Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Cothylion

KapitanOwsianka - 2009-03-25, 19:47
: Temat postu: Cothylion
Ale opisik to powinna dać nam Linds, albo Ray ;)



Już od samego wejścia, wydawać by się mogło, że trafiłeś do raju. Wystrój sali, w odcieniach bieli i różu, to połączenie elegancji i zabawy.
Na suficie lekko podwieszone zostały kawałki lekkiego, prześwitującego materiału, a dodatkowo w środku każdego umieszczono sznur lampek.
Każda z kolumn sali, jest przyozdobiona małym stroikiem, w który wpięte zostały róże.
Stoliki znajdują się na nieco wyższym poziomie niż parkiet, a sam uskok został zaopatrzony w białe lasery, które oświetlają parkiet. Na każdym ze stolików znajduje się dekoracja kwiatowa z białych i różowych róż.
Podium dla zespołu zostało również elegancko udekorowane oraz oświetlone.
Jeśli chodzi o dodatkowe atrakcje, takich również tu nie brakuje. Fontanny płynnej czekolady, stoją wypełnione po brzegi, a obok nich na tacach, wyłożone są świeże owoce, idealne do zamoczenia ich w słodkiej cieczy.

Pochwały należą się ARFF bo to jej opis głównie ;)
Caylith - 2009-03-25, 22:52
:
Po raz setny spojrzała na zegarek wyjęty z torebki. Jej "rycerza" ciągle nie było. Bezpodstawnie się oczywiście martwiła - miał być to będzie, czasu było dość. Po raz tysięczny rzuciła okiem na swoje odbicie w lustrze przebieralni: prezentowała się bez zarzutu i niezmiernie była z siebie zadowolona. Szybka inspekcja kiecek niektórych dziewczyn już obecnych dała znać, że istna rewia mody i projektantów dziś się odbędzie. Ale co tam, typowe dla Newport... najlepiej zrobi czując się dobrze w tym w czym jest i olewając opinie innych. Zielone oczy szukały jednak odruchowo znajomych twarzy. Nie lubiła czuć się tak głupio samotnie jak teraz.
KapitanOwsianka - 2009-03-26, 09:42
:
Jaqueline i Kirsten stały pomiędzy schodami, na których mają prezentować się nasze debiutantki, a zapleczem. Obie ubrane fantastycznie, chociaż Kirsten bardziej skromnie i może z mniejszym smakiem.
Myślisz, że to było rozsądne pozwalać dziewczętom ubrać się tak jak chcą? zapytała Kirsten.
Oczywiście... Już od teraz powinny uczyć się jak trzeba się ubierać... odpowiedziała mama Linds
Tak, ale tradycyjnie zawsze ubrane były na biało... Symbol niewinności? próbowała wyjaśnić Kirsten.
Oh, Kiks... Tradycje są po to by je zmieniać. No i nie przejmuj się, jeśli jakaś ubierze się fatalnie, to osobiście poprowadzę ją do przebieralni, gdzie wciśniemy na nią jedną z wypożyczonych sukienek. pokiwała głową na znak, że tak będzie i już.
ArFF - 2009-03-28, 13:16
:
