roić sobie wysokich kwalifikacji, pogoni za zachodem, tylko pozostać wzorową Murzynią. W końcu ktoś musi składać te wszystkie niemieckie projekty.
MadMill - 2016-04-23, 08:26
:
Dobra zmiana, teraz będziemy robić w usługach!
Romulus - 2016-04-23, 09:49
:
I tak dużo wykształconych ludzi w nich robi: humaniści każdego sortu. :) Więcej edukacji zawodowej nam nie zaszkodzi.
toto - 2016-04-23, 17:15
:
Nie chcę nikogo obrażać. Ale czy do pracy w call center naprawdę potrzeba specjalnej szkoły zawodowej? To już lepsza byłaby szkoła "jak przeżyć na śmieciówce - zausz firmę, zostań milionerem i przenieś kasę do raju podatkowego".
Trojan - 2016-04-23, 20:16
:
Z całym szacunkiem, ale z deka pier $/^^cie
Inicjatywa ze strony pracodawcy.

Ja wiem że śnicie o Wielkiej Polsce, w której sami naukowcy, ,inżynierowie, lekarze, pianisci i najlepsi żołnierze.

PS. I górnicy
Jachu - 2016-04-23, 20:35
:
Pitolisz Trojan... a górników i nauczycieli to w kamasze i na Kamczatkę --_-
Romulus - 2016-04-23, 20:46
:
Nie mam nic przeciwko szkoleniom dla pracowników call center. Szkołom zawodowym dla hydraulików, budowlańców itp. W naszym kraju była chyba od jakiegoś czasu nierównowaga pod tym względem. Zawodówki i technika "upadały", za to wszyscy szli na studia. Czy to dzienne, czy zaoczne. I mamy na kopy filozofów a brak ciągłości w kształceniu murarzy i tynkarzy. To i dla szkolenia pracowników call center jest miejsce.

Byle równoważyć to szkoleniem filozofów, nauczycieli itd. Łącznie z rozwijaniem kreatywności i wynalazczości.
utrivv - 2016-04-25, 08:13
:
Czekam jeszcze na szkoły dla wiedźminów i z profilem dla Cosplayerów
Trojan - 2016-04-25, 09:31
:
http://www.witcherschool.com
MrSpellu - 2016-04-26, 10:56
:
Jeżeli w tej szkole będzie położony nacisk na prawidłową dykcję oraz znajomość języków (w tym polskiego) to nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Myślę, że to jest dobra inicjatywa.
utrivv - 2016-04-26, 13:03
:
MrSpellu napisał/a:
Jeżeli w tej szkole będzie położony nacisk na prawidłową dykcję oraz znajomość języków (w tym polskiego) to nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Myślę, że to jest dobra inicjatywa.

Gdybyś miał wybrać jedną cechę charakterystyczną dla CC to byłby to ładny język polski czy raczej upierdliwość?
Ciekawym na co położą większy nacisk? //mysli
toto - 2016-06-14, 19:32
:
Wiem, że mamy na pokładzie nauczycieli. Jesteście w stanie potwierdzić lub zaprzeczyć informacjom zawartym w tym liście? Czy faktycznie księża w okresach okołoświątecznych zaskakująco często lądują na zwolnieniu chorobowym jednocześnie wykonując obowiązki w kościele?
utrivv - 2016-06-15, 06:56
:
Moi znajomi księża w parafiach Warszawy i podwarszawskich nie, chodzą na rzęsach ale chodzą. Na koniec dnia trzeba jeszcze cały brewiarz odmówić a pierwsza msza o 6:00 także ja przy nich leczę swoje kompleksy związane z niedospaniem :)
Sabetha - 2016-06-22, 16:45
:
Widziałam ten list i zdradzę Wam w sekrecie, że nawet L4 niekoniecznie jest im potrzebne, żeby się migać od obowiązków służbowych. Co wolno czarnemu wojewodzie...
toto - 2016-06-28, 17:44
:
A co sądzicie o zapowiadanej reformie edukacji - likwidacja, przez wygaszanie, gimnazjów, powrót do czteroletnich liceów i ośmioletnich podstawówek? Czy to ma sens? I trochę dziwi mnie tempo - bez zapowiedzi, bez konsultacji, bez gotowego planu na przyszłość - przybyłem, zaorałem, zobaczę co z tego wyniknie. 8)

