Zaginiona Biblioteka

Gry bez prądu - Ostatni Sprawiedliwy czy Ostatni Sukinsyn?

MrSpellu - 2010-09-28, 13:03
: Temat postu: Ostatni Sprawiedliwy czy Ostatni Sukinsyn?
Jak kreujemy swoje postacie? Preferujemy niemal świętych paladynów, zdeklarowanych skurczybyków czy może postacie moralnie niejednoznacznie? W początkach mojej kariery gracza dominowały wizerunki raczej dobre, którym może daleko było do stereotypu "Paladyna", to generalnie czyniły dobro. Później byli to bohaterowie raczej neutralni światopoglądowo, może troszkę z przechyłem w ciemną stronę mocy.

Obecnie w warhammerze gram może nie złem wcielonym, ale na pewno zdeklarowanym skurwielem. I to takim, który potrafi przez całą sesję w ramach zdobywania zaufania pracować jako opiekuńczy felczer, a później wszystkich beztrosko wytruć. Taki trochę socjopata, który zrobi dosłownie wszystko by osiągnąć swój cel nie bacząc na koszty... innych.

Bliżej tej postaci także do niejednoznaczności (przez fakt czynienia dobra, nawet dla własnych celów). Ścieżka banita -> guślarz -> czarownik (w stronę nekromancji) -> pacykarz (teoretyczne przygotowanie pod czarnoksiężnika nekromantę) wynika z rozwoju fabuły kampanii, gdzie gracze by dokopać swoim złym prześladowcom sami stają się złymi prześladowcami w myśl zasady "Stań się taki sam jak swój wróg, zaprzyjaźnij się z nim i dopiero później zaprzyjaźnij się z jego wrogami" ;)
Axel - 2010-09-29, 01:10
:
Preferuję raczej niemoralne postacie, głównie z przyzwyczajenia. Na początku mojej kariery z rpg, grałem masą czarnych charakterów z tłem niczym z kreskówki, bo fajnie było być mrocznym, okrutnym i tym podobne; ) Z czasem (i wiekiem) poziom sesji się oczywiście rozwinął, ale preferencje co do bohaterów pozostały niezmienne. Nie miało znaczenia czy był to zwykły ulicznik, rzezimieszek, rabuś i morderca; czy też wyprany z uczuć czarnoksiężnik z aspiracjami do tronu, grający szarą eminencję; zawsze czułem się bardziej naturalnie jako łajdak: P
Nie znaczy to oczywiście, że nie grałem nigdy postaciami o charakterze zbliżonym do bardziej konwencjonalnych herosów. Właściwie to zdarzało mi się równie często, choćby dlatego, że wielu MG z różnych powodów nie lubi widzieć w swoich drużynach wszelakich okrutników. Imo to chodzenie na łatwiznę; ) Granie postacią dążącą do ładu jest moim zdaniem łatwe i przyjemne, ale sztuka zaczyna się w miejscu, gdzie wymyślamy historię złoczyńcy tak, aby nie popaść w banał.
Tixon - 2010-09-29, 01:17
:
Axel napisał/a:
wielu MG z różnych powodów nie lubi widzieć w swoich drużynach wszelakich okrutników. Imo to chodzenie na łatwiznę; ) Granie postacią dążącą do ładu jest moim zdaniem łatwe i przyjemne
Gadanie. Spróbuj grać postacią pragnącą załatwić wszystko dobrze, pozostając przy tym moralnie czystą. Pamiętam scenę z sesji, gdy mój najemnik przez 5 minut męczył się z przekonaniem grupki chłopów, żeby dali spokój bogatszemu gościowi, przekonywałem, argumentowałem i w końcu MG nie wytrzymał i rzucił "Daj w końcu prowodyrowi w mordę".
MrSpellu - 2010-09-29, 09:24
:
Axel napisał/a:
Granie postacią dążącą do ładu jest moim zdaniem łatwe i przyjemne, ale sztuka zaczyna się w miejscu, gdzie wymyślamy historię złoczyńcy tak, aby nie popaść w banał.

Nasza drużyna została wtrącona do lochu przez Morytów, skazana na śmierć za bezczeszczenie cmentarza (TYM RAZEM byliśmy niewinni!), wykonano fikcyjny wyrok, a następnie "sprzedano" nas nekromantom, którzy eksperymentowali na duszach. Tym sposobem ja zyskałem potencjał magiczny (fabularne przejście na guślarza), a drużynowemu bratu wyrwano kawał duszy, przez co teraz ona obumiera. Został mu mniej więcej rok życia. Ja jestem następny, bo nasze dusze są związane nicią pokrewieństwa. Z tego powodu zaczynam studiować nekromancję by najpierw sztucznie przedłużyć nasze żywoty, a następnie odnaleźć tych nekromantów by dowiedzieć się czy istnieje rytuał, który odwraca proces obumierania duszy. Aż taki banał to chyba nie jest? ;)
Axel - 2010-09-29, 12:59
:
MrSpellu napisał/a:
Aż taki banał to chyba nie jest?

Nie sądzę, natomiast przyznam mimo, że nekromancja stwarza wiele okazji do ciekawych wątków fabularnych (i jest poniekąd zdeterminowana dla schwarzcharakterów) jakoś nigdy mnie nie przyciągała, a i w drużynach się nie przewijał ten motyw zbytnio.

Tixon napisał/a:
Spróbuj grać postacią pragnącą załatwić wszystko dobrze, pozostając przy tym moralnie czystą. Pamiętam scenę z sesji, gdy mój najemnik przez 5 minut męczył się z przekonaniem grupki chłopów, żeby dali spokój bogatszemu gościowi, przekonywałem, argumentowałem i w końcu MG nie wytrzymał i rzucił "Daj w końcu prowodyrowi w mordę".

Dawanie w mordę to jest właśnie banał: P Jakby na każdej sesji ludzie używali argumentu siły, to były by dosyć krótkie i stosunkowo nudne. Fajność w rpg (dla mnie: ) się zaczyna dopiero, jak nie chcesz obić przykładowych chłopów, ale sprawisz, że i tak źle skończą; )
Stary Ork - 2010-10-22, 11:58
:
Cytat:
Dawanie w mordę to jest właśnie banał


Ha, zależy, jak to robisz :mrgreen: . Pamiętam jak dziś akcję w karczmie, w któej siedzieli pewni niemilcy - wchodzimy do środka i drużynowy przepatrywacz (40 kilo wagi w butach, zawodnik w stylu Begbiego z "Trainspotting") mierzy ich wzrokiem i rzuca karczmarzowi kilka monet.

Karczmarz: A to za co?

Przepatrywacz: Za szkody.

I znów bijatyka, i znów bijatyka...

A szwarccharaktery? Uwielbiam, o ile nie jest to banał typu "sztylet i płaszcz skrytobójcy". Miałem kiedyś przyjemność grać najemnym mordercą, który wyglądał jak cherubinek, nosił sąsiadkom wodę, pomagał rąbać drwa i współpracował z miejską strażą w wykrywaniu przestępstw przeciwko mieniu, ubaw był co niemiara. Mile też wspominam grę templariuszem Płonącego Serca, który rycerskość i honor rozumiał bardziej w stylu "Przystaw skurwlowi krócicę do klaty, pociągnij cyngiel i niech się dzieje wola Sigmara". Ech, czasy były... Waaaaaaaaaaaaaaaaaaagh.