W końcu dojechali na miejsce. Samochód wjechał na parking i zatrzymał się na wolnym miejscu. Warkot silnika zamilkł, Impala zgasła. Rayen jeszcze raz zerknęła na swojego towarzysza i wreszcie chyba do niej dotarło, że wszystko dzieje się naprawdę. Jej wzrok padł na włosy. "No tak... jak zwykle w nieładzie" Pomyślała i swoje spojrzenie skierowała gdzieś indziej - na jego oczy. Uśmiechnęła się lekko, sama nie wiedząc dlaczego. Jego obecność dziwnie ją uspokajała.
KapitanOwsianka - 2009-03-29, 11:49
:
Shall we? zapytał wyciągając kluczyki ze stacyjki. Z tego co wiem, to jeszcze przed balem musisz się znaleźć na zapleczu i przygotować do głównego wejścia. uśmiechnął się do niej ciepło, a potem trochę niemrawo spojrzał na budynek. przecież nie będzie tak źle... mruknął sam do siebie.
ArFF - 2009-03-29, 13:59
:
- No pewnie, że nie będzie źle. Z Tobą nigdy nie jest źle. Powiedziała, zanim zdążyła się ugryźć w język. Gdy dotarło do niej, że wypowiedziała te słowa na głos, nieco się zmieszała.
- I should go... Rzuciła pospiesznie, odpinając pas i chwytając za klamkę. Spotkamy się na sali. Uśmiechnęła się nerwowo i otworzyła drzwi.
Eithel - 2009-03-29, 15:32
:
Przed budynek podjechała kolejna już limuzyna. Lindsay wysiadła z niej z gracją, dziękując uśmiechem szoferowi za otwarcie drzwi. Z wprawą poruszała się na dwunastocentymetrowych obcasach, kierując się w stronę drzwi wejściowych. Jedwabna suknia pięknie opinała jej sylwetkę, a dzięki potężnemu rozcięciu, doskonałe nogi dziewczyny były dobrze widoczne.
Po wkroczeniu na salę szybko udała się za kulisy, żeby zająć się debiutantkami. Rozglądała się, szukając wzrokiem Ray. Niezmiernie ciekawiło ją, jak dziewczyna będzie prezentować się w sukni jej projektu.
Sygin - 2009-03-29, 17:15
:
- Let's go, partner - mruknęła leniwym tonem i z tajemniczym uśmiechem, gdy limuzyna zatrzymała się w końcu. Odgarnęła zabłąkany kosmyk z oczu i przejrzała się szybko w lusterku, po czym uśmiechnęła się do Chase'a - Czas pokazać coponiektórym, że wyglądać jak milion dolców to sobie mogą... ale jak zadamy szyku na parkiecie to nikt na nich patrzeć nie będzie.
Uśmiechnęła się triumfalnie aż brązowe oczy rozbłysły jej w półcieniu samochodu. O tak... dzisiaj będzie pamiętny wieczór...
KapitanOwsianka - 2009-03-29, 20:54
:
Max wszedł do sali nerwowo wygładzając garnitur. Od razu dostrzegła go Kirsten, która do niego podbiegła niemalże. Wyglądasz świetnie... powiedziała klepiąc go lekko po piersi i uśmiechając się ciepło Na prawdę nie rozumiem, dlaczego tak nie lubisz nosić garnituru.
- Bo wyglądam w nim śmiesznie... -
powiedział z żalem w głosie.
- Idź tam... Niedługo gala się zacznie. Mam nadzieję, że nauczyłeś się kroków.
Max tylko przewrócił oczami.


