Zaginiona Biblioteka

Opowiadania - Niedokończony sen

Jaskier - 2010-07-02, 11:33
: Temat postu: Niedokończony sen
Kiedys dosyć dawno temu napisałem coś takiego, miało być opowiadanie jednak niestety nie udało sie tego ukończyć i już zapewne się nie uda, dlatego wrzucam to tutaj.
Moze ktos bedzie mał ochote i czas to przeczyta.





„Niedokończony sen’’

Morget siedział w barze myśląc nad swoją egzystencją. Zastanawiał się czego potrzebuje, żeby życie stało się barwniejsze, lepsze, żeby mógł czuć się bardziej spełniony niż do tej pory. Taksował wzrokiem wszystkich klientów i zastanawiał się, czy któryś z nich mógłby odpowiedzieć na dręczące go pytania. Miał przed oczyma całe swoje życie, które umykało mu miedzy palcami niczym wartki górski strumień. Nie mógł pogodzić się z faktem, że kiedyś umrze nie odnajdując odpowiedzi na wszystkie pytania które brzmiały w jego głowę powtarzając się uporczywie:

- Jaki sens ma życie?
- Czy istnieje siła wyższa od wszechogarniającego Wszechświata, jeśli istnieje co lub kto za nią stoi?
- Czy ogólne istnienie materii jest tylko złudną iluzją, snem który nigdy się nie kończy?
- Jak u licha zaczęło się to wszystko?


Od bardzo dawna, tego typu przemyślenia spędzały mu bardzo skutecznie sen z powiek. Nie czuł potrzeby rozwijania swojej kariery, nie potrzebował sukcesu, miał tylko jeden cel.

Kiedy tak siedział popijając cierpki grejpfrutowy sok, wiedział już że jego życie bez tych odpowiedzi traci sens. Zastanawiał się co zrobić.

- Może rzeczywiście, powinienem po prostu podchodzić do każdego człowieka którego spotkam na swej drodze i zadawać te same pytania które wiercą się w mojej głowie?
- Nie, nie mogę już dłużej, zaraz oszaleje… Musze się przespać koniecznie.


Morget Goll jedyne ukojenie, choć nie zawsze odnajdywał podczas snu, kiedy jego percepcja spływała do najniższego pułapu. Dopił jednym haustem resztkę soku i energicznie wstał z miejsca. Ciarki przeszyły niczym igliwia cale jego ciało. Wyszedł z knajpy ostrożnie zamykając drzwi.

Uliczka na której właśnie się znalazł, była osadzona pomiędzy starymi kamienicami, ludzie przechodzili tędy bardzo rzadko. Ruszył przed siebie pewnym krokiem, zmierzając do swojego starego Aston Martina.

- Cholera czy tutaj musi tak wiać? Dopiero co wyleczyłem się z tej parszywej grypy… Musze koniecznie się przespać…

Samochód podjechał pod drzwi garażowe zatrzymując się gwałtownie. Kierowca wysiadł. Przeciągnął się zamaszyście, po czym ruszył alejką porośniętą mchem. Dom był bardzo duży i stary, ogród przed nim był zaniedbany, porośnięty chwastami. Goll korzystał tylko z kilku jego pomieszczeń , kuchnia, łazienka, pokój w którym spał, czytał i używał komputera. Reszta pomieszczeń nie była umeblowana. Ziały z nich pustka i chłód.
Morget był człowiekiem leniwym który doskonale wiedział, że jeśli nie zrobi czegoś nagle już nie zrobi tego nigdy. Na co dzień pracował w laboratorium chemicznym pobliskiej oczyszczalni ścieków, przymykając oko na wszystkie odstępstwa normalizacyjne. Zawsze wydawało mu się, że praca tego typu jest bardzo odpowiedzialna i że podobne instytucje mają na celu wyeliminowanie potencjalnego zagrożenia dla ludzi. Mylił się.

- Każdego dnia kiedy wchodzę do tej jakże szanowanej instytucji zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby spać. To dziwne, ale zawsze dochodzę do jednoznacznego wniosku.

Ludzie szanują tego typu organizacje zazwyczaj ze względu na rolę jaką mają odgrywać w życiu szarego człowieka. Jednak nie wiedzą jak te przekonania są złudne w świetle prawdziwej rzeczywistości z którą przychodzi mi się stykać praktycznie dzień w dzień.

Morget będąc już na granicy jawy i snu zatrzasnął za sobą stare dębowe drzwi, co spowodowało odpadnięcie kolejnej części lichego tynku. Nie zwrócił na to nawet najmniejszej uwagi myśląc tylko o tym, żeby wreszcie pogrążyć się w upragnionym śnie.