Jako wisienka na torcie - więcej historio-patriotyzmu, żebyśmy mogli opowiadać, jak to już za Łokietka były u nas pociągi magnetyczne, a za Jagiełły nawet załogowy lot na Marsa był w planach, tylko ten germański oprawca wszystko zniweczył. W ramach racjonalizacji szkolnictwa radzę wziąć pod uwagę zwiększenie ilości lekcji religii (z obowiązkową maturą!) i zausz firmę, likwidację chemii i fizyki (bóg stworzył, ksiądz wytłumaczy jak działa), a matematykę zredukować do minimum. Dzięki temu na pewno wstaniemy z kolan. No i wf niech wyrzucą, bo kto to widział, żeby dzieciaki za piłką ganiały, wdrażały się do biegactwa albo, nie daj boże, pedałowały na dwóch kółkach. I pod żadnym pozorem nie uczcie dzieci programować.
Młodzik - 2016-06-28, 18:13
:
Bardziej spieprzyć systemu edukacji niż spieprzył AWS a dobił rząd PO już się nie da, więc myślę, że to krok w dobrą stronę :P .
Tixon - 2016-06-28, 18:22
:
toto napisał/a:
A co sądzicie o zapowiadanej reformie edukacji - likwidacja, przez wygaszanie, gimnazjów, powrót do czteroletnich liceów i ośmioletnich podstawówek? Czy to ma sens? I trochę dziwi mnie tempo - bez zapowiedzi, bez konsultacji, bez gotowego planu na przyszłość - przybyłem, zaorałem, zobaczę co z tego wyniknie.

W rok? Nie ważne jak świetnie zapowiada się na papierze, w tym tempie czeka tylko i wyłącznie klapa.
Beata - 2016-06-28, 19:17
:
Mię najbardziej rozbawiła zapowiedź pani minister, że rzeczona transformacja odbędzie się tak gładko, że nikt jej nie zauważy, przede wszystkim rodzice.

No normalnie poślą dzieciaka do podstawówki i nie zauważą, że on tam dwa lata dłużej garuje. Albo do gimnazjum, a on niepostrzeżenie skończy liceum. :badgrin:
sanatok - 2016-06-28, 19:32
:
Cytat:
Bardziej spieprzyć systemu edukacji niż spieprzył AWS a dobił rząd PO już się nie da, więc myślę, że to krok w dobrą stronę :P .


Zapamiętaj tą wypowiedź, za trzy lata Ci przypomnę.
Trojan - 2016-06-28, 20:04
:
hmm, o ile reforma gimnazjalna była całkowicie do dupy, o tylko w tej chwili cała zmiana jest już na tyle wdrożona i przepracowana że kolejna reforma znowu wszystko rozp%^&* i nie da żadnej gwarancji że powrót do "starego" ma sens

wiadomo kto za to zapłaci
Sabetha - 2016-06-28, 20:57
:
Rzygać mi się chce, kiedy wyobrażę sobie wszystko, co się kryje za kolejną "reformą" - niedorobiona podstawa programowa, niedorobione podręczniki, ogólne WTF?! dotyczące organizacji pracy na każdym poziomie, raporty, analizy, których wynik i tak każdy ma w dupie, bo przecież skoro jest reforma, to musi być dobrze, hurra, hura. Jeżeli zaś dobrze przypadkiem nie będzie (a nie będzie, będzie jak zwykle, bo problemem naprawdę nie jest to, ile klas liczy podstawówka), to wasza wina, pracownicy oświaty, wy niedouczone nieroby, kagańce na dziecięce pasje, ograniczeni marnotrawcy potencjału intelektualnego kwiatu polskiej młodzieży (sorry, poczytałam właśnie komentarze pod artykułami o szykującej się reformie).
Zaczynam serio rozważać zmianę zajęcia.
Trojan - 2016-06-28, 21:08
:
hmm, moja połowice dawno zmieniła (w pewnym sensie)

to tak samo jako z ZUSem - głosami kilku panów, rozje^&& reformę która była zła, ale była... :)


