Spriggana napisał/a: |
Najpierw trafiłam na opowiadanie pana B. w antologii – kontretnie „Yellow Card Man”. I mnie pokonało – niestety, ale opis jednego dnia z życia imigranta w „postapokaliptycznym” świecie (w cudzysłowie, bo AFAIK tylko ropy zabrakło ;>) nie mógłby chyba być nudniejszy choćby autor nie wiem jak się starał. Ale postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę, wzięłam sie za „Windup Girl” ale po kilku(nastu?) stronach dotarło do mnie że to ten sam świat co w opowiadaniu i mi chęć na lekture przeszła.
Na rec.arts.sf.written ostatnio poużywali sobie na logice (a raczej jej braku) świata przedstawionego zniechęcając mnie do drugiej próby. |
Maeg napisał/a: |
Z tych wszystkich recenzji Nakręcanej dziewczyny... to chyba najbardziej zachęcił mnie tekst nosiwody na Esensji. Może tam sobie zerknij ASXie? |
Shadowmage napisał/a: |
Lejesz miód na moje serce |
Romulus napisał/a: |
Opowiadania, poza "Pompą..." i "Małymi ofiarami" (dobrze pamiętam?), podeszły mi tak sobie. Fajne, ale bez szału. A skoro już czytałeś powieść, to chyba większe zachwyty, niż nad powieścią, cię nie czekają. |
Mad w recezji napisał/a: |
Kończąc, mam nadzieję, że tak świetna książka na początek roku zwiastuje nie tylko udane najbliższe 12 miesięcy, ale i kapitalną dekadę literatury, a zawirowania z podatkami odejdą przy tym w niepamięć. |
rybieudka napisał/a: |
Dla zainteresowanych moja recka Nakręcanej dziewczyny i Pompy numer sześć Paolo Bacigalupiego z Fantasty (choć tu akurat link do bloga) |
AM napisał/a: |
akręcana dziewczyna miała sporo szczęścia. Z jednej strony to naprawdę bardzo mocny debiut, jeden z najlepszych na polu science fiction w ostatnich latach, z drugiej... nie było właściwie sensownej konkurencji. Nie chciałbym oczywiście umniejszać sukcesu Bacigalupiego, ale to był kolejny rok do dupy na polu fantastyki. |
rybieudka napisał/a: | ||
Czy ja wiem: Bacigalupi, Palimpsest, czy Miasto i miasto to bardzo zacne pozycje. Aż tak strasznie chyba nie było |
Cytat: |
Dlaczego ludzie nie wykorzystują energii słonecznej, nie budują elektrowni wiatrowych, wodnych itd. tylko poświęcają jakąś szaloną ilość wysiłku na nakręcanie sprężyn... |
Ł napisał/a: |
Np. Wawrzyniec Podrzucki jako ścisłowiec na swoim blogu http://www.blog.podrzucki.eu/?p=96 stwierdził że to zwyczajna głupota. Ja np. mam totalnie odmienne podejście. |
Ł napisał/a: |
Nie jest to powiedziane wprost ale wydaje się że korporacje w świecie "Nakręcanej..." zwyczajnie "zamroziły" inne sposoby pozyskiwania energii żeby jeszcze bardziej uzależnić od siebie swych klientów. |
Ł napisał/a: |
W istocie proza Bacigalupiego to proza nie o sprężynach, nowych gatunkach, tylko o własności intelektualnej. |
W. Szymborska napisał/a: |
Wierzę w wielkie odkrycie.
