Zaginiona Biblioteka

Fantastyka zagraniczna - [UW] Ian McDonald

Metzli - 2010-01-15, 21:32
: Temat postu: [UW] Ian McDonald
Dzisiaj, czyli 15 stycznia ukazała się Rzeka Bogów, kolejna pozycja z Uczty Wyobraźni. Książka objęta patronatem ZB, poniżej informacja od wydawnictwa Mag:

Cytat:
Jest 15. sierpnia 2047 r. W połowie XIX w. Matka Indie jest wszystkim czym była zawsze – starożytna lecz żywa, biedna lecz jednocześnie szokująco bogata. Rozdwojona, groźna, piękna i okropna, przerażająca i dzika. Naród rozdarty kulturowo i narodowościowo, podzielony kontrastami i sprzecznościami. Prawie dwa miliardy ludzi zaludnia subkontynent i jego miasta – cyberabady – gdzie spotykają się ponadczasowa kultura i najwyżej rozwinięta technologia tworząc nowe społeczeństwa i – prawdopodobnie też nowe gatunki. RZEKA BOGÓW to wielka i pełna sprzeczności powieść, tak jak i Indie, w których się rozgrywa. RZEKA BOGÓW to ambitny thriller, którego akcja toczy się w futurystycznych Indiach.

W kategoriach podejmowanego ryzyka, rozmachu, pomysłów i pomysłowości oraz kalibru intelektualnego, niewiele ukazało się ostatnio książek mogących się równać z RZEKĄ BOGÓW, nie ma też żadnej podobnej powieści o Indiach. To nie tylko rewelacyjny thriller osadzony w Indiach, lecz także niesamowicie oryginalny thriller o Indiach – napisano w „The Hindu” - indyjskim ogólnokrajowym dzienniku. Lecz prawdziwy walor tej powieści to pełne zanurzenie w mitologii i normach społecznych hinduizmu oraz islamu i realistyczna wizja napędzanej technologią przyszłości Indii.

RZEKA BOGÓW bez wysiłku bije na głowę dowolną spekulatywną powieść z ostatnich paru lat; to pełen wigoru skok w przyszłość Indii, widzianą oczyma dziewięciu zupełnie różnych postaci. Ich historie wikłają się i łączą, podczas gdy McDonald nie tylko snuje rozbuchaną, pełną tajemnicy intrygę, ale także ilustruje przyszłe dylematy ludzkości, przeskakując od jednego odkrycia ku następnemu, prowadząc nas nieubłaganie ku przyszłości, jakiej sami byśmy sobie nie wyobrazili. W tej książce McDonald buduje postacie z rozmachem, pozwalając czytelnikowi zdać sobie sprawę, jak monumentalna jest sama opowieść. Autor przedstawił przekonującą wizję przyszłości, harmonijnie łączącą mity, politykę oraz hipotezy rozwoju sztucznej inteligencji.

RZEKA BOGÓW Iana McDonalda zdobyła nagrodę British Science Fiction Association za najlepszą powieść roku 2004.

RZEKA BOGÓW jest prawdopodobnie jak dotąd najwybitniejszą powieścią Iana McDonalda. Gęsta, momentami trudna w odbiorze, kojarzy się z puszczonym na pełen gaz kulturowym zanurzeniem Williama Gibsona; pełna jest naukowego żargonu, spostrzeżeń religijnych i socjologicznych oraz nawiązań do sztuki, tak niskiej, jak wysokiej.

Ian McDonald otrzymał nagrodę Philipa K. Dicka i British SF Association Award za najlepszą powieść, był nominowany do Hugo, ma także kilka nominacji do nagrody Arthura C. Clarke’a.

Tixon - 2010-01-15, 21:36
:
Metzli napisał/a:
Jutro, czyli 15 stycznia ukaże się Rzeka Bogów

Eee... dzisiaj jest 15?

(wykasowane)

Rzekę zamierzam kupić :)
Metzli - 2010-01-15, 21:40
:
No, ja jestem dzień do tyłu (już się poprawiłam) a tobie się autorzy pomylili :mrgreen: Wieki Światła i Dom burz napisał Ian, ale MacLeod :mrgreen:
Tixon - 2010-01-15, 21:47
:
Metzli napisał/a:
tobie się autorzy pomylili :mrgreen: Wieki Światła i Dom burz napisał Ian, ale MacLeod :mrgreen:

Tej, ja byłem przekonany, że zamawiam kolejną książkę tego autora...
Romulus - 2010-02-06, 15:56
:
Skończyłem czytać "Rzekę Bogów". Oszałamiająca powieść, w cudownie pogmatwanej scenografii, w której do końca trudno się odnaleźć. Ale gubić się w takich przestrzeniach to mała ekstaza. Koncept fabularny sci - fi nie wydaje się szczególnie odkrywczy - nie jest to zarzut, bo niesamowicie przejmująco napisany i zmuszający do refleksji, co wydaje się dziwne, na pierwszy rzut oka zważywszy istotę. Ech, piszę tak enigmatycznie, bo nie chcę spoilerować. Ale ten pomysł z aeai jest naprawdę inteligentny i chyba nie przez przypadek i nie przez kaprys to Indie były tu scenografią.

EDIT: na Fantaście dałem 6. I dlaczego tak mało tam do tej pory ocen? Na wszystkie demony piekieł!
MadMill - 2010-02-08, 13:58
:
Romulus napisał/a:
Oszałamiająca powieść, w cudownie pogmatwanej scenografii, w której do końca trudno się odnaleźć.

Ja stwierdzam, ze McDonalda bardziej niż wizję przyszłości pociąga psychologia postaci. Podobnie rzecz się miała i w Chadze i w Serca, dłonie głosy. Tutaj mamy już większy odjazd, bo pokazuje Indie przyszłości z punktu widzenia grupy bohaterów, każdy inaczej to odbiera, każdy należy do inne społeczności. Dla mnie odjazd. No i ten hinduski kociołek ;)
Metzli - 2010-02-12, 19:48
:
A tutaj o swoich wrażeniach z lektury, Mad pisze trochę więcej :)
MadMill - 2010-02-18, 14:43
:
Mag_Droon też się nie utopił, miał dobry kajak najwidoczniej. Na dodatek w pamięci zarejestrował ową przygodę i podzielił się z nami swoimi odczuciami na temat "Rzeki bogów".
Beata - 2010-03-10, 23:00
:
Po lekturze Rzeki bogów zgadzam się z chwalącymi - to jest świetna książka. Przede wszystkim jest inna - akcja ustawiona w rzadziej uczęszczanym rejonie świata (Europa kompletnie się nie liczy, a USA jakoś tak na marginesie), pełna szczegółów kulturowych, religijnych i obyczajowych. A oprócz wątku SF jest intryga polityczna, całkiem smakowita i wątek policyjny. I to wszystko razem sprawia, że bohaterowie są żywi, zresztą cały świat powieści aż kipi - wszędzie jest pełno ludzi, którzy podróżują, jedzą, grają w krykieta, intrygują, robią interesy... nie ma próżni. :) No i są antycypacje najróżniejsze - począwszy od holowania góry lodowej, żeby sprowadzić monsun (ciekawe czy zadziałałoby i jakie byłyby skutki globalne takiego posunięcia), aż po wywiady z wirtualnymi aktorami (seriale mają się świetnie).
carrie - 2010-03-18, 16:20
:
Niniejszym dołączam do grona chwalących. :)

Parę miesięcy temu znajoma pożyczyła mi "Serca, dłonie, głosy", ale utknęłam. Może to była kwestia tłumaczenia, może ciekawszych propozycji - w każdym razie, książka wróciła na półkę po pięćdziesięciu stronach. Nie przykuła mojej uwagi nawet na tyle, żeby skojarzyć ją z "Rzeką bogów", którą z kolei przeczytałam z zapałem, jakiego bym się po samej sobie nie spodziewała.

W "Rzece..." jest masa fajnych rzeczy: tło, koncept, postaci, trans- i posthumanizm który nie wali po oczach jak u np. Wattsa. A jednak głównym atutem tej książki jest dla mnie coś jeszcze innego. Obecność bicza na erpegowców i autorów seriali, metaplotu. MacDonald udowodnił, że stworzenie czegoś takiego w pojedynczej powieści nie będącej częścią cyklu jest możliwe i może przybrać genialną formę. Szczerze żałuję, że już te książkę przeczytałam - i nie oszołomi mnie po raz drugi, a na pewno nie w takim stopniu.

W jednej z recenzji, chyba nawet w okolicach ZB, ktoś napisał, że rok ledwo się zaczął, a już znalazła się silna kandydatka na najlepszą książkę przeczytaną w AD 2010. "Rzeka...", rzecz jasna. My thoughts exactly. :)
Urshana - 2010-05-05, 09:18
:
Skończyłam "Rzekę bogów" i oczywiście żałuję, że to już, że nie ma więcej. W głowie mi aż huczy od opinii, zachwytów i pochwał. Jeśli książka zmusiła mnie do refleksji, że może jednak czas poczytać coś o fizyce kwantowej, teorii strun, tak dla poszerzenia horyzontów, udowodniła mi, jak mało wiem o hinduizmie jako religii (na bieżąco wyszukiwałam informacji na temat bogów), a jednocześnie w żaden sposób nie utrudniała rozkoszowania się świetnym językiem, bohaterami, wątkami, to uważam, że jest rewelacyjna. Czytając, zachwycałam się gęstością języka, wirtuozerią konstrukcji. Pierwsze i ostatnie zdanie powieści tak wspaniale ze sobą współgrają. Wspomniano już o roli aeai (od razu miałam w głowie swoją ulubioną już bardzo starą anime "Ghost in the shell"), neutkach, a ja dorzucę jeszcze kwestię Braminów (cudownych dzieci powstałych w wyniku manipulacji genami). I rzecz dla mnie absolutnie genialna, połączenie bogów i techniki. Brhma, Wisznu, Śiwa i ich rola w powieści... Aby nie zrobić krzywdy kolejnym książkom czekającym na czytanie, powinnam chyba najpierw ochłonąć, bo wszystko, po co teraz sięgnę, wydać może mi się blade i nijakie.
MORT - 2010-05-05, 09:54
:
Właśnie dla tego postanowiłem przeczytać książkę o mitologii Indii przed Rzeką Bogów.
You Know My Name - 2010-05-08, 14:08
:
ASX76 w temacie o Oldze Tokarczuk napisał/a:
Dziwaczne, to są dopiero pozycje z UW w stylu: "Rzeka bogów"
Hmm, dla mnie to było zwykłe SF, świetnie skomponowane, bogate w szczegóły obce nam europejczykom co prawda, ale w jaki sposób dziwaczne. IMO trochę przesadzasz ASXie. Możebyś tak uzasadnił ową dziwaczność.
Tixon - 2010-05-10, 14:48
:
Urshana napisał/a:
Aby nie zrobić krzywdy kolejnym książkom czekającym na czytanie, powinnam chyba najpierw ochłonąć, bo wszystko, po co teraz sięgnę, wydać może mi się blade i nijakie.