teraz znowu będzie dostosowywanie budynków szkolnych, kolejne "nowe" podręczniki... i pewnie w kuratorium pojawi się miotła
Stary Ork - 2016-06-28, 21:33
:
Sab, nigdy nie jest za późno by zostać barbarzyńską wojowniczką //orc
Sabetha - 2016-06-28, 21:42
:
Topór już mam, jedyną otwartą kwestią jest to, kogo zarąbać najpierw.
bio - 2016-06-28, 23:18
:
O co się czepiają? Z tego co wiem, to wyniki tej ostatniej reformy są przekładalne na europejskie wyniki badań. I wszystko poszło do góry. PO kłamała? Zawsze? Młodzik, Tobie się udało, to chcesz wykosić konkurencję? Niefajnie.
Młodzik - 2016-06-29, 07:00
:
bio napisał/a:
O co się czepiają? Z tego co wiem, to wyniki tej ostatniej reformy są przekładalne na europejskie wyniki badań. I wszystko poszło do góry. PO kłamała? Zawsze? Młodzik, Tobie się udało, to chcesz wykosić konkurencję? Niefajnie.

Nie przesadzaj. Wedle słów rodziców, poziom w szkołach kiedyś był znacznie wyższy (pochodne, całki na maturze), co zresztą potwierdzają wykładowcy, biadoląc nad tym jak wiele z tego, co było w szkołach średnich, oni teraz muszą wykładać.
Moja teoria jest taka: ponieważ kiedyś było trudniej, najlepiej sobie radziły te lepsze jednostki, podczas gdy reszta nie nadążała. Te międzynarodowe testy PISA sprawdzają natomiast jak wiele osób umie rozwiązywać stosunkowo proste rzeczy. Roczniki sprzed reformy AWSu jako ogół wypadały gorzej. Teraz, gdy poziom został zaniżony, ci lepsi się nudzą, a ci gorsi nadążają i wynik w testach PISA jest lepszy. Ot i cały "wielki" sukces reformy.
(Żeby nie było - obecny model matury jest lepszy niż stary, ale jego bolączką jest "klucz", co kończy się tym, że zamiast wypracowania na maturze z polskiego pisze się jakiś wzięty z kosmosu potworek, który z wypracowaniem nie ma nic wspólnego i nie przekłada się na wiedzę i umiejętności maturzysty. Podobne kwiatki maja miejsce na maturze z biologii.)
dziki - 2016-06-29, 07:36
:
Młodzik napisał/a:
Wedle słów rodziców, poziom w szkołach kiedyś był znacznie wyższy (pochodne, całki na maturze), co zresztą potwierdzają wykładowcy, biadoląc nad tym jak wiele z tego, co było w szkołach średnich, oni teraz muszą wykładać.


Tylko częściowo prawda. Narzekaniom wykładowców winne są także same uczelnie, które kandydatów na studia na wielu kierunkach przyjmują jak leci, praktycznie bez żadnego kryterium, byle matura była zdana. Nabory ciągną się do listopada.
Młodzik - 2016-06-29, 07:50
:
dziki napisał/a:
Tylko częściowo prawda. Narzekaniom wykładowców winne są także same uczelnie, które kandydatów na studia na wielu kierunkach przyjmują jak leci, praktycznie bez żadnego kryterium, byle matura była zdana. Nabory ciągną się do listopada.

A winnym takiego postępowania uczelni jest system szkolnictwa wyższego, który uzależnia finansowanie jednostek od liczby studentów :) .
Fidel-F2 - 2016-06-29, 08:19
:
Wszystko, wszędzie kiedyś było lepsze.
utrivv - 2016-06-29, 09:53
:
O przepraszam, w podatkach mamy cały czas rozwój, są coraz większe --_-

Młodzik, to dotyczy tylko kierunków ścisłych (chyba)
MrSpellu - 2016-06-29, 10:23
:
Młodzik napisał/a:
dziki napisał/a:
Tylko częściowo prawda. Narzekaniom wykładowców winne są także same uczelnie, które kandydatów na studia na wielu kierunkach przyjmują jak leci, praktycznie bez żadnego kryterium, byle matura była zdana. Nabory ciągną się do listopada.

A winnym takiego postępowania uczelni jest system szkolnictwa wyższego, który uzależnia finansowanie jednostek od liczby studentów :) .


