toto napisał/a: |
Bo jakiś czas temu czytałem, że Harrison to hard science fiction i powoli zaczynam się bać, że moje science fiction, to dla niektórych hard science fiction. A moje hard science fiction, to pewnie wg tych osób podręczniki. |
toto napisał/a: |
Ciekawi mnie na ile nauka w tej powieści jest obecna tylko pretekstowo (jak fizyka kwantowa w Świetle Harrisona), a na ile jest naprawdę ważną częścią tekstu (choćby jak w Radiu Darwina / Dzieciach Darwina Beara). |
Ard napisał/a: |
Inna rzecz, że jeżeli za wiodącą "science" przyjmie się ewolucję, to raczej nie za wiele da się zdziałać - nawet książki naukowe (bez krztyny cząstki popularno-) nie mają się co równać z tymi traktującymi np. o świadomości czy genetyce, o współczesnej fizyce nie wspominając. |
Shadowmage napisał/a: |
No widzisz, a ja Harrisona bym był skłonny tak nazwać,
|
Ard napisał/a: |
Zauważ, że hard SF zawsze opiera się na tych odkryciach i teoriach, które są stosunkowo świeże (a często jeszcze niepotwierdzone w 100%). |
Ard napisał/a: |
Trudno byłoby obecnie napisać hard SF np. o grawitacji, teorii heliocentrycznej (czy właśnie wspomnianej ewolucji), bo to jedno z najbardziej podstawowych praw, którego uczą nawet w szkołach. |
Ard napisał/a: |
A co do książek, to miałem na myśli fakt, że nawet książki akademickie na jej temat są proste do zrozumienia, a te o świadomości czy fizyce już nie. Stąd też wniosek - ewolucja (oczywiście mówiąc "ewolucja" mam na myśli "czystą" ewolucję, bez posthumanizmu itp.) kiepsko nadaje się na olśniewający konspekt hard SF. |
Ł napisał/a: |
Nie zauważam tego. Np. Stepheson w Peanathemie bawi się bardzo klasycznymi teoriami, właściwie pisząc je od nowa na wymyślonym przez siebie świecie. Jego proza nie jest przez to hard SF? |
Tixon napisał/a: |
A i czy nie jest tak, że ostatnio trendem w sf jest kierowanie spojrzenia na sprawy społeczne? Już nie nowatorska technologia, ale jej odbiór przez zwykłych ludzi? |
Ł napisał/a: |
Wysuwasz tezę że science-fiction musi mieć ścisły związek z obecnym stanem wiedzy naukowej. Moim zdaniem błędna teza bo science-fiction może równie dobrze w naukowy sposób rozwijać założenia które zostały przez obecną naukę odrzucone - np. Dukaj w "Innych Pieśniach" zaprzeczył heliocentryzmowi i zrobił to w klarowny i konsekwtny sposób przyjmując za prawdziwą, nieprawdziwą fizykę Arystotelesa. |
Ard napisał/a: | ||
No tak. Tylko że w swojej wypowiedzi wyraźnie podkreśliłem słówko hard. |
Ard napisał/a: |
Nie twierdzę, że SF w ogóle musi się opierać na stanie współczesnej nauki, ale hard SF już jak najbardziej. W przeciwnym razie co byłoby wyróżnikiem "twardej" fantastyki naukowej? Odporność na brzytwę Lema? Wtedy faktycznie można by uznać Inne pieśni za hard SF, ale według mnie nie tędy droga... |
Ard napisał/a: |
Co do Egana - ja z kolei we wspomnianym przez Ciebie wywodzie z Teranezji nie widzę niczego skomplikowanego, ale to raczej kwestia prywatnych odczuć (i tego, że studiowałem biologię ). |
Grigori napisał/a: |
Gdybym miał stworzyć jakąś roboczą systematyzację, to powiedziałbym, że s-f w warstwie naukowej czerpie dość luźno i swobodnie z teorii i paradygmatów naukowych, okraszając to dużą dawką wyobraźni aktorów, natomiast w hard s-f wyobraźnia pisarza ustępuje raczej miejsca konkretnym teoriom i fundamentom jakiejś dziedziny nauki, a praca autora polega raczej na splataniu ich w wiarygodny i poparty logicznymi przesłankami sposób. |