Zaginiona Biblioteka

Opowiadania - Opowiadanie o Jacku Dukaju

MrSpellu - 2010-05-21, 09:13
: Temat postu: Opowiadanie o Jacku Dukaju
Zobaczymy czy chwyci jak "Dukaj, dzieła zebrane". Otóż piszemy opowiadanie o Jacku Dukaju. Każdy uczestnik dopisuje jedno zdanie (może być równoważnik zdania, ale także zdanie wielokrotnie złożone. Nawet jak monolog Molly u Joyce'a). Zasady są dwie:

:arrow: Przeklejamy całą dotychczasową treść, razem ze swoim zdaniem.
:arrow: Gdy chcemy dopisać kawałek historii, to najpierw wysyłamy posta o treści "*" to oznacza, że post jest w konstrukcji. Gdy uzbiera się pod rząd kilka gwiazdek, cierpliwie czekamy na swoja kolej. To po to by bałaganu nie było ;)

Zaczynam:

Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna.
Max Werner - 2010-05-21, 09:21
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się , odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania.

@edit: czy ten temat nie powinien znajdować sie w opowiadaniach?

Chwilowo nie. Poczekamy co z tego wyjdzie i potem ewentualnie przeniesiemy jako finał.
Spell


Albo w sumie...
Spell


THX :)
Max

MrSpellu - 2010-05-21, 09:48
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Max Werner - 2010-05-21, 09:56
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka.
MrSpellu - 2010-05-21, 09:57
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
Jander - 2010-05-21, 10:41
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
You Know My Name - 2010-05-21, 10:53
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.




PS. jeśli ktoś w moim zdaniu znajdzie jakiś rażący prądem błąd to niech go poprawi.
Max Werner - 2010-05-21, 11:01
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie.
You Know My Name - 2010-05-21, 11:08
:
oki, prydałaby się teraz inwazja rednacza Spella. Moje zdanie sugerowało pewną zarzyłość gnoma z JD i nie pierwszą już wizytę, nie? Warto aby trzymać się poprzednich zdań.
MrSpellu - 2010-05-21, 11:46
:
Zgoda, jest drobna nielogiczność. Ale autorem tego fragmentu jest Max. Widocznie uznał, że ta zażyłość jest wyimaginowana, a JD ma schizofrenię ;)
MrSpellu - 2010-05-21, 11:46
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu!
You Know My Name - 2010-05-21, 14:23
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników.
MrSpellu - 2010-05-21, 14:29
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju.
Jander - 2010-05-21, 18:27
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
You Know My Name - 2010-05-21, 18:40
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie.
Max Werner - 2010-05-21, 19:32
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu.
_________________
MrSpellu - 2010-05-21, 20:21
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Max Werner - 2010-05-22, 16:15
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
MrSpellu - 2010-05-27, 09:15
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Max Werner - 2010-05-27, 09:40
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno.
MrSpellu - 2010-05-27, 12:21
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno. "Mówić" to w sumie poważne nadużycie, dziewczyna zwyczajnie pierdoliła od rzeczy, tak jak teraz:
Jander - 2010-05-27, 23:36
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno. "Mówić" to w sumie poważne nadużycie, dziewczyna zwyczajnie pierdoliła od rzeczy, tak jak teraz:
- Arak creimś ald hcycąjadąż yrak icreimś! - wybełkotała Saika
MrSpellu - 2010-05-28, 08:16
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno. "Mówić" to w sumie poważne nadużycie, dziewczyna zwyczajnie pierdoliła od rzeczy, tak jak teraz:
- Arak creimś ald hcycąjadąż yrak icreimś! - wybełkotała Saika. Zaraz, zaraz - zreflektowała się - Ty jesteś Jacek Dukaj?! Ten pisarz od grubych i mądrych książek o światach, które nie istnieją?! Wolę Jacka Piekarę...
You Know My Name - 2010-05-28, 09:22
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno. "Mówić" to w sumie poważne nadużycie, dziewczyna zwyczajnie pierdoliła od rzeczy, tak jak teraz:
- Arak creimś ald hcycąjadąż yrak icreimś! - wybełkotała Saika. Zaraz, zaraz - zreflektowała się - Ty jesteś Jacek Dukaj?! Ten pisarz od grubych i mądrych książek o światach, które nie istnieją?! Wolę Jacka Piekarę...
***
Sen co prawda skończył się gwałtownie, jak to sny mają w zwyczaju, kiedy autor poczuł, że przedramiona oparte na biurku zalewa mu chłodna kawa z przewóconej filiżanki, skończył się, ale konkluzja pozostała: może napisać jakąś przewrotną miniaturę dla miłośników różnej maści grafomanów?
MrSpellu - 2010-05-28, 10:03
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno. "Mówić" to w sumie poważne nadużycie, dziewczyna zwyczajnie pierdoliła od rzeczy, tak jak teraz:
- Arak creimś ald hcycąjadąż yrak icreimś! - wybełkotała Saika. Zaraz, zaraz - zreflektowała się - Ty jesteś Jacek Dukaj?! Ten pisarz od grubych i mądrych książek o światach, które nie istnieją?! Wolę Jacka Piekarę...