Pod tym względem był zupełnie wyjątkowy, nie zdając sobie jednak sprawy ze swej oryginalności brnął w ten stan wcale nie uważając się za szczególnego odmieńca. Jego mózg był tylko kwantową reprodukcją prawdziwego ludzkiego organu wyrzeźbionego przez dobór naturalny na afrykańskich stepach. Każda myśl, każde wypowiedziane słowo, każdy ruch były podporządkowane fali prawdopodobieństw komponowanej przez elektroniczną symfonię układów scalonych mikrotubul.
Tak ogromny rezerwuar energii w jego organizmie pozostaje niewykorzystany. Mimo to męczył się wiecznie doznając potrzeby zapadnięcia w sen przy każdej możliwej okazji.

Faza 1. Cdn.
MrSpellu - 2010-07-02, 11:36
:
Jaskier napisał/a:
Morget siedział w kanjpie wegetariańskiej myśląc nad swoją egzystencją, zastanawiał się czego potrzebuje żeby życie stało się barwniejsze, lepsze żeby mógł czuć się bardziej spełniony niż do tej pory.

Oczywiście, że karczku z grilla //spell
Jaskier - 2010-07-02, 11:45
:
MrSpellu napisał/a:
Oczywiście, że karczku z grilla //spell


Dla twojej wiadomości Spell, bohater nie jest wegetarianinem.
Elektra - 2010-07-02, 11:45
:
Widzę brak całej masy przecinków w dwóch akapitach i już mi się nie chce dalej czytać.
Jaskier - 2010-07-02, 11:48
:
Elektra napisał/a:
Widzę brak całej masy przecinków w dwóch akapitach i już mi się nie chce dalej czytać.

Sorry ale
Niestety nie umiem poprawnie stosować znaków interpunkcyjnych :oops:
MrSpellu - 2010-07-02, 11:56
:
Jaskier napisał/a:
la twojej wiadomości Spell, bohater nie jest wegetarianinem.

To co on robił w knajpie wegetariańskiej? Tak tylko na sok wpadł? Bez sensu...
ASX76 - 2010-07-02, 15:23
:
MrSpellu napisał/a:
Jaskier napisał/a:
la twojej wiadomości Spell, bohater nie jest wegetarianinem.

To co on robił w knajpie wegetariańskiej? Tak tylko na sok wpadł? Bez sensu...


Może chciał spróbować innej kuchni lub przekonać się jak wiele straci zostając wegetarianinem
czy żadnej innej knajpy/mordowni nie było w pobliżu, a gierojowi nie chciało się szwendać... Możliwości jest zatem wiele, nie chce mi się wypisywać wszystkich. :-P

P.S. Toż nie wpadł tam na wyżerkę, ino głównie celem doprowadzenia się do wysiłku umysłowego. :P
MrSpellu - 2010-07-02, 17:16
:
Dalej uważam, że to bez sensu...
Jaskier - 2010-07-02, 18:08
:
MrSpellu napisał/a:
Dalej uważam, że to bez sensu...


Mr Karczek, poprawiłem na bar especially for you.
MrSpellu - 2010-07-02, 18:11
:
Jaskier napisał/a:
Mr Karczek, poprawiłem na bar especially for you.

No i od razu lepiej. Tylko teraz ten sok mi nie pasuje. Jego życie nabrałoby sensu gdyby popijał jakiegoś pysznego drinka. Myślę, że to by nawet częściowo rozwiązało jego problemy natury egzystencjalnej.
Asuryan - 2010-07-02, 19:53
:
MrSpellu napisał/a:
Tylko teraz ten sok mi nie pasuje. Jego życie nabrałoby sensu gdyby popijał jakiegoś pysznego drinka. Myślę, że to by nawet częściowo rozwiązało jego problemy natury egzystencjalnej.

No ale wtedy nie byłoby tego opowiadania, bo po wypiciu dobrego browaru (albo dwóch czy trzech), bohater nie snuł by tak głupich myśli :mrgreen: Ale widać że to osoba nie życiowa. Zamiast oczekiwać na odpowiedzi na nurtujące go pytania od innych klientów, powinien podejść z nimi do barmana. Dość szybko powinien dostać płynną odpowiedź :mrgreen:
Jaskier - 2010-07-02, 20:20
:
Asuryan napisał/a:
bo po wypiciu dobrego browaru (albo dwóch czy trzech), bohater nie snuł by tak głupich myśli


Za kółko też raczej by nie wsiadł. ;)