Na zapleczu panował chaos. Wszyscy się spieszyli, wszyscy poprawiali swoje kreacje i czegoś szukali. Ktoś się dopytywał rozpaczliwie kiedy ma wyjść. Brakowało organizacji.
Eithel - 2009-03-30, 15:30
:
Lindsay z niepokojem obserwowała krzątaninę debiutantów i debiutantek. Nie dało się ukryć - panował niesamowity chaos, każdy biegał z kąta w kąt. Dziewczyny co chwila nerwowo zerkały w lustra, chłopcy po raz setny męczyli się z zawiązywaniem muszki. Istny koszmar. Na domiar złego nigdzie nie widziała Rayen, która, z tego co zdążyła się zorientować, była świetna w organizacji.
Blondynka westchnęła ciężko, po czym stanęła na środku i donośnie zawołała:
- Uwaga! Spokój! Ustawcie się w kolejności wyjścia! - przewróciła oczami słysząc, jak jakaś dziewczyna po raz kolejny dopytuje się, która jest w kolejności. - 6! Rayen każdemu z was przecież rozesłała listę.
Caylith - 2009-03-30, 17:01
:
- Unbelivable... - oświadczyła sama do siebie pod nosem patrząc to na zegarek, to na komórkę to na Lindsay, która nakazywała ustawiać się. - He's not comin'...
Powoli zaczął ją ogarniać zimny gniew i rozżalenie widoczne jedynie dzięki niesamowitej samokontroli, na zaciśnięciu palców do białości na blacie przed lustrem. - No to sobie pogadamy... - mruknęła przez zaciśnięte zęby patrząc na swoje niebywale spokojne oblicze. Co ona tu w ogóle jeszcze robiła!? Gniewnym ruchem wrzuciła komórkę do torebki a na zegarek przestała zwracać uwagę. Oczy za to zapłonęły zielonym ogniem gdy ostatni raz ogarniała pomieszczenie szukając znajomej twarzy.
I ostatecznie... mignęły jej ciemne włosy i nieco zdenerwowane oblicze Evana. Wielkimi krokami pognała w jego stronę z miną nie wróżącą nic dobrego. Cokolwiek jednak mu powiedziała było to zrobione cicho aczkolwiek nieco gniewnie. Odpowiedź chłopaka widać jednak uspokoiła ją przynajmniej na tyle by nie wyglądała jakby miała zamiar brać się za mordowanie z miejsca. Spokojniejsza już pociągnęła go do ludzi ustawiających się pokolei.
KapitanOwsianka - 2009-03-31, 21:05
:
Chase uśmiechnął się szeroko i przygarnął do siebie Annę. Nic nam tego wieczoru nie popsuje. Po prostu zakasujemy wszystkich. powiedział z jeszcze bardziej rosnącym uśmiechem.