***

Sen co prawda skończył się gwałtownie, jak to sny mają w zwyczaju, kiedy autor poczuł, że przedramiona oparte na biurku zalewa mu chłodna kawa z przewóconej filiżanki, skończył się, ale konkluzja pozostała: może napisać jakąś przewrotną miniaturę dla miłośników różnej maści grafomanów? Tak, to całkiem niezła myśl, tylko o czym?
MORT - 2010-05-28, 10:56
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno. "Mówić" to w sumie poważne nadużycie, dziewczyna zwyczajnie pierdoliła od rzeczy, tak jak teraz:
- Arak creimś ald hcycąjadąż yrak icreimś! - wybełkotała Saika. Zaraz, zaraz - zreflektowała się - Ty jesteś Jacek Dukaj?! Ten pisarz od grubych i mądrych książek o światach, które nie istnieją?! Wolę Jacka Piekarę...

***

Sen co prawda skończył się gwałtownie, jak to sny mają w zwyczaju, kiedy autor poczuł, że przedramiona oparte na biurku zalewa mu chłodna kawa z przewóconej filiżanki, skończył się, ale konkluzja pozostała: może napisać jakąś przewrotną miniaturę dla miłośników różnej maści grafomanów? Tak, to całkiem niezła myśl, tylko o czym?
Coś go tknęło... włączył więc komputer, otworzył edytor tekstu i zanim sen rozwiał się zupełnie, ciężkimi palcy wystukał cztery znamienne słowa tytułu: "Kto napisał Jacka Piekarę?''.
MrSpellu - 2010-05-28, 11:40
:
Jacek Dukaj siedział w skórzanym fotelu, pił czarną kawę i czytał z wypiekami na twarzy Czarodziejską górę Tomasza Manna. Nagle zerwał się, odrzucił książkę i nieświadom tego, że z przewróconej filiżanki cieknie czarny płyn, pobiegł do gabinetu, gdzie stała jego wielka, archaiczna maszyna do pisania. Poszukał wzrokiem krzesła, które jednak miało nadłamaną nogę, poszedł więc do kuchni po taboret.
Ale na taborecie siedział odziany w fantazyjnie ubarwiony kubraczek gnom, siedział i patrzył się na Jacka. O kurwa, mruknął pisarz.
- Gdzie jest drugi tom Perfekcyjnej Niedoskonałości!? - krzyknął gnom
Pierwsza myśl była oczywista: "dlaczego wybrał ten właśnie taboret, mój ulubiony?", ale równocześnie z nią zaczął formułować kolejną wymówkę, wiedział bowiem, że u gnoma przejście od krzyków do rękoczynów odbywało się nader płynnie i szybko.
- Co robisz z moim taboretem? - zadał pytanie i szybko dorzucił - przecież nigdy cię nie napisałem gnomie. Zaraz, a może jednak Cię napisałem, wtedy w pijackim widzie, o tak, pamiętam ową szaloną noc z Królewną Śnieżką, noc, w czasie której sobie wymyśliłem, że gnom będzie tylko jeden, a nie siedmiu! Tak, to musiało być wtedy, Królewna Śnieżka tygodniami ciosała mi potem kołki na głowie, że zamiast siedmiu jurnych krasnoludów dostała jednego ospałego gnoma, no i skończyło się jak się skończyło - poszła do AliBaby i jego czterdziestu rozbójników. Gdzie oddawała się uciesznym orgiom od zmierzchu do świtu, a później została tanią prostytutką w Bombaju. W poszukiwaniu lepszych zarobków przeniosła się na wschód, jednak tam pewnego słonecznego poranka została ukamienowana przez szlachetnych tubylców.
I co by mu teraz odpowiedzieć, pomyślał autor wracając do problemu gnoma na taborecie. A gnom tymczasem, z typowym dla swej górniczej rasy zapałem, fedrował we własnym długim nochalu. Sytuację uratował stary, chromy Żyd, który właśnie ukazał się w drzwiach kuchni.
Ale chyba jednak nie uratował bo nagle podniecony pisarz ryknął:
- Gdzie twoje żydowskie złoto! - na co stary, chromy Żyd odparł:
- aj, aj, tobie polaczek wara od moje żydowskie złoto!
-Złoto?! - gnom przestał fedrowac w nochalu i właśnie wtedy, na domiar złego przez okno wlazła Saika.
Wszyscy oniemieli, cisza nie trwała jednak długo, gdyż niezbyt chyża dziewoja ryknęła piskliwie - Eugenika, eugenika!!! Arystoteles!!!
Oniemieli oczywiście wszyscy poza gnomem, który ponownie zabrał sie za fedrowanie w nochalu, Saika zaś zaczęła mówić, a wierzcie mi, przerwać jej jest naprawdę trudno. "Mówić" to w sumie poważne nadużycie, dziewczyna zwyczajnie pierdoliła od rzeczy, tak jak teraz:
- Arak creimś ald hcycąjadąż yrak icreimś! - wybełkotała Saika. Zaraz, zaraz - zreflektowała się - Ty jesteś Jacek Dukaj?! Ten pisarz od grubych i mądrych książek o światach, które nie istnieją?! Wolę Jacka Piekarę...

***

Sen co prawda skończył się gwałtownie, jak to sny mają w zwyczaju, kiedy autor poczuł, że przedramiona oparte na biurku zalewa mu chłodna kawa z przewóconej filiżanki, skończył się, ale konkluzja pozostała: może napisać jakąś przewrotną miniaturę dla miłośników różnej maści grafomanów? Tak, to całkiem niezła myśl, tylko o czym?
Coś go tknęło... włączył więc komputer, otworzył edytor tekstu i zanim sen rozwiał się zupełnie, ciężkimi palcy wystukał cztery znamienne słowa tytułu: "Kto napisał Jacka Piekarę?''. Po chwili namysłu dodał: "I dlaczego to uczynił?".