Wierzę w człowieka, który dokona odkrycia Wierzę w przestrach człowieka, który dokona odkrycia. Wierzę wbladość jego twarzy, w mdłości, w zimny pot na wardze. Wierzę w spalene notatek, w spalenie ich na popiół, w spalenie co do jednej. Wierzę w rozsypanie liczb, w rozsypanie ich bez żalu. |
Ł napisał/a: |
Przekonałem Cię? ; ) |
Ł napisał/a: |
2. Będąc globalną korporacją o takiej potędze jak te w świecie Bacigalupiego możesz przeforsować np. całkowity zakaz używania energii jądrowej. A na kazdego kto rozkreci swój własny reaktorek wysyłać armię (oczywiście zgodnie z prawem międzynarodowym, to nie będzie wojna tylko interwencja humanitarna ocalająca ludzi przed trującymi odpadami promieniotwórczymi). |
Ł napisał/a: |
Nie jest to powiedziane wprost ale wydaje się że korporacje w świecie "Nakręcanej..." zwyczajnie "zamroziły" inne sposoby pozyskiwania energii żeby jeszcze bardziej uzależnić od siebie swych klientów. Tak jak dzisiaj koncerny naftowe korzystając z swojej wiodącej pozycji, wykupują patenty na alternatywna źródła energii, często wkłądając je do lodówki. |
Ł napisał/a: |
Przede wszystkim trzeba zaznaczyć że "Nakręcana Dziewczyna" to powieść której głównym wątkiem jest zjawisko postkolonializmu. Tylko że tutaj podmiotami postkolonialnymi nie są mocarstwa, tylko na nieco cyberpunkową modłę - korporacje. Przedmiotami "postkolonizowanymi" są natomiast stare państwa narodowe. |
Ł napisał/a: |
Jestem globalną korporacją z świata "Nakręcanej". Mój dochód jest generowany w oparciu o GMO stanowiące podstawę gospodarki żywieniowej, energetycznej i tak dalej. Wykupuje z góry patenty na alternatywne źródła energii i zamiatam je pod dywam. Jeśli jakieś państwo nie respektuje praw własności intelektualnej i łamie je (np korzystając z tych technologii) doprowadzam do jego ekonomicznego upadku, głodu, zsyłam plagę ale wprost - swoją armię. W ten sposób utrzymuje swoje postkolonialne monopolistyczne królestwo. I się kręci mimo iż teoretycznie te techonologie są na wyciągnięcie ręki. |
dworkin napisał/a: |
I o ile przy energii atomowej można próbować takiej argumentacji (zresztą to równiez kwestia możliwości technicznych), to trudno uwierzyć, by zbanowane zostały baterie słoneczne albo wiatraki. Nawet komputery są pedałowe. Przy całym tym świetle słonecznym! |
dworkin napisał/a: |
Zresztą w świecie Bacigalupiego Tajlandia jakoś sobie radzi sama. Podobnie Japonia. A ze wspomniej bohaterów wynika, że i Finlandia krwawo rozprawiła się z kaloriarzami. |
Ł napisał/a: |
Odsyłam Cie do do wygooglanego na szybko przykładu z rzeczywistości - http://www.voanews.com/le...1-83137737.html - nawet dziś w niektórych miejscach na świecie pedałuje się żeby użyć komputera. Poza tym nie przesadzajcie z tymi alternatywnymi źródłami energii - zarówno baterie słoneczne jak i wiatraki nie mają wciąż wysokiej efektywności za to potrzebują wielkich nakładów, przestrzeni i potencjału technologicznego żeby skutecznie działać. Wyobrażacie sobie jak wiele musiałybyć pola wiatraków albo paneli słoecznych żeby napędzać wielomilonowe miasta azjatyckie? |
Ł napisał/a: |
Tajlandia nie radzi sobie sama tylko otwiera się na świat czemu oręduje ministerstwo handlu a oponuje ministerstwo środowiska. Pozatym z tego co wiemy Tajlandia jest w tym swiecie uprzywilejowana nieco bo posiada bank nasion - inne kraje regionu są w o wiele gorszej sytuacji. |
Dworkin napisał/a: |
Dlaczego więc tutaj rodziny nie miałyby korzystać z energii słonecznej albo energii wiatru? Na tym poziomie nie są to już tak wielkie koszta. |
Dworkin napisał/a: |
W jaki sposób korporacje miałyby zatrzymać napływ innych technologii? |
Dworkin napisał/a: |
Z fabuły wynika jednak, a przynajmniej tak tłumaczą to białe koszule, że właśnie izolacja pozwoliła Tajlandii przetrwać. |