Forever young
Wkrótce wszystko się zaczęło. Linds do spółki z Rayen przygotowały wreszcie wszystko i zapięły na ostatni guzik. Wreszcie popłynęły pierwsze dźwięki muzyki i konferansjer, w tej roli James Parker zaczął wymieniać nazwiska debiutantek.
Każda z nich stanęła wraz ze swym ojcem na szczycie schodów, by otrzymać brawa od rodziców i gości. Niedługo potem odebrał ją kawaler, wybrany wcześniej i odprowadził na odpowiednie miejsce, gdzie już za chwilę miały tańczyć.
Wyglądasz pięknie... powiedział ojciec Erice, kiedy stanęli razem na szczycie schodów.
Ojciec Rayen był równie dumny, a może jeszcze bardziej z córki. Uśmiechał się do niej ciepło i przez moment wydawało się, że udało się odbudować więź, która kiedyś ich łączyła.
Max podszedł do schodów, ukłonił się lekko z zaczepnym uśmiechem, podał ramię Ray i odprowadził ją dumny jak paw, w odpowiednie miejsce.
W roli ojca Anny wystąpił jej wuj. Uśmiechnął się do niej ciepło i oddał, trochę z ciężkim sercem Chase'owi.
Caylith - 2009-03-31, 21:12
:
- Thanks dad... - mruknęła z uśmiechem i już nieco mniej chmurnym spojrzeniem obdarzyła Ballmera, zamieniając ojcowskie ramię na ramię chłopaka. Zaraz pewnie każą im walcować... ciekawe czy Evan będzie jej bardzo deptać po palcach...
Sygin - 2009-04-01, 07:20
:
Przefrunęła wprost z objęć wuja w objęcia Chase'a i z szerokim uśmiechem zajęła swe miejsce. Brązowe oczy spoczęły na kieckach jakie były obecne na imprezie... o przepraszam kieckach z dziewczynami w środku. Bo niestety metki i ich wspaniałość zasłaniały to czym dziewczyny były. Chociaż w sumie... i tak to interesujące nie było. W HH było tyle prawdziwych charakterów co łez u krokodyla.
Mrugnęła do Erici i Evana, który wyglądał nieco jak zawstydzony zbity pies a potem wyszczerzyła się do napuszonego Maxa warującego przy Ray... ciekawe czy coś z tego będzie. Rozmyślania przerwał jej ciepły dotyk Chase'a. Ciekawe czy coś z TEGO będzie...
No i tak generalnie miała ochotę zacząć już tańczyć.
ArFF - 2009-04-01, 19:28
:
Przepraszam za dłuższą nieobecność. Komputer mi nawalił :-/