Trzeba też dodać, że pracodawcy narzekają na marną jakość absolwentów, a absolwenci narzekają na marny rynek pracy. Każdy ma rację.
BM3 - 2016-07-01, 07:40
:
Problemem jest to, że zamiast powolnych zmian mamy rewolucję. To samo i w szkołach i na uniwersytetach. Jak naprawdę chce się coś zmienić to nie można pstryknąć palcami i już.
Sabetha - 2017-03-02, 19:17
:
Ok, odkurzam temat.

Dziś odwiedziła nas pani z pewnego dużego wydawnictwa z ofertą nowych podręczników do klasy VII. Co się zmieniło? Hehehe. Okładka. Pani wyznała, że nikt nie jest w stanie w takim tempie zrobić czegoś nowego. Co jest dość zabawne, kiedy weźmie się pod uwagę dumne komunikaty MEN:

Cytat:
Do końca czerwca 2017 r. przygotowane zostaną nowe podręczniki do nowej podstawy programowej.


No i przecież wcale nie kłamią, okładka jest nowa.
Dalej też jest uciesznie:

Cytat:
Podstawa programowa dla szkoły podstawowej zawiera wszystkie potrzebne i wymagane treści w kształceniu uczniów klas 7 i 8 w nowej strukturze szkoły podstawowej (przekładające się na egzamin ósmoklasisty). Uczniowie tych klas będą wypełniali program stanowiący kontynuację tego, który realizowali w klasach 4-6.


Otóż, eee, nie?

Przykład - w szóstej klasie szkoły podstawowej kończę omawianie nieodmiennych części mowy na przyimku. W siódmej z kopyta przejeżdżam przez słowotwórstwo i składnię, by w ósmej w podskokach przelecieć przez fonetykę i słownictwo. A że gdzieś po drodze wjebało partykułę, wykrzyknik, tryb, stronę i aspekt czasownika? Że fleksja na poziomie podstawówki i gimnazjum to całkiem inna bajka? Oj tam, oj tam. Najważniejsze, żeby było "szybko, zanim do nas dotrze, że to bez sensu", jak mawia mój ulubiony współczesny filozof, król Julian.

A już ten akapit mnie zachwycił:
Cytat:
Wszyscy nauczyciele szkół podstawowych będą mieli możliwość szkolenia
z wdrażania nowej podstawy programowej. Szkolenia ruszają już pod koniec lutego. Najpierw będą konferencje metodyczne dla konsultantów oraz metodyków publicznych placówek doskonalenia nauczycieli. Następnie szkolenia dla nauczycieli. Przygotowujemy również dla nauczycieli poszczególnych przedmiotów pakiety informacyjne o nowej podstawie programowej. Będą gotowe w marcu i rozsyłane do szkół.


Ludzkie pany. Dadzą mi folderek, z którego jak zwykle wyniknie jeden wniosek. Róbcie, jak uważacie, w końcu to wasza reforma. My przyślemy do was smutne panie z kuratorium, które stwierdzą, że zrobiliście źle, choć właściwie nikt nie wie, jak jest dobrze.
Tixon - 2017-03-11, 17:26
:
No to ja byłem dzisiaj na zbieraniu podpisów do referendum przeciwko zmianom.
Znaczy się nie tyle sam zbierałem, co zapewniałem dokumentację fotograficzną ;)
Romulus - 2017-03-11, 17:55
:
Referendum pewnie nie będzie. PiS zmieli te głosy, tak jak PO mieliła. I bardzo dobrze. Bo referendum to zły pomysł. Łatwo utopić w niskiej frekwencji, jak w łyżce wody.

Tu strajku trzeba. Konfrontacji.
dworkin - 2020-12-16, 14:32
:
Ten pojazd po JP2 trzeba uwiecznić :DD

Joanna Senyszyn napisał/a:
Czarnek chce grafomana JPII w kanonie lektur, bo młodzież "nie wie, ile mu zawdzięcza, nie zna jego dorobku". Czarnek się łudzi, że jak poczytają janapawłowe bzdety, to się zajaniepawlą zamiast odjaniepawlać Polskę. Próżne nadzieje. Kremówki już nie zacukrują kościelnej pedofilii.


Az Lis sie uruchomil: Grafomana? To oficjalne stanowisko partii czy Pani autorska wysublimowana twórczość?