E tam, ja od razu po Rzece Bogów zabrałem się za Accelerando i krzywda jej się nie stała :)
Rzeka Bogów, jako książka z cyklu UW w pełni realizuje moje założenia co do tej serii - jest wyzwaniem dla wyobraźni. Oszołamia, męczy, rzuca to tu, to tam, od samego początku zmuszając do uwagi i pracy na najwyższych obrotach. Język, koncepcja, rozbicie fabuły na licznych bohaterów i chaos kulturowy, a wszystko spięte. Czysta uczta wyobraźni.
Trochę gorzej jest w innym ujęciu - mam wrażenie, że McDonald wrzucił za dużo pomysłów, przesycił nimi powieść, w efekcie czego rozwiązanie, które zaproponował nie jest satysfakcjonujące.
Niemniej, solidne 8/10
Urshana - 2010-05-10, 16:42
:
Ja po "Rzece bogów" przeczytałam dwie krótkie pozycje - Pielewina i Mahfuza i też się wzięłam za "Accelerando" - czasem zwoje mi się przegrzewają, brak mi wszczepek - ale jestem już w połowie. I jestem naprawdę zadowolona. "Rzeka bogów" jednak lepsza, zobaczymy, jakie będą wrażenia po przeczytaniu całości.
Kennedy - 2010-08-17, 17:21
:
Rzeka Bogów za mną.
Bardzo mi się podoba jej konstrukcja od strony fabularnej, od strony technicznej to jest majstersztyk. Oto mamy splot wielu wątków, które z początku w ogóle do siebie nie przystają, by z czasem okazało się że każda z historii stanowi część większej meta-fabuły (fajne określenie, dobrze tu pasuje). Żaden z wątków nie jest dominujący wobec pozostałych, ale każdy jest potrzebny żeby Opowieść miała sens. Cała Opowieść nie przypomina, jak to się często zdarza, jednej lub kilku nici głównych oplecionych wątkami pobocznymi. Rzeka Bogów to raczej skomplikowany dywan, utkany z wielu nici, z których żadna nie jest najwazniejsza. Owszem, z ich splotu wyłaniają się pewne wzory, które są istotniejsze od innych, ale są to już elementy na poziomie, hm, meta-wątkowym.
Porządne sklecenie fabuły w taki sposób nie należy do zadań prostych, a McDonald wyszedł z tego wyzwania bardzo zręcznie, w dodatku kondensując całość w stosunkowo niewielkiej ilości stron - wielu pisarzy prawdopodobnie nie zdołało by się zmieścić w jednym tomie. takkie skondensowannie sprawia, że czytelnik musi uważnie śledzić całośc i pamiętać dokładie co się z kim działo, ale to niewiielka cena za fabułe, która wciąga i nie jest sztucznnie nadmuchana na miliard stron. Z mojej strony należy się owacja na stojąco.
Nie tylko fabuła jest egzotyczna i konstrukcyjnie nietypowa - totalną egzotyką jest też sceneria, czyli Indie i ich kultura, która przenika świat powieści. Mamy całą mase najrozmaitszych pomysłów, od palmerów przez neutków, aż po aeai; czasem mniej oryginalnych, czasem bardziej, ale wszystkie świetnie wpasowują się w całość. I tu też wyszo bardzo zgrabnie. Znów brawa dla autora, zwłaszcza, że gość o ile wiem nie pochodzi z tego rejonu kulturowego i nie ma z nim wiele wspólnego.
Wreszcie bohaterowie, każdy jest inny, wszyscy nakreśleni wyraziście i z dbałością o portret psychologiczny. Kolejny plus. McDonald wyraźnie bardziej interesuje się właśnie postaciami bohaterów, aniżeli tłem, co stawia jego powieść w opozycji do np. Accelerando Strossa. Niemniej żadnego z elementów nie zaniedbuje (jak to czyni właśnie Stross).

Co mi nie pasuje. Język. Nie znoszę narracji w czasie teraźniejszym, odrzuca mnie od niej na kilometr. Po prostu. To czysto subiektywny zarzut, komuś może to nie wadzić, mi jednak przeszkadza potwornie i uniemożliwa pełne zagłebienie się w świecie powieści.
Ponadto, gdy odrzeć Rzekę Bogów z całego jej bogactwa, odkryjemy że nie jest to tak naprawdę wiele więcej ponad (nie)zwykły thriller science fiction. Owszem - egzotyczny, wymagający, doskonale skonstruowany i dopracowany pod każdym względem, ale tylko thriller. Owszem, są tu pewne interesujące treści, przede wszyystkim dotyczące natury sztucznej inteligencji, ale jak dla mojego intelektualistycznego umysłu, McDonald mógł pociągnąc temat znacznie dalej. Lubię filozoficzne sf - i Rzeka Bogów znakomicie mogła by się w ten nurt wpisać, ale jednak odniosłem wrażenie, że czegoś tu jednak brakuje. Szkoda. Ale mimo wszystko nie żałuję i nie mogę traktować subiektywnych braków jako poważnej wady którą nie tyllko ja powinienem podzielać. W swojej kategorii - ambitnego rozrywkowego sf - jest to powieść, nie zawaham się użyć tego słowa, wybitna pod prawie każdym względem, zostawiająca daleko w tyle cała mase innych powieści, cykli i autorów. Warto przeczytać, jesli ktoś jest zmęczony pulpą zalewającą rynek od dziesiątek lat, czasami spróbowaie jakiejś egzotycznej potrawy może być bardzo odświeżające i poszerzające horyzonty.
Tylko tyle.
Aż tyle.

8,5/10
rybieudka - 2011-09-09, 09:25
:
Jak obiecałem tak robię. Link do mojej recki Rzeki bogów: http://rybieudka.blogspot...recenzja-z.html
Zapraszam!
Polaris - 2011-09-13, 21:06
:
Kennedy napisał/a:
gdy odrzeć Rzekę Bogów z całego jej bogactwa, odkryjemy że nie jest to tak naprawdę wiele więcej ponad (nie)zwykły thriller science fiction. Owszem - egzotyczny, wymagający, doskonale skonstruowany i dopracowany pod każdym względem, ale tylko thriller.

Czytając cytowany przypomniałem sobie stary tekst prof. Burszty o kryminale jako gatunku i pożytkach zeń płynących. Tekst sugerujacy, że w istocie postawić należy pytanie: "tylko" thriller, czy "aż" thriller..? Oto link:
http://archiwum.polityka....alu,397244.html
rybieudka - 2011-10-17, 12:49
:
Ufff, poszło! Dla chętnych całkiem długaśna recenzja Domu derwiszy. Dni Cyberabadu oczywiście Iana McDonalda

Wrzucam reckę z bloga, ale oczywiscie pierwotnie (tzn. jakieś 3 godziny wcześniej...) poszła na Fantaście

http://rybieudka.blogspot...rabadu-ian.html
Tixon - 2012-02-26, 12:18
:
Ian McDonald będzie na Pyrkonie :mrgreen:
Ł - 2012-04-04, 17:39
:
Mój wywiad von Pyrkon z Ianem McDonaldem http://www.kawerna.pl/akt...mcdonaldem.html
Tixon - 2012-04-07, 22:03
:
Ł napisał/a:
Moim zdaniem McDonald ma bardziej toporny język narracji/tłumaczenie.
Co do pomysłów to B. przedstawia właśnie bardziej spójną i oryginalną wizję świata niż McDonald który wydaje mi się ograniczać do przewidywalnego ekstrapolowania wiodących futuro-wątków w bliskim zasięgu (w dodatku u niego każdy temat to tak nieco swoją drogą idzie). I to McDonald zahacza bardziej o efekciarstwo, patrz jego roboty (choć te inspiracje mangą są jak najbardziej u niego świadome i celowe) - to jeszcze większa skala umowności niż sprężyny u B.


Co do języka - IMO B ma prosty i czytelny styl, bez żadnych udziwnień. McDonald natomiast włada lepszą frazą, bardziej rozbudowaną. W efekcie B czyta się szybko, natomiast McDonalda czytało mi się lepiej.
W przypadku opowiadań - lepszą kompozycję ma chyba B, z wyraźniejszą (mocniejszą) puentą. Jednak cały czas gdzieś mnie to irytowało - miałem wrażenie takiej sztuczności, tak układania historii, aby wyszedł taki finisz. U McDonalda jest to bardziej nieostre.
Co do pomysłów - McDonald, oprócz ekstrapolacji futuro-wątków, przedstawia też wpływy historyczno-kulturalne miejsc, w których rozgrywa akcję. I tym mnie kupuje. Odniosłem wrażenie, że u B ma to marginalne znaczenie (coś jak 'wyspiarskie państwo' z Bena Bony istniejące tylko po to, aby umieścić tam siedzibę firmy i obchodzić przepisy). U McDonalda uwarunkowania regionalne mają pierwszorzędne znaczenie, to one rzutują na sposób patrzenia na technologię, ścieżki rozwoju.
A co do efektowności - postawiłbym znak równości między robotami a nakręcanką ;) U jednego i drugiego nie brakuje takich gadżetów.
Bardziej chodziło mi o efektowność wizji - mordowanie dzieci w nieśmiertelnym społeczeństwie, betonowanie koryt rzek, patenty na żywność, sprężyny jako energia.
No i inspiracje mangą są na plus (Ultralordowie wszechświata mnie rozwalili).


Domu derwiszy. Dni Cyberabadu przeczytane. Dni trafiły w to, na co narzekałem w Rzece Bogów - przesycenie pomysłami. Tutaj zostały obszerniej potraktowane, co mnie w pełni usatysfakcjonowało.
Dom zaś przeniósł do gorącej Turcji. Jest to bliżej nam znany kraj i kultura, więc (chyba) na tym polu było mniej efektownych elementów (jak Psy Kryszny, Bramini, aeie). Nabrały natomiast znaczenia postacie (barwna plejada) jak i intryga (wciągająca i rozbudowana).
Jestem na tak.
Ł - 2012-04-08, 08:16
:
Tixon napisał/a:

Co do języka - IMO B ma prosty i czytelny styl, bez żadnych udziwnień. McDonald natomiast włada lepszą frazą, bardziej rozbudowaną. W efekcie B czyta się szybko, natomiast McDonalda czytało mi się lepiej.

Bacigalupi ma wzorcowy język klasycznej powieść, McDonald ma trochę scenariuszową, rwaną frazę, czasem widowiskową ale przez większa cześć czasu - drażniącą dla mnie.

Tixon napisał/a:
Co do pomysłów - McDonald, oprócz ekstrapolacji futuro-wątków, przedstawia też wpływy historyczno-kulturalne miejsc, w których rozgrywa akcję. I tym mnie kupuje. Odniosłem wrażenie, że u B ma to marginalne znaczenie (coś jak 'wyspiarskie państwo' z Bena Bony istniejące tylko po to, aby umieścić tam siedzibę firmy i obchodzić przepisy). U McDonalda uwarunkowania regionalne mają pierwszorzędne znaczenie, to one rzutują na sposób patrzenia na technologię, ścieżki rozwoju.