Prowadzona przez Maxa Ray, czuła się niezwykle wyróżniona, a zarazem było jej jakoś lekko na sercu. Ponad głowami ludzi spojrzała na ojca. Nie wierzyła w to, że przyjdzie, a jednak okazało się, że wcale go nie zna. Czasem ten "sztywny" , zapracowany facet, potrafił zmienić się w kochającego Ojca i męża. Szkoda tylko, że robił to tak rzadko.
Swe spojrzenie skierowała teraz na Maxa, którego rzeczywiście aż trudno było poznać w tym garniturze.
- Thank you. Szepnęła z uśmiechem, gdy stanęli w końcu, czekając na taniec. No tak... miała mu za co dziękować.
KapitanOwsianka - 2009-04-01, 21:14
:
No... Thank you. odpowiedział z uśmiechem. A potem popłynęły dźwięki muzyki dające znać, że czas zacząć tańczyć walca. Pary ustawiły się i rozpoczął się pierwszy taniec w dorosłym życiu.
ArFF - 2009-04-01, 23:16
:
Sunęła po parkiecie, prowadzona przez swego partnera. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. W pewnym momencie wydawało jej się, że dostrzegła kilka znajomych twarzy, wśród tańczących. Lindsay, Anna, Ricky - to był także dla nich ważny wieczór.
Przeniosła swój wzrok na Maxa. Patrząc na jego twarz, zastanawiała się, czy on jest tak samo przejęty balem jak ona.
Eithel - 2009-04-01, 23:27
:
Lindsay stała z boku parkietu, obserwując wirujące w walcu pary. Wszystko było idealnie dograne, trzeba przyznać, że wykonały z Rayen kawał dobrej roboty.
Puściła oczko do jakiegoś koszykarza, po czym nerwowo zerknęła na zegarek. Ciekawe, kiedy będzie mogła się stąd wymknąć.
Derriuz - 2009-04-02, 21:45
:
Być może nikt nawet nie zauważył, kiedy to Dave wszedł na salę ubrany w smoking. Drugi chyba widok nie do zapomnienia, pierwszy był Dave na rowerze. Cóż, do czego facet jest zdolny, kiedy tylko ma dobry powód...? Uważnemu obserwatorowi z pewnością nie umknąłby fakt, że na przedramieniu niósł czarny, jesienny płaszczyk, który w zasadzie był nieużywany przez niego (przecież ma kurtkę, poza tym, na litość boską, to Kalifornia) od... Odkąd został kupiony. Płaszcz zwisał z jego ręki tak, że jego dłoń była niewidoczna. Rozglądał się gorączkowo po tańcujących parach i najdyskretniej jak tylko potrafił (o ile w ogóle to było możliwe na tak ważnym wydarzeniu) podszedł do Anny za nic sobie mając okoliczności. Nie powiedział nic, a po prostu ukłonił się niemal po szlachecku (skrzyżować nogi, jedna ręka na plecy, druga pod siebie, lub raczej przed siebie w tym wypadku) jednocześnie ściągając płaszcz z ręki. Okazało się, że pod płaszczem ukrywał - o tak, wiem co pomyślicie, pomyślicie że to banalne - ogromny bukiet róż. Lekko się wyprostował, by móc wcielić resztę swojego planu w życie nim nadejdzie jakakolwiek negatywna reakcja ze strony Anny, czy Chase'a - po prostu wsadził bukiet do swej lewej dłoni wciąż w geście podarku w stronę Anny, z jego lewego przedramienia zwisał rzeczony płaszczyk, a prawa ręka... Prawa ręka szukała czegoś gorączkowo w kieszeni przez kilka nerwowych minut i w końcu wyciągnęła...
- I believe this may fit your outfit a bit better... - rzekł niepewnie w jej stronę nie wiedząc jakiej reakcji ma się spodziewać. Pośród kwiatów w bukiecie można było dostrzec coś jeszcze. Karteczkę, na której było napisane tak: "I know I'm an asshole. But am I that bad?" Po tym napisie na białej karteczce widniała tylko buźka proszącego słodkimi oczkami pieska, ciężko było powiedzieć czy rysowanego odręcznie, czy drukowanego, choć znając Dave'a pewnie to drugie.
Sygin - 2009-04-03, 06:45
:
Wirując w tańcu z tym niesamowitym partnerem zapomniała nie tylko o połowie sali, Davie i tych wszystkich problemach z facetem oraz tym, że pewnie wszyscy się gapią, ale i o całej reszcie świata. A zatem Dave w smokingu (!) pojawiający się znienacka(!!) z bukietem róż na środku sali (!!!) dla niej(!!!???) spowodował kompletne osłupienie. I w efekcie pomyłkę kroku. Zatrzymała Chase'a i patrzyła na Chillmana niepewnie. I na bukiet, który przygarnęła patrząc na niego z takim wyrazem twarzy jakby pierwszy raz w życiu róże widziała. No i co do cholery ona ma zrobić w takiej sytuacji?!
- Chillman... - jęknęła cicho - everybody's stareing... - drobnym kroczkiem wycofywała się na bok sali co by nie robić widowiska... większego niż już zostało zrobione.
KapitanOwsianka - 2009-04-03, 09:34
:
Już było za późno. Nie dało się wycofać z całej imprezy. Po prostu nie dało. Kiedy Chillman i Anna się zatrzymała, zaraz za moment prawie wpadła na nich następna para, a po chwili jeszcze kolejna. I za moment już nikt nie patrzył, za to wszyscy patrzyli na Annę i Chillmana.