Za co dostal od Senyszyn liścia: To stwierdzenie faktu. Natomiast oficjalnych stanowisk partii należy zawsze szukać na ich oficjalnych stronach, że po tylu latach w dziennikarstwie wciąż Pan tego nie wie.
Fidel-F2 - 2020-12-16, 15:24
:
piękne
Trojan - 2020-12-16, 16:53
:
Sabetha jest zdaje się od języka naszego polskiego uczycielką.

tedy może przybliży nam perełki z dzieł JPII - bo rozumiem że w pośpiechu uzupełnia lekturę ;)

swoją drogę - jakby jakiś dziennikarz zapoznał się z twórczością wspomnianego autora i odpytał ministra Cz. ze znajomości owych lektur/myśli/przesłania JPII
to co by było
jak łatwo strollować tych zjebów
tylko trzeba mieć straceńca na podorędziu który poświęci czas na lekturę...
Romulus - 2020-12-16, 17:08
:
Ja próbowałem jego encyklikę jakąś, nie pamiętam tytułu. Przebrnąłem przez początek, a potem zapomniałem, o czym czytam i przestałem. Więcej nie próbowałem się mierzyć z Wielkim Filozofem. :)

Ale pomysł z listą lektur - przedni. Nic tak bardzo nie uśpi młodzieży jak Jan Paweł II. :)
sanatok - 2020-12-16, 17:21
:
Cytat:
Nic tak bardzo nie uśpi młodzieży jak Jan Paweł II.


Po śmierci JPII zapędzili nas w ramach lekcji do miejskiego domu kultury na odczyty poezji wielkiego polaka. Cieszyliśmy się, że nie musimy siedzieć w budzie i w połowie wymknęliśmy się na wino do parku.
Trojan - 2020-12-16, 18:18
:
Jan Paweł Drógi Wielkim Poetą był
toto - 2020-12-16, 20:45
:
Ale że Senyszyn i Czarzasty będą najbardziej błyskotliwymi medialnie posłami lewicy, to się jednak nie spodziewałem. Mógłby ich Urban kiedyś zaprosić i by urządzili jakąś lożę szyderców. 8)
Stary Ork - 2020-12-17, 10:42
:
Znawszy Czarzastego z jazdy po Lisickim w Trójce, nie jest to dla mnie zaskoczeniem, chłopak umie w riposty co najmniej na poziomie 0,71 wujka Staszka.
MrSpellu - 2020-12-17, 11:38
:
Ależ Panowie, czy wy nie pamiętacie wystąpień Czarzastego przed komisją ds. Afery Rywina? Chyba tylko Rokita był wtedy w stanie podjąć z nim walkę na słowa.
Trojan - 2020-12-17, 18:35
:
pamiętamy
toto - 2020-12-17, 19:09
:
Stary Ork napisał/a:
Znawszy Czarzastego z jazdy po Lisickim w Trójce,

Nie słucham radia od tak dawna, że mnie to ominęło. A nawet jak słuchałem, to audycje polityczne starałem się omijać.
MrSpellu napisał/a:
czy wy nie pamiętacie wystąpień Czarzastego przed komisją ds. Afery Rywina? Chyba tylko Rokita był wtedy w stanie podjąć z nim walkę na słowa.
No nie pamiętam. Aż tak dokładnie nie śledziłem tej afery.

Tak swoją drogą, przez ostatnie lata mieliśmy kilka grubszych spraw i nic. Widać tuż po przyjęciu do NATO, na finiszu negocjacji akcesyjnych z UE niektórzy próbowali dbać przynajmniej o pozory.
Stary Ork - 2020-12-18, 08:54
:
toto napisał/a:

Tak swoją drogą, przez ostatnie lata mieliśmy kilka grubszych spraw i nic. Widać tuż po przyjęciu do NATO, na finiszu negocjacji akcesyjnych z UE niektórzy próbowali dbać przynajmniej o pozory.


Naa, publika na całym świecie się zblazowała. Za ułamek tych afer jakie teraz przechodzą bez mrugnięcia okiem - jeszcze w ejtisach z ministerstw i gabinetów łby wywożonoby furmankami (globalnie, nie krajowo). A dzisiaj? W biały dzień, z otwartą przyłbicą wycina się numery które kiedyś załatwiało się po cichu, bo nikt istotny nie da za to złamanego faka.