Ł napisał/a: |
Bo musi istnieć preżny przemysł, produkujący i serwisujący takie technologie, a u Bacigalupiego go nie ma. Pięc węglowy może zbudowac każdy z nas. Ogniowo słoneczne już niekoniecznie. Co do wykorzystania energii wiatru/wodu to pewnie nawet u Bacigalupiego istnieją takie miejsca, ale to w skali wiatraka, koła młyńskiego. |
Ł napisał/a: |
Zwórć uwagę że nawet dzisiejsze Niemcy, gigant gospodarczy eksportujący więcej niż USA, tez mimo szczerych chęci przerzucenia się na zielone źródła energii, uznaje takie działania za pieśń przyszłości. A jak mają się do tego biedne postkolonialne państewka z świata Bacigalupiego? |
Ł napisał/a: |
W taki sam sposób w jaki dziś państwa ONZ sankcjonują monopol na broń masowego rażenia. Najpierw ostracyzm polityczny, później sankcje ekonomiczne, a jak to nie pomoże to interwencje bezpośrednie. |
Shadowmage napisał/a: |
Z tego co pamiętam dokładnie ten sam mechanizm działa w państwach korporacyjnych, bo chyba w byłym USA ma miejsce "Kaloryk". |
Dworkin napisał/a: |
Przecież dzisiaj zbudowanie wiatraka czy młynka wodnego jest w zasięgu praktycznie każdego człowieka" |
Dworkin napisał/a: |
Przecież Anderson dowiedział się o owocu ngoh zupełnie przypadkiem, kiedy ten już sprzedawał się w najlepsze na byle jarmarku. |
Ł napisał/a: | ||
No ja to odczytuje właśnie tak że od razu owoc wchodzi na rynek i już Agrogen o tym wie - więc raczej sukces niż porażka. Zresztą oni nawet nie musialiby mieć szpiegów - wystarczy przejrzeć księgowośc i zobaczyć który kraj przestaje od nich kupować pasze energetyczną, licencje na produkcje sprezyn i już cytując klasyka "wiedz że coś się dzieje". |
Ł napisał/a: | ||
Gdyby tak było to na początku XX wieku zamiast ciągnąc linie energetyczne każdy by budował własny wiatrak i młynek... |
Ł napisał/a: |
No właśnie tak wyobrażam sobie to działa - korporacja kierują się rachunkiem ekonomicznym więc najpierw korzystają z białego wywiadu, jak widzą że coś nie gra, to wysyłają agentów, jak agenci widzą że coś nie gra to zaczynają działać ale przy wykorzystaniu raczej wpływów i zachęt (m.i. sondowanie przez Andersona sceny politycznej, próby ułożenia się z stronncitwami) a jak to nie da rady to koporacja wysyła wojsko - rozwiązane ostateczne bo najdroższe ale za to skuteczne. No chyba że ktoś zatopi cały interes... |
Romulus napisał/a: |
Nie muszą do Tajlandii wysyłać żadnych wojsk - rząd USA zadzwoni do rządu w Tajlandii i im powie, co mają zrobić. Albo Monsanto wybuduje tam swoją fabrykę żywności, z modyfikowanym genetycznie ziarnem i zacznie szantażować rząd, albo lobbować za zacieśnieniem przepisów dotyczących ochrony patentów. |
Dworkin napisał/a: |
Dziwie się zresztą, że w świecie Bacigalupiego nawet większe instytucje państwowe nie inwestują w tego rodzaju energię. |
dworkin napisał/a: |
że i Finlandia krwawo rozprawiła się z kaloriarzami. |
wp.pl napisał/a: |
W okresie od kwietnia do września ukształtowała się koalicja wspierająca biotechnologię i są już widoczne efekty. Lokalni przywódcy idą w ślad za swoim elektoratem, który sprzeciwia się negatywnej propagandzie i domaga się dostępu do biotechnologii, których polscy rolnicy potrzebują, aby zwiększyć swoją konkurencyjność. Mimo tego przeciwnicy biotechnologii są nadal w większości i mają za sobą wsparcie Ministerstwa Środowiska. |
Sammael napisał/a: |
Chwali się również forma w jakiej wydał to MAG - za 55 zł kupa dobrej lektury, o której inaczej bym pewnie tylko słyszał (albo i nie). Jest to moja pierwsza lektura z cyklu UW i zarazem chyba najlepiej oceniona przeze mnie książka w tym roku, więc ochoczo biorę się za następne |
MrSpellu napisał/a: |
Z rozpędu wgryzłem się w opowiadania Bacigalupiego.