Pierwszy nie wytrzymał Chase. Krew w nim zawrzała, minął więc Annę, za którą do tej pory stał murem, stanął przed Chillmanem zasłaniając mu Annę. Słuchaj stary, psujesz nam zabawę. powiedział obcesowo i lekko go pchnął w kierunku drzwi. Już raz spieprzyłeś sprawę z Anną, pozwól jej teraz żyć bez Ciebie, co?
Noise - 2009-04-03, 09:38
:
- I'm sorry. - wyszeptał Erice do ucha wciąż jeszcze gryziony przez sumienie za to, że spóźnił się na tak ważną uroczystość. Jak tylko rozbrzmiała muzyka Evan przyjął pozycję do tańca niczym zawodowy tancerz i przyciągając Ricky do siebie. - Brałem lekcje tańca. - wyszeptał ze śmiechem i poprowadził ją do tańca dając jej tym samym świadectwo swej prawdomówności. - Zrobiłem to dla Ciebie. - dodał jeszcze w pośpiechu gdy wirowali na parkiecie, gdy podczas jednego z obrotów ujrzał Dave'a wręczającego Annie bukiet róż na oczach wszystkich. I choć momentalnie zbaraniał z zaskoczenia, to jednak nie zaprzestał tańca.
Caylith - 2009-04-03, 11:27
:
Westchnęła podczas gdy resztki gniewu powoli się ulatniały. Nawet zdobyła się na uśmiech, szczególnie, gdy nie dość, że przyznał się do lekcji tańca, to udowodnił, że dość dobrze przyswoił sobie materiał - How could I possibly be mad at you... - zielone oczy rozbłysły pełnią swego koloru i ciepłem. Zdecydowanie mu wybaczyła. - Chyba nie ma takiej rzeczy. Więc dosyć przepraszania. Skupmy się na tym by... - po czym nie dokończyła zdania patrząc coraz większymi oczami na scenkę jaka zaczęła się toczyć. - zwolnić. Zatrzymaj się... - poprosiła. - Tam się coś niedobrego dzieje. They're pushing...
Zagryzła wargę. Bijatyka? Na Kotylionie? Dziewczyny-organizatorki krew zaleje...
ArFF - 2009-04-03, 12:48
:
Gdy zaczęło się całe zamieszanie, zatrzymała się momentalnie, patrząc w stronę Anny i niejakiego Dave'a, którego widziała już na próbie z Ricky.
-What?! Rzuciła, nie do końca wiedząc, co o tym myśleć. Miała tylko nadzieję, że nie dojdzie do jakiejś niepotrzebnej bijatyki.
Eithel - 2009-04-03, 13:45
:
Linds z niedowierzaniem wpatrywała się w całe zamieszanie. Jak można być aż tak głupim, żeby w środku walca uświetniającego ten piękny wieczór, wręczać dziewczynie kwiatki. Na oczach jej partnera dodajmy. Czy tak trudno przewidzieć rezultat? Ktoś się potknął, ktoś zaczepił o długi tren czyjejś sukni.. katastrofa! Miała nadzieję, że chociaż jej dzieło, w które była ubrana Rayen, nie odniosło żadnego uszczerbku.
Szybko podeszła do trójki aktorów tego żałosnego widowisko.
- You three. Outside. Now. - rozkazała władczym tonem. Nie będzie tolerowała takiego zachowania! Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się przodem do sali i z uroczym uśmiechem, spokojnie powiedziała - Please, continue. - po czym dała znak orkiestrze, która w międzyczasie przestała grać.
Derriuz - 2009-04-03, 22:14
:
Nie reagował na wszelkie osoby z zewnątrz. Linds? Nawet jej nie usłyszał, albo przynajmniej słowa przeleciały mu mimo uszu.
- Słuchaj no, kolego, już od samego początku mi się nie podobałeś - zmierzył go wściekłym wzrokiem i widać po nim było, że na potyczce słownej raczej się nie skończy, jeśli Chase nie spuści z tonu i z podkulonym ogonem się nie wycofa. Spojrzał na Annę przepraszająco i wręczył jej łańcuszek, żeby mieć wolne ręce. Rozłożył ręce w bezradnym geście po czym znów gniewnie spojrzał na Chase'a i złapał go za fraki jedną ręką.
- Ta sprawa nie dotyczy ciebie nawet w najmniejszym stopniu, so shut the fuck up and back off for a minute. It's none of your business, a Anna potrafi decydować za siebie, dżentelmenie od siedmiu boleści - warknął i odepchnął go tak, by zapewnić równy dystans między sobą, Chasem i Anną, mając głęboko gdzieś ile osób to usłyszy. Mimo wszystko miał wrażenie, że Chase nie da za wygraną. Taki typ człowieka (zadufany sobie, zbyt pewny siebie, gogusiowaty szpaner, ha!) nie daje za wygraną łatwo.
Sygin - 2009-04-03, 23:27
:
Kwiatki, Chillman zabierający się do bójki i... łańcuszek. Nadal starając się pozbierać patrzyła na migoczące w świetle ogniwka, na brylanciki. Prezent na Walentynki... rowery... Annę w ciągu paru sekund zalała fala wspomnień, z których nie była gotowa zrezygnować jak się okazało. Ani tym bardziej z kogoś z kim te wspomnienia dzieliła. Tyle, że teraz zaciskając w dłoni łańcuszek zacisnęła też zęby. Wyczucie czasu fatalne. Pieprznęła wiązanką na najbliższy stolik i złapała Chillmana za ramię.
- Opanuj się. I ty też, Chase - zasyczała do nich obu mierząc ich wściekłym spojrzeniem - Nie jestem kością o która macie się gryźć jak dwa psy! Nie tutaj, do cholery. Uspokójcie się. I tamta - kiwnęła głowa w stronę Linds - ma rację. Not here. Jeśli macie sobie coś do powiedzenia to gdzie indziej...na zewnątrz.
Po czym obdarzyła ich obu tak piorunującym spojrzeniem, wymuszającym posłuszeństwo, że i Parker by się go nie powstydził.
KapitanOwsianka - 2009-04-04, 12:33
:
Ray, poczekaj tutaj... Max przeczuwał co się zaraz wydarzy, więc ruszył, ślizgając się w pantoflach w kierunku Chase'a i Dave'a. I słusznie zrobił, bo Chase, już miał zaciśnięte pięści.
Całe jego ciało już się sprężyło i brakowało tylko momentu do uderzenia.
Już podnosił pięści, nie panował nad sobą, może dlatego, co powiedział i zrobił Dave, może dlatego co zobaczył w Annie, grunt, że brakło chwili do ciosu...