Ja raczej uważam że McDonald przerysowuje Orient i generalnie robi to za co E. Said krytykował zachodni orientalizm (ściaga tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_Said ). Te prze-eksponowanie miejscowych ciekawostek w postaci podstawy pionu technologicznego średnio mnie kupuje. Bacigalupi ma bardziej realistyczną i wiarygodną perspektywę której piękno wynika z wewnętrznej logiki skonstruowanego świata, McDonald jest za to efekciarski a każdy jego pomysł wygląda na konsturowany na zasadzie "hej spróbujmy ożenić jakoś gadżet technologiczny z miejscową specyfika i zobaczmy co wyjdzie". Czasami mu wychodzi lepiej, czasami gorzej.

Tixon napisał/a:
A co do efektowności - postawiłbym znak równości między robotami a nakręcanką ;) U jednego i drugiego nie brakuje takich gadżetów.

Serio stawiasz znak równości między latającymi po mieście i dynamicznie rekonstruującymi się zwierzkowatymi nanobotami a zmodyfikowanym genetycznie człowiekiem (który wcale X-menem nie jest przez to)? I pod kątem naukowym i pod popkulturowym pomysły McDonalda są odstrzelone o parę miar długości bardziej.
Tixon - 2012-04-08, 10:03
:
Ł napisał/a:
Bacigalupi ma wzorcowy język klasycznej powieść, McDonald ma trochę scenariuszową, rwaną frazę, czasem widowiskową ale przez większa cześć czasu - drażniącą dla mnie.

Zgadzam się. McDonald też mnie na początku drażnił, ale po kilkuset stronach Rzeki to przeszło.
Ł napisał/a:
Ja raczej uważam że McDonald przerysowuje Orient i generalnie robi to za co E. Said krytykował zachodni orientalizm

W skrócie jest to opisywanie wschodu na potrzeby zachodu? I tak, i nie - z samego używanego języka i pochodzenia pisarza, jest tu racja. Jednak ten wschód jest głębszy niż tylko otoczka, to ożenienie gadżetów z miejscową specyfiką. U McDonalda - w moim odczuciu - wygląda to na "hej, zobaczmy jakie gadżety miejscowa specyfika może urodzić".
Ł napisał/a:
Serio stawiasz znak równości między latającymi po mieście i dynamicznie rekonstruującymi się zwierzkowatymi nanobotami a zmodyfikowanym genetycznie człowiekiem (który wcale X-menem nie jest przez to)?

Który potrafi zamienić się w "mechanicznego zabójcę" ;)
U obu autorów występują gadżety, McDonald ma Psy Kryszny, Dataradżów (którego fragmenty wyglądają jak film s-f) i nanozabawki, za to Bacigalupi idzie w modyfikacje genetyczne (Żołnierze, koty, słonie, nakręcanki). Na tym polu stawiam znak równości.
Ł - 2012-04-08, 10:28
:
Tixon napisał/a:

W skrócie jest to opisywanie wschodu na potrzeby zachodu? I tak, i nie - z samego używanego języka i pochodzenia pisarza, jest tu racja. Jednak ten wschód jest głębszy niż tylko otoczka, to ożenienie gadżetów z miejscową specyfiką. U McDonalda - w moim odczuciu - wygląda to na "hej, zobaczmy jakie gadżety miejscowa specyfika może urodzić".

Gdyby w Indiach żył sobie pisarz Iash Makdonalsz opisujące bliską przyszłość krajów Zachodnich, gdzie łączy np Pieśń o Rolandzie z hi-techem, to pewnie w tychże Indiach żyłby jego fanboy Tikhsasz, myślący że miejscową specyfiką Europy jest Pieśń o Rolandzie i generalnie wszyscy ją tu znają i determinuje ona ich sposób myślenia o technologii i cywilizacji.

Tixon napisał/a:

U obu autorów występują gadżety, McDonald ma Psy Kryszny, Dataradżów (którego fragmenty wyglądają jak film s-f) i nanozabawki, za to Bacigalupi idzie w modyfikacje genetyczne (Żołnierze, koty, słonie, nakręcanki). Na tym polu stawiam znak równości.

Jeśli dla ciebie tak samo prawdopodobny i wymagający tego samego stopnia umowności jest genetycznie zmodyfikowany kot biegający po ulicy, z nanotechnologicznym robotem przyjmującym postać kota albo stada komarów zależnie od potrzeby, to odpuszczam.
Tixon - 2012-04-08, 20:51
:
Ł napisał/a:
Gdyby w Indiach żył sobie pisarz Iash Makdonalsz opisujące bliską przyszłość krajów Zachodnich, gdzie łączy np Pieśń o Rolandzie z hi-techem, to pewnie w tychże Indiach żyłby jego fanboy Tikhsasz, myślący że miejscową specyfiką Europy jest Pieśń o Rolandzie i generalnie wszyscy ją tu znają i determinuje ona ich sposób myślenia o technologii i cywilizacji.

Sądzę, że bezzasadnie zakładasz, iż Tikhsasz byłby jego fanbojem. Uważam również, iż wiedziałby, że Pieśń jest jednym z elementów kultury europejskiej, wyrosłej z Biblii. Sądzę też, że jego rozumowanie było by następujące - uwzględnienie wpływu Pieśni o Rolandzie na kulturę i naukę wzbogaca książkę.

Ł napisał/a:
Jeśli dla ciebie tak samo prawdopodobny i wymagający tego samego stopnia umowności jest genetycznie zmodyfikowany kot biegający po ulicy, z nanotechnologicznym robotem przyjmującym postać kota albo stada komarów zależnie od potrzeby, to odpuszczam.

Ale ja tego nie rozbijam na części i umieszczam na skali możliwości naukowych oraz wydźwięku popkulturowego - wystarczy mi, że oba leżą na tej samej płaszczyźnie układu [gadżetowego]. Inaczej wchodzisz w zabawę porównywania znikających kotów z nanotechnologicznym zmiennokształtnym robotem, mechów z nakręcanką, zmodyfikowanych żołnierzy z braminami, w końcu celnikami z psami kryszny.
Ł - 2012-04-08, 21:29
:
Tixon napisał/a:

Sądzę, że bezzasadnie zakładasz, iż Tikhsasz byłby jego fanbojem.

Zdystansuj się od teoretycznej postaci powałej na potrzeby pięknej analogii. Ale jeśli poczujesz się lepiej to możemy go nazwać Tikhsaszem Strasznym, 69 niefanbojowym awatarem Wisznu.


Tixon napisał/a:
Uważam również, iż wiedziałby, że Pieśń jest jednym z elementów kultury europejskiej, wyrosłej z Biblii. Sądzę też, że jego rozumowanie było by następujące - uwzględnienie wpływu Pieśni o Rolandzie na kulturę i naukę wzbogaca książkę.

Super, stąd tylko o krok od szukaniu wpływu Szekspira na teorie superstrun. To co robisz to właśnie mitologizowanie dalekiego zakątku planety, z którego wyciągasz najbardziej odróżniającego go od twoja zakątku niuanse, nadymasz je do niewyobrażalnych rozmiarów, a nastepnie w oparciu o nie próbujesz przewidzieć przyszłość tego regionu. Na potrzeby książki i pisania baśni SF, może jest to ok, ale do rzeczywistości ma się nijak.

Tixon napisał/a:

Ale ja tego nie rozbijam na części i umieszczam na skali możliwości naukowych oraz wydźwięku popkulturowego - wystarczy mi, że oba leżą na tej samej płaszczyźnie układu [gadżetowego]Inaczej wchodzisz w zabawę porównywania znikających kotów z nanotechnologicznym zmiennokształtnym robotem, mechów z nakręcanką, zmodyfikowanych żołnierzy z braminami, w końcu celnikami z psami kryszny.

Przepraszam a kto napisał:
Tixon napisał/a:
Jako, że porównujemy książki będące fantastyką bliskiego zasięgu, w dodatku mające akcje umiejscowioną w Azji, ocena, która jest lepsza, to chyba nie problem?


To moja zabawa czy Twoja?

a "układ gadżetowy" to chyba jakiś termin z równoległego wszechświata Tixonoidów, który akurat nie nalezy do punktów wspólnych pokrywających się z Ł-wszechświatem, więc wybacz.
Tixon - 2012-04-08, 22:02
:
Ł napisał/a:
Zdystansuj się od teoretycznej postaci powałej na potrzeby pięknej analogii.

Ok. Po prostu próba tłumaczenia czegoś fanbojstem deczko mnie drażni. Taki nędzny chwyt, którego ASX używał :>

Ł napisał/a:
Super, stąd tylko o krok od szukaniu wpływu Szekspira na teorie superstrun. To co robisz to właśnie mitologizowanie dalekiego zakątku planety, z którego wyciągasz najbardziej odróżniającego go od twoja zakątku niuanse, nadymasz je do niewyobrażalnych rozmiarów, a nastepnie w oparciu o nie próbujesz przewidzieć przyszłość tego regionu. Na potrzeby książki i pisania baśni SF, może jest to ok, ale do rzeczywistości ma się nijak.

Sądzę, że przesadzasz w wyolbrzymianiu cech książki aby podpasowały pod teorię. To co wychodzi u McDonalda, to - tak uważam - gadżet zrodzony z miejscowej specyfiki. Dlatego udoskonalone dzieciaki zwie się Braminami, aeie wpasowują się w dżiny i podobnie.
Ł napisał/a:
To moja zabawa czy Twoja?

Dobra, tu mnie masz.
Na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że chodziło mi o porównanie na poziomie ogólnym, płytkim, bo nie mam wystarczających kompetencji (bądź czasu i możliwości) by przejść głębiej - do analizy języka na przykładach itp.

Ł napisał/a:
"układ gadżetowy" to chyba jakiś termin z równoległego wszechświata Tixonoidów, który akurat nie nalezy do punktów wspólnych przecinających z Ł-wszechświatem, więc wybacz.

Wyjaśniam :
piszesz "pod kątem naukowym i pod popkulturowym pomysły McDonalda są odstrzelone o parę miar długości bardziej" czyli jeśli rozpatrywać pomysły wg kryteriów naukowych oraz popkulturowych, można wyznaczyć układ który roboczo nazwałem gadżetowym. Jako, że nie chodziło mi o efektowność gadżetową, wystarczyło mi ich istnienie na tej samej płaszczyźnie.
Ł - 2012-04-08, 22:38
:
Tixon napisał/a:

Sądzę, że przesadzasz w wyolbrzymianiu cech książki aby podpasowały pod teorię. To co wychodzi u McDonalda, to - tak uważam - gadżet zrodzony z miejscowej specyfiki. Dlatego udoskonalone dzieciaki zwie się Braminami, aeie wpasowują się w dżiny i podobnie.