Jestem pod wrażeniem. Zwłaszcza Regulator mi podszedł. |
dworkin napisał/a: |
"Regulator" to dobre i poruszające opowiadanie, ale... Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, pomijając stylizację niewiele wnosi. Jego wadą jest nieusprawiedliwiona tendencyjność, jakby tylko w służbie estetyki właśnie. Ta ostatnia wychodzi, ale bez logicznych podwalin takiego a nie innego obrazu rzeczywistości. Przeludnienie to żadne wytłumaczenia dla takiego a nie innego postępowania regulatorów. Nie wierzę, by świat miał się kiedykolwiek tak odczłowieczyć. Zatem rzeź niewiniątek pozostaje świetnym kontrastem, ale bez pretekstu. |
dworkin napisał/a: |
A co podejmuje Bacigalupi w "Regulatorze"? Ma być to jakiś przytyk co do milionów aborcji rocznie? Nie wiem, może... Podobna estetyka, jako kubeł zimnej wody na głowy zwolenników skrobanki. |
MrSpellu napisał/a: |
Tylko że Regulator nie odkrywa człowieka w dziecku, tylko w sobie. |
Cytat: |
Znacznie lepszym opowiadaniem są "Maleńkie ofiary". Dla mnie prawie genialnym. Zawarte tam okrucieństwo jest zimne i wyrachowane, ale w zaistniałej sytuacji konieczne. Ta konieczność czyni utwór tragedią bez fajerwerków. |
Mag_Droon napisał/a: | ||
Przy tym op-ku od wróciła scena z jabłkiem z Niemców. |
MrSpellu napisał/a: |
a myślę, że tu zwyczajnie chodzi o "O mój boże! On strzela do dzieci!". |
Mag_Droon napisał/a: | ||
Sugestywne właśnie przez kompletne pozbawienie uczuć. |
Sabetha napisał/a: |
Poza wszystkim, jest jeszcze kwestia rosnącej w społeczeństwach cywilizowanych tendencji do rezygnacji z posiadania dzieci, przy czym czynnikiem decydującym jest po prostu wygoda. Są też w owych społeczeństwach ludzie, którzy zrobiliby wszystko, żeby posiadać dzieciaka - z reguły ci, którzy z różnych przyczyn mieć go nie mogą. Bacigalupi po prostu nieco wyolbrzymia (...) |
dworkin napisał/a: |
Zatem są to ci sami ludzie, których znamy dziś, tylko z modyfikacją pojedynczych cech. Żeby świat działał jak w opowiadaniu, człowiek musiałby zmienić się znacznie głębiej. Właściwie przestać być człowiekiem. |
dworkin napisał/a: |
Dzisiejsza cywilizacja okazuje coraz większy szacunek dla życia ludzkiego. Jego zdrowia i godności. Ba! Popada wręcz niekiedy w przesadę. Nie wiem, co musiałoby się zmienić, by zaczęła strzelać do niemowląt. Wszystko! Natomiast przymusowa sterylizacja, przy dzisiejszym podejściu do spraw płci, zapłodnienia, ciąży, nie zdaje się już tak drastyczna. I co najważniejsze - fabularnie jest znacznie bardziej wiarygodna. |
dworkin napisał/a: |
Przecież wystarczy rozbić zapłodnione jajko, by w przybliżeniu przedstawić sobie, jak taki zabieg wygląda. |
dworkin napisał/a: |
No ale sama skrobanka jest związana z tendencją, o której wspomniałaś, więc krążymy wokół bliskich tematów. |
Mag_Droon napisał/a: |
dworkin, chodziło mi o narrację, jak w oldschoolowych filmach dokumentalnych. |
MrSpellu napisał/a: | ||
No ale nikt chyba płodów nie wrzuca na patelnię... chyba. |
MrSpellu napisał/a: |