I w tym momencie wpadł na niego Max, powstrzymując go i wyciągając wręcz siłą z parkietu i z sali, w ten sposób ratując przystojną twarz Dave'a.
Daj spokój Chase... Tak nic nie zdziałasz...
ArFF - 2009-04-04, 19:29
:
Dłonią zakryła usta i pisnęła cicho. Nikt się chyba nie spodziewał takiego zamieszania na balu.
Odprowadziła Maxa wzrokiem do wyjścia z sali. Coś ciągnęło ją za nim, jednak prosił by poczekała tutaj, więc postanowiła choć raz być posłuszną dziewczynką.
Derriuz - 2009-04-04, 22:44
:
Uśmiechnął się do odchodzącego Maxa. Więc jednak. Nie był to jeden z tryumfalnych uśmiechów, to był uśmiech który Max mógł dobrze znać jako sposób dziękowania.
Dave odwrócił się w stronę Anny.
- I'm sorry, but that's just what I was trying to say - westchnął i wzruszył ramionami, po czym delikatnie odebrał od niej łańcuszek - As I said... This may fit you better. May I? - uniósł brwi w pytającym geście i o ile Anna znała go dość dobrze mogła się domyślić, że chciał jej po prostu zawiesić łańcuszek na szyi.
Wzrokiem powiódł za rzuconymi przez Annę kwiatami i skrzywił się lekko.
- Let me tell ya something... They are living beings as well and that must've hurt 'em... - rzucił tak, jakby rzeczywiście współczuł roślinom.
Sygin - 2009-04-04, 22:52
:
- What? How... when... - jęknęła patrząc na wydarzenia toczące się w rekordowym tempie. Mogła jedynie zacząć zadawać pytania z wiedzą, że nikt na nie nie odpowie. Max wywlókł Chase'a a Chillman gadał coś o jakichś roślinkach. I znowu zabrał jej łańcuszek. Na szczęście jak widać tylko po to by go jej założyć. Zagryzła wargi i rozpięła to co miała na szyi. Bez słowa obróciła się by pozwolić mu go ubrać.
- To było głupie, Dave. - mruknęła z nieco schyloną głową - Znaczy ten numer. Na Kotylionie. Nie mogłeś poczekać aż to się skończy? No i o co chodzi z tymi kwiatkami... jakiś zamach na alergika?
Derriuz - 2009-04-04, 23:02
:
- Nie mogłem - odparł spokojnym, łagodnym głosem zapinając jej łańcuszek na szyi - And I thought... Kobiety kochają kwiaty i pomyślałem, ze alergiczki pewnie też - odparł z dziwną beztroską, która kiedyś wkradała się w jego głos.
- Może i było to głupie, ale czekać nie mogłem, that's all. Poza tym - zniżył głos - Widziałaś ich miny? Aż przypomniały mi się te szaleństwa z niegdyś. Jak na przykład siedzenie na znaku Hollywood - po tych słowach zastanawiał się tylko jak szybko dostanie w pysk za nieprzejmowanie się tym, że zrujnował kompletnie imprezę, but hell, raz się żyje, co nie?
Sygin - 2009-04-04, 23:20
:
Znajomy chłód łańcuszka na szyi do wtóru z kolejnym wspomnieniem wywołał lekki rumieniec na jej policzkach. Co za ulga, że on tego nie widział. By sprawy nadal się tak miały pozwoliła sobie jeszcze chwilę się nie odwracać.
- Nie śmieszy mnie ta sytuacja - burknęła - i nie uważam, żeby ploty na mój temat jutrzejsze były tym co chciałabym zapamiętać z Kotylionu. Ale widać tak ma być.
Odruchowo poprawiła łańcuszek na szyi i wreszcie się odwróciła do Chillmana. Szybki rzut okiem na otoczenie - cholera dalej się gapili. - Dlaczego nie? - zapytała w końcu odsuwając się gdzieś w kąt by być w jak najmniejszym centrum uwagi. - What was so important that couldn't wait till the end...
Derriuz - 2009-04-05, 00:04
:
- Isn't it a first time you care about their gossips? - zapytał, unosząc lekko brwi - You have asked a wrong question. It's not "what" was so important, but it should be rather " who" - pozwalał sobie nic więcej nie dodawać, jako że przekaz który jej zafundał jemu samemu wydał się dostatecznie jasny i oczywisty. Po tym już tylko czekał na jej reakcję, spoglądając jej w oczy jak kiedyś. zwyczajnie, jak gdyby nigdy nic. Jego samego nieco go to dziwiło.
Sygin - 2009-04-05, 00:11
:
Zagryzła wargę spuszczając głowę. Wystarczająco jasno zrozumiała o co mu chodziło. Tylko co z tego... co z tego skoro oboje byli siebie warci, skoro byli w stanie na złość sobie rzucać się w pierwsze lepsze otwarte ramiona... chociaż jego wybór był bardziej niż tragiczny.
- To naprawdę mogło poczekać do jutra - spojrzała na niego ponownie - ja nigdzie nie uciekam. A tak generalnie to co chciałeś załatwić za pomocą tej wiązanki, która właśnie schnie na stoliku? Czego ode mnie oczekujesz? - zapytała cicho, tonem bynajmniej nie oskarżającym. Zwyczajnym, zmęczonym tym wszystkim. Tonem jakiego używała zawsze gdy sprawy wymykały jej się z rąk.
Derriuz - 2009-04-05, 02:59
:
- Geez... Za kogo mnie bierzesz? - zapytał z lekkim wyrzutem w głosie - I don't expect anything, 'cuz everything is up to you. I did my best so now I can just fall back and just leave this place, go back to my hideout I've been to pretty recently, or just stay here by your side, if you wish of course - skwitował to wszystko lekkim wzruszeniem ramion.
- Soo... Your decision, that's all.
KapitanOwsianka - 2009-04-05, 17:44
:
Chase szybko ochłonął, gdy tylko znaleźli się na powietrzu. Dzięki Parker... Jak nic rozwaliłbym mu głowę, a przynajmniej nos. powiedział raczej smutno niż groźnie i zajrzał przez okno do sali.
Max w odpowiedzi klepnął go tylko w ramię i podążył swoim wzrokiem śladem jego spojrzenia.
Od początku wiedziałem jak to się skończy... I dlatego tak mnie ten szczyl denerwował.
- Uważaj... To mój kumpel.
Max mu pogroził.