Wyolbrzymiam cechy nieistniejącej ksiązki nieistniejącego indysjkiego autora Makdonaldsza, żebyś poprzez analogie ogarnął zagadnienie z którego postrzeganiem masz problemy w analizie prozy Mcdonalda, który robi to samo ale nie tak ostentacyjnie. U Mcdonalda nie jest tak że technologia rośnie inspirowana kulturą i później jest wpisywana w kontekst kulturowy. Zależnośc jest odwrotna - McDonald opowiada fajne orientalne baśnie, pomalowane z wierzchu nieco hi-techem. Selekcjonuje w swojej narracji Indyjskie specyfiki, podpina pod nie bierzące trendy futurlogiczne i dość chaotycznie miesza. Jego Dżiny bardziej przypominają baśniowe dżiny niż sztuczne inteligencje, niezalkeznie od swojej genezy. Świat Bacigalupiego przypomina mi eksperyment naukowy, symulacje. Świat McDonalda to 1001 baśni w estetyce SF. Ty piszesz że McDonald kupuje Cię własnie tym że potrafi uwzględnić czynnik kulturalny w technologii. No cóż, nabrałeś się na sztuczkę. Piękną, zręczną ale sztuczkę.


Tixon napisał/a:
piszesz "pod kątem naukowym i pod popkulturowym pomysły McDonalda są odstrzelone o parę miar długości bardziej" czyli jeśli rozpatrywać pomysły wg kryteriów naukowych oraz popkulturowych, można wyznaczyć układ który roboczo nazwałem gadżetowym. Jako, że nie chodziło mi o efektowność gadżetową, wystarczyło mi ich istnienie na tej samej płaszczyźnie.

Nadal Cię nie rozumiem. Na takiej samej zasadzie że coś ma podobną funkcję, bez uwzględniania skali i kontekstu tego czegoś, to można porównywać tarczę antyrakietową USA z ochotniczą strażą pożarną wsi Koziebrody. Tak, i to i to spełnia funkcje obronną, chroniąc swą ludność przed wielkim gorącym, ale nadal nie wynika z tego że można postawić między tym a tym znak równości. Chyba musisz jeszcze trochę pomyśleć nad tym tematem.
Tixon - 2012-04-08, 23:34
:
Ł napisał/a:
Świat Bacigalupiego przypomina mi eksperyment naukowy, symulacje. Świat McDonalda to 1001 baśni w estetyce SF. Ty piszesz że McDonald kupuje Cię własnie tym że potrafi uwzględnić czynnik kulturalny w technologii. No cóż, nabrałeś się na sztuczkę. Piękną, zręczną ale sztuczkę.

To chyba wyjaśnia wszystko - jako preferującemu fantasy, bliższa mi jest estetyka sf w 1001 baśniach, niż eksperyment naukowy.

Ł napisał/a:
Nadal Cię nie rozumiem. Na takiej samej zasadzie że coś ma podobną funkcję, bez uwzględniania skali i kontekstu tego czegoś, to można porównywać tarczę antyrakietową USA z ochotniczą strażą pożarną wsi Koziebrody. Tak, i to i to spełnia funkcje obronną, chroniąc swą ludność przed wielkim gorącym, ale nadal nie wynika z tego że można postawić między tym a tym znak równości

Ech, idzie o to, że obie są wystarczająco blisko siebie, by były w miarę równe (nie tyle pojedyncze punkty, ale suma tych gadżetów).
Shadowmage - 2012-04-09, 07:48
:
Tixon, nie pogrążaj się :P
Tixon - 2012-04-09, 10:06
:
Dzięki za wsparcie, cholera :-P
ASX76 - 2012-04-09, 16:27
:
Tix, nie pogrążaj się i nie tłumacz się pokrętnie ASX-em. On nie ma z tym nic wspólnego, cholera. :-P
Tixon - 2012-04-09, 17:42
:
ASX666 napisał/a:
Tix, nie pogrążaj się i nie tłumacz się pokrętnie ASX-em. On nie ma z tym nic wspólnego, cholera.

ASX666 w temacie napisał/a:
Wymyślasz, coby swego literackiego idola - McDonalda

Nie bo po co :>

A pogrążam się, bo...?
Tylko własnymi słowami ;)
ASX76 - 2012-04-09, 18:14
:
Tixon napisał/a:
ASX666 napisał/a:
Tix, nie pogrążaj się i nie tłumacz się pokrętnie ASX-em. On nie ma z tym nic wspólnego, cholera.

ASX666 w temacie napisał/a:
Wymyślasz, coby swego literackiego idola - McDonalda

Nie bo po co :>


A pogrążam się, bo...?
Tylko własnymi słowami ;)




1. Rozchodziło się o to, że ASX nie ma nic wspólnego z pokrętnym tłumaczeniem się. Natomiast pokrętne jest "chowanie się za plecami" ASX-a w pańskim wykonaniu i tym samym prowokowanie go do włączenia w sprawę, która go ani ziębi, ani grzeje. ;)
Skoro uważasz ten "chwyt" za "nędzny", to dlaczego go powielasz/stosujesz? Jak to świadczy o Tobie? :-P

2. Ja nie studnia życzeń. ;)

Gdy dobitnie wykazałem biało na czarnym, że nie masz racji w przypadku K. Wagnera na temat pewnych kwestii, to też zacząłeś tworzyć jakieś dziwne tłumaczenia, zamiast grzecznie przeprosić i przyznać się do błędu. Nie chciałbym wdawać się w powtórkę "z rozrywki". :-P
Co miałem napisać w tym temacie, już napisałem wcześniej.
Tixon - 2012-04-09, 18:46
:
1) Pokrętne tłumaczenie to poproszenie Łaka aby nie przypisywał bezzasadnie fanbojstwa, tak jak ASX mówił kto jest moim idolem. Co widać w cytacie powyżej ;)
Proszę wskazać też przykład, gdzie stosuję ów "chwyt" - bezzasadne twierdzenie, że jest się fanem danego pisarza, wobec tego coś tam coś tam ;)

2) Uzasadnienie własnego zdania jest życzeniem, tak? :->

3) Wykazać, wykazał Tomasz, tak gwoli ścisłości ;) Ty nie potrafiłeś nawet podać właściwego opowiadania ;) Link
ASX76 - 2012-04-09, 19:11
:
Tix :arrow:

1. Nie domyśliłeś się, dlaczego tak uczyniono? ;) Treść Twoich wpisów zawiera dane na podstawie których można ulec wrażeniu, żeś fanboj McDonalda.

2. Swoje zdanie uzasadniłem Ci wcześniej. Nie mam nic nowego do dodania. :-P No, chyba że obelżywe słowo. ;)

3. Opowiadanie niewłaściwe - faktycznie, ale to w niczym nie umniejsza mej racji. Proszę również wziąć pod uwagę, żem napisał: "tam chyba wszystko jest", a owe "chyba" robi wielką różnicę, ponieważ "chyba", nie znaczy "na pewno". Innymi słowy dopuszcza możliwość, że może tego tam nie być.
Sabetha - 2012-06-11, 20:11
:
Chociaż jestem leniwa z natury, koniec końców uznałam „Rzekę bogów” za godną włożenia odrobiny wysiłku w napisanie posta.

Na początku tekst stawił mi zdecydowany opór. Nigdy nie interesowałam się kulturą Indii (poza przeczytaniem w zamierzchłych czasach jakiejś hinduskiej mitologii, z której pamiętam niewiele) a tu masz, babo, gol guppas – autor bez miłosierdzia cisnął we mnie gradem terminów i informacji, które wymogły intensywną pracę na moich leniwych szarych komórkach. Fabularnie też nielekko – dziewięciu bohaterów, dziewięć różnych historii i tyleż samo punktów widzenia odnośnie bieżących wydarzeń. Jednak (gdy się już przemogłam) im więcej odkrywałam powiązań, czasem bardzo subtelnych, tym większe czułam uznanie dla pomysłowości McDonalda i tym ciekawiej jawił się ten egzotyczny świat przyszłości z jego aeai, wirtualnymi wszechświatami i robotami bojowymi z jednej, a starymi jak sama ludzkość problemami z drugiej strony.
Co do wzmiankowanych bohaterów, nie sposób nie przyznać, że skonstruowani zostali doskonale, jednakowoż (oprócz Parvati i Vishrama Raya, których zdecydowanie polubiłam, chociaż z różnych powodów) ich los był mi podczas lektury niemalże obojętny; nieustannie miałam wrażenie, że toną w ogromnej masie ludzi i zdarzeń. Co ostatecznie znalazło swoje uzasadnienie w finale powieści – pioneczki z nich tylko były na wielkiej szachownicy wszechświata(ów)...
Tekst stawia przed czytelnikiem pytania i chociaż w sumie nie są to pytania jakoś szczególnie odkrywcze (relacje człowiek – sztuczna inteligencja, eksperymenty genetyczne, chirurgiczne modyfikowanie ciała), nie nuży, a skłania do refleksji nad tym, co jest i może się stać udziałem ludzi na tym łez padole.
I ta narracja w czasie teraźniejszym – świetnie się komponuje z gwarnym, niespokojnym królestwem Matki Gangi.
onceuponatime - 2012-08-21, 15:28
:
Skończyłem właśnie "Rzekę Bogów". Z jednej strony książkę czyta się dobrze. Wciąga i nawet przez moment nie myślałem, żeby rzucić ją w kąt. Z drugiej zaś strony mam wrażenie, że to już gdzieś było. Repertuar patentów jak na SF bardzo standardowy, czyli sztuczna inteligencja, zabawa genetyką, zmiany płci, roboty itd. Tyle, że ten repertuar McDonald wykorzystuje w dosyć udany sposób i o dziwo upycha go na 500 stronach. Za co szacunek, bo nie ma tutaj zbędnego lania wody, a same konkrety. Duża liczba bohaterów nie przytłacza i widać, że są niezbędni dla fabuły (no może Parvati). Klimat futurystycznych Indii rewelacyjny. Dla mnie jest to powiew świeżości, bo większość SF, które czytałem jest w dużym stopni, że tak się wyrażę "zamerykanizowana". No i w tym miejscu dochodzę do nurtujących mnie przemyśleń. Czy nie jest tak, że sukcesem "Rzeki" jest jej egzotyczne umiejscowienie? Czy SF jest skazane na ciągłe wałkowanie tych samych patentów w "n" sposób?

Kurde, w sumie, na co ja zaczynam narzekam? Czytało mi się dobrze, czasami żałując, że z braku czasu nie mogę na dłużej do niej przysiąść. Dodatkowo w promocji dobrałem do niej "Dom derwiszy" i jakoś z tego powodu płaczu nie ma, bo mogłem wybrać innego autora i takie tam sranie. Nawet dochodzę do wniosku, że jak McDonald machnie coś nowego, to będę jednym z pierwszych, który kupi jego książkę.