Ja myślę, że jednak kluczem w tym opowiadaniu są "martwe oczy" regulatora. Zabijanie dzieci jest metaforą niszczenia ludzkości, ale nie w taki dosłowny sposób. Osiągając nieśmiertelność w końcu musi nadejść ten moment, kiedy człowiek stwierdza "życie mnie nudzi" i co z tego, że może poświęcić kilkanaście lat na opanowanie do perfekcji trudnego utworu, bo gdzież znajdzie bodziec by stworzyć utwór jeszcze doskonalszy?! Zabijana jest kreatywność. Ludzkość, która nie lęka się śmierci traci potrzebę rozwoju. Zauważ dwa dialogi regulatora z partnerem. Pierwszy o "wygranej walce", że matki z dziećmi są anachronizmem, gdyż pęd do przekazania pałeczki w postaci puli genów już nie jest potrzebny - ludzkość osiągnęła szczytową formę. Druga rozmowa dotyczy kreatywności matek. Znakomita większość nie wie jak radzić sobie z dziećmi, stara się po omacku i im to nie wychodzi (powrót do selekcji naturalnej), zaś jednostki sprytne, jak Alice, potrafią nie tylko tworzyć udogodnienia (wózki, łóżeczka itp.), ale są w stanie także przetrwać, uniknąć zagrożenia. Ludzkość stojąc w miejscu, w zasadzie się wykastrowała - w warstwie estetycznej by to pasowało, ale to zabijanie dzieci może być metaforą zabijania przyszłości. |
MrSpellu napisał/a: |
No i zabrzmi zabawnie, ale motyw wzwodu regulatora. Nęci go milfetka (; Zaniedbana, ale w swym zaniedbaniu pociągająca. Bo po tylu latach "ideału", nawet po doświadczeniach związanych z pracą, brud staję się czymś nowym, miłym urozmaiceniem. Wraca ta bardzo ludzka chemia, która powoduje, że matka nie ma ochoty zabić swojego rozwrzeszczanego, zasmarkanego, zasranego dziecka, a ojciec nie ma zamiaru wyjść po zapałki i już nie wrócić. |
dworkin napisał/a: |
Nie wiem, jakie są Twoje związki ze wsią, Spellu... Bo zdajesz sobie sprawę z istnienia jajek zapłodnionych i niezapłodnionych? Spożywamy te ostatnie, są jak puste łożyska, jeśli już mamy porównywać. |
dworkin napisał/a: |
Natomiast w przypadku zapłodnionych widać konkretne elementy i kształty rozwijającego się płodu. |
dworkin napisał/a: |
Tylko że nie wszyscy ludzie zgadzają się z takim stanem rzeczywistości. Skoro znajdują się matki gotowe ryzykować życiem, macierzyństwo wciąż leży w ludzkiej naturze. Ergo - człowiek wcale się nie zmienił. To nawet nie ewolucja pojedynczych cech, tylko kolejny trend cywilizacyjny. Narzucony wszystkim arbitralnie, ale w bardzo totalitarnej formie. |
dworkin napisał/a: |
No i ludzie pozostawaliby ludźmi, tylko technicznie niezdolnymi do rozmnażania. |
dworkin napisał/a: |
Zauważ, że aby wytłumaczyć celowość takiej a nie innej estetyki, poszuwasz się do dosyć skomplikowanej argumentacji. Dlatego ja pozostaje przy tezie, że te bestialskie mordy to głównie sztuka dla sztuki. Z czym się zresztą chyba zgadzasz. I co nie zmienia faktu, że w takiej stylizacji budzą one refleksje. |
dworkin napisał/a: |
Młoda matka po trzydziestce? Proste, że działa... A chemia cały czas gdzieś tam była. |
Ino jo napisał/a: |
Demoniczni hitlerowcy też ponoć lubili muzykę, a przecież wiemy, że w obozach nie ginęli tylko dorośli. Wszystko w imię łopatologicznej eugeniki i eksterminacji znienawidzonej rasy, by ulepszyć, uszlachetnić ludzkość... jednak kosztem człowieczeństwa. Owszem, to były istoty ludzkie, ale czy to byli ludzie? |
dworkin napisał/a: |
"Nieco". |
dworkin napisał/a: |
Nie przekonuje mnie to uzasadnienie. Przy takim założeniu sensownym wyolbrzymieniem byłaby właśnie masowa sterylizacja, etc... No bo logicznie rzecz biorąc, tendencjom przeciwdziała się przed, nie po fakcie. Po co zmuszać kogokolwiek do zabijania niewinnych, skoro można ludzkość wyjałowić (odwracalnie, choć w skomplikowanym procesie)?