Przeniesienie akcji.
ArFF - 2009-04-05, 18:55
:
Wszędzie było pełno porozrzucanych papierków i płatków kwiatów, które zostały oberwane z wiązanek. Ray spojrzała na pobojowisko i westchnęła, jednocześnie opadając na pobliskie krzesło.
-Oto najwspanialszy bal, nie ma co. Szepnęła sama do siebie.
Jedyne, o czym teraz marzyła, to dłuuuga kąpiel i ciepłe łóżko. Wszystko byle tylko zapomnieć o całym zamieszaniu.
KapitanOwsianka - 2009-04-05, 19:26
:
Jak dla mnie to brakowało tylko prawdziwej bójki... Max powiedział wchodząc z jedną ręką w kieszeni i butelką szampana w drugiej. Już marynarkę miał rozpiętą i muszkę rozwiązaną, także koszula miała rozpięte górne guziki. Wtedy byłoby to prawdziwe przyjęcie w Newport. uśmiechnął się zbliżając się do dziewczyny.
ArFF - 2009-04-05, 20:03
:
-Jeśli tak wygląda tutaj każda impreza, to chyba nigdy się nie nudzicie. Uśmiechnęła się lekko do niego. W jej poprzedniej szkole, nieco inaczej wyglądały "efekty specjalne".
-Już teraz wiem, co miały na myśli pewne osoby, mówiąc o niezapomnianych chwilach. Dodała, cicho się śmiejąc.
KapitanOwsianka - 2009-04-05, 21:08
:
Max uśmiechnął się ciepło i postawił butelkę na stoliku. Zazwyczaj to ja wywoływałem awantury, albo to mnie się czepiali. To dzisiejsze to przyjemna odmiana, nie powiem... powiedział i rozejrzał się po sali. Było pusto i cicho. Wiesz Ty, co? Tak sobie myślę, że należy Ci się ten taniec, który nam przerwano. dodał wyciągając rękę w jej kierunku.
ArFF - 2009-04-05, 21:16
:
-No... Zaśmiała się kręcąc główką, jednak widząc wyciągniętą w swoją stronę rękę, nie potrafiła mu odmówić. Podała mu swoją dłoń, jednocześnie podnosząc się z krzesła.
-Ale... Przecież nic nie grają. Stwierdziła po chwili, stając naprzeciw niego.
KapitanOwsianka - 2009-04-08, 21:03
:
Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Nawet w szpilkach była od niego dużo niższa. Ujął jej prawą dłoń i przyłożył sobie do piersi. Nie szkodzi... Myślę, że nie potrzebujemy muzyki. powiedział przez chwilę bujając się na boki, jakby powolutku tańczyli.
ArFF - 2009-04-09, 12:33
:
Kołysała się w rytm, który wyznaczył, spoglądając na niego. Uśmiechnęła się lekko i powoli oparła swoją głowę o jego ramię. Przymknęła oczy. Nagle uświadomiła sobie, jak wiele ten chłopak zmienił w jej życiu i jak bardzo zmieniał ją.
- You are so crazy Zaśmiała się cicho, uchylając powieki but... I like it. Uniosła głowę, by na niego spojrzeć. Chciała mu tyle powiedzieć, lecz nie potrafiła, gdyż umysł w jego obecności, odmawiał jej posłuszeństwa. Przygryzła lekko wargę, nadal go obserwując.
KapitanOwsianka - 2009-04-09, 20:42
:
Max przytulił mocno do siebie Ray. W pewnym momencie już nawet zapomnieli o tym, że powinni się obracać, czy bujać na boki. Po prostu tak stali, przytuleni do siebie. Spokojni i szczęśliwi.


The end
(a muzyka płynie dalej)

Executive producer:
Captain Oats

Starring:
Sygin
Derriuz
Eithel
ArFF
Caylith
with special appirience Captain Oats


Directed by:
Umiar Kukazoo

Script by:
The O.C.: Popularity

Cameras:
Lost Library

I jak zwykle dajcie mi trochę czasu na uporządkowanie fabuły i zrobienie plotek :P Jutro powinniśmy ruszyć z nowym odcinkiem.