Tak na marginesie, to seria UW dzięki promocji zyskała nowego czytelnika. Oczywiście o ile inne książki trzymają ten sam poziom.
Młodzik - 2012-08-21, 16:48
:
Inne książki trzymają jeszcze wyższy poziom. Dla mnie "Rzeka" to była pusta pocztówka z cyberpunkowych Indii. Autor wymyślił świat a do niego stosunkowo pretekstową fabułę, której celem było zaprezentowanie tegoż. O wiele bardziej podobały mi się opowiadania z "Dni Cyberabadu".
onceuponatime - 2012-08-21, 17:49
:
Dobrze to określiłeś. Ja mam wrażenie, że jakby wyciąć całą tą egzotykę Indii, to by była średnia sensacja. Nie zmienia to faktu, że jako całość czyta się ciekawie.

A mogłem kupić więcej tytułów :mrgreen:
Stary Ork - 2012-08-22, 22:20
:
onceuponatime napisał/a:
Ja mam wrażenie, że jakby wyciąć całą tą egzotykę Indii, to by była średnia sensacja.


A ja mam wrażenie, że jakby Hendrixowi wyciąć gitarę, to by został zaćpany martwy czarnuch. Hej, fajna ta dekonstrukcja, bawimy się dalej? //orc

Młodzik napisał/a:
Dla mnie "Rzeka" to była pusta pocztówka z cyberpunkowych Indii. Autor wymyślił świat a do niego stosunkowo pretekstową fabułę, której celem było zaprezentowanie tegoż.


Chyba czytałem inną "Rzekę bogów", bo w mojej były świetne historie ludzi zderzonych ze światem nadającym zbyt głośno na wszystkich częstotliwościach na raz. W dodatku ujęte w iskrzącej, wibrującej, hałaśliwej formie ze świetnym tempem i paroma przyzwoitymi zwrotami akcji - więc może wykażesz pretekstowość fabuły na jakichś przykładach? O wiele większą przewagę scenografii nad scenariuszem znalazlem u Mieville'a, co nie zmienia faktu, że to dobry pisarz jest i dobre książki pisze.

onceuponatime napisał/a:
Z drugiej zaś strony mam wrażenie, że to już gdzieś było. Repertuar patentów jak na SF bardzo standardowy, czyli sztuczna inteligencja, zabawa genetyką, zmiany płci, roboty itd.


Bo to fantastyka bliskiego zasięgu, mon. Czyli problemy, które z szokerem w łapie czają się za następnym winklem, żeby dobrać się nam do zbiorowej rzyci. A i tak McDonald rozgrywa te kwestie ze sporą świeżością, co więcej unika popadania w fetyszyzm i masturbowanie się i czytelnika gadżetami.


onceuponatime napisał/a:
Czy nie jest tak, że sukcesem "Rzeki" jest jej egzotyczne umiejscowienie? Czy SF jest skazane na ciągłe wałkowanie tych samych patentów w "n" sposób?


Cała kultura jest skazana na wałkowanie tych samych patentów na n-1 sposobów. Ograniczona liczba permutacji, niestety. Bez końca opowiada się te same historie, tylko ze zmienioną scenografią i innym OST.
Młodzik - 2012-08-23, 01:25
:
Orku, w tym barszczu było dla mnie o 2-3 grzybki za dużo.
Nie mam żalu do McDonalda o hmm... wtórność? Nie, to chyba nie jest najodpowiedniejsze słowo. Facet znalazł sobie niezagospodarowaną niszę i wygodnie się w niej umościł. Pogratulować.
Te mój zarzut pretekstowości fabuły może i za ostry, ale wziął się głównie z nadmiaru postaci, które były mi zupełnie obojętne. Nie tyle różnorodne pod względem charakteru, co przynależności do grup społecznych, tak by móc zaprezentować świat z jak największej liczby punktów widzenia. Cierpią na tym i postacie i fabuła i nawet problematyka. McDonald za dużo chciał upchnąć na stosunkowo niewielu stronach. Sądzę, że gdyby "Rzeka" była dłuższa, albo miała mniej wątków wyszłoby jej to na dobre.
A tak autor sygnalizuje mnóstwo problemów i nie poświęca im dostatecznie dużo miejsca, a fabuła zaczyna zmierzać w konkretnym kierunku dopiero około 300 strony.
onceuponatime - 2012-08-23, 13:17
:
Stary Orku, nie chce obrażać twojego prawdopodobnie idola, ale Hendrix był czarnym ćpunem i nic tego nie zmieni. Nawet to, że był cenionym muzykiem. Nie widzę żadnego problemu w dekonstrukcjach. Każdą książkę, która czytam, lubię rozkładać na czynniki pierwsze. Zwłaszcza taką, która mi się podobała, a "Rzeka" do takich należy. Nie zawsze, to co nam się podoba, jest pozbawione wad.

Powtórzę, to co napisałem wcześniej. Dla mnie siłą napędową był świat przyszłości Indii, a fabuła i postacie to był tylko dodatek. Patenty technologiczne i dylematy bohaterów bez rewelacji, tempo przez więcej niż 3/4 książki wolne, zwrotów akcji nie zauważyłem. O to historia garstki ludzi, która na 100 ostatnich stronach się zazębia.
utrivv - 2012-08-23, 14:00
:
Panowie, załatwcie to w sposób cywilizowany, oto pojedynkowe morgensterny:



Stary Ork - 2012-08-23, 23:18
:
onceuponatime napisał/a:
Stary Orku, nie chce obrażać twojego prawdopodobnie idola, ale Hendrix był czarnym ćpunem i nic tego nie zmieni.


Nie obrażasz. Moimi idolami od lat są Groucho Marx, Karl Marx, Rocco Siffredi i Wilq Superbohater. Hendrixa nawet nie lubię, ale to dobry przykład był, jak krzesło w dyskusjach ontologicznych.

onceuponatime napisał/a:
nic tego nie zmieni. Nawet to, że był cenionym muzykiem.


Wszystko zależy od tego, czy bardziej był cenionym muzykiem, czy bardziej czarnym ćpunem. Kwestia optyki.

onceuponatime napisał/a:
Nie widzę żadnego problemu w dekonstrukcjach. Każdą książkę, która czytam, lubię rozkładać na czynniki pierwsze.


Chodzi tylko o to, żeby plusy nie przysłoniły nam minusów? //mysli . Nie gubi się czasem obraz całości? Zdecydowanie wolę spojrzenie holistyczne, przynajmniej nie grozi, że drzewa zasłonią las. Mamy dobrą powieść osadzoną w przyszłości Indii? Mamy. Więc bawimy się w gdybologię zastanawiając się, jak by ta powieść wyglądała w innej scenerii? Bawimy się w gdybologię. Ale w ten sposób można sprowadzić np. Diunę do nudnego i przewidywalnego political fiction, podczas gdy sama sceneria już dodaje akcji kilka zupełnie nowych wymiarów. Albo możemy zredukować Hendrixa do zwłok zaćpanego Murzyna - przykłady można mnożyć. Może źle Was obu odczytuję, ale odnoszę wrażenie, że cała indyjska scenografia to coś dla Was zupelnie drugoplanowego; dla mnie to jest integralna część całości.

Młodzik napisał/a:
Te mój zarzut pretekstowości fabuły może i za ostry, ale wziął się głównie z nadmiaru postaci, które były mi zupełnie obojętne. Nie tyle różnorodne pod względem charakteru, co przynależności do grup społecznych, tak by móc zaprezentować świat z jak największej liczby punktów widzenia.


Monsieur, będziemy się bić skoro świt, bo dla mnie postaci są właśnie różnorodne pod względem charakteru, zachowań, światopoglądu, barwne i dobrze umotywowane. Dla Ciebie najwyraźniej to zbiór stojaków na kamery, z czym się zgodzić nie mogę. Szpady, pistolety czy morgensterny o świcie? //orc

onceuponatime napisał/a:
Patenty technologiczne


Faktycznie, McDonald nie odjechał w jakimś technologicznym złym tripie, ale za to akurat podłapał u mnie sporo plusów. Bo po takim Gibsonie zawsze pozostawał mi absmak.

onceuponatime napisał/a:
dylematy bohaterów bez rewelacji


A mi się znów podobało starcie starych, kastowych Indii z ludzkością trans-, albo nawet post- , intrygi politycznie realizowane przez boskie AI za pomocą karsewaków z widłami, Badoor Khan i jego ulga, kiedy wreszcie nie musiał się z niczym kryć, Shiv w klubie, ostatnia akcja pana Nandhy (kiedy już się dowiedzial, że Parvati zrobiła, co zrobila), sporo tego. Nie wiem, jakich rewelacji oczekujesz, bo postaci McDonalda zachowywały się bardzo po ludzku i w, że ośmielę się, psychologicznie prawdopodobny sposób. Nie wszystkim postaciom można kibicować, niektórym nawet się nie powinno, ale zdania, że osoby dramatu u McDonalda są godne uwagi, będę bronił jak ostatniego kawałka wczorajszej pizzy, czyli do ostatniej kropli krwi, mojej lub Waszej. Wolałbym Waszą.

onceuponatime napisał/a:
tempo przez więcej niż 3/4 książki wolne


Zaczynamy od trzęsienia ziemi i przyspieszamy? //mysli

onceuponatime napisał/a:
zwrotów akcji nie zauważyłem


Schowały się w lesie za drzewami? Dobra, już będę grzeczny, słowo orka. //orc

onceuponatime napisał/a:
O to historia garstki ludzi, która na 100 ostatnich stronach się zazębia.



Bo wątki są po to, żeby się nie splatały na pierwszych pięciu stronach, tylko w momentach kulminacyjnych. Poza tym drogi postaci się przecinają od samego początku, i to nawet fizycznie (coś jak w "Amores perros") - no bo kogo spotyka Najia po wywiadzie? Kto mija na ulicy Shiva, kiedy właśnie rozpieprzono mu merola? To nie tak, że mija 400 stron i nagle KERBLAMMO! i się zazębiło. McDonald prowadzi fabułę konsekwentnie, a w Twoim zdaniu widzę sugestię, że nagle, deus ex vagina (że nawiążę do pewnej łodzi w powieści i pewnej dyskusji o serialu poza powieścią), historia się zazębia dopiero pod koniec, bo pisarz tak chciał.
MrSpellu - 2012-08-23, 23:28
:
Stary Ork napisał/a:
Rocco Siffredi

a nie Ron Jeremy? o_O

Stary Ork napisał/a:
Wszystko zależy od tego, czy bardziej był cenionym muzykiem, czy bardziej czarnym ćpunem.

Był cenionym ćpunem i czarnym muzykiem --_-

Stary Ork napisał/a:
Bo po takim Gibsonie zawsze pozostawał mi absmak.

Allahakbarjihad --_-

Stary Ork napisał/a:
Zaczynamy od trzęsienia ziemi i przyspieszamy?

Ogary poszły w las... pierwsze zdanie jest najważniejsze --_-
Stary Ork - 2012-08-23, 23:32
:
MrSpellu napisał/a:
Stary Ork napisał/a:
Rocco Siffredi


a nie Ron Jeremy?