|
dworkin napisał/a: |
Akcją post jest aborcja. |
dworkin napisał/a: |
Dzisiejsza cywilizacja okazuje coraz większy szacunek dla życia ludzkiego. Jego zdrowia i godności. Ba! Popada wręcz niekiedy w przesadę. Nie wiem, co musiałoby się zmienić, by zaczęła strzelać do niemowląt. |
Sabetha napisał/a: |
wybaczcie, zapomniałam, jak się toto zwało, a nie chce mi się sprawdzać |
ihan napisał/a: |
Zdecydowanie Pompa nr sześć i Nakręcana dziewczyna rządzą. Choć i od strony naukowej trochę można by mieć zastrzeżeń. I logicznych też, chociażby Emiko uciekając trafia na śmietnik, tapla się między skórkami z banana i pozostałościami z ananasa, jeśli dobrze pamiętam. W świecie gdzie kalorie są problemem, z kompostu można uzyskać energię albo skarmić nimi megadonty odpadki nie mogą być tak beztrosko wyrzucane gdzie popadnie. I dlaczego, skoro nie jest to świat pustynny, coś tam zarasta go (choćby tamaryszki), nie można biomasy wykorzystać do produkcji energii? |
ihan napisał/a: |
Regulator, o rany jak mnie zezłościło to opowiadanie. Nielogiczne kompletnie i całkowicie drażniące, przynajmniej we mnie wywołało odczucia odwrotne niż zamierzone przez autora. Ludzie są w nim przecież nieśmiertelni, ale nie "bezwypadkowi i niezniszczalni", Dlatego dopływ nowych jest konieczny |
ihan napisał/a: |
Poza tym posiadający potrzebę posiadania potomstwa zrzekają się swojej nieśmiertelności i zapełniają lukę po sobie. Proste? |
Sabetha napisał/a: |
Zdaje mi się, że przyjmowanie eliksiru życia (wybaczcie, zapomniałam, jak się toto zwało, a nie chce mi się sprawdzać) działało również jako stuprocentowy środek antykoncepcyjny. Posiadanie dziecka wiązało się więc nie tylko z groźbą odwiedzin regulatorów, ale także z rezygnacją z wiecznego życia jako, dajmy na to, dwudziestoletnia Adriana Lima. Większość takich Adrian u Bacigalupiego woli zajmować się doprowadzaniem do perfekcji własnych talentów - vide Alicja, która z przerażającą obojętnością traktuje zajęcie swego lubego. Bardzo to ludzkie i pewnie nawet w naszych realiach byłoby porażająco skuteczne, bo ludzie cywilizowani bardzo, ale to bardzo lubią myśleć w pierwszej kolejności o sobie. Zwróć uwagę, że większość dzisiejszych trzydziestolatków, a nawet czterdziestolatków odkłada dzieci na później albo z nich rezygnuje, bo chce „się nażyć”. Tak samo, jak „nażyła się” owa matka, która w końcu odkryła, iż owo życie ją po prostu męczy i nudzi, bo jest zwyczajnie za długie i, w ostatecznym rachunku, niewarte zachodu. |
ihan napisał/a: |
Całe opowiadanie miałam nadzieję, że regulator zrobi wreszcie porządek (naprawdę mu sekundowałam, strzelaj, strzelaj, pierdoło pruska, wyrywało się z mojego gardła), bo i baba z dzieckiem mnie wkurzała i regulator mnie wkurzał, prosty zabieg przeciwstawienia niuniaśnej, różowej i pląsającej po tęczy, słodziutkiej mamusi (...) |
ihan napisał/a: |
I dlaczego, skoro nie jest to świat pustynny, coś tam zarasta go (choćby tamaryszki), nie można biomasy wykorzystać do produkcji energii? |
Ł napisał/a: |
1. Skąd wiesz że te odpadki nie były przeznaczone właśnie na jakiś rodzaj kompostu?
2. Skąd wiesz jak wygląda dieta megadonów i czy zamiast skórek po bananach nie żrą one jakiegoś wysokokalorycznego GMO jako efektywnego paliwa do pracy? |
MrSpellu napisał/a: |
No ale nikt chyba płodów nie wrzuca na patelnię... chyba. |
Ł napisał/a: |
Dworkinie, myślę że Bacigalupi uznał młyny wodne za na tyle domyślne że nie trzeba o nich pisać, tak samo jak Ty o żaglówkach. Jestem przekonany że w świecie Nakręcanej istnieją i prymitywne wiatraki i młyny ale tak jak dzisiaj - w skali całej gospodarki mają wkład promilowy, tak że nawet nie warto o nich wspominać. Żaglówki u Bacigalupiego też zdaje się były wspomniane mimochodem przy łodziach sprężynowych. |
Ł napisał/a: |
na początku miałem takie podej.scie jak Spell - za te wszystkie spreżyny to raczej metafora niż coś praktycznego. ale im dłużej myśle nad tym światem tym więcej widze w tym celowsci, praktycznosci i spójności, oczywiście przy wstępnych założeniach że takie rozwinięcie biotechnologii (GMO) i metalurgii (spręzyny) jest możliwe. |
rybieudka napisał/a: |
MarcinusRomanus, no to w podobnym stylu masz wydane w UW choćby książki Iana McDonalda.
W zasadzie nawet jeszcze lepsze niż to, co serwuje Bacigalupi |
ASX76 napisał/a: |
2. Zależy dla kogo lepsze. |
ASX76 napisał/a: |
Sztuczność w pomysłach i ich spójności?? Wymyślasz |
Tixon napisał/a: |
Ej, od kiedy McDonald jest moim literackim idolem?
No dobra, wywalanie płodów do śmietnika nie jest pomysłem chwytliwym a sztucznym. |
Tixon napisał/a: |
Jako, że porównujemy książki będące fantastyką bliskiego zasięgu, w dodatku mające akcje umiejscowioną w Azji, ocena, która jest lepsza, to chyba nie problem? |
ASX76 napisał/a: |
1. To była ironia/sarkazm. |
ASX76 napisał/a: |
Ponadto napisałeś: "sztuczność w pomysłach i ich spójności" <--- A ja poproszę o przykłady, bo póki co, nie zapodałeś ani jednego choć trochę przekonującego. |
toto napisał/a: |
Tixon, weź się wytłumacz. |
Tixon napisał/a: |
Lekturę Bacigalupiego miałem zbyt dawno aby przedstawić listę przykładów.
|
Sabetha napisał/a: |
Ale jest jeden plus Waszej wymiany zdań - na półce mam "Rzekę bogów", której nie zdołałam jeszcze ruszyć i o której, mówiąc szczerze, zapomniałam. Przypomnieliście mi o niej |
ASX76 napisał/a: |
Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że nie potrafisz wymienić/przypomnieć sobie, choćby jednego... |
Tixon napisał/a: |
Sab mnie uprzedziła - przykłady masz podane w dyskusji wcześniej. Jeśli mnie pamięć nie myli, nawet starałem się brać w niej udział. |
Tixon napisał/a: |
Porównanie operowania językiem (przewaga McDonalda), pomysłów i ich spójności (Bacigalupi ma chwytliwe, ale aż do sztuczności), |
Romulus napisał/a: |
Wrzucam link do mojej recenzji "Zatopionych Miast". Bardzo dobra powieść:
http://katedra.nast.pl/ar...topione-miasta/ |
Metzli napisał/a: |
A może też i Złomiarz, chociaż sądząc po recenzjach można sobie spokojnie odpuścić. |
Shadowmage napisał/a: |
IMO "Złomiarz" jest lepszy od "Zatopionych miast", które mnie dość wymęczyły. |
Jachu napisał/a: |
http://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/seksrobot-w-sypialni-poznaj-denise,59,1271
"Nakręcana dziewczyna" już się zbliża... Już puka do mych drzwi... |
Blurb książki napisał/a: |
W przyszłości dotkniętej klęską zmiany klimatu oraz suszy górskie śniegi obróciły się w deszcz, a deszcz paruje, zanim spadnie na ziemię. W zbałkanizowanych Stanach Zjednoczonych Phoenix i Las Vegas walczą ze sobą o wodę z kurczącej się rzeki Kolorado. Las Vegas ma jednak wodnych noży – zabójców, terrorystów i szpiegów – słynących z tego że bronią zasobów wodnych swego miasta i prowadzą Phoenix ku nieuchronnej zagładzie.
Gdy rozchodzą się wieści o nowym źródle wody, które może wszystko zmienić, Las Vegas wysyła do Phoenix jednego ze swych najlepszych wodnych noży, Angela Velasqueza, nakazując mu zbadać sprawę. Angel poznaje tam Lucy Monroe – doświadczoną dziennikarkę mogącą znać tajemnicę nowego źródła. Angel nie jest jednak jedynym poszukiwaczem, Lucy nie zwykła łatwo dawać za wygraną, a śmierć pogardzanego wodnego noża nie jest wysokocą ceną za życiodajną wodę. |
dworkin napisał/a: |
Jaki drażliwy |