Przyłapałeś mnie, tak naprawdę ani jeden, ani drugi, tylko Lexington Steele :oops:

MrSpellu napisał/a:
Był cenionym ćpunem i czarnym muzykiem


Touche, monsieur :mrgreen:

MrSpellu napisał/a:
Ogary poszły w las... pierwsze zdanie jest najważniejsze



A to nam zabili Ferdynanda //mysli
Młodzik - 2012-08-24, 06:19
:
Szpady. Pluszowe.
Fidel-F2 - 2012-08-24, 07:16
:
Przypadkiem usłyszałem o czym Panowie mówią. Nie chciałbym się wtrącać ale nasuneła mi się wspomnienie, przykre dość. Neuromancer Gibsona to żenujący, z trudem postawiony klocek.
MrSpellu - 2012-08-24, 07:44
:
Czytałem dekadę temu i być może, gdybym przeczytał teraz, to przyznałbym Ci rację.
onceuponatime - 2012-08-26, 13:13
:
Stary Ork napisał/a:
Chodzi tylko o to, żeby plusy nie przysłoniły nam minusów? //mysli . Nie gubi się czasem obraz całości? Zdecydowanie wolę spojrzenie holistyczne, przynajmniej nie grozi, że drzewa zasłonią las.


Zgadzam się, że całokształt jest najważniejszy, ale nadal nie widzę powodu do nie rozkładania książek na czynniki pierwsze. Co jest w tym strasznego? Że za ścianą pierwszych drzew, jest ogromny las, a w nim kłusownicy i wysypiska śmieci?

Stary Ork napisał/a:
Mamy dobrą powieść osadzoną w przyszłości Indii? Mamy. Więc bawimy się w gdybologię zastanawiając się, jak by ta powieść wyglądała w innej scenerii? Bawimy się w gdybologię. Ale w ten sposób można sprowadzić np. Diunę do nudnego i przewidywalnego political fiction, podczas gdy sama sceneria już dodaje akcji kilka zupełnie nowych wymiarów. Albo możemy zredukować Hendrixa do zwłok zaćpanego Murzyna - przykłady można mnożyć.


Nie wypowiem się na temat "Diuny", bo jeszcze nie czytałem (od paru lat leży na półce i jakoś nie mogę się zmusić), ale może faktycznie jest nudnym political fiction w ciekawej scenografii? Wielu się zachwyca "Ubikiem" Dicka, a ja jakoś tego zachwytu nie odczuwam. Dla mnie to nic więcej, jak wynurzenia narkomana, który napisał dobrą powieść akcji, z ciekawymi intrygami (wiem, możecie mnie za to zlinczować).

Stary Ork napisał/a:
Może źle Was obu odczytuję, ale odnoszę wrażenie, że cała indyjska scenografia to coś dla Was zupelnie drugoplanowego; dla mnie to jest integralna część całości.


Na odwrót. Indie pierwszoplanowe, reszta drugo...

Ja mam wrażenie, że cały problem rozbija się o nasze gusta i oczekiwania książkowe.


Stary Ork napisał/a:
Zaczynamy od trzęsienia ziemi i przyspieszamy? //mysli


Nie, zaczynamy od lekkich wstrząsów i powoli podkręcamy częstotliwość do momentu, aż wszystko eksploduje, poczym dochodzimy do wniosku, że nic gorszego nie może się już stać, a tu ni stąd ni zowąd najazd homoseksualnych obcych pod przywództwem kota Alika //jupi

Stary Ork napisał/a:
Bo wątki są po to, żeby się nie splatały na pierwszych pięciu stronach, tylko w momentach kulminacyjnych. Poza tym drogi postaci się przecinają od samego początku, i to nawet fizycznie (coś jak w "Amores perros") - no bo kogo spotyka Najia po wywiadzie? Kto mija na ulicy Shiva, kiedy właśnie rozpieprzono mu merola? To nie tak, że mija 400 stron i nagle KERBLAMMO! i się zazębiło. McDonald prowadzi fabułę konsekwentnie, a w Twoim zdaniu widzę sugestię, że nagle, deus ex vagina (że nawiążę do pewnej łodzi w powieści i pewnej dyskusji o serialu poza powieścią), historia się zazębia dopiero pod koniec, bo pisarz tak chciał.



Racja, drogi niektórych z bohaterów wcześniej się przecinają, ale nie ma to żadnych większych konsekwencji dla fabuły (może tylko spotkanie Tala z Badoor Khanem). No i faktycznie moja wcześniejsza wypowiedz mogła sugerować, że każdy sobie rzepkę skrobie, a na 100 ostatnich stronach jeb i wszystkich połączyły nie wiadomo w jaki sposób wydarzenia. Nie, nie i jeszcze raz NIE. Nie dam się w to wrobić. McDonald świetnie sobie poradził z bohaterami, którzy są niezbędni dla fabuły, ale dla mnie ich historie były niekiedy nudnawe. Niejednokrotnie bardziej mnie interesował świat widziany ich oczami, niż ich życiowe dylematy.

Mam wrażenie, że jestem spychany do charaktery osoby tylko i wyłącznie krytykującej "Rzekę". Książka ma więcej plusów niż minusów, ale je ma. Jak to z ocenami bywa, są często subiektywne i co dla mnie jest minusami, dla kogoś innego może być plusami //dystans
Jachu - 2012-12-03, 08:57
:
W piątkowy wieczór skończyłem "Rzekę bogów" i... jestem pozamiatany :) Zdecydowanie najlepsza z przeczytanych przeze mnie dotychczas książek spod znaku UW. Jestem pod wielkim wrażeniem rozmachu wizji autora, a odkrywanie świata przedstawionego przez autora dostarczyło mi niezapomnianych przeżyć. W przyszłym roku sięgnę po "Dom derwiszy. Dni Cyberabadu", aby ponownie spotkać się z magią słów McDonalda...
ASX76 - 2012-12-03, 18:30
:
Na szczęście chyba jeszcze nie czytałeś: Wattsa i Bacigalupiego..., co pozwala mi chwilowo odpuścić wizję stosu z Tobą w roli ofiary. :d
Jezebel - 2013-03-16, 23:09
:
Sabetha napisał/a:
Co do wzmiankowanych bohaterów, nie sposób nie przyznać, że skonstruowani zostali doskonale, jednakowoż (oprócz Parvati i Vishrama Raya, których zdecydowanie polubiłam, chociaż z różnych powodów) ich los był mi podczas lektury niemalże obojętny

Choć 'Rzekę Bogów' uważam za bardzo dobrą powieść, miałam z nią kilka problemów i to jest jeden z nich - paradoksalnie zabrakło tu miejsca na bohaterów, a konkretnie na nadanie im głębi. Ale to nie st szczególnie dziwne, biorąc pod uwagę stosunek objętości książki do liczby bohaterów pierwszoplanowych. A skoro już mowa o Parvati, jej wątek działał mi na nerwy. Takie łzawe romansidło, po jego wycięciu książka chyba zbyt wiele by nie straciła.
Dziwiła mnie też 'wybiórcza przyszłościowość' - w pewnych aspektach funkcjonowania świata przedstawionego wyraźnie widać, że rzecz dzieje się kilkadziesiąt lat wprzód, natomiast inne są takie... współczesne. Trochę to zgrzyta, biorąc pod uwagę obecne tempo rozwoju technologicznego (spójrzmy, ile się zmieniło przez ostatnie 10 lat, jeśli chodzi o bajery użytku codziennego). Nawet jeśli mówimy o Indiach, gdzie technologizacja przebiega zupełnie inaczej, niż w 'świecie zachodnim'.
Ale to takie czepianie się, bo choć główna oś fabularna szalenie odkrywczą nie jest, została owinięta taką ilością o wiele lepiej zbudowanych warstw 'maskujących', że trudno nie dać się porwać barwnemu, żyjącemu, pełnemu mitologicznych nawiązań światowi stworzonemu przez McDonalda.
Jachu - 2015-10-20, 21:40
:
Będzie ktoś na tegorocznym Falkonie? Ma być gościem McDonald. Weźmie mi kto autograf?
Plejbek - 2016-05-06, 22:57
:
Jakby się kto zastanawiał czy czytać najnowszego McDonalda - może podpowiem:
Luna
Jachu - 2018-11-02, 09:22
:
Warto wejść w cykl "Luna"? Jak się mają te powieści do poziomu "Rzeki bogów", "Domu derwiszy" czy "Brasyl"?
Romulus - 2018-11-02, 14:17
:
To coś innego. Słabszego ostatecznie w stosunku do wspomnianych tytułów. Fajne, ale jednak bez szału.
KS - 2020-02-28, 15:10
:
W zapowiedziach Świata Książki 3 część Luny na 27 marca. A na stronie Maga cisza. Tam zapowiedzi z datą edycji 26 luty. SF wydają zacną, ale ich biznesowe polactwo jest dołujące, jak i paru innych wydawców. Ktoś coś wie?
Fidel-F2 - 2020-02-28, 15:25
:
chyba musisz im powiedzieć jak się to robi
KS - 2020-02-28, 15:28
:
40 lat pracy wystarczy. Jestem już na emeryturze.
Fidel-F2 - 2020-02-28, 15:51
:
no to odpoczywaj w spokoju
KS - 2020-02-28, 16:20
:
świeć Panie nad twoją duszą, zapomniałeś dodać.
Fidel-F2 - 2020-02-28, 16:22
:
nie zapomniałem
Romulus - 2020-02-28, 17:31
:
KS napisał/a:
W zapowiedziach Świata Książki 3 część Luny na 27 marca. A na stronie Maga cisza. Tam zapowiedzi z datą edycji 26 luty. SF wydają zacną, ale ich biznesowe polactwo jest dołujące, jak i paru innych wydawców. Ktoś coś wie?

W Polsce zapowiedzi nie należy chyba traktować zbyt poważnie. Szczególnie, że MAG nie jest (chyba) dużym wydawcą. Wszystko jest płynne, muszą reagować na sprzedaż książek na bieżąco i aktualizować plany na bieżąco. Ja się nie czepiam, rozumiem. Cieszę się, że w ogóle wydają jakąś ambitniejszą fantastykę, a nie tylko masówkę, byle złocisze się zgadzały. Pewnie taka polityka wydawnicza ma wpływ na promocję tytułu, która jest wówczas trudniejsza. Ale ambitna fantastyka i tak sprzeda się w małym nakładzie, chyba że się jakąś sensacją okaże. Zatem i nie ma co ładować w nią pieniędzy.
Trojan - 2020-02-28, 17:33
:
KS napisał/a:
W zapowiedziach Świata Książki 3 część Luny na 27 marca. A na stronie Maga cisza. Tam zapowiedzi z datą edycji 26 luty. SF wydają zacną, ale ich biznesowe polactwo jest dołujące, jak i paru innych wydawców. Ktoś coś wie?


Jest tu wątek MAGa gdzie możesz żale wyartykułowac a kto wie- może ktoś ci odpowie. :)
KS - 2020-02-28, 18:01
:
No proszę Was... Czy ja tak dużo wymagam? Taki Drageus czy Vesper może zrobić porządną stronkę i dbać o jej aktualizacje a Mag nie? Przecież tamci to przy nim karzełki.
Ale jak Olesiejuk odwala całą robotę i przelewy idą, to zwykłemu czytaczowi duj w chupę.
Przykład z brzegu: UW to moja ulubiona seria. Znajdę na stronie spis tytułów całej serii, gdybym chciał sobie całą skompletować? Prędzej gest posłanki Lichockiej.
Romulus - 2020-02-28, 18:06
:
Biorąc pod uwagę, że większość tych książek jest już nie do kupienia, to i po co?
KS - 2020-02-28, 18:15
:
Szukać zawsze możesz, allegro, antykwariaty, prywatna wymiana - ale chodziło tylko o przykład, bo tam kwiatków więcej. Skoro jednak upieracie się, że nasza siermiężność podstawą naszej tożsamości narodowej, to spasuję ;)
utrivv - 2020-02-28, 18:25
:
Jeżeli strona Maga jest podobna do byłego forum to masz rację, wydawanie książek ma u nich coś z misji ale internety to na odwal się :)
Tym bardziej dzięki Magowi że odwiedza nasze forum i się czasem wypowiada //kas
Fidel-F2 - 2020-02-28, 18:29
:
a na co komu strona Drageusa jak tam sam paździerz, to i za jedno, jest czy jej nie ma
toto - 2020-02-28, 18:33
:
Zdaje się, że przy migracji na nową stronę wrzucili tylko tytuły wówczas jeszcze oficjalnie dostępne. Moim zdaniem słabe to, ale z drugiej strony nawet rozumiem, bo ktoś uznał, że lepiej nie poświęcać x godzin pracy na wrzucenie danych, które na siebie nie zarobią (mówiłem, słabe to, ale rozumiem). Dawno temu się nauczyłem, że w te klocki od niejednego (chyba większości*, spróbuj znaleźć starsze tytuły z Rebisu na ich stronie, życzę powodzenia) wydawcy lepsze są:
- Fantasta (chyba najbardziej kompletna baza danych wydanej u nas fantastyki), http://baza.fantasta.pl
- Katedra (raczej dość dobrze wypełniona jeśli chodzi o ostatnie ~15 lat, ze starszymi tytułami będzie gorzej), http://katedra.nast.pl
- Esensja (tu nie tylko fantastyka i jest tego aż za dużo), https://esensja.pl

Możliwe, że teraz są już inne, lepsze, nowsze, ale ja sprawdzam głównie w pierwszych dwóch.


*wydaje mi się, że chlubnymi wyjątkami są Prószyński i S-ka i Zysk i S-ka, ale to chyba inna skala
Fidel-F2 - 2020-02-28, 18:44
:
ale KS nie chce sprawdzać, tylko przeszkadza mu, że nie może u Maga
ASX76 - 2020-02-28, 19:55
:
KS napisał/a:
W zapowiedziach Świata Książki 3 część Luny na 27 marca. A na stronie Maga cisza. Tam zapowiedzi z datą edycji 26 luty. SF wydają zacną, ale ich biznesowe polactwo jest dołujące, jak i paru innych wydawców. Ktoś coś wie?


Te daty należy traktować czysto orientacyjnie (może, ale nie musi, głównie w zależności od czynników natury zewnętrznej).
Na obecną chwilę najpewniejszym źródłem jest newsletter MAG-a informujący o tytułach w przedsprzedaży.
KS - 2020-02-28, 22:48
:
Niezrozumienie intencji powoduje nieporozumienia.
Tomasz - 2020-03-01, 12:25
:
KS napisał/a:
Niezrozumienie intencji powoduje nieporozumienia.

Upierdliwość podobnych tobie marudów sprawia, że potem w ogóle nie zdradzają planów.
Rashmika - 2020-03-01, 12:36
:
Tomasz napisał/a:
Upierdliwość podobnych tobie marudów sprawia, że potem w ogóle nie zdradzają planów.


Taka właśnie maniana konsumencka powoduje bylejakość usług. W Polszy mamy internet od dwóch dekad, w magu tego jeszcze nie ogarniają. Niech nie zdradzają planów, kto bogatemu zabroni.
KS - 2020-03-01, 12:45
:
Rashmika napisał/a:
Tomasz napisał/a:
Upierdliwość podobnych tobie marudów sprawia, że potem w ogóle nie zdradzają planów.


Taka właśnie maniana konsumencka powoduje bylejakość usług. W Polszy mamy internet od dwóch dekad, w magu tego jeszcze nie ogarniają. Niech nie zdradzają planów, kto bogatemu zabroni.

+1
Trojan - 2020-03-01, 15:35
:
No cóż. Wydaje mi się że MAG stara się elastycznie dopasowywać do potrzeb rynku i swoich możliwości. Zgodnie z tym co można wyczytać między wierszami. Nie robią więc planów których musieliby dotrzymywać.
Drugą możliwością jest brak budżetu na etat.
Tak czy inaczej - wicie gdzie przekierować wątek żeby ewentualnie oczekiwać jakiegoś ustosunkowania się.
ASX76 - 2020-03-01, 20:52
:
Rashmika napisał/a:


W Polszy mamy internet od dwóch dekad, w magu tego jeszcze nie ogarniają. Niech nie zdradzają planów, kto bogatemu zabroni.


Przecież plany są znane do końca kwietnia. A szkice wydawnicze odnośnie Uczty Wyobraźni i Artefaktów nawet znacznie dalej, tyle że bez dat. Nie wiem czego Wy chcecie... :-P
KS - 2020-03-01, 21:05
:
ASX76 napisał/a:

Przecież plany są znane do końca kwietnia. A szkice wydawnicze odnośnie Uczty Wyobraźni i Artefaktów nawet znacznie dalej, tyle że bez dat. Nie wiem czego Wy chcecie... :-P

Poczęstujesz linkiem?
utrivv - 2020-03-01, 22:36
:
A wchodziłeś w ogóle do wątku MAG'a?
http://www.zaginiona-bibl...=asc&start=3360

Oczywiście nie wiem czy to aktualne

ASX76 napisał/a:
Najważniejsze szkice wydawnicze MAG-a na najbliższy okres (z oczywistych względów pomijam Sandersony) :

29.01 - "Bursztynowa luneta" - P. Pullman (kniga od kilku dni dostępna w przedsprzedaży w sklepie MAG-a)

14.02 - "Nasze imię Legion. Nasze imię Bob" - D. Taylor

21.02 - "Zimne dni" - J. Butcher

26.02 - "La Belle Sauvage" tom 1 - P. Pullman

25.03 - "Gniew Tiamat" - J.S.A. Corey

27.03 - "Luna: Wschód" - Ian McDonald, "Śnieżyca" - N. Stephenson

24.04 - "W paszczy wieloryba" - P. McAuley, "Miecz i Cytadela" - G. Wolfe, "Obcy w obcym kraju" - R.E. Heinlein

Poza tym, najpóźniej do końca sierpnia: "Greentown" - R. Bradbury.


Do połowy 2021 roku mają ukazać się:

- "Kantyczka dla Leibowitza. Dark Benediction" - W.M. Miller

- "Kawaleria kosmosu" lub "Luna to surowa Pani" - R. A. Heinlein

- "Trylogia Mostu" - W. Gibson

- "Otchłań w niebie" i "Ogień nad otchłanią" - V. Vinge

- "Otherwise" - John Crowley - (omnibus składał się będzie z: "The Deep", "Beasts", "Engine Summer")

- "The Best of R. A. Lafferty"

- "Past Master. Nine Hundred Grandmothers" - R.A. Lafferty

KS - 2020-03-01, 22:51
:
Dzięki :)
ASX76 - 2020-03-02, 12:22
:
Co do aktualności odnośnie planów/szkiców wydawniczych, to oczywiście kilka rzeczy uległo zmianom, ale najważniejsze, czyli UW i Artefakty, jak na razie pozostają bez przesunięć :-)
No i Stephenson także ;)
AM - 2020-03-02, 13:25
:
ASX76 napisał/a:
Co do aktualności odnośnie planów/szkiców wydawniczych, to oczywiście kilka rzeczy uległo zmianom, ale najważniejsze, czyli UW i Artefakty, jak na razie pozostają bez przesunięć :-)
No i Stephenson także ;)


To rzeczywiście tylko szkice:

W marcu ostały się:

Ian McDonald Luna:3
John Gwynne Gniew
Neal Stephenson Śnieżyca

Wszystkie ukażą się 27 marca.
KS - 2020-03-02, 13:40
:
Dzięki. A dlaczego nie Zamieć, btw? Wiem, że ambicja tłumacza, ale Kubusia Puchatka też próbowali wydać pod innym tytułem i głupio wyszło.
Trojan - 2020-03-02, 13:50
:
KS napisał/a:
Dzięki. A dlaczego nie Zamieć, btw? Wiem, że ambicja tłumacza, ale Kubusia Puchatka też próbowali wydać pod innym tytułem i głupio wyszło.


temat już wałkowany - spójrz na wątek wydawnictwa MAG
KS - 2020-03-02, 13:59
:
Trojan napisał/a:

temat już wałkowany - spójrz na wątek wydawnictwa MAG

Jaysus, Ty mnie ale przeczołgasz po tych bibliotecznych zakamarkach. Co ja, poszukiwacz zaginionej arki jestem?
ASX76 - 2020-03-02, 14:00
:
AM napisał/a:


W marcu ostały się:

Ian McDonald Luna:3
John Gwynne Gniew
Neal Stephenson Śnieżyca

Wszystkie ukażą się 27 marca.


Świetnie! :-) Oczywiście jeśli chodzi o pozycje nr 1 i 3. Znakiem tego Taylor spada na kwiecień, czy później, zważywszy na obłożenie w tym miesiącu?

Ciekawe jak to będzie z "nawałnicą" kwietniową, bo są tam m. in. 2 Artefakty ;)
Trojan - 2020-03-02, 14:01
:
KS napisał/a:
Trojan napisał/a:

temat już wałkowany - spójrz na wątek wydawnictwa MAG

Jaysus, Ty mnie ale przeczołgasz po tych bibliotecznych zakamarkach. Co ja, poszukiwacz zaginionej arki jestem?



http://www.zaginiona-bibl...=asc&start=3420
ASX76 - 2020-03-02, 14:03
:
KS napisał/a:
Dzięki. A dlaczego nie Zamieć, btw? Wiem, że ambicja tłumacza, ale Kubusia Puchatka też próbowali wydać pod innym tytułem i głupio wyszło.


AM napisał/a:


Stephenson sugeruje, ze snow nawiązuje do "white specks on a television screen resulting from weak reception", stąd śnieżyca.


I nie ma za co ;)
utrivv - 2020-03-02, 14:06
:
Zawsze mnie ciekawiło ASX76 czemu cię te daty tak ekscytują skoro i tak zamawiasz raz w roku? //mysli

AM napisał/a:

[tłumaczenie]Wojciecha Szypuły.

Wracając do tytułu, Stephenson sugeruje, ze snow nawiązuje do "white specks on a television screen resulting from weak reception", stąd śnieżyca.
Śnieżenie to Snow. Dlatego Śnieżyca, a nie Zamieć.

KS - 2020-03-02, 14:06
:
Niech Wam bozia w dzieciach...
AM - 2020-03-02, 14:08
:
ASX76 napisał/a:
KS napisał/a:
Dzięki. A dlaczego nie Zamieć, btw? Wiem, że ambicja tłumacza, ale Kubusia Puchatka też próbowali wydać pod innym tytułem i głupio wyszło.


AM napisał/a:


Stephenson sugeruje, ze snow nawiązuje do "white specks on a television screen resulting from weak reception", stąd śnieżyca.


I nie ma za co ;)


Ciekaw jestem dlaczego hasła słownikowe, w których Stephenson tłumaczy czym jest Snow crash nie trafiły do rodzimych wydań (są obecne w wydaniach oryginalnych)? Wtedy nie byłoby wątpliwości.
KS - 2020-03-02, 14:22
:
AM napisał/a:

Ciekaw jestem dlaczego hasła słownikowe, w których Stephenson tłumaczy czym jest Snow crash nie trafiły do rodzimych wydań (są obecne w wydaniach oryginalnych)? Wtedy nie byłoby wątpliwości.

Ja w takich przypadkach mówię: [piiii] obraz [piiii] zanika. Jeśli większość ludzi mówi na to: O, śnieżyca, to nie mam dalszych pytań :)
ASX76 - 2020-03-02, 14:27
:
utrivv napisał/a:
Zawsze mnie ciekawiło ASX76 czemu cię te daty tak ekscytują skoro i tak zamawiasz raz w roku? //mysli



Ależ zapewniam Szanownego Pana Murderatora, iż czynię to znacznie częściej, przeto proszę absolutnie bezpodstawnie nie czynić mię wypominki w tej kwestii. Źle to wygląda, gdy ktoś nie ma o czymś seledynowego pojęcia i tworzy teorię wyssaną z... palca ;) Oto bowiem dni z tego roku, gdy złożyłem zamówienia w samym tylko Świecie Książki:
- 3,4,5,9,10,11,14 styczeń
- 15,23 luty
- 1 marzec

Były jeszcze i z Taniej Książki:
- 5,10,17 styczeń
- 14 luty
A przed końcem marca będzie kolejne.
Nie wspominając już o zamówieniu ze sklepu MAG-a, które szykuje się w pierwszym miesiącu kalendarzowej wiosny. QED
Trojan - 2020-03-02, 14:33
:
to ile w szt. książek zaupiłeś w tymroku ?
KS - 2020-03-02, 14:34
:
I nie maja Cię tam jeszcze dosyć?
ASX76 - 2020-03-02, 14:36
:
KS napisał/a:
Niech Wam bozia w dzieciach...


... i wzajemnie! ;)
Szczerze pisząc, wolałbym coś innego, zamiast skarania boskiego :-P


Panie Murderatorze Utrivv -> Daty są ekscytujące także dlatego, że dzięki temu można łatwiej rozplanować szkice/plany zakupowe, nie wspominając już o błogiej świadomości kiedy pozycja pożądana zostanie wydana :-P
Romulus - 2020-03-02, 17:52
:
Dobra. Miło było. Ale jeśli nie macie nic do powiedzenia o autorze, któremu poświęcony jest wątek - sugeruję udać się do działów i tematów, które są bardziej adekwatne.

Kolejne posty nie na temat będę kasował. Burdel tu zrobiliście.
Bibi King - 2020-03-02, 18:00
:
KS napisał/a:
Ja w takich przypadkach mówię: [piiii] obraz [piiii] zanika.


Może ty już cyfrowy jesteś? Ja, na ten przykład, się wychowałem na telewizorach, które po prostu śnieżyły. Na pewno nie zamiatały ;)

Sorry, Romulus. Zrozumiem, jak wytniesz. Ale może przerzuć do wątku Stephensona?
Romulus - 2020-03-02, 18:03
:
Nie ma opcji przerzucania. A wątek Stephensona znajdzie każdy. Zatem, sorry, na mnie nie liczcie. Przerzucę i temat zdechnie. Lepiej żeby zdechł jako offtopic tutaj.
KS - 2020-03-02, 19:42
:
Imponuje mi sposób, w jaki on nasącza się kulturą kraju, będącego miejscem akcji. Nazwać to researchem, to jak nazwać Michała Anioła dekoratorem wnętrz. Jest w tym coś z artyzmu. Czytając zbierasz ten cały nektar i po paru godzinach czujesz się już jak mieszkaniec Istambułu, albo jak rodowity carioca. Kiedyś Hemingway tak miał.
Fidel-F2 - 2021-11-04, 08:55
:
Rzeka Bogów - Ian McDonald

Czytałem jakieś 2-3 miesiące, z przerwami, po jednym rozdziale, czasem kilka. Pierwsze trzysta stron nudziłem się niemożebnie, autor nijak nie mógł wzbudzić mojego zainteresowania. Byłem przekonany, że na koniec wystawię bardzo marną ocenę, być może nie dociągnę do końca (zdarzyło się kilka momentów, gdy byłem bliski rzucenia książki w kąt). No ale warsztat grzeczny, napisane bardzo ładnie, są pomysły, rzeczywistość koherentna, nie ma się w zasadzie do czego przyczepić. Poza tym, że nudne ale może byłem zmęczony. Zaciskałem zęby i brnąłem. Circa zaraz po trzechsetnej stronie zacząłem się w lekturę wciągać i czytać z prawdziwym zainteresowaniem.

Zaletami powieści są:
- elegancki warsztat literacki,
- plejada, świetnie skonstruowanych, krwistych, jędrnych bohaterów,
- przemyślanie i efektownie zbudowany świat bliskiego zasięgu - zmiany środowiska naturalnego, polityczne, społeczne, obyczajowe, technologiczne, z człowiekiem który jest taki jaki był zawsze,
- interesujący pomysł na fizykę
- oraz chyba najistotniejsza, koncepcja rozwoju AI, oryginalna, nieszablonowa.

Rzeczywiście uczta wyobraźni. Ostatecznie nie żałuję lektury.
8/10
utrivv - 2021-11-04, 09:00
:
A toś mnie zagiął, ja się poddałem ale może jednak wrócę?
Stary Ork - 2021-11-04, 09:03
:
Muszę sobie odświeżyć, z perspektywy paru lat dałbym nawet 9/10, ale ja lubię takie historie kręcone w wysokim kontraście.
Jachu - 2021-11-04, 09:07
:
utrivv napisał/a:
A toś mnie zagiął, ja się poddałem ale może jednak wrócę?
Warto warto, ja co prawda nie miałem problemów, bo z wypiekami czytałem od pierwszej strony, więc pewnie nie jestem do końca wiarygodny //mysli

Stary Ork napisał/a:
Muszę sobie odświeżyć, z perspektywy paru lat dałbym nawet 9/10, ale ja lubię takie historie kręcone w wysokim kontraście.
W skali do 10 dałbym chyba 10. To w sumie moja ulubiona książka z UW, więc... //mysli
Stary Ork - 2021-11-04, 09:43
:
Dziesiątki z zasady nie daję, ale byłoby niebezpiecznie blisko :mrgreen:
ASX76 - 2021-11-04, 09:46
:
Stary Ork napisał/a:
Dziesiątki z zasady nie daję, ale byłoby niebezpiecznie blisko :mrgreen:


"10" dla "Atlasu chmur" Mitchella i "Ślepowidzenia" Wattsa :d
KS - 2021-11-04, 11:01
:
Również nie jestem obiektywny, bo McDonald to mój faworyt. Zachwycała mnie Rzeka bogów, ale i w równym stopniu Dom derwiszy, który jest mniej epicki, bardziej kameralny, ale powalił mnie klimatem.
Mamerkus - 2021-11-05, 08:30
:
"Rzeka bogów" to epika totalna w klasycznej formie, fantastyka bez udziwnień typu Trojka. Najlepsza rzecz, którą do tej pory przeczytałem w UW, a kilka dobrych było. A jeszcze przede mną Dni Cyberabadu.Dom derwiszy (i tutaj będzie pewnie potrzebna powtórka Rzeki), no i Luna.
Trojan - 2021-11-05, 23:31
:
namówiliście
bio - 2021-11-05, 23:59
:
Czytałem McDonalda od dawna bardzo. Rzeka Bogów jest doskonałą powieścią. To Pisarz przez duże P. Zachwyciła mnie jego Desolation Road, którą AM obiecał wydać, ale to jego pierwiosnek, zatem może wydać się mniej bogata. Chaga z kolei to jedna z najlepszych powieści stricte SF, jakie znam. To taka nie zajechana jeszcze grupa powieści o innym kontakcie. Należą do niej Piknik na skraju drogi, cykl Gerrolda o Chtorrah( tylko pozornie pulpa), właśnie Chaga i Rosewater Tade Thomsona, jako najświeższa. Nie czytałem Luny, ale właśnie ją zebrałem do kupy, zatem jest szansa.
niepco - 2021-11-10, 20:50
:
Bardzo lubię książki McDonalda i nie rozumiem tego psioczenia co poniektórych na Chagę. Mnie się bardzo podobała.
ASX76 - 2021-11-10, 20:59
:
niepco napisał/a:
Bardzo lubię książki McDonalda i nie rozumiem tego psioczenia co poniektórych na Chagę. Mnie się bardzo podobała.


Kandydat do Artefaktów ;)
Trojan - 2021-11-10, 22:08
:
Czy aby AM nie wspominał że Artefakty to raczej będzie wygaszał...?
ASX76 - 2021-11-10, 22:14
:
Trojan napisał/a:
Czy aby AM nie wspominał że Artefakty to raczej będzie wygaszał...?


Zdanie można zmienić. Raczej :-P
Jest jeszcze sporo "zaklepanych" tytułów do wydania, a poza tym mają być dodruki. Nie wspominając o tym, że niedawno doszło "Desolation Road".
bio - 2021-11-10, 22:32
:
I Ares Express. Jest jeszcze teoretycznie do wydania kilka rzeczy, ale nie sadzę by znalazły wydawcę, a może nawet odbiorcę. Jego Terminal Cafe, znana także pod tytułem Necroville to historia o świecie niedalekiej przyszłości, gdzie nanotechnologia pozwala wskrzeszać zmarłych. Mnie to odrzuciło i nie dałem rady przeczytać, ale może jeszcze kiedyś podejdę, bo pisze zawsze dobrze.
ASX76 - 2021-11-10, 23:08
:
Brzmi ciekawie to